Korwin-Mikke Janusz - Nie tylko o żydach.doc

(1719 KB) Pobierz
Janusz Korwin-Mikke

Janusz Korwin-Mikke

 

 

 

 

 

 

NIE TYLKO O ŻYDACH

artykuły o sprawach narodowych

z posłowiem Antoniego Zambrowskiego

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oficyna Liberałów

Warszawa 1991

 

 

?’rojekt okładki: Jerzy Masłowski

Zdjęcie na okładce: Michał Masłowski

 

Korekta: Małgorzata Szmit, Maciej Wnuk

ŻYDZI

Opracowanie techniczne, skład:

Wydawnictwo

CSS „WarSawa”,

Warszawa, ul. Chłodna 35/37, tel 24-78-24

 

 

 

Copyright by Janusz Korwin-Mikke 1991

Jestem człowiekiem starszym - nie na tyle jednak, by pamiętać międzywojnie. Znam je zatem jedynie z przekazów i dokumentów. Mimo wyraźnych wysiłków - nie tyle cenzury, co pamętnikarzy - anty-semityzm jest na tym obrazie bardzo wyraźnie widoczny.

Sądzić należy, że powstał on przede wszystkim jako odprysk nacjonalizmu - typowego dla narodów uzyskujących świeżo tożsamość. Należałby do tej kategorii zjawisk, co anty-polo-nizm Litwinów. Nie tłumaczy to jednak całości zjawiska.

Anty-semityzm można z grubsza podzielić na:

- instynktowny (widok lub zapach Żyda jest mi wstrętny)

- wszczepiony (niechęć do Żydów jest naśladownictwem obserwowanego w dzieciństwie odruchu starszych)

- ekonomiczny (racjonalny: zajmują najlepsze stanowiska i wyzyskują nas)

- narodowy (dla utrzymania czystości charakteru narodowe-go trzeba się od nich separować)

- kulturalny (jest to kultura niższa, oparta na wzajemnej adoracji)

- barbarzyński (jest to kultura starsza, wyższa, bardziej wyrafinowana)

- intelektualny (umysły raczej odtwórcze, pasożytujące na pomysłach innych)

Dwa pierwsze motywy działają na podświadomość. Pierw-

szy (odruch bezwarunkowy) de facto nie istnieje i służy tylko do racjonalizacji motywu drugiego. Istnieją bowiem całe społeczności nie przejawiające bezwarunkowego odruchu niechęci do Żydów. Tyczy to zresztą bardzo wielu form rasizmu.

3

 

 

Drugi jest faktem. Obrazowo rzec można, że jeśli pra-ojciec Lech skrzywił się z niechęcią na widok starozakonnego -jego dzieci mogą naśladować ten gest do dziś. Dla jego utrzymania, a nawet wzmocnienia w kolejnych pokoleniach wystarczają drobne motywaje: zapach cebuli u Żyda będzie pamiętany lepiej niż takiż zapach u Polaka. Konkurent Żyd będzie wyraziściej wspominany (jeśli wygryzł z posady lub zmusił do obniżenia cen w sklepiku) - bo istniejejuż sztanca! Przypuść-my, że w awansie wyprzedziło nas kolejno trzech zielo-no-okich - nawet tego nie zauważymy, choć kolor oczu może być wyrazistszy niż kształt nosa.

Ten anty-semityzm może istnieć, choćby człowiek w ogóle w życiu nie widział Żyda! Ludzkość bowiem potrafi myśleć kategoriami abstrakcyjnymi. Dość kuriozalnie egzystuje więc i obecnie w Polsce, stanowi nawet część naszego dziedzictwa kulturowego. W pewnym sensie nawet się pogłębia: dawniej człowiek „nie lubił Żydów” - ale przyjaźnił się z Mojżeszem Zamościskierem i sypiał z Sarą Rotbaum. Dziś Żyd jest katego-rią abstrakcyjną i łatwiej na Żydów zwalić winę za np.  niepowodzenie ekonomiczne.

Trzeci motyw jest bardziej złożony. Składają się nań dwa elementy. Jeden omówię przy kolejnych punktach; drugi zaś nie ma nic wspólnego z rasą.

Używają go ci sami nieudacznicy, którzy pomstują na badylarzy i twierdzą, że ajenci zarabiają ich kosztem miliony; gdy wszakże zaproponować, by sami zostali ajentami-zaczynają się wykręcać, twierdzić, że są za starzy, mają ważniejsze sprawy (np. zaopatrywanie ludności w okólniki zamiast świeżej marchewki) itd. Innymi słowy ludzie niezdolni, mający pretensje do całego świata. Ataki na Żydów są dla nich wygodnym samousprawiedliwieniem się; z tego samego po-wodu socjalizm właśnie w Polsce przyniósł tak tragiczne owoce.

Czwarty jest wysoce racjonalny - napisałbym nawet „wy-myślny”. W czystej formie nie jest on właściwie nawet anty-semityzmem. Prowadzi co najwyżej do apartheidu (ich kultura jest być może znakomita, ale trzymajmy się osobno).

4

Praktycznie jednak właśnie ta racjonalizacja pozwala z czys-tym umysłem dawać folgę podświadomej irracjonalnej nie-chęci - stąd ekscesy anty-żydowskie przybierały tak ostre formy na uniwersytetach, co tak dziwi zwolenników tezy o prymitywiźmie intelektualnym anty-semitów i zaniku an-ty-semityzmu w miarę wzrostu wykształcenia społeczeństwa.

Piąty jest bezwzględnie uzasadniony w części dotyczącej „wzajemnej adoracji”. Nie ma to jednak nic wspólnego z semityzmem! Proszę popatrzeć na rubrykę „Polacy na Świe-cie” - facet, który został profesorem w Uniwersytecie na Gwadelupie, jest wychwalany pod niebiosa! Ba, publicyści narzekający na protekcjonizm u Żydów publicznie wyrzekają, gdy rodak rodakowi za granicą takiejż protekcji nie udzieli!

Żydzi od tysięcy lat żyją w diasporze - i trudne warunki musiały u nich wykształcić to, co wykształciły: dużą bystorść i instynkt wzajemnej pomocy (będący zresztą, o ile wiem, w znacznej mierze mitem). Czy ich kultura jest niższa? Na miejscu naczelnika tiurmy, któremu Kuzniecow (ten porywacz samolo-tu w latach 70-tych) oświadczył „Wyście jeszcze po drzewach chodzili, gdy Żyd leżał na baranicy i myślał o Bogu” nieco bym się wstrząsnął - ale dyskusja nad „niższością” tak starej kultury jest doprawdy bezsensem - jej „starość” jest dowo-dem, że znakomicie umożliwia przetrwanie narodu.

Motyw ostatni też jest po części uzasadniony. Bystrość umysłu zazwyczaj okupowana jest głębią - niezależnie od rasy. Prymitywni anty-semici stalinowscy i hitlerowscy o wiele mądrzej zrobiliby, wskazując, że teoria Einsteina w gruncie rzeczy jest prostym wnioskem z filozofii Poincare’ego i trans-formacji Lorentza - zamiast twierdzić, że jest ona niepraw-dziwa! Przypomina to wprawdzie chwalenie autora teorii gotowania oraz wynalazcy rury - natomiast zapomiţania o facecie, którywpadł na pomysł, że rurę można zjednego końca zasklepić i postawić na ogniu; ale czego tojuż nie robiono wtej dziedzinie!

Nie dziwię się więc Żydom, że wzajemnie wychwalają

mniejsze lub większe osiągnięcia członków swego narodu, i

nie potępiam ich za to. Jest wszakże faktem, że bywa to dla

5

 

 

I

innych irytujące - a dla zawodowców stanowi wręcz nieucz-ciwą konkurencję ekonomiczną. Gdy w Assamie wybuchły rozruchy przeciwko Bengalczykom, to przecież z tego samego powodu: imigranci, wzajemnie się wspierając, zajęli najlepsze stanowiska.

Tu nie mogę pominąć mego konika. Anty-semityzm rośnie

wraz z etatyzmem. Gdy każdy ma to, co zarobi lub odziedziczy

- zawiść jest ukryta: gdy jednostka uzyskuje możność skiero-wania państwowych pieniędzy do jednej lub drugiej kieszeni

- zawiść wypływa swobodnie na wierzch.

Przypuśćmy, że urzędnik nazwiskiem Mościskier może-dla zbudowania szkoły - wywłaszczyć Kowalskiego albo Gołdbauma. Jak wiadomo w PRL koszt placu budowlanego był pięcio-dziesięciokrotnie wyższy od ceny płaconej oficjal-nie. Jeśli Mościskier wywłaszczy Goldbauma - narazi się na zarzut skrzywdzenia rodaka; jeśli wywłaszczy Kowalskiego-pojawi się antysemityzm.

Ba! Mościskier może zadać sobie wielki trud i obliczyć, że w województwie jest 12”% Żydów i przy wywłaszczeniach skru-pulatnie pilnować, by dotknęły ich one w takim-ż procencie.

Nic mu to nie pomoże! Oskarżenia pozostaną, a jedynym

realnym efektem będzie nie-optymalna lokalizacja, gdyż kryte-

rium narodowości właściciela gruntu przy rozmieszczaniu

żłobków trudno uznać za rozsądne. W etatyźmie tworzą się

więc idealne warunki do pasożytowania - robi to półin-

teligencja, w znacznej mierze żydowska. Usunąć to podłoże

może wyłącznie powrót do liberalnego kapitalizmu. Gdy

kapitaliści żydowscy bogacili się w XIX wieku budując fabryki

- nie odczuwali anty-semityzmu; gdy przez stosunki uzys-kiwali koncesje rządowe - i owszem!

 

 

W skład polskiego anty-semityzmu wchodzţ te - i inne,

niewymienione - motywacje. Są one ze sobą sprzeczne, co

daje czasem wynik zadziwiający: narodowcy zwalczający

Żydow w kraju chętnie zniszczyliby państwo Izrael, zamiast

6

marzyć o wysłaniu wszystkich Żydów do Palestyny (a przecież ś.p. Roman Dmowski niewątpliwie wysłałby wojsko dla wspomagania Izraela przeciwko Arabom!).

Z kolei Żydzi popełnili w ostatnim półwieczu ogromny błąd, stawiając na lewicę - w złudzeniu, że anty-semityzm zniknie (tak było w programie!), a etatyzacja życia stworzy szanse dla ludzi o zbliżonym typie umysłowości. W rzeczywistości naród żydowski drogo zapłacił za to doświadczenie - zarówno klientela lewicy, jak i prawicy, okazała się być nastawiona anty-semicko; jedynie wolno-konkurencyjny kapitalizm, gdzie nikt przy zawieraniu interesu nie pyta o pochodzenie, a jedynie o zysk -jest ustrojem zapewniającym współżycie. Etatyzm-niezależnie od ideologicznego podkładu - prowadzi albo do anty-semityzmu, albo apartheidu (jak w feudaliźmie, gdzie Żydzi mieli odrębne prawa - w Polsce jak widać tak korzystne, że ściągali z całej Europy).

Obecnie, tj. po 1968 roku realny (nie: psychologiczny) problem semicki w Polsce istnieje - ale w sensie ujemnym. To znaczy - pozostała próżnia po Żydach, którzy zostali wymor-dowani podczas wojny lub wyemigrowali. Kto pamięta po-ziom dowcipów politycznych przed Marcem i porówna go z obecnymi witzami zrozumie, o co chodzi. Po prostu brakuje nam inteligencji - a Żydzi stanowili dawniej (czy się to komu podoba, czy nie) znaczną jej część. Mam tu na myśli praw-dziwą inteligencję, ludzi takich jak np. Antoni Słonimski.  Narodowcy twierdzą wprawdzie - i mają rację - że w to miejsce wyrośnie nasza, swojska - tylko strasznie długie jest to czekanie w obecnych warunkach społeczno-gospodar-czych... A i same warunki wzrostu są wysoce niezdrowe.

Prawdziwy jest też zarzut narodowców, że właśnie błyskot-liwość Żydów pozwoliła im udawać, że w doktrynach typu Dia-Mat jest jakiś głęboki sens. Faktem jest, że najgłupszy słuchacz obecnych wykładowców dialektyki jasno widzi, że jest to stek bzdur - dawna kadra umiała stwarzać pozory...  Jednakże ci sami ludzie, widząc zmianę trendu światowego, w ciągu jednej nocy umieliby zmienić front i z ulgą szerzyliby rozsądne poglądy - natomiast właśnie w środowisku np.

7

 

 

narodowców wyraźnie widać, że zdrowym poglądom nie musi niestety towarzyszyć wysoki poziom intelektualny.

Półinteligencja jest warstwą dającą się kupić - jest jednak warstwą potrzebną. Kto na przykład (poza skrajnymi anarchis-tami i liberałami) nie potrzebuje bezideowych, a inteligentnych urzędników! (Nasi władcy już zaczynają zgłaszać to zapot-rzebowanie, jednak jest to błędne koło: inteligentny urzędnik nie chce pracować wśród sprzecznych przepisów - a nie ma komu ich zmienić, gdyż ludzie inteligentni nie docierają właśnie wskutek tego na szczyt hierarchii). Otóż tej właśnie inteligencji i pół-inteligencji nam brakuje. Byli to - po-wtarzam - ze względów historycznych bardzo często Żydzi (Ale w Katyniu i Sonder-akcjach wyniszczano planowo i aryjską inteligencję).

Brakuje nam również warstwy kupieckiej - choć to od-rodzić można w ciągu roku. Jednak z braku tradycji trudno Kowalskiemu zamienić wegetację urzędnika na pozycję ajenta.

Żydzi prędzej orzekliby, że”pieniadzjestpieniţdz”i przestaliby

przysparzać rządowi kłopotu życiem za państwowe pieniądze

- gdy tylko stwierdziliby, że są to pieniądze marne.

Czy istnieje psychologiczny anty-semityzm? Jest to zjawis-ko, które trwać będzie wiele jeszcze pokoleń - gdyż nie wyruguje się go zakazami. W gruncie rzeczy będzie on jednak coraz bardziej sprowadzał się do opowiadania żydowskich kawałów - o ile nie zostanie sztucznie podsycony. Natomiast autentyczny, instynktowny antysemityzm zniknąć musi po prostu z powodu zbyt wielkiej rzadkości Żydów w populacji.

Jako przykład przytoczę tu - cynicznie opublikowane-

wspomnienia wyborów do przedwojennej Akademii Literatury

w 1933 r. Sama instytucja jest najoczywiściej bzdurna - ale

my zawsze wzorowaliśmy się na etatystycznej Francji, za jej

wzorem postanowiono więc pisarzy usadzić na stołki. Roz-

pisano ankietę wśród czytelników, jednak odpowiedzi wpły-

nęło mało - a, co gorsze, nie były one zgodne z upodobaniami

twórców ankiety. W szczególności publika nie doceniała

sympatycznego skądinąd poety, Bolesława Leśmiana. Sfał-

szowano więc wyniki ankiety! Czy fakt, że prawdziwe nazwis-

8

ko bajkopisarza brzmi Lesman odegrał tu rolę? Zapewne nie-ale choć cała sprawa jest śmieszna, wiele osób traktuje rozmaite akademie poważnie - i dezynwoltura, z jaką opisuje ten incydent pamiętnikarka (też pochodzenia żydowskiego...) jest znakomitym pretekstem do wzniecenia anty-semickich nastrojów wśród mistrzów pióra.

 

 

Sądzę, że o pewnych problemach trzeba pisać i mówić otwarcie - by nie pozostawić ich na pastwę kanapowych plotek. Mówi się - a podsyca to umiejętnie sterowana propaganda - że wielkie zgęszczenie osób pochodzenia żydowskiego wystąpiło w okolicy KKS „KOR”. Wysoko cenię sobie inteligencję żydowską - witam więc to z radością jako symptom bliskiego upadku obecnego reżimu. Gdyby miał on przed sobą przyszłość, osoby te strałyby się raczej o posady rządowe. Rozumowanie to nie jest posądzeniem o koniunk-turalizm - największą przyszłość ma strategicznie rzecz biorąc doktryna mająca za sobą rozsądek i uczciwość.

Z drugiej strony w KORze razi mnie jego lewicowe od-chylenie. Po prostu nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem skompromitowane dziewiętnastowieczne idee socjali-styczne można serio propagować w naszym kraju? Jednym wytłumaczeniem jest niewytłumaczalna sympatia Żydów dla tego kierunku. Piszę „niewytłumaczalna” (choć parędziesiąt wierszy uprzednio podawałem rozsądną motywację) dlatego, że niektórzy bankierzy żydowscy finansowali nawet narodowy socjalizm!

Natomiast świetnie rozumiem narodowców. Ludzie ci po

prostu nie są w stanie sobie wyobrazić, że znakomite umysły-

a byli wśród nich i lauraci Nobla! - potrafią proponować tak

szkodliwe rozwiązania społeczne, w czym popiera ich niemal

jednogłośnie „mediakracja”*. Jedynym wytłumaczeniem jawi

im się teoria spiskowa: tajemne siły (np. mędrcy Syjonu) chcą

zniszczyć naszą cywilizację. Jeśli nie jest to Żyd - to musi być

mason. Przyznać trzeba, że taka teoria stanowi proste wyjaś-

9

 

 

nienie, dlaczego np. wybitny uczony całkiem dobrowolnie głosuje za „urawniłowką” - choć dziecko zrozumiałoby, że skutki społeczne i gospodarcze będą tragiczne. Wyjaśnienie rzeczywiste jest o wiele trudniejsze i bardziej złożone - nie tu jednak miejsce na rozważania historyczne.

Kończę tę garść uwag wyrażając przekonanie, że udawanie

iż antysemityzm jest całkiem irracjonalnym i nie ma ku niemu

żadnych podstaw, jest - jak każde chowanie głowy w piasek

- najgorszym sposobem podejścia do zaganienia.

 

 

art. nie drukowany, odrzucony przez „Bratniaka” w 1978 r.

* mediakracja - termin Philiona („Mediacracy ‘, NY,1975)

 

 

 

CO NAS DZIELI?

(list liberała do narodowców)

 

 

Zastanówmy się - bez etykietek i demagogii - nad różnicami ideologii narodowej (w stylu propagowanym przez „Samoobronę”) i liberalnej (w sensie XIX-wiecznym - a nie zupełnego pobłażania występkom jednostek, co Wy nazywa-cie ideologią masonerii).

Zacznijmy od tego, co nas łączy. Odrzucamy socjalizm, komunizm i kolektywizm. Odrzucamy etatyzm?

My - tak. Chcemy tę plagę wykorzenić. Wy cytujecie

wprawdzie Konecznego, przypisującego inklinację ku.inge-

rencji państwa we wszystkie dziedziny życia społecznego,

gospodarczego, rodzinnego etc...wpływom żydowstwa - ale

czy wolni jesteście od chęci wykorzystania aparatu państwa

dla realizacji Waszych celów? Np. PRL prowadziła aktywną

10

politykę ateizacji - czy (w przekonaniu, z którymi gotowi jesteśmy się zgodzić, że podzielanie ideałów chrześcijańskich korzystne jest dla większości społeczeństwa polskiego) po ewentualnym zdobyciu władzy nie zechcecie - może nie przymuszać, ale: delikatnie nakłaniać bodźcami ekonomicz-nymi ku wierze katolickiej?

Podejrzewam, że tak. Zwracam przy tym uwagę, że fenomen renesansu katolicyzmu zaistniał częściowo właśnie wskutek represji - natomiast przedwojenne aktywne popieranie Koś-cioła wzbudziło ku Niemu niechęć. Dziś sam Kościół nie życzy sobie owego poparcia...

Przykład Kościoła jest ważny, ale nie charakterystyczny. Czy nie chcielibyście popierać - powiedzmy - „polski przemysł” w walce z „kapitałem obcym”? Np. drogą ustanawiania ceł protekcyjnych? Ustalmy: nam też zależy na rozwoju polskiego przemysłu, ale wierzymy, że jedyną drogą ku temu jest swobo-dna konkurencja z przemysłem światowym. Nie miejsce tu na dyskusję podstaw ekonomii, odwołam się do przykładu: dziec-ko najlepiej rośnie biegając - a nie dzięki rozciąganiu na siłę!  A że się przy tym wywraca i nabija sobie guza - trudno, to są właśn ie koszty rozwoj u !

Łączy nas sprzeciw wobec anty-natalistycznej polityki pań-stwa. Wy jednak chyba chcielibyście zastąpić ją aktywnymi działaniami na rzecz prokreacji, my natomiast wierzymy, że naród sam te sprawy znakomicie - jak zdrowy organizm-reguluje i wołamy: „Łapy precz od rodziny”!

Łączy nas sprzeciw wobec morderstw popełnianych, a legalizowanych dzięki ustawie o przerywaniu ciąży. My wszakże sprzeciwiamy się im, gdyż sądzimy, że jednostka ma prawo do ochrony swego życia - w szczególności tyczy to kobiet i dzieci od poczęcia do dojrzałości. Wam - pode-jrzewam - chodzi raczej o siłę narodu: masową rzeź niewinią-tek potępiacie, ale czy nie bylibyście skłonni zaakceptować skały Tajgetu? Nie jestem pewien! Gdyby Was przekonano, że dzięki temu Naród będzie zdrowszy, prężniejszy...Wiem, jes-teście katolikami - ale czy nie istnieją endecy-ateiści?

Łączy nas sprzeciw wobec eutanazji - ale my raczej nie

11

 

 

mamy nic przeciwko temu, by lekarz (jak w Szwajcarii) mógł choremu pragnącemu umrzeć zostawić truciznę. Nie tylko choremu zresztą. Jeśli przyznaje się dojrzałej jednostce prawo do życia i dysponowania nim - to konsekwentnie musi to być prawo do skończenia z nim. Sţdzę, że w tej akurat sprawie głosy w obu obozach byłyby rozbite - wskazuję tylko na generalną tendencję!

My wierzymy w wolny wybór jednostki, skrępowanej mini-malnymi tylko ograniczeniami (np. „Nie zabijaj”, „Nie krad-nij”). Wierzymy też - i owszem! - w rozwój ludzkości.  Jednak z naszego przynajmniej punktu widzenia - nie ma tu między nami różnicy, gdyż rozwój ludzkości następować może tylko przez zdrowo rozwijające się narody, a zdrowy naród składa się z wolnych jednostek. Powtarzam: Wy możecie wymyślać nam od masonów, nie zmieni to faktu, że my nie widzimy tu żadnej sprzeczności. W teorii. A w praktyce? Gdyby np. Słowińcy, Kaszubi czy Łemkowie zaczęli domagać się-na wzór Basków - narodowej autonomii - zezwolilibyście na nią? My - w ramach federacji, z zabezpieczeniem strategi-cznych interesów państwa - tak. A Wy? Czy nie pragnęlibyś-cie ich spolonizować? Tylko - kto tu jest wtedy wyznawcą idei narodowej? Czy nie awansujecie wówczas na państwow-ców-szowinistów? My jesteśmy konsekwentnie antyetatys-tami - ale w silne państwo wierzymy. Używać jego potęgi chcemy jednak raczej wobec wrogów zewnętrznych oraz w służbie owego podstawowego prawa i porządku.

Być może niektóre z tych supozycji są krzywdzącymi Was insynuacjami. Z góry przepraszam - ale podstawową zasadą polityki jest szczere ukazanie celów. Bardzo dobrze więc byłoby, gdyby opinia publiczna mogła zapoznać się z auto-rytatywnym wyjaśnieniem Waszego stanowiska w w/w kwes-tiach. Dla nas jest to tym ważniejsze, że poza nimi różnice naszych programów są raczej niewielkie...

 

(Zeszyty „Prawica-Liberalizm-Konserwatyzm” 1979 r.)

PRAWICA, CENTRUM

P. JACEK KUROŃ

 

„List Otwarty” p. Kuronia pozostawia czytelnika w nie-świadomości: materii pomieszanie z konieczności rzutowało i na odpowiedzi zespołu redakcji „Bratniaka” - kilka spraw zasadniczych prosi się więc o wyjaśnienie.

Pojęcia „lewicy” i „prawicy”, skorumpowane nowo-mową, tracą w powszechnej świadomości społeczny sens. Funkc-jonuje jedynie syndrom cech przypisywanych lewicowemu ethosowi. Skutki upowszechnienia tego ethosu są społecznie doniosłe - warto więc, by Autor wyjaśnił, na ile zgodne z nim są Jego poglądy. Dedukcja z Jego „Zasad Ideowych” może bowiem okazać się zawodną; również one cierpią na brak spójności wynikający- mym zdaniem -z ewolucji poglądów Autora.

Z przykrością stwierdzam, że poziom ścisłości dyskusji społecznych jest - niezależnie od środowiska - bardzo niski.  Efektowana demagogia i uproszczenia zabijające problem... W tym stanie rzeczy trudno dziwić się konkluzjom Autora, iż racja może być po obu stronach. Jest to nic innego, jak przyznanie się do logicznej bezradności.

Przykład: można wiele miesięcy dyskutować, czy „dobro Narodu winno być ważniejsze od dobra Jednostki”. Jednak chwila refleksji, iż zdrowa jednostka dziś to zdrowy naród jutro i odwrotnie: silny naród dziś to usatysfakcjonowanie jednostki jutro - pozwala ujrzeć zagadnienie nie jako spór między Narodowcem a Masonem, lecz o wiele głębiej.

Powiedzmy inaczej: prasa codzienna bardzo lubi psioczyć na motorniczych zamykających pasażerowi drzwi przed nosem i ruszających z przystanku. „Czy komunikacja jest dla pasażera, czy pasażer dla komunikacji?” - grzmi nieodmiennie retorycz-ne pytanie.

Zagadnienie jest absurdalne w swym demagogiźmie: w

dobrze działającej komunikacji motorniczy ma ruszać w do-

12 13

 

 

kładnie określonej sekundzie nie dla „dobra Komunikacji” lecz w interesie innych jednostek kwadransami wyczekujących na opóźnione pojazdy. Jest to dokładnie ten sam problem: dobro tej oto staruszki, którą akurat widzimy podbiegającą do przy-stanku vs. dobro dziesiątków tysięcy, których na razie nie widać.

Wróćmy do poprzedniego problemu, który narodowcom można teraz przedstawić jako wybór między „dobrem Narodu dziś a dobrem Narodu jutro” - zaś Masonowi zamieniając odpowienio „Naród” na „Jednostkę”. Oba ujęcia są formalnie poprawne i w ramach obu można dojść do poprawnych rozwiązań - spór „ideologiczny” jest tu nieistotny.

Kłopot w tym, że terminologia „narodowa” jest po prostu

łatwiejsza w użyciu, bardziej adekwatna do problemu. Lewi-

cowcy zaś - zazwyczaj ethos lewicowy właściwy jest kobie-

tom, dzieciom, humanistom itp., myślącym raczej sercem niż rozumem, istotom - mają kłopot w ustawieniu proporcji;

jednostka będąca aktualnie w polu widzenia przesłania im cały świat. Jest to stanowisko dobre w życiu jednostkowym, ale nie w kierowaniu państwem - i dlatego w wyniku ewolucji przeżyły społeczeństwa powierzające rządy dojrzałym męż-czyznom.

Przykład: lewicowiec będzie występował przeciwko budo-

wie elektrowni atomowej, gdyi „grożą wypadkiem”. To, że

statystycznie licząc, w elektrowniach klasycznych i przy wydo-bywaniu dla nich węgla ginie pięć razy tyle osób - zupełnie umyka jego uwadze i trudno go o tym przekonać: w ostatecz-ności oświadczy, że „cała statystyka, to jedno wielkie oszust-wo, ie jeśli mnie żona nie zdradza - a sąsiada dwa razy na tydzień - to...” itd. - że, jednym słowem, wszystko można udowodnić. Na takie dictum można wzruszać ramionami i wyrazić żal, iż demokracja zmusza do wyjaśnień na poziomie siódmej klasy szkoły podstawowej.

Pan Kuroń - zalecając kompromisy - proponuje realizację

programów „wszystkich stronnictw politycznych”. Rozumiał-

bym, gdyby z propozycją taką wystąpiła gospodyni przyjęcia,

na którym powaśnieni adwersarze braliby się za łby- chóralny

14

śmiech rozładowałby niewątpliwie atmosferę. Ale w poważnej dyskusji?

Czy kompromisy są niemożliwe? To zależy. Niţ sposób wyobrazić sobie kompromisu między zwolennikami lewo-i prawostronnego ruchu drogowego (a może w dni parzyste jeździć lewą, a w parzyste prawą stronę?). Czasem są koniecz-ne: nie można stopy inwestycji ustawić tak, by obywatele dziś zmarli z głodu, ani tak, by przeżerali cały dochód narodowy. Tu nie jest potrzebna doktryna - lecz zdrowy rozsądek i wyczucie sytuacji. W takim sensie lewicowiec, z reguły wyczuciem aktualnych potrzeb obdarzony, jest w rządzie cennym part-nerem. Ale - w moim przekonaniu - nie powinien być niczym więcej.

Oto inny przykład nieporozumień (z omówienia książki Wasiutyńskiego): „interes ludzkości ważniejszy jest od in-teresu państwa”. Ta teza ma ponoć charakteryzować ethos masoński. Nie miejsce tu na dłuższy wykład i proponuję Czytelnikom samodzielne przemyślenie tezy „W interesie ludz-kości leży istnienie zdrowych odrębych narodów”. Jako punkt wyjścia zalecam biologiczne wyradzanie się jednolitych popu-lacji.

Jeśli ta teza jest prawdziwa, to ów punkt charakterystyki po prostu traci sens. Podobnie i polemiczne zdanie Kuronia „Program zwrócony przeciwko innej narodowości jest antylu-dzki, a więc głęboko niemoralny i to wystarczy aby go zdyskwalifikować bez względu na jego polityczne zalety”, mimo aż dwóch (!) klasycznych błędów non sequitur, nie może być uznane za fałszywe, gdyż jest po prostu bez realnego sensu - niezależnie od tego, czy „antyludzki” rozumieć jako „zwrócony przeciwko człowiekowi” czy „...ludzkości”! Oto jak nieprecyzyjne stwierdzenie wywołuje nieprecyzyjną re-plikę!

Nie rozumiem też odpowiedzi p. Halla: „W dzisiejszym

świecie uniwersalizm wciąż j e s z c z e (podkr.J R”) budowa-

ny jest przede wszystkim w narodach i przez narody”. Dlacze-

go „jeszcze”??? Czy Autor nie widzi, jak zagrożenie uniwer-

salizmem wywołuje reakcję narodów - nawet tak wydawało-

15

 

 

I

 

 

by sig pogrzebanych jak Jurajczycy lub Walijczycy? Kto jak kto, ale p. Kuroń po przejściu przez Dia-Mat-His powinien dostrzegać to zjawisko.

Właśnie „naród” - a nie „państwo” -jest najwyżsżą formą organizacji społecznej. P. Hall nie pomylił się i p. Kuroń niepotrzebnie go poprawia. Być może myli mu się organizacja formalna z nieformalną. Jednak w najbardziej formalnej or-ganizacji więcej - daleko więcej - zachowań generowanych jest niepisanym zwyczajem niż formalnym regulaminem, wię-cej informacji przechodzi kanałami nieformalnymi niż na urzędowych druczkach. Jeśli Pan nawiązuje znajomość z kobietą, czy więcej wagi przywiązuje Pan do słów, czy do wyrazu oczy, kąta ułożenia głowy, tonu głosu, pozycji ciała?  No właśnie - a ta postawa generowana jest zwyczajami narodowymi i środowiskowymi.

Również ryarodowym chyba urazem generowana jest reak-

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin