dawczyni śmierci_11.pdf

(262 KB) Pobierz
285101535 UNPDF
ROZDZIA Ł JEDENASTY
Nie miałampojęciajakdługospałam,aleobudziłmniezapachpieczonegomięsa
Niemogłamgopołączyćz żadnym konkretnymwspomnieniem,niebyłamteżpewnaczy
chcętozrobić,leczpodniachpożywianiasięsuszonymiowocami,miałamwrażenie,że
czujęzapachrajuUsiadłam,zobaczyłamnagieplecyAndoraporuszającesiępootwartej
przestrzeni kuchniJegowłosybyłyściągniętewogon,nuciłcośpodnosemWstałami
skrzywiłam się zbólu, podłuższymodpoczynku mojezmęczonemięśnieodmawiały
posłuszeństwa.
- Dzieńdobry– zawołałAndor,pozostawiającmniewchwilowejdezorientacji
- Dzień?
- Tak. Jest trzecia,któratechnicznierzeczbiorącjestrankiem
- CholeraPrzespałamcałydzień?
- Tak,jarównieżObudziłemsiędopierogodzinętemuDlaczegonieweźmiesz
prysznicu,bysiędobudzić?Gdyskończysztojedzenieakurat będziegotowe.
SpojrzałamnadrzwiłazienkiztęsknotąPrysznicbrzmiałniebiańsko
- Taa, dobra. – wymamrotałam
Złapałamzaswoją torbęiruszyłamdołazienkiJęknęłam,gdygorącystrumień
wodyuderzyłwmojeplecyTerazbyłampewna,żejestemwrajuZamknęłamoczy,
pozwoliłambypochłonęłymnieobłokiparyWystarczyłozaledwieparęsekund,aby
rzeczywistośćwzięłagóręipozostawiłamniedrżącąnapodłodzeprysznicuByłam
samazezmieniaczem,któregoledwoznałam,ukrytawpodziemiachnaziemiach wroga.
NawetograniczającsiędoZL,niemiałamżadnejrodzinyczyprawdziwychprzyjaciół
Jedynymi ludźmi, z którymi rozmawiałam byli ci, z którymi pełniłam służbę
ZastanawiałamsięCzyktośzamnątęskni?Czyktoświe,żemnieniema?Twarz
Lance’japojawiłasięnieoczekiwaniewmoimumyśle,byłamciekawacooznaczałojego
dziwne zachowanie.
285101535.007.png
- Dlaniegoniejestemniczymwięcej,jakzdobyczą– przekonana, szepnęłamdo
siebie.
Zaczęłamkwestionowaćmojąniechęć,codoprzespaniasięzLance’jemNie
byłamzmężczyznąodśmiercimojegomęża,niebyłonawetjednego skradzionego
pocałunkuMożetak od razu, to iniebyłoczasunarandki,aleteostatnieparęmiesięcy
byłyniemalżebłogieDlaczegowciążodpychałamod siebie mężczyzn,aszczególniete
oczywistejednonocnepropozycje?Wiedziałam,żenigdyniepokochamnikogo,taksamo
jakakochałammojegomęża,aleporazpierwszyrozważałamczymożenienadszedł już
czas, aby w tej kwestii ruszyćdalej.
- Onbytakzrobił– powiedziałamzwiększapewnością,wiedzącżebyłato
prawda.
MojemyślispoczęłynazmieniaczuwsąsiednimpokojuMimo,iżniechciałam
myślećonimwludzkichwymiarach,topowolistawałmisiębliskiAndorbyłjakżaden
zezmieniaczy,zktórymimiałamkontaktByłamnastawionanazabijanie,gdychodziłoo
ichgatunek,jużtakdługo,żeniewiedziałam,cosądzićowciążrosnącej wobec niego
fascynacjiZmusiłamsię,byprzestaćmyśleć o Andorze,rozważającusilnieLance’ja
Przysięgłamsobie,żejeżelikiedykolwiekpowrócędoGeorgetowntosięznimprześpię
Niewiem,dlaczegowtamtymmomenciewydawałamisiętotakmonumentalnadecyzja,
aleprzysięgam,iżzramionspadłmiwielki ciężarCzułamsięlżejszaispokojniejsza,jak
gdyby ta decyzja była dla mnie brzemieniem już od wieków Wprawdzie, kiedy
spotkaliśmysięporazpierwszydwalatatemu,topoświęciłammutylkoulotnąmyśl
Flirtowałzemną,ajagoodepchnęłamMożliwe,żechodzioiluzjękontrolijakądawała
mitadecyzja,amożebyłatoobietnicaseksuDobregoseksu,jeżeliwierzyćpogłoskom,a
oceniającpotymjakwyglądawobcisłychdżinsach,niemogąbyćonedalekoodprawdy
Najbardziej prawdopodobne było jednak to, że był człowiekiem, gdy świadomie
odrzucałamzmieniaczaZignorowałamiskierkępoczuciawiny,którapróbowałasię
rozżarzyć
Skończyłampryszniciszybkosięubrałam, mójżołądekzacząłdomagaćsię
jedzeniaPrzeczesałamwłosyszczotkąniekłopoczącsięspojrzeniemwlustro,poczym
otworzyłamdrzwiAndorkładłwłaśnietalerzenastoleiuniósłgłowę,kiedydoniego
285101535.008.png
podeszłamTenprzyjemny,łatwyuśmiechjakiwcześniejmiałnatwarzyzniknął- jego
brwi byłyściągniętewsurowejminie
- Co? – spytałam,patrzącnasiebieniepewnie
Miałamnasobiemójstandardowystrójskładającysięzt-shirtuibojówekmoro,
bezskarpetekczyteżbutówKiedyzpowrotemuniosłamgłowę, Andorwydawałsię
powrócićdonormalności. Potrząsnąłtylko głową
- Nic. – odparł,alejęzykjegociałamówiłcoinnego
Byłwkurwiony,aleniemiałampojęciadlaczegoPodeszłamdostołuispojrzałam
z uznaniem na steki oraz wino nim ponownie musięprzyjrzałam.
- Dlaczegojesteśzły?– spytałam
Wysunął krzesło i wskazał gestem bym usiadła nim zajął swoje miejsce
Obserwowałam goczekającnaodpowiedź,którejniechętniechciałudzielić.
- Powiedziałem,żetonicCzujeszsięlepiejpoprysznicu?
- Tak,wsumiedobrzeAle,czułabymsięowielelepiej,gdybyśpozostałwobec
mnieszczery,biorącpoduwagę,iżjesteśmyuwięzienirazemnajakiśczas– odparłam
Prychnął
- Uwięzienitak,rzeczywiściejesteśmyCóż,Alexio,skorojesteśmyuwięzieni,
sądzężepowinienemcioczymśprzypomnieć– powiedziałpotym,gdyupiłwina.
- O czym?
- Jestem medium. – powiedziałzwyczajnie
- Czyli?
- Czyli,jestemwstanieczytaćciwmyślach,niejesttojednakcoś,cozamierzam
robićregularnieJednakże,kiedymyśliszoczymśwyjątkowomocno,wysyłaszswoje
myśli,prawieże,cholerawykrzykujeszjewmojąstronę
285101535.009.png
Zmarszczyłambrwinajegowściekłygłos,próbującprzypomniećsobieoczym
myślałamopuszczającłazienkęAndorzacząłkroićswójstekszybkimi,gwałtownymi
ruchami,któretylkopodkreślałyjegozłyhumorUniosłamkieliszekmojegowinai
przyłożyłamgodoust,zamyślonaNagle,zdałamsobiecozaprzątałomimyśli chwilę
temu,głowaAndorapodskoczyładogóry,jegooczypatrzyłysięnamniegniewnie
- Tak. – zawarczał– MyślałaśoLance’juiotym,jakplanujeszsięznimpieprzyć
Zszokowana siedziałamwciszy,podczasgdyAndorosuszyłswójkieliszek,i
ponowniegonapełniłMójstekniewyglądałjużtakzachęcająco,jaknapoczątkui
żołądekprotestowałuprzedniemułyczkowialkoholuPostawiłamwino nastole,czując
jakczerwieniąmisiępoliczki Andorwestchnął
- Muszę cięprzeprosić,AlexioToniemojasprawa,corobiszzeswoimciałem,czy
teżkomujeoddajesz– powiedział,wjegotoniebyłomniejzłości
- JarównieżprzepraszamNiezdawałamsobiesprawy,żemojemyślisądlaciebie
jak krzyk.
- NauczęcięjakchronićswójumysłBędziedoniezbędne,podczasgdyjesteśmy
po tej stronie muru.
Przytaknęłam,przyglądającsięwciszyjakAndorjeUniosłamswójkieliszek
ponownieiupiłamskromnie,mającnadzieję,żemójżołądekuspokoisięnatylebym
mogłaniedługocośzjeśćPoparuminutachbyłamwstaniepokroićstek orazskończyć
winoCzułam,że zmiana tematu jest konieczna, bywypełnićuciążliwąciszęmiędzy
namiNiemiałampojęciaoczymmówić,ażdomomentu,gdyspojrzałamzpowrotemna
swójtalerz
- Skądto masz?Odczasówwojnyniewidziałamnawet prawdziwejwołowiny
- NagórzejestukrytazamrażarkaTenbudynekmadwaróżnezapasowesystemy
mocy,więcprądnigdyniezostałodłączonyWciążjestdobrzezaopatrzona,więc
będziemymiećmnóstwomięsa
- Cóż,dobrzewiedzieć– odparłazniewielkimuśmiechem
285101535.010.png
Andorspojrzałnamnieprzezchwilę, po czym odwzajemniłuśmiech,choćnie
sięgnął on jego oczu Wciąż był zły, ale próbował albo to ukryć albo zwalczyć
Próbowałam nie myśleć o tym wszystkim, skoro konsekwencje były znacznie
poważniejsze, a ja nie byłamwstaniesięznimizmierzyćObojeresztęposiłkuzjedliśmy
w ciszy.
- Dziękuję za przygotowanie tego wszystkiego, Andorze Ja posprzątam –
powiedziałam,wstającenergiczniegdytylkoskończyłjeść byuprzątnąćnaszetalerze.
- Ledwodotknęłaśswojego– zaprotestował
- NiejestemterazgłodnaZjemcośpóźniej
Czułamnasobiejegowzrok, gdyszłamdokuchniByłaotwartadlaresztypokoju
Niemiałamchoćbyszafki,zaktórąmogłabymsięschowaćZamiasttego,odwróciłamsię
do niego plecami, na tyle na ile to byłomożliwe,oczyszczającumysł
- Całkiemdobrzesobieradzisz,jaknaczłowiekabeztreningu – powiedziałcicho
Odwróciłamsiędoniegozezmarszczonymibrwiami
- Słucham?
- Twojemyśli,czyraczejichbrakDobrzesobieradziszutrzymującswójumysłw
pustce. – zaśmiałsięcicho– Alboutrzymywałaś,dopókiniestwierdziłaś,iżodnoszęsię
do twoichdomowychumiejętności
Wypuściłam powietrze i się uśmiechnęłam, pozwalając ulotnić się mojej
natychmiastowejzłości
- Tak,cóż,kiedyśbyłamznanazeswojegodomatorstwaPrzezchwilęmyślałam,
żemnieobrażasz
Roześmiałsię,
- Nigdy, Alexio. Nie jestem,ażtakodważnyczyteż,ażtakgłupi– potrząsnęłam
głowąiodwróciłamsięwstronęzlewu– Jakdługobyłaśmężatką?
285101535.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin