B & B (całość).pdf

(3562 KB) Pobierz
344476285 UNPDF
„Boycotts and BarFlies” autor vjgm
Spis treści
1. B OYCOTTS I B AR F LIES
2
2. Z MIANY
9
3. P LAYBOYE
17
4. P RÓWK ?
23
5. S POCONA / Y
30
6. E YE CANDY
40
7. G YRATED
49
8. P RAGNIENIA
64
9. P RŻONKUKURYDZ
68
10. D ZWONKI
79
11. C OCKTAILS
95
12. P RZYSIADY
102
13. Ł ZY
110
14. P EPPERONI
128
15. M IKE
142
16. D ELIKATNY
160
17. S ŁON
167
18. M IŁOD
185
19. R ENEE
200
20. G OCIE
206
21. J EMIOŁ
218
22. S EXJETLEPZYNIŻBUTY
227
23. K OMANDO
229
24. P RZYZNNIEIĘ
240
25. P REZENTY
248
26. C ARPOOLING
258
27. M OKRY
277
28. O RGAZM ?
286
29. P ANI M ASEN
294
30. P RYSZNIC
305
31. Z DMIENIE
314
32. E MMETT S B ALLS
326
33. C ZARNA K ORONKA
337
34. P IEPRZYD B UTY
349
35. U JAWNIONA TAJEMNICA !
360
36. P ÓŁNOC
371
37. E PILOG
387
T ŁUMCZENIE G CŁW 123
409
B ETA - N EFER 13
409
1. Boycotts i BarFlies
Miłość nie jest czymś, co znajdujesz. Miłość jest czymś, co znajduje ciebie.
-Loretta Youang
BPOV
Wylądowałam na kolejnej fatalnej randce… to było deja vu , dzień świstaka, nazwijcie to, jak
chcecie, zawsze ten sam scenariusz, beznadziejny scenariusz. Włoska restauracja była słabo
oświetlona, a dookoła unosił się zapach czosnku i pomidorów. Brzęk talerzy dźwięczał w
moich uszach, gdy uważnie studiowałam obrus w czerwono-białą kratę, przesuwałam
okruszki mojej bułki do małego stosu, zastanawiałam się ile jeszcze będę musiała znosić te
tortury. Spojrzałam do góry, kiedy nagle usłyszałam moje imię i zobaczyłam moją randkę,
Tylera, patrzył na mnie z rozdrażnieniem na twarzy.
- Przepraszam, Tyler, odpłynęłam na chwilę. Mówiłeś... coś o tym nowym komputerowym
programie w pracy. Słucham, przysięgam. - Tyler pracował dla przedsiębiorstwa
ubezpieczeniowego... Mr. Exciting ... Nie! Odkąd dotarliśmy do restauracji w
nieskończoność mówił o statystykach wypadków na zachodzie Północnego Pacyfiku.
Jak odpowiedź na niewypowiedzianą modlitwę, mój telefon komórkowy zawibrował w
kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i widziałam, że dzwoniła Alice. Dzięki Bogu!
Byłam prawie wolna...
- Och, Tyler, tak mi przykro, ale muszę odebrać. Mówiłam Alice, aby mi nie przeszkadzano,
chyba, że to będzie jakiś nagły wypadek. - Tak, użyłam najstarszej sztuczki: rozmowa w
połowie randki o „nagłym wypadku, abym mogła uwolnić się, jeżeli spotkanie było
niewypałem. Niestety, jak dla mnie, to zdarzało się zbyt często na moich ostatnich
spotkaniach, tak często, że faktycznie zaczęłam regularnie jeździć do kościoła, aby dobry Bóg
nie skusił się i nie obarczył mojej mamy jakąś nieuleczalną chorobą, z powodu moich
wszystkich kłamstw o jej zdrowiu.
- Alice, zabroniłam ci dzwonić, chyba, że to będzie nagły wypadek, jestem na spotkaniu z
Tylerem. - I bezgłośnie powiedziałam „ przepraszam do Tylera dla lepszego efektu. On
wzruszył ramionami, jakby to nie był żaden problem.
- Cześć Bello, czy on wkurza? - Alice zachichotała.
Usłyszałam krzyczącą Rosalie w tle - Ostrzegałam cię, Bello...
- Nie wiedziałam... - Odpowiedziałam, próbując się nie roześmiać.
- Och, daj spokój, on praktycznie ma „nudny wytatuowane na czole. Jakiej historii użyjesz
dzisiaj, mama w szpitalu, mama przewróciła się, mama została potrącona przez autobus?
Wiesz, że to będzie wymagało dodatkowych modlitw w tym tygodniu, Bello... - drażniła mnie
Alice.
- To jest straszne... - zażartowałam.
Tyler wyglądał na zdezorientowanego próbując odcyfrować koniec rozmowy.
- Ok, to jest tak bardzo złe, huh? Czy jesteś gotowa, by uciekać natychmiast? Dobrze, nie
wiem, o czym myślałaś przyjmując zaproszenie na to spotkanie, on nie jest nawet słodki,
Bello. Tylko dlatego, że nosi spodnie, nie musisz się z nim umawiać, mogłaś nic nie
odpowiedzieć albo powiedzieć, że jesteśmy lesbijkami... lub coś innego. Boże, poważnie
musimy omówić podniesienie twoich standardów, jak tylko dostaniesz się do domu. Zostaw
go z jego niedolą... przedstaw ostrą wersję historii mamy. Początek filmu za piętnaście
minut... - Na szczęście Alice mówi niewiarygodnie szybko, więc, by przekazać wiadomość,
potrzebowała jedynie kilku sekund.
Spuściłam głowę do moich rąk, by sprzedać historię bardziej wiarygodnie.
- Oczywiście rozumiem... nie, dziękuję bardzo, że dałaś mi znać, Alice! Spotkamy się na
miejscu. - Zamknęłam telefon i odłożyłam serwetkę na stół. - Tyler muszę wyjść...
I przeszłam do mojej ulubionej rozpaczliwej historii o schizofrenicznej mamie, która
zapomniała wziąć lekarstwa i została znaleziona naga w budce telefonicznej. Rozpłakałam
się, dla lepszego efektu, i aby wypadło bardziej wiarygodnie. Następnie kilka razy
przeprosiłam i poprosiłam o resztki jedzenia dla pieska. Nie mogłam zmarnować absolutnie
doskonałego jedzenia, kiedy tylu ludzi głoduje na świecie, poza tym to była zapłata za ratunek
dla Alice. Wyskoczyłam na zimne powietrze Portland. „Wolna w ostatnim momencie
pomyślałam i wsiadłam do swojego samochodu uruchamiając radio.
Jak tylko wysiadłem z windy, poczułam prażoną kukurydzę. Alice i Rosalie za moment
rozpoczną oglądanie filmu, więc wpadłam do pokoju, nie chcąc stracić niczego.
- Cześć kochane! Jestem w domu... - powiedziałam przechodząc przez drzwi, delikatnie
podrzuciłam klucze do wiklinowego kosza na szafce. Alice i Rosalie już siedziały na
tapczanie, z pilotem i miską prażonej kukurydzy w ręce.
- Bella! - pisnęły zachwycone. - Uciekłaś!!
Rosalie, Alice i ja byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami przez ostatnie dwa lata. Poznałyśmy
się podczas nauki w college'u, a po okropnym czasie mieszkania z różnymi obłąkanymi
współlokatorami w akademiku, zdecydowałyśmy o wynajęciu apartamentu i cieszyłyśmy się
każdą minutą mieszkając wspólnie. Przez ostatnie dni byłyśmy w okresie „suszy randkowej,
jak lubiłyśmy to nazywać. Żadna z nas nie mogła znaleźć przyzwoitego faceta, więc byłyśmy
na serii przypadkowych randek, które na skali plasowały się w zakresie od złej do wstrętnej.
Ostatnio nasze piątkowe noce wyglądały podobnie, polegały na ratowaniu jednej albo dwóch
z nas od złego spotkania, oraz na dużej misce prażonej kukurydzy i filmie z Bradem Pittem, by
odciążyć nasze umysły.
- Rosalie, co robisz w domu? Także miałaś randkę... jak dotarłaś tu przede mną? - Jej
spotkanie było w tym samym czasie, co moje, ale pamiętam, że ona już była w domu, kiedy
Alice do mnie zadzwoniła.
Rosalie zarumieniła się wściekle po moim pytaniu. Ona miała bardzo wysokie normy, kiedy
chodziło o facetów. Kochałam ją, ale, jeśli facet nie wyglądał jak model w stylu tych,
pojawiających się na okładkach czasopism, ona nie była w stanie się nim zainteresować. Taka
była Rosalie, traktowała facetów przedmiotowo. Jeżeli to była randka w ciemno, to zawsze
kazała facetowi przyjść z czerwoną różą wpiętą w klapę marynarki, aby mogła go obejrzeć
zanim sama się przedstawiła, albo uciekała, jeżeli nie spełniał jej norm dotyczących dobrego
wyglądu.
- Wiesz, że nienawidzę randek w ciemno, zrobiłam przysługę tej dziewczynie z pracy, ale po
zobaczeniu tego faceta, nie jestem pewna, czy jeszcze kiedykolwiek będę rozmawiała z
Cindy! On był chudym blondynem z przypominającymi ser wąsami! Czy kiedykolwiek
lubiłam faceta z włosami na twarzy? Uch! Dałam kelnerce dwadzieścia dolarów, aby
powiedziała mu, że zwymiotowałam w parkingu.- Zupełnie bezwstydnie opowiadała o swoim
postępowaniu. Rosalie nie traciła czasu na bycie miłą i cieszyłam się, że mnie lubiła,
ponieważ nie chciałabym być tak potraktowana.
Przeszłyśmy do kuchni i usiadłyśmy na stołkach barowych. Umieściłam torebkę z moimi
pozostałościami obiadowymi przed Alice.
- Dziękuję za uratowanie mnie od Tylera Nudziarza. - Powiedziałam kłaniając się do
przeciwnej strony bufetu.
- Żaden problem, Bello, ale następnym razem proszę, posłuchaj nas, kiedy mówimy, że ktoś
nie jest właściwy dla ciebie, znamy się na rzeczy...Widzę przyszłość...- Alice powiedziała jej
głupim głosem i przewróciła oczami. To była głupota, którą kochałam w niej najbardziej,
Alice zawsze potrafiła wywołać uśmiech na mojej twarzy.
- Więc, jesteśmy wielkimi przegranymi w ten weekend, Rosalie, przynajmniej miałam
przyzwoity aperitif i Alice dostała torbę z pozostałością lazanii. - Roześmiałam się, próbując
być „do połowy napełnioną dziewczyną.
Rose przewróciła oczami - Tak Bello, ale to jest też godzina twojego życia, której nigdy już
nie odzyskasz, godzina minęła... z idiotą. Ja jednakże spędziłam moją godzinę na...zakupach!
Patrzcie, jakie bajeczne buty znalazłam. - pisnęła podnosząc stopę do góry uszczęśliwiona.
Po długiej dyskusji o wszechstronności czarnych szpilek z gładkiej skóry w szafie, głośno
westchnęłam.
- Dziewczyny, co zrobimy z tymi wszystkimi przegranymi, z którymi się umawiamy? Gdzie
podziali się wszyscy dobrzy faceci?
Alice śmiała się.
- Jeżeli będziemy robiły to nadal, to w końcu umówimy się z każdym przegranym na
większym obszarze Portland i wtedy może w końcu natkniemy się na miłego faceta.
- Tak, ale do tego czasu będziemy miały po osiemdziesiąt lat i będziemy w domu opieki,
jedząc pudding i robiąc w lizakach owocowych rzeźby patykiem! - Drażniłam.
- OOHH, możemy być współlokatorami w domu opieki? - zapiszczała Alice. - Wtedy
możemy nosić soczyste dresy i sprawić, że wszyscy inni starzy ludzie będą nam zazdrościli
bajecznego stylu.
- Wystarczy o starości i zmarszczkach, skupmy się na tym, co jest teraz i tutaj, kiedy jesteśmy
wysportowane i bajeczne. Jestem z Bellą, zmęczyło mnie już całowaniem żab, chcę spotkać
księcia.- Rosalie jęknęła. - Chciałabym spytać, gdzie jest ten jeden gorący, cudowny,
umysłowo stabilny, dobrze zarabiający facet, który nie pachnie naftaliną i ma zdumiewającą
osobowość...- Jej oczy zaszkliły się, gdy zaczęła marzyć o swoim doskonałym mężczyźnie.
Spojrzałam na Alice i ona też miała to samo senne, rozmarzone spojrzenie. Podeszłam do
lodówki, wyjęłam trzy piwa i otworzyłam je, stawiając po jednym przed każdą z nas.
- Proponuję, że bojkotujemy chłopców do końca 2008 roku - powiedziałam unosząc moje
piwo w górę. - Kto jest ze mną?
Obie myślały o tym przez kilka sekund, zanim uśmiechy wkradały się na ich twarze. Alice
oczywiście miała pytanie - Jakie są reguły bojkotu chłopców? Żadnych randek - co zakładam,
ale co jeszcze? Czy możemy pocałować przypadkowych chłopców? Co, jeżeli oni całują nas,
cóż, mi to rzadko się zdarza, ale Rose wydaje się, że często, więc wyobraziłam sobie, że
zapytam…
- Powoli, Alice, pozwól zrobić listę! - Wymamrotałam sięgając do szuflady po pióro. Rose
chwyciła notatnik z pobliskiego biurka, a ja rzuciłam jej pióro.
- Ok, Bojkot Chłopców – Reguły - Rosalie napisała u góry strony.
Reguła numer jeden : Żadnej randki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin