!Michael Palmer - Eksperyment.txt

(627 KB) Pobierz
PALMER MICHAEL





Eksperyment





MICHAEL PALMER





(Miracle Cure) Przelozyl Zygmunt Halka

Judith Palmer Glantz Za twoja troskliwosc matki i wdziek jako eks...

i

pamieci ukochanego ojca.

Brak nam ciebie, tato



Podziekowania

Choc niniejsza ksiazka jest mojego autorstwa, nie powstala jednak w izolacji. Wyrazam gleboka wdziecznosc mojej cierpliwej redaktorce Beverly Lewis, jej asystentce Christine Brooks i moim niezastapionym agentkom: Jane Rotrosen Berkey, Don Cleary i Stephanie Tade.

Procz tego skladam podziekowania:

doktorowi Anthony'emu Zietmanowi za wieczor w King's Rook;

doktorom Michaelowi Fiferowi i Igorowi Palaciosowi oraz zespolowi pracowni hemodynamicznej za wysokie kwalifikacje i goscinnosc;

doktorowi Jerry'emu Faichowi za lekarstwa;

doktorowi George'owi Allmanowi za podzielenie sie ze mna swoja wiedza i doswiadczeniem;

doktorowi Michaelowi Czorniakowi za artykuly;

doktorom Bobowi Smithowi i Billowi Wilsonowi za instrumenty;

Beverly Trico, Samowi Dworkisowi i Mimi Santini-Ritt za lektury;

Mattowi, Bekice, Danielowi i Luke'owi za pomysly i pomoc w rozwiazywaniu problemow.

Specjalne podziekowanie skladam doktorowi Cary'emu Atkinsowi - czlowiekowi renesansu i terapeucie zlamanych serc.

Wyzej wymienieni mieli znaczny wplyw na poziom smaku artystycznego i koloryt tej ksiazki. Wszelkie bledy lub zla interpretacja faktow moga byc wylacznie moja wina.





M. S. P.





ISTNIEJA TRZY RODZAJE MISTYFIKACJI: KLAMSTWA, CHOLERNE KLAMSTWA I STATYSTYKA(zarzut postawiony przez Marka Twaina Benjaminowi Disraelemu)





Prolog





Wytezajac wszystkie sily, Sylvia Vitorelli zdolala wepchnac pod plecy trzecia poduszke. Siedziala teraz w lozku, utrzymujac gorna czesc tulowia niemal pionowo, ale wciaz czula mdlosci i brakowalo jej powietrza. To przez te wilgoc i zapach stechlizny - tlumaczyla sobie. Gdyby byla w swoim apartamencie w Bostonie - a nie na wsi, na farmie syna, daleko od Nowego Jorku - to by sie nie wydarzylo. Nie chodzi o to, ze w Bostonie oddychalo jej sie lepiej. Juz od miesiecy miala obrzekle kostki i spuchniete palce. Lecz w ciagu ostatnich paru tygodni narastaly trudnosci z oddychaniem, zwlaszcza kiedy lezala.Zaklela pod nosem. Nie powinna byla zgodzic sie na wyjazd do Fulbrook. Powinna byla powiedziec Ricky'emu, ze jeszcze nie jest gotowa. Ale chciala wyjechac. Duch jej meza Angela sprawial, ze przebywanie w ich apartamencie napelnialo ja nieustannym przygnebieniem. Poza tym kurz i halas tej czesci North End, bioracy sie z sasiedztwa tunelu glownej arterii komunikacyjnej Bostonu, nie uprzyjemnial zycia w ich mieszkaniu. I telefon od jej synowej, ktora zwykle zachowywala sie tak, jakby wizyty tesciowej byly dla niej bardzo klopotliwe, a jednak zadzwonila, zapraszajac ja na prawie dwutygodniowy pobyt poza miastem. "Dzieci bez przerwy pytaja o ciebie, mamo - powiedziala. - A jesien jest tu taka urocza".

Popatrzyla na zegarek. Ricky, Stacey i dzieci beda jeszcze przynajmniej przez pol godziny w kosciele, a potem maja pojsc w odwiedziny do przyjaciol. Wymowila sie od towarzyszenia im, udajac, ze boli ja glowa. W rzeczywistosci wydawalo jej sie, ze nawet nie bylaby w stanie sie ubrac. Miala zamiar wstac, zeby cos zjesc, a takze posluchac mszy swietej transmitowanej w telewizji, ale kiedy sprobowala sie ruszyc, doznala gwaltownego ataku kaszlu, polaczonego z przerazajacym, bulgoczacym odglosem w klatce piersiowej.

Pierwszy raz w zyciu ogarnela ja panika. Straszliwe bulgotanie w plucach trwalo w dalszym ciagu. Walczyla o oddech. Pot lal jej sie z czola strumieniami, piekac ja w oczy. Obok, na stoliku nocnym, lezala torebka. Zaczela w niej grzebac, szukajac pigulek, nie wiedzac nawet, jak sobie z nimi poradzi, kiedy je znajdzie. Jej palce, ostatnio nieco obrzekle, byly teraz sztywnymi, obrzydliwymi kielbaskami, pocetkowanymi, o niebieskawym zabarwieniu.

Powietrze w zatechlym pokoju wydawalo sie ciezkie i geste. Dodatkowa moczopedna tabletka powinna jej pomoc. Procz tego moze zazyje tabletke nitrogliceryny. Ogarnieta panika oproznila torebke, wysypujac jej zawartosc na lozko. Wraz z kilkoma fiolkami pigulek byla tez karta z Boston Heart Institute - Bostonskiego Instytutu Serca - z terminarzem jej wizyt. Krople potu splywajacego po twarzy spadly na atrament. Nastepna wizyta przypadala za osiem dni. Zeby przyleciec do Ricky'ego, musiala zrezygnowac z jednej dawki vasclearu - pierwszy raz od ponad roku. Ale ominiecie jednej porcji leku nie powinno byc przyczyna tak znacznych klopotow z oddychaniem. Ostatnio ograniczono czestosc podawania jej leku i przyjmowala go raz na dwa tygodnie, a wkrotce miala go przyjmowac raz na miesiac. Procz tego kardiolog, do ktorego zatelefonowala, aby spytac, czy moze wyjechac, nie mial zadnych



zastrzezen.

Boze, pomyslala, polykajac w pospiechu po jednej pigulce z kazdej fiolki. Co sie ze mna dzieje? Przypomniala sobie nagle, ze nitrogliceryne, ktorej nie brala od chwili rozpoczecia kuracji vasclearem, powinno sie rozpuszczac w ustach, pod jezykiem, a nie polykac. Chciala wlozyc tabletke pod jezyk, lecz rece trzesly jej sie do tego stopnia, ze zawartosc fiolki wysypala sie na posciel i na podloge.

W lewym serdecznym palcu czula pulsowanie krwi. Zlota obraczka, ktora nosila od ponad piecdziesieciu lat, wydawala sie calkowicie zatopiona w obrzeku. Sam palec byl przerazajaco spuchniety i mial ciemnofioletowa, niemal czarna barwe. "Boze, prosze, pomoz mi... Pomoz mi!".

Tonac, probowala poprzez bulgotanie w klatce piersiowej zlapac nieco powietrza. Spod mostka zaczal sie rozrastac w strone szyi swidrujacy, silny bol, typowy dla dusznicy bolesnej - taki sam jakiego doznawala przed rozpoczeciem kuracji. Musi zatelefonowac do Ricky'ego. A moze lepiej zadzwonic pod dziewiecset jedenascie? Musi cos przedsiewziac. Koszula nocna byla mokra od potu. Oddychala w przerwach miedzy uporczywymi atakami kaszlu, lapiac w pluca cenne odrobiny powietrza. W pokoju goscinnym nie bylo telefonu.

Ostatkiem sil przesunela sie na skraj lozka i slaniajac sie na nogach, poczlapala w strone komody. Stopy miala jak balony wypelnione woda, duze palce jak okruszki, ledwie wystajace z opuchlizny. Kolejny atak kaszlu odebral jej reszte powietrza. Chwycila sie rogu komody, z trudem utrzymujac pozycje pionowa. Kaszel stal sie bezlitosny, nie ustajac nawet na moment. Pot sciekal z niej strumieniami. Glowe trzymala na tyle wysoko, ze mogla dostrzec, iz lustro bylo zbryzgane krwia. Za szkarlatna mgla spogladala na nia twarz koloru popiolu. Widok byl przerazajacy. Wlosy miala sklejone potem, usta i policzki pokryte krwawa piana.

Ogarnieta panika, jakiej nigdy jeszcze nie zaznala, Sylvia odwrocila sie od swojego odbicia w lustrze, potknela sie i runela ciezko na podloge. Padajac, uslyszala trzask pekajacej kosci w lewym biodrze. Nagly, oslepiajacy bol spowodowal stopniowy odplyw swiadomosci. Po chwili bol w biodrze i w klatce piersiowej wydawal sie lagodniec. Ricky... Barbara... Maria... Johnny... Oczami wyobrazni widziala pojawiajace sie na mgnienie oka twarze jej dzieci. Na koniec ujrzala swojego Angela. Usmiechajac sie, przywolywal ja do siebie.



Czesc pierwsza





DWA LATA POZNIEJ

Rozdzial 1 THE BOSTON GLOBE





Lek z dzungli nadzieja w leczeniu chorob sercaNaukowcy z bostonskiego Newbury Pharmaceuticals donosza o odkryciu nowego leku, mogacego stanowic przelom w dziedzinie leczenia chorob serca, bedacych obecnie przyczyna najwiekszej liczby zgonow w Ameryce...

-Nie mozesz polozyc siodemki kier, Brian. Trzy kolejki temu wzialem osemke kier.

-Zaloze sie, ze masz osemki.

-W porzadku... Przegrales... Skonczylem. Remik.

Brian Holbrook patrzyl, jak ojciec wygrywa kolejna partie, zdobywa dziewietnascie punktow i znow wprawnie tasuje karty. Rece, ktore niegdys potrafily kruszyc orzechy, byly teraz upstrzone plamami, wskutek szescdziesieciu trzech lat spedzonych na sloncu, i wychudle w rezultacie niemal dziesieciu lat bezczynnosci. Ale wciaz potrafily operowac kartami.

Jack Holbrook - dla wielu, odkad Brian mogl siegnac pamiecia, Black Jack Holbrook - nie byl zawodowym hazardzista, niemniej uwielbial sie zakladac. Gotow byl zalozyc sie o wszystko, na przyklad o wynik meczu o Super Bowl lub o to, czy nastepny samochod wyjezdzajacy zza rogu bedzie produkcji amerykanskiej czy zagranicznej. Wysokosc zakladu - dwa dolary, dziesiec czy sto - nie miala najmniejszego znaczenia. Liczyl sie tylko hazard. Byl najzagorzalszym wspolzawodnikiem, jakiego Brian znal w zyciu.

Brian ostroznie, starajac sie, zeby ojciec nie zauwazyl, zerknal na zegarek. Trzecia. Grali w remika juz od prawie dwoch godzin. Po cencie za punkt, a mieli grac, dopoki jeden z nich (przewaznie to bywal Jack) nie uzyska dziesieciu tysiecy punktow. Do tej pory Brian przegral ponad siedemdziesiat dolarow.

-Moze bysmy skonczyli i poogladali futbol w telewizji? - zaproponowal.

-Moze bysmy pojechali do Bostonu, zjedli wczesna kolacje i obejrzeli nowy film z Van Dammem?

-Musze byc o dziewiatej w klubie.

-To jeszcze kawal czasu. Juz nie pamietam, kiedy ostatnio spedzilismy caly dzien razem... tak jak dzis.

Jack mial racje. Majac dwie prace i raz na tydzien odwiedzajac dziewczynki, Brian byl zwykle albo zajety, albo pograzony w glebokim snie, lezac twarza w dol na kapie lozka. Klub nazywal sie Aphrodite i byl jednym z klubow rockowych na Lansdowne Street, naprzeciw Fenway Parku. Brian byl wykidajla. Biorac pod uwage jego wzrost (szesc stop) i wage (dwiescie pietnascie funtow), mial do tego odpowiednie warunki, ale ze wzgledu na wiek - trzydziesci osiem lat - i wyksztalcenie mozna sie bylo po nim spodziewac innego zajecia. Ze stopniem doktora medycyny i specjalizacja w zakresie chorob wewnetrznych i kardiologii byl



ewenementem wsrod ochroniarz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin