Cherryh Caroline Janice - Tristen - t. 04 - Forteca smokow.rtf

(4042 KB) Pobierz

C. J. Cherryh

 

FORTECA SMOKÓW

 

Tristen 2 - t. 04

 

Tłumaczył Dariusz Kopociński

 

Tytuł oryginału Fortress of Dragons

 

Wydanie polskie: 2003

 

 

 

Książka jest fikcją literacką. Postaci, zdarzenia i dialogi są dziełem wyobraźni autora i nie są pomyślane jako odpowiedniki świata rzeczywistego. Jakiekolwiek podobieństwo do aktualnych wydarzeń i osób, żyjących lub zmarłych, jest zupełnie przypadkowe.

 


Prolog

 

Istnieją czary. Jest też magia. Oraz czarna magia. Wszystkie one różnią się od siebie - tak było i tak już pozostanie.

Przed dziewięcioma wiekami w pewnej wieży, w miejscu o nazwie Galasjen, książę imieniem Hasufin Heltain żył w niepojętym strachu przed śmiercią. Ów strach odciągnął go od studiów nad istotą czarów, a poprowadził ku posępniejszym praktykom czarnej magii.

Mauryl Gestaurien, ucząc go rzemiosła, zauważył, że zgłębia on wiedzę z zakazanej dziedziny, sprowadził, więc sprzymierzeńców z krain baśniowej północy... Nie musieli oni uczyć się magii, gdyż była ich wrodzoną zdolnością. Tak oto pojawiło się pięciu lordów Sihhe.

Rozgorzała bitwa, w której nie tylko Hasufin poniósł klęskę; zginęli także starożytni Galasjeni, a wraz z nimi wszelkie ich dzieła. Po pięknym grodzie pozostała jedynie wieża - siedziba Mauryla.

Ynefel, jak ją nazwały późniejsze pokolenia, otoczona zewsząd Lasem Marna, zdobyła sobie sławę nawiedzonego zakątka. Na jej murach ukazywały się przerażające, nie zmienione mimo upływu czasu postaci dawnych mieszkańców Galasjen. Mijały stulecia, a Mauryl wciąż sprawował stamtąd swojąwładzę, od czasu do czasu interweniując w sąsiedzkich zatargach.

Lordowie Sihhe wzięli w posiadanie ziemie południa... nie zamieszkane bynajmniej przez Galasjenów - ci podzielili los Ynefel - ale przez innych przybyszów, zwłaszcza tych z rasy Ludzi, którzy napłynęli z północy. Sihhijczycy ujarzmiali kraj, zdobywali i budowali, podbijali i zmieniali wszystko, co było dziełem Galasje

nów, nagradzając lojalnych podwładnych włościami i stanowiskami, a nieprzyjaciół traktując bez miłosierdzia.

Sihhijczycy byli długowiecznym rodem, pięciu z nich dożyło późnej starości. Pozostawili po sobie wśród tubylczych plemion nieliczne potomstwo półkrólów. Podczas gdy sihhijscy spadkobiercy zasiadali na tronie w Althalen, grodzie pozbawionym obwarowań, królestwo Ludzi szybko rosło w siłę. Na ziemiach sąsiadujących z włościami Ynefel rozwijało się osadnictwo.

Mauryl, nie napastowany przez nikogo pan nawiedzonej wieży Ynefel, bądź to za sprawą czarów, bądź daru natury, żył bardzo długo, dłużej nawet od samych Sihhijczyków. Był świadkiem zmian i złowróżbnych przetasowań władzy, w miarę jak sihhijska krew i zarazem ich wrodzona magia słabły w linii następców Najwyższych Królów. Świetność dawno minionych królestw wspominały już tylko Cienie snujące się po uroczyskach. Takie jak Cień Hasufina Hel-taina.

Pewnego dnia za panowania półkróla Elfwyna w sihhijskiej stolicy podległego kraju Amefel królowa porodziła martwe dziecię. Pogrążyła się w żałobie, lecz jakaż zapanowała radość, kiedy cudownym zrządzeniem losu dziecina złapała oddech i ożyła - rozbudzona, w mniemaniu władczyni, dzięki magii i matczynej miłości.

Królowa bardzo się cieszyła tym wspaniałym darem, jednak owo drugie życie nie było takie jak pierwsze. W rzeczywistości nie zawdzięczała niczego przyrodzonej sihhijskiej magii: to najczarniejsza z mocy tchnęła ducha w ciało martwego noworodka, ducha nie wywodzącego się ani z jej rodu, ani z rodów Ludzi. Sam Hasufin Heltain wstąpił bowiem w dziecko, żądny życia i władzy.

I oto młody Hasufin zagnieździł się w samym sercu sihhijskiej arystokracji, gdy tymczasem mogący go rozpoznać Mauryl ciągle tkwił w swej pustelni. Rzadko wędrował do Althalen, ponieważ zaczął odczuwać piętno przeżytych wieków... w których Hasufina nie było pośród żywych.

W miarę jak owo tajemnicze, przymilne dziecko nabierało sił, w nie wyjaśniony sposób ginęli pozostali królewicze. Zaalarmowany tymi wypadkami Mauryl, pełen gniewu i dobrych rad, postanowił wreszcie przybyć na dwór i stawić czoło groźbie. Królowa nie chciała jednak dać posłuchu przestrogom czarodzieja, a tym bardziej zabijać syna, ulubieńca, najukochańszej i obdarzonej magią pociechy, który po śmierci starszych braci uzyskał bezpośrednie prawa do tronu.

Zgodnie z ostrzeżeniem Mauryla owego dnia, kiedy dziecko osiągnie pełnoletność, i w owej godzinie, kiedy obejmie rządy, rozpocznie się upadek dynastii i królestwa. Nawet to wyraźne napomnienie nie zdołało przekonać monarchini. Po stronie zrozpaczonej królowej stanął także król Elfwyn, odrzucając szalone żądania Mauryla pragnącego zgładzić królewicza.

Ogarnięty desperacją z powodu nieuniknionej klęski, Mauryl zaniechał próśb na dworze półkróla, zamiast tego zwrócił się do Ludzi służących Sihhijczykom. Wszedł w zmowę z zaufanym generałem Elfwyna, wojowniczym Selwynem Marhanenem, nakłaniając jego i innych Ludzi do obalenia dynastii półkrólów i przejęcia tronu.

Takim oto sposobem, by położyć kres czarnej magii Hasufina, Mauryl zdradził spadkobierców tych samych lordów, których ongi wyniósł do władzy. Z tejże przyczyny nazywano go jednocześnie Twórcą i Zgubą Królów.

Po zapewnieniu sobie pomocy Ludzi oraz zwołaniu czarodziejów ze wszystkich zakątków królestwa Mauryl zaprowadził do królewskiego pałacu grupę czarodziejów oraz Marhanena z oddziałem żołnierzy. Razem okiełznali magię, aby umożliwić Emuinowi, młodemu adeptowi tajemnej wiedzy, zabicie śpiącego księcia w jego własnej komnacie - czego Emuin dokonał, choć był to straszny i krwawy uczynek... Niestety, dopiero pierwszy tej nocy.

Po unicestwieniu Hasufina Mauryl przestał interesować się dalszym rozwojem wypadków. Losy Sihhijczyków w rękach Selwyna i jego ludzi, nawet losy pomagających mu czarodziejów, były mu obojętne, toteż wycofał się do swojej wieży, zgarbiony i znużony życiem. Młody Emuin przyjął święcenia kapłańskie, chcąc zapomnieć o popełnionej zbrodni i uzyskać zbawienie jako Człowiek i kapłan.

Tymczasem ambicja Selwyna tudzież strach Ludzi przed obcą dla nich magią skłoniły ich do zbrojnego wystąpienia przeciwko sih-hijskiemu panowaniu: prowincje jedna po drugiej padały łupem Marhanenów, których stronnicy obracali w proch wszystko, co się nie podobało kapłanom... niszcząc nawet dokonania czarodziejów, choć to oni pomogli im dojść do władzy.

Położony za rzeką Elwynor, mimo że zamieszkany przez Ludzi, pozostawał wierny rodowi Sihhe i dawał schronienie czarodziejom. Zebrano tam armię, aby poprowadzić ją przeciwko buntownikowi, wszelako różne niesnaski, roszczenia i pretensje związane z obsadzeniem tronu skutecznie uniemożliwiły wymarsz wojsk. Dzięki temu Marhanen zajął hołdownicze królestwo Amefel, na którego obszarze leżała stolica Althalen, traktując je odtąd jako podległą mu prowincję.

Selwyn Marhanen, zamiast sprawować władzę z Althalen, grodu oddalonego od serca jego potęgi i będącego przedmiotem sporów wszystkich lordów Ludzi, ustanowił nową stolicę na swej rodzimej ziemi i ogłosił siebie królem (choć nie Najwyższym Królem). Dzięki talentowi i okrucieństwu poskromił zapędy sojuszników i uczynił z nich baronów nowo powstałego dworu w prowincji Guelessar.

Ze stołecznego grodu w Guelemarze kontrolował prowincje położone na południu. On i jego poddani, głównie Gueleńczycy oraz Ryssandowie, byli Ludźmi z krwi i kości, nie mieli więc magicznych uzdolnień i nie przejawiali zainteresowania nią. Selwyn lękał się, że czarodzieje spróbują go obalić, ludność - podżegana przez kapłanów z sekt terantynów i ąuinaltynów - traktowała wszelkie przejawy magii jako bluźnierstwo przeciwko bogom... Dlatego też Selwyn zbudował obok pałacu wielką świątynię i wyniósł do wysokich godności ąuinaltyńskiego patriarchę, który sankcjonował religijną pieczęcią wszelkie okrutne czyny nowego króla. Wszelako Selwyn ufał ąuinaltynom nie bardziej niż czarodziejom, toteż mianował swym doradcą Emuina, w tym czasie terantyńskiego zakonnika. Uczynił to, szukając przeciwwagi dla wpływów ąuinaltynów.

Ze wszystkich Ludzi poddanych Sihhijczykom jedynie Elwynimi zdołali uchronić swoje ziemie przed inwazjągueleńskiego wojska... gdyż granic ich strzegły wody szerokiej rzeki Lenualim, a także, w okolicach starej wieży, upiorne leśne ustronia Marny.

Wszystko zostało rozstrzygnięte... z wyjątkiem sprawy Amefel, prowincji położonej po kontrolowanej przez Marhanena stronie Lenualimu, której mieszkańcy byli blisko spokrewnieni z Elwynimami. Selwyn miał nadzieję, iż uchroni swoje ziemie przed zakusami Elwynimów, jeśli nie wpuści ich na drugi brzeg rzeki, gdzie ludność mówiła łudząco podobnym językiem, wyznawała tę samą religię i pielęgnowała podobne obyczaje.

A oto historia Amefel: Było to niezależne królestwo Ludzi, kiedy pierwsi lordowie Sihhe stanęli pod murami stołecznego grodu i zażądali otwarcia bram. Królowie Amefel, Aswyddowie, rozwarli wrota i pomogli Sihhijczykom w podboju Guelessaru, czego Gueleńczycy nigdy im nie wybaczyli. W nagrodę za zdradę członkowie miejscowej dynastii Aswyddów, mający szczególny status pod sih-hijskimi rządami, mogli prawnie używać miana królów, w odróżnieniu od Najwyższych Królów, albowiem taki tytuł należał się wyłącznie Sihhijczykom i ich spadkobiercom.

Selwyn oddzielił Amefel od Elwynoru, wysuwając roszczenia do tych ziem, lecz zdawał sobie sprawę, iż zbudowane na niepewnym fundamencie królestwo Ylesuinu, w którym przynajmniej dwóch wpływowych baronów próbowało przejąć władzę nad Gueleńczyka-mi, rozdarłyby natychmiast wewnętrzne waśnie, gdyby tej jesieni zwrócił oczy w inną stronę. Niechby tylko wdał się w spór z Aswyd-dami o ich przywileje, a zaraz przystąpiliby do działania dworscy intryganci. Taka sytuacja ośmieliłaby Elwynor do złamania nieoficjalnego rozejmu. Nie chciał, żeby wiosną na wszystkich ziemiach zamieszkanych przez Ludzi wybuchła nowa wojna.

Udzielił więc Aswyddom gwarancji uszanowania wielu spośród ich starożytnych praw, łącznie z prawami do zachowania godności i wyznawanej religii. Tym sposobem Aswyddowie zostali wasalami króla Ylesuinu i uzyskali miano diuków, ale zarazem we własnej prowincji posługiwali się tytułem aethelingów - co oznaczało królów - wyłącznie w prowincji Amefel. Celowo odłożono na bok kwestię, czy ranga amefińskich earlów odpowiada rangom diuków na gueleń-skich i ryssandyjskich ziemiach.

Pierwszej zimy swego panowania Selwyn mógł już uważać Amefel za poddaną mu prowincję, a przynajmniej nie napotykał na sprzeciwy tamtejszego aethelinga. Wszelako jego ambicje sięgały dalej. Wrogi dystrykt Elwynoru zajmował obszar niemal tak rozległy jak Ylesuin i Amefel razem wzięte. Owa niezależność od Ylesuinu

umożliwiła elwynimskim lordom, nie liczącym na trwałe zawieszenie broni z Gueleńczykami, zebranie sił w ciągu pierwszej zimy. Z nastaniem wiosny, kiedy Selwyn rządził już w Amefel, a Elwynimi dozbroili się i przygotowali do odparcia napaści z południa, obie armie oceniły swe szansę i zrezygnowały z kofrontacji. Rzeka Lenualim wyznaczała bezsporną, acz wciąż niespokojną granicę.

Tymczasem Elwynimi, skoro zabrakło w Althalen Najwyższego Króla, ustanowili rządy regencyjne, powierzając władzę jednemu z earlów, ze względu na dalekie pokrewieństwo z sihhijczykami, który przybrał tytuł lorda regenta. Ludność Elwynoru wierzyła, że nie wszyscy lordowie Sihhe wyginęli i że jeszcze za ich życia nowy sihhijski władca, powszechnie nazywany Zapowiedzianym Królem - może jakiś ocalały książę? - wyjdzie z ukrycia lub nadejdzie z owianych legendą śnieżnych krain północy, obali władzę Marhane-na i odbuduje sihhijskie królestwo. Tym razem opoką nowej monarchii byłby wierny Elwynor, a wszyscy jego lojalni poddani, zwłaszcza Elwynimi, znów wiedliby dostatnie życie w nowej złotej epoce czarnoksięstwa.

Wobec powyższego Elwynimi pielęgnowali magię i wysoko cenili czarnoksięski kunszt. Jednakże tylko nieliczni poza rodem lorda regenta mieli jakiekolwiek czarodziejskie umiejętności. A już z pewnością nikt nie posługiwał się tą samą magią, co niegdyś sihhijscy monarchowie. Czarodzieje niechętnie mówili o Zapowiedzianym Królu, pomni na bolesne doświadczenia ze starcia z Ha-sufinem Heltainem, stronili więc od elwynimskich arystokratów pragnących ich wynająć. Także ci, których łączyło jakiekolwiek pokrewieństwo z dawnymi Sihhijczykami, chowali się w cieniu ze strachu przed wmieszaniem w bunt mogący doprowadzić jedynie do katastrofy.

Tak więc Elwynimi, opuszczeni przez czarodziejów i tych, którzy ocalili w sobie trochę królewskiej krwi, przestali interesować się magią i tymi, którzy ją obiecywali. Nie próbowali rozwikłać najważniejszej kwestii: dlaczego czarodzieje milczeli i dlaczego zarówno Mauryl, jak i Emuin nie utrzymywali z nimi żadnych kontaktów. Nie zrozumieli zatem istoty niebezpieczeństwa, które nadal czaiło się w cieniu oraz między Cieniami.

 

Mijały lata, całe dziesięciolecia, a wciąż nie pojawiał się wiarygodny pretendent do tronu w Elwynorze czy kolejny wielki czarnoksiężnik.

Wreszcie umarł Selwyn. Władza nad Ylesuinem przeszła w ręce Inareddrina, jego syna, człowieka w średnim wieku, który był już dwukrotnie żonaty i miał dwójkę dorosłych synów.

Inareddrin był całą duszą Gueleńczykiem, co znaczyło, że bezgranicznie, ślepo wierzył w ąuinalt wpojony mu przez matkę. Jeszcze jako książę przestał darzyć miłością ojca, bezlitosnego wojownika, ale czuł przed nim przemożny strach. Pomimo wymogów traktatu z Amefińczykami dorastał w atmosferze braku tolerancji dla innych wyznań, dręczony zabobonnym lękiem przed czarami - widział przecież trwogę Selwyna w jego ostatnich dniach. Inareddrin z każdym rokiem ulegał coraz większym wpływom ąuinaltynów, tracąc cierpliwość dla niesfornego Cefwyna, swojego najstarszego syna, ponieważ ten brał przykład z dziadka i pobierał nauki u kapłana zakonu terantynów, Emuina (tego samego, który pomagał Maurylowi w Althalen), wyznaczonego przez Selwyna na nauczyciela swoich wnuków.

Wybór ten nie był wcale przypadkowy: sprawując rządy, Selwyn traktował kapłanów i ąuinalt jako powolne mu narzędzia, cieszące się do pewnego stopnia jego poparciem - dzięki nim utrzymywał Gueleńczyków w posłuszeństwie. Ale by zapewnić królestwu bezpieczną przyszłość, nękany wspomnieniami z Althalen, Selwyn chciał zdobyć pewność, że jego wnukowie nie będą się bali kapłanów ani czarodziejów, a raczej ich zrozumieją, jednego z najlepszych mając po swojej stronie.

W tym właśnie należało upatrywać źródł? zaciekłych sporów wewnątrz królewskiej rodziny. Śmierć królowej jeszcze bardziej skłóciła Inareddrina z ojcem i tego samego roku, kiedy zmarł Selwyn, narzucił on młodszemu synowi Efanorowi najsurowsze rygory ąuinaltu, przelewając nań równocześnie całą miłość, której skąpił starszemu z synów.

Efanora faworyzowali także wszyscy znaczący baronowie, zwłaszcza ci z prowincji Ryssandu i Murandysu. Zaczęły już nawet chodzić słuchy o odwróceniu praw do tronu, albowiem w miarę jak Efanor stawał się bardziej układny i religijny, Cefwyn, bezpośredni następca tronu, oddawał się szalonym wojażom i wypadom na pogranicze oraz szukał towarzystwa kobiet... bardzo wielu kobiet.

Tak czy inaczej, zgodnie z gueleńskim prawem i obyczajem, a nawet dogmatami ąuinaltu, Cefwyn był niezaprzeczalnym dziedzicem korony. Występować przeciwko niemu nikt się jawnie nie ważył, nawet konserwatywni ąuinaltyni woleli schodzić mu z drogi.

Wobec powyższego Inareddrin - bądź to w nadziei, że administracyjne obowiązki poskromią temperament księcia, bądź że, jak tu i ówdzie szeptano, jakiś zamachowiec lub nadgraniczna potyczka załatwi sprawę i uczyni z Efanora bezpośredniego następcę tronu - powierzył Cefwynowi dowództwo nad stacjonującym w Amefel garnizonem, nadał mu kurtuazyjny tytuł wicekróla i tym sposobem umocnił władzę Marhanenów w owej osobliwie niepodległej prowincji.

Ani tradycja, ani postanowienia traktatu nie przewidywały kogoś takiego jak wicekról w Amefel, nic więc dziwnego, że decyzja ta nie spodobała się diukowi Herynowi Aswyddowi. Ten jednak skrzętnie ukrywał niezadowolenie, aby Marhanen nie przysłał większych oddziałów wojska, godząc się nawet składać Inareddrinowi raporty o postępkach księcia, jak też o pogarszającej się sytuacji za rzeką - był bowiem powód, dla którego król czuł potrzebę utwierdzenia gu-eleńskiej obecności w Amefel. Podstarzały już regent Elwynoru miał tylko córkę. Elwynimscy lordowie, zniecierpliwieni oczekiwaniem na Najwyższego Króla, coraz częściej napomykali, że regent powinien wybrać jednego z nich na przyszłego władcę. A jeśli któryś z earlów chciał związać się z królewską krwią więzią prawomocnego powinowactwa, musiał poślubić córkę lorda regenta.

Regent Uleman Syrillas odrzucał wszystkie oferty, przysięgając, że jego jedyne dziecko, córka imieniem Ninevrise, sama zasiądzie na regencyjnym tronie. Było to bezprecedensowe postanowienie, gdyż nigdy za sihhijskiego panowania kobieta nie sprawowała samodzielnych rządów. Uleman przygotował wszakże córkę do objęcia władzy, a kiedy pewnego dnia pojawił się zalotnik, próbując zbrojnie poprzeć swe żądania i uprowadzić Ninevrise, regent stawił mu czoło. Wszelako jedyna armia, jaką mógłby zebrać, musiałaby się składać z żołnierzy na żołdzie u earlów. Niestety, niektórzy z nich opowiedzieli się po stronie zalotnika, a inni zalecali się na własną rękę.

W Elwynorze wybuchła wojna domowa, której echa niosły się do Amefel, za rzekę, albowiem na obu jej brzegach żyły spokrewnione ze sobą rody. W takich właśnie okolicznościach Inareddrin posłał syna w celu wzmocnienia garnizonu.

I, co było dlań charakterystyczne, kazał Herynowi mieć oko na Cefwyna, natomiast Cefwynowi polecił obserwować Heryna, będącego wszak heretykiem, wyznawcą bryaltu. W rzeczywistości król nie miał pojęcia, iż diuk Heryn sprzymierzył się ze zbuntowanym earlem Caswyddianem, który w ten sposób uzyskał przewagę nad swym głównym konkurentem Aseyneddinem.

Hasufin Heltain, teraz znowu nieżywy - w ludzkim znaczeniu tego słowa - tylko czekał na podobny kryzys i odpowiedni układ gwiazd. Dzięki sytuacji w Elwynorze przed starożytnym duchem coraz szerzej poczęła się otwierać furtka życia.

Mauryl już dawno przewidział taki obrót sprawy, toteż zachował siły na jedno wielkie, jedyne w swoim rodzaju zaklęcie: Wezwanie i Formowanie upiora z zaświatów, którego wywołał z ognia przy kominku. Niestety, jego dzieło okazało się ułomne, niedojrzałe i nie budziło grozy. Ku rozpaczy Mauryla w pamięci Zawezwanego w ten sposób młodzieńca nie zachowało się żadne wspomnienie tego, czym lub kim był kiedyś.

Mauryl nazwał swój twór... Tristenem. Uczył go z cierpliwością, jakiej nie okazywał żadnemu z dawnych adeptów. I tego samego dnia, kiedy czarodziej ostatecznie przegrał walkę z Hasufinem, tenże Tristen, młodzieniec niewinny jak noworodek, wyruszył w świat z nadzieją na urzeczywistnienie zamysłów Mauryla. Gdyby jeszcze wiedział, czego dotyczyły owe zamysły.

Zamiast dotrzeć do nieznanego czarodzieja, który mógłby udzielić mu nauk, Tristen trafił do zamku księcia Cefwyna, śpiącego tej nocy, pomimo uprzedzeń względem gospodarza, z siostrami Heryna Aswydda, bliźniaczkami Orien i Tarien.

Cefwyn nie spotkał dotąd tak niewinnej duszy... Niezdolny do gniewu, bezradny i nie potrafiący się wysłowić, Tristen okazywał jednak magiczne zdolności. Wyznając, że pochodzi od Mauryla, szybko rozbudził ciekawość księcia. Ten zaś, kiedy już zaczął przebywać z młodzieńcem - doświadczywszy wcześniej gniewu dziadka i chłodnej niechęci ojca, opuszczony przez brata, zdając sobie sprawę, że baronowie północy pragną widzieć na tronie Efanora - po raz pierwszy w życiu przyjął ofertę przyjaźni płynącąz głębi serca obcego człowieka.

A tymczasem Tristen nadal się uczył, był bowiem niczym pusta gliniana tabliczka, po której nieustannie pisał zaklęty rylec Mauryla, objawiając mu czarodziejskim sposobem kolejne Słowa i udostępniając wiedzę zarówno dalekosiężną, jak i pełną niedostatków. Tristen podziwiał lot motyli... i zadawał pytania, które poruszały znękane serce Cefwyna.

Widząc, że księcia łączą z tajemniczym przybyszem coraz silniejsze więzy przyjaźni, diuk Heryn przyspieszył przygotowania do wojny, ponieważ Cefwyn zaczął się zachowywać dziwnie i nieobliczalnie. Wykorzystał nieufność, jaką Inareddrin żywił wobec syna, żeby zwabić do Amefel króla i księcia Efanora: zamierzał za jednym zamachem pozbyć się całej trójki. Tym sposobem doprowadziłby do upadku rodu Marhanenów i obalenia rządów skłóconych Gueleńczy-ków, pomógł Caswyddianowi dojść do godności Najwyższego Króla w Elwynorze, a sam jako sprawujący władzę aetheling byłby wpływową osobistością na królewskim dworze.

Książę Efanor nie dołączył jednak do królewskiego orszaku. Lękał się o życie ojca, ponieważ zarzuty mogły się potwierdzić, ale też pragnął dać Cefwynowi ostatnią sposobność do przyznania się do winy, toteż przybył bezpośrednio do brata, aby go oskarżyć i złajać, poznać prawdę jeszcze przed przyjazdem ojca tudzież zdemaskować ewentualną pułapkę zastawioną na króla. Był to bohaterski czyn pobożnego człowieka.

Zaledwie Cefwyn posłyszał, że ojciec dał wiarę podszeptom lorda Heryna i nierozważnie postanowił odwiedzić ziemie Amefel, ogarnięty trwogą i niebaczny na niebezpieczeństwo wyruszył zapobiec nieszczęściu.

Przybył jednak za późno i niechybnie sam zginąłby w bitwie z ludźmi, którzy zabili jego ojca, lecz jedna rzecz pokrzyżowała szyki Herynowi: Tristenowi właśnie tego dnia objawiła się na polu bitwy sztuka walki; zbrojny w miecz i nową wiedzę, uległy młodzieniec przeobraził się w wojownika. Uratował obu książąt i zmusił do odwrotu żołnierzy Heryna. Kiedy Cefwyn powrócił niespodziewanie do Henas’amef, nie tylko żywy, ale i w koronie Ylesuinu, Heryn zapłacił życiem za zdradę...

Tristen wszakże, przytłoczony brzemieniem objawienia i surowym wyrokiem Cefwyna, zawędrował między wzgórza, gdzie napotkał umierającego lorda regenta z Elwynoru, ukrytego przed zbuntowanymi earlami. Sędziwy regent pragnął przed śmiercią doprowadzić Ninewise na dwór Cefwyna Marhanena i zaproponować mu jej rękę, albowiem cała nadzieja zachowania rządów regencyjnych zależała od ustanowienia pokoju z Ylesuinem. Regent umarł, a jego duch pozostał wśród ruin Althalen, gdzie pogrzebano ciało.

Gdy Tristen przyprowadził lady Ninevrise przed oblicze Cefwyna, nowy król Ylesuinu zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.

W uznaniu za oddane zasługi Tristenowi przyznano tytuł lorda. Nie wyśmiewano się już z jego nieporadności - przeciwnie, wzbudzał strach, nikt bowiem, kto przyjrzał mu się w boju, nie mógł go teraz lekceważyć. A amefińscy mieszczanie i wieśniacy uwielbiali go, widzieli w jego osobie spełnienie proroctwa o nadejściu Zapowiedzianego Króla; również Cefwyn w skrytości ducha podzielał obiegowe opinie, lecz nie zamierzał poczynić w tej sprawie jakichkolwiek kroków. “Zdobądź jego przyjaźń” - brzmiała mądra rada Emuina dotycząca postępowania z Tristenem, a on się do niej stosował. Ich przyjaźń mogła przynieść ziemi utęskniony pokój, albowiem Tristen zdawał się nie pożądać rzeczywistej władzy, stanowił raczej symbol pojednania Marhanenów z rodem Sihhe. Król przekonywał Ninevrise, że nic nie byłoby większym ciężarem dla szlachetnego ducha Tristena niż żmudne, codzienne obowiązki panującego władcy.

Orien, siostrę Heryna, Cefwyn mianował duchessą Amefel, gdyż nie był jeszcze gotów do rozrachunku z całym rodem, a z jej strony nie spodziewał się dużego zagrożenia. Pragnął tą decyzją przypodobać się Amefińczykom, a ponadto wychodził z założenia, iż kobieta nie dowodząca armią i nie znająca sztuki prowadzenia wojny będzie ustępliwym rządcą niesfornej prowincji.

 











Ona jednak kryła w sercu zemstę i kłamała przy składaniu przysięgi. Z powodu braku własnego wojska i doświadczenia wojennego szukała innych sposobów zdobycia władzy. Próbując wykorzystać drzemiące w jej rodzie czarodziejskie uzdolnienia, uległa zdradzieckim podszeptom Hasufina Heltaina.

Nie była czarodziejką wielkiej miary, ani nawet średniej, lecz wmawiała sobie, że jest inaczej. Bezpośrednim celem Hasufina było wtargnięcie do fortecy w Henas’amef, lecz ze względu na Tristena i Emuina nie potrafił sforsować zapór. Dlatego nakazał będącej w jego mocy Orien dokonać zamachu na życie Cefwyna, komu innemu zaś rozkazał napaść na Emuina. Równocześnie posłał za rzekę wojska zbuntowanych Elwynimów.

Dwie pierwsze próby zakończyły się dla Hasufina niepomyślnie: Cefwyn i Emuin uniknęli śmierci. Trzecia próba, dokonana przy pomocy Aseyneddina, była skierowana nie przeciwko Marhanenom - jak mniemał sam Aseyneddin - ale Tristenowi, w którym rozpoznał on ostatnią i najskuteczniejszą broń Mauryla. Młodzieniec musiał zostać zgładzony, aby w przyszłości nie wstąpił na tron jako nowy lord Sihhe.

Czarna magia osiąga apogeum swoich możliwości, gdy zachodzą wstrząsy brzemienne w nieszczęśliwe wypadki społeczne, a w świecie Ludzi najdonioślejsze z nich dokonują się wśród igraszek losu na polu bitwy. Dlatego też Hasufin próbował ze wszystkich sił wedrzeć się do świata i zniszczyć Tristena, który stał pomiędzy nim a życiem i materią.

Na równinie nad Lewenbrookiem, niedaleko Ynefel, elwynimscy rebelianci pod wodzą lorda Aseyneddina starli się z wojskami Cefwyna Marhanena. Rozgorzał bój Ludzi. Kiedy jednak zachwiały się szeregi Aseyneddina, Hasufin rozesłał w beztroskim nieporządku fale czarnej magii. Ściana Cienia przetoczyła się po równinie, a tych, których dotknęła i zdołała zabrać, nigdy nie oddała. Tak objawiła się moc Hasufina zamierzającego unicestwić Tristena.

Wszelako w decydującej godzinie Tristen zrozumiał magię, podobnie jak wcześniej pojął prawidła walki. Gdy Hasufin Heltain użył swoich czarów, Tristen wjechał w Cień, przedarł się do samej wieży Ynefel i przepędził złego ducha z jego Miejsca w świecie.

 

Osnute nienaturalną ciemnością wojsko Cefwyna uzyskało przewagę, a kiedy promienie słońca przebiły mrok, król uporządkował szyki i ruszył do dalszego natarcia. Ostatni żołnierze Aseyneddina poszli w rozsypkę i rzucili się do panicznej ucieczki.

Aby wrócić do świata stamtąd, dokąd zaszedł, Tristen musiałby odbyć długą drogę. Wyczerpany, zbolały, gdy jego cel się ziścił, zrezygnował ze stworzonego przez czarodzieja życia, zerwał z zamysłami Mauryla, nazbyt zmęczony, by powrócić do świata Ludzi.

Wcześniej jednak dał Uwenowi, swemu wiernemu słudze, zwyczajnemu Człowiekowi bez odrobiny magicznych uzdolnień, pewną moc, dzięki której Uwen mógł go przywołać; co też uczynił, ów prosty i oddany żołnierz - odszukał na polu bitwy swojego zagubionego pana i Tristen powrócił.

Był taki moment, kiedy Cefwyn, stojąc w chwale zwycięzcy nad pobojowiskiem, rozmyślał o bezzwłocznym wymarszu na Elwynor: baronowie z południa skupili się wokół osoby nowego króla i pewnie by go nie odstąpili. Wojsko poniosło wszakże dotkliwe straty i należało je przegrupować, a wrogowie uciekali w popłochu, co oznaczało, iż rychło znikną w głębi swego terytorium. Jako nowy władca, miał nadto świadomość, że pozostawił nie rozstrzygnięte sprawy. Większość poddanych jeszcze się nie domyślała, że mają nowego króla, również mało kto wiedział o podpisanym z Ninevrise traktacie. W podobnej sytuacji znalazł się kiedyś jego dziadek: kończyło się lato, zbliżała się zima.

Pogoda sprzyjająca prowadzeniu wojny nadal dopisywała, lecz srogie północne zamiecie i gęste elwynimskie lasy mogły utrudnić prowadzenie kampanii. Koniec końców, Cefwyn postanowił nie wikłać swej zmęczonej armii, bez map i bez przygotowania, w niejasną sytuację w Elwynorze pogrążonym od kilku lat w anarchii, targanym waśniami pretendentów do regencyjnego tronu. Zamiast tego postanowił przegrupować siły, rozwiązać wewnętrzne problemy, poślubić regentkę, ratyfikować traktat małżeński i przygotować wojska królestwa do wiosennej kampanii. Wątpił, by jesienią i zimą uformowano w Elwynorze silną armię, tym bardziej że rebelianci walczyli między sobą, a z dwoma najgroźniejszymi przeciwnikami on i Tristen już się uporali.

 

Wraz z Efanorem wyruszył w drogę do rodzinnego domu, wierząc w dobrą wolę zaufanych ludzi ojca. Zamierzał bezkonfliktowo przejąć rządy, lecz po przybyciu do stolicy odkrył, iż ci baronowie, którzy byli najserdeczniejszymi przyjaciółmi jego ojca, robią, co mogą, żeby przejąć władzę, bowiem zmarły król przez lata pozostawiał im wiele swobody, przybijając królewską pieczęć na podsuwanych mu dokumentach. Duchowieństwo popierało Efanora, z tym należało się liczyć. Jednakże baronowie mieli dotychczas posłusznego im króla, chcieli więc, aby i drugi był podobny. W powszechnym mniemaniu i zgodnie z docierającymi dotąd wieściami Cefwyn był hulaką z mizernymi zadatkami na silnego władcę - niczemu się nie sprzeciwi, mawiano między sobą, byle mu dostarczać kobiet i rozrywek.

Nie taki król wszakże wrócił do nich z pogranicza: Cefwyn przybył w asyście rywalizujących z nimi południowych baronów, cieszących się najwyraźniej wielkimi łaskami, ponadto sprzymierzony z sukcesorem Mauryla, zaręczony z elwynimską regentką, z czarodziejem u boku, szykując się do rozprawy z buntownikami zza rzeki. Nie był to już ten sam rozwiązły syn Inareddrina, tylko nieugięty wnuk Selwyna. I strach padł na baronów...

Najbardziej wpływowi spośród nich przyjęli więc nową taktykę. Byli przecież starsi, sprytniejsi, wprawieni w dworskich intrygach, do tego cieszyli się poparciem konserwatywnie nastawionych kapłanów. Zdecydowali się posłużyć ąuinaltynami i wiarą ludu, zapobiec małżeństwu króla i potraktować regentkę jako jeńca, po czym zagarnąć ziemie Elwynoru.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin