Buddyjski savoir-vivre.pdf

(81 KB) Pobierz
153457760 UNPDF
Lama Rinczen
Buddyjski savoir-vivre
czyli
co można a czego nie wypada czynić w świątyni
i jak się zachowywać wobec duchowego Nauczyciela
W BUDDYJSKIEJ ŚWIĄTYNI
Lhakang to tybetańskie słowo oznaczające główne pomieszczenie świątyni, salę z
ołtarzem, w której odbywają się wspólne medytacje, pudże, abhiszeki czy wykłady. W
Polsce często zamiennie stosujemy termin gompa , co dokładniej odnosi się do całego
budynku czy też kompleksu zabudowań klasztornych.
W tradycji buddyjskiej przyjęte jest, że przed wejściem do lhakangu zdejmujemy buty.
To wymóg bardziej praktyczny niż religijny - pomaga w utrzymaniu czystości w świątyni.
Warto też zwrócić uwagę na swój ubiór, zwłaszcza latem lub podczas odwiedzin w krajach
tropikalnych. Skoro mamy wejść do pomieszczenia, w którym znajdują się liczne
podobizny Buddów, święte teksty, a często także żyjący w celibacie mnisi i mniszki,
postarajmy się zachować umiar w odsłanianiu różnych części ciała. Świątynia nie nadaje
się także na miejsce do flirtowania oraz wszystkiego, co się z nim wiąże.
Po wejściu do lhakangu wykonujemy trzy pokłony w stronę ołtarza, chyba że na tronie
siedzi Lama - wówczas kłaniamy się przed nim. Lama reprezentuje całe Schronienie i jest
niejako "żywym ołtarzem". Natomiast nie wykonujemy pokłonów wychodząc ze świątyni
- jest to wręcz uważane za niepomyślny znak.
W świątyni zawsze dobrze jest ofiarować zapaloną lampkę, kadzidło lub kwiaty. To jeden
z wielu sposobów gromadzenia zasługi, bez której, jak wiemy, nie da się osiągnąć
rzeczywistych efektów praktyki duchowej. Pamiętajmy jednak, że na ofiary przeznaczone
są określone miejsca - czy to za sprawą obrządku religijnego, czy to ze względów
bezpieczeństwa, czy po prostu dla utrzymania porządku. Kłopotem może się okazać
zarówno ustawiony w przejściu wazon, jak i zapalone kadzidło, beztrosko wetknięte w
miseczkę z ryżem albo doniczkę z kwiatami. Dlatego najlepiej zwrócić się o pomoc do
osoby odpowiedzialnej za opiekę nad ołtarzem. Warto też poprosić o wskazanie, gdzie
możemy usiąść. Niektóre miejsca są zarezerwowane dla osób pełniących określone
funkcje w czasie pudży.
Nie przestawiajmy też niczego na ołtarzu bez uzgodnienia z osobą, która sprawuje pieczę
nad lhakangiem. To, co wydaje nam się błędem w ustawieniu przedmiotów na ołtarzu,
może być wymogiem rytuału, którego nie znamy.
Do medytacji zwykle siadamy na podłodze, ze skrzyżowanymi nogami. Jeśli rozbolą nas
kolana, możemy zmieniać pozycję, pamiętajmy tylko, by nie wyciągać wyprostowanych
nóg w stronę ołtarza czy Nauczyciela - w kulturze tybetańskiej jest to uważane za brak
szacunku. Jeśli mamy problemy z siedzeniem na ziemi, zawsze możemy poprosić o
krzesło.
Jeżeli w czasie przerwy czujemy się zmęczeni, poszukajmy miejsca poza lhakangiem,
gdzie będziemy mogli się położyć. Nie traktujmy świątyni jako miejsca na poobiednią
drzemkę. Czasem, gdy ośrodki Dharmy nie dysponują wystarczającą ilością miejsc
noclegowych, dopuszcza się możliwość nocowania przyjezdnych w lhakangu, ale są to
sytuacje wyjątkowe. Pamiętajmy wtedy, by nie układać się nogami w stronę ołtarza ani
pomieszczeń, w których śpi Rinpocze.
Teksty Dharmy, buddyjskie książki i notatki kładziemy zawsze na podwyższonym
153457760.001.png
miejscu. Okazujemy w ten sposób szacunek słowom Buddy Siakjamuniego i pokoleniom
wielkich urzeczywistnionych Mistrzów. Jeśli warunki są prowizoryczne (na przykład w
czasie dużych kursów) i nie mamy własnego stolika, to przynajmniej symbolicznie
podłóżmy pod tekst do praktyki czy zeszyt z notatkami poduszkę medytacyjną lub
zwinięty sweter. Uważajmy też, żeby nie deptać świętych tekstów ani nie przechodzić nad
nimi. Omijamy też stoliki medytacyjne, nie przeskakując przez nie. Kiedy widzimy, że
ktoś chce przejść, a nasze teksty leżą na drodze, podnieśmy je na chwilę lub odsuńmy
na bok.
Warto też wiedzieć, że kiedy broszurki, informatory, notatki czy inne materiały
zawierające słowa Dharmy nie są nam już potrzebne, nie wyrzucamy ich na śmietnik,
lecz palimy. Jeśli nie mamy po temu warunków, możemy przywieźć je do ośrodka
Dharmy, który zwykle dysponuje specjalnym miejscem do palenia tekstów.
Wedle tradycji tybetańskiej nie należy też przechodzić nad drugą osobą. Jeśli zatem
siedzimy w lhakangu i ktoś musi nas ominąć, usuńmy się z drogi. Nawet jeśli wydaje
nam się, że przejście jest wystarczająco szerokie, na wszelki wypadek unieśmy nogę, by
nikt nie musiał nad nią stawać.
Czasem chcemy spędzić w lhakangu więcej czasu na indywidualnej medytacji. Niektórzy
przynoszą sobie wtedy kubek kawy czy herbaty. Jest to dopuszczalne. W klasztorach w
czasie długich, wielogodzinnych recytacji, są specjalne przerwy, w czasie których mnisi
piją herbatę, a często jedzą też kawałek chleba czy garść ryżu. W czasie pudży tsok
wszyscy uczestnicy również jedzą i piją ofiarowane im substancje.
Starajmy się jednak zachować zdrowy rozsądek i nie przekształcajmy lhakangu w
kawiarnię. Jeśli uczestniczymy we wspólnej praktyce lub słuchamy wykładu, to
naprawdę, nawet w upalny dzień, możemy wytrzymać godzinę czy dwie bez płynów.
Picie, jedzenie albo żucie gumy w chwili, gdy Nauczyciel dzieli się z nami cennymi
naukami Dharmy, jest naprawdę mało taktowne.
Jeśli zastaniemy w lhakangu kogoś, kto akurat tam medytuje, starajmy się nie
przeszkadzać. W czasie formalnej sesji medytacyjnej nie powinno się używać innych słów
niż tekst rytuału, nie oczekujmy więc, że medytujący odpowiedzą na nasze powitanie.
Nie zagadujmy ich i o nic nie pytajmy. I choćbyśmy pękali z ciekawości, nie zaglądajmy
nikomu w teksty medytacyjne czy notatki.
Trzeba wiedzieć, że dopytywanie, jaką medytację ktoś wykonuje, jest buddyjskim
nietaktem. Nauki mówią, że każdy powinien się starać jak najmniej opowiadać o własnej
praktyce, gdyż przyciąga to niepotrzebne przeszkody na ścieżce. Nie dociekamy zatem,
co robią inni, unikając przy tym chwalenia się własnymi osiągnięciami. Przykładem
godnym naśladowania może być Tenga Rinpocze, urzeczywistniony Mistrz medytacji,
który pytany o swoją praktykę, odpowiada skromnie: "Ja tylko próbuję rozwinąć
odrobinę współczucia..."
Oczywiście, kiedy pyta początkujący, można mu wyjaśnić podstawowe rzeczy, jeśli w
pobliżu nie ma żadnego Lamy; w grupie przyjaciół wykonujących tę samą medytację
można też wymieniać się informacjami. Nie wolno jednak opowiadać o szczegółach w
obecności osób, które nie mają stosownego przekazu. Trzeba też wiedzieć, że
wyjaśnienia do praktyki są jednym z trzech elementów niezbędnych do prawidłowej
medytacji. Dwa pozostałe to abhiszeka i lung (ustny przekaz, polegający na przeczytaniu
przez Lamę tekstu praktyki). Wszystkie trzy powinny być przekazywane przez
upoważnionego Lamę, bowiem dopiero wtedy niosą ze sobą błogosławieństwo Linii
Przekazu.
Wykonywanie niektórych rytuałów wymaga uprzedniego przejścia przez szereg praktyk
przygotowawczych. Jeśli uczestniczymy w pudży, w której nie możemy jeszcze brać
czynnego udziału, nie zaglądajmy nikomu przez ramię do tekstów czy notatek. Nauki
"skradzione" w ten sposób przynoszą niewiele pożytku.
Wiele osób używa do liczenia mantr tak zwanej mali - buddyjskiego różańca. Nie wszyscy
wiedzą jednak, że jest to przedmiot bardzo osobisty, zwłaszcza jeśli używa się go od
 
dłuższego czasu. Dlatego powstrzymajmy się od obmacywania cudzej mali, nawet jeśli
bardzo nam się podoba. Dotyczy to również innych przedmiotów rytualnych - dordże i
dzwonka, damaru (małego bębenka) i tak dalej - chyba że właściciel sam nam je
podsunie.
Jeśli przyszliśmy do lhakangu z dziećmi, znajdźmy im jakieś zajęcie, by nie nudziły się
oraz pozwoliły nam i innym słuchać nauk lub brać udział w ceremoniach religijnych.
Pamiętajmy, że jesteśmy w miejscu, które ma służyć wyciszeniu i duchowemu skupieniu.
Inni przyjechali tu medytować i poznawać cenne nauki Dharmy. Jeśli zatem trzeba,
poświęćmy się dla pozostałych uczestników i wyjdźmy na chwilę z dzieckiem, póki się nie
uspokoi. Nie martwmy się, że umknie nam jakaś część rytuału - Rinpoczowie nieraz
podkreślają, że troska o dziecko to dla rodziców najwspanialsza okazja praktykowania
Dharmy w codziennym życiu!
Kiedy opuszczamy świątynię, nie zostawiajmy po sobie nieporządku. Zabranie brudnego
kubka, papierków po cukierkach, skórki pomarańczy czy zużytej chusteczki kosztuje
bardzo niewiele. Sprzątnijmy też po swoich dzieciach lub przypilnujmy, by zrobiły to
same.
SPOTYKAJĄC BUDDYJSKIEGO NAUCZYCIELA
Jak traktować duchowego Nauczyciela
Z szacunkiem i wdzięcznością! Szczególnie tych, którzy noszą zaszczytny tytuł
"Rinpocze". Tradycyjnie przysługuje on "tulku", czyli świadomym inkarnacjom Buddów,
Bodhisattwów oraz wielkich mistrzów. Są to osoby o wysokim stopniu urzeczywistnienia,
które w wielu poprzednich żywotach rozwinęły tak ogromne współczucie i miłującą
dobroć, że świadomie zrezygnowały z własnej wolności od uwarunkowanej egzystencji i
powracają do pełnego cierpień świata, aby pomagać innym na drodze do Wyzwolenia.
Czasami tytuł "Rinpocze" nadawany jest Lamom, którzy nie zostali rozpoznani jako tulku,
lecz poświęcili całe życie rozwojowi duchowemu i altruistycznej pracy dla dobra
wszystkich czujących istot, osiągając wyjątkowe rezultaty tak w sensie własnego
urzeczywistnienia, jak i prowadzenia uczniów.
Prawdziwy nauczyciel duchowy charakteryzuje się altruizmem, mądrością, miłością i
współczuciem wobec wszystkich bez wyjątku czujących istot. W jego zachowaniu
szczególnie uderza nieudawana skromność, naturalność i bezpośredniość. Mimo to
pamiętajmy, że Rinpocze jest osobą, której winniśmy wyjątkowy szacunek. I nawet jeśli
w swej niezwykłej uprzejmości zwraca się do nas jak do dobrych przyjaciół, nie
traktujmy go w odpowiedzi jak starego znajomego. Nie na miejscu będzie zatem
pogawędka z Rinpoczem jak z równym sobie, przyjmowanie niedbałej pozy (w pozycji
leżącej możemy rozmawiać z nim tylko w przypadku obłożnej choroby) rzucanie się na
szyję, ściskanie czy poklepywanie po plecach.
Tytuł "Rinpocze" wyraża szacunek. Nie bójmy się używać tego wyrazu! Mówiąc o
nauczycielu, zawsze należy dodać tytuł do imienia (np. Tenga Rinpocze, Sangje Njenpa
Rinpocze itp.). Nigdy nie używamy samego imienia! Tybetańczyk w żadnym wypadku nie
powie "dał mi to Tenga", lecz "dał mi to Tenga Rinpocze". Można też krócej: "dał mi to
Rinpocze", o ile z kontekstu jednoznacznie wynika, o kim mowa.
Od Rinpoczego otrzymujemy największy dar, jaki w ogóle można ofiarować: nauki
Dharmy, które będą nam pomocą nie tylko w tym, ale i w przyszłych żywotach. Dlatego
powinniśmy okazywać mu wdzięczność i na pierwszym miejscu stawiać jego dobro.
Zapewnić nie tylko jak najlepsze warunki nauczania, ale i właściwe pożywienie, a także
wygodne miejsce i odpowiednio długi odpoczynek. Robimy wszystko, by dostarczyć
każdą rzecz, o jaką poprosi. Pamiętajmy przy tym, że zgodnie z tybetańską etykietą
wszystko podajemy mu zawsze dwiema rękami, nigdy jedną, i w geście otwartych dłoni
(czyli wnętrzem ku górze). Jeśli wręczamy prezent, najlepiej jest ułożyć go na kataku.
Należy uważnie obserwować lub dowiadywać się od asystentów, czego rzeczywiście
potrzebuje Rinpocze, ponieważ on sam, nawet pytany wprost, z reguły nie robi na ten
 
temat najmniejszych aluzji. Może się przecież zdarzyć, że jest chory i musi przestrzegać
szczególnej diety, ale bez słowa przyjmie każde ofiarowane przez nas pożywienie, choćby
było dla niego szkodliwe.
Z drugiej strony warto zachować rozsądek, umiar i takt w trosce o Rinpoczego. Jeśli
słyszymy, że coś mu dolega, nie zasypujmy go lekami wedle własnego uznania, chyba że
jesteśmy cenionym lekarzem, specjalizującym się w tej właśnie chorobie, a Lama wyraził
chęć skorzystania z naszej pomocy. Jeśli naprawdę pragniemy być pomocni, warto
poradzić się najpierw asystentów - oni najlepiej wiedzą, co może być Rinpoczemu
przydatne.
Zawsze należy uzgadniać z Rinpoczem program spotkania oraz wszelkie ewentualne
zmiany. Należy też pozwolić mu na odstąpienie od ustalonego harmonogramu, jeżeli
uzna to za stosowne. Nie podejmujmy decyzji za Rinpoczego. Kiedy mówi "tak", znaczy
to "tak". Kiedy mówi "nie", znaczy to "nie". Nigdy nie należy nakłaniać go do zrobienia
czegoś, jeśli już raz odmówił. Nie powinno się też odwodzić go od uczynienia rzeczy,
której zdążył powiedzieć "tak". Jeśli natomiast pojawiły się nieprzewidziane okoliczności,
możemy uprzejmie przedstawić to, co się zmieniło, i spytać, czy w zaistniałej sytuacji
Lama chce podtrzymać wcześniejszą decyzję.
Słowem, w postępowaniu wobec Rinpoczego powinniśmy kierować się szacunkiem i
dobrymi manierami, pamiętając nieustannie o tym, z jak wyjątkową osobą mamy do
czynienia. Nie bójmy się kompromitacji, jeżeli nie znamy dobrze tybetańskiej etykiety.
Zastanówmy się, czego z pewnością nie czynilibyśmy w obecności choćby rektora naszej
uczelni albo arcybiskupa, i nie róbmy tego wobec naszego Lamy. Każde pełne respektu
zachowanie, które wypływa z najwyższego szacunku będzie właściwe.
Lama Rinczen
Buddyjski savoir-vivre (c.d.)
czyli
co można a czego nie wypada czynić w świątyni
i jak się zachowywać wobec duchowego Nauczyciela
Jak przywitać Nauczyciela
Istnieją tradycyjne rytuały powitania Lamy, ale w naszych warunkach na ogół trudno
jest je wykonać. Zwykle wystarczy, jeśli czekamy na Rinpoczów z katakami. Katak to
szal z jedwabiu lub innego materiału o wytłaczanym wzorze, zwykle biały lub kremowy,
z charakterystycznymi zakończeniami - tradycyjna ofiara, symbolizująca czystą postawę
umysłu. Na "własnym" terenie, na przykład w ośrodku poza miastem, można również
rzucić na żar gałęzie jałowca czy tui, by ofiarować pachnący dym, lub po prostu trzymać
w dłoniach zapalone kadzidło.
Mówi się, że im dalej wyjdziemy po Nauczyciela, tym lepiej - to znak dobrze wróżący na
przyszłość. Wiele osób przyjeżdża więc witać Rinpoczego już na lotnisku. Dobrze wtedy
mieć ze sobą katak, choć często Nauczyciele, którzy od lat mieszkają na Zachodzie, po
prostu podadzą nam na przywitanie rękę. Unikajmy przy tym wzbudzania niepotrzebnej
sensacji wśród obserwujących nas ludzi. Wykonywanie pokłonów na lotnisku czy ulicy
jest wręcz niestosowną nadgorliwością. Wystarczy lekko się pokłonić, a jeśli Lama poda
nam dłoń w zachodnim stylu, odpowiedzieć oczywiście tym samym.
Pamiętajmy po prostu, że przyjmujemy niezwykle dostojnego gościa - warto wyrazić to
zarówno swoją postawą, jak i ubiorem.
Jak zachowywać się podczas wykładu
W czasie wykładów Dharmy obowiązują zasady wynikające z szacunku dla czcigodnego
prelegenta oraz cennych nauk, jakie głosi.
153457760.002.png
Po pierwsze, dużym nietaktem jest spóźnianie się. Rinpocze zasługuje na szczególny
szacunek - i w każdej kulturze, nie tylko tybetańskiej, rzecz oczywista, to uczniowie
czekają na szacownego Nauczyciela, nie na odwrót. Ponadto przy wchodzeniu,
sadowieniu się na sali nie da się uniknąć hałasu oraz zamieszania, a to przeszkadza i
Rinpoczemu, i innym.
Nawiasem mówiąc, Rinpoczowie przywiązują dużą wagę do punktualności. Bywa, że jeśli
spóźnimy się choć pół minuty na umówioną rozmowę, nie zostaniemy po prostu
przyjęci. Kiedy prosimy, by Rinpocze zechciał poświęcić nam swój cenny czas, nie
nadużywajmy jego uprzejmości.
Gdy Rinpocze wchodzi do pomieszczenia, należy wstać. Często, nim usiądzie na tronie,
wykonuje trzy pokłony przed ołtarzem. My kłanialiśmy się już wcześniej, wchodząc do
świątyni, teraz więc wystarczy stać i czekać. Kiedy Rinpocze zasiądzie na tronie,
wykonujemy przed nim trzy pokłony i siadamy.
W czasie nauk staramy się siedzieć prosto, ze skrzyżowanymi nogami. Jeśli rozbolą nas
kolana, możemy zmieniać pozycję, pamiętajmy jednak, żeby nie wyciągać nóg w stronę
Rinpoczego ani ołtarza - w tradycji tybetańskiej jest to oznaką braku szacunku.
Oczywiście nie rozkładamy się niedbale, półleżąc czy leżąc na podłodze. To nie piknik!
Zwróćmy też uwagę na strój. Niemal wszyscy nasi nauczyciele są mnichami żyjącymi w
celibacie i mają asystentów-mnichów. Przez szacunek nie prezentujmy więc gołych nóg
ani ramion. Nawet w największym upale nie wypada przychodzić do lhakangu w krótkich
spodenkach, mini-spódniczce czy bez koszuli. Warto wiedzieć, że w krajach, z których
zwykle przyjeżdżają Lamowie, widok gołych nóg (szczególnie powyżej kolan) odbierany
jest dokładnie tak samo, jak u nas strój toples. Uszanowanie obyczajów gości jest
naturalną oznaką respektu. Unikajmy zatem prowokujących strojów i zachowań.
Pamiętajmy zawsze, że przyjazd Nauczyciela i otrzymywanie cennych nauk Dharmy to
naprawdę jedne z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu! Traktujmy je więc tak, jak
na to zasługują.
Słuchając nauk, wystrzegajmy się "trzech wad naczynia". Pierwszy błąd to bycie jak
pęknięte naczynie - wypłynie zeń wszystko, co wlejemy do środka. Oznacza to po prostu
słuchanie jednym uchem, w rozproszeniu, zapamiętywanie niewiele i bardzo wybiórczo.
Ustrzeżemy się przed tym, na przykład robiąc notatki. Drugi błąd to naczynie odwrócone
do góry dnem - niczego nie da się do niego nalać. To sytuacja, w której jesteśmy tak
pełni własnych koncepcji i teorii, że w gruncie rzeczy nie potrafimy przyswoić niczego
nowego. Błąd trzeci to naczynie brudne. Jesteśmy nim, jeśli w czasie słuchania nauk
przepełniają nas silne emocje, takie jak duma, gniew, pragnienie czy zazdrość.
Po zakończeniu wykładu, gdy Nauczyciel ma wstać z tronu, pierwsi podrywamy się z
miejsc i czekamy, aż Rinpocze opuści salę. Nigdy nie należy siedzieć czy leżeć, kiedy
Rinpocze stoi w pobliżu.
Jak zachować się w czasie abhiszeki
Przede wszystkim nigdy nie zapominajmy, że abhiszeka wadżrajany jest
najwspanialszym darem, jaki możemy otrzymać od Rinpoczego, a nie oczywistością,
która należy się nam z tego czy innego względu. Dawniej bardzo niewielu otrzymywało
abhiszekę, prawdziwe wprowadzenie na ścieżkę wadżrajany. Powinniśmy więc czuć
głęboką wdzięczność wobec Nauczyciela, od którego otrzymujemy przekaz, i należycie
podchodzić do samej ceremonii.
Kiedy Tybetańczycy przychodzą otrzymać coś tak drogocennego, jak abhiszeka
prowadząca do wyzwolenia z samsary, zakładają najbardziej odświętne ubrania, jakie
mają, i najcenniejsze ozdoby. Widać, że traktują to wydarzenie jak wielkie religijne
święto. Po nieskończonej ilości żywotów w samsarze, dostajemy wreszcie coś, co
poprowadzi nas do Wyzwolenia. To chwila ważniejsza niż egzamin dyplomowy czy ślub,
nie traktujmy jej zatem mniej odświętnie i postarajmy się wyrazić szacunek dla
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin