Charles Berlitz, William Moore - Zdarzenie w Roswell.pdf

(567 KB) Pobierz
Charles Berlitz & William Moore
Charles Berlitz & William Moore
Zdarzenie w Roswell
Tytuł oryginału
THE ROSWELL INCIDENT
134628968.002.png
Wstęp
Wieść niesie, że w pierwszych dniach czerwca 1947 roku nad Nowym Meksykiem rozbił się
pozaziemski statek kosmiczny. Z pozoru informacja ta mogłaby wydać się kolejną sensacją, jedną
z tych, których pełne są czasopisma „ufologiczne" i tysiące książek, jakie we wszystkich językach
świata napisano o nie zidentyfikowanych obiektach latających. Tym, co jednak wyróżnia owo
zdarzenie, jest jego wyjątkowa żywotność w świadomości wielu ludzi i nieustanne zainteresowanie
nim kręgów naukowych, rządowych i prawniczych.
Gdy książka ta oddawana była do druku, zainteresowane tą sprawą stowarzyszenie - Citizens
Against UFO Secrecy (Obywatele Przeciwko Utajnianiu UFO) wytaczało właśnie proces Centralnej
Agencji Wywiadowczej domagając się, by udostępniła ona informacje na temat rozbitych
niezidentyfikowanych obiektów latających. Wysuwając takie roszczenia CAUS odwoływało się do
Karty Wolności Informacji (Freedom of Information Act). Dodatkowo CAUS przejęło na siebie
wcześniejszy proces, jaki w tej samej sprawie wytoczyło CIA inne stowarzyszenie - Ground Saucer
Watch. W tych procesach zarzucono agencji między innymi: ukrywanie informacji, utajnianie
kartotek, „nakładanie kagańca" świadkom, nadużywanie klauzuli tajności dyktowanej względami
bezpieczeństwa narodowego. Wydarzenia zrelacjonowane przez prasę i radio, zanim Army Air
Force (nazwę tę zmieniono na Air Force właśnie w roku 1947) narzuciło im obowiązek
przestrzegania klauzuli tajności, dowodzą, że części rozbitego statku były przewożone z bazy do
bazy rządowymi środkami transportu w najgłębszej tajemnicy i że szczątki te oraz martwi
pasażerowie pojazdu (z których jeden - jak mówiono - w chwili znalezienia był żywy) są wciąż pod
ochroną w Kwaterze Głównej CIA mieszczącej się w Langley w stanie Wirginia.
Zapewne niektórzy pamiętają relacje, sprzed 1947 roku, o rzekomej inwazji nie
zidentyfikowanych pojazdów latających (na długo przedtem nim latające spodki stały się tak
popularne). Były to intrygujące doniesienia w czasopismach meteorologicznych i astronomicznych
o pojawiających się w nocy na niebie obiektach latających, które nie były ani statkami
powietrznymi, ani meteorami.
Oto cytat z „Monthly Weather Review" (z marca 1904 roku):
Porucznik Frank H. Schofield dowodzący okrętem USS Supply poinformował, że 22 lutego 1904 roku on i
członkowie jego załogi widzieli wieczorem na niebie trzy olbrzymie silnie świecące obiekty przesuwające się w
szyku wysoko nad wodami Atlantyku. Największy z tych obiektów miał średnicę sześciokrotnie większą od
średnicy Słońca.
Biuletyn Kanadyjskiego Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego z marca 1913 opublikował
utrzymaną w podobnym tonie kompilację fragmentów meldunków profesora Chan ta z Toronto
dotyczących nie zidentyfikowanych obiektów latających. „Obiekty te przemieszczały się ze
wschodu na zachód wzdłuż granicy amerykańsko-kanadyjskiej" -twierdził profesor Chant, zaś
późniejsze kontrole zaprzeczyły, by jakiekolwiek statki powietrzne zbudowane przez człowieka
znajdowały się tej nocy na niebie. W meldunkach dostarczonych przez innych obserwatorów tego
terenu zgodnie stwierdzano, że „wielki świecący obiekt poruszający się po niebie zbudowany był z
134628968.003.png
trzech lub czterech części, z których każda zakończona była ogonem" oraz że gdy obiekt ten znikł,
pojawiła się druga, a potem trzecia grupa identycznych obiektów. „Pojawiły się tam trzydzieści,
może trzydzieści dwa takie pojazdy w ciągu godziny... przesuwały się rzędami po cztery, trzy i
dwa. To uszeregowanie było doskonałe, sprawiało wrażenie pokazu manewrów lotniczych..."
Tylko w samej centrali CIA znajduje się dziesięć tysięcy dokumentów związanych z
pojawianiem się UFO. Stały wzrost liczby tych doniesień zwraca uwagę na następującą zależność:
częstotliwość zaobserwowanych pojawień się UFO rośnie wprost proporcjonalnie do tempa na-
szego rozwoju naukowego i technologicznego. Spostrzeżenia pilotów i pasażerów samolotów,
którzy widzieli nie zidentyfikowane obiekty latające oraz astronautów, którzy często spotykają UFO
w przestrzeni kosmicznej, są potwierdzone dzięki rejestrowaniu ich przez radary.
Mimo rosnącej liczby meldunków, zataczające coraz szersze kręgi zainteresowanie nie
zidentyfikowanymi obiektami latającymi wciąż jest uważane za coś w rodzaju aberracji. Dzieje się
tak prawdopodobnie dlatego, że nie ma żadnego dowodu na istnienie tych obiektów, nie istnieje
żaden corpus delicti
Gdyby kiedykolwiek jakiś nie zidentyfikowany obiekt latający znaleziony został na terenie
kontrolowanym przez któreś z wielkich mocarstw, bądź też na terytorium jakiegoś mniejszego
państwa, byłby - co zrozumiałe - ukrywany tak długo, dopóki władze tych państw nie zdecydowa-
łyby co z nim zrobić, jak wykorzystać go do własnych celów. Prawdopodobnie właśnie to wyjaśnia
tajemnicę „zdarzenia w Roswell". Zdarzenie w Roswell, które jest czymś znacznie więcej niż tylko
pasjonującą zagadką, wciąż trwa...
Zgodnie z doniesieniami, kolejnym badaniom - być może prowadzonym z zamiarem dokonania
rekonstrukcji - poddaje się szczątki statku kontynuowane są analizy stopów nieznanych metali,
prowadzone są próby odczytania za pomocą komputerów deszyfrujących znaków hieroglificznych
odkrytych we wnętrzu statku, przeprowadza się analizy medyczne budowy ciał humanoidalnych
członków załogi.
Prezentowane na kartach tej książki nowe wyjaśnienia zarówno naocznych świadków, jak i
rodzin tych, którzy w przeszłości niechętni byli składaniu jakichkolwiek zeznań oraz reneksje, na
które po namyśle zdobyli się niektórzy członkowie personelu wojskowego, wcześniej ukrywający
istotne fakty i informacje, przynoszą dość przekonujące dowody na to, że katastrofa statku
kosmicznego w 1947 roku nie była zbiorową halucynacją, ale rzeczywiście miała miejsce.
Od początku ery kosmicznej często sugeruje się nam, ze to my, zamieszkująca Ziemię rasa
ludzka, jesteśmy o krok od uzyskania ostatecznych dowodów na to, iż nie jesteśmy jedyną formą
życia w naszej galaktyce i że jesteśmy bliscy nawiązania kontaktów z niektórymi naszymi
sąsiadami w kosmosie.
Być może taki kontakt miał miejsce w Nowym Meksyku w 1947 roku, a teraz wraz z
ujawnieniem nowych informacji (dzięki Karcie Wolności Informacji) jego znaczenie stanie się
zrozumiałe.
134628968.004.png
1. UFO na niebie i w kosmosie
Nie zidentyfikowane obiekty latające z całą pewnością nie są niczym nowym. Ludzie zawsze,
gdy spoglądali w niebiosa, widzieli (bądź wierzyli, że widzą) latające postacie, anioły, diabły,
bogów, znaki i omeny; ostatnimi czasy - utraciwszy wcześniejszą wiarę - dostrzegają statki
powietrzne pochodzące najwyraźniej nie z ziemskich baz. Nie wiadomo, ile z owych zjawisk było
wynikiem błędnej interpretacji lub też wytworem wyobraźni. Niemniej, jeśli choćby tylko
dwadzieścia procent owych obiektów pochodziło spoza Ziemi (co sugerują dane opublikowane w
„Air Force Project Blue Book, Special Report" nr 14), to od momentu, gdy ludzie zaczęli
dokumentować zjawiska dotyczące gości z nieba, Ziemię odwiedziły miliony tych tajemniczych
istot.
Ze starożytnego Egiptu pochodzi wzmianka, w której opisano ogromne ogniste kręgi. Pojawiły
się one wieczorem na niebie, zagrażając faraonowi stojącemu w rydwanie na czele armii. W czasie
trwania tego zagadkowego zjawiska faraon zachował zimną krew. Prorok Ezechiel miał, jak się
zdaje, jakieś kontakty z tajemniczym statkiem i jego kapitanem, którego nazywał Panem. Księga
Ezechiela zawiera wspaniały opis lądowania kosmicznej kapsuły sporządzony w prostymi
zrozumiałym języku.
Niebiosa w starożytności wydawały się pełne „podróżnych". Asyryjczycy widzieli latające byki,
Grecy i Arabowie - szybujące w chmurach konie, bogaci Persowie wierzyli w latające dywany, a
wojowniczy Rzymianie widzieli na niebie zarówno puklerze i włócznie, jak i całe rozgrywane tam
bitwy. Te zmagania na niebie dostrzegali oni głównie wtedy, gdy sami - na ziemi - toczyli bitwy.
Gdy świat starożytny został schrystianizowany, ludzie zaczęli spostrzegać na niebie gorejące
krzyże oraz inne groźne znaki zapowiadające plagi i choroby. Konstantyn, cesarz Bizancjum,
zobaczył coś na niebie przed bitwą, która skłoniła go do przyjęcia chrześcijaństwa, zmieniając tym
samym bieg historii.
Gdy renesans skierował ludzką myśl ku poznawaniu świata, nie zidentyfikowane obiekty
latające przybrały formę galeonów i karaweli, zaś gdy pewien Francuz rozpoczął eksperymenty z
balonami, kule jakie dostrzegano na niebie, zaczęto kojarzyć właśnie z balonami wytwarzanymi
przez Francuzów. Pod koniec XIX wieku nie zidentyfikowane obiekty latające opisywano jako
poruszające się z ogromną prędkością statki w kształcie wrzecion i cygar. W czasach obu wojen
światowych sądzono, że są one jakąś nieznaną bronią, o której użycie każda ze stron
podejrzewała przeciwnika. Tak działo się aż do roku 1947, kiedy coraz liczniej pojawiające się
UFO (początkowo opisywane jako metalowe tarcze lub „rondle") zaczęto nazywać „latającymi
spodkami".
Być może te wszystkie obserwacje czynione zarówno w przeszłości, jak i obecnie, dotyczą tego
samego zjawiska, opisywanego w różny sposób - ubarwiony przez wyobraźnię lub zniekształcony
przez skłonność do widzenia tego, co pragnie się ujrzeć. Pewnie dlatego Chińczycy długo wierzyli
w to, że widzą na niebie nacierających na siebie świetlistych jeźdźców, Hindusi - wielopokładowe
134628968.005.png
pojazdy, Indianie zamieszkujący obie Ameryki - wspaniałe czółna, a plemiona i narody na
wszystkich kontynentach długo trwały w przekonaniu, iż niebiosa pełne są bogów, demonów i
świecących potworów.
Nie można obstawać przy tezie, że nie zidentyfikowane obiekty latające są wytworem zbiorowej
halucynacji, gdy większość ludzi, głowy państw, wysocy urzędnicy ONZ, wybitni uczeni,
astronomowie przekonani są, że te obiekty „odwiedzają" nas regularnie. Pojawiają się nad wielkimi
miastami i są widziane przez setki tysięcy ludzi. Lądują w pobliżu stacji telewizyjnych i elektrowni.
To je podejrzewa się o spowodowanie pamiętnej przerwy w dostawie prądu w USA w 1965 roku.
To one z warkotem pojawiają się w pobliżu samolotów pasażerskich i właśnie one - co zostało
odnotowane - niszczą samoloty wojskowe. One też zakłócają przebieg badań kosmicznych, a
także śledzą wysyłane przez nas w kosmos rakiety. Pewna grupa ludzi jest tak głęboko
przekonana o nieustannej obecności tych obiektów nad Ziemią, iż jedno z lotnisk we Francji
zarezerwowane jest tylko dla statków pozaziemskich.
Gdy człowiek zaczął latać w kosmos, spotkał tam nie zidentyfikowane obiekty latające.
Znacznie więcej spotyka się tych obiektów w przestrzeni kosmicznej niż w atmosferze
okołoziemskiej. To właśnie wydaje się potwierdzać tezę, iż są to obiekty pozaziemskie; w żadnym
razie nie zidentyfikowane obiekty latające nie są bytami nadprzyrodzonymi. Są
najprawdopodobniej kosmicznymi sondami lub patrolami. Są dowodem przedsięwzięć
skierowanych ku Ziemi przez istoty pozaziemskie, świadczą o działaniach, które o tysiące, a może
nawet o miliony, lat wyprzedzają nasze własne próby kosmiczne.
Stosunkowo dużo napisano już o „wizytach" UFO na Ziemi, ale wciąż niewiele wiemy o
spotkaniach z tymi obiektami, które miały miejsce w kosmosie, na kolejnych etapach jego podboju.
Pewne - wydaje się, że przekonujące - dowody obecności UFO w atmosferze okołoziemskiej zo-
stały dostarczone przez matematyka, fizyka i pisarza Maurice'a Chatelaina, konstruktora statku
kosmicznego Apollo i byłego szefa działu łączności NASA w czasie misji Apollo oraz
dokumentalisty pewnej szczególnej fazy bliskich spotkań, jakie z istotami pozaziemskimi mieli
amerykańscy badacze. Zgodnie z raportami Chatelaina, z których część oparta była na
informacjach pochodzących ze „źródeł wewnętrznych" z czasów, gdy w latach sześćdziesiątych
pracował on w NASA, inne zaś na wiarygodnych danych, jakich dostarczyli mu przyjaciele i
koledzy z pracy, meldunki o tych spotkaniach, sporządzane na gorąco w czasie lotów
kosmicznych, zawsze były cenzurowane, „wygładzane", korygowane, lekceważone lub zgoła
ignorowane przez NASA i właśnie dlatego nigdy nie docierały do publicznej wiadomości. Fakt, że
astronauci pozostawali w służbie wojskowej sprzyjał - zdaniem Chatelaina - utrzymywaniu spotkań
z istotami pozaziemskimi w tajemnicy. Amerykańscy astronauci, którzy zakończyli już czynną
służbę wojskową, wciąż jednak zachowują na ten temat dyskretne milczenie, pozostawiając nas
jedynie z relacjami Chatelaina na temat tego, co najprawdopodobniej zdarzyło się zarówno w
przestrzeni kosmicznej, jak i na powierzchni Księżyca. Te relacje robią duże wrażenie.
Następujące zestawienie prezentuje te wydarzenia chronologicznie:
134628968.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin