Lette Kathy - Intymne dziewcząt sekrety(1).rtf

(475 KB) Pobierz
Kathy Lette

 

Kathy Lette

 

Intymne dziewcząt sekrety

 

Przełożyła Barbara Cendrowska-Werner

 


Dla Kima

I dziękuję wszystkim moim kumplom i kumpelkom – zwłaszcza Alowi, Carze, Lizie, Jen, Penowi, Ang, Catho, Morderczemu Koali, mojej Mamie, H. B., Humphowi, Alison, amatorom wodorostów, przygłupkom, bandzie włochatych miśków i Penny za jej rewelacyjną redakcję.


Ma przyjść o siódmej. Obiecał. Nie trać głowy. Zachowuj się jak gdyby nigdy nic. Leci na twoją osobowość, powtarzasz sobie, gdy szorujesz pumeksem palce u nóg, wyciskasz wągry pod parówką, golisz pachy, rozjaśniasz włoski nad górną wargą i nakładasz maseczkę organiczną, składającą się z ogórka, miodu, jogurtu i białek. „Trzeba dbać o cerę, Deb” – twierdzi Julia.

 

6.00. Twoja twarz zaczyna fermentować. Stoisz jak słup na środku pokoju. Bąbelki pękają z cichym trzaskiem. Grog! Julia powiedziała, że czerwone wino potrzebuje niesłychanie długiego czasu, żeby zaczęło oddychać. Wydłubując resztki korka, mówisz sobie, że powinnaś wziąć się w garść. Oddychać? Co to jest? Atak astmy? Walnij pięścią koło inhalatora.

Rzuć okiem na etykietę. Boże drogi! A jeśli się zorientuje, że kupiłaś je w promocji, że to bezwstydnie tanie wino kalifornijskie za jedne 4,99 dolara, do którego dołożono jeszcze paczkę precli? Pamiętasz, jak ci opowiadał w windzie w pracy o swoim wyczulonym podniebieniu, że potrafi wskazać winnicę, gatunek winogron, rodzaj gleby... pewnie nazwisko zbierającego. „Większość mężczyzn, Debbie – wywodziła Julia przy drugim śniadaniu – uważa, że kobiety nie znają się na winach”. Naciągasz na siebie ogromne swetrzysko i gnasz do pubu na rogu. Dopiero gdy chcesz poprosić o dobre białe wytrawne i nie możesz poruszyć ustami, przypominasz sobie, że masz maseczkę. Białka stwardniały na cement. Gorzej niż jajogłowy, jesteś ludzkim omletem.

Usiłując nie rozmazać lakieru „Namiętność Malibu”, pozwalasz, by podłe wińsko wysunęło ci się z rąk i zakończyło żywot na chodniku. Połowa twojej cholernej tygodniówki. Usiłujesz wcisnąć je z powrotem do butelki chusteczką.

 

6.30. Oj dobra, jeśli żarcie będzie pierwsza klasa, nie zwróci uwagi na jabola. W końcu, tędy wiedzie droga do serca mężczyzny... Choć nie jest to dokładnie ta część anatomii, która cię interesuje. „Chłopie, jeśli czegoś nie zrobisz, i to szybko, koniec z nami”. Kerrie potrzebuje bardzo dużo czasu, żeby dojść do sedna. Ale jej nie zależy, ma całą masę klasycznych przystojniaków. Byłoby super wreszcie pochwalić się facetem podczas wspólnego wypadu z dziewczynami.

Najedzenie machnij ręką, za to posmaruj swój krążek domaciczny maścią plemnikobójczą. Drętwieje od niej język, ale jeśli już tak daleko się zapuścicie, nie będzie czasu, by robić skryte safari w poszukiwaniu jego blizny po wycięciu nasieniowodu. „Penetracja stanowi część gry wstępnej”, perorowała Kerrie, jedząc swe wyjątkowo pożywne płatki. A zatem twój krążek leży na nocnym stoliku pod spienionym białym kocem plemnikobója.

Po walce z wyciskaczem czosnku, który dodajesz do duszonego awokado z pomidorami i cebulą, pożerasz całą michę fasoli. Uuch! Opychając się, przypominasz sobie ostrzeżenie Kerrie – nie jedz niczego, co powoduje zaburzenia żołądkowe. „Opij się wodą – wtedy nie dojrzy w tobie pożądliwego, popierdującego, żarłocznego stworzenia, którym naprawdę jesteś”. Przysięgasz, że będziesz jadła tylko jogurt, aż twój język zacznie się zsiadać. Gdybyś była jedną z tych olśniewających piękności, które skubią listki sałaty i wyglądają, jakby miały na głowie ważniejsze rzeczy...

Z tyłkiem wypiętym do lustra zerkasz na niego przez ramię.

Rzygać się chce! Uuch! Nie dość, że opaliłaś się nierówno, leżąc cały dzień na desce, to jeszcze twoim dupskiem można by grać w kręgle... ale jeśli twój zadek stanowi problem, to co z twoim umysłem? Justin ukończył studia dziennikarskie z najwyższymi ocenami. Żeby z nim porozmawiać, trzeba by sprzętu do nurkowania głębinowego. Rozmawiać? Rozmawiać. A niby o czym? Wczoraj na kolacji u Julii wszyscy goście siedzieli przy stole, nawijając o zawartych transakcjach, ostatnich przedstawieniach teatralnych, teoriach ekonomicznych. A najbardziej interesującym wydarzeniem w twoim życiu z ostatniego tygodnia było przekłucie sobie uszu. Przekręcasz głowę na drugie ramię i znowu gapisz się w lustro. Dlaczego? Dlaczego urodziłaś się z wielkim zadem i niskim czółkiem? Ulotniłaś się ze szkoły, gdy miałaś szesnaście lat, cztery lata temu, więc nie wybijasz się jako intelektualistka. A on skończył nauki humanistyczne i ma dyplom z dziennikarstwa. Jedyne cytaty z Szekspira, jakie znasz, pochodzą z kalendarza na biurko. Masz doktorat z kalendarzy na biurko. Wciśnij się w te opinające majtki i dżinsy o dwa numery za małe. Justin jest Intelektualistą. Odróżnia Irak od Iranu. Teraz odcięłaś sobie krążenie w obu obciśniętych nogach. Twój ostatni chłopak, świr na punkcie komputerów, który bez przerwy jarał maryhę, zerwał z tobą, bo uznał, że jesteś niepiśmienną amatorką surfingu. Gorączkowo zaczynasz ćwiczyć spontaniczny dialog. Sytuacja w Nikaragui? Gwarancje bezpiecznego składowania odpadów nuklearnych? Fluoropochodne węglowodorów pod ciśnieniem?... Dasz sobie z tym radę. Kogo obchodzi, co myślą chłopcy. Grunt się nie przejmować. Nie jesteś analfabetką. Twoi starzy byli po ślubie, kiedy się urodziłaś.

 

6.45. Schowaj pod łóżko deskę surfingową, kostiumy do nurkowania i maryhę w doniczkach. Chyba nie chcesz, żeby uważał, że ćpasz. Zauważyłaś, że kwiaty w twoim domu martwią się tym. Julia uważa, że powinnaś rozmawiać ze swoimi roślinami doniczkowymi... O kurczę! Już prawie siódma. Powiedz swoim roślinom, żeby same ze sobą pogadały.

 

7.00. Po co w ogóle zawracać sobie głowę hodowaniem roślin w domu? Za toaletą wyrastają jakieś nieprawdopodobne, nieznane uprawy, o które zupełnie nie dbasz. Miotasz się po mieszkaniu, chowając i uprzątając, co się da. Wyciągasz zdechłe złote rybki sitkiem od herbaty i spuszczasz je do zdezynfekowanego grobu w kibelku. Zamierzasz robić niewymuszone żarciki, jak to twoje zajmowanie się domem ogranicza się do nawarzenia sobie piwa i bzykania po kątach.

 

7.5. Zauważyłaś w swojej szklance dwie szczoteczki do zębów. Jakiś misiek z dawnych czasów zostawił tę wyliniałą zębową pamiątkę, którą pewnie przekopywał ziemię w doniczkach z marihuaną. Boże! Pomyśli, że masz Innego. Albo Innych. Potem będzie się zastanawiał, co oni złapali. Na przykład opryszczkę. Schowaj szczoteczkę na dnie kosza.

 

7.6. Owiń celofanem świetlówkę na suficie. Wysącz drugi dżin z tonikiem. Westchnij. Tak, teraz wszystko wygląda dużo bardziej romantycznie.

Choroby... Ty na pewno nie jesteś chora. A on? Jak delikatnie poruszyć ten temat? Julia ostrzegała cię, że wszystkich facetów trzeba dokładnie zbadać, zanim rozpocznie się z nimi jakieś cielesne igraszki. Jeśli wyrwiesz się z namiętnego uścisku, rozsuniesz mu nogi i zaczniesz go oglądać, pomagając sobie halogenową latarką, możesz trochę zepsuć romantyczny nastrój. Zdejmujesz celofan ze świetlówki i chowasz go do worka na ubrania.

Głębokie oddechy. Zachowaj spokój. Ommm... Ommm... Ommm... Myśl o czystych, jasnych powierzchniach. Puste przestrzenie. Nicość. Nicość! Gwałtownie otwierasz oczy. Patrzysz na swoje mieszkanie, jakbyś widziała je pierwszy raz. Co ono o tobie mówi? Powiada: czyste, jasne powierzchnie. Puste przestrzenie. Nicość. Dlaczego nastroju i uroku nie można dostać w rozpylaczu?

 

7.30. Rusz się. Weź całe naręcze książek Julii i rozłóż je dookoła. Trochę poezji w kibelku będzie dowodem twojej wrażliwości. Jakieś dziełka psychologiczne koło telefonu, by zasugerować głębię. Na podręcznym stoliku uczone tomiszcza, by miał wrażenie, że twoje Prawdziwe Ja jest absolutnie wyjątkowe. (Gdybyś jednak rzuciła okiem na tytuły, to głoszą one: Wypchaj swój budżet oraz Co twój pępek mówi o tobie).

Ale przecież nie chcesz, by dostrzegał w tobie wyłącznie sam intelekt. Mężczyzna, który ma półtora mózgu przeciętniaka, doceni kobietę kochającą estetykę. Na rany Chrystusa... Buszujesz w zbiorach płyt Julii. Ma przyjść o siódmej. Obiecał. Jeśli się pospieszysz, zastanie cię słuchającą akurat 21. symfonii Glucka na trójkąt i renesansową harfę.

 

8.00. Pan Punktualność-plus... Musieli go zatrzymać w redakcji. Tak! Skarżył się ostatnio w stołówce, że jakaś biurwa zrobiła bałagan w archiwum. Nie bądź upierdliwa. Powstrzymaj chęć zatelefonowania. Wychłepcz swój Dż z T i niedbale przeglądaj bogato ilustrowaną księgę na temat wypasania kóz rasy angorskiej. Zamknij ją z trzaskiem. Co ty do cholery wiesz o kozach? Spojrzenie na pokój wywołuje u ciebie atak paniki. A jeżeli to, co ty uznajesz za nieodparcie ekscentryczne, w jego oczach będzie świadczyło, że jesteś rąbnięta? Ciskasz się po mieszkaniu, zgarniając przemyślnie poumieszczane książki. Naucz się pleść Kompletne Bzdury: kto idzie w górę, jak komu leci w pracy, różnice genetyczne – ćwicz zwijanie boków języka do środka.

 

8.30. W dobrym tonie spóźnić się.

 

9.00. Nie tak znowu cholernie szykownie. Ile czasu można grzebać w stosie fiszek? Dobrze zorganizowane archiwum oznacza po prostu, że gubisz teczki alfabetycznie. Zeskakujesz z krzesła. Jezu! Nie chcesz się przecież po prostu opieprzać, kiedy on przyjedzie. Niech nie myśli, że nie masz nic do roboty. Albo że zmuszasz innych, by za ciebie robili. Biegniesz do łazienki i wyciągasz z kosza zużytą szczotkę. Justin jest prawdziwym buntownikiem i mięśniakiem. Lubi, żeby jego kobiety były szalone. Zrób bałagan. Wetrzyj z powrotem trochę brudu w płytki w toalecie. Rozrzuć pościel.

Kerrie ostrzegała, że pierwszy raz w łóżku z nowym facetem to zawsze niewypał. Na ile przedwczesny może być wytrysk? Jeszcze tutaj nawet nie był... Śmierdzi, jakby coś się paliło. Pod gorącym światłem lampy na nocnym stoliku krążek domaciczny roztopił się i popękał na blady gumowy placek pszenny.

 

10.00. Opadasz, niczym worek na ubrania, zawierający tylko małe polistyrenowe bąbelki. Co jest takiego fantastycznego w intelektualnych gadkach? Wykańczają człowieka. Masz gdzieś rozmowy przy kolacji, do których rozszyfrowania potrzebujesz encyklopedii i słownika. Odkąd Julia okazała się od ciebie lepsza w pracy dziennikarskiej jako reporterka z zawodów surfingowych i przeniosłaś się do Darlinghurst, twoje rozmowy prowadzone były na klęczkach: „Poszedł na maksa?”, „Zadziwiające!”, „Nie do wiary!”. Ale jeśli zwracasz się do kostek lodu w swojej szklance, formuły paliwa do pocisków Exocet oraz nazwy toksycznych cząsteczek w płucach chorych na gruźlicę cieląt, nie przychodzą ci do głowy.

Odpowiedź nagle okazuje się oczywista. Znajomi Julii zakuwają, by błyszczeć na przyjęciach. Zachłannie pożerają wszelkie słowniki. „Jeremiada ma zdecydowane insynuacje ikonograficzne, epistemologiczne i solipsystyczne”. Intelektualizując – zwracasz się do duszonych warzyw – mówisz więcej, a masz na myśli mniej. Wydobądź się z tych dżinsów. W tym rozmiarze możesz albo wyglądać odlotowo albo oddychać. Obu naraz się nie da. Justin to dupek. Nie ty. Wywijając się z obciskających majtek, postanawiasz dać sobie spokój z dietami i poddać jednej z tych operacji, w której wycinają nadmiar tłuszczu. No wiesz, labottomia.

 

10.30. Koisz swą rozpacz michą duszonych warzyw, utwierdzając się w przekonaniu, że te cienkie jak precle panny w restauracjach nie mają pożywki dla umysłu. Z braku komórek mięśniowych są zbyt wycieńczone, by podnieść widelec.

 

11.00. Wypróbowujesz nowe tematy do rozmowy: statystyka samobójstw samotnych kobiet, radykalny celibat, lesbijskość. Nastawiasz płytę z piosenką Tammy Winnette w stylu country and western o kobiecie całkiem samotnej i niekochanej. Używając szczotki do włosów jako mikrofonu, wyginasz się przed lustrem. „Nawet nie zadzwonił” – gruchasz jako drugi chórek. A złote rybki nawet nie spłynęły. Pływają, porzucone, w misce klozetowej.

 

11.30. Kryje się w tym pewna ironia – powiadasz swemu dziesiątemu dżinowi z tonikiem. Subtelna ironia, zwierzasz się jedenastemu. Przesubtelniona ironia, zwracasz się do dywanu, na którym twoje ciało znalazło przypadkowe schronienie.

Wskazówki zegara pokazują północ. Miał przyjść o siódmej. Obiecał.

Nakręć jego numer domowy. Nie bądź naiwna. Przygotuj się na głos Innej Kobiety. W słuchawce słychać głos mężczyzny. Idiotka. Mamy lata osiemdziesiąte. Za każdym mężczyzną, który robi karierę, stoi inny mężczyzna. Poproś o niego.

– Tak? Mówi Justin.

Na dźwięk jego zaspanego głosu zaczynasz chichotać.

– Chodzi mi, chodzi mi o jedną rzecz... – teraz płaczesz – musisz się dowiedzieć czegoś o Iranie... – Pauza na beknięcie. – To idzie od Iraku do ruiny.

 


RZUT WOLNY

 


Słuchaj, skarbie, nie przetrwasz jednego sezonu. Fanki przychodzą i odchodzą. Trzymam z piłkarzami dwanaście lat. Jestem jedyną, z którą chce rozmawiać w klubie. Wy, młode fanki, jesteście idiotkami. Zalewacie się i skomlicie: „O, rozmawiasz z inną dziewczyną”. To nie tak. Nie przetrwasz jednego sezonu. Widzisz, obowiązują pewne reguły. Na przykład, żeby się nie narzucać. Na przykład, kiedy idziesz do klubu, nie podchodzisz do piłkarza i nie zaczynasz gadki. To go może krępować. Na przykład jak Leanne i ja, to znaczy Leanne-Leanne-Fanka-Futbolu, wchodzimy do klubu i stajemy przy barze. Jeśli chcą z nami pogadać albo umówić się na noc, albo w ogóle czegoś chcą, muszą do nas podejść. My nie idziemy i nie gadamy z nimi. To zasada numer jeden. Tak samo nie dzwoń do nich do domu. Zresztą, większość i tak ma zastrzeżone numery. Aha, i trzymaj buzię na kłódkę. Nie opowiadaj, z kim byłaś w łóżku. Ani co robiliście. Jarasz? Czekaj. Przyniosę popielniczkę.

I nie skacz z łóżka do łóżka. Widzisz, wiem, że wszyscy moi chłopcy są mi wierni. Bo sypiam tylko z facetami z drużyny, a oni są szczęśliwymi mężami i mają w sumie szóstkę dzieci. A większość naszych graczy to z zawodu policjanci i w razie czego mieliby zapaskudzoną opinię. Muszą uważać. Więc jeśli chcesz być z moimi piłkarzami, nie możesz puścić się z byle kim, a potem spać z moją drużyną, bo ich narażasz. Bo jeśli złapią jakąś cholerę, AIDS czy coś i zarażą swoje żony, będzie tu piekło i klub oberwie. Żony są ostre i obwiniają klub o to, że ich mężowie sypiają z kim popadnie. Albo tego nieszczęsnego zasrańca trenera. Dlatego kiedy cię zobaczyłam w klubie, wzięłam cię na rozmowę. Bo jeśli ty coś złapiesz, my wszyscy ucierpimy. W zeszłym roku mieliśmy tu taką podfruwajkę i co? – zaraziła syfem trzech czy czterech. Tak jest, z szankrami i wszystkim. Żony zapowiedziały swoim chłopom, że po treningu nie wolno im chodzić do pubu, no, może najwyżej na pół godziny. Kiedy Gibbo idzie do klubu, żona wydziela mu dwa dolce. Bo chłopaki przelecieli tę młodą. Dlatego starsi zadają się ze mną i Leanne-Leanne-Fanką-Futbolu. Nie. Nie przetrwasz jednego sezonu.

Ale... ponieważ na razie jesteśmy fiutowymi siostrami... co? Nie wiesz, o czym mówię? To się zaczęło jeszcze w szkole. Kiedy się kapnęłam, że mój facet ma jeszcze jedną, zaprzyjaźniłam się z dziewczyną, z którą dzieliłam jego fiuta, a na faceta się wypięłyśmy... Kręcisz z całą drużyną, zgadza się? Ale w tym interesie obowiązuje pewna etykieta, można powiedzieć, etykieta łóżkowa. Więc jeśli to robisz, rób to dobrze. Są pewne reguły. Najbardziej lubią porządnie pobzykać. Ale przeważnie się spieszą, bo muszą pędzić do domu do żon, więc wskakują na ciebie i robią szybki numerek. Ale musisz podbechtać ich męskość. To dobrze wpływa na ich pewność siebie na boisku. Lubią myśleć, że robią ci łaskę. Jak Jacko. Jackson w łóżku jest w porządku. Nie żadna rewelacja. Kiedy się spuści za wcześnie, udaje, że nic się nie stało. Wsuwa swoją fujarę i pieprzy się przez minutę i... wiesz, lubi, żeby inni patrzyli. I zawsze posuwa pierwszy, bo jest kapitanem. I mówi: „Patrzcie, jak walę!”. A potem wchodzi i spuszcza się po minucie, ale posuwa dalej... „Dobra, teraz zarzuć mi nogi na ramiona”. Chociaż się spuścił, popisuje się jeszcze przez piętnaście minut, jak już jest po wszystkim. A ty musisz jęczeć „och, och, Jacko” i udawać, że wszystko gra. Dla morale drużyny nie byłoby dobrze, gdyby wiedzieli, że ich kapitan to słabosilna fafuła. A drużyna liczy się przede wszystkim.

Mam odrobinę szampana. Przepraszam za ten bałagan i w ogóle. Jest zbyt mokro, żeby wywieszać pranie na dworze. Napiłabyś się? Trochę to mdłe, ale...

Jeśli się zakochasz, masz przechlapane. Musisz sobie powiedzieć, ma dobre ciało i używam go, tak jak on używa mojego, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Są takie fanki, które się zakochują, chłopaki je bzykają, a Leanne i ja stoimy z boku i gdy dziewczyna odchodzi, słyszymy, jak mówią, ach, ty pierdolona gangsterska dziwko, albo powiadają: „Znowu tu się szwenda”, i chowają się za maszyny do gry w pokera. Te chłopaki mają dosyć nerwów na treningu i w ogóle – od czterech lat nie przeszliśmy do finału – więc my nie powinnyśmy dodatkowo ich dobijać.

I musisz coś wiedzieć o futbolu. Ale nie trzaskaj ciągle dziobem na ten temat jak Wendy Wariatka. Rzygać się chce na jej widok. To flejtuch. I nie umie gadać z chłopakami. Mówi na przykład: „Och, to zrobiłeś źle i tamto zrobiłeś źle”. A przecież trener wie, co kto zrobił źle, i omawia to z graczami. Trenerzy nie potrzebują pomocników, którzy mają pstro w głowie i naskakują na chłopaków, ledwo wejdą do klubu po przegranym meczu. Nie znoszą też fanek, które plączą się pod nogami, jęcząc: „Och, byłeś dzisiaj wspaniały... rewelacyjny”, kiedy najprawdopodobniej w ogóle nie wszedł na boisko i cały mecz przesiedział na ławce.

Mam nadzieję, że to doceniasz, bo to wielka rzecz być wybraną na fankę, choćby nawet na jeden sezon. Moi pierwszoligowcy są tu bohaterami. To najbardziej szanowani faceci w całej okolicy. I musisz się odpowiednio zachowywać, żeby zasłużyć na wyróżnienie. Ja lubię trochę się pościgać. Lubię się za nimi pouganiać. Trudno jest dopaść pierwszoligowca. Starsi gracze mówią: „Moja żona jest tutaj. Nie rozmawiaj ze mną”. I trochę trudno z nimi zakręcić. Ale to mi się podoba. Kiedy byłam szesnastoletnią siksą, zabujałam się w takim jednym, co go nazywali Kieł. Był najostrzejszym zawodnikiem na boisku. Kiedy grał, wszyscy tak wrzeszczeli, że mało co nie wyskakiwali z portek. Był słynny z tego swojego długiego kła. W każdym razie mój brat grał w bilard któregoś dnia w klubie katolickim i powiedział kilku kolesiom, że mam ochotę na Kła. Za jakiś czas wzywają mnie do recepcji. Podreptałam tam i podniosłam słuchawkę. Ochrypły głos po drugiej stronie mówi: „Czekam na ciebie koło rzeźnika. Ulicą w dół od klubu”. Więc poszłam, a Kieł tam stał i powiada: „Idziemy do mieszkania tego faceta”.

No więc poszliśmy do mieszkania tego faceta i Kieł zdjął ubranie. Patrzę na te jego trzydzieści centymetrów i mówię: „Nie wsadzisz tego we mnie”. A on na to: „Owszem, wsadzę”. A potem tłumaczył mi o duchu drużyny i tak dalej. „Wpuść ptaszka do środka, wpuść przyjaciela”.

Tak to robią. Wszystko dla zespołu. To pomaga im dobrze się zgrać. Z wyjątkiem trenera. Kiedy on wchodzi do sypialni, inni faceci mają wyjść i zamknąć drzwi. Wiesz, to oznaka szacunku. Z wyjątkiem młodszych chłopaków, oni nie zawsze przestrzegają zasad. Normy się obniżyły, odkąd młodsi zaczęli przechodzić do pierwszej ligi. Kłopot z tymi młodszymi, którzy przyprowadzili cię do klubu, bez urazy, złotko, ale są trochę za łatwi. Żadnych norm.

Starsi gracze okazują dziewczynie więcej szacunku. Gdy zaszłam w ciążę, wtedy kiedy obstawiałam drużynę Kła, wszystkie chłopaki przynosiły mi kwiaty i czekoladki do szpitala i w ogóle. Wiem, że Kieł nie uznał, że to jego. Chociaż Tiffany jest do niego podobna jakby skórę zdarł. To nie była jego wina, ale zawsze. Nigdy przedtem nie byłam w ciąży. Nie zdawałam sobie sprawy... Kiedy miałam czternaście lat, zgwałciło mnie chyba z piętnastu facetów, byłam cała poszarpana w środku i doktor powiedział mi, że nigdy nie zajdę w ciążę. Nie spodziewałam się, że dostanę brzucha, więc nie brałam żadnych pastylek. Więc w tej sytuacji nie mogę mieć pretensji, że zrobił mi dzieciaka... Zajarasz?

Widzisz, zaćpałam się w hotelu, kiedy byłam dziewicą. Jedna moja koleżanka miała piętnaście lat, a druga miała szesnaście. I były to najgorsze dziwki, jakie ta ziemia nosiła. Fałszywka i Krowie Oko, słyszałaś o nich? Byliśmy w Burwood, siedzieliśmy „Pod Królewskim Snopem”. No więc byłam tam i się zalałam, wtedy ktoś wrzucił mi procha do szklanki z piwem. A wypiłam tylko trochę... Nie spadam pod stół po jednej puszce, piłam piwo z tatą, zanim nas rzucił, a teraz pociągnęłam tylko dwa łyki i już byłam wstawiona i zaczynałam bredzić. Wiesz, zazdrościły mi, bo byłam dziewicą. Chłopaki, których na mnie napuściły, chyba nie wiedziały, że jestem dziewicą. No i ten facet powiedział, zabieram cię na przejażdżkę, żebyś wytrzeźwiała. Bo to było, zanim wyrzucono mnie ze szkoły, więc musiałam wracać do domu do mamy – wyrzucono mnie, bo nazwałam zakonnicę lesbą. Chłopaki po prostu myślały, że jestem zdzirą, jak Fałszywka i Krowie Oko. Ale byłam chyba jedyną dziewczyną w szkole, która nie chodziła do łóżka z facetami. Wiesz, wstydziłam się zdjąć ubranie. Bo nie miałam cycków ani włosów łonowych. Taak, moja koleżanka powiedziała, że ma znajomą, której nie wyrosły jeszcze włosy łonowe i wszyscy chłopcy, z którymi chodziła do łóżka, nazywali ją „Piłką tenisową”. Więc powiedziałam sobie: „O, ze mną tak nie będzie. Musi mi trochę wyrosnąć, zanim pójdę do łóżka z facetem”. Masz dosyć miejsca? Połóż wszystkie swoje zabawki na podłodze. Miałyśmy szczęście, że dostałyśmy to mieszkanie. Mnóstwo samotnych matek mieszka w tym bloku i opiekujemy się wzajemnie naszymi dzieciakami. Są tu dwa pokoje i kuchnia. Dosyć przytulnie, ale mimo wszystko...

No, w każdym razie zawiózł mnie koło Parku Narodowego, a ja byłam zalana. Wszystko widziałam jak za mgłą. Faceci pchali się na mnie. Pamiętam tylko, że mówiłam: „Dajcie spokój. To boli. To boli. To boli”. A jakiś rok później dowiedziałam się, że to te dwie dziewczyny napuściły na mnie tych wszystkich chłopaków. Ale dostały za swoje. Teraz biorą heroinę i są prostytutkami. Jedna właśnie urodziła dziecko w więzieniu. A druga z powodu heroiny poszła z torbami i odebrano jej dwójkę dzieci. Więc na dłuższą metę, mają, na co zasłużyły. Może trochę paluszków serowych? Zdziebko nawilgły, ale zawsze.

W każdym razie, któregoś wieczoru golnęłam sobie, zadzwoniłam do matki Kła i powiedziałam: „Chcesz poznać swoją wnuczkę?”. Ona na to: „Muszę o tym pogadać ze swoim synem”. A Kieł po prostu wyparł się córki. Ale przede mną się nie wyparł. Przyszedł parę dni później i zaczął się stawiać. Widzisz, gracze potrzebują pewnej ilości adrenaliny, żeby wyjść na boisko. Przyłożył mi. Naprawdę strasznie mnie poharatał. Ale widzisz, mam miękkie serce. Chciałam go skarżyć o napaść, ale potem wycofałam oskarżenie. Tak zrobiłam. Namówił mnie do tego jego sierżant, żeby trochę go postraszyć, żeby wiedział, że z tego się nie wywinie. Wiesz, jego ojciec jest milionerem. Mają wielką firmę budowlaną, teraz odszedł z policji i jest współwłaścicielem interesu z ojcem. Nie chciałam być pazerna, ale mógłby dołożyć trochę na utrzymanie... Ale widzisz, nazywali go Amantem, bo był takim zadziornym przystojniakiem, znasz ten typ, co. I był ulubieńcem posterunku. Więc gdy jakaś mała kurewka decyduje się oskarżyć glinę o napaść, rozpętuje się piekło. Paru detektywów ohydnie mnie potraktowało. Leanne uważa, że dlatego zrobili mi burdel w mieszkaniu, a mnie wsadzili za dragi i w ogóle. Ale byłam kimś w rodzaju drużynowej maskotki. Nie. To był przypadek. Znajome gliny nigdy by mnie tak nie wrobiły.

W każdym razie Leanne-Leanne-Fance-Futbolu i mnie, jedynym prawdziwym młodym, pewnego wieczoru padło na mózg i po wielkim meczu zaczęłyśmy dawać graczom punkty, od jednego do dziesięciu. Kieł dostał ode mnie dwa. A Reggo dziewięć. Jacko następnego dnia próbował pobić rekord. W każdym razie faceci, którzy mieli mało punktów, przypilnowali, żeby nas przelecieć. Więc to była nasza wina. Ale kurczę, to było śmieszne.

A więc, w każdym razie, wyprowadziłyśmy się z tej okolicy i od tej pory byłyśmy z drużyną. Miałam wtedy zaledwie siedemnaście lat, jak ty teraz. To było jedenaście lat temu. Jesteś w porządku, znasz tego chłopaka? Szkoda, że nie mam ich zdjęć. Widzisz, w podróżach – a przenosiłam się z miejsca na miejsce – jakoś wszystko gubiłam po drodze. Ale popatrz, wycięłam z gazety parę fotek Kła, Spuda i chłopaków. Trzymam je w szufladzie razem z przyprawami i takimi rzeczami. Nikt tu nigdy nie zagląda. Widzisz? Ostrzy faceci, co? Tylko mnie nie wsyp. Jeśli jacyś gracze zobaczą, że przechowuję zdjęcia innej drużyny, zaraz mnie przelecą. Często o nich myślę... Jeszcze bąbelków? Zwłaszcza gdy patrzę na Tiffany, widzę Steve’a. To prawdziwe imię Kła.

Tiffany i Alexis wychowuję tak, żeby dały sobie radę na ulicy, lepiej niż ich matka. Na przykład, parę tygodni temu przyszło tu kilku chłopaków z tym nowym facetem, nowym skrzydłowym, którego przyjęliśmy, i chłopaki zaczęły na niego najeżdżać. – Spójrz na to – mówili – jakie to maleństwo – i machali swymi wielkimi fujarami. A ja na to: „Idźcie sobie, żebym mogła się skupić na tym nowym kawałku mięska”. Taki był nerwowy. A oni mówią: „Nie, tam są dzieciaki”. Alexis i Tiffany oglądały tam telewizję, a ja rzekłam: „żadnych wymówek”, bo znali Tiffany, moją najstarszą, od dziecka. A więc Tiffany musiała słyszeć, jak mówię: „Wynoście się z pokoju. Dajcie mi dziesięć minut”, bo zapukała do drzwi i powiedziała: „Chcesz, żebym zrobiła wszystkim kawy?”. Ma dziesięć lat. Doskonałe maniery. Bardzo kobieca. Strasznie bystra. Wie, co jest grane. Nie to, że nienawidzi mężczyzn, ale wie, ile kobiety muszą z ich powodu przejść. Po prostu chcę, żeby moje dziewczynki lepiej dawały sobie radę na ulicy niż ja. Jak kiedyś Alexis. Sprzedawca napojów zaszedł do nas, a Alexis jest za mała, żeby naprawdę coś z tego kapować, ma dopiero cztery lata... Rozumie, ale jest wtedy taka zabawna... Sprzedawca zapukał do drzwi, a ona powiedziała: „Idź do sypialni i rozbierz się. Prezerwatywy są w szafce”. Mało nie pękłam ze śmiechu. Rozkoszna, co? Słodki, mały skarb. Pocałuj mamusię... Jej tatuś jest detektywem. Znasz Żarłoka? A skoro jesteśmy przy tym, napijmy się jeszcze po jednym.

W gruncie rzeczy żaden z chłopaków nie wpadł do mnie w tym tygodniu. Nie żyję dla nich, nic z tych rzeczy. Ale jak człowiek siedzi w domu, czuje się trochę samotny. Bo widzisz, mam dwoje dzieci i nie za bardzo mogę wychodzić. Tyle co do sklepu i na mecz. Więc jak przychodzą zawodnicy, jest trochę weselej. Tak jak w zeszłym tygodniu, kiedy siedziałam i oglądałam zapasy i słyszę stukanie do drzwi. Żarłok, ojciec Alexis, wiesz, ten detektyw, przyszedł z jakimiś siedmioma chłopakami na kawalerskie party. Była ze mną dziewczyna, Cheryl. Nazywają ją Śliskie Cycki z powodu jej cycków. Naprawdę kawał zdziry. Była prostytutka. Nie pracowała od pięciu lat, ale co kurwa, to kurwa. I była naprawdę dobra w łóżku. Robiła te wszystkie rzeczy, o których ja nawet nie miałam pojęcia. Gdy uprawiała seks oralny, wpychała penis faceta aż do gardła i poruszała nim, aż się spuścił. Myślałam, że się udławi, ale nie. Faceci dostali świra na jej punkcie po tym spotkaniu. A ja się jej pytałam: „Jak to robisz?”. Wiesz, myślałam, że też mnie tego nauczy, bo nikt nigdy tego nie robił.

Tak czy tak, rany, ale byli śmieszni. Leciały zapasy, a oni, wiesz, ci wszyscy faceci, siedzę z nimi, a ci policjanci jak czołgi – większość była z drużyny, a reszta gra po stronie policjantów – wspinali się na oparcie kanapy i skakali i lądowali na ramionach innych, ćwicząc zapasy, i byli w klinczu. A któryś wziął kamerę wideo i robili pornusy. Tyle że w kamerze nie było taśmy ani nic. Ale Śliskie Cycki myślała, że jest, więc lizała się po wymionach i w ogóle... Jak tam twoja szklanka? Może sosu? Proszę bardzo. „Francuska cebula”.

Żarłok chwycił mnie, a ja powiedziałam „No dobra”, i poszliśmy prosto do sypialni. Więc ssę Żarłoka, on leży na łóżku, a inny facet, Marto, zakradł się z tyłu łóżka, wsadził głowę pomiędzy moje nogi i zaczyna mnie lizać. Piłkarze nigdy nie liżą kobiet, bo uważają, że zaspokaja sieje, wiesz, od wewnątrz. W pewnym sensie to rozumiem. Większość z nich jest dobra w łóżku, ale... Prawdziwego niedołęgi właściwie nie spotkałam. Łatwo szczytuję, ale... W każdym razie, możesz sobie wyobrazić, że poczułam się zaskoczona. Było bardzo milutko. Tylko nas troje. A Żarłok nagle zaczął świrować. „O Boże, nie możesz się skupić, Tracey?” – mówi, a ja na to:, Jak mogę się skupić?”. Wtedy on powiada: „Marto cię liże, co? To sukinsyn”. Żarłok robi się czerwony z zazdrości. Zawsze jest tak, gdy spiknę się z kimś z niższej ligi. Wiesz, myślę, że on sam się do tego przed sobą nie przyznaje, ale naprawdę jest we mnie zakochany. Z tym, że to zatwardziały kawaler i tyle... Więc to była fantastyczna noc, od początku do końca. Dużo lepsza niż oglądanie zapasów z Cheryl. Samotne kobity, we dwie. Alexis! Złaź ze sracza. Pełno tam zarazków, kwiatuszku.

W każdym razie poszłam na mecz ligi w niedzielę, a ta Cheryl – prawie metr osiemdziesiąt wzrostu – wpadła w podły nastrój i mówi w pubie: „Spójrzcie tylko na tę starą zdzirę. Kręci u siebie w domu pornusy”. Moja mama chodzi do miejscowego kościoła, a barmanka z ligi jest prawdziwą, gorliwą katoliczką. Idzie do kościoła z moją mamą i patrzy na mnie. A ja sobie tylko myślę: „Ach, ty dziwko”. A wszyscy ci ludzie, którzy dobrze mnie znają, byli w klubie. „Kręcili pornusa w jej domu na męskim przyjęciu Żarłoka”. – Tak powiedziała Cheryl. To było męskie przyjęcie Żarłoka. A ona się z tego śmiała.

No więc natarłam na tę dziewuchę i omal jej nie zabiłam. Czterech piłkarzy chowało się pod stołem, bo ciskałam w nią krzesłami, waliłam i naprawdę ją rozłożyłam. Och, umiała się bronić, ale ja naprawdę dostałam kręćka. I jakichś pięciu zawodników musiało mnie od niej odciągać. Ale tam było dwóch starych facetów, jak te wiekowe Muppety na balkonie. Tak właśnie wyglądali. Siedzieli i gadali: „Obstawiam tę małą rudą”. Wszyscy faceci stawiali na mnie. I chodzili, robiąc zbiórkę pieniędzy. A ona ciągnęła mnie za włosy. A ja ciągnęłam ją. A wtem ona mówi: „Puść moje włosy. To boli. Jeżeli mnie puścisz, ja puszczę ciebie”. A ja odparłam: „O nie, to mi się podoba”. Potem trzymałam ją za głowę i walnęłam w gębę.

Nie chodziło o to, że kłamała na temat imprezy Żarłoka czy Pornusów, czy że moi prawdziwi faceci wszyscy byli w pubie, czy że jest taką skończoną zdzirą – dwukrotnie zaraziła biednego Murphego rzeżączką, złapała syfa od Splodge’a i przekazała go wszystkim – ale, widzisz, muszę trzymać z zawodnikami, a ona rzucała nazwiskami. Gadała, że kręciłam pornusy z Jacko, Marto i Żarłokiem. Wyobrażasz sobie? Musiałam jej przylać ze względu na ich reputację. O swoją nie dbam. Nigdy nie żałowałam tego, co robię, i nie muszę, na szczęście, przed nikim się tłumaczyć, więc wyprawiam, co chcę. Ale oni mogą stracić reputację, swoje rodziny, żony, więc tak jakby walczę o nich. A poza tym, znam Żarłoka, w te i wewte, od siedmiu lat. Czy nie powiedziałby mi, gdyby go rzeczywiście wzięło? Nie pisnąłby słowem?

W każdym razie, w zeszłą sobotę było przyjęcie urodzinowe Alexis. Żarłok miał przyjść. Ale się nie pojawił. A gdy do niego zadzwoniłam, jego najlepszy kumpel powiedział: „Och, poszedł po swój smoking, dzisiaj się żeni”. A kobieta, którą poślubił, ma z nim dzieci, o których nawet nie wiedziałam... Już mu przeszło... Dolać?

A więc upiłam się, wdarłam się na ślub, forsując bramę. Nie chodziło mi o mnie, rozumiesz. Ale o Alexis. To naprawdę okropne, wziąć ślub w jej urodziny. I był tam trener. Tak jak ja, spod znaku Barana. Ten głupi tuman jest nowy i po prostu mnie nie lubi, wyrzucił mnie z recepcji bez najmniejszego powodu. To prawdziwy kretyn, a Żarłok zrobił zwrot o 180 stopni i ryknął ze śmiechu akurat w niewłaściwej chwili. Wyciągnęli mnie stamtąd, i jak zobaczyłam, że on przygląda się temu z szerokim uśmiechem na ustach, odwróciłam się i dałam mu w pysk. Niech skonam, jak mu przyłożyłam. Złamałam mu nos. Tak mu dołożyłam, jak żeście nigdy jeszcze nie widzieli. Jednym ciosem rozkwasiłam mu nos i rozwaliłam gębę. A więc widzisz, stoczyłam wolnoamerykankę, a oni mnie grzmocili. To rodzaj walki o przeżycie, po prostu nabierałam formy, jak facet na siłowni. Potem wywlekli mnie z klubu i ojciec Żarłoka przywalił mi. A ja rzuciłam w holu czerwonym telefonem w trenera, ale nie trafiłam i padło na detektywa. Kręciło się tam mnóstwo takich.

Nie chodziło o to, że się żeni. Jak powiedziałam, mam to gdzieś. Ale to były akurat urodziny Alexis. I trochę mnie zatkało. Jestem spod znaku Barana. I naprawdę byłam podekscytowana, bo przegraliśmy pierwszy mecz w sezonie. Na rzecz Parrasów. I uważam, że to była wina Żarłoka. Naprawdę nie chciało mu się ruszać na boisku. Zawiódł całą drużynę. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin