Tłumaczył Zbigniew Kasprzyca
To drżenie było ledwie wyczuwalne, lecz wystarczająco silne, by obudzić jej niepokój.
Czy da sobie radę?
Najmniejszy błąd groził katastrofą. Miała przed sobą maleńkie serce trzyletniego chłopca. Na ubytek w przegrodzie międzykomorowej wystarczyło tylko położyć kawałeczek dakronu. Holly Williams, przygotowująca się do specjalizacji z kardiochirurgu, już trzymała w szczypcach łatkę w kształcie łezki.
Jeśli to drżenie to tylko emocje, jakie towarzyszą każdemu, gdy robi coś po raz pierwszy w życiu, to na pewno nad nim zapanuje. Z uporem dążąc do wyznaczonego celu, już nieraz stawała na wysokości zadania.
Ale równie dobrze mogło to być zmęczenie fizyczne, z którym jeszcze nie nauczyła się skutecznie walczyć. Jednak świadomość, że to dziecko może ponieść konsekwencje porażki w jej walce z sobą samą, była dla niej wyjątkowo przykra.
Zmuszając się do takiego wysiłku, mogła popełnić nieodwracalny błąd. A jeśli...?
- Holly, poradzisz sobie.
Fala otuchy, którą niosły te słowa, przeniknęła ją do głębi. Ból w łydkach nagle ustąpił, ucisk w żołądku ustał, a palce odzyskały pewność.
Oczywiście, że da sobie radę. Zbyt ciężko pracowała, by zmarnować taką szansę realizacji swoich marzeń.
Chce zostać kimś więcej niż asystentką.
Co z tego, że ten zabieg to niemal rutynowa operacja ubytku przegrody międzykomorowej? Że do tego etapu przygotował małego pacjenta jeden z najlepszych specjalistów kardiochirurgu dziecięcej? To ona trzyma teraz igłę oraz łatkę z dakronu. To ona dokończy ten zabieg na otwartym sercu. Niewielu jest w kraju specjalistów, którzy powierzyliby stażystce tak poważne zadanie.
Jej opiekun naukowy obdarzył ją zaufaniem, którego jak dotąd nie zawiodła. Ryan Murphy zaszczepił w niej poczucie wiary w siebie.
- Zacznij od prawego brzegu - podpowiedział jej spokojnym głosem. - Dalej szyj w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara.
Drobne szwy. Przez tkankę sercową, potem przez krawędź łatki. Jeszcze raz. I jeszcze raz.
- Doskonale.
Ostatni szew zawiązany i obcięty. Wzięła głęboki oddech.
- Chcesz kontynuować? - zapytał.
Przeniosła wzrok na parę brązowych oczu spoglądających na nią znad maski chirurgicznej. Ton głosu Ryana się nie zmienił, ale Holly wyczuła w nim nutkę dumy.
- Tak. Dziękuję.
- Nie ma za co. Zauważ, że wolno mi teraz czuć się jak na wakacjach.
Nie do końca. Rejestrował wszystko, co się działo na stole operacyjnym. Nadzór i pomaganie Holly wymagały od niego o wiele więcej wysiłku, niż gdyby operował sam. Kolejnym etapem operacji było odłączenie bajpasu.
- Sprawdziłaś, czy w aorcie nie ma powietrza?
- Tak. - Zaczęła wkłuwać igłę w lewą komorę serca.
- Trafiłaś dokładnie tam, gdzie trzeba - pochwalił ją.
Oczekiwanie, aż serce podejmie akcję, wydało się jej trwać tak długo, że aż zamarła z przerażenia. Czy coś poszło nie tak?
Utkwiła wzrok w nieruchomym sercu małego pacjenta. Jednocześnie odnotowała za plecami ledwie wyczuwalny ruch. Nikt nie zauważył, że ramię Ryana prawie dotknęło jej ramienia. Dodał jej otuchy dokładnie w momencie, gdy małe serduszko drgnęło po raz pierwszy.
To był pojedynczy skurcz, ale cały zespół odetchnął z ulgą. Po chwili serce podjęło normalną pracę, a następnie poruszyła się klatka piersiowa, płuca nabrały powietrza i zaczęły wypełniać swoją funkcję. Holly kończyła procedury. Wcześniej wielokrotnie wykonywała poszczególne części operacji, ale dopiero teraz przeszła samodzielnie przez wszystkie etapy. Jej całe ciało było obolałe ze zmęczenia.
Nie była w stanie dłużej ukrywać drżenia.
Ryan jednak nie spieszył się z propozycją przejęcia operacji. Nawet wówczas gdy Holly dopiero za drugim razem udało się zawiązać ostatni szew. Odciął tylko nadmiar nici i zwrócił się do anestezjologa.
- Jak wygląda sytuacja?
- W porządku. Ciśnienie w normie. Saturacja dziewięćdziesiąt osiem procent.
- Zdaje się, że lepszej ten maluch nigdy nie miał. Kończysz już, Holly?
Jeszcze raz sprawdziła dreny i umocowała opatrunek.
- Skończyłam.
- Jestem bardzo zadowolony. - W głosie Ryana dało się słyszeć pochwałę. - Dobra robota, Holly.
- Gratulacje! - podchwycił cały zespół. Wszyscy mieli świadomość, że ta operacja, przeprowadzona prawie w całości samodzielnie przez Holly, to ogromny krok naprzód w jej staraniach, by zostać kardiochirurgiem dziecięcym.
Mimo to jej nieudolność przy zakładaniu ostatnich szwów nie mogła przejść niezauważona. Ilu obecnych przy operacji, łącznie z samą Holly, odetchnęło z ulgą, że nie stało się to wcześniej? Ilu się zastanawiało, czy Ryan nie okazał jej zbyt wiele zaufania, lub pomyślało, że Holly nie nadaje się do specjalizacji, którą sobie wymarzyła?
Pielęgniarka na oddziale intensywnej opieki rzuciła jej wymowne spojrzenie.
- Holly, wyglądasz jak zmora! Jesteś blada jak płótno. Dobrze się czujesz?
- Dobrze.
Pielęgniarka w skupieniu ustawiała aparaturę wokół łóżka małego pacjenta.
- Rodzicie Calluma są w pokoju obok. – Jeszcze raz sprawdziła wskaźniki, po czym zwróciła się do Ryana. - Można by ich poinformować o przebiegu operacji, a potem niech przyjdą tutaj. Mam nadzieję,że operacja się udała.
- Proszę zapytać chirurga, który operował – odparł Ryan, spoglądając na Holly.
- Poszło całkiem dobrze - powiedziała skromnie Holly.
- Podręcznikowo dobrze - uzupełnił jej wypowiedź Ryan. - Chodźmy obwieścić dobrą nowinę rodzicom Calluma. Może zdążymy wypić kawę, zanim przejdziemy do innych zajęć?
- Nie liczcie na to - ostrzegła ich pielęgniarka.- Zespół neonatalny już wiezie do nas noworodka z objawami sinicy.
- Ile mamy czasu?
- Około trzydziestu minut.
- Kardiologia gotowa?
- W pełnej gotowości.
Holly przysłuchiwała się tej wymianie zdań bez entuzjazmu. Na popołudniowy obchód z pewnością znajdzie siły. Lecz jeśli drażnią ją nawet komentarze na temat jej wyglądu, to czy wystarczy jej energii, aby asystować przy tak bardzo ciężkim przypadku?
- W takim razie - zaczął Ryan głosem nie zdradzającym podobnych obaw - kawa jest najważniejsza.Holly, włącz czajnik, a ja porozmawiam z rodzicami Calluma.
- Ale...
- Żadnych „ale" - rzucił stanowczo. - Muszę się napić kawy!
No cóż, z wiadomych względów nie mogą zamienić się rolami.
- Chwilę później w pokoju dla personelu Holly z rezygnacją opadła na fotel i przymknęła powieki.
Jego stażystka śpi.
Cicho zamknął za sobą drzwi. Nie było go ponad godzinę. Długo rozmawiał z rodzicami małego Cal-luma, zaprowadził ich do jego łóżeczka i jeszcze raz go zbadał. Na korytarzu dowiedział się, że karetka z nowym pacjentem właśnie przyjechała. Noworodek był w poważnym stanie, więc operacja powinna się zacząć niezwłocznie. Aby postawić diagnozę, potrzebne są wyniki rentgena i echo serca. Czyli zostało mu jeszcze kilka minut.
Akurat chwila na kawę. Może to dobry moment na rozmowę z Holly? Nie poruszyła się, gdy wszedł do pokoju. Za chwilę zacznie się przerwa na lunch i będzie tu tłum ludzi.
Po raz pierwszy widział ją pogrążoną we śnie. Widok bezbronnej, uśpionej kobiety ścisnął go za serce. Taka piękna. Mogłaby być modelką.
Westchnął cicho i podszedł do kozetki. Nie powinien był zmuszać jej do wykonania aż tak dużej partii operacji. Wspomniał moment, gdy poczuł, że Holly traci wiarę w siebie.
Ani przez chwilę nie wątpił w jej umiejętności. Jeśli do osiągnięcia celu potrzebna jest odwaga i determinacja, Holly Williams nie ma sobie równej. Niestety jest u kresu swoich możliwości. Inni jeszcze tego nie zauważyli, ale on zbyt dobrze ją wyczuwał, by nie widzieć, co się z nią dzieje.
Ostrożnie postawił na stole dwa kubki i sięgnął po słoik z kawą.
Tak. Najwyższy czas z nią porozmawiać.
- Holly...
Na dźwięk swojego imienia natychmiast otworzyła oczy.
- Odpoczęłaś trochę? - zapytał.
Kiwnęła głową i wzięła parujący kubek z jego dłoni.
Zawstydzona, że Ryan widział, jak spała, unikała jego wzroku. Z przerażeniem spojrzała na zegar na ścianie za jego plecami.
- Boże! Spałam prawie godzinę!
- ...
gpz