King Lucy - Światowe Życie Duo 369 - Rajska wyspa.pdf

(631 KB) Pobierz
816287488.001.png
Lucy King
Rajska wyspa
816287488.002.png 816287488.003.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Mark, proszę cię, zejdź! - błagała Phoebe teatralnym szeptem, starając się za
wszelką cenę dotrzeć do poczucia przyzwoitości kompletnie zamroczonego alkoholem,
eleganckiego mężczyzny w smokingu, który niebezpiecznie chwiał się na wąskich, mar-
murowych brzegach ogrodowej fontanny.
Widziała, że desperacko starał się utrzymać równowagę, balansując na krawędzi i
wymachując bezradnie butelką szampana. Jeszcze chwila i nastąpi katastrofa, a cała jej
praca, którą włożyła w organizację tego przyjęcia, pójdzie na marne.
- Nie krzycz, kochanie - wymruczał Mark, stawiając kilka niepewnych kroków. -
Tu jest bardzo przyjemnie. Chodź, a sama się przekonasz.
Phoebe pokręciła bezradnie głową, starając się błyskawicznie znaleźć wyjście z tej
kłopotliwej sytuacji. Rozwiązywanie problemów było częścią jej pracy, ale w tej chwili
nic rozsądnego nie przychodziło jej do głowy.
- Mam dla ciebie propozycję - stwierdził autorytarnie Mark, gdy przez chwilę uda-
ło mu się uzyskać stabilną pozycję.
- Jaką? - zapytała Phoebe w nadziei, że postanowił wreszcie opuścić fontannę i to
przyjęcie.
Powinna go przekonać, że w tym stanie nie może dłużej brać udziału w przyjęciu.
Ale jak go odesłać w jakieś spokojne miejsce, jak najdalej stąd, aby mógł wytrzeźwieć?
- Wskoczymy razem do fontanny i weźmiemy upajającą kąpiel!
Czym sobie na to zasłużyła? Oczywiście nie powinna oczekiwać, że obejdzie się
bez problemów, ale do tej pory wszystko szło zupełnie nieźle. Nie sądziła, że w tak krót-
kim czasie uda jej się uzyskać zgodę na organizację przyjęcia w ogrodach San Lorenzo.
Było to niewątpliwie najbardziej modne miejsce w Londynie. Wprost wymarzone, aby
zorganizować tu pokaz pierwszej kolekcji eleganckich damskich torebek, połączony z
przyjęciem dla zaproszonych gości.
Wiele czasu i wysiłku poświęciła, aby uzyskać zgodę właściciela ogrodu na swoje
przedsięwzięcie. Przygotowania trwały tygodniami. Zadbała o każdy najmniejszy szcze-
gół, aby ten wieczór był takim sukcesem, jakiego potrzebowała na początku swojej za-
wodowej kariery. Miał ustalić jej reputację i zapewnić właściwe miejsce na rynku w
dziedzinie public relations.
Do tego momentu była całkiem zadowolona z efektów swojej pracy. Na przyjęciu
zjawili się praktycznie wszyscy zaproszeni. Wytworni, zadowoleni goście degustowali
wyśmienitego francuskiego szampana podanego w kryształowych kieliszkach i po-
dziwiali najnowszą kolekcję toreb Jenny. Każda z torebek umieszczona była na osobnej
półeczce i specjalnie oświetlona, aby podkreślić oryginalny design i szlachetność mate-
riałów, z których była wykonana.
Jenny Douglas, pierwsza i jak dotąd jedyna klientka Phoebe, była w siódmym nie-
bie. Jej sukces będzie jednocześnie sukcesem Jackson Communications, o ile...
Nie mogła tak dłużej stać bezczynnie i pozwolić, aby narzeczony Jenny zepsuł to
przyjęcie. Wystarczy, aby zauważył go jeden z licznych fotografów i dziennikarzy, a re-
lacja z dzisiejszego wieczoru będzie zupełnie inna od tej, jakiej oczekiwała. Mark musi
stąd zniknąć i to jak najprędzej. Dyskretnie i bez zbędnego hałasu.
Tymczasem Mark zrezygnował już z trudnej sztuki utrzymania się na krawędzi
fontanny i brodził w wodzie, przywołując ją zachęcającym gestem. Przygryzając wargę,
Phoebe zdjęła pantofle i podwinęła sukienkę, starając się umocować ją na wysokości ud.
- Czy mogę pani w czymś pomóc?
Głęboki, męski głos dobiegł ją w momencie, gdy niepewnie stawiała stopę na
marmurowej krawędzi fontanny. Odwróciła się gwałtownie, starając się rozpoznać oso-
bę, która od jakiegoś już czasu musiała obserwować ten spektakl.
- Kim pan jest? - zapytała, drżąc pod wpływem zimnej wody, której krople dociera-
ły już do jej nóg.
- Kimś, kto uważa, że chyba przydałaby się pani pomoc - zasugerował, podchodząc
bliżej i wskazując na Marka, który radośnie chlapał się w fontannie.
- Dziękuję, poradzę sobie - odpowiedziała pewnym głosem.
- Na pewno?
- Oczywiście - odpowiedziała rozdrażniona. Nie miała teraz czasu na rozmowy.
Dziennikarze mogli się tu zjawić w każdej chwili. Chyba że... - Kim pan w ogóle jest i co
pan tu robi? - zapytała ostrym tonem.
- Podziwiam to, co widzę - odpowiedział zagadkowo, a Phoebe poczuła, że nie
miał na myśli ogrodu.
- Powinien pan raczej wejść do środka i podziwiać torebki.
- To mnie akurat średnio interesuje.
- Może więc jest pan na niewłaściwym przyjęciu? - zauważyła Phoebe, marszcząc
brwi.
W tym momencie zdała sobie sprawę, że w zasadzie nie odpowiedział na jej pyta-
nie. Znała każdego z zaproszonych gości, a jego na pewno nigdy wcześniej nie spotkała.
Kim więc był? Nieproszonym gościem?
- Nie mam najmniejszych wątpliwości, że jestem na właściwym przyjęciu - zapew-
nił. - W dodatku okazało się o wiele bardziej interesujące, niż się spodziewałem - dodał,
uśmiechając się znacząco.
Phoebe właśnie chciała poprosić, aby jej pokazał swoje zaproszenie, gdy poczuła,
jak zimna woda opryskuje jej nagie nogi. Mark najwyraźniej zdecydował się wyjść z fon-
tanny, ponieważ dziarsko zmierzał w jej kierunku.
- Proszę wejść do środka - zaproponowała nieznajomemu. - Tam jest o wiele bar-
dziej interesująco.
- Chyba się z panią nie zgodzę - zaoponował. - Poza tym ostatnich szesnaście go-
dzin spędziłem w samolocie. Potrzebuję trochę świeżego powietrza.
- Znajdzie pan mnóstwo świeżego powietrza z drugiej strony ogrodu, na tarasie,
gdzie trwa przyjęcie. A teraz przepraszam, ale mam coś pilnego do zrobienia.
Gdy tylko Mark podszedł wystarczająco blisko, złapała go za klapy marynarki i
spróbowała zmusić do wyjścia z fontanny.
- Naprawdę sądzi pani, że sama sobie z tym poradzi? - zapytał z powątpiewaniem.
- Oczywiście - odpowiedziała spokojnie.
Starała się być uprzejma. Nieznajomy nie musiał przecież wiedzieć, że od lat sama
musiała sobie radzić ze wszystkim.
Niestety, łatwiej było powiedzieć, niż zrobić. Mark najwyraźniej zdecydował, że
nie ma ochoty wychodzić z fontanny, odpychał się więc od niej jedną ręką i zamaszyście
wymachiwał drugą, w której trzymał nieopróżnioną jeszcze do końca butelkę szampana.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin