Strugaccy Spotkanie.txt

(21 KB) Pobierz
Arkady i Borys Strugaccy

Spotkanie

Aleksander Kostylin sta� przy swoim ogromnym biurku i przegl�da� l�ni�ce 
fotogramy.
- Witaj, Lin - powiedzia� �owca. Kostylin uni�s� �ys� g�ow� i zawo�a�:
- O! Home is the sailor, home from sea!
- And the hunter is home from the hlll - odpowiedzia� �owca. U�cisn�li si�.
- Co masz dla mnie ciekawego tym razem? - rzeczowo zapyta� Kostylin. - 
Przylecia�e� prosto z Jaj�y?
- Tak, z Tysi�ca Oparzelisk. - �owca zasiad� w fotelu i wyci�gn�� nogi przed 
siebie. - A ty wci�� tyjesz i �ysiejesz, Lin. Zgubi ci� ten siedz�cy tryb �ycia, 
wspomnisz jeszcze moje s�owa. Nast�pnym razem zabior� ci� z sob�.
Kostylin z zatroskan� min� obmaca� sw�j wielki brzuch.
- Tak - powiedzia�. - Baronowie starzej� si�, baronowie tyj�... Wi�c co mi 
przywioz�e�?
- Nic szczeg�lnego, Lin. �adnych rewelacji. Z dziesi�� w�y dwustrunowych, kilka 
nie znanych gatunk�w wielo - muszlowych mi�czak�w... Mog� przejrze�? - �owca 
wzi�� z biurka plik fotografii.
- Przywi�z� to jeden debiutant. Znasz go?
- Nie. - �owca ogl�da� zdj�cia. - Zupe�nie nie�le. To, oczywi�cie, Pandora?
- Masz racj�. Pandora. Gigantyczny rakopaj�k. Wyj�tkowo wielki egzemplarz.
- Tak - powiedzia� �owca wpatruj�c si� w ultrad�wi�kowy karabin wsparty dla 
por�wnania rozmiar�w o nagi ��ty brzuch rakopaj�ka. - Nie�le jak na 
pocz�tkuj�cego. Ale widywa�em ju� wi�ksze sztuki. Ile razy strzela�?
- M�wi, �e dwa razy. I za ka�dym razem w centralny splot nerwowy.
- Nale�a�o strzela� ig�� anestetyczn�. Ch�opczyk troszk� si� zdenerwowa�. - 
�owca z u�miechem patrzy� na zdj�cie, na kt�rym przej�ty my�liwy dumnie wspiera� 
nog� na martwym potworze. - No, dobrze, a co s�ycha� u ciebie w domu?
Kostylin machn�� r�k�.
- Istny urz�d stanu cywilnego. Wszyscy si� �eni�. Marta wysz�a za m�� za 
hydrologa.
- Kt�ra Marta? - zapyta� �owca. - Wnuczka?
- Prawnuczka, Paul! Prawnuczka!
- Tak - powiedzia� �owca. - Baronowie si� starzej�. - Od�o�y� zdj�cia na biurko 
i wsta�. - No c�, ja ju� chyba sobie p�jd�.
- Znowu? - z niezadowoleniem zapyta� Kostylin. - Mo�e ju� starczy?
- Nie, Lin. Tak trzeba. Spotkamy si� tam gdzie zawsze.
�owca kiwn�� g�ow� i wyszed�. Zszed� do parku i skierowa� si� w stron� 
pawilon�w. Jak zwykle w Muzeum by�o bardzo t�umnie. Ludzie spacerowali po 
alejkach obsadzonych pomara�czowymi palmami z Wenus, gromadzili si� wok� 
terrari�w i przy wype�nionych przezroczyst� wod� basenach, w wysokiej trawie 
pomi�dzy drzewami biega�y dzieci - bawi�y si� w "ciep�o - zimno - Mars". �owca 
przystan��, by na nie popatrzy�. By�a to ogromnie pasjonuj�ca zabawa. Bardzo 
dawno temu z Marsa przywieziono na Ziemi� mimikrodony, ogromne jaszczury o 
melancholijnym usposobieniu, wspaniale przystosowane do nag�ych przemian w 
otaczaj�cym je �rodowisku - idealnie opanowa�y umiej�tno�� mimikry. W parku 
Muzeum korzysta�y z ca�kowitej swobody. Dzieci zabawia�y si� odnajdywaniem 
mimikrodon�w - wymaga�o to niema�ej spostrzegawczo�ci i zr�czno�ci - a nast�pnie 
przeci�ga�y zwierzaki z miejsca na miejsce, �eby zobaczy�, jak mimikrodony 
zmieniaj� kolor. Jaszczury by�y wielkie i ci�kie. Dzieci wlok�y je po ziemi 
trzymaj�c za sk�r� na karku. Mimikrodony nie protestowa�y. Wygl�da�o na to, �e 
zabawa sprawia im przyjemno��.
�owca min�� ogromn� przezroczyst� kopu�� chroni�c� terrarium "��ka z planety 
Ru�ena". Pod kopu�� na bladej niebieskawej trawie skaka�y i walczy�y z sob� 
zabawne remby, gigantyczne, ol�niewaj�co kolorowe owady, troch� podobne do 
ziemskich konik�w polnych. �owca przypomnia� sobie, jak to dwadzie�cia lat temu 
po raz pierwszy polowa� na Ru�enie. Siedzia� w zasadzce przez trzy doby 
oczekuj�c na pojawienie si� jakiegokolwiek zwierz�cia, a ogromne t�czuj�ce remby 
skaka�y doko�a i siada�y na lufie jego karabinu. Przy "��ce" zawsze pe�no by�o 
ludzi, poniewa� remby s� prze�liczne i ogromnie pocieszne.
Nie opodal wej�cia do centralnego pawilonu �owca zatrzyma� si� przy balustradzie 
okalaj�cej g��boki okr�g�y basen - studni�. W basenie, w �wiec�cej liliowym 
�wiat�em wodzie, bezustannie kr��y�o d�ugie kud�ate zwierz� - ichtiomammal, 
jedyny znany przedstawiciel ciep�okrwistych, oddychaj�cy skrzelami. Ichtiomammal 
bez przerwy by� w ruchu, p�ywa� zataczaj�c ko�o i przed rokiem, i przed pi�cioma 
laty, i przed czterdziestoma, kiedy �owca zobaczy� go po raz pierwszy. 
Ichtiomammala z ogromnym trudem schwyta� s�awny Saillieu. Saillieu od dawna jest 
trupem, �pi wiecznym snem gdzie� w d�unglach Pandory, a jego ichtiomammal ci�gle 
jeszcze zatacza kr�gi w liliowej wodzie basenu.
W westybulu pawilonu �owca znowu zatrzyma� si� i przysiad� na chwil� w lekkim 
foteliku stoj�cym w k�cie. �rodek jasno o�wietlonej sali zajmowa�a wypchana 
lataj�ca pijawka - "sora - tobu chiru" (�wiat zwierz�cy Marsa, System S�oneczny, 
typ wielostrunowce, gromada sk�rodyszne, rz�d, rodzina, gatunek - "sora - tobu 
chiru"). Lataj�ca pijawka by�a jednym z pierwszych eksponat�w w Muzeum 
Kosmozoologii. Ju� od p�tora wieku ten obrzydliwy potw�r szczerzy� paszcz� 
przypominaj�c� wielo�upinow� szcz�k� koparki, witaj�c ka�dego, kto wchodzi� do 
pawilonu. Dziewi�ciometrowy, pokryty tward� l�ni�c� sier�ci�, beznogi, bezoki... 
Niegdy� w�adca Marsa.
"Tak, r�nie bywa�o na Marsie - my�la� �owca. - Tego si� nie zapomina. 
Pi��dziesi�t lat temu te bestie prawie ca�kowicie ju� wyt�pione, nieoczekiwanie 
znowu si� rozmno�y�y i zacz�y jak za dawnych lat uprawia� korsarstwo na 
szlakach komunikacyjnych ��cz�cych marsja�skie bazy. Wtedy w�a�nie 
przeprowadzono totaln� ob�aw�. Trz�s�em si� w crawlerze i prawie niczego nie 
widzia�em w tumanach piasku, kt�ry wzbija�y �elazne g�sienice. Z prawa i z lewa 
p�dzi�y pustynne czo�gi, wszyscy, kt�rzy w nich siedzieli, zg�osili si� na 
ochotnika. Jeden z czo�g�w wjechawszy na wydm� nagle si� przewr�ci� i ludzie 
b�yskawicznie wysypali si� na piach, wtedy i my w�a�nie wyskoczyli�my z chmury 
kurzu, a Ermler z�apa� mnie za rami� i wrzeszcza� co�, wskazuj�c przed siebie. 
Spojrza�em i zobaczy�em pijawki, setki pijawek - kr��y�y nad s�onym jeziorem w 
dolinie mi�dzy wydmami. Zacz��em strzela�, inni te� zacz�li strzela�, a Errhler 
ci�gle jeszcze nie m�g� si� upora� z rakietomiotem w�asnej konstrukcji. Wszyscy 
na niego krzyczeli, wymy�lali mu i nawet odgra�ali si�, �e go pobij�, ale nikt 
nie m�g� si� oderwa� od karabinu. Pier�cie� ob�awy zacie�nia� si� i widzieli�my 
ju� b�yski wystrza��w z crawler�w id�cych z przeciwnej strony, a wtedy Ermler 
przesun�� pomi�dzy mn� a kierowc� zardzewia�� rur� swojej armaty, rozleg�a si� 
potworna detonacja i og�uszony i o�lepiony upad�em ma dno crawlera. Jezioro 
zasnu� g�sty czarny dym, wszystkie maszyny stan�y, usta�a strzelanina, a ludzie 
tylko wrzeszczeli i wymachiwali karabinami. Ermler w ci�gu pi�ciu minut zu�y� 
ca�� posiadan� amunicj�, crawlery podjecha�y do jeziora, a my wysiedli�my, �eby 
podobija� wszystko, co jeszcze ocala�o po rakietach Ermlera. Pijawki wi�y si� 
mi�dzy czo�gami, rozgniata�y je g�sienice, a ja ci�gle strzela�em, strzela�em... 
By�em wtedy m�ody i bardzo lubi�em strzela�. Niestety, zawsze by�em �wietnym 
strzelcem i nigdy nie chybia�em. A strzela�em nie tylko na Marsie i nie tylko do 
gro�nych drapie�nik�w. Lepiej by by�o, gdybym nigdy w �yciu nie bra� do r�ki 
karabinu...
�owca wsta�, przeszed� obok wypchanego potwora i powl�k� si� wzd�u� galerii. 
Musia� wygl�da� nieszczeg�lnie, bo ludzie zatrzymywali si� i patrzyli na niego 
zaniepokojeni. Wreszcie podesz�a do� jaka� dziewczyna i nie�mia�o zapyta�a, czy 
mo�e mu by� w czym� pomocna. "Zastan�w si�, co m�wisz, dziewczyno" - powiedzia� 
�owca. U�miechn�� si� z wysi�kiem, wsun�� dwa palce w kieszonk� kurtki i 
wyci�gn�� przecudown� muszl� z Jaj�y. "To dla ciebie - powiedzia� - przywioz�em 
j� z bardzo daleka". "Bardzo �le pan wygl�da" - powiedzia�a dziewczyna. "Nie 
jestem ju� m�ody, c�reczko - odpar� �owca. - My, starzy, rzadko kiedy dobrze 
wygl�damy. Zbyt wielki ci�ar musz� d�wiga� nasze dusze".
Dziewczyna z pewno�ci� go nie zrozumia�a, ale te� �owca bynajmniej tego nie 
pragn��. Pog�aska� j� po g�owie i poszed� dalej. Tylko, �e teraz wyprostowa� 
ramiona, stara� si� trzyma� prosto i ludzie wi�cej si� za nim nie ogl�dali.
"Tego mi jeszcze brakuje, �eby dziewcz�ta si� nade mn� litowa�y - my�la�. - 
Zupe�nie si� rozklei�em. Chyba ju� nie powinienem wraca� na Ziemi�. Powinienem 
na zawsze pozosta� na Jajle, zamieszka� na brzegu Tysi�ca Oparzelisk i zastawia� 
�aki na rubinowe w�gorze. Nikt nie zna lepiej ode mnie Tysi�ca Oparzelisk, tam 
by�bym na swoim miejscu. Jest tam wiele zaj�� dla my�liwego, kt�ry nigdy nie 
strzela..."
�owca stan��. Zawsze zatrzymywa� si� w tym miejscu. W pod�u�nej szklanej 
skrzynce na kawa�kach szarego piaskowca sta�a na trzech parach rozcapierzonych 
krzywych n�g pomarszczona, niepozorna, szarawa jaszczurka. W�r�d zwiedzaj�cych 
szary sze�cion�g nie wywo�ywa� �adnych emocji. Tylko niewielu zna�o niezwyk�� 
histori� pomarszczonego gada. Ale �owca j� zna� i ilekro� tu przystan��, zawsze 
ogarnia� go religijny nieomal zachwyt dla niepokonanej si�y �ycia. Jaszczurka ta 
zosta�a upolowana w odleg�o�ci dziesi�ciu parsek�w od S�o�ca, nast�pnie 
spreparowana, wypchana i ustawiona tu, w Muzeum. Sta�a tak w gablocie przez dwa 
lata. I nagle pewnego pi�knego dnia na oczach t�umu zwiedzaj�cych z 
pomarszczonej szarej sk�ry wylaz�y dziesi�tki male�kich zwinnych sze�cionog�w. 
Co prawda w ziemskiej atmosferze wszystkie natychmiast pogin�y, spali�y si� w 
nadmiarze tlenu, ale szum si� podni�s� ogromny i zoologowie do dzi� ci�gle 
jeszcze si� g�owi�, jak w og�le mog�o do tego doj��. Zaprawd�, �ycie jest tym 
jedynym, przed czym warto schyli� czo�o...
�owca spacerowa� po galeriach przechodz�c z pawilonu do pawilonu. Ostre 
afryka�skie s�o�ce, dobre, gor�ce s�o�ce Ziemi o�wietla�o oblane szklistym 
plastykiem zwierz�ta zrodzone pod innymi s�o�cami, o setki miliard�w kilometr�w 
st�d. �owca zna� pra...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin