Napier Susan - Uwodziciel .pdf

(594 KB) Pobierz
10366839 UNPDF
SUSAN NAPIER
Uwodziciel
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
10366839.001.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Panno Carson! Panno Carson! - wykrzykiwała
niska, ciemnowłosa dziewczyna usiłując zwrócić uwagę
miotającej się na bramce Joanny.
- Nie teraz, Tereso! - odkrzyknęła Joanna. - Muszę
uważać. Przegrywamy i jeżeli przepuszczę kolejnego
gola, wyrzucą mnie z boiska.
Zdawało się to nieuniknione. Joanna całym sercem
kochała sport, niestety, była to miłość nie odwza­
jemniona. Ze względu na wadę wzroku i absolutny
brak wyczucia odległości rówieśnicy rzadko do­
puszczali ją do udziału w podwórkowych rozgry­
wkach. Jako dziecko nadrabiała te braki poświę­
ceniem i entuzjazmem. Teraz, w wieku dwudziestu
trzech lat pogodziła się z faktem, że choćby nie
wiem jak się starała, jej wysiłki i tak pójdą na
marne. Mimo to uczucie, jakim darzyła wszystkie
bez wyjątku dyscypliny sportu, nie ostygło i, jak
podejrzewała, tylko dlatego wybrano ją do drużyny
nauczycieli w dorocznym meczu nauczyciele prze­
ciwko uczniom. Ustawiono ją na bramce, w prze­
konaniu, że na tej pozycji będzie zupełnie nieszko­
dliwa. Okazało się, że założenie to było błędne.
- Ależ, panno Carson, sam pan McKinley przysłał
mnie po panią - jęknęła Teresa.
- Przecież widzisz, że teraz nie mogę.
- Ale pani musi pójść ze mną. - W głosie Teresy,
6
UWODZICIEL
o której lenistwie na lekcjach krążyły legendy, brzmiała
prawdziwa desperacja. - Ktoś chce się z panią widzieć!
- W takim razie ten ktoś będzie musiał poczekać
- odpowiedziała Joanna podciągając opadające ochra­
niacze.
- Ale on nie może czekać. Spóźni się na samolot.
Bardzo panią proszę, panno Carson, niech pani pójdzie
ze mną.
- Wiesz, kto to taki? - Joanna spojrzała na
dziewczynę sponad okrągłych okularów w drucianych
oprawkach, które pasowały do tradycyjnego stroju
drużyny hokejowej - czarnego kostiumu gimnastycz­
nego i takich samych podkolanówek. Żałowała, że
nie założyła raczej szkieł kontaktowych. Na dodatek,
przyduży kapelusz opadał jej bez przerwy na oczy
przeszkadzając w grze.
Do bramki zbliżył się skłębiony tłum zawodników.
Oto szansa dla niej, by ocalić własną drużynę. Ale
gdzie jest krążek? O nie! - Joanna zamrugała oczami
przerażona. Krążek był, niestety, w posiadaniu
kapitana Pierwszej Jedenastki.
- To Marlow. Richard Marlow, ten sławny aktor!
- wrzasnęła Teresa nie będąc w stanie utrzymać
dłużej w tajemnicy tej fascynującej wiadomości.
- Co? - Joanna gwałtownie odwróciła głowę.
W tej samej chwili krążek z cichym świstem przeleciał
o parę milimetrów od jej policzka, odbił się od siatki
i z impetem uderzył ją w kark. Z ust Joanny wyrwał
się okrzyk bólu, a świat przesłoniły jej napływające
do oczu łzy. Potykając się o opadające ochraniacze
zeszła z boiska i usiadła na zadeptanej trawie. Jakby
z oddali docierały do niej radosne okrzyki kibicujących
studentów i jęk zawodu jej własnej drużyny.
UWODZICIEL
7
- O rany! Przepraszam panią, panno Carson
- usłyszała pogodny głos kapitana Pierwszej Jedenastki.
- Myślałem, że zdąży pani odskoczyć na bok, tak, jak
poprzednim razem.
- Poprzednim razem krążek nie wypadł z bramki
- zauważyła sucho Joanna rozcierając zdrętwiały
z bólu kark. - Nie spodziwałam się uderzenia od tyłu.
- Porządnie się pani oberwało - współczująco
pokiwał głową nauczyciel ekonomii. - Najlepiej będzie,
jeśli odpocznie pani chwilę. Ktoś inny zastąpi panią
na boisku.
Na twarzach pozostałych zawodników odmalowała
się wyraźna ulga. Joanna podniosła się z trawy.
- Gdyby to był mój krążek, zabrałabym go do
domu - rzuciła obrażona walcząc z zapięciami
ochraniaczy.
- Nie zrobiłabyś tego - uśmiechnął się wchodzący
za nią na bramkę kolega. - Należysz do tych, którzy
umieją przegrywać.
- O tak! Miałam mnóstwo okazji, żeby się tego
nauczyć.
- Panno Carson... - Głos Teresy przypomniał
Joannie o przyczynie całego zajścia. Richard Marlow.
Wstrętny facet! Jeszcze go nie poznała, a już sprawił
jej tyle kłopotów. Z początku propozycja opieki nad
siedemnastoletnią siostrzenicą, którą wybrano do
głównej roli w najnowszym filmie Richarda Marlowa,
wydawała jej się bardzo kusząca. Matka Rebecci,
a siostra Joanny, zgodziła się na udział córki w filmie
pod warunkiem, że Becky nie zaniedba nauki i będzie
przygotowywać się do egzaminu na uczelnię.
Joanna westchnęła ciężko, myśląc o starszej siostrze.
Piękna Ellen już od maleńkości miała skłonności do
8
UWODZICIEL
przesady i histerii. Nie planowana ciąża i przyjście na
świat Sama, które to wydarzenie zbiegło się z czter­
dziestymi urodzinami Ellen, jeszcze pogorszyły sytuację.
Ellen, początkowo bardzo dumna z sukcesu córki,
zupełnie nieoczekiwanie wpadła w panikę na myśl, że
jej ukochana dziewczynka znajdzie się całkiem sama
wśród rozpustnych i amoralnych aktorów. Jakby
tego było mało, Becky zakochała się w Richardzie
i stosunki między matką a córką wyraźnie się
zaostrzyły. Ellen oskarżała Richarda, że wykorzystując
naiwność Rebecci podsyca to uczucie. Córka zaś
twierdziła, że matka jest po prostu zazdrosna. Cierp­
liwość Joanny, która z trudem usiłowała zachować
w tym sporze neutralną pozycję, była na wyczerpaniu.
- ...panno Carson?
- Ta*k7 Aćn, to ty, Tereso - Joanna przerwa'ta
rozmyślania. Wetknęła kij hokejowy pod pachę
i szybkim krokiem ruszyła w kierunku szkoły.
- Zastanawiałam się właśnie ... - zaczęła niepewnie
drepcząca przy jej boku Teresa, - ... to znaczy, nie
chciałam wspominać o tym przy panu McKinley, no
i jemu się spieszy, a ja muszę wracać na lekcję, ale
skoro pani będzie dla niego pracowała - tu urwała,
nabrała powietrza i wypaliła - Czy mogłaby pani
poprosić go o autograf? - Wepchnęła w ręce za­
skoczonej Joanny notes i ołówek i szybko oddaliła się
rzucając przez ramię: - Strasznie pani dziękuję, panno
Carson.
- Gdyby tak oni z równym zapałem podchodzili
do nauki - westchnęła Joanna, przeklinając w duchu
entuzjazm, z jakim uczniowie traktowali film i jego
gwiazdy. Od kiedy po szkole rozeszła się pogłoska
o jej powiązaniach z Richardem Marlowem, nie miała
Zgłoś jeśli naruszono regulamin