Opowieści Anioła.docx

(12 KB) Pobierz

Opowieści A.K

Opowieść obiecana Jędrusiowi - o tym, czy można miło szczurka wspominać.

 

Wziął byś się wreszcie za coś , może byś dokończył ten cholerny skalniak!.
-Kwiatów nie mam gdzie sadzić, a twój głupi pomysł z kompostem tylko szczurów naprodukował !
-Rusz wreszcie dupę... dumaniem psom życia nie wrócisz!
Jakby z kilku kilometrów docierały do mnie jej słowa, wypominki, marudzenie. Fakt , nic mi się nie chciało...
Jakaś cząstka niewielka lecz niezwykle ważna zdechła we mnie nagle... kiedy opuściło mnie dwoje przyjaciół, ... na zawsze.
-no popatrz jak to cholerstwo biega i rozmnaża się!
-całkiem cię to nie rusza!? - znowu marudziła, a ja nawet nie wiedziałem czy to był ten sam dzień , czy może już inny, następny... dni zbijały się w masę jak nieforemne grudy połączone ciągnącą się między sobą lepką i śmierdzącą mazią, takie same, nieciekawe, te same słowa, te same myśli.

Rzeczywiście szczurki i małe, i te większe biegały śmiało po "kompoście" na niewykończonym skalniaku.
Może się bawiły, rodzice je dokarmiali wyszukując kąski wywalone z kuchni...
-niech je szlag, co mnie to obchodzi- pomyślałem.
Któregoś dnia same znikły... może nie od razu, może nie zauważyłem brnąc przez maziodzień byle jak aby do przodu.
Został jeden.
-Jak w "Nieśmiertelnym" - uśmiechnąłem się do siebie.
-masz ! - rzuciłem mu pieroga, było ciepło , jadłem na tarasie, sam... no nie sam , z nim .
Podszedł prawie do moich stóp, powąchał , złapał w pyszczek i uciekł gdzieś w wysuszone trawy parceli obok, za siatkę.
Wrócił , rzuciłem mu następnego...
-oj! kolego ! gdyby wiedziała ! - źle ze mną, pomyślałem , gadam ze szczurem.

Przychodził już codziennie, nadal był sam , jak ja, nie wiem czy inne zagryzł , czy powyganiał , ważne , że ich nie było , tylko on zaczął mi towarzyszyć w pracach, w ogrodzie, przy obiedzie, kawie na tarasie ...
papierosów nie chciał.
Piwa też nie.
Ale chętnie siadał i kilka chwil mi towarzyszył w poobiednim odpoczynku, a nawet od czasu do czasu dał się pogłaskać.
Mijały dni, tygodnie, ja się przyzwyczaiłem on też, znikał gdy wracała do domu....
... inteligentna bestia.
Rano wyszedłem na taras, świeży dzionek, pomału zaczynałem je odróżniać... chęci wracały.

Patrzył na mnie smutno, jakby mówiąc... ostatni raz, nie gniewaj się, że już nie przyjdę na pierogi...
leżał martwy pyszczkiem w kierunku skąd codziennie go witałem.
Łza stanęła świeczką w oku... maźiodzień powrócił.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin