Jean.S.Sartre - Byt i nicość.pdf
(
5949 KB
)
Pobierz
Jean-Paul Sartre
Byt i nicość
Zarys ontologii fenomenologicznej
Przełożyli:
Jan Kiełbasa
Piotr Mróz
Rafał Abramciów
Remigiusz Ryziński
Paulina Małochleb
Posłowie napisał
Piotr Mróz
Wydawnictwo Zielona Sowa
Kraków
Tytuł oryginału:
L'Etre et le Nćant. Essai d'ontoiogie phenomenologique
Projekt graficzny serii:
Sewer Salamon
Opracowanie graficzne okładki:
jol anta Szczurek
Skład i łamanie:
Józef Paluch
Redakcja:
Tomasz Macios
© Editions Gallimard, 1943
NouveIle edition corrigee par Arlette Elkaim-Sartre en 1994, suivie d'un index
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Kraków 2007
ISBN 978-83-7435-535^3
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.
30-404 Kraków, ul. Cegielniana 4A
tel./fax (012) 266-62-94, tel. (012) 266-62-92
www.zielonasowa.pl
wydawnictwo@zielonasowa.pl
WPROWADZENIE
W poszukiwaniu bytu
I. Idea fenomenu
Myśl współczesna dokonała znaczącego postępu, sprowadzając byt do
serii wyglądów, które go ukazują. Zamierzano w ten sposób usunąć pewną
ilość dręczących filozofię dualizmów i zastąpić je monizmem fenomenu. Czy
to się udało?
Na pewno w pierwszej kolejności pozbyto się tego dualizmu, który
w obrębie bytu przeciwstawia to, co wewnętrzne, temu, co zewnętrzne. Nie
ma już czegoś takiego jak zewnętrzność bytu, jeśli rozumie się przez to jakiś
naskórek, który ukrywałby przed spojrzeniami prawdziwą naturę przedmio
tu. Nie istnieje już także ta „prawdziwa natura”, jeśli miałaby to być ukryta
rzeczywistość rzeczy, którą można przeczuwać bądź zakładać, ale której
nigdy nie można dosięgnąć właśnie dlatego, że jest „wewnątrz” rozważanego
przedmiotu. Wyglądy ukazujące byt nie są ani wewnętrzne, ani zewnętrzne:
wszystkie są równorzędne i odsyłają do innych wyglądów, a żaden z nich nie
jest uprzywilejowany. Na przykład siła to nie jakiś niewiadomego rodzaju
metafizyczny popęd
[un conatus],
który ukrywałby się za swoimi skutkami
(takimi jak przyspieszenia, odchylenia etc.), ale właśnie zbiór tych skutków.
Podobnie prąd elektryczny nie ma jakiejś ukrytej istoty („drugiej strony”):
jest tylko zbiorem fizykochemicznych oddziaływań, które go ukazują (elek
troliza, żarzenie się węglowego drucika, przemieszczanie się wskazówki gal-
4
wanometru etc.). Żaden z tych procesów nie wystarczy, aby pokazać, czym
jest prąd. Ale też żaden z nich nie wskazuje na coś
ukrytego poza nim samym:
każdy pokazuje tylko siebie i całą serię. Oczywiście wynika z tego, że
w filozofii nie ma już miejsca dla dualizmu tego, co jest, i tego, co się wydaje
[de Uetre et du paraftre].
Dany wygląd odsyła jedynie do całej serii wyglą
dów, a nie do jakiejś ukrytej rzeczywistości, która zawłaszczyłaby dla siebie
całe
bycie
bytu. Wygląd z kolei nie jest jakimś ulotnym przejawem tego bycia.
W prowadzenie
6
Dopóki można było wierzyć w rzeczywistość noumenalną, zjawisko przed
stawiano sobie jako czystą negację. Było ono „tym, co nie jest bytem”, nie
miało innego istnienia niż to, które właściwe jest złudzeniu i błędowi. Jednak
samo to istnienie było zapożyczone: samo w sobie było tylko pozorem,
i największa trudność, jaką można było napotkać, polegała na tym, by zjawi
sko zachowało dość istnienia i spójności, aby się nie rozpłynąć w bycie nie-
zjawiskowym. Lecz jeśli już raz rozstaliśmy się z tym, co Nietzsche nazywał
„złudzeniem zaświatów” i jeśli już nie wierzymy w by t-ukryty-za-zjawiskiem,
to właśnie zjawisko staje się czystą pozytywnością, a jego istotą jest „jawie
nie się”, które już nie przeciwstawia się byciu, ale wręcz przeciwnie - jest
jego miarą. Byciem bytu bowiem jest właśnie to, że
się jawi.
Tak oto docho
dzimy do idei
fenomenu -
takiej, z jaką można się spotkać, na przykład
w „fenomenologii” Husserla czy Heideggera - idei fenomenu jako czegoś
zarazem względnego i absolutnego
[le relatif-absolu].
Fenomen pozostaje
względny, bo , jawienie się” ze swej istoty zakłada kogoś, komu się coś jawi.
Lecz nie ma on już tej podwójnej względności kantowskiego
Erscheinung
(zjawiska): nie wskazuje na coś niejako za swoimi plecami - na jakiś praw
dziwy byt, który byłby absolutem. Fenomen jest absolutnie tym, czym jest,
bo odsłania się
taki, jaki jest.
Może być badany i opisywany jako taki właś
nie, dlatego że
w sposób absolutny wskazuje na samego siebie.
Tym samym zniknie dualizm możności i aktu. Wszystko jest w akcie.
Poza aktem nie ma ani możności, ani dyspozycji
(ś&ę),
ani zdolności. Od
rzucamy, na przykład, takie rozumienie słowa „geniusz” - w tym znaczeniu,
w jakim się mówi o „geniuszu” Prousta albo o tym, że Proust „był geniu
szem” - które oznaczałoby jakąś szczególną możność czy też zdolność two
rzenia pewnych dzieł, niewyczerpującą się jednak w samym ich tworzeniu.
Geniusz Prousta to nie samo rozpatrywane osobno dzieło ani subiektywna
zdolność jego stworzenia; to raczej dzieło rozważane jako cały zbiór przeja
wów osoby twórcy. Dlatego możemy w końcu odrzucić również dualizm
zjawiska i istoty. Zjawisko nie skrywa istoty, ale ją ujawnia: tak naprawdę,
ono samo
jest
istotą. Istota jakiegoś bytu nie jest już możnością spoczywają
cą w jego głębi; jest widoczną prawidłowością, określającą następstwo jego
wyglądów, jest racją całej serii zjawisk. Nominalizmowi Poincarego, definiu
jącego rzeczywistość fizyczną (na przykład prąd elektryczny) jako
sumę
jej
różnych przejawów, Duhem słusznie przeciwstawił swoją własną teorię, która
z tego pojęcia czyniła
syntetyczną jedność
tychże przejawów. Fenomenologia
z pewnością nie jest żadnym nominalizmem. Ostatecznie jednak istota jako
racja serii zjawisk jest jedynie ich związkiem, a zatem sama jest pewnym
zjawiskiem. Właśnie to tłumaczy fakt, iż można mieć intuicję istot (w rodzaju
W poszukiwaniu bytu
7
Wesenschau
Husserla). W ten sposób ukazuje się byt zjawiskowy; ukazuje
zarówno swoją istotę Jak i swoje istnienie i nie jest niczym innym niż dobrze
powiązaną serią tych ujawnień.
Czy oznacza to, że zdołaliśmy usunąć naprawdę
wszystkie
dualizmy, spro
wadzając byt do jego wyglądów? Raczej wydaje się, że wszystkie przekształ
ciliśmy w jeden, nowy dualizm: dualizm tego, co skończone, i tego, co nie
skończone. Istotnie - bytu nie można by sprowadzić do
skończonej
serii
wyglądów, ponieważ każdy z nich jest pewnym odniesieniem do ustawicznie
zmieniającego się podmiotu. Naw'et wtedy, gdy
przedmiot
odsłania się wy
łącznie poprzez jeden jedyny odcień czy też
Abschattung
(aspekt), sam fakt
istnienia
podmiotu
zakłada możliwość mnożenia punktów widzenia na ów
Abschattung.
To wystarczy, aby rozpatrywany odcień czy aspekt mnożyć
również w nieskończoność. Poza tym, gdyby seria wyglądów była skończo
na, to znaczyłoby, że początkowe przejawy nie mogą
pojawić się ponownie,
co jest absurdalne; albo że wszystkie przejawy mogą być dane równocześ
nie, co jest jeszcze bardziej niedorzeczne. Zauważmy, że nasza teoria feno
menu zastąpiła
realność
rzeczy
obiektywnością
fenomenu, dla której znalazła
podstawę w odniesieniu do nieskończoności. Realność tej oto filiżanki polega
na tym, że
jest
właśnie tam i
nie jest
mną. Wyrazimy to inaczej, mówiąc, że
seria jej wyglądów powiązana jest pewną
racją
, która nie zależy od moich
życzeń. Lecz zjawisko ograniczone do samego siebie, bez odniesienia do
całej serii, której jest częścią, byłoby dopełnione jedynie z intuicyjnego i su
biektywnego punktu widzenia - jako pewien sposób oddziaływania na pod
miot. Jeśli fenomen ma się okazać
transcendentny
, to sam podmiot musi
wykraczać poza konkretne zjawisko w stronę całej serii, do której tamto
należy. Poprzez swoje wrażenie czerwiem musi uchwycić
czerwień jako taką.
Czerwień jako taką
, czyli rację całej serii zjawisk. Poprzez doświadczenie
elektrolizy musi uchwycić inną serię zjawisk -
prąd elektryczny jako taki
etc. Lecz jeśli transcendencja przedmiotu opiera się na tym, że zfawsze trzeba
wykraczać poza zjawisko, to z tego wynika, że przedmiot na mocy samej
zasady stanowi nieskończoną serię zjawisk. W ten sposób
skończone
zjawi
sko wskazuje na siebie w swojej skończoności, a równocześnie domaga się,
by je w nieskończoność przekraczać, jeśli ma być ujęte jako zjawisko-tego-
-co-się jawi. Ta nowa opozycja -„skończone” i „nieskończone”, albo lepiej:
„nieskończone w skończonym” - zastępuje dualizm tego, co jest, i tego, co
się wydaje. To, co się jawi, faktycznie jest tylko pewnym
aspektem
przed
miotu; z kolei przedmiot cały jest
w
tym aspekcie, a zarazem cały jest
poza
nim. Jest cały
wewnątrz
przez to, że ukazuje się właśnie w tym aspekcie:
wskazuje na siebie jako na strukturę zjawiska, która jest równocześnie racją
Plik z chomika:
ilo11
Inne pliki z tego folderu:
Fizyka Arystotelesa - Heller.pdf
(515 KB)
Observational astronomy and the Ptolemaic model -Cushing.PDF
(595 KB)
Galileo on motion - Cushing.pdf
(287 KB)
rewolucja_a_klasa_srednia.pdf
(398 KB)
Leonardo da Vinci traktat o malarstwie.pdf
(63397 KB)
Inne foldery tego chomika:
eboki
Masoneria
wykłady I rok
wykłady II rok
wykłady III rok
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin