00:01:14:MILCZENIE MORZA 00:01:17:Pamięci|Saint-Paula Rouxa, zamordowanego poety. 00:02:00:Film ten nie ma ambicji|rozwišzania problemu 00:02:03:relacji między Francuzami a Niemcami. 00:02:05:Powstał, by przypomnieć,|że zbrodnie hitlerowskie 00:02:08:przygotowano przy biernym|udziale niemieckiej ludnoci. 00:02:37:Odszedł. 00:02:41:Jednak się poddał. 00:02:44:Tak jak wszyscy. 00:02:45:Jak wszyscy. 00:02:47:Jak cały ten nieszczęsny naród. 00:02:50:Próbuję odtworzyć w pamięci|wydarzenia ostatnich 6 miesięcy. 00:02:55:Jego twarz, jego słowa.|I ten jego bunt. 00:02:59:Sprzeciw wobec barbarzyństwa, 00:03:12:który rzucił go prosto w otchłań wojny. 00:03:48:Zaczęło się tak:|odwiedziło nas dwóch żołnierzy. 00:04:14:Co bełkotali, mylšc że mówiš po francusku.|Nie zrozumiałem ani słowa 00:04:23:oprócz "nie wolno".|Ucieszyli się, gdy pokazałem im wolne pokoje. 00:04:38:Następnego ranka do ogrodu|wjechał wojskowy samochód. 00:05:14:Dwóch żołnierzy wyniosło ciężkš skrzynię. 00:05:46:Kilka godzin póniej usłyszałem rżenie koni.|Zjawiło się trzech jedców. 00:06:09:Za ogrodzeniem wbili w ziemię łom, 00:06:16:do którego uwišzali konie.|Stały przed moim warsztatem. 00:06:22:Przez dwa dni prawie ich nie widywałem. 00:06:28:Wyjeżdżali z rana,|wracali w rodku nocy. 00:06:32:Spali w słomie na strychu. 00:06:41:Na trzeci dzień rano|znów przyjechał samochód. 00:07:29:Proszę przygotować przecieradła. 00:07:39:Siostrzenica parzyła kawę każdej nocy. 00:07:43:Może to dziwne,|ale kawa pomaga mi zasnšć. 00:08:16:Dzieńdobry. 00:08:37:Nazywam się Werner von Ebrennach.|Zwykłem siadać, ale... 00:09:02:Oczywicie, jeli to konieczne|mogę rozmawiać z wami na stojšco. 00:09:09:Nie chciałbym państwa niepokoić. 00:09:17:Ja... 00:09:39:Żywię ogromny szacunek dla ludzi,|którzy kochajš swojš ojczyznę. 00:10:11:Mógłbym brać z nich przykład,|ale nie jestem pewien czy potrafię. 00:10:16:Siostrzenica otworzyła drzwi i wyszła. 00:10:19:Nawet na niego nie spojrzała. 00:10:26:Oficer poszedł za niš,|i wtedy zobaczyłem, że ma sztywnš nogę. 00:10:53:Siostrzenica wróciła. 00:11:29:Przynajmniej jest dobrze wychowany. 00:11:45:Następnego dnia oficer zszedł|gdy jedlimy sniadanie. 00:11:51:Nie interesowało nas gdzie Niemiec chodzi,|ani czy słyszy co mówimy. 00:11:58:Powiedział do nas: 00:11:59:Spało mi się wspaniale.|Mam nadzieję, że wam również. 00:12:28:Naczelnik chciał mnie ulokować w zamku. 00:12:33:Moi ludzie się pomylili,|za co jestem im wdzięczny. 00:12:36:Tu jest o wiele piękniej niż w zamku. 00:12:59:Wrócił pónym wieczorem. 00:13:03:Pilimy kawę. Zapukał,|ale chyba nie liczył, że otworzymy. 00:13:08:Bo sam sobie otworzył. 00:13:15:Przepraszam, że przeszkadzam...|Jeli sobie państwo życzš, mogę wchodzić przez kuchnię. 00:13:29:Te drzwi możecie zamykać na klucz. 00:13:45:Życzę dobrej nocy. 00:13:48:Ani razu nie zamknęlimy drzwi na klucz. 00:13:51:Z jakiego powodu 00:13:57:postanowilimy nie zmieniać|niczego w naszej codziennoci. 00:14:03:Tak jakby oficer wogóle nie istniał.|Jakby był duchem. 00:14:07:Może zadecydowała o tym moja natura. 00:14:13:Nie potrafię kogo obrazić i nie mieć wyrzutów.|Nawet jeli ten kto jest wrogiem. 00:14:19:Przez ponad miesišc|ta sama scena powtarzała się dzień po dniu. 00:14:24:Pukał, wchodził,|mówił o czasie, pogodzie 00:14:31:i innych błachostkach,|wiedzšc, że nie odpowiemy. 00:14:38:Potem przez chwilę rozglšdał się 00:14:41:a jego umiech zdradzał,|że czerpie z tego jakš satysfakcję. 00:14:46:Następnie 00:14:51:jego surowy wzrok zatrzymywał się|na profilu mej siostrzenicy. 00:14:55:Na koniec, znów się umiechajšc, 00:14:59:kierował spojrzenie gdzie w dal. 00:15:04:Życzę dobrej nocy. 00:15:11:Aż nagle, pewnej nocy, wszystko się zmieniło. 00:15:14:Padał nieg,|zlodowaciały na szkło. 00:15:42:Napaliłem w kominku obficie,|w trosce żeby nie zgasło do rana. 00:15:47:Sšdziłem, że oficer zjawi się lada chwila,|w mundurze pokrytym niegiem. 00:15:51:Ale nie zjawił się. 00:15:54:Czas mijał, i wówczas dotarło do mnie,|że zbyt wiele o nim rozmylam. 00:16:01:Siostrzenica szydełkowała|powoli, z wielkš precyzjš. 00:16:06:Usłyszelimy odgłos kroków w domu. 00:16:11:Kroki oficera.|Ciężkie i nierówne. 00:16:16:Zrozumiałem, że wszedł drugimi drzwiami|i włanie opuszczał swój pokój. 00:16:20:Widocznie nie chciał nam się pokazać|w przemoczonym mundurze, pozbawiony gracji. 00:16:25:Poszedł więc się przebrać.|Usłyszelimy jak schodzi po schodach. 00:16:31:Drzwi się otworzyły i stanšł w nich|oficer w cywilnym ubraniu. 00:16:36:Proszę wybaczyć, ale nie mam ogrzewania.|W moim pokoju jest bardzo zimno. 00:16:39:Chciałbym ogrzać się trochę|przy waszym kominku. 00:16:55:Cudownie. 00:16:58:To jeszcze nic strasznego.|Zimę we Francji da się przeżyć. 00:17:03:W moim kraju zimy sš bardzo ciężkie.|Mamy tam dużo sosen. Te cienkie drzewka 00:17:09:nieg przykrywa aż po wierzchołki.|Tutejsze drzewa sš wspaniałe, 00:17:15:potrafiš wykorzystywać nieg|dla własnej urody. 00:17:21:Potrafiš czerpać z niego życiowš siłę. 00:17:28:Ich widok pobudza ducha. Nic dziwnego,|że wasz kraj to ojczyzna poezji. 00:17:44:Zawsze kochałem Francję. Zawsze.|Jeszcze podczas tamtej wojny, gdy byłem dzieckiem... 00:17:52:Zawsze jej pragnšłem. I zawsze była|dla mnie niedostępna, jak piękna księżniczka. 00:18:03:Z powodu mojego ojca. 00:18:12:Z powodu mojego ojca. 00:18:17:Był wielkim patriotš.|Klęskę Niemiec okupił wielkim bólem. 00:18:25:Lecz mimo to kochał Francję i Briand. 00:18:29:Z jednakowš siłš wierzył|w Republikę Weimaru i Briand. 00:18:35:Mówił, że powinny|pojednać się jak mšż i żona. 00:18:45:Gdy Briand legł,|mówił że słońce zaszło nad Europš. 00:18:51:Że Francja powróci we władanie okrutnej burżuazji, 00:18:56:ludzi takich jak Vendel, Henri Bordeaux,|czy wasz stary marszałek. 00:19:02:Mawiał do mnie: "Nie jed do Francji,|chyba że pojedziesz tam jako żołnierz". 00:19:09:Obiecałem mu to,|gdy leżał na łożu mierci. 00:19:13:Nim wybuchła wojna, zwiedziłem|całš Europę. Oprócz Francji. 00:19:19:Jestem muzykiem, a dokładniej - kompozytorem.|Muzyka była całym moim życiem. 00:19:31:Niby nie przywyklem do wojskowej kuchni,|a jednak ta wojna nie jest dla mnie udrękš. 00:19:44:W końcu animozje między|naszymi narodami sie skończš. 00:19:53:Przepraszam, jeli was uraziłem,|ale wszystko co powiedziałem 00:20:00:dyktowały najlepsze intencje|oraz wielka miłoć do Francji. 00:20:05:Animozje się skończš. 00:20:08:Wierzę, że słońce znów zawieci|nad Europš. Tak jak chciał mój ojciec. 00:20:26:Życzę dobrej nocy. 00:20:46:Może to nieludzkie,|że nie odpowiedziałem mu ani słowem. 00:20:55:Odtšd jego wizyty tak włanie wyglšdały. 00:20:59:Bardzo rzadko zjawiał się ubrany w mundur. 00:21:04:Może chciał oszczędzić nam|widoku znienawidzonych insygniów? 00:21:09:A może chciał, bymy zapomnieli,|że jest żołnierzem i polubili go? 00:21:13:A może jedno i drugie? 00:21:15:Pukał, po czym wchodził|nie czekajšc na odpowied. 00:21:18:Dobrze wiedział, że jej nie otrzyma. 00:21:23:Przychodził, żeby się ogrzać.|To był jego stały pretekst. 00:21:27:Ale wiedzielimy,|że nie jest to jedyny powód. 00:21:32:Prawdziwej przyczyny|nie próbował zresztš ukrywać. 00:21:35:Chociaż nie przychodził każdej nocy,|to gdy już przyszedł - zawsze dużo mówił, 00:21:39:wpatrujšc się w ogień kominka. 00:21:42:I gdy kontury jego twarzy|wyostrzały się w blasku płomieni, 00:21:47:jego subtelny, ciepły głos piewaka 00:21:51:mówił o rzeczach, które|jego właciciel nosił w sercu. 00:21:56:Muzyka. Francja.|Monolog bez końca. 00:22:00:Nie liczšc na odpowied,|nigdy nas o nic nie pytał. 00:22:09:Nie mówił już o błachostkach. 00:22:13:Czasem jego monolg przecinało milczenie. 00:22:19:W ciszy, nieruchomo,|stawał naprzeciw półki z ksišżkami. 00:22:24:jak posšg lub artysta badajšcy obiekt, 00:22:28:przed jego namalowaniem.|Kłaniał się w milczeniu. 00:22:33:Życzę dobrej nocy. 00:22:42:Pamiętam, co powiedział|podczas jednej z pierwszych wizyt. 00:22:45:Czym różni się ten ogień|od ognia w moim kraju? 00:22:50:Drwa, płomienie, żar,|kominek - sš takie jak wszędzie. 00:22:53:Ale wiatło jest inne.|Zależy bowiem od tego, kto je wytwarza. 00:22:57:Od mieszkańców. 00:23:07:Czy można rozumnie wyjanić|niezwykłoć tego miejsca? 00:23:12:Nie jest przecież aż tak piękne... przepraszam...|Chciałem rzec... 00:23:18:nie jest jak muzeum,|czy inna wištynia sztuki. 00:23:23:A jednak jest wypełnione duszš.|Przenika ona cały ten dom. 00:23:30:Balzac, Baudelaire,|Corneille, Discard, Hugo... 00:23:34:Tylu geniuszy, a dotarlimy|dopiero do litery H! 00:23:37:Nie wymieniłem Moliéra, Racine'a,|Rabelais'ego, Pascala ani Stendhala, 00:23:42:Woltera, Montaigne'a|i wielu innych. 00:23:46:Anglia kojarzy się od razu z Szekspirem, 00:23:51:Włochy z Dante'm,|Hiszpania z Cervantesem, 00:23:55:a my z Goethe'm,|i więcej nie ma już czego szukać. 00:24:00:Ale gdy powiesz: Francja -|od razu przychodzi na myl Molier, 00:24:07:Racine, Hugo, Wolter,|Rabelais,i tylu jeszcze innych. 00:24:16:Istny korowód,|niezgłębiony ocean myli. 00:24:23:Ale muzyka jest nasza.|Bach, Haendel 00:24:30:Beethoven, Wagner, Mozart...|Nie wiadomo, od którego zaczšć. 00:24:45:Nie, nie jestemy stworzeni dla wojny. 00:24:59:Ta jest ostatnia. Nie będziemy|więcej walczyć. Pojednamy się. 00:25:08:Tak, tak. 00:25:30:To będzie najpiękniejszy zwišzek w historii. 00:25:39:Życzę dobrej nocy. 00:26:07:Zmarzłem. 00:26:52:Ani razu nie nawišzał|do tego spotkania. 00:27:00:Gdy wkraczalimy do Sainte, byłem szczęliwy.|Dobrze nas przyjęto. 00:27:04:Mylałem sobie:|"Będzie dobrze". 00:27:09:Ale gdy zorientowałem się w czym rzecz,|przyznaję - stchórzyłem. 00:27:14:Bałem się o Francję.|Mylalem: "czy to możliwe, że się tak łatwo podda?" 00:27:23:Oczywicie, że nie.|Wiedziałem to od razu. 00:27:26:D...
awamwb