Prezent pod choinkę [M].PDF

(327 KB) Pobierz
PREZENT POD CHOINKĄ
935530084.001.png
 
BELLA
Następne Święta spędzam sama, z butelką wina, w zimnej kuchni. A w tym roku nawet nie
mogłam iść do pracy, bo zasypało całe nasze miasteczko. Poruszać się można tylko pługiem lub
sanną. No tak, ale co się spodziewać. Przecież w Forks zima trwa cztery miesiące. Uprzedzano
mnie o tym, ale ja jak zwykle dałam się ponieść. Gdyby nie sąsiad obok, który podwiózł mnie
swoim autem do pobliskiego sklepu, to siedziałabym dzisiaj nie mając kawałka chleba. No bo
przecież skąd miałabym wiedzieć, że tu trzeba robić zapasy w listopadzie, by przetrwać od grudnia
do lutego.
Jest 24 grudzień, koło osiemnastej. I znowu w radiu lecą te same smętne kawałki: Feliz
Nawidad, White Christmas, Santa Claus is coming to town i inne bzdury. Jak ja tęsknię za świętami
spędzonymi z moją rodziną. W Polsce o tej porze roku leciały kolędy, zasiadalibyśmy z mamą i
rodzeństwem do kolacji, a tak... Siedzę tutaj, w Forks, mieścinie zapomnianej przez Boga, pracując
jako pomoc domowa. Koń by się uśmiał. No i proszę następny świąteczny przebój Last Christmas.
Last Christmas
I gave you my heart
But the very next day
you gave it away ....
Kto by pomyślał, że szanowana i rozchwytywana w Polsce lekarka, będzie pracować w Forks
jako pomoc domowa. Wszystko tak ładnie się układało. Miałam wszystko, dom, rodzinie i w jednej
sekundzie czar prysł. Rzuciłam trzymany kieliszek, który rozprysł się na ścianie.
– Cholera by cię wzięła Jacobie Blacku. Mam nadzieje, że kiedyś będziesz cierpiał tak jak ja.
Niech cię piekło pochłonie.
Łzy popłynęły mi po polikach. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Kto ma ochotę chodzić i
kolędować w taką pogodę? Otarłam łzy, podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przed drzwiami stał
dwunastoletni syn sąsiada. Miał zapłakane oczy, a jego długie włosy smętnie wystawały spod
czapki. Mimo że był już wyższy ode mnie, teraz wydawał się dużo niższy i bardzo wystraszony.
– Coś się stało Seth?
– Mój tatuś spadł ze schodów i bardzo boli go noga.
– Dzwoniłeś na pogotowie?
– Nie może przyjechać. Zasypało wszystkie drogi.
– Dobrze. Seth wejdź na chwilę do mnie. Pójdę na górę po torbę z lekami. Potem ubiorę kurtkę
i pójdziemy zobaczyć co z twoim tatą, ok?
– Pani jest lekarką?
– Tak, chociaż od roku nie praktykowałam... – cholera, nikt nie powinien o tym wiedzieć.
– Przecież pracuje pani jako...
– Wiesz co, możemy tak rozmawiać o moim życiu, albo pójdziemy pomóc twojemu tacie? –
Ppięknie, teraz wyładowuje się na dziecku. – Przepraszam, ale to dla mnie bardzo drażliwy temat.
Pójdę po tą torbę.
Po minucie byłam gotowa i wyszłam na zewnątrz.
– Boże ale ziąb.
– To czemu nie ubrała pani ciepłej kurtki tylko taki leciutki płaszczyk.
– Nie mam innego – zaśmiałam. – Widzisz, nie zawsze nasze życie toczy się, tak jakbyśmy
chcieli.
Dotarliśmy do domu sąsiada. Boże jak tu ciepło. Zdjęłam kurtkę.
– Prowadź do taty.
Mały poprowadził mnie do salonu. Na kanapie leżał mój sąsiad. Był dość wysoki, nieźle
umięśniony (ponieważ mieszkamy obok siebie, to nieraz widziałam jego wspaniały kaloryferek na
brzuchu), miał cudowne szafirowe oczy i nieziemskie miedziane włosy. Zawsze chodził potargany.
Teraz widać było że cierpi. Jego oczy straciły dawny blask, a usta wykrzywiał grymas bólu. Bez
wahania podeszłam do niego.
– Witam sąsiedzie. Wesołych Świąt. – Chciałam by trochę oderwał myśli od bólu.
– Bardzo śmieszne. Co pani tu robi? – Chciał się podnieść, ale tylko syknął z bólu.
– Seth przyszedł po mnie. Chyba jesteśmy tu sami. Nic nie może dojechać, bo nas zasypało. Pił
pan coś dzisiaj?
– Jest pani lekarzem?
– A czy to ważne. Jestem tu jedyną osobą w zasięgu dwudziestu kilometrów, więc jest pan
zdany na moją łaskę i pomoc. Powtórzę pytanie: Pił pan coś dzisiaj?
– Tato wypił trochę nalewki naszego dziadka – powiedział Seth.
– Dobra, teraz sprawdzę co z nogą. Ostrzegam, że będzie boleć.
– Cholera, niech pani ją zostawi. Ja pierdole, chce pani mi do końca poprzestawiać kości.
Kurwa jego mać. – Podczas badania, co jakiś czas rzucał epitet po moim kierunkiem.
– No już. Zaraz podam panu coś przeciwbólowego. To uśmierzy ból. Noga nie jest złamana z
przemieszczeniem, więc wystarczy ją usztywnić. Nie trzeba nastawiać.
– Żadnych zastrzyków – zaskrzypiał ledwo żywy z bólu.
– Panie Cullen, ma pan złamaną nogę. Musi pan dostać antybiotyk i zastrzyk przeciwbólowy.
W szpitalu zrobiliby to panu od razu. Niestety, nie ma możliwości tam dojechać. Musi mi pan
zaufać. Steh pomożesz mi trochę.
– Co mam robić?
– Potrzebuje wodę, dwa duże kawałki drewna, którymi mogłabym usztywnić nogę. To na razie
tyle.
– Panno Swan...
– Panie Cullen. Mogę panu pomóc, do czasu przyjazdu karetki. Nie podam panu trucizny.
Położyłam go wygodnie na kanapie, podwinęłam rękaw i zręcznie założyłam welfon. Patrzył
na mnie z niedowierzaniem.
– Czemu pani pracuje jako pomoc domowa, skoro jest pani lekarką?
Zamarłam.
– Panie Cullen nie jestem lekarką. Skąd przyszedł panu do głowy...
– Pani Swan...
– Panno, nigdy nie byłam żonata.
– Panno Swan jestem obolały, nie głupi. Mój ojciec jest lekarzem i wiem, że pani jest nim
także.
– Nie jestem lekarką.
– Możemy się o to kłócić, ale wiem swoje. Od roku mieszka tu pani sama, nikt pani nie
odwiedza, z nikim nie utrzymuje pani kontaktów. Ukrywa się pani przed kimś.
– Jest pan na coś uczulony? – Pokręcił głową na nie.
– I tak dowiem się o co tu chodzi
– Lepiej nie. Nie wszystkie opowieści mają szczęśliwe zakończenie.
– Chodzi o mężczyznę? Zranił panią? Miał rodzinę? Zdradził? – spytał patrząc na mnie.
Podałam mu środek przeciwbólowy i antybiotyk.
– Nie, raczej nie umiał przyjąć odmowy. – Zaśmiałam się gorzko.
– Moja żona stwierdziła natomiast, że trójka dzieci ją nie interesuje. Zdradziła mnie przy
pierwszej nadarzającej się okazji.
– Wie pan, są gorsze rzeczy niż zdrada.
– Tak, a jakie? – spytał podejrzliwie.
– Powiem panu, że dla rodziny człowiek jest w stanie zrobić dużo. Pan przynajmniej ma dzieci.
Ja tego nigdy nie doświadczę. Nie mogę mieć dzieci. – Posłałam mu słaby uśmiech i zajęłam się
złamaną noga. Rozcięłam spodnie. Nie wiem kiedy, ale zanurzyłam się we wspomnieniach.
– Proszę mogą być? – Podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Setha.
– Są wspaniałe. A teraz usiądź obok mnie i owiń tą deseczkę bandażem. – Pokazałam mu jak to
ma zrobić. – Nie chcemy by twojemu tacie wbiła się drzazga. A gdzie twoje rodzeństwo?
– U dziadka i babci. Przyjadą jutro.
– Wątpię Seth. Widziałeś jak tu dużo śniegu – powiedziałam sceptycznie.
– Dziadek da radę – powiedział hardo. – Zawsze dotrzymuje słowa.
– No w takim razie na pewno dojedzie – potwierdziłam. – Teraz Seth trzeba te drewienka
położyć po obu stronach nogi i owinąć to bandażem. Jak położymy deseczki, to potrzymasz nogę i
deseczki, a ja to zabandażuję. Panie Cullen, teraz może zaboleć. – Uniosłam nogę i jakby na
potwierdzenie, chory stęknął. – No teraz ją potrzymaj.
Po pięciu minutach pacjent leżał z usztywniona nogą i zapadał w drzemkę.
– To ja już pójdę. – Skierowałam się do drzwi.
– Nie, proszę. Ja sam nie dam rady. – Seth był wystraszony. W końcu dodał prawie szeptem. –
Proszę.
– No dobrze wrócę za chwilę. Pójdę zamknąć mieszkanie, dobrze? – Seth pokiwał głową.
Kiedy wróciłam zauważyłam, że Edward – tak miał na imię mój sąsiad – zaczął jęczeć.
Podałam mu kolejną dawkę środka przeciwbólowego.
– Seth jedliście kolacje? – Chłopiec spojrzał na mnie zagubiony.
– Mieliśmy zasiadać do wigilii, kiedy tata spadł.
– No pięknie. Chodź pokaż co przygotowaliście. – Kiedy podeszłam do stołu zobaczyłam
cztery nakrycia. – Dla kogo te dodatkowe?
– No cóż zawsze mamy dodatkowe dla gościa. To tradycja z kraju naszej babci.
– Jest Polką?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin