1963 LAMPART (Alain Delon) (Napisy PL).txt

(67 KB) Pobierz
00:00:18:LAMPART
00:02:46:więta Mario, Matko Boża,|módl się za nami grzesznymi,
00:02:48:teraz i w godzinę mierci naszej.|Amen.
00:02:51:Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi więtemu,
00:02:53:teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
00:02:58:Tajemnica druga bolesna -|Biczowanie Pana Jezusa.
00:03:03:Ojcze nasz, który jest w niebie,|więć się imię Twoje;
00:03:06:przyjd Królestwo Twoje;|bšd wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi.
00:03:09:Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj;|i odpuć nam nasze winy,
00:03:14:jako i my odpuszczamy naszym winowajcom;
00:03:17:i nie wód nas na pokuszenie,|ale nas zbaw ode Złego. Amen.
00:03:21:Zdrowa Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobš,|błogosławiona Ty między niewiastami
00:03:24:i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus.
00:03:26:więta Maryjo, Matko Boża,|módl się za nami grzesznymi
00:03:30:teraz i w godzinę mierci naszej.|Amen.
00:04:33:Gdzie idziesz?|Nie wolno ci! Wracaj!
00:05:29:Co to za zamieszanie?
00:05:32:-Co się stało? Mów!|-Janie panie, proszę o wybaczenie...
00:05:36:ale znaleziono w ogrodzie|martwego żołnierza.
00:05:39:Co takiego?
00:05:43:Okropne zamieszki przetaczajš się przez kraj.
00:05:47:Dostarczono list od księcia di Malvica.
00:05:51:Mówiš, że bardzo pilny.
00:06:01:"Drogi Fabrizio,|przeczytaj straszne wieci w gazecie.
00:06:10:Piemontczycy wylšdowali,|jestemy zgubieni.
00:06:15:Dzi w nocy wraz z rodzinš|poszukam schronienia
00:06:18:na zakotwiczonych tu angielskich okrętach.|Tobie radzę to samo.
00:06:27:Niech Bóg ma w opiece ukochanego króla.|ciskam." Tchórz!
00:06:35:"11 maja nastšpił atak piracki.
00:06:38:Zbrojny oddział wylšdował w Marsali.
00:06:41:Okazało się, że liczy 800 ludzi
00:06:45:dowodzonych przez Garibaldiego.
00:06:50:Bandyci uniknęli starcia|z oddziałami królewskimi
00:06:54:udajšc się do Castelvetrano,|gdzie nękajš spokojnych obywateli
00:06:59:-rabujšc i niszczšc."|-Garibaldi!
00:07:04:Paolo, musimy przenieć się|do pałacu w Palermo.
00:07:07:-Jeli dom pozostanie pusty, stracimy go.|-Nie, proszę!
00:07:10:Fabrizio, to zbyt niebezpieczne!
00:07:13:Fabrizio, nie! To wojna!
00:07:17:-Francesco Paolo, wezwij Mimi.|-Tak, ojcze.
00:07:27:Nadeszła rewolucja...
00:07:32:Boże, ma atak!
00:07:41:Krople!
00:07:43:Duszę się!
00:07:46:Concetta, pospiesz się, szybko!
00:07:53:Proszę, madame.|Proszę to wypić, poczuje się pani lepiej.
00:07:57:Mimi! Domenico!
00:08:05:-Mimi już idzie, tato.|-Tato!
00:08:10:-Janie panie, znalelimy martwego...|-Wiem!
00:08:13:Mimi, niech Don Antonio każe|zaprzšc gniadosze. No dalej!
00:08:22:-Jadę do Palermo zaraz po obiedzie.|-Tak, Wasza Wysokoć.
00:08:28:-Ojcze Pirrone.|-Słucham?
00:08:30:-Pojedzie ksišdz ze mnš.|-Ja?
00:08:36:Boże, miej nas w opiece.
00:08:39:Fabrizio!|Na ulicach pełno żołnierzy!
00:08:44:Stello, uspokój się.
00:08:47:Zabawisz dwie godziny|u przyjaciół z Casa Professa.
00:08:50:-Wrócimy o jedenastej.|-Dobrze, Wasza Wysokoć.
00:09:06:Obiad zjemy za pół godziny.
00:09:10:Wszyscy.
00:09:30:-Cóż poczniemy?|-Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia,
00:09:33:życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
00:09:35:Do Ciebie wołamy wygnańcy Ewy;|do Ciebie wzdychamy jęczšc i płaczšc
00:09:39:na tym łez padole.|Przeto, Orędowniczko nasza,
00:09:43:one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
00:09:46:a Jezusa błogosławiony owoc żywota|Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
00:09:50:O łaskawa, o litociwa,|o słodka Panno Maryjo!
00:09:54:Smród tych wiń trwa nawet po mierci.
00:09:58:-Salvatore, poinformowałe garnizon?|-Tak.
00:10:02:Janie panie, już zgłosilimy|w garnizonie, żeby go zabrali.
00:10:24:Okrutne czasy, Wasza Wysokoć.
00:10:35:Widać ogniska w górach!
00:10:41:-To obozowiska buntowników.|-Widzę, proszę księdza.
00:10:55:Czy Wasza Wysokoć nie|martwi się o Don Tancrediego?
00:11:02:Don Tancredi powinien unikać|złego i niebezpiecznego towarzystwa.
00:11:09:-To nie wina Tancrediego, tylko czasów!|-Tak, zgadzam się.
00:11:14:Obecnie młodzieniec z dobrego domu
00:11:16:nie może nawet zagrać w karty|bez wpadnięcia w nieodpowiednie towarzystwo.
00:11:20:-Tak, rozumiem.|-Więc przestań, ojcze.
00:11:25:-Mimo wszystko, odrobina ostrożnoci...|-Doć.
00:11:32:Stać!|Sierżancie!
00:11:36:Rogatka Villa Airoldi!
00:11:38:-Dobry wieczór, Wasza Wysokoć.|-Dobry wieczór. -Proszę o wybaczenie.
00:11:42:Przepućcie ich.|To Jego Wysokoć Ksišżę Salina.
00:11:46:-Dobrej nocy, Wasza Wysokoć.|-Dobrej nocy.
00:11:49:Przepucić ich!
00:12:00:Ten kraj byłby wspaniały,|gdyby tylko...
00:12:03:...Nie było tu tylu jezuitów.
00:12:18:Przyjadę po księdza za dwie godziny.|I... przyjemnych modłów.
00:12:23:Ruszaj!
00:12:49:-Dokšd pójdziemy?|-Do gospody przy porcie.
00:12:58:Dobry wieczór przystojnemu panu!
00:13:01:-Melina, on nie dla ciebie.|-Pilnuj własnego nosa.
00:13:10:Ksišżštko...
00:13:43:-Witaj, wuju.|-Tancredi!
00:13:48:-Co ty wyrabiał wczorajszej nocy?|-W nocy?
00:13:51:Zupełnie nic.|Byłem z przyjaciółmi.
00:13:54:Wesoła noc.
00:13:57:Niektórzy niele się zabawili|w Palermo.
00:14:02:-Kto taki?|-Ty, wuju.
00:14:07:Widziałem cię na własne oczy|przy Villa Airoldi
00:14:09:kiedy rozmawiałe|z sierżantem przy rogatkach.
00:14:13:Jeste na to za stary!|I to w towarzystwie wielebnego!
00:14:18:-Te libertyńskie nawyki!|-No cóż, to prawda.
00:14:27:Mimi?
00:14:42:Dlaczego jeste tak ubrany?|Co się dzieje?
00:14:46:-Poranny bal maskowy?|-Wyjeżdżam za godzinę.
00:14:50:-Przyszedłem się pożegnać.|-Dlaczego?
00:14:54:Gdzie jedziesz?|Nie chodzi chyba o pojedynek?
00:14:57:Tak, i to wielki: pojedynek|z królem, z "Franceschiello".
00:15:02:Jadę w góry, do Ficuzzy.
00:15:05:Wydarzš się wielkie rzeczy,|a ja chcę być przy tym.
00:15:09:-Zresztš oni i tak by po mnie przyszli.|-Zwariowałe?
00:15:13:To ludzie mafii!|Oszuci!
00:15:18:-Dziedzic Falconerich ma stać przy królu!|-Oczywicie!
00:15:25:Ale przy jakim?|Sam nieraz mówiłe:
00:15:28:"Gdyby żył król Ferdinando!"
00:15:31:Ale Franceschiello...|Nie, drogi wuju, nie ma mowy.
00:15:35:Uważasz, że Piemontczyk będzie lepszy?
00:15:38:Będzie miał akcent turyński|zamiast neapolitańskiego i tyle!
00:15:41:A republika Don Peppino Mazziniego?
00:15:45:Uwierz mi wuju, tylko my możemy|zapobiec ustanowieniu republiki.
00:15:52:By wszystko pozostało tak, jak jest,|wszystko musi się zmienić.
00:15:57:Czy mnie rozumiesz?
00:16:03:Do zobaczenia wkrótce.|Wrócę pod trójkolorowym sztandarem!
00:16:07:Trójkolorowy!
00:16:10:Wszyscy o nim mówicie!
00:16:14:Czy on może się równać|z białym sztandarem ze złotš liliš?
00:16:17:-Czego oczekujecie od tych niedopasowanych kolorów?|-Zaczekaj.
00:16:20:-A zobaczysz, że mam rację.|-Marzyciel!
00:16:24:Żegnaj, wuju.
00:16:31:Żegnaj.
00:16:35:Do zobaczenia wkrótce!
00:16:48:-Do zobaczenia, Rosalio.|-Au revoir, Tancredi.
00:16:53:-Carolino.|-Do widzenia.
00:17:21:Tancredi!
00:17:23:Zaczekaj.
00:17:27:Wuju...
00:17:32:Co robisz?|Chyba nie wspierasz rewolucji?
00:17:36:Bardzo ci dziękuję, wuju.
00:17:40:Do zobaczenia!|Uciskaj ode mnie ciotkę!
00:17:55:Concetto, nie.|Szybko wrócę.
00:18:03:Do prędkiego zobaczenia, Concettino.
00:18:09:W drogę.
00:18:47:-Dzień dobry, Wasza Wysokoć.|-Dzień dobry, proszę księdza.
00:18:51:-Wasza Wysokoć chce się wyspowiadać?|-Dzi nie sobota.
00:19:03:Wasza Wysokoć powinien mnie posłuchać|i wyspowiadać się.
00:19:10:Jak widać nie ma potrzeby,|bo ksišdz już wszystko wie.
00:19:20:-Spowied nie jest po prostu wyznaniem grzechów.|-Wiem.
00:19:25:-Trzeba też za nie żałować.|-Wiem!
00:19:29:Czego ksišdz chce?|Jestem mężczyznš pełnym temperamentu.
00:19:32:Nie wystarczy mi kobieta,|która musi się przeżegnać zanim mnie obejmie!
00:19:38:A po wszystkim mówi tylko|"Jezus Maria"!
00:19:42:Urodziła mi siedmioro dzieci.
00:19:44:I wie ksišdz co?|Nigdy nie widziałem jej pępka!
00:19:51:Czy to w porzšdku, pytam się księdza?
00:19:54:To ona grzeszy.
00:20:00:Wasza Wysokoć...
00:20:03:Może byłem zbyt surowy.
00:20:07:Proszę o wybaczenie.
00:20:13:Ale proszę mnie posłuchać|i wyspowiadać się.
00:20:17:Ani mi to w głowie.
00:20:21:Przynajmniej nie dzi.
00:20:25:Dzisiaj dokonałem pewnych|politycznych odkryć.
00:20:29:Wie ksišdz co się dzieje w naszym kraju?|Zupełnie nic.
00:20:34:Tylko niezauważalne przesunięcia|na drabinie społecznej.
00:20:38:Klasa rednia nie chce nas zniszczyć,
00:20:41:ale zajšć nasze miejsce,|i to łagodnie,
00:20:45:może nawet zasilajšc|nasze kieszenie paroma tysišcami.
00:20:49:A potem wszystko pozostanie jak było.
00:20:53:W naszym kraju wszystko kończy się ugodš.
00:20:57:Jednym słowem chce pan|dogadać się z liberałami.
00:21:01:Mówišc wprost, masonami.
00:21:04:Naszym kosztem, kosztem Kocioła.
00:21:07:To oczywiste, że nasze dobra,|należšce przecież do biednych,
00:21:11:zostanš zagrabione|i rozdzielone pomiędzy prowodyrów.
00:21:16:Co się stanie z tłumami biedaków,|których Kociół karmi i prowadzi?
00:21:22:Jak zaspokoić zdesperowanš ciżbę?|Skończy się na tym,
00:21:25:że rozda się im|wasze ziemie kawałek po kawałku!
00:21:36:Pan uzdrowił lepca,
00:21:39:ale co się stanie z tymi,|których dusza jest lepa?
00:21:48:Nie jestemy zalepieni.
00:21:53:Jestemy ludmi żyjšcymi|w zmieniajšcym się wiecie.
00:21:58:Cóż mamy zrobić?
00:22:01:Kociołowi przyobiecana jest|niemiertelnoć.
00:22:05:Naszej klasie nikt nic nie obiecał.
00:22:07:Dla nas wiecznoć znaczy sto lat.
00:22:13:Nie mamy obowišzku wybiegać dalej|niż widzš nasze oczy.
00:22:17:Kociół musi, bo ma trwać wiecznie.
00:22:22:To jest jego pociechš w zagrożeniu.
00:22:25:Czy ksišdz uważa,|że gdyby Kociół miał szansę
00:22:29:ocalić nas powięcajšc siebie,|zrobiłby to?
00:22:35:Nie, i byłoby to słuszne.
00:22:49:Wasza Wysokoć będzie miał|dwa grzechy do wyznania w sobotę:
00:22:52:wczorajszy cielesny i dzisiejszy duchowy.|Pr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin