Brandys Marian - Oficer najwiekszych nadziei.rtf

(77 KB) Pobierz
Marian

Marian

 

Brandy s

^\r* •y

 

Oficer

największych

nadziei

 

Iskry

Warszawa

 

1986

 

Opracowanie graficzne Janusz Wysocki

 

Redaktor Zofia Skorupińska

Redaktor technics.^l.Ęlżbieta Kozak

KorekfafflSMR^oidok

 

 

 

 

ISBN 83-207-0848-6

 

l Copyright by Marian Brandys, Warszawa 1964

 

Mój adiutant Sulkowski, przeprowa-

dzając rankiem l Brumaire'a (22 paź-

dziernika 1798 r.) rozpoznanie ruchów

nieprzyjacielskich w okolicy Kairu, zo-

stał w drodze powrotnej napadnięty przez

całą ludność przedmieścia. Po pośliźnię-

ciu się konia Sułkowski poniósł okrutną

śmierć... Był to oficer największych na-

dziei.

 

Z raportu generała Bonapartego

do Dyrektoriatu

 

Sfinksy

rydżyńskie

 

Do Rydzyny pojechałem głównie po to, aby ożywić nieco moją erudycję

historyczną o Józefie Sułkowskim. To maleńkie miasteczko pod Lesznem Wiel-

. kopolskim było niegdyś ściśle związane z karierą romantycznego bohatera

^ ; dwóch polskich dramatów, kilku powieści i jednej nie dokończonej opery.

,fW Rydzynie — na dworze możnych kuzynów — spędził lata wczesnej młodo-

ści; tam rozwijał swe wszechstronne talenty, którymi do tego stopnia zafascy-

\ nował Bonapartego, że cesarz wspominał je jeszcze na Wyspie Świętej Heleny;

 

•tam wreszcie — w młynie rydzyńskich konfliktów — dojrzewały w nim radyka-

lizm społeczny późniejszego arcyjakobina i zawzięta nienawiść do feudalne-

 

;-igo świata.

 

Wycieczkę do Rydzyny polecam gorąco wszystkim amatorom nieprzetar--

 

,*tych szlaków turystycznych. Szlak jest naprawdę nie przetarty. Z dworca ko-

lejowego do miasteczka trzeba wędrować pieszo dobre pięć kilometrów;

 

- wprawdzie usłużny funkcjonariusz pobliskiego Punktu Skupu-Zboża pro-

.; 'ponuje telefoniczne wezwanie z miasta taksówki, lecz osiągnięcie tego jest

.równie trudne, jak wygrana w totolotka, ponieważ jedyny taksówkarz ry-

dzyński, pan Feluś, przeważnie bywa „na wyjazdach".

 

' ,'   Ale po przejściu tych pięciu kilometrów doznaje się pełnej satysfakcji.

p' Miasteczko jest wyjątkowo urocze i niepokalane w swoim osiemnastowiecz-

. ;-'nym kształcie. Prześliczny stylowy ryneczek, grający wszystkimi kolorami

tęczy, wygląda tak samo, jak za czasów pierwszych ordynatów rydzyńskich.

W środku miasteczka dziwaczny pomnik upamiętnia wielkość książęcego

rodu Sułkowskich, Zza przesłony drzew parkowych prześwituje potężny ma-

syw zamku, pokrytego po wojnie nowym dachem z czerwonej blachy. Właśnie

w tym zamku wychowywał się legendarny adiutant Bonapartego. Obecnie

 

zabytkowy gmach stoi pusty i bezpański. Odbudowuje się już wprawdzie

siódmy rok, ale nie może jakoś znaleźć odpowiedniego użytkownika. O jego

minionej świetności świadczą dwa kamienne sfinksy, strzegące niegdyś wrót

zamkowych. Wydobyte po wojnie z fosy, do której strącili je niemieccy żoł-

nierze, stoją teraz na placu podzamcza jak dwaj niepotrzebni, pozbawieni

funkcji emeryci.

 

Poza szkieletem zamku i osiemnastowiecznymi sfinksami nic już w Ry-

dzynie nie przypomina Józefa Sułkowskiego. Nie mapo nim żadnych pamiątek,

nie ma ani śladu ustnej tradycji.

 

Na próżno włóczyłem się przez kilka godzin po uliczkach malowniczego

miasteczka, na próżno odwiedzałem po kolei wszystkie instytucje kulturalne

i urzędowe, na próżno zasypywałem pytaniami starych ludzi, którzy zazwyczaj

z takim pietyzmem kolekcjonują wspomnienia i legendy dotyczące historii

stron rodzinnych. Nie dowiedziałem się o Sułkowskim niczego. Sławny bo-

hater romantyczny — bliski tysiącom polskich czytelników i bywalców

teatralnych —w miejscowości nieodłącznie związanej z jego nazwiskiem okazał

się postacią zupełnie zapomnianą.

 

Zmęczony i zniechęcony daremną bieganiną po mieście, powróciłem do

parku zamkowego. Między drzewami snuł się już zmierzch, na pustym placu

podzamcza szarzały dwa osiemnastowieczne sfinksy. Zajrzałem w ich puste

kamienne oczy — i w tym momencie z niezwykłą wyrazistością wyobraziłem

sobie genialnego chłopca, który przed dwustu laty żył w Rydzynie, a później

poległ jako młodzieniec w Egipcie, w pobliżu prawdziwego Sfinksa.

 

Opadły mnie znowu wszystkie nie wyjaśnione tajemnice tej pięknej bio-

grafii. Cóż my właściwie wiemy o Sułkowskim poza romantyczną legendą,

dowolnie kształtowaną przez dramaturgów i powieściopisarzy? Odczułem

nagle nieprzepartą chęć skonfrontowania tej legendy z surową prawdą doku-

mentów, przekazaną nam przez historyków.

 

I oto — sprowokowany przez sfinksy rydzyńskie — ruszam do ataku na

cztery zasadnicze zagadki życia Józefa Sułkowskiego.

 

Syn dwóch ojców

i trzech matek

 

Rodowód Józefa Sułkowskiego stanowi splot tajemnic, którego historycy

nie potrafili rozwikłać do dnia dzisiejszego. Wysuwa się w tej sprawie przy-

puszczenia, całkowicie ze sobą sprzeczne — a za każdym z nich stoi autorytet

innego wybitnego historyka. Dla wyjaśnienia, w czym leży sedno sporów,

trzeba powiedzieć kilka słów o osobliwej strukturze rodu Sułkowskich.

 

Osiemnastowieczna plotka głosi, że wielkość tej magnackiej familii naro-

dziła się zupełnie nagle w... sypialni króla Augusta II Sasa. Jurny monarcha

w przedziwny sposób umiał godzić temperament niepoprawnego cudzołożnika

z iście saskim zmysłem rodzinnym. Był szczodrym ojcem nie tylko dla po-

tomstwa prawego, lecz również dla dzieci naturalnych. W wyniku tych dwóch

cech królewskich pierworodny syn skromnego burgrabiego Stanisława Suł-

kowskiego — Aleksander Józef — doszedł w saskiej Polsce do najwyższych

dostojeństw, a na starość stał się założycielem książęcej linii Sułkow-

skich.                                             i

 

W chwili pojawienia się na scenie dziejowej naszego bohatera książę

Aleksander Józef już nie żył, żyli natomiast jego czterej synowie. Ponieważ

każdy z nich wywarł jakiś wpływ na życie młodego Józefa, spróbuję ich po-

krótce scharakteryzować.

 

Najstarszy — książę August, ten» który był później opiekunem Józefa —

słynął z głębokiej uczoności i szalonej pychy nuworysza. Jedno i drugie nie

przysparzało mu popularności u szlachty i dawało powód do wielu złośliwych

dowcipów. Jednakże ten brzydki, pyszny garbus był osobistością naprawdę

wybitną, znaną i cenioną w całej ówczesnej Europie. Serdeczny przyjaciel

króla Stanisława Augusta i wielu innych monarchów, marszałek Rady Nie-

ustającej, jeden z najczynniejszych, choć nie najuczciwszych, działaczy Komi-

 

9

 

sji Edukacyjnej *, ^wojewoda poznański i pierwszy ordynat na Rydzynie —

: większą część życia spędzał na zagranicznych wojażach, zbierając po obcych

dworach najwyższe ordery i związane z nimi tytuły. Między innymi był parem

Anglii, grandem Hiszpanii oraz „wielkim komturem i dziedzicznym koman-

dorem" Zakonu Maltańskiego. Poza tym był człowiekiem bardzo bogatym,

co nie przeszkadzało mu pobierać wysokich subwencji od ambasadorów

państw zaborczych.

 

Drugi z kolei brat — książę Aleksander — stale chorował i wskutek tego

był znacznie skromniejszy. Zadowalał się godnością cesarskiego feldmar-

szałka, większą część życia spędzał w swoim pałacu wiedeńskim i do Polski

przyjeżdżał nader rzadko.

 

Trzeci książę Sułkowski, o dziwnym imieniu Franciszek de Paula, był

przysłowiowym enfant terrible rodziny. On jeden z braci odziedziczył po kró-

lewskim przodku żywiołowy temperament i dawał mu ujście przy każdej

okazji. Opowiadano, że był ojcem wielu dzieci, zrodzonych z różnych żon —

niekoniecznie własnych. Miał opinię niepoprawnego awanturnika i marno-

trawcy, często procesował się z braćmi i przez pewien czas był ubezwłasnowol-

niony z wyroku sądu. Przebieg jego kariery wojskowej, nawet jak na owe

czasy, zadziwiał różnorodnością. Książę Franciszek de Paula Sułkowski był

kolejno: pułkownikiem austriackim, majorem rosyjskim, konfederatem bar-

skim, generalnym inspektorem i generałem-lejtnantem polskich wojsk

koronnych, a na koniec austriackim feldmarszałkiem. Kres jego burzliwym

swawolom położyła wreszcie energiczna aktorka Judyta Maria Wysocka,

która zaciągnęła rozbrykanego arystokratę przed ołtarz i zmusiła go do upraw-

nienia urodzonych przed ślubem dzieci.

 

Książę Franciszek de Paula pozostawił po sobie dwa wiekopomne dzieła.

W majątku swoim Włoszakowice zbudował zamek w kształcie trójkątnego

kapelusza i pod groźbą obicia kijami zabronił do niego wstępu ludziom w ka-

. peluszach,okrągłych. Poza tym opublikował Pamiętnik żołnierski dla oświecenia

młodych oficerów, który okazał się ordynarną kompilacją zaczerpniętą

z francuskich i niemieckich autorów.

 

Najmłodszy i ostatni z braci — książę Antoni — zapisał się czarno w'dzie-

jach Polski jako kanclerz z ramienia Konfederacji Targowickiej. U swoich

współczesnych miał opinię człowieka nikczemnego, pozbawionego wszelkich

skrupułów. Młody Józef Sułkowski doświadczył tego później na własnej skórze.

 

Tacy byli czterej przedstawiciel; linii książęcej rodu. Ale poza linią książęcą

 

* Jak ustalono, ks. August Sułkowski ukradł z funduszów Komisji Edukacji Narodowej

270 tyś; ówczesnych złotych. .                                    .

 

10

 

roiło się jeszcze od Sułkowskich uboższych i nie utytułowanych, którzy wywo-

dzili się od młodszych synów burgrabiego Stanisława, sprowadzonych na świat

już bez pomocy królewskiej.

 

Sułkowscy minorum gentium wisieli przeważnie u klamek możnych krew-

nych i korzystając z ich protekcji, dobijali się stopniowo niewielkich majątków

ziemskich oraz stopni generałów i pułkowników w wojsku polskim lub austria-

ckim. Na starość osiadali przeważnie w charakterze rezydentów na dworach

książęcych kuzynów.

 

Z tych biednych Sułkowskich wywodził się pierwszy z rzekomych ojców

naszego bohatera: Teodor Sułkowski, austriacki pułkownik, stacjonujący

w węgierskim mieście Raab i używający (niezupełnie prawnie) tytułu „grafa".

 

Ów graf Teodor Sułkowski pozostawił po sobie przeszło dwieście listów,

pisanych przeważnie do bogatych krewnych w Polsce. Z korespondencji tej —

zanalizowanej dokładnie przez wybitnego historyka Adama Skałkowskiego —

wyłania się wizerunek człowieka nieszczęsnego i wykolejonego, prawdziwego

pasierba losu.

 

Dziewiętnastoletni młodzieniec, dzięki protekcji potężnych kuzynów, star-

tuje dość obiecująco jako rotmistrz kirasjerów cesarskich w małym garni-

zonie węgierskim. Ale przez następne trzydzieści lat pozostaje w tym samym

pułku i awansuje zaledwie o dwa stopnie. Przyczyny tak powolnej kariery

łatwo wyczytać między wierszami jego korespondencji. Niewielkie zdolno-

ści, słaby charakter, kartograjstwo, pociąg do kobietek i stale rosnące długi.

W swoich listach do książęcych kuzynów z Rydzyny iż Wiednia nieszczęsny

Teodor żali się na swe beznadziejne życie i stale o coś prosi. O protekcję do

władz wojskowych, o pieniądze na nowy mundur, o spłatę długów, o wyswata-

nie mu posażnej panny. Listy,, pisane po polsku lub kulawą francuszczyzną,

są błagalne, uniżone, pełne pochlebstw. Bliskich bądź co bądź kuzynów tytułuje

„książęcymi wysokościami", siebie nazywa' pauvre diable, co dosłownie znaczy

„biedny diabeł", a w przenośni „hołysz". W listach polskich z upodobaniem

używa zwrotu: „biedny sirota, do kogóż mam się uciekać".

 

Marzeniem życia tego pauvre diable jest ożenek ż dużym posagiem. W je-

dnym z listów pisze do księcia Augusta: „...chodzi o niejaką hrabiankę Niary.

Na Węgrzech powszechnie wiadomo, że ma mnóstwo pieniędzy i jest nie-

brzydka. Nie jest wprawdzie specjalnie wykształcona, ate ma sto tysięcy..."

 

Bogaty ożenek, pomimo pośrednictwa księcia Augusta, nie dochodzi jednak

do skutku. W parę lat później „biedny sirota", przyciśnięty do muru nie

znanymi bliżej okolicznościami, poślubia Węgierkę, pannę Quelisc, niewia-

domego imienia i pochodzenia, wychowanicę proboszcza z Raab.

 

Od chwili tego małżeństwa korespondencja z Rydzyną i z Wiedniem staje

 

się rzadsza. Widocznie proboszcz opiekun spłacił najpilniejsze długi młodego

męża lub też książęca rodzina nie zaaprobowała mało reprezentacyjnej żony.

 

Ale w roku 1773 pani Quelisc-Sułkowska umiera. I oto zostaje wysłany

do Rydzyny list — niezwykle ważny dla biografii Józefa Sułkowskiego.

23 marca 1773 roku graf Teodor zawiadamia księcia Augusta o śmierci żony

i pierworodnego syna. Jednocześnie poleca łaskawej opiece „Jego Książęcej

Wysokości" dwoje młodszych dzieci: dwumiesięcznego syna Jó-

zefa i starszą od niego o dwa lata córkę Teodorę.

 

Co odpowiedział książę August na ten list — nie wiadomo. Wiadomo

natomiast, że pauvre diable wkrótce po śmierci żony zlikwidował osierocone

gospodarstwo w Raab i wywiózł dzieci do Wiednia na dwór drugiego kuzyna,

księcia Aleksandra. Tam pozostały pod opieką francuskiej guwernantki,

Małgorzaty Zofii de Fleville.

 

W cztery lata później książę August wracając z Włoch zatrzymuje się

w Wiedniu. Zachwycony urodą i wdziękiem Józefa, zabiera dzieci do Polski.

Józefa zatrzymuje przy sobie w Rydzynie, a Teodorę umieszcza na pensji

w Warszawie.

 

Przywiezienie z zagranicy nieznanego „dziecinka" z rodu Sułkowskich

musiało wywołać w Rydzynie niemało plotek. Książę August uważa więc za

wskazane potwierdzić oficjalnie jego pochodzenie. W roku 1783 — przeka-

zując Józefa nowemu guwernerowi — przygotowuje osobliwy dokument fran-

cuski pod długim i skomplikowanym tytułem: Wiemy portret hrabiego Józefa

Sułkowskiego, spisany dla jego własnej poprawy oraz koniecznej informacji jego

guwernera. Na początku Wiernego portretu ordynat-wojewoda pisze własno-

ręcznie, że „hrabia Józef Sułkowski, urodzony w węgierskim mieście Raab

18 stycznia 1773 roku, jest ślubnym synem pułkownika hr. Teodora

Sułkowskiego i jego żony panny Quelisc, Węgierki, która zmarła przy jego

urodzeniu".

 

Kiedy książę August w sposób tak niewątpliwy poświadcza rodowód

dziesięcioletniego Józefa, jego ojciec — dymisjonowany pułkownik cesarski,

graf Teodor — mieszka już stale w Polsce. Znużony daremną walką o awanse

wojskowe, osiadł jako rezydent na zamku bielskim księcia Franciszka de Paula.

Towarzyszy mu druga żona, dawna guwernantka dzieci, wspomniana już

Małgorzata Zofia de Fleville. Pamre diable chwali sobie to nowe małżeństwo,

bo lekkomyślna Francuzka zawierzyła mu wszystkie swoje oszczędności,

zadowalając się zabezpieczeniem ich na posagu zmarłej Quelisc-Sułkowskiej.

Graf Teodor procesuje się więc o ten problematyczny posag z proboszczem

z Raab, który tymczasem został biskupem, co znacznie utrudnia wygranie z nim

sprawy. Niezależnie od kłopotów procesowych czuły ojciec koresponduje

 

z synem Józefem, przebywającym w Rydzynie, i z córką Teodora, wychowanką:

 

pensji warszawskiej. Od czasu do czasu pisuje także listy do księcia Augusta,

dziękując mu w słowach uniżonych i pochlebczych za opiekę nad dziećmi.

 

Dziesięcioletni pobyt pułkownika-rezydenta w Bielsku ma przebieg wzglę-

dnie spokojny. Tylko raz zakłóca go tragiczna wiadomość. W wyniku jakiejś,

warszawskiej epidemii umiera w i-oku 1788 siedemnastoletnia Teodora Sułko-

wska. List, w którym zbolały ojciec donosi o tej stracie księciu Antoniemu-

(książąt Augusta i Aleksandra nie było już wtedy wśród żyjących), brzmi jak

skarga Hioba: „Le temps passę, mes annees decoulent, et moi pauvre, je suis

plonge dans les plus grandes malheurs du monde" *.

 

W trzy lata po tym ciosie pauvre diable rozstaje się ze swym nieudanym:

 

życiem. W testamencie z dnia 14 października 1791 roku zapisuje „ukocha-

nemu synowi hrabiemu Józefowi Sułkowskiemu" dwie pułkownikowskie sza-'

ble, kilka książek i sto dukatów gotówką. Według wszelkiego prawdopodo-

bieństwa Józef nigdy tych stu dukatów nie dostał. Niemniej zdobył jeszcze jedno

pisemne potwierdzenie swego legalnego pochodzenia.

 

Ale nie na wiele to się zdało. Z bogato udokumentowaną tezą prof. Skałko-

wskiego o legalnym pochodzeniu Józefa Sułkowskiego nie zgadza się inny

wybitny historyk tego okresu — prof. Szymon Askenazy.

 

Opierając się na osiemnastowiecznych plotkach, uparcie powtarzanych

przez ówczesnych pamiętnikarzy, oraz na analizie różnych zapisków archiwal-

nych, Askenazy twierdzi, że wszystkie dokumenty, na które powołuje się

Skałkowski, zostały specjalnie sfabrykowane przez książąt Sułkowskich celem

ukrycia prawdziwego pochodzenia Józefa. Zdaniem autora dzieła Napoleon

a Polska Józef Sułkowski był synem naturalnym „ojca wielu dzieci", awantur-

nika, marnotrawcy i dziwkarza — księcia Franciszka de Paula Sułkowskiego.

Datę urodzenia Józefa Askenazy oblicza mniej więcej na rok 1770, a więc na

trzy lata wcześniej, niż to wynika z korespondencji rodzinnej Sułkowskich.

 

Kontrowersja między dwoma uczonymi jest już dziś niemożliwa do rozstrzy-

gnięcia, gdyż Skałkowski broni swej tezy trudnymi do obalenia pisemnymi

dokumentami, Askenazy zaś przeciwstawia im liczne i wiarygodne świadectwa

współczesnych pamiętnikarzy oraz ustną tradycję rodzinną, podtrzymywaną

do ostatnich czasów w rodach Sułkowskich i Potockich.

 

Zresztą wątpliwości co do osoby ojca tej czy innej postaci historycznej

zdarzały się dość często. Założyciel linii książęcej Sułkowskich, książę Aleksan-

der Józef, także miał przecież dwóch ojców: oficjalnego — burgrabiego

Stanisława Sułkowskiego, i sekretnego — króla Augusta II.  '

 

* Czas mija, lata biegną, a ja jestem pogrążony w najstraszliwszych nieszczęściach.

 

13

 

Natomiast nader rzadko spierano się w historii o osobę matki dziecka- Już

pradawna zasada rzymskiego prawa cywilnego: mater semper certa e^f, stwier-

dzała wyraźnie, że wywód macierzyństwa nie powinien nastręczać żadnych

wątpliwości.

 

Ale w wypadku Józefa Sułkowskiego takie wątpliwości istniały. O matkę

jego spierano się jeszcze goręcej niż o ojca.

 

Istnieją w tej sprawie aż trzy hipotezy naukowe.

 

Konsekwentny Skałkowski, zgodnie z dokumentami, uważa za ślubną

matkę Józefa Węgierkę, panią Quelisc, podopieczną proboszcza z Raab.

 

Askenazy jest odmiennego zdania i z osiemnastowiecznej plotki wypro-

wadza sensacyjną fabułę, nader wdzięcznie przyjmowaną przez literackich

biografów Sułkowskiego.

 

Według Askenazego swawolny książę Franciszek de Paula w okresie Konfe-

deracji Barskiej nawiązał romans z emigrantką francuską niskiego pocho-

dzenia, którą według wszelkiego prawdopodobieństwa była owa Małgorzata

Zofia de Fleville, późniejsza żona grata Teodora. Ze stosunku tego około 1770 r.

miał się narodzić Józef Sułkowskt. W trzy lata po narodzinach nieślubnego syna

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin