Sharon Sala - Lagodna perswazja.pdf

(634 KB) Pobierz
untitled
Sharon Sala
Łagodna perswazja
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dzwonia˛cy uporczywie dzwonek do drzwi zmusił
Cole’a do opuszczenia basenu. Z niech ˛ cia ˛ przeszedł
boso przez dom, pozostawiaja ˛ c mokre plamy na
podłodze.
– O co chodzi? – warkna˛ł, otwieraja˛c drzwi.
Ujrzawszy nieznajomego, zdał sobie spraw˛,˙e
zachowuje si˛ nieuprzejmie. Jedyne usprawiedliwie-
nie stanowił fakt, ˙e po trzydniowej nieprzerwanej
słu˙bie wr´ cił przed chwila ˛ do domu tak wyko´ czony,
˙e ledwie trzymał si˛ na nogach.
Wraz z partnerem, Rickiem Garza˛, pracuja˛cym
tak˙e w antynarkotykowej brygadzie policji w Laguna
Beach, tkwił ukryty na tylnym siedzeniu porzuconego
wraku samochodu w paskudnej cz˛´ci miasta. Przez
wiele godzin obaj obserwowali z ukrycia ludzi odwie-
dzaja ˛ cych niepozorny dom, b ˛ da ˛ cy, jak podejrzewała
policja, melina ˛ włamywaczy. Ostatniej nocy udało si ˛
potwierdzi´ to przypuszczenie.
We wraku oblazło Cole’a jakie´ robactwo, ob-
szczekały go bezpa´ skie psy. A na dodatek, gdzie´
w´rodku nocy, przez otw´ r zieja˛cy w przerdzewiałej
karoserii kto´ wrzucił worek z odpadkami. Cole
jeszcze nigdy nie był tak szcz˛´liwy jak wtedy, gdy
wreszcie m´ gł opu´cic´t ˛ koszmarna ˛ kryj´ wk ˛ .
Jedyna ˛ rzecza ˛ , kt´ ra przez wiele godzin utrzymy-
wała go przy zdrowych zmysłach, była my´l o tym, ˙e
wkr´ tce znajdzie si˛ w domu i zanurzy obolałe ciało
w przejrzystej wodzie. Udało mu si˛ przepłyna˛´ basen
zaledwie dwukrotnie, gdy˙ dzwonek u drzwi przerwał
zasłu˙ony relaks.
Na podje´dzie przed domem Cole zobaczył tak-
s´ wk ˛ .
– Czy to dom Brownfield´ w? – zapytał kierowca.
– Tak – potwierdził Cole. – O co chodzi?
Praca w policji nauczyła go podejrzliwo´ci wobec
obcych. A ponadto po siedemdziesi˛ciu dw´ ch godzi-
nach nieprzerwanej słu˙by nie miał najmniejszej
ochoty wdawa´ si ˛ w rozmow ˛ z taks´ wkarzem.
– O mojego pasa˙era – odparł taks´ wkarz i wska-
zał palcem przez rami˛. – Tam wystawiłem jej baga˙e.
Ale b˛dzie pan musiał pom´ c wydostac´j˛ z wozu. To
najgorszy przypadek choroby lokomocyjnej, jaki wi-
działem – dorzucił tytułem wyja´nienia, zawracaja˛c
w stron˛ samochodu.
Nie pozostawało nic innego, jak tylko poda ˛ ˙y´
za taks´ wkarzem. Ja ˛ ? Facet ma na my´li kobiet ˛ ?
Cole’owi wcale si ˛ to nie podobało, ale nie miał
wyj´cia. Musi przekona´ si˛ na własne oczy, o co
chodzi.
W ciepłych promieniach sło´ ca zacz˛ła wysycha´
mu sk´ ra, ale gdy tylko rozpoznał pasa˙erk˛, na kark
wysta˛pił mu zimny pot.
– Jezu! – j ˛ kna ˛ ł zdumiony na widok ciemnej
gł´ wki, kt´ ra kiwała si ˛ nad podłoga ˛ . – Mała! Do
diabła, co tu robisz?
Do uszu Debbie Randall dobiegł znajomy głos.
Przebyła p´ ł kraju, by go usłysze´. I gdyby tylko nie
było jej niedobrze i nie kr˛ciło si˛ jej w głowie, pewnie
zachwyciłaby si˛ tak˙e faktem, ˙e Cole stoi przed nia˛
prawie nago.
Wygla˛dał wspaniale. Opalony, o szerokich ramio-
nach i wa˛skich biodrach. A na dodatek pokryty
kropelkami wody! W skołatanej głowie Debbie za-
cz˛ły powstawa´ interesuja˛ce obrazy... Wła´nie w tej
chwili zn´ w poczuła przypływ nudno´ci. Rzuciła si˛
całym ciałem w przeciwna˛ stron˛, ale tym razem, na
szcz ˛ ´cie, sko´ czyło si ˛ na niczym, bo ju˙ przedtem
zda˛˙yła opr´˙ni´ cała˛ zawarto´c´˙oła˛dka.
Widza˛c to, Cole z wra˙enia stracił głos. Dostrzegł-
szy zniecierpliwienie na twarzy taks´ wkarza, si˛gna˛ł
po portfel, by zapłaci´ za kurs, i nagle uprzytomnił
sobie, ˙e jest tylko w ka˛piel´ wkach. Odnalazł w samo-
chodzie torebk˛ Debbie, wyja˛ł dwudziestodolarowy
banknot i wr ˛ czył go kierowcy.
Taks´ wka odjechała, pozostawiaja ˛ c Cole’a twarza ˛
w twarz z osoba ˛ , przed kt´ra ˛ panicznie uciekał
niedawno z Oklahomy. Debbie Randall okazała si˛
kobieta˛, kt´ rej si˛ zla˛kł i kt´ ra zmusiła go do błys-
kawicznej rejterady.
Pracował w policji od wielu lat, tote˙ był ´wiad-
kiem wielu tragedii i miewał do czynienia z niebez-
piecznymi sytuacjami. Nigdy jednak nie był tak
piekielnie wystraszony jak w tej chwili, stoja ˛ c tylko
wk˛piel´ wkach przed ciemnooka˛ mała˛ wied´ma˛.
– Cole – wyszeptała, wycia˛gaja˛cr˛k˛ – zabierz
mnie do ł´˙ka, zanim skompromituj˛ nas oboje!
Usłyszawszy te słowa, poczuł si˛ jak uderzony
obuchem. M´ j Bo˙e! Ta kobieta jest tutaj od niespełna
pi ˛ ciu minut, a ju˙ usiłuje wcia ˛ gna ˛ ´ go... Opanował
rozbiegane my´li i dopiero wtedy uzmysłowił sobie,
˙e słowa Debbie odnosiły si˛ do faktu, ˙e to ona
wygla˛da kompromituja˛co, bo jak przekr˛cona przez
wy˙ymaczk˛. Wzia˛łj˛ pod r˛k˛.
– Chod´, dziewczyno – odezwał si˛. – Pogadamy
p´´niej. Chyba miała´ piekielnie kiepski lot.
– Nawet nie wspominaj – wymamrotała i na mi ˛ k-
kich nogach wkroczyła do domu.
– Tato! Dlaczego o najwa˙niejszych sprawach
dowiaduj˛ si˛ ostatni? – Tym pytaniem oburzony Cole
przywitał ojca, kt´ rego Buddy wła´nie wprowadzał do
domu po wizycie u lekarza.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin