Sztuka romańska
Na tym zakończymy krótki i pobieżny przegląd arcybogatego budowlanego dorobku epoki, w której ośrodkiem promieniującym było miasto Wielkiego Konstantyna.
Dobre wychowanie historyczne nakazuje, żeby po rozdziale o Bizancjum (a właściwie w połowie tego rozdziału) zrobić dłuższą przerwę, wypełnioną opisem zjawisk, które przyczyniły się do upadku bizantyjskiego państwa.
Krótko mówiąc, należałoby teraz przejść do wstąpienia na arenę dziejową Mahometa, do wielkich podbojów wyznawców Proroka, a w ślad za tym do architektury Islamu.
Otóż ten fragment będzie w naszych kolejnych rozważaniach dosyć przekorny. Poświęcimy go nie obrazowi rozwoju sztuki budowlanej Arabów i Turków, lecz uzasadnieniu, dlaczego w tej książce nie będzie rozdziału o Islamie.
Od razu sobie powiedzmy, że to nie jest jakaś umyślna dyskryminacja ani tendencja do umniejszenia wagi i doniosłości dzieł takich arcymajstrów w swej dziedzinie, jak twórcy meczetów i pałaców Damaszku, Bagdadu, Kairu i Istambułu.
Islam w ostatecznym wyniku starł i unicestwił państwo basileusów, ale nie stało się to nagle — okres podbojów, przerywany długimi okresami pokojów, zawieszeń broni lub kontrnatarć (jednym z nich były wyprawy krzyżowe), trwał długo z nieuniknionymi tego skutkami. Otóż nieuniknionym skutkiem sąsiedzkiego współżycia (nawet w walce) jest wzajemne oddziaływanie, wzajemny wpływ we wszystkich prawie dziedzinach życia.
W dziedzinie kultury przy różnym zaawansowaniu partnerów przemaga wpływ silniejszego.
Tak też było z Bizantyjczykami i arabsko-tureckimi zdobywcami. Ci ostatni (przynajmniej jeżeli chodzi o architekturę) ulegli słabszym wojskowo przeciwnikom.
Powiedzmy po prostu: wpływ sztuki architektonicznej Bizancjum na architekturę Islamu był nieporównanie silniejszy niż odwrotnie.
Prawda, że upadł Konstantynopol i w jego murach zapanował Islam. Cesarstwo zginęło bez reszty. Ale wszystkie inne tereny nie dotknięte najazdem, a rozwijające się w oparciu o niezwykle bogate zdobycze architektury bizantyjskiej, nie przejęły nic albo bardzo, bardzo niewiele z cech architektury Islamu.
Dla ścisłości trzeba wspomnieć, że silne wpływy arabskie znajdziemy w pięknej architekturze Hiszpanii, odnotujemy je także na Sycylii, w Wenecji... i na podbitych obszarach Półwyspu Bałkańskiego. A mimo całej ich (tych krajów i obszarów) chlubnej tradycji były to nie najważniejsze miejsca i niezbyt duże terytoria.
W wędrówce architektury z południowego wschodu na północny zachód, która wytworzyła w konsekwencji architekturę zachodniej i środkowej Europy — udział Islamu był zjawiskiem peryferyjnym i mało ważnym.
Dlatego nie będzie rozdziału o Islamie i jego sztuce budowlanej.
Każdy prawie człowiek współczesny (nawet nie interesujący się sprawami historii sztuki i architektury) słyszał o stylach, zna na pewno nazwy: styl romański, gotycki, renesans, barok itd.
Nazwy te są oczywiście umowne i zwykle nadawane ex post. Pomagają orientować się w materiale historycznym i kojarzyć oglądaną formę architektoniczną z określoną epoką.
Zdarzało się, że w okresie formowania się danego stylu określano nowe zjawisko jednym krótkim (a nie zawsze pochlebnym) słowem. Z biegiem czasu, w miarę ustalania się nowych form i zyskiwania przez nie prawa obywatelstwa, słówko, dawniej uszczypliwe, traciło swoje poprzednie zabarwienie, stawało się dostojną nazwą stylu i utrwalało swą pozycję, dostając się na karty uczonych ksiąg i podręczników szkolnych.
Tak się rzecz miała na przykład z barokiem. Baroqu.e — znaczy po prostu — „dziwaczny"! A przecież myśląc: „barok" zapominamy o tym jego dawnym znaczeniu; barok — to kościół Sw. Piotra w Rzymie, to Wersal i Louvre, kościoły Wizytek i Sw. Krzyża w Warszawie... Bardzo daleko jesteśmy od określenia „dziwaczność".
Trochę odbiegliśmy od tematu, ale nie tak znów daleko, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Przechodzimy do okresu, który w historii sztuki i architektury europejskiej przywykliśmy nazywać ,,romańskim".
Styl romański... już sama nazwa kojarzy się z Rzymem.
A więc architektura pochodząca z tradycji rzymskich i niejako je kontynuująca. Otóż niezupełnie jest tak, jak podpowiada nazwa.
Wielu specjalistów twierdziło nawet, że w ogóle nie było żadnego „stylu romańskiego". Jedni uważali, że to po prostu kontynuacja na terenie zachodniej Europy osiągnięć mistrzów bizantyjskich, drudzy uważali go za oryginalny wytwór narodów zamieszkujących północno--zachodnią Europę i proponowali nazwę: „architektura kraju Franków", jeszcze inni... Ale mniejsza z tym. To są krańcowe stanowiska i przytoczyliśmy je dlatego, żeby zilustrować, jak to ustalona i, zdawałoby się, najdokładniejsza nazwa nie pasuje do wszystkich, zjawisk jakiegoś okresu historycznego, nie określa ich dokładnie i budzi wiele wątpliwości i sprzeciwów.
Obserwowaliśmy już poprzednio, jak (powiedzielibyśmy tak dzisiaj) inwestycje budowlane powstają w dużych ośrodkach państwowych, rozporządzających siłą ekonomiczną i polityczną. Liczne budowle — to jednocześnie liczne doświadczenia w sztuce architektonicznej. Suma wielu doświadczeń to udoskonalenie osiągnięć, kolejne udoskonalanie osiągnięć to postęp w architekturze. A postępowa architektura silnych politycznie ośrodków państwowych promieniuje szeroko i wyciska swoje piętno na sztuce innych krajów i innych narodów.
A więc moglibyśmy, znając szerokie rozprzestrzenienie się w Europie form architektury romańskiej, zapytać: jakież to potężne państwa były ośrodkami sprzyjającymi budowlanej działalności tych stuleci (VIII, IX, X, XI)?
Odpowiedź na to pytanie będzie brzmiała: organizacjami państwowymi, których politycznemu wpływowi uległa cała Europa, było najpierw państwo Karolingów, a następnie Ottonów.
Proszę zauważyć, jak bardzo zbliżyliśmy się już w naszej wędrówce do spraw dotyczących nas bezpośrednio.
Dotychczas cała akcja rozgrywała się w odległych krajach i wśród obcych ludów. A teraz państwo Ottonów... Cesarstwo — polityczne zetknięcie się Zachodu z Polską. A wiemy, że w ślad za politycznym wpływem wciska się na nowe tereny nowa architektura. Ale to uwaga na marginesie. O Polsce będziemy mieli okazję mówić gdzie indziej.
Mówiliśmy o państwach, siłach politycznych i ekonomicznych... Wszystko to, co było wymienione, jest istotną podstawą rozwoju nowego stylu. To prawda. Ale najsilniej- szym motorem rozwoju myśli budowlanej był czynnik ogarniający swym wpływem życie społeczne i wiążący się ściśle z ową siłą polityczną i ekonomiczną, o której była mowa.
Jakiż to nowy czynnik o tak potężnym zasięgu wpływów? To religia, a mówiąc dokładniej —• katolicyzm. Wiem, że taka odpowiedź musi wywołać rozczarowanie i sprzeciw.
Wpływ religii na życie społeczne i państwowe to sprawa odwieczna, znana i uznana, podkreślana już przez nas z okazji poprzednich rozważań o historii architektury. Wystarczy wspomnieć Egipt, Grecję, Bizancjum...
To wszystko prawda. Prawda i to, że mało jest w historii całkiem nowych zjawisk w dziedzinie życia społecznego. Nowością w danym wypadku jest samo nasilenie zjawiska.
Nigdy przedtem (na omawianych przez nas terenach) religia nie podporządkowała sobie wszystkich dziedzin życia i nie przejawiała tak wielkiej tendencji do ekspansji.
Wyjątkiem jest chyba tylko Islam. Sądzić by można, że zjawisko tak silnego przepojenia życia różnych zupełnie narodów w tym samym prawie czasie absolutną pewnością o słuszności wyznawanej idei jest czymś więcej niż przypadkową zbieżnością.
Ale o Islamie mieliśmy przecież nie mówić. Wracamy więc do kraju Franków.
Wczesne średniowiecze to tryumf katolicyzmu.... Wiara jest powszechna, ugruntowana i... wszechwładna. Wyznacza moralność, obyczaj i politykę. Jest głęboka, wszechogarniająca, szczera i nie pozostawiająca wątpliwości. Biskup rzymski staje się pierwszym kapłanem zachodniego świata i z czasem, w konsekwencji, najpierwszą siłą polityczną.
Organizacje religijne przejmują rolę kształtowania nowo powstającej kultury.
Wszyscy wiemy, o jakie to organizacje chodzi. Oczywiście o zakony, a przede wszystkim o dwa najbardziej w tej dziedzinie zasłużone i najstarsze — o benedyktynów i cystersów (spotkamy się jeszcze z ich pierwszoplanową rolą w kształtowaniu początków monumentalnej architektury w Polsce).
Otóż zakony były ośrodkami skupiającymi w sobie wszelkie prace w dziedzinie, którą dziś nazwalibyśmy badaniami naukowymi. I to zarówno w zakresie teorii, jak i praktyki. Można by powiedzieć (używając dzisiejszych pojęć i słownictwa), że zakony miały absolutny monopol na działalność kulturalną. Oczywiście zagadnienia techniczne, a między nimi sprawy budownictwa, zajmowały poważne miejsce w ich działalności.
Było już coś takiego w zamierzchłych czasach. Przypomnijmy sobie Egipt i jego kapłanów, ośrodki świątynne pielęgnujące naukę.
To podporządkowanie życia religii, a wszelkiej wiedzy organizacjom zakonnym, miało bardzo charakterystyczny wpływ na dalszy rozwój architektury (przede wszystkim monumentalnej). Oczywiście ludzie muszą mieszkać, muszą być bezpieczni i muszą oddawać cześć Bogu.
Te trzy wymagania mają jasne odbicie w działalności architektonicznej.
Ludzie muszą mieszkać — powstają więc domy mieszkalne, muszą się czuć bezpieczni — wznoszą fortyfikacje wokół swych siedzib, muszą czcić Boga — budują klasztory i świątynie.
Przypomnijmy sobie teraz Grecję lub Rzym. Tam przecież też mieszkańcy mieli te same potrzeby i dążyli do ich zaspokojenia. Ale w tym sęk, że żadna z nich nie wyrastała ponad inne. Toteż wynalazczość w dziedzinie ich zaspokajania rozwijała się mniej więcej harmonijnie.
Jak było w okresie romańskim? Odpowiedź każdy już ma gotową: czynnik wiary dominował nad innymi potrzebami i potrzeba oddawania najkorniejszej i najbardziej pełnej czci Stwórcy spychała w cień bardziej przyziemne potrzeby ludzkiej społeczności.
Stąd wniosek: jeżeli cała wynalazczość nastawiona jest na zaspokojenie tylko jednej z potrzeb, to musi nastąpić zacofanie i stagnacja w pokrzywdzonych dziedzinach.
Tak też i było w okresie romań-szczyzny. Wspaniały rozwój architektury sakralnej i powtarzanie tradycyjnych, miejscowych wzorów w budownictwie mieszkalnym i obronnym.
Powtarzanie miejscowych wzorów... Ileż tych miejscowych wzorów było? Bardzo wiele. Wiele krajów brało udział w romańskiej wspólnocie architektury. Włochy i Francja (operujemy tu dzisiejszymi pojęciami geograficznymi), Niemcy i Anglia, Skandynawia i Hiszpania... A co kraj, to obyczaj, i to obyczaj niejednolity. Pamiętamy nasze troski i kłopoty w nauce historii tych burzliwych czasów. Ileż to najróżniejszych plemion i narodów najeźdźczych lub wycofujących się przed napadem przewaliło się wówczas przez Europę. Czasami trudno odróżnić najeźdźcę od uciekającego, bo ten z kolei był agresorem dla ludów, na których terenie szukał schronienia.
Słowem: każdy ma swoją żabę, co przed nim ucieka, i swojego zająca, którego się boi.
Efektem tego ( poprzedzającego bezpośrednio romańską epokę stylową) okresu była przedziwna różnorodność ludności na terenach europejskich, ludności, która zaczynała dopiero stapiać się i ujednolicać.
Dlatego też, mówiąc o architekturze, zaspokajającej podstawowe ludzkie potrzeby, czyli o budownictwie mieszkalnym, trudno umieścić ją w szufladce, na której przylepiliśmy etykietkę „styl romański".
Trudno to zrobić między innymi także dlatego, że stosunkowo niewiele o niej wiemy. Brzmi to nieco dziwnie! Jak to — możemy bardzo wiele powiedzieć o dużo wcześniejszych domach mieszkalnych Greków i Rzymian, możemy nawet obejrzeć całe dzielnice mieszkalne starożytnych miast, a o tym, co się działo w sercu Europy w czasach (w skali historycznej) nie tak znów odległych, nic nie wiemy?
Nic, nie nic, ale w każdym razie niewiele.
A dlaczego?
A dlatego, że cały postęp w architekturze odbywał się w dziedzinie budownictwa sakralnego (to już wiemy), a całe budownictwo „ze środków własnych ludności" odbywało się według tradycyjnych wzorów (to także już wiemy) i z tradycyjnych materiałów. A jakiż to był tradycyjny materiał najbardziej dostępny dla tych siedzących w głębokich lasach plemion germańskich, celtyckich i innych? Oczywiście drewno. Domy mieszkalne budowano z drewna, i to nie tylko po wsiach, ale i w miastach. Dla nas nie jest to niczym zaskakującym, bo przecież pamiętamy, że np. Warszawa czternastowieczna była miastem drewnianym.
W czternastym wieku... Warszawa... A kto co wie o tym, jak wyglądały drewniane domy naszej własnej stolicy?
Prawie nikt i prawie nic. Domyślamy się tylko, wnioskujemy na podstawie bardzo szczupłych danych i analogii, tworzymy obraz hipotetyczny i przybliżony.
Tak samo nasze wiadomości odnoszące się do mieszkalnej architektury takiego na przykład IX stulecia we Francji i Niemczech są niepełne i szczupłe.
Architektura drewniana — przede wszystkim w miastach — jest szczególnie nietrwała. Znika nie zostawiając po sobie śladów.
Dlaczego przede wszystkim w miastach?
No tak. Miasta były najgęściej zabudowanymi ośrodkami. Wszelkie katastrofy żywiołowe zbierały tam najbardziej masowe żniwo. Zarazy, pożary... Jak już się miasto paliło, to przeważnie paliło się całkowicie. A przecież ówcześni Piktowie, Frankowie czy Normanowie niezbyt dbali o przekazanie późniejszym badaczom szczegółowych danych o własnej kulturze materialnej. Nikt. nie sporządzał sumiennej inwentaryzacji prywatnych budowli. Przypadek tylko sprawił, że czasami jakieś smętne resztki dotrwały aż do naszych dni.
A poza tym miasta były (o tym wiemy też z historii) ośrodkiem postępu. Tam najszybciej przyjmowały się nowe zdobycze techniczne, tam gromadziły się najbardziej czynne elementy gospodarki krajowej.
Postęp oznacza zaniechanie starych sposobów i przyjęcie nowych, doskonalszych.
Postęp (przede wszystkim w miastach) spowodował zaniechanie drewnianego budownictwa i zastąpienie go murowanym. Drewniane domy rozbierano, a na ich miejsce wznoszono trwalsze i mocniejsze. Miasta przekształcały się w ciągu wieków — a po ich ,,drewnianej" przeszłości nie pozostało ani wspomnienie. Tak to bywa. Czego nie dokonały pożary i wojny, tego dokonał postęp — starł z powierzchni ziemi rodzimą architekturę najwcześniejszego średniowiecza. To, co powiedzieliśmy, brzmi bardzo kategorycznie i oczywiście musi być przyjęte z wieloma zastrzeżeniami. Nie ma w historii takich stwierdzeń i sformułowań, które mogłyby wystarczyć ,,bez reszty" dla całych epok. A zwłaszcza dla historii krajów odznaczających się tak wielką różnorodnością, jak te, o których mowa.
Inaczej było w Italii, inaczej w Normandii, a jeszcze inaczej w dalekiej Skandynawii i Polsce.
Ale właśnie to ,,inaczej" powoduje niemożliwość znalezienia jednolitości stylowej.
Jednakże nawet już w tym okresie możemy zaobserwować pierwsze przejawy, pierwsze jaskółki formowania się nowych, trwałych cech w budownictwie mieszkalnym miast, które z czasem doprowadzą do wygodnej dla nas jednolitości i stworzą stylowy dom...
Trochę zagalopowaliśmy się, bo kończąc zaczęte zdanie trzeba by napisać: ... tworząc stylowy dom gotycki.
A to już całkiem inna historia. Jakież to są te nowe cechy i co je spowodowało?
Oto budownictwo w miastach zrywa z ,,parterowością" dotychczasowej zabudowy.
...
wiesiud