Witold Gombrowicz - Transatlantyk.doc

(30 KB) Pobierz
Transatlantyk Witolda Gombrowicza

Transatlantyk Witolda Gombrowicza

Bohater przebywa już dziesięć lat w Buenos Aires. Dotarł tam 21 VIII 1939 r. na statku Chrobry. Przypłynął razem ze Stanisławem Straszewiczem. Dowiaduje się o wybuchu wojny, ale nie chce wracać do Polski, do kraju “co od wieków zdycha, a zdechnąć nie może”. Chce iść do pana Cieciszawskiego, którego zna z dawnych czasów.

Natyka się na ministra Kosiubidzkiego oraz na Barona i jego wspólników – Pyckała i Ciumkałę, którzy bez przerwy się kłócą.

Narrator dostał pracę w urzędzie u Barona. Wspólnicy potobiliby się nawzajem w łyżce wody, ale nie mogą bez siebie żyć. Zaczyna pracę, ale urzędnicy traktują go jako obcego, a on nie orientuje się w ich szczypkach i słoikach. Czuje się obco w tym mieście, nie wie, co z jego bliskimi. Radca zabiera go na wieczór do malarza Ficenati, gdzie spotykają się pisarze i artyści.

Gombrowicz bardzo szybko staje się znany, chociaż wcale tego nie chce: “to już lepiej cicho siedzieć i przeczekać, a o to dbać, żeby czego złego na siebie nie ściągnąć”.

Gombrowicz jest przedstawiony jako Mistrz Wielki Polski Geniusz, ale ci, którzy się nim zajmują, poznają, łapią się za głowę z wrażenia, że spotkal ich taki zaszczyt, po czym biorą ciasteczko i zapominają o nim. Bohater wikła się w pojedynek na słowa z tutejszym pisarzem (pojedynek przypomina trochę utarczkę między Miętusem a Syfonem), ale przegrywa. Pisarz udowadnia mu, że to, co powiedział Gombrowicz, powiedział wcześniej ktoś inny, czyli słowa, które Gombrowicz uważał za swoje, tak naprawdę były kradzione. Gombrowicz zaczyna więc chodzić bez sensu, a w końcu Uchodzi. Dogania go “puto” (czyli pedał) – niejaki Gonzales, któremu bohater spodobał się, bo “chodem swoim wszystkich przemógł”. Razem poszli do restauracji, gdzie Gonzalowi spodobał się Ignac – syn Tomasza – obrońcy szlachetności i polskości. Niespodziewanie pojawiają się Baron, Pyckal i Ciumkala, którzy dowiedziawszy się, że Gombrowicz zapoznał się z bogatym Gonzalem chcą, żeby wyłudził od niego pieniądze. Wszyscy idą do knajpy, gdzie robi się wielki cyrk. Gombrowicz zapoznaje się z Tomaszem i Ignacem, mówi im, o co chodzi Gonzalowi. Wywiązuje się awantura. Tomasz wyzywa Gonzala na pojedynek.

W tym czasie Gombrowicz proponuje, aby przestarzałą ojczyznę zastąpić synczyzną. Gonzales boi się pojedynku, za to Tomasz zapowiada, że jeżeli nie będzie się z nim pojedynkował, to i tak zabije go jak psa.  Gombrowicz wymyślił, że bedą się strzelać tylko na proch bez kul. Oczywiście obaj z Gonzalem nie mówią o tym Tomaszowi. Główną przyczyną pojedynku było ciśnięcie przez Gonzala kubkiem w Tomasza. Wszyscy postanawiają,  że do pojedynku dołączy się polowanie. Poniewczasie uświadamiają sobie jednak, że przecież nie ma zajęcy, ale niestety nic nie można juz zmienić, bo zostało to juz wpisane do protokołu(!). Polowanie więc będzie “na niby”. Pojedynek ma ukazać cudzoziemcom (bo to wszystko dla cudzoziemców) Męstwo, Honor, Bój, Waleczność, Cześć i Wiarę (tutaj widać ironię). Natomiast sam bohater odczuwa Pustkę, nawet herbata jest pusta.

Trwa pojedynek, nikt nie zostaje ranny, a przecież pojedynek miał być do pierwszej krwi. Gombrowicz nie wie, co robić ,ale nagle zrywają się ogiery Barona i Pyckały, urywają się psy, robi się zamieszanie. Psy rzucają się na Ignaca, który cały czas siedzial w krzakach, ale na szczęście ratuje go Gonzalo. Tomasz dziękuje wybawcy swego syna, a Gonzalo zaprasza wszystkich do swojej rezydencji. Gombrowicz ostrzega Tomasza  przed zamiarami  Gonzala, ale on unosi się dumą i stwierdza, że nie będzie przed nim uciekał. W czasie wieczerzy Gonzalo występuje ubrany jak kobieta, tłumaczy sie obyczajem .

Tymczasem Gombrowicz przyznaje się do podstępu przed Tomaszem, znów radzi mu, żeby uciekał, ale on nie słucha. Twierdzi, że musi zmyć hańbę, więc postanawia zabić syna , bo krew Gonzala jest dla niego zbyt lekka, babska. Gombrowicz snuje taką refleksję “Wiecznież tedy Ojciec Syna będzie rżnąć? Nigdyż Syn Ojca?”

Gonzalo chce, żeby Ignac niby przypadkiem zabił swego ojca (na spółkę z Horacjem). Gombrowicz dostaje się w niewolę Związku KawalerówOstrogi, kóry to związek założył Rachmistrz. Jednak udaje mu się uciec i powraca do Gonzala, sytuacja pozostaje bez zmian. W nocy Horacjo ma “bychnąć” Tomasza. Gombrowicz ma wątpliwości, nie wie, co robić – czy ostrzec Ignaca, czy nie, czy lepsza będzie Ojczyzna, czy Synczyzna. Pojawia się Kulig i mimo że Polska ponosi klęskę, to jednak dalej wyznaje się zasadę “Zastaw się, a postaw się”. Ostatecznie wszystko kończy się tańcem i śmiechem.

 

2

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin