SALVIA DIVINORUM opis podróży.pdf

(84 KB) Pobierz
SALVIA DIVINORUM opis podróży
SALVIA DIVINORUM – Opowiadania z podró Ŝ y
Cho ć chouci ąŜ i Henryk Pał ąŜ |SALVIA DIVINORUM| Autor: Anonim
Substancja: Salvia divinorum. Spaliłem dwa cybuchy, w pierwszym było pół grama suszu i około 1/8 grama
ekstraktu x5. W drugim, spalonym dziesięć minut później – około pół grama suszu.
Doświadczenie: alkohol, kofeina, marihuana, haszysz, calea zacatechichi, tatarak, jaskółcze ziele, DXM,
benzydamina, LSA, anadenanthera peregrina, salvia divinorum
Set & Settings – pole, to samo miejsce, w którym przedwczoraj wciągnąłem cztery nasionka yopo. Nastawienie
pozytywne, ale tez wielkie nadzieje, związane z tym tripem. Miałem nadzieje, Ŝe będzie naprawdę
najpotęŜniejszy ze wszystkich dotychczasowych.
Wiązałem z tym tripem nadzieje wielkie. Powrót do salvii, po pięciu miesiącach (równo pięciu, co do dnia).
Spodziewałem sie sam nie bardzo wiem czego, nawet miałem pewne wyobraŜenie na temat podróŜy w głowie.
Wiedziałem, jak chcę, Ŝeby ten trip wyglądał. Głupi byłem.
Rano przygotowałem sobie muzykę (Mystical Sun), jednak w trakcie jazdy rowerem na miejsce zdałem sobie
sprawę, Ŝe zapomniałem zupełnie o sprzęcie. Lekko zirytowany postanowiłem, Ŝe nie będę wracal. Dam sobie
rade bez muzyki. To znaczy, salvia da radę.
Na miejscu (to samo, gdzie wciągałem yopo – skraj pola i w oddali las) rozłoŜyłem sprzęt, zmontowałem bongo,
nasypałem suszu i ekstraktu, wyjąłem zapalniczkę Ŝarową i odpaliłem.
Nie ma płomienia.
Zmroziło mnie. Na szczęście, miałem ze sobą gaz do zapalniczek. Nabiłem szybko zapalarkę gazem i
rozpocząlem przypalanie. Sporo czasu mi to zajęło, z uwagi na wiatr. W końcu zdołałem podpalić susz w
cybuchu. Pierwsze zaciągnięcie – weszło ładnie do płuc. Odstawiłem bongo. Przez moment nic się nie działo -
zwątpiłem, Ŝe coś sie stanie. Wypuściłem dym i zaciągnąłem się znów. Tym razem znacznie głębiej. Zaczęło się.
Poczułem znane mi z poprzednich podróŜy zgęstnienie powietrza. Przy czym, jeśli kiedyś powietrze robiło się
gęste, to teraz zaczęło krzepnąć wokół mnie. Przez kilka sekund mogłem jeszcze ruszać rękami, potem
zastygłem zupełnie. Prawie jak posąg. Świadomość zawęŜyła się do jednego punktu, mogącego tylko
obserwować otoczenie. Patrzyłem nieco w dół, lekko w prawo. Widziałem niby swoje nogi, trawę, kwiaty i tak
dalej, ale nie były prawdziwe. Sprawiały wraŜenie namalowanych na płachcie, którą ktoś przesłonił mi oczy.
Potem usłyszałem głosy. Dobiegały z prawej strony, z góry, „zza zasłony”. Głosy, śmiechy, hałasy. W tym
momencie zostałem olśniony.
To juŜ się działo podczas poprzednich podróŜy.
Byłem tu juŜ kilka razy, zawsze jednak o tym zapominałem. W tamtych przypadkach z tego punktu wyruszałem
w podróŜ do innych światów – to coś w rodzaju przedsionka salviprzestrzeni.
Głosy i śmiechy nabrały na sile – zbliŜały się do mnie. Zdawało się, ze wystarczy zedrzeć tylko płachte z
namalowanym światem, Ŝeby znaleźć się w zupełnie innym miejscu. Obraz z lewej strony i obraz z prawej nagle
rozdzieliły się. Z prawej strony przepłynęło Coś, istota ze świata z drugiej strony zasłony. Teraz wydaje mi się,
Ŝe moŜna to Coś nazwac chochlikiem. Przebiegł z prawej strony w lewą. Popatrzyłem za nim i chciałem tez
pobiec, ale zdałem sobie sprawe, Ŝe nie wiem, jak biegać po zaslonie. Na dobra sprawę, to nawet nie ruszyłem
głową. Powiedzmy, Ŝe spojrzałem w bok trzecim okiem.
Spojrzałem znów prosto (trzecim okiem, ciało nie poruszyło się ani przez moment). Poczułem nagle Obecnośc.
Po prostu obecnośc. Nie widzialem nikogo, nie słyszalem, a jednak wiedziałem, Ŝe za zasłoną, nieco w górze
ktoś stoi. Kobieta, duch szałwii. Lady SD, którą miałem jak dotąd okazję spotkac tylko raz, przelotnie. To było
- 1 -
piękne uczucie. Nie chciałem, Ŝeby odchodziła, nigdy. Nic nie mówiła, ale w głowie pojawiło mi się nagle
przekonanie, Ŝe jestem glupi. Niesłychanie głupi – chciałem, Ŝeby dała mi to, co chcę, podczas gdy Lady daje
ludziom to, co jest im potrzebne. Bramy do innych światów zostały dla mnie dzisiaj zamknięte – musze
zadowolić sie pobytem w przedsionku i czekać na pozwolenie na kolejna podróŜ.
Wypuściłem dym z płuc. Minęło moŜe kilkanaście sekund.
Zaciagnąłem się raz jeszcze. Ledwo skończyłem, gdy ktoś zaczął ciągnąć mnie do tyłu. Odczuwałem obecnośc
kilku chochlików z drugiej strony Zasłony. Pociągnęli mnie i ułoŜyli wygodnie w trawie. Potem zniknęli.
LeŜałem w trawie i patrzylem się w niebo. Cos przygniatało mnie do ziemi, ale nie zwracalem na to większej
uwagi. Na niebie działy się ciekawsze rzeczy.
Oto wielki, biały cumulus i drugi, znacznie mniejszy, który powoli odłącza sie od macierzystej chmury.
- Lecisz synu! Z wiatrem.
-Tak jest, tato!
Podziwiałem, jak płyną po niebie. W chwilę potem moją uwagę zwróciły jakieś głosy ponad moją głową.
Zadarłem łeb w górę i ujrzałem chaszcze. Dwie najbliŜsze rośliny rozmawiały ze sobą.
- Ale debil.
- No głupi strasznie.
- ChoćchouciąŜ i tyle.
To było waŜne. Z trudem wstałem (przygniatała mnie grawitacja salvii) i zapisałem to w zeszycie.
„ChoćchouciąŜ – duchy wiertakcioły.” Nie zdołałem długo utrzymać się wyprostowany. Znów padłem na trawę
Tym razem skupilem uwagę na innej chmurze, za którą skryło się słońce. Niebo miało niesłychanie głęboki,
błękitno-granatowy kolor. Widziałem chmurę we wszystkich szczegółach. Widziałem jej postrzępione
krawędzie, czułem ją. Stałem się chmurą.
Odejdź, chmuro.
Za chmury powoli wyłoniło się słońce i oślepiło mnie. Wpatrywałem się w nie z uporem maniaka, starając się
dostrzec w nim coś jeszcze (ale co? Nie wiem). Coś w głowie powiedziało mi, bym zamknął oczy. Zrobiłem to.
Normalnie zobaczyłbym pewnie okrągły, świetlisty poblask, nie? Wtedy jednak ujrzałem rozbłysk, który był
człowiekiem (a przynajmniej kimś, kto wyglądał jak człowiek). Znikąd usłyszałem głos, który wyjaśnił – oto
Bóg Słońca. Ten sam, którego czciły wszystkie pierwotne i staroŜytne kultury na całym świecie. Bóg Słońce.
Lekko oszołomiony siadłem. Wracałem powoli do rzeczywistości. W chmurach widziałem twarze.
Nieskończenie wiele duchów, Ŝyjących własnym Ŝyciem. Większość nie zwracala na mnie uwagi, poza jednym,
starym duchem, który uśmiechnął sie do mnie krzywo i rozpłynął sie na niebie.
Wszędzie wokół mnie były duchy. W chmurach, drzewach, krzakach, trawie. Nie zwracały na mnie uwagi, bo i
w sumie czemu? Do czego mógłbym im sie przydać?
Wtem w głowie usłyszałem kolejny głos. Kierując sie jego poradami, nabiłem ponownie suszem cybuch i
przypalilem. Zaciągnąlem się, ale tym razem płuca zbuntowały się. Wykaszlałem dym. Mimo to, nie poddając
się, wypaliłem kolejny cybuch.
Nie doświadczyłem Ŝadnych wizji, jedynie znów zagłębiłem sie w zagęszczoną przestrzeń. W zeszycie
zapisałem nazwisko: "Henryk PałąŜ" - nie mam zielonego pojęcia, czemu. Zaraz potem poczułem nieodpartą
potrzebę porozmawiania z kimś. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do pierwszego kumpla. Nie odbierał, ale i tak z
- 2 -
nim rozmawiałem. W głowie miałem jakby film, druga rzeczywistość, tak samo prawdziwą jak ta odbierana na
codzień. Rozłączyliśmy się. Zadzwoniłem do kolejnego kumpla.
Tym razem odebral w pierwszej rzeczywistości, tej niby prawdziwej, nie w tej w mojej głowie.
-Co sie stało?
Nie odpowiedziałem. Z głębi ciała nadszedł nieposkromiony śmiech – nie widziałem powodu, Ŝeby go nie
uwolnić, więc zacząłem się śmiać. Śmiałem sie długo, leŜąc w trawie. Kumpel, nazywany dalej K., chyba nie
bardzo wiedział, o co chodzi, ale śmiał się razem ze mną. W końcu trochę sie opamiętałem. K. wykorzystał
okazje i spytał:
- Dawno temu paliłeś? - mówiłem mu wcześniej, Ŝe jadę palić szałwię.
- Cały czas – odpowiedziałem i znowu wybuchnąłem śmiechem. - Popatrz na chmury.
- I?
- Są piękne.
- No, zajebiste. Zajebiście piękne.
- Nie, nie zajebiste. Po prostu piękne. Przyjrzyj sie im.
- Patrzę.
- Nie, nie tak. Popatrz na nie, zobacz je, poczuj je.
- No robie to.
- Nie, nie robisz.
- To co mam zrobić, Ŝeby je zobaczyć?
- Słuchaj...
Dalszej rozmowy chyba nie ma co przytaczać – ani jej za bardzo nie pamiętam, ani teŜ wiele do raportu nie
wniesie. Rozmawialiśmy o chmurach. W końcu K przyznał, Ŝe widzi w chmurach twarz. Zaczął mi ją opisywać,
ale jakoś nie słuchałem. Podziwiałem twarze w chmurach, póki jeszcze salvia działała i mogłem je dostrzec.
Niedługo potem rozłączyłem się (rozmowa trwała równo dziesięć minut i zŜarła mi cholernie duŜo kasy).
Efekty juŜ prawie zniknęły. Spakowałem sprzęt i pojechałem w stronę domu.
Po drodze rozmyślałem nad podróŜą. Na początku zdawało mi się, Ŝe spodziewałem sie czegoś znacznie
większego, ale nie mogę powiedzieć, Ŝe ten trip był zły (bo nie był). Zostałem skarcony. Będę więc czeka, aŜ
zostanie mi pozwolone ponownie wejść do salviprzestrzeni. Zdawało mi się, Ŝe jestem juŜ w miare
doświadczonym salvinautą, teraz jednak widzę, Ŝe się myliłem. Wiem juŜ, Ŝe gdy się pali szałwie, nie moŜna się
niczego spodziewać, niczego oczekiwać. Lady robi co chce i kiedy chce, a jej moŜliwości sa ogromne.
Nieskończone.
Artykuł opublikowany sobota, 20 październik 2007.
- 3 -
Ba ś niowy kreator |SALVIA DIVINORUM| Autor: Anonim
Substancja : Salvia divinorum, lufek 2
Doświadczenie : LSD, łysiczki, ruta stepowa, bromo-dragonfly, salvia divinorum, haszysz, marihuana, ecstasy,
BZP, DXM, benzydamina, amfetamina, efedryna, kofeina, nikotyna, alko.
Set&Settings : Puste mieszkanie, cisza & spokój & koncentracja.
Zwyczajny dzień, rano zwlekłem się z łóŜka by udać się do szkoły. W szkole humor mi nie dopisywał bo
zapomniałem śniadania, a jak wiadomo: człowiek głodny – zły człowiek. Po 7 godzinach lekcyjnych wróciłem
do domu i zaŜyłem odpręŜającej kąpieli zakończonej prysznicem naprzemiennym. W momencie tego
metaforycznego oczyszczenia (kąpiel + Ŝołądek nie strudzony trawieniem pokarmu), w momencie wychodzenia
z wanny, uderzyła mnie myśl „dziś jest ten dzień, dzień by znowu wybrać się w szałwiowy wymiar”. Zaznaczam
iŜ ostatnio paliłem szałwię 13 maja br. i wcale nie śpieszyło mi się na kolejne spotkanie. Wiedziałem dobrze, Ŝe
to ta chwila i ten dzień, po prostu nie było innej opcji. (ktoś moŜe powiedzieć Ŝe to bzdura, ale wydaje mi się Ŝe
ta roślina sama decyduje kiedy jesteśmy gotowi na spotkanie z nią…)
Korzystając z okazji, Ŝe w domu nikogo nie było i mając do dyspozycji tylko faję wodną i wiadro, szybko
skoczyłem po lufkę do pobliskiego sklepu monopolowego, Ŝeby subtelnie zbadać ten jakŜe dziwny i tajemniczy
świat pani S.
Plan z załoŜenia był prosty:
- spalić 1 lufkę by wejść w stan dziwności (1-2 plateau) i ostroŜnie go zgłębić, a gdy osłabnie znowu dopalić
lufkę i znowu zacząć go badać tak, by jak najdłuŜej pozostać pod wpływem salvinorinu a co z tym idzie jak
najdokładniej zbadać szałwiowy świat.
Po powrocie ze sklepu, zamknąłem mieszkanie, wyłączyłem domofon i głos w telefonie tak by mieć pewność Ŝe
nic nie zakłóci przebiegu doświadczenia. Ze stoickim spokojem umysłu wybrałem 3 duŜe suszone liście,
pokruszyłem je w kupkę, przygotowałem 2 zapalniczki (na wypadek gdyby jedna odmówiła posłuszeństwa),
ustawiłem fotel naprzeciwko lustra by widzieć swoje odbicie i zacząłem palić.
Po 1 lufce wszedłem w przedsionek do tego dziwnego wymiaru, pogrąŜyłem się w słabej depersonalizacji i
czułem, Ŝe jest inaczej. Postanowiłem spalić 2 lufkę, głęboki mach – salvinorin ogarnął mój mózg. Pierwsza
moja myśl „o kurcze, co się dzieje?”, spojrzałem na dłoń w której trzymałem jeszcze rozgrzaną lufkę - przedmiot
ten stał się dla mnie taki dziwny i taki nieznany, obcy. Tak jakbym pierwszy raz w Ŝyciu widział lufkę. Obraz
przed oczami dziwnie klatkował i uczucie depersonalizacji wyraźnie narastało. Na zewnątrz, na ulicy
rozmawiały jakieś 2 stare baby, próbowałem skoncentrować się na tym co mówią, słyszałem tylko „połóŜ się…
połóŜ się… połóŜ się…” lecz nie dałem za wygraną. Wstałem gwałtownie z krzesła i to co się stało przeszło
moje najśmielsze oczekiwania po tak małej dawce… Zupełnie utraciłem swoją toŜsamość, miałem uczucie
jakbym był niematerialną cząstką energii(kosmitą?) która penetruje (zwiedza) dziwny świat jakim jest ludzkie
Ŝycie (a załoŜenie miałem zupełnie odwrotnie, chciałem zbadać szałwiowy świat…), przez kilka minut nie
rozpoznawałem gościa w lustrze, powtarzałem w kółko swoje imię i zastanawiałem się czemu akurat przypada
mi egzystencja w takim a nie innym ciele. Gdy działanie szałwii traciło na sile, starałem się ogarnąć i spróbować
opisać to co się stało w notatniku lecz jedyne co potrafiłem napisać to tylko „co się stało? Co się stało? Kim
jestem? Kim jesteś”…
Postanowiłem wyjść na dwór i przewietrzyć się, powoli zebrałem myśli i analizowałem to co się przed chwilką
wydarzyło. Po tym doświadczeniu, cały dzień miałem wspaniały humor i przepełniała mnie radość Ŝycia, z
samego sensu istnienia tu na Ziemi. Dodam teŜ, Ŝe gdy byłem pod wpływem salvinorinu czułem czyjąś
obecność, kobiecą obecność.
Biorąc pod uwagę wszystkie swoje szałwiowe podróŜe jest kilka motywów które są zawsze bardzo podobne i
często się powtarzają. Podejrzewam Ŝe u innych tripperów równieŜ występują te podobieństwa.
- 4 -
1.Podczas tripu, odczuwam zazwyczaj kobiecą obecność (raz był wyjątek i był to męŜczyzna – doktor samo zło)
2.Po kaŜdym doświadczeniu niechętnie myślę o następnym, lecz gdy przyjdzie odpowiedni dzień, odpowiednia
chwila (podyktowana wewnętrznym pragnieniem przeŜycia tego raz jeszcze) wiem Ŝe muszę odbyć podróŜ.
3.Dobre samopoczucie po podróŜy
4.Podczas tripu – uczucie bycia obok wielkiej prawdy, Ŝyciowej mądrości, pierwotnego źródła.
5.Pod wpływem salvinorinu, salviowy świat wydaje się dziwnie znajomy, po powrocie uczucie to znika
bezpowrotnie. Ten stan idealnie oddaje cytat kolegi Areckiego:
"Niby siedzisz w pokoju, pomieszczeniu. Meble, wszystko ok. Ale coś jest innego, coś nie tak. Niby ten sam
świat ale jakiś inny, jakiś nienaturalny, dziwny. Pomijam poziom na którym są halucynacje. Tylko normalnie, po
wzięciu małej dawki.
Ja jak zawsze wchodzę w ten stan, dziwnie poznaję ten świat. Ten jakiś dziwny magiczny, niby znajomy świat.
Niby wszytko to samo, ale coś jest nie tak, jakby czuje się, Ŝe jest to coś nienaturalnego, coś magicznego."
6.Moc tego doświadczenia jest tak duŜa, Ŝe gdyby salvinorin działał tyle co LSD, nikt by chyba z takiej podróŜy
nie wrócił normalny Tutaj kolejny cytat(A.Selene) który ładnie odzwierciedla to uczucie:
Nie wiem jak inni, ale ja bym chyba oszalał, gdyby punkt kulminacyjny trwał 3 godziny. Ostatnio jak paliłem (z
miesiąc temu) to przez pięć minut miałem tak kurewsko mocną psychodelę, Ŝe potem przez tydzień chodziłem
roztrzęsiony. Odwiedziłem zupełnie inny świat (pocztówkę z tego świata zamieściłem w temacie "Ćpuńskie
pamiątki") i przez pewien czas myślałem, Ŝe coś mnie opętało.
Z: dopalacze.com
Salvia - 5 poziom |SALVIA DIVINORUM| Autor: Anonim
NIC , absolutnie nic nie potrafiłoby mnie przygotować do tego co przeŜyłem podczas ostatniego spotkania z
Panią Salvią.
Razem z Pikapem, którego raport takŜe powinien się tutaj znaleźć, postanowiliśmy juŜ jakiś czas temu
spróbować SD razem...
W mojej szufladzie leŜał juŜ 10-krotny standaryzowany ekstrakt, który zamówiłem w pewnym znanym (i
uznanym) holenderskim smartshopie. ZałoŜenie naszego tripowania było takie, Ŝe jeden pali, podczas gdy drugi
pilnuje aby wszystko było ok.
Dla mnie był to juŜ któryś z kolei kontakt z Panią Salvią. Kilka razy paliłem liście, kilka razy ekstrakt, ale
prawdę mówiąc w obu przypadkach - bez większych efektów.
Muszę przyznać, Ŝe ucieszyła mnie zawartość przesyłki. Dodatkowy gram 10x ekstraktu otrzymałem gratis :)
Set naszej podróŜy był następujący. Piątek, 7.02.2003, końcówka ferii. Do godziny 16:30 miałem wolną chatę,
juŜ dzień wcześniej ustawiliśmy się na konkretną godzinę. Gdy się spotkaliśmy, poszliśmy od razu do mnie.
Zaprezentowałem Pikapowi zawartość przesyłki. W tym momencie zauwaŜyłem, Ŝe stał się jakby leciutko
podenerwowany, ale jednak nadal zdecydowany. Wszedłem jeszcze na Hypcia i przeczytaliśmy jeszcze raz
poradnik uŜytkownika SD. Po jakimś czasie zabraliśmy się do przygotowań. Wybraliśmy odpowiednią muzykę -
Mystical Sun , kawałki Rise i Akasha . Razem 11 minut, powinno więc wystarczyć. Wiedziałem, Ŝe nie hałas
komputera moŜe być przez nas źle odebrany podczas trwania tripu, więc przenieśliśmy głośniki do pokoju obok.
Był moment, gdy nie wiedzieliśmy który z nas ma pierwszy palić. W końcu jednak Pikap zdecydował, Ŝe
spróbuje pierwszy.
Muszę teŜ powiedzieć, Ŝe w obu przypadkach nabiłem duŜą lufkę mniej więcej 1/15 grama, co w praktyce
oznaczało, Ŝe mieliśmy przyjąć po około 1,6mg salvinorinu A.
- 5 -
Zgłoś jeśli naruszono regulamin