Kulikowski Leszek - Tryptyk krakowski.pdf

(151 KB) Pobierz
33818918 UNPDF
Za wiersz Opisanie trąbki strażackiej , Jerzy Kulikowski został, werdyktem
Wisławy Szymborskiej , laureatem pierwszej nagrody krakowskiej "Rynny
poetyckiej" w czerwcu 2004.
JERZY KULIKOWSKI
TRYPTYK KRAKOWSKI
OPISANIE TRĄBKI STRAŻACKIEJ
33818918.001.png
Trąbka to mały, dęty instrument blaszany,
z grupy aerofonów (tylko dla ścisłości
dodaję). Dzisiaj modny, chętnie używany,
a przecież znana była już w starożytności,
z bambusa oraz kości wtedy budowana.
Formę ma rury prostej lub – częściej – zwiniętej,
z dużą czarą głosową, prawie jak w organach,
dlatego uwielbiają ją orkiestry dęte
oraz jazzowe (Satchmo!). Wspomnieć jeszcze trzeba
o trzech wentylach, które za zadanie
mają obniżyć dźwięki lub wznieść je do nieba,
zmieniając ich interwał. Jej zastosowanie
jest szerokie: myśliwym, kiedy lisa gonią,
gra mała sygnałówka ze srebrnym ustnikiem,
najlepiej od Fürst-Plessa; niegdyś pocztylioni
ciszę nocy blaszanym rozdzierali krzykiem;
jeszcze byli ułani, dzieci malowane,
którzy na sygnał trąbki, szabelek dobywszy,
ruszali do ataku, śmierci na spotkanie;
jeszcze harcerski capstrzyk: trąbki głos najcichszy
nuci, że Bóg jest blisko, że już pora zasnąć,
że słońce z gór już zeszło i już czas spoczynku;
i jeszcze te z Jerycha, które społem wrzasną
i zburzą mury; ale na krakowskim rynku
jest z trąbek najważniejsza – ona, snu nie znając,
kiedyś spod chmur, z wysoka, z Maryjackiej Wieży,
miasto budziła śpiące, trwogę ogłaszając,
wzywała: "za broń chwyćcie, bo Tatarzyn bieży",
wtem dźwięk urwał wpół tonu, krew na ustnik prysła,
lecz melodia wróciła, póki życia stało,
aż zbudziły się straże – wtedy w niebie znikła...
Dziś tłum turystów czeka, by słuchać hejnału...
Nie, nie przychodź pod Wieżę, gdy się tłumy tłoczą,
przyjdź o czwartej nad ranem: wtedy blednie nocka,
po wysrebrzonych dachach nutki w dół się toczą,
to płacze nasza trąbka. Strażacka. Krakowska.
Wieża Mariacka – ta trąbki hejnalisty...
( fot. Andrzej Kobos )
DESZCZOWY LIST Z GOŁĘBIEJ
33818918.002.png 33818918.003.png
Śpiewa Turnau:
"w Krakowie na Brackiej pada deszcz"
a jeśli pada na Brackiej
to pada też na Gołębiej.
Trzeba
w strukturę tego krakowskiego deszczu
wejść zdecydowanie głębiej,
trzeba sprawdzić
czy od Archiwum UJ do byłej Kolorowej
w deszczu jest raczej okrągło czy może raczej węgłowiej,
chociaż Węgłowa jest z innej bajki,
gdzieś z Kazimierza;
w ten sposób
zasięg naszego deszczu
rozszerza się i rozszerza,
a po trzech lampkach wina poszerzy się na tyle,
że będzie padał w Czyżynach
lub jeszcze dalej, w Mogile,
i tak się będzie rozszerzać, aż cały Kraków obejmie,
aż skończy się tam, gdzie się zaczął –
na Brackiej. I na Gołębiej.
PS .
Po czwartej lampce wina
deszcz robi się dokuczliwy,
ale po piątej,
po szóstej i po siódmej
już mniej,
więc wracam do domu wilgotny,
ale szczęśliwy.
Budzę żonę i mówię –
"wiesz?"
a ona – trochę śpiąca –
robi herbatę i mówi:
"wiem, wiem;
– spotkałeś Piotra,
– zamknęli Kolorową,
więc chodziliście po Gołębiej
tam i z powrotem, bez końca".
KAZIMERZ
33818918.004.png
Na Kazimierzu
ulica rabina Meiselsa
jest prostą kontynuacją
ulicy Augustiańskiej;
na Kazimierzu
leczy chorych profesor Szczeklik;
obok, nad Wisłą
psy się błąkają bezpańskie.
I trochę jest ludzi bezpańskich,
bezdomnych, bezobiadowych,
ale jest też
zgromadzenie Brata Alberta,
jego kuchnia,
jego dom,
do pomocy zawsze gotowy.
Na Kazimierzu są cztery kościoły
i cztery synagogi;
ktoś czasem napisze "Jude raus",
ale on jest po prostu chory,
pomieszały mu się rozumy,
czasy i ludzie i drogi.
Jeśliby zechciał się leczyć,
to są na Kazimierzu
dwa znakomite szpitale;
resztkę szarych komórek
podleją mu i nawiozą:
może nawet się całkiem wyleczy,
może wróci do ludzi na stałe.
Na Kazimierzu
w modnych knajpkach
chłopcy piją złotą gorycz ze szklanek,
a dziewczyny
noszą głowy wysoko w obłokach;
na Kazimierzu
zaklęte tu na zawsze
duchy brodatych Żydów
w podcieniach bram,
nie rzucając się w oczy,
podskakują w rytm ostrego rocka.
Na Kazimierzu
w krużgankach u Świętej Katarzyny
jest dla wiernych kaplica prawosławna;
na Kazimierzu
ekumenizm nie jest czymś wymyślonym wczoraj.
On tutaj był od zawsze.
No dobrze, przesadziłem: od dawna.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin