Dixie Browning - Twardy jak kamień.pdf

(630 KB) Pobierz
Browning Dixie - Twardy jak kamień
DIXIE BROWNING
TWARDY JAK KAMIEŃ
Harlequin Desire tom 197(8'95)
PROLOG
Złapał słuchawkę, kiedy dzwonek telefonu rozbrzmiewał już po raz piąty. Zdyszany i
zły, burknął:
- Słucham, tu McCloud!
- To ty, Johnie Stone?
Ciotka Alicja. Alicja Hardisson była jedyną osobą na tym świecie, która nazywała go
Johnem Stone.
- Jak się masz, ciociu?
- U mnie wszystko w porządku, dziękuję. Podobno byłeś w szpitalu. Mam nadzieję, że
już miewasz się lepiej. - Spokojny, starannie modulowany południowym akcentem głos
umilkł w uprzejmym oczekiwaniu.
Skąd ona się o tym dowiedziała, do diabła? Ich kontakty od lat były bardzo luźne:
spotkanie na jakimś rodzinnym pogrzebie, co roku gwiazdkowy koszyk z wytwornym
zestawem konfitur, i tyle.
Chyba że coś jednak znalazło się prasie czy radiu?
- Dużo lepiej, ciociu, założywszy, że człowiek karmiony przez tyle czasu szpitalnym
jedzeniem może się dobrze czuć. A co słychać u Liama? Czy nadal poluje na króliki, kiedy
dajesz mu wolny dzień? - Liam był kamerdynerem u Hardissonów; najważniejszym, jeśli nie
jedynym oparciem w czasach, kiedy mały Stone po śmierci rodziców znalazł się w starym
domu swojej rodziny.
- Liam jest już na emeryturze. W zeszłym roku umarła Mellie; pomyślałam, że lepiej
będzie, jeśli ostatnie lata pozwolę mu spędzić z wnukami.
Dla kogo lepiej, ciociu, pomyślał Stone, krzywiąc twarz w ironicznym uśmiechu.
Kobiety w rodzaju Alicji Hardisson obowiązywał pewien kanon moralny związany z jej
pozycją społeczną: noblesse oblige . Nie oznaczało to jednak, żeby angażowała się
kiedykolwiek w działania na czyjąkolwiek korzyść, poza własną. Własna korzyść oznaczała
oczywiście jeszcze interes jej jedynego dziecka.
Sprawa Stone'a była najlepszym przykładem. Jego matka i ciotka Alicja były
siostrami. Rodzice Stone'a zginęli w wypadku, potrąceni przez pijanego kierowcę. Miał wtedy
sześć i pół roku. Ciotka Alicja wzięła go do siebie. Noblesse oblige . Jej własny syn, Billy,
miał wtedy pięć lat.
255063810.001.png
Gdy ciotka udawała się na doroczne połowy łososia do Szkocji, na pokaz mody do
Paryża, czy „do wód” w Arizonie, zabierała czasem ze sobą Billy'ego i jego niańkę. Mały
Stone zawsze pozostawał wtedy w domu, w towarzystwie Liama i Mellie.
Noblesse oblige . Należy pomóc krewnym w potrzebie, zapewnić im dach nad głową i
przyzwoite utrzymanie. Wypada też raz czy dwa razy do roku zapytać uprzejmie, czy im
czego nie brakuje.
Ponadto istnieje coś takiego, jak szkoła z internatem.
- Czy jesteś w naszym mieście, ciociu? - spytał Stone, mając nadzieję, że ciotka
zaprzeczy.
- Nie, dzwonię od siebie, z Atlanty - wymawiała to zawsze po swojemu, z jakąś
wyrafinowaną, pewną siebie niedbałością: „Atlanna”.
- Jak się miewa Billy? - ciągnął. - Czy dalej chce kandydować do senatu?
- Właśnie w tej sprawie do ciebie dzwonię, Johnie Stone. Pewnie słyszałeś, że jakiś
czas temu Billy zadurzył się w pewnej okropnej kobiecie do tego stopnia, że się z nią ożenił.
Stone usiadł na kanapie, przytrzymując brodą słuchawkę.
- Chyba nawet dostałem zawiadomienie o ślubie - potwierdził.
- Poprosiłam Ellę Louise, żeby rozesłała je dla przyzwoitości, choć byłam pewna, że
to małżeństwo długo nie potrwa. Zrobiłam, co mogłam, w interesie własnego syna, ale ta
kobieta po prostu nie należała do naszej sfery.
Twarz Stone'a skrzywiła się w ponurym uśmiechu. Na palcach jednej ręki można było
policzyć ludzi, których ciotka Alice zaliczała do „naszej sfery”. On też nie mieścił się na
liście, mimo pokrewieństwa.
- Zajęłam się nią ze względu na Billy'ego. Była dzika jak bezpański kot. Gdybyś
widział jej włosy albo te tanie szmaty, w które się ubierała! Uczyłam ją podstawowych zasad
dobrego wychowania.
Alicja bała się, że żona Billy'ego skompromituje rodzinę Hardissonów, pomyślał
Stone, odpowiadając ciotce niewyraźnym pomrukiem. Ta kobieta musiała być teściową z
piekła rodem, nawet gdyby Billy poślubił wzór damskich cnót. Był skłonny współczuć tej
biednej dziewczynie, ale przecież sama napytała sobie biedy. Wychodzić za mąż za Billa
Hardissona! Doprawdy można mieć więcej oleju w głowie.
Ciotka ciągnęła swój monolog:
- Słyszałam jakieś obrzydliwe plotki. Dzięki Bogu, nic jeszcze nie trafiło do gazet...
Obawiam się, że ona będzie nas szkalować - westchnęła.
- A dlaczego Billy w ogóle się z nią ożenił? Czy była w ciąży?
255063810.002.png
- Wielkie nieba, nic z tych rzeczy! Billy miał jeszcze na tyle zdrowego rozsądku, żeby
się nie zaangażować do tego stopnia.
- Wspomniałaś, ciociu, że się z nią ożenił. Czy można się zaangażować jeszcze
bardziej?
- Billy jest zbyt urny i łatwowierny, by mu to wyszło na zdrowie. Biedaczek. Kiedy
taka wyzywająca przybłęda jak ta Dooley pływa w klubowym basenie goła jak ją pan Bóg
stworzył...
- To on spotkał ją w klubie?
- Chyba ci o tym mówiłam, czyż nie? Muszę przyznać, że reprezentuje ten dość
pospolity typ urody, który podoba się mężczyznom. W każdym razie mój biedny chłopiec dał
się na to złapać. Wystarczyło jednak sześć miesięcy od dnia ślubu, by pokazała swoją
prawdziwą twarz. Biedny Billy, prawie błagał ją, żeby zachowywała się przyzwoicie, ale
kiedy zaczęła flirtować z wszystkimi dookoła... no cóż, nie miał innego wyjścia. Musiał się z
nią rozstać.
- Rozumiem więc, że są rozwiedzeni. Na czym polega problem?
- Owszem, Bill się z nią rozwiódł, a ta kobieta miała na tyle przyzwoitości, że
wyniosła się z naszego miasta. Teraz jednak, kiedy mój syn zamierza kandydować do senatu,
obawiamy się kłopotów. Ona może wrócić...
- Po co?
- Po pieniądze, mój drogi, po pieniądze. Czegóż innego może chcieć osoba tego
pokroju?
- Chcesz mi powiedzieć, ciociu, że ci wszyscy prawnicy, których opłacacie, nie
zabezpieczyli Billa, zanim w ogóle pozwolili mu się z nią ożenić? Od czego są intercyzy?
- Byłam w tym czasie poza krajem, a ona omotała nieszczęsnego chłopaka do tego
stopnia, że ożenił się z nią, zanim ktokolwiek zdążył mrugnąć okiem. Bóg jeden wie, jakich
gróźb użyła w czasie rozwodu, ale skończyło się na tym, że Bill musiał jej płacić po dwieście
tysięcy dolarów przez trzy kolejne lata za to, żeby trzymała się z dala od granic Georgu.
Biedny Billy, ma zbyt miękkie serce.
Chyba mózg ma też za miękki, pomyślał Stone o kuzynie. Sześćset tysięcy dolarów to
kupa forsy!
- Bill już wypłacił jej wszystko; obawiamy się, że ta kobieta może mieć ochotę na
więcej. Może chcieć nagadać coś dziennikarzom. Jest zdolna do najbardziej perfidnych
kłamstw. Dobrze wie, że Bill chciałby znaleźć się w Waszyngtonie po jednej czy dwóch
kadencjach w Atlancie i nie zawaha się przed niczym. Widziałeś przecież te bezczelne
255063810.003.png
naciągaczki, które pokazują się w telewizji i grożą przyzwoitym ludziom na wysokich
stanowiskach?
- Owszem, zdarzają się takie historie, ale czemu akurat wy...
- Mówiłam ci; po mieście krążą już jakieś plotki. Przecież nie mogą pochodzić z
innego źródła; tu wszyscy kochają Billa. To taki dobry chłopiec!
Stone skrzywił się. Billy'ego kochają tylko dwie osoby: jego matka i on sam.
Natomiast reszta świata zna ' go takiego, jakim jest. Zepsuty, niedojrzały produkt
wychowawczych zaniedbań i klasowego uprzywilejowania. Nie po raz pierwszy Stone cieszył
się z tego, że już jako czternastolatek został oddany do szkoły wojskowej, a potem zawsze
pojawiały się jakieś „trudności”, które nie pozwalały na częstsze spotkania z rodziną.
- W czym mogę ci pomóc, ciociu? - zapytał.
Alicja Hardisson od razu przystąpiła do rzeczy.
- Rozumiem, że odniosłeś spore obrażenia i jeszcze trochę czasu powinieneś spędzić
w łóżku. Myślałam, że mógłbyś...
- Myślisz, że przyjadę do Atlanty i uwiodę tę damę, żeby wam nie przeszkadzała?
- Co? Nie bądź śmieszny, Johnie Stone. Jeśli chcesz ją uwieść, to twoja sprawa, choć
ostrzegam cię, ona nie należy do naszej sfery. Widzisz - tłumaczyła - zaaranżowałam jej
wakacje w miejscu, które nazywa się Coronoke. To maleńka wysepka przy brzegu Północnej
Karoliny. Zdaje się, że nie ma tam nawet linii telefonicznej, a już na pewno nie ma żadnych
dziennikarzy. Może zaprzyjaźni się z tobą, a ty będziesz miał na nią oko...
- Ależ, ciociu! Nawet nie znam jeszcze tej kobiety, a ty chcesz, żebym .zgodził się na
rolę więziennego dozorcy?
- Nie podnoś na mnie głosu, Johnie Stone. Niczego takiego nie powiedziałam.
Wszystko, o co cię proszę, to żebyś pojechał tam i rozgościł się w domku, który wynajęłam
na twoje nazwisko. Nie musisz jej mówić, kim jesteś - nawet lepiej, żebyś tego nie robił.
Możesz natomiast przekonać ją, żeby nie robiła kłopotów Billy'emu... przynajmniej do dnia
jego ślubu.
- Jego ślubu?!
- Och... czyżbym naprawdę zapomniała ci powiedzieć, że Bill chce się w sierpniu
ożenić po raz drugi? To śliczna dziewczyna... i jest wnuczką senatora Houghtona...
- Krótko mówiąc, chcesz, żebym zatrzymał tę kobietę na bezludnej wysepce, która
nazywa się...?
- Coronoke; i wcale nie jest bezludna.
255063810.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin