Piotr Gulbicki - Mosty polsko-żydowskie.pdf

(86 KB) Pobierz
Piotr Gulbicki /27.06.2008 17:19
Mosty polsko-żydowskie
Często spotykam żydów, którzy mówią – nie lubię Polaków
Dlaczego? – pytam. – Bo nie pomogli mojej rodzinie podczas hitlerowskich rzezi. A ja na
to: – A wiesz, że za to groziła śmierć, jesteś pewien, że ty byś się na to zdecydował?
Trwa impreza. Słoneczna pogoda, w powietrzu unosi się zapach grillowanych potraw. Przydomowy
ogród Filipa ślipaczka tętni życiem. To jego 50. urodziny. Są Polacy, są żydzi, są Brytyjczycy.
Koszerne jedzenie, koszerny alkohol. Konsul generalny RP w Londynie Robert Rusiecki nie ma
wątpliwości: – Takie spotkania spełniają ważną rolę, pomagają budować mosty między Polakami i
żydami.
Tak trzeba
Cmentarz w Leżajsku, kilka miesięcy temu grupa chuliganów niszczy żydowskie groby. Połamane
nagrobki, wulgarne napisy. Odzew w światowych mediach jest natychmiastowy. Znów robi się
głośno o polskim antysemityzmie. Antypolskie artykuły ukazują się też w prasie brytyjskiej i
wychodzących na Wyspach gazetach żydowskich.
– Wspólnie z Janem Mokrzyckim, prezesem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, wysłaliśmy
listy do redakcji protestując przeciwko szkalowaniu Polski i Polaków i domagając się sprostowania.
To, co wydarzyło się w Leżajsku, było incydentem godnym potępienia, ale przecież wybryki
chuliganów nie mogą być podstawą do obwiniania całego narodu – mówi Filip Ślipaczek.
To ciekawa postać. Działacz brytyjskiej Partii Konserwatywnej, członek sztabu wyborczego
obecnego burmistrza Londynu Borisa Johnsona, działacz społeczny. A także sekretarz prasowy
12736420.001.png 12736420.002.png 12736420.003.png 12736420.004.png
Instytutu Studiów Polsko-żydowskich. Od kilku lat prowadzi działalność na rzecz pojednania między
oboma narodami. Interweniuje, kiedy w mediach pojawiają się fałszywe informacje, organizuje
spotkania polsko-żydowskie, prostuje historię. – To moja misja, czuję, że tak trzeba – mówi krótko.
Jesteś obcy
To był ważny moment w jego życiu. Miał 17 lat kiedy dowiedział się od ojca, że w jego żyłach płynie
żydowska krew. – Tata powiedział mi wówczas, że jego matka, a moja babcia, była żydówką.
Wyszła za mąż za Polaka, przeszła na katolicyzm. Ta wiadomość uderzyła we mnie jak grom z
jasnego nieba, ojciec wyglądał przecież jak rasowy Aryjczyk – blond włosy, niebieskie oczy –
opowiada Ślipaczek, wspominając czasy pobytu w Winchester. To w tym angielskim mieście
zakotwiczył po wojnie jego ojciec, wcześniej żołnierz armii generała Andersa. Walczył pod Monte
Cassino, przeszedł cały szlak bojowy. Do Polski nie było po co wracać. Osiadł na Wyspach, ożenił się
z Irlandką. Tu pracował jako piekarz, potem kucharz.
Życie w Anglii nie było usłane różami. Ledwo wiązali koniec z końcem, nie czuli się jak w domu.
Filip odczuł wrogość miejscowych na własnej skórze. – Miałem cztery lata kiedy po raz pierwszy
usłyszałem od kolegi na podwórku: "jesteś obcy, czego tutaj szukasz?". Potem podziały się
pogłębiały. Były problemy z sąsiadami, nie brakowało scysji w szkole. W ruch szły kamienie, śrut. –
Ale nie dawaliśmy się, nie pozostawaliśmy im dłużni.
We wspomnieniach Ślipaczka pobyt w Winchester jawi się w czarnych barwach. Kiedy w wieku 19
lat wyjechał na studia do Lancaster odżył. Małomiasteczkowy świat został gdzieś daleko, zaczynał
się nowy etap w jego życiu.
Kult Piłsudskiego
Na imprezie pojawiają się kolejni goście. Jest prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Jan
Mokrzycki, jest członek tej organizacji Andrzej Tutkaj, jest Elizabeth Walker z Polsko-Brytyjskiej
Izby Handlowej. Są polskie i żydowskie media, są rabini z Yisroelem Lewem, dyrektorem Jewish
Student Centre, na czele. To nie pierwsza taka impreza organizowana przez ślipaczka. W ubiegłym
roku była podobna, w planach są kolejne.
– Dobrze się spotkać, porozmawiać. Tylko w ten sposób można przełamywać wzajemne
uprzedzenia, których w stosunkach polsko-żydowskich nie brakuje – mówi Sinche Sinberger, radny
z londyńskiej dzielnicy Hackney.
Ślipaczek wita przybyłych, przedstawia kolejne osoby. Na co dzień prowadzi własną firmę
ubezpieczeniowo-finansową. Dobry biznes, perspektywy rozwoju. Wcześniej imał się różnych rzeczy
– pracował jako menedżer, zajmował się kredytami hipotetycznymi, był maklerem giełdowym. Nie
było łatwo. Skończył nauki polityczne na Uniwersytecie w Lancaster, a potem – w ramach
stypendium naukowego – przez pół roku studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim
w Krakowie. Był przełom lat 1980/1981, okres solidarnościowej rewolucji.
– Polska zawsze była mi bliska, chociaż w domu po polsku praktycznie nie rozmawialiśmy. Ale
ojciec często opowiadał mi i młodszemu o cztery lata bratu Pawłowi o naszej historii. Kazimierz
Wielki, Kościuszko, Bóg-Honor-Ojczyzna... W domu panował kult Piłsudskiego. Te wartości zawsze
były mi bliskie – przyznaje Filip.
Mykwa i cmentarz
Lato 2007. W Londynie bawi burmistrz gminy Bobowa; gminy, w której przed II wojną światową
mieszkała liczna społeczność żydowska. Dawne czasy, żywe wspomnienia. Burmistrz szuka
pieniędzy na odremontowanie miejscowej synagogi, w Anglii przebywa na zaproszenie Filipa
Ślipaczka. To dzięki jego protekcji spotyka się z miejscowymi żydami, przedstawia im swoje plany. I
uzyskuje finansowe wsparcie. Pomoc deklarują również żydzi amerykańscy.
– Cieszę się, że mogłem pomóc – nie kryje zadowolenia ślipaczek, wspominając też inną historię.
Tę sprzed kilku lat, kiedy kupił dom w Polsce. Przebywał wówczas w Szczrawie, miejscowości
między Rabką a Nowym Sączem, gdzie spotkał starego polskiego żyda Jakuba Mullera. Ten
remontował żydowski cmentarz, planował wybudowanie mykwy, czyli wanny, w której żydzi kąpią
się przed modlitwą. Plany rozbijały się o pieniądze, a właściwie ich brak. I znów pomocny okazał się
Ślipaczek. Znalazł w Anglii sponsorów, skontaktował z nimi Mullera.
Bez licytacji
Przyjęcie trwa. Pieczone kiełbaski, pieczony baran. Wszystko koszerne, wszystko zgodnie z
rytuałem. Nad całością czuwa odpowiedzialny za przygotowanie jedzenia według żydowskich reguł
Beniamin Kejtel.
Filip zamyśla się na chwilę. Podkreśla jak wiele stereotypów i uprzedzeń dzieli Polaków i żydów. –
Często spotykam żydów, którzy mówią – nie lubię Polaków. Dlaczego? – pytam. – Bo w czasie
wojny nie pomogli mojej rodzinie podczas hitlerowskich rzezi. A ja na to – A wiesz, że za to groziła
śmierć. Jesteś pewien, że ty byś się na to zdecydował?
Zdaniem ślipaczka, obie strony mają swoje racje i swoje żale. Czasami uzasadnione, czasami
sztucznie wyolbrzymiane. Z jednej strony antysemicka działalność przedwojennej endecji,
Jedwabne, pogrom kielecki, Marzec ‘68. A z drugiej – zarzucanie żydom braku patriotyzmu, ich
udział w komunistycznym aparacie represji, rozprzestrzenianie na Zachodzie stereotypów o
antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki.
Niedomówień i wzajemnych oskarżeń nie brakuje. – Ale na szczęście są ludzie, którzy rozumieją, że
to do niczego dobrego nie prowadzi – podkreśla Filip. – W mojej działalności na rzecz pojednania
między naszymi narodami pomaga mi wielu ludzi, że wymienię tylko ambasadora i konsula RP w
Londynie czy prezesa Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. A z drugiej strony wielką rolę
odgrywa na przykład rabin Centralnej Synagogi w Londynie Barry Marcus, zawsze pomocny Polsce i
Polakom. Dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość i stale powtarzam – nie licytujmy się kto jest,
czy był większą ofiarą. Wspólnie działajmy na rzecz lepszego jutra.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin