Fragment z powieści Agnieszki Pilchowej.doc

(80 KB) Pobierz
Fragment z powieści Agnieszki Pilchowej" Zmora" oparta na prawdziwych przeżyciach Antoniego w stanie śmierci klinicznej

Fragment z powieści Agnieszki Pilchowej" Zmora" oparta na prawdziwych przeżyciach Antoniego w stanie śmierci klinicznej. Wiesz że ciało ludzkie promieniuje:

Powstawanie larw.

to drganie o którym mówiliśmy ,jest jakby bicie serca kosmosu-serca nigdy nie umierającego .Niebawem ujrzysz pokrewne zjawisko nieustającego ruchu we wszechświecie. Ujrzysz takie same larwy jakie oglądałeś czasie poprzedniej wędrówki. I one są w ciągłym ruchu, żyją nie mając jednak jasnej świadomości duchowej, są obdarzone na wpół zwierzęcymi instynktami, a są różnego pochodzenia. Tu ujrzał Antoni ogromną ilość larw, podobnych do tych które już widywał, wydawało mu się że stoi wraz z opiekuńczym duchem na wysokim obserwatorium i patrzą razem na morze głów z niewyraźnymi i z niekształtnymi tułowiami. Wszędzie było ich pełno. Antoni zapytał: -Skądże się one tu wzięły i jak powstało ich życie?

-one nie są tworem Bożym-objaśniał duch opiekuńczy-ich twórcami są ludzie na ziemi. Życie ich jest smutną zagadką, jest bolesnym objawem nadużycia i spaczenia cudownych zdolności twórczych, danych przez Boga człowiekowi, stworzonemu na jego obraz i podobieństwo. Choć życia nie otrzymały z rąk Bożych, to jednak-ponieważ Bóg jest wszędzie i we wszystkim jest jego tchnienie-i w nich jest maleńka Jego iskierka. Atoli zło, tkwiące w nich, ta brzydota i cierpienie, pochodzi od ich bezpośrednich twórców, od niższego "ja" ducha ludzkiego, działającego przeciw woli Bożej. A larw tych jest tak wiele- więcej, niż wszystkich ludzi na ziemi, ludzi w ciałach bez ciał. Życie ich jednak nie jest wieczne.

Ich śmierć ,ich unicestwienie również zależy od człowieka, ale od człowieka duchowo uświadomionego, znającego prawo życia i żyjącego według woli Bożej. Zniszczenie tych larw jest bolesne zarówno dla larw, jak i po części dla tych którzy im dali życie. Widzisz że małe stworzenie, jak np, komar broni się rozpaczliwie jeżeli je uchwycisz za jego liche skrzydełka. Lęka się niebytu, broni się przed śmiercią. Z człowiekiem olbrzymem stacza walkę ,opiera się cienkimi nóżkami, chce się wyrwać niebezpiecznej dla niego ręki, rozgląda się trwożliwie ,dokąd by odlecieć po uwolnieniu się ,gdzieżby się ukryć. a cóż dopiero te nieszczęsne larwy. widzisz ich wyraźne podobieństwo do ludzkiej twarzy? Dobrze że człowiek -duch, świadomy praw wyższych , może im nie tylko na ziemi odbierać życie. ale i tu w zaświecie może je przynajmniej obezwładniać, by nie czyniły wielkiego spustoszenia. Lecz niestety mało jest tych ludzi świadomych, wiedzących, co tworzą poza swymi myślami. Nieświadomi wiecznego życia ducha, jakie ono jest w rzeczywistości, opuszczają swe zastygłe zwłoki i przenoszą się do ojczyzny duchowej. Duch opiekuńczy ma nieraz wiele pracy .ma on czuwać nad ludźmi na ziemi, nad ich czynami i myślami. Widzi cały ich dorobek duchowy, musi się ku nim przedzierać przez ich dorobek nieraz niemiły, stworzony bądź to w nieświadomości, bądź też w zupełnej świadomości za pomocą siły czarnej magii. Lecz i nieświadome tworzenie złego polega na podstępnemu wytwarzaniu tegoż przez ciemne moce duchowe, przeciwstawiające się mocy Bożej. I oto patrz na niebezpieczne dzieło człowieka, żyjącego na ziemi w nieświadomości praw boskich, nieznajomości prawa Karmy i reinkarnacji. Widzisz to może głów, lecz to nie są wszystkie. jak powiedziałem, jest ich więcej, niżeli ludzi żyjących na ziemi, jest ich więcej niżeli ludzi przebywających w nieświadomości w astralnym świecie po swej ziemskiej śmierci. Jest to niemal najsmutniejszy obraz w dziejach nieświadomości ducha ludzkiego. A teraz Ci powiem jak one powstały, skąd się tu wzięły i jakie jest ich życie. Wiesz ze ciało ludzkie promieniuje. Te promienie- to przejaw magnetycznej siły, to twórcze molekuły, które ściąga z przyrody magnetyzm ludzki razem z magnetyzmem zwierzęcym, znajdującym się w sporej ilości również w człowieku. Człowiek żyjący na ziemi promieniuje stosownie do swego trybu życia. O ile nie zasila swego organizmu mięsem zabitych zwierząt i ptaków, nie podnieca swego organizmu alkoholem ani tytoniem, nie oszałamia ciała astralnego narkotykami, nie tworzy w takiej pełni tego, co tworzą ci, którzy czynią odwrotnie. Żebyś lepiej zrozumiał, co ci chcę powiedzieć, wskaże ci to na naocznych przykładach. Nie włączaj tylko swoich myśli i domysłów, a ujrzysz wszystko tak jak się to tworzy, ujrzysz nowo tworzące się larwy. Spójrz na ziemi zapadła już noc. Nie szukaj tam swego ciała, ani tych, którzy je otaczają. Dla ciebie nie istnieją oni teraz, chociaż jeszcze masz z nimi kontakt. Spójrz! Widzisz tam tego otyłego pana? Z trudem podnosi się z krzesła, odkłada cygaro, przed nim na stole mięso i wino. Na talerzu leżą ogryzione kości pieczonej gęsi, obok wódeczka. Oto tam dalej wypróżniona butelka wina, obok talerzyk z resztkami jarzyn, z kapustą i kluseczkami. Widzisz jak jego twarz płonie, z niechęcią już patrzy na pozostałe resztki. Przed dwoma godzinami oblizywał wargi na widok stołu bogato zastawionego do kolacji. Na stole znajduje się także bukiet konających kwiatów, na którym tylko przelotnie spoczęło oko lubieżnego człowieka. Odstawił je na bok, by mógłby lepiej patrzeć w twarz rozmawiającej z nim towarzyszki. Przygodna miłość. Spójrz, czy miłość tych dwoje łączy! Widzieli się po raz pierwszy w pewnym sklepie, do którego weszła za nim, podpatrzywszy już poprzednio u niego gruby portfel i brylantowe pierścienie na czerwonych grubych palcach. Kiedy wychodzili za sklepu, ona niby to chciała wyjść przed nim, lecz potknęła się na progu i chwyciła się owego pana. Ten nie dbał o to, że mu teczka wypadła z ręki, tylko podtrzymał nadobną pannę, by nie upadła i by co złego jej się nie stało. Jej mocno wykarminowane usteczka dziękowały mu za grzeczność, tłumacząc swe potkniecie zawrotem głowy. Pomocnik sklepowy podał tymczasem tekę właścicielowi i chciał mu przedtem dać do zrozumienia żeby się panienką nie przejmował, bo on ja zna, że to jest panienka z ulicy. Lecz ona tak wdzięcznym wzrokiem spojrzała na bankiera, że go niemal zahipnotyzowała. Bankier odebrał mechanicznie teczkę i wyszedł za piękną dziewczyną na ulicę. W mieście miał pozałatwiać pewne sprawunki, ale ona była w mieście "w przejeździe". Jedzie w te sama stronę, co bankier.

-Ależ dobrze się składa, będę mógł pani towarzyszyć, czy pani pozwoli? - Owszem, będę panu niewymownie wdzięczna. Teraz miałabym pewnie głowę potłuczoną o futrynę, gdyby pan nie był podtrzymał. On tłumaczył się niezręcznie, że się nic wielkiego nie stało. W głowie przebłyskiwała mu już myśl:

- Ta mała jest trochę za śmiała, albo za naiwna- jedno z dwojga.

Mocno wykarminowane usteczka i wydekoltowana, zanadto krótka sukienka nie wskazywały na to, iżby to był niewinny podlotek.

- Zresztą zobaczymy - pomyślał sobie. Zaproponował jej pójście na kawę lub szampana.

_ A, to na szampana! Kto tam będzie pił kawę! I już oboje siedzieli przy stole. Kelner skłoniwszy nisko głowę w uszanowaniu przed błyszczącymi brylantami, myślał o sutym napiwku i zacierając ręce, zapytał grzecznie czym mógłby służyć. Bankier wiedział czego się ma żądać. Poprosił o sutą kolację najlepiej w separatce. Po kolacji udali się na spoczynek.

Zostawmy ich samych na chwilę, bo tam na ziemi pół godziny czy godzina posuwa się żółwim krokiem, a tu przez ten czas możemy jeszcze zobaczyć co innego. W danej chwili znów na nich popatrzymy, byś mógł zrozumieć powstawanie larw.

A teraz pokażę ci inny obrazek.

Widzisz tam tę niewiastę? Jest w tym samym wieku, co tamta przy bankierze. Patrz, jak szczerze patrzą jej oczy, bo kocha szczerze. A z jaka powagą patrzy przed siebie mężczyzna, który przy niej stoi!

- Dwa lata upłynęły od ich spotkania się na ziemi. Zaraz przy pierwszym spotkaniu się odczuli że nie są sobie obojętni. Dawne pasma miłości wysunęły się z mgły starej przeszłości, zajaśniały nowym blaskiem, ożyły i otuliły oboje ponownie złotą wstęgą miłości. Zapomnieli w swej ludzkiej świadomości, że już niegdyś żyli razem na ziemi i byli tą wstęgą złączeni. W głębi ducha żyła ta tajemnica i zgłaszała się o swoje prawa. Nie zapomnieli też że o tym jasnym węźle ci, których oko ludzkie dostrzec nie może. Oni to , kierując okolicznościami, spowodowali ich spotkanie przed 2 laty, aby mogli się złączyć na wspólne życie, piękniejsze od poprzednich by uszlachetniali swego ducha, by z jaśniejsza świadomością zbliżali się do Boga i mogli kiedyś powiedzieć: "Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga- będącego duchem, którego wiecznym życiem jest świat ducha."

Spójrz, przed nimi leży welon ślubny, dziś ich miłość została ulegalizowana, niejako zatwierdzona przez władze kościelne. Ksiądz i rodzina dali im błogosławieństwo na wspólną drogę życia. Przy tej wzniosłej dla nich chwili byli i inni- goście niewidzialni- znający ich oboje z dawniejszego wspólnego życia na świecie i w zaświecie. Ci również im błogosławili.

Spójrz teraz tam dalej od nich na to ciemne chmurne tło! Widzisz jak się poruszają larwy? Brak im energicznych ruchów i złowrogiego blasku ócz. Oczy ich jak bez źrenic mętne, oślepłe, nie widzą nic naokoło siebie. Larwy pełzają po sobie: silniejsze ruchliwsze przygniatają słabsze. Te ostatnie giną powoli, rozpływając się na tle dziwnej nocy w ciemno- szarą mgłę.

Larwy, to teleplazma tych dwojga, z której się wytworzyły w szeregu ich poprzednich istnień na ziemi podczas wspólnego, nierozsądnego zlewania się razem w jednym uścisku, gdzie się nie troszczyli o to, co się dzieje z najlepszą siłą ich organizmu podczas miłosnego przytulania się ku sobie. Kiedy po odejściu od ciała częściej wpadali duchem pomiędzy te ponure larwy, owijające się koło ich ciała astralnego, a szczególnie koło szyi i nóg, zaczęli się zastanawiać nad swoja niedolą i błagać Boga o pomoc. Na ich wołanie przybyły dobre duchy i wytłumaczyły im przyczynę ich udręki. Zmęczeni bardzo w otoczeniu larw, obiecywali poprawę i prosili o wyzwolenie z tej męki.

Przyszli na ten świat znowu. Dobry los tak zrządził, że się spotkali i zło naprawili. Za zrządzeniem dobrego losu są już po raz drugi złączeni na ziemi. Przed zeszłym wcieleniem życzyli sobie przyjść na świat jako brat i siostra i pozostać do śmierci w bezżeństwie. I rzeczywiście, pomimo pokus trwali silnie w swym przyrzeczeniu, chociaż nie pamiętali w ludzkiej świadomości, że złożyli takie przyrzeczenie jako duchy. Pamiętali o tym za to inni , ci niewidzialni i posilali ich w dobrych zamiarach. Zadanie jednych i drugich było trudne, bo larwy obdarzone raz życiem, chciały dalej żyć kosztem tych dwojga. W dodatku, oprócz własnych larw czatowały na nie duchy, świadome złego, jak zresztą na niejednego w świecie czatują, by używać rozkoszy kosztem najlepszych sił jakie tylko może wyprodukować organizm ludzki. Lecz gdyby tylko ten widzialny organizm ludzki! To jest właściwie siła więcej tego drugiego ciała, ciała astralnego, w którym duch przebywa jeszcze długo w zaświecie. Siła ta, to najlepszy łącznik ducha z ciałem astralnym i ciała astralnego z widzialnym ciałem ludzkim. Gdy w tym życiu znów się ze sobą spotkali - niby przypadkiem i znów dawna miłość ich ożyła, czuwaliśmy nad nimi, by do tych szlachetnych uczuć nie wplatało się coś zwierzęcego. Pozostał im wiec miły obraz ich narzeczeństwa - z niego mają czerpać siły w małżeństwie. Ślubując sobie zgodnie współżycie, wyszeptali prawie jednocześnie "Do tego dopomóż nam Bóg" Tym samym otworzyli nam podwoje swych serc, a my mogliśmy im wlewać otuchę do życia, orzeźwiać ich piękne, pełne nadziei myśli i tworzyć z nich wieńce w ich aurze. Mogliśmy ich obdarzać magnetyczno-dźwiękową siłą, rozszerzając ich wzajemną miłość do ludzkości. Niewiasta i tak niezłego serca stała się przez tę miłość jeszcze lepszą. I on także zerwał ze wszystkim. co mogło go kusić do złego, stronił od kolegów, odrębnie zapatrujących się na życie i użycie. Jeżeli nie mógł wyjść na przechadzkę z ukochaną. to wolał spędzać czas sam rozkoszować się pięknem przyrody, niż spędzać czas w towarzystwie kolegów. Gdy się nią czasem niespodzianie spotkał w czasie takich samotnych spacerów, porozmawiali serdecznie. by po chwili w cichej zadumie utonąć wzrokiem w sklepieniu niebios, zasianymi gwiazdami. Myśli ich zgodnie biegły w bezkresną dal, w nieskończonej tęsknocie do czystych, lepszych krain. Wzrok ich nie wybierał ponad to co ujrzeć może każdy, obdarzony tak samo zdrowymi oczami, jak oni- za to duchem wyczuwali wiele, choć nie zdawali sobie jasno sprawy. skąd im przychodzą takie piękne myśli gdy patrzą w górę. Takimi szlachetnymi uczuciami oddalali od siebie wampiryczne siły, których niestety jest wszędzie dosyć na ziemi. Kiedy duch opiekuńczy wspomniał o wampirycznych siłach. Antoni stracił z ócz niewiastę z jej towarzyszem a ujrzał bezdenną przepaść, pełną cieni, w których nie rozeznawał osób, tylko ich ruchy. Lecz duch opiekuńczy rzekł:

- Nie szukaj teraz tych różnych groźnych wampirów! Opowiem ci o nich w innej stosownej chwili. Spójrz teraz, niewiasta klęka i modli się, drży wśród modlitwy, zdając sobie sprawę z powagi chwili i nie dziwie się że jej myśli nie płyną dziś tak spokojnie jak zwykle płynęły. Wiem dziś będzie klęczała długo, może dłużej niż w inne dni. Myśli jej, płynące zwykle jedna po drugiej jak śliczne kwiaty, splątujące się we wieńce - te myśli będą jej się urywały, nie będą tez tak śliczne harmonijnie ułożone. Tymczasem on stoi w zadumie, patrząc z drżeniem przed siebie. Od tej chwili jest jej mężem, jej opiekunem, jej bratem, jej wszystkim tu na ziemi. Patrz jak kilkanaście duchów patrzy na ich chmurnym wzrokiem. Wiedza one że tych dwoje ma dziś znamienne chwile w życiu, ze weszli na nową drogę życia, na wspólna drogę małżeństwa. Te nieszczęsne ciemne duchy cieszyły się już podczas ich długiej znajomości na ową chwilę, kiedy narzeczeni padną sobie w objęcia, pozwalając na całkowite wyładowanie a później zapłoniecie swego magnetyzmu spływającego z każdego nerwka i rozszerzającego się na ciało astralne, wypuszczając z siebie w ten sposób nieświadomie teleplazmę, w której tym ciemnym duchom tak dobrze. Patrz ona się modli: jej modlitwa jest dziś inna, odmienna od modlitw w innych dniach. W tej modlitwie budzi się jej uśpiona świadomość duchowa. Patrz widzisz ten wielki łuk pomiędzy urwanym pacierzem a niedomówionym dalszym jego ciągiem? Widzisz?

- Tak - odrzekł Antoni, ucieszony, ze może wszystko widzieć tak dokładnie.

- Gdybyś chciał mógłbyś słyszeć myśli i ich wyraźne brzmienie. Czy domyślasz się, dlaczego powstał ten łuk i dlaczego się jej urywają te myśli? Spójrz na te niechętne twarze duchów! Nie podoba się im jej modlitwa, niepokojąca ich zresztą zawsze, gdy się wybiorą gdzieś na łup, a zastaną swą upatrzona ofiarę przy modlitwie, lub w jakiejś spokojnej zadumie. Te duchy odprowadziły ich ze sali, gdzie zostawili rozbawionych krewnych, do sypialni, a nie mogąc znieść modlitwy przerwały jej myśli, działając na nią przez jej ukochanego w nadziei, że on będzie bardziej podatny na ich inspiracje. Patrz, jak mu sugerują, by ją już porwał w objęcia.- W tejże chwili zbliżył się też do nich duch opiekuńczy, o którego istnieniu w ludzkiej świadomości niewiele wiedzą, ale wierzą w istnienie aniołów, diabłów, Boga i wielu świętych w niebie. Ona właśnie swą modlitwą: "Aniele-Stróżu mój. Ty zawsze Przy mnie stój", przywołała go w tej chwili ku sobie. Z powodu sugestywnej siły duchów ciemnych, tłumiących jej myśli, nie przeszła już druga połowa pacierza przez jej usta. Zaczęła więc wzywać anioła stróża, lecz i ten tok myśli przerwali, a śmiejąc się trącali się wzajemnie, kpili z jej modlitwy, a tym samym przerywali jej modlitwę mówiąc: "Ona w poślubną noc wzywa Anioła-Stróża"! Ona odczuła gorąco na twarzy nie mogła się modlić; jakaś trwoga i wstyd, zmieszany z obrzydzeniem, przerwały jej myśli do reszty. Sądziła że te uczucia i ten niepokój są jej własnym niepokojem. Tymczasem duch dobry podniósł nad nią swe białe ręce, lśniące czystym magnetyzmem w kolorze w kolorze różowo złotawym i zaczął się za nią modlić. Ona zaś położyła znużoną głowę na krawędź łóżka i tym samym duch jej uwolnił się lekko od ciała i mógł pojąć i zrozumieć myśli jej opiekuńczego ducha. Nieszczęśliwe ciemne duchy oddalały się od niej, a trącając się wzajemnie, pokazywały sobie język. Duch opiekuńczy spuścił myślowo zasłonę naokoło tych dwojga, tak że zniknę li z ócz ciemnym duchom. A te nie mogąc ich dostrzec, ani dosłyszeć ich myśli zaczęły kłócić się między sobą i oskarżać jeden drugiego.

-Przyszliśmy za blisko nowożeńców...

- Było trzeba czekać w oddaleniu, a nie wtrącać się w głupią jej modlitwę. Antoni widział oddalające się duchy, ale nie mógł wyraźnie dosłyszeć ich rozmowy i tematu kłótni. Opiekun rzekł do niego:

- A teraz uważaj, usłyszysz całą ich rozmowę, połączę cię z nimi. Nad głową Antoniego a następnie naokoło grupy duchów zakreślił ręka koło od strony lewej w prawą, potem połączył te kręgi życzeniem, by Antoni mógł słyszeć ich rozmowę. Myśl opiekuna podziałała błyskawicznie, Antoni natychmiast usłyszał każdą ich myśl.

-Ja nie wiem. że tez się jeszcze nie nauczyłeś, iż przerwanie modlitwy kończy się dla nas zawsze fiaskiem, o ile się przez to chce coś zyskać dla siebie.

- Dla siebie , dla siebie- przedrzeźniał ze złością drugi- tylko dla siebie, co? a wy nie byliście przy tym? nie czekaliście, by wam się coś przy tym dostało?

- By nam się coś dostało!- powtórzyło z gniewem kilka innych duchów.- Patrzmy, jakie prawo rości sobie do tej niewiasty!

- Tak, mam prawo, a to większe niżeli sobie myślicie. Znam ją dawniej od was. Ja już dawno za nią chodzę, a wy przyczepiliście się tylko do mnie.

- No, no, z tym twoim prawem, to tak pewnie nie będzie wszystko w zupełnym porządku- odezwał się ktoś z ich grona.-Gdyby tak było i miałbyś jakieś prawo to nie ukryto by przed ich przed samym nosem.

- Co? To z mojego powodu?- krzyczał dalej duch.

- Z powodu was, bo was tu tyle przyszło. Tyle na dwie istoty! I znów odezwał się inny:

- Nie było się trzeba chwalić przed nami, ze dziś jest wesele! Nie było się trzeba tak głośno cieszyć na użycie przy nich podczas uczty i nocy poślubnej. Przyszliśmy się wiec popatrzyć jak ci się będzie powodziło.

_ Milcz- Krzyczał dalej duch- wynoście się ode mnie, bo wam karki powykręcam, że nie zobaczycie na krok przed siebie.

- Ho,ho, spróbuj!-wołali inni.- Ty myślisz, że już nic nie potrafimy? Duch zamilkł na chwilę. Zaczął myśleć ,a myśli topił rozmyślnie w swoim wnętrzu, ukrywając je ,by ich jego towarzysze nie odgadli. Ale Antoni i jego duch opiekuńczy widzieli je i rozumieli chociaż one nie dolatywały do nich przez falą magnetyczną i nie były głośne. Duch myślał o tym jakby się pozbyć niemiłych dla siebie w tej chwili towarzyszy, bo chciał koniecznie powrócić do nowożeńców, by skorzystać z wyczekiwanej chwili ich połączenia się. Zaczął więc znowu perswadować towarzyszom:

- Dlaczego nie pozostaliście tam pomiędzy podochoconymi na sali? Przecież tam moglibyście się też zabawić dowoli. Dlaczego przywlekliście się za mną? I tak z tego nic nie macie.

_ I ty także nie- odrzekł któryś z nich butnie.

- Chciałeś sam używać, wiec za karę też z tego nic nie masz.

- Za karę? za jaka karę? Któż mnie śmie karać? Duch opiekuńczy przerwał kontakt z nimi mówiąc do Antoniego:

-Zostawmy ich i spójrzmy na nowożeńców. Teraz połączę cię z nimi. Spójrz, w jej oczach są łzy. a naokoło nich ledwie co przez nich wytworzone myśli. Podczas gdy Antoni i duch opiekuńczy zajęci byli obserwowaniem nieszczęsnych duchów, toczyła się miedzy nowożeńcami taka rozmowa. Po krótkiej, posilającej modlitwie po oddaleniu się złych duchów, odezwała się młoda małżonka do męża:

- Naprawdę, tyle się mówi zwykle pomiędzy koleżankami o ślubie, każda niemal pragnie zamążpójścia, każda cieszy się na swój dzień ślubu. I ja cieszyłam się na ten dzień, a jednak od samego rana jest mi tak smutno, że z trudem utrzymałam by nie wybuchnąć płaczem i to w chwili, kiedy naokoło wszyscy byli weseli i bawili się dobrze. Nie wiem, czyżby to było przeczucie czegoś złego? Znam cię przecież, siebie też dostatecznie; wiem żeś człowiek dobry, ze mnie kochasz; wiem że nie bylibyśmy zdolni do niewierności małżeńskiej. Cóżby to wiec mogło być? Przez cały dzień snują mi się po głowie różne myśli. W rozmowie z krewnymi i gośćmi weselnymi myślałam wciąż o czym ś innym, a nie o tym o czym rozmawiałam. Z pobladłą twarzą patrzył ulubieniec na swą młodą żonę. Młodą -bo on liczył 40, a ona 18. Myśl o gwałtownym porwaniu jej z klęczek w objęcia uleciała już od niego, u niej też mocny napływ krwi do głowy ustąpił zaraz po oddaleniu się nieproszonych niewidzialnych gości. I on zaczął również zbierać z głębi ducha rozrzucone myśli o Bogu, wiedząc ze w jego rękach znajduje się los człowieka. Próbował także pomodlić się, ale nie mógł myśli skleić z całość. Gdy zaś żona na niego spojrzała. poruszał wargami, udając ze się modli. Ona- jak widziałeś- przerwała mu tą udawaną modlitwę. Wiedziała ze jej mąż jest nadzwyczaj pogodnym i dobrym człowiekiem, ale modlić się nie umie; zwierzył się jej z tego krótko przed ślubem. To tez ona domyślając się, że mu modlitwa trudno przychodzi, powstawszy z klęczek od łoża przerwała mu ją tokiem swych wynurzeń. Pod wpływem tych jej słów pobladł i zatrwożył się. Nie spodziewał się od żony takich słów, i to w obecnej chwili. Ujął ja za obie ręce i długo wpatrywali się w siebie wzajemnie. Obojgu zaczęły się powoli staczać łzy po twarzy. Nie mogąc ze wzruszenia wydobyć z siebie ani słowa, pochylili się ku sobie jak dwa kwiaty; łzy ich łączyły się na ich przytulonych policzkach.

- Widzisz, w ludzkiej nieświadomości sami nie wiedzą dlaczego płaczą- rzekł opiekun.- cała głęboka tajemnica ukryta jest na dnie ich ducha. Oni stwarzali niegdyś jeszcze żyjące, ale już konające larwy. W przedsięwziętej w zaświecie, a następnie dotrzymanej na ziemi należytej czystości jako brat i siostra, obezwładnili je; gdyby w obecnym życiu nadal pozostali w czystości, nie tylko poginęłyby larwy, ale zatarliby za sobą, ślady po których je odnajdują różne duchy, jak na przykład te, które widziałeś przed chwilą w kłótni, że nie osiągnęły zamierzonego celu. Płakali oboje nie wiedząc że to pod wpływem drżenia ducha, ujarzmionego w ciele, w którym tak trudno wykonać dobre przedsięwzięcia, gdyż na to ciało fizyczne lepi się tyle złego, na ciało astralne uderza tyle różnorodnych uczuć, napływających z zewnątrz, a w ten sposób sączy się to niejako do krwi i przykuwa ducha do materii, do ziemi. Jeżeli się do tego dołączy sprytne, przewrotne działanie nieszczęsnych duchów-kusicieli tak w ciele ludzkim, jak i astralnym to wtedy jest bardzo podatny grunt do tworzenia nowej Karmy.

Posłuchajmy, co on jej powiedział, gdy się ich łzy razem złączyły. Mówił do niej nieświadom tego co niegdyś przeżyli, co niegdyś stworzyli i co sobie postanowili w zaświecie- a jednak w słowach jego ujawniło się w znacznej mierze przeczucie istotnego stanu rzeczy,

- Moja ukochana- zwierzał się- moja jedyna, pewnie przyjmiesz to ze zdumieniem, jeżeli ci powiem, że mimo iż mi dobiega 40 rok życia o czym zresztą wiesz, nie miałem w objęciach żadnej kobiety. Nie wiem co to są zmysłowe rozkosze. Życie płciowe znam tylko z kilku lichych podręczników. Przeczuwam ogrom znaczenia życia płciowego; zawsze mnie raziło, gdy w towarzystwie rozmowa czy śpiewem znieświęcano to dziwne misterium Przyrody. Przez ten akt, dotąd mi nieznany daje się przecież początek życia niewinnemu dziecku, które może wyrosnąć na dobrego mężczyznę czy też taka cnotliwą i w Boga wierzącą niewiastę, jaką w tobie poznałem. Trzeba przecież Wierzyc, że do tego ciałka, powstałego a nasienia naszego ześle Bóg ducha. Wiem ze podłożem twego dzisiejszego smutku jest coś, z czego sobie nie możesz dać sprawy. Może twoja czysta dusza lękała się jakiegoś zbryzgania podczas naszego całkowitego zbliżenia. Żal ci twej czystości, twej niewinności, bo nie wiesz co w zamian za nią otrzymasz - czy pełne zrozumienie...

Przerwał, spuściwszy głowę; ona patrzyła na niego szeroko rozszerzonymi oczyma i po chwili rzekła:

- Mów, mów mój drogi, mów w imię Boże! Czuję że spada mi jakiś dziwny ciężar z serca. Z głębi ducha mego wydobywasz mi moje utajone myśli, z którymi nie mogłam się ani z koleżankami, ani z nikim podzielić, nie zrozumiano by mnie. Nawet przed tobą nie mogłam ich wyjawić, bo mi na to nie pozwalał wstyd. Może to był wstyd niewłaściwy, fałszywy, ale trudno tak jesteśmy wychowane.

- I ja nie ośmieliłem się rozmawiać z tobą na ten temat, bałem że się obrazisz. W dodatku wydawało mi się ciągle że jeszcze jesteś dziecinna, żebyś może nie zrozumiała, co i mnie nie jest dosyć jasne. Wiele już tez wycierpiałem pod tym względem, Wśród znajomych musiałem nieraz udawać, że się rozumiem na tych sprawach, by nie być przez nich wyśmianym i wykpionym jako mężczyzna nienormalny. który nie wie, co to jest uścisk kobiety. Po opuszczeniu takiego towarzystwa miewałem zawsze ponure sny, którym towarzyszyło podniecenie cielesne. To też unikałem wszystkich takich wesołych znajomych, zamykałem się w domu, a czytając książki do nocy, nie odpowiadałem na stukania do drzwi.

-W zagadnieniu życia płciowego kryje się jakaś wielka tajemnica, którą trudno pojąć prostym zrozumieniem ludzkim. Nie chciałbym sobie igrać z tymi siłami, nie chciałbym się też zniżać do poziomu zwierzęcości, a już wiele razy mogłem nieć w życiu sposobność do skosztowania tego owocu z zakazanego drzewa. Niejednokrotnie bolałem nad tym, że często jako wynik płochego użycia tu i ówdzie rozwija się nasienie- płód ludzki- a sami ludzie przy pomocy operacji i różnych środków trujących nie chcą dopuścić zarodka do życia i rozwoju, aby dziecię przyjściem swoim na świat nie dało świadectwa ich często płochej miłości, ich lekkomyślności....

Chciałem z tobą obszerniej pomówić o moich zapatrywaniach na życie i na użycie, byś się na mnie nie zawiodła. Twoje czyste anielskie oczy mówiły mi niejako ze się rozumiemy. to tez dziś zechciej odpowiedzieć na moje pytania! Czy chcemy uczynić drugi ślub, drugie wzajemne ślubowanie naszych duchów?

Ksiądz dopełnił swoje zadanie, bez jego ceremonii trudno byłoby nam iść przez życie, taki już tu jest porządek rzeczy na ziemi. Myślę że teraz my powinniśmy powiedzieć sobie cos na całe życie i dążyć do spełnienia tego zobowiązania.. Chciałbym aby pomiędzy nami nie było żadnych cieni żeby zawsze było pełne zrozumienie wzajemne. Przede wszystkim pamiętajmy, abyśmy ni łączyli się w celu wzajemnego użycia, ale w tym celu, by dać życie zdrowemu potomkowi, któryby żył Bogu na chwałę, a ludziom na pociechę........

A teraz spójrzmy na tych dwoje osobników w hotelu, których złączyła rzekomo wzajemna sympatia i "miłość".

Antoniego wprawiła w zdumienie ogromna szybkość, z jaka mógł się przenieść myślą z jednej miejscowości do drugiej. Ujrzał szczupłą niewiastę, zaledwie widoczną w objęciach bankiera.

Obok nich leżały porozrzucane na ziemi poduszki. Stan pościeli przedstawiał istne pobojowisko, pozwalając się domyśleć, że dwoje nieprzyjaciół stoczyło tam zawziętą walkę. Teraz trwali oboje w spazmatycznym uścisku, zwinięci niemal w kłębek. To tylko ich ciała fizyczne: ciała natomiast astralne w konwulsyjnych drganiach rozlatywały się niemal w strzępy, a wciskając się w siebie wzajemnie staczały miedzy sobą dziwną bójkę. Walka ta odbijała się i na ciele fizycznym: całując się gryźli się wzajemnie. Bankier miał już na sobie podartą koszulę-było to dziełem jej wysmukłych, cienkich paluszków. Tu i ówdzie na szyi i na ramionach mężczyzny pozostawiły jej paznokcie ślady w postaci czerwonych piegów.

- Spójrz teraz- rzekł duch opiekuńczy- pomogę ci, byś mógł szybko i jasno ujrzeć ich otoczenie fluidalne. Widzisz wyraźnie ten słup ognia, buchającego od nich szeroko i wysoko- to płonący magnetyzm dwu ciał. Płoną ciała astralne, a płomień ten przedziera się gwałtownie i przez ciała fizyczne, otwierając ich potne pory. Lecz to nie jest tylko ich własny płomień- to płoną w ogniu namiętności także duchy wlokące się jak cień za ową dziewczyną po kawiarniach i po ulicy. I bankier ma również swoje wampiry. Spójrz, jaka między nimi walka! Każdy chce być jak najbliżej magnetycznego ogniska, by móc narozkoszować się wchłanianiem magnetyzmu, wydobywającego się z ginącego nasienia. Teraz następuje chwila tak zwanego spłynięcia- wzajemnego złączenia się cielesnego i astralnego a tym samym wyrównania się magnetycznych prądów obojga. Patrz uważnie, widzisz co się z tym płomieniem dzieje? Wszystkim ich niewidzialnym towarzyszy rozkoszy udziela się ta fala wyrównania. Zmęczeni, senni upadają w pobliżu aury tych dwojga. Nastała pozorna pustka naokoło bankiera i dziewczyny, lecz w ostatnich językach magnetycznego płomienia ujrzał Antoni wyraźnie formujące się jakieś dwie głowy, podobne do głów tych dwojga, ale pozbawione tułowia, oraz ramionach ledwo się zarysowujących. Podczas tego aktu powracały wszystkie strzępy ich ciał astralnych do pierwotnych kształtów. Antoni słyszał jeszcze spazmatyczne jęki, wydobywające się z ust dziewczyny, jak również ochrypłe, zwierzęce sapanie oszołomionego bankiera. Rozeznawał dobrze że właśnie podczas tych jęków zaczęły się tworzyć owe dwie głowy, podobne do bankiera i jego towarzyszki. Stopniowo zarysowywały się coraz wyraźniej, ale tez oddalały się od ciał swych twórców.Za głowami powstawały kontury ramion, rąk i częściowo tułowia. Antoni myślał, że to widocznie dwa duchy, ze dziewczyna została zapłodniona i powije bliźnięta.

- O nie, mylisz się- zaprzeczył duch opiekuńczy z uśmiechem- to nie są żadne duchy: to są larwy. Natrętny owad pasożytniczy, pluskwa, potrafi żyć na ziemi całe lata bez pożywienia, gdy się usadowi gdzieś w ścianie w małej szczelince i tam zostanie zamurowana warstwa wapna czy gliny. Gdy po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu miesiącach ta cienka powłoka opadnie i do pluskwy dostanie się większa warstwa powietrza, odpowiadająca warunkom jej życia, wyłazi powoli ze swego ukrycia i szuka znów pożywienia. Larwy można porównać do pewnego stopnia z takimi zamurowanymi pluskwami. Żyją one tu kosztem swoich twórców, pasożytując na nich. Z chwilą rozkładu ciał po śmierci zastygają larwy, ustają ich ruchy, a podtrzymuje je przy życiu tylko fluid ciała astralnego ich twórców. A kiedy duch znów pójdzie na świat i przyoblecze ciało fizyczne, budzą się i larwy, powracają do życia i żyją dalej kosztem danego osobnika, o ile ten swoim postępowaniem pomogą im do dalszego życia. Dwoje tych ludzi stworzyło teraz dwie niebezpieczne larwy. Przyjrzyj się, jak one trwają w konwulsyjnych uściskach, a w ruchach ich widać coś takiego, jak gdyby chciały wzajemnie drapać. Hipnotycznie do siebie przykute wzrokiem, a jednak dziwnie obco na siebie patrzą....

Spójrz jeszcze raz na owych przygodnych znajomych w hotelu. Nasyciwszy magnetyzmem swoim tyle wampirów, stworzywszy z teleplazmy swej te obrzydliwe larwy, na których twarzach jest wyryte piętno chuci-wydawszy z siebie tyle energii, lezą teraz obok siebie słabi bez ruchu, z mocno podsiniałymi oczami. Czy widzisz tamte dwa duchy? Dla nich już nie starczyło rozkoszy. Myślą teraz jak tym dwojga spłatać za to jakiegoś figla. Mają już plan gotowy i nie trzeba wielkiego wysiłku z ich strony, by przesłać dziewczynie telepatyczne myśli, żeby zabrała bankierowi pieniądze i ulotniła się z nimi. Sama dziewczyna jest duchem ciemnym, nieładnym, choć w dosyć przystojnym ciele kobiecym .....

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin