Owned 33-50.docx

(229 KB) Pobierz

Owned

Autor: Jordan Grant
Tekst oryginalny:http://jordangrant.livejournal.com/59822.html
Tłumaczenie: Beata
Beta: Zil
Paring: HP/DM
Rating: Nc-17

Link do tłumaczenia : http://www.yaoifan.fora.pl/fan-fiction-harry-potter,2/nz-czesc-iii-t-owned-hp-dm-49-106,2518-60.html?sid=43b529248334f61c3d2db45052f5824a

 

Rozdział 33

– Tak jak poprzednio – stwierdził Draco, marszcząc brwi. – Harry, tu nic nie ma. Tylko parę mebli. Porównywałeś to miejsce do dworu? Nie mogę sobie wyobrazić, że chciałem tu mieszkać. Sądzisz, że byłem aż tak zły na rodziców i to było wyrazem mojego buntu?
Harry krążył po pokojach, z których ogromnych okien był widok na morze.
– Dlaczego sądzisz, że byłeś na nich zły?
– Bo w czasie wojny udało im się nakłonić mnie do wzięcia w niej udziału i to po niewłaściwej stronie – wycedził Draco.
– Chciałeś być po stronie zwycięzców. – Harry wzruszył ramionami. – Powiedziałeś mi, że samodzielnie podjąłeś decyzję. Przypuszczam, że kiedy stało się inaczej, zacząłeś ich obwiniać.
– Tak, ale jednak nie za bardzo, bo nadal ich odwiedzałem. – Draco rozejrzał się. – I ta Rosja. Wiesz, nie widzę tu niczego, co wskazywałoby na to, że tam byłem.
– Tak – przytaknął mu Harry.
Jeszcze raz omiótł wzrokiem pokój i skupił się na dwóch, małych obrazkach, które zawieszono tyłem. Dziwne, że nie obejrzał ich dokładnie za pierwszym razem. Zauważył je, ale niemal natychmiast coś innego zaprzątnęło jego uwagę. Tak jakby coś podsunęło mu pomysł pójścia do innych pokoi, chociaż właśnie z nich wrócił... Acha, teraz zrozumiał. To była magia, magia broniąca czegoś przed odkryciem. Całkiem prawdopodobne, że ukrywała wszystko przed każdą przypadkową osobą, która pojawiała się w Kruczej Grani. Harry był aurorem, wyczulonym na jej obecność. Musiał przyznać, że to było diabelnie dobre zaklęcie. Raz udało mu się zwieść wykwalifikowanego aurora. Ale nie za drugim razem.
– Finite Incantatem – powiedział, wskazując na obrazy.– No i co my tu mamy? – zapytał koncentrując się na ramkach, zaintrygowany tym co mogą zawierać. Podszedł do ściany i odwrócił je.
Draco zerknął mu przez ramię.
– Och, są ohydne.
– Nie, nie sądzę. – Harry z namysłem przyglądał się temu, co przedstawiały, a dokładniej co miały przedstawiać. Czuł jak wibrują mu w palcach. To było coś więcej niż glamour, to była potężna magia, pochodząca z jakiegoś tajemniczego źródła.
Draco wydawał się na to nie reagować.
– Są ohydne – upierał się i zadrżał.– Co to ma być, tęcza w kolorach błota i stado centaurów modlących się do jednorożca? Nic dziwnego, że odwróciłem je w stronę ściany. Nie mogłem na to patrzeć.
– Sądzę, że właśnie o to chodziło – stwierdził Harry.– Obraz ma odstręczać oglądającego.
Draco zachichotał.
– A ty pozostałeś całkowicie niewzruszony?
– Nie. Ja coś wyczuwam, ale mam doświadczenie z tego rodzaju przedmiotami. To moja praca.
– Och, znowu stajesz się aurorem, a to podsuwa mi kolejny pomysł. Nie chcesz zbadać czegoś nieco dokładniej?
– Nie teraz – mruknął Harry. – Chcę przełamać to zaklęcie i zobaczyć co się stanie.
Draco ponownie się wzdrygnął.
– Może zostały odwrócone do ściany zupełnie bez powodu. Może lepiej w nic nie ingerować.
– Musiał być jakiś powód, żeby to zrobić. – Harry odwrócił obraz do góry nogami, a potem na bok szukając miejsc, w których mógłby wyczuć lukę w magii. Wątpił, żeby Finite incantatem zadziałało. To było bardzo silne zaklęcie. Przypominało mu pewne czary związane z ochroną Ministerstwa Magii. W trakcie szkolenia dowiedział się, że ten ogromny kompleks jest stabilny i ukryty dzięki rozległej sieci zaklęć. Nazywano to magią elementarną. Zaklęcia były maskowane przez Niewymownych i okresowo odnawiane. A ponieważ były częścią ministerialnych zabezpieczeń, aurorzy zostali przeszkoleni tak, żeby wyczuwać magię żywiołów. Jeśli ktoś spróbowałby przełamać lub zmodyfikować zaklęcia, mogli to wyśledzić.
Ramka w jego dłoniach wręcz wibrowała magią żywiołów, Harry to wiedział. Tak jakby zaklęcie czerpało energię ze skał, na której powstała Krucza Grań i nie chodziło tu o zachowanie domu w ukryciu. Nie, ten czar miał wyłącznie ukryć to, co było wewnątrz ramek. To była silna magia, ale ponieważ czar nie był związany z ziemią otaczającą ministerstwo, ale z Kruczą Granią, której osłony już wpuściły Harry’ego, więc prawdopodobnie uda mu się zmusić je do pokazania prawdziwej zawartości. Powiesił na ścianie brzydki obraz i przygotował się, żeby skupić całą swoją magię na skale. Nie, lepiej na domu, zdecydował. Nie był pewny, czy czar był związany ze skałą.
– Jesteś pewien? – zapytał Draco, podchodząc bliżej i przesuwając mu dłoń po ramieniu.
– Cokolwiek to jest, było warte ukrycia. Myślę, że warto dowiedzieć się dlaczego.
Dłoń Draco zacisnęła mu się na nadgarstku.
– A co, jeśli lepiej nie wiedzieć?
– Sądziłem, że podoba ci się, kiedy zachowuję się jak auror – odpowiedział z uśmiechem.
Ale Draco go nie odwzajemnił.
– Być może, w czasie wojny, popełniłem jakąś zbrodnię, o której ministerstwo nic nie wie i dlatego tu zamieszkałem i odizolowałem się. I z jakiegoś powodu unikałem nawet skrzatów. Harry, ty jesteś szefem ludzi egzekwujących prawo. Jeśli znajdziesz dowody moich zbrodni nie będziesz miał wyboru i będziesz musiał oddać mnie wymiarowi sprawiedliwości...
– Jeśli popełniłbyś przestępstwo, to nie zachowałbyś dowodów swoich haniebnych czynów – Harry nadal się uśmiechał.
Draco zamarł na sekundę, a potem kontynuował coraz bardziej podniecony.
– Nie kpij! Nie wiemy, dlaczego pojechałem do Rosji. Wiesz, co się działo na wojnie... – Teraz mężczyzna był naprawdę przerażony. – Nie wiem, o co chodzi. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ty też nie wiesz, kim naprawdę byłem. Może ja kkkogoś zabiłem...
Harry zapał go za ręce.
– Nie mów tak, nie w ten sposób.
– Ale...
– Nie – powtórzył stanowczo. – Draco, nie jesteś mordercą. Nigdy nie byłeś. Nie jesteś taki. Był czas, kiedy sądziłem, że kogoś zabijesz, ale pokonałeś swój strach i rozpacz. Opuściłeś różdżkę. A do końca wojny... Boże, Draco, byłeś taki nieszczęśliwy. Może zorientowałeś się, zrozumiałeś, że poszedłeś za szaleńcem. Myślisz, że nic nie robiłeś, że nie próbowałeś walczyć, ale pomogłeś mi, kiedy mnie złapano. Udałeś, że mnie nie rozpoznajesz...
Oczywiście, to zostało zniweczone przez to, co zrobił później, kiedy walczył z nim w Pokoju Życzeń i jeszcze raz ponownie wtedy, kiedy Harry go uratował... No tak, Harry nadal to pamiętał, ale nie czuł już żalu. Przypuszczał, że wybaczył Draco.
– A może zrobiłem coś jeszcze okropniejszego i tutaj ukryłem dowody – wyszeptał Draco pełnym udręki głosem. Teraz patrzył pod nogi. – Proszę, zostaw to. Jeśli okazałoby się, że jestem niegodny być własnością człowieka, takiego jak ty, wolałbym o tym nie wiedzieć. – Głos mu się załamał, tak jak coś załamało się w Harrym, chociaż nie wiedział, co to było.
– Nie dzieje się nic okropnego – powiedział, nagle uzyskując pewność. Nie wiedział, co się działo z Draco od końca wojny, ale naprawdę ten mężczyzna stał się człowiekiem, który pozbył się wszystkich swoich uprzedzeń wobec urodzonych w rodzinach mugoli, a nawet sprzeciwił się własnemu ojcu. To nie mogło być spowodowane zaklęciem. Nie. Draco zmienił się po wojnie. Harry to wiedział i musiał uzyskać dowody, które pozwoliłyby zrozumieć mu, dlaczego tak się stało. Ponieważ najważniejsze było to, żeby Draco wszystko zrozumiał, żeby nie żył dalej myśląc, że zasługuje na pobyt w Azkabanie. Nie. Draco podjął w swoim życiu złe decyzje, ale został już za to ukarany. Sześciomiesięczny areszt domowy, coś co kiedyś Harry uważał za niesprawiedliwe, a za co teraz był wdzięczny sądowi. Draco nie był w więzieniu, kiedy Res mea es się obudziło. Gdyby tak było nikt nie wiedziałby, co mu jest potrzebne. Draco by umarł, tak jak omal nie umarł dzień wcześniej.
Jego najgorsze zbrodnie... Rzucenie Imperio na Rosmertę, zatrucie wina... To nie było coś, co zasługiwało na karę śmierci, nawet jeśli pominąć wymówki, że był młody, nie wiedział co robi. Był zmuszony przez Voldemorta i bał się o życie swoich rodziców. Harry był pewny, że od opuszczenia aresztu domowego, Draco nie zrobił niczego, czego mógłby się obawiać.
– Harry Panie, proszę...
– Wszystko będzie w porządku – zapewnił go.
– Ale...
– Draco, wszystko będzie dobrze – Harry podniósł głos i zacisnął dłonie na nadgarstkach mężczyzny. – Przysięgam.
– Ale...
– Zaufaj mi – nalegał.
Za późno zdał sobie sprawę, że zabrzmiało to jak polecenie. Draco skrzywił się, a potem nagle zrelaksował się i skinął głową, a wtedy Harry poczuł się okropnie. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął było pozbawienie go możliwości myślenia i odczuwania. Chciał, żeby mężczyzna mu ufał, bo przecież Draco uważał go za godnego zaufania. Czyż to nie było ważne, zwłaszcza z perspektywy ich przeszłości? Nawet jeśli Draco tego nie pamiętał, tkwiły w nim jakieś resztki wspomnień. Tak długo traktował Harry’ego jak wroga. Przez większość życia stali po dwóch stronach ogromnej przepaści, a teraz zaufał mu, bo został zmuszony, bo Harry mu kazał. Kurwa. Przecież chciał tylko pomóc zrozumieć Draco, że może mu zaufać, że nie jest ciężarem, ani nie musi się bać... Bo robi to tylko dla jego dobra i to bez względu na to, co ukrywają obrazy.
– Posłuchaj – odezwał się delikatnym, spokojnym, ale stanowczym tonem. – Nie masz się czego bać, bo jestem pewny, że nie chodzi o żadne przestępstwo. Draco, nie jesteś taki. Cokolwiek robiliśmy w szkole, to już nie ma znaczenia.
– Ale...
– Posłuchaj, chcę tylko zrozumieć. Jesteś ze mną bezpieczny, nawet jeśli obrazy pokażą coś, co może cię zdyskredytować, czego się zresztą nie spodziewam. Nie zrobię nic co mogłoby ci zaszkodzić. Rozumiesz?
Draco gapił się na niego.
– Jesteś aurorem. Jesteś szefem Departamentu Przestrzegania Prawa. Chcesz złamać przysięgę... Cóż, nawet nie wiem, czy coś takiego istnieje, ale podejrzewam, że chyba składa się ją po zakończeniu szkolenia. Zignorujesz ją? Dla mnie?
Powiedział to tak, jakby to było coś okropnego, pomyślał Harry marszcząc brwi. Tak bardzo bał się przestępstw, których nie popełnił. Draco potrzebował go, musiał z nim być i mu służyć. Bez tego w najlepszym wypadku byłby nieszczęśliwy, a w najgorszym umarłyby, tak jak przewidywał Lucjusz. Nawet jeśli, w co Harry wątpił, Draco zrobił coś okropnego, nie mógł go wydać. Tak jak zrobiłby to w przypadku Rona. Chociaż to, co czuł do Rona nie było tym samym. Rona kochał jak przyjaciela, a Draco... Cóż, Draco po prostu kochał. Niezależnie od tego, co zrobił.
– Wszystko będzie dobrze – powiedział cicho. – Obiecuję.
Draco, nadal śmiertelnie przerażony, oddychał płytko i szybko, kiedy uwolnił ręce z uścisku. Rozpiął mankiet i podciągnął rękaw koszuli, pokazując wyblakły Mroczny Znak.
– Harry, ja... Ja wiem, że musiałem zrobić coś okropnego.
– To było wieki temu.
Mężczyzna przygryzł wargę i pokręcił głową.
– Skąd wiesz?
– Bo... – Harry chciał powiedzieć, że go kocha, ale w ten sposób jeszcze bardziej wpłynąłby na Draco. – Wiem, jaki jesteś.
– To może wynikać z zaklęcia.
Harry objął go i delikatnie pocałował. To był taki niewinny, pocieszający pocałunek.
– To nie zaklęcie sprawiło, że wolisz mężczyzn, pamiętasz? A tak w ogóle, nie zrobię nic, co mogłoby ci zaszkodzić. Jesteś mój i nikt nie stanie między nami.
Draco pochylił głowę, oparł czoło o pierś Harry’ego i po chwili skinął głową.
– Dobrze – padło pełne aprobaty słowo, któremu towarzyszył pocałunek w czubek głowy.– Więc teraz zobaczymy, co chciałeś ukryć przed wzrokiem gości. Jestem pewien, że to nic złego.
Poczekał, aż Draco zabierze rękę, a potem ponownie uniósł różdżkę, rzucając jedno z najsilniejszych zaklęć ujawniających jakich go uczono. Czar był mocno związany z otaczającym ich domem, ale Harry wiedział, jakiego użyć rodzaju magii, żeby skały pozwoliły mu się uwolnić. Mętne, zielone światło wystrzeliło z różdżki i zderzyło się ze ścianą kilka metrów dalej. Zaklęcie przeniknęło mury kilku pomieszczeń, ramy obrazu rozbłysły na chwilę, a potem wyblakły jakby się poddawały. Brzydki malunek zaczął znikać, żeby odsłonić coś, co okazało się pergaminem zapisanym eleganckim pismem.
Draco stał nieruchomo, mocno zaciskając powieki, jakby obawiał się czegoś najgorszego. Oczywiście nie mógł zobaczyć, że Harry uśmiecha się do niego zachęcająco.
– Oba są takie same – powiedział. – Specjalne wyróżnienia przyznane Draconowi Malfoyowi za celujące zdanie owutemów. – Harry starał się odczytać drobniejsze pismo.– Za najlepszy wynik z egzaminu z Teorii Muzyki i Astronomii.
– Naprawdę...?– Draco odetchnął z ulgą i podszedł bliżej. – To wyróżnienia?
– Tak. Nie musisz się martwić. Wiesz, słyszałem o egzaminie z muzyki i dlatego chciałem, żebyś zagrał na fortepianie, ale z tego wynika... – Harry jeszcze raz przeczytał tekst, żeby mieć pewność. – Że nie miałeś egzaminu praktycznego. Zdawałeś tylko pisemny na najwyższym poziomie i w zasadzie wcale nie musiałeś umieć grać.
– Po co mi była sama teoria? To śmieszne. Nie mogę sobie wyobrazić, dlaczego to zrobiłem. I jeszcze astronomia? Co to ma wspólnego z czymś użytecznym?
Równie dobrze teraz Harry mógł mu powiedzieć całą resztę.
– Nie wiem, ale wiem, że poza tym zdałeś jeszcze sześć egzaminów z wysokimi, chociaż nie celującymi notami.
– Razem osiem – powiedział powoli Draco. – To wyjaśnia, dlaczego podręczniki, które mi dałeś wydawały mi się takie banalne. Ale dlaczego miałbym ukrywać swoje wyróżnienia?
Harry zebrał się w sobie.
– Hm... No cóż…
– Co?
– Wolałbym ci o tym nie mówić, ale Hermiona wpadła na pewien pomysł. Naprawdę nie wiem, czy ma rację, no i nie chcę ci nic sugerować do momentu, aż nie zaczniesz odzyskiwać pamięci.
– Zakładam, że ten moment właśnie nadszedł – wycedził, teraz już bardziej opanowany Draco. W porządku, Harry nienawidził, kiedy był taki zastraszony jak przed chwilą.
– Dojdziesz do sedna w tym tygodniu?
– No cóż, Hermiona uważa, że możesz być Niewymownym. Zdałeś aż osiem egzaminów, a Ministerstwo tego nie ujawniło. Ludzie, którzy pracują w Departamencie Tajemnic często ukrywają swoje kwalifikacje. Tak naprawdę, nikt z zewnątrz nic o nich nie wie.– Harry zrobił głęboki wdech. – Może chciałeś mieć pewność, że ktoś, kto cię tu odwiedzi, nawet twoi rodzice, nie dowie się o twoich kwalifikacjach.
– Nadal nie rozumiem, dlaczego odwróciłem je do ściany.
– Może nie chciałeś na nie patrzeć – mruknął Harry. – Byłeś z nich dumny, ale nie chciałeś się afiszować...
Draco odwrócił się, szaty zawirowały wokół niego w sposób, który przypomniał Harry’emu profesora Snape’a. – Pytałeś o mnie w Departamencie Tajemnic? Sądzę, że zastanawiają się, dlaczego porzuciłem pracę, tak?
– Pytałem, ale niczego się nie dowiedziałem. Nie bez powodu nazywa się ich Niewymownymi. W zasadzie dostałem naganę.
– Cudownie. Mnie najprawdopodobniej zwolniono, a ty masz kłopoty w pracy.
– Nie mam żadnych kłopotów!
Draco uśmiechnął się.
– To dobrze. Nie obchodzi mnie, czy mnie zwolniono czy nie. Nie mam ochoty tam pracować. Chcę służyć tylko tobie.
Harry wiedział, że te słowa wypowiedziane zostały pod wpływem zaklęcia. Chciał, żeby było inaczej, ale musiał być uczciwy. Nie mógł więzić Draco, nie do końca życia. Odchrząknął.
– Nie sądzę, żebyś został zwolniony. Jestem pewny, że przed podróżą do Rosji albo sam odszedłeś, albo wziąłeś urlop. Zakładając to drugie, będziesz mógł wrócić do pracy, kiedy wszystko się poukłada, to znaczy, kiedy przełamiemy Res mea es i staniesz się wolny...
– Nie chcę być wolny.
– Cóż, w tym momencie oczywiście nie, ale... – Harry nie wiedział, czy kiedykolwiek uda się usunąć zaklęcie niewolnictwa. Podobno jednemu z jego przodków to się udało, no i wiedział, że jest zakochany w Draco, ale to nie mogło stanowić wymówki, żeby go zatrzymać przy sobie. I nie było sensu, żeby rozmawiać o tym właśnie teraz. Machnął rękę i spróbował od nowa.
– Czasami mówisz, że podziwiasz mnie za to, gdzie pracuję, a może to ja powinienem być pod wrażeniem twojej pracy. Nie jest łatwo dostać się do Departamentu Tajemnic, a poza tym zdałeś osiem owutemów...
– Naprawdę myślisz, że tam pracowałem?
Harry uśmiechnął się, widząc dumę na twarzy Draco. W odróżnieniu od dawnych czasów mężczyzna był dumny z tego, co sam osiągnął, a nie z tego, co dostał z racji pochodzenia.
– Tak, zdecydowanie tak. To zaklęcie na obrazach przypomina mi te używane w Departamencie Tajemnic, no i to, co powiedziała Hermiona o utajnieniu wyników twoich egzaminów.
Draco przesunął mu dłoń po ramieniu pieszcząc go w bardzo odważny sposób. To było w porządku, ale nie spodziewał się, że mężczyzn może pozwolić sobie na jeszcze więcej.
– Więc, czy możemy to zostawić i pójść do sypialni? Jestem taki spragniony, a łyk ambrozji brzmi bardzo kusząco.
To było znacznie prostsze, pomyślał Harry, kiedy nie musiał walczyć ze sobą, bo obaj chcieli tego samego. Śmiejąc się, poszedł za Draco do jednego z największych pokoi i zatrzymał się zszokowany.
– Tego tu wcześniej nie było – stwierdził głucho, wpatrując się w spory kufer stojący obok dużego, podwójnego łóżka.
– Nie, nie było.– Draco uklęknął obok kufra i pogładził dłonią pokrywę. – To... Harry, nie wiem, co to jest, ale czuję, że to znam.
– Więc, jest twój. Sądzę, że go ukryłeś, a moje zaklęcie go ujawniło. Um... Masz jakiś pomysł co może być w środku?
– Nie, ale nie boję się. Nie tym razem. – Draco spojrzał na Harry’ego i uśmiechnął się. – Ufam ci.
Harry pochylił się, pocałował go, a potem razem podnieśli wieko i zajrzeli do środka.

Rozdział 34

— Pięknie, pięknie. — Na twarzy Draco zagościł promienny uśmiech, kiedy odwrócił się w stronę Harry’ego. — To by było na tyle, jeżeli chodzi o twoje słabe argumenty, że z natury nie jestem uległy, prawda?
Harry mruknął coś niezobowiązująco i ponownie zajrzał do kufra. Czuł się jak ktoś, kto najpierw znalazł się w próżni, a potem poraził go prąd. Co to, do cholery, było? Rozpoznał tylko kilka rzeczy. Kajdanki, lśniące metalowe, oraz drugie skórzane. Splecione w warkocz liny wibrujące od magii. Drewnianą łopatkę, cienki, zwinięty pejcz i wibratory. Niektóre nawet przymocowane do pasków. Nie wspominając o innych przedmiotach, których nawet nie potrafił nazwać.
— Wydaje mi się, że byłem całkiem interesującym facetem. — Draco z entuzjazmem grzebał w kufrze. — Och, jest i uprząż. Myślę, że to daje nam sporo możliwości.
Harry słyszał słowa, ale niczego nie zrozumiał. Po cholerę potrzebna im była uprząż?
— Co? — zapytał głupkowato.
Draco uśmiechając się podniósł ją do góry i ułożył klamry i pasy tak, żeby było widać, iż pasują do jego torsu.
— Hmm? Chcesz, żebym ją przymierzył?
Harry’emu zaschło w ustach pomimo tego, że jakaś jego część wciąż nie rozumiała wszystkiego.
— A po co są te długie, hmm... linki? — Wskazał na cztery kilkumetrowe skórzane paski. Dwa z nich były z boku na poziomie sutków, a dwa znajdowały się w okolicy pasa.
— To lejce. — Draco uśmiechnął się z zadowoleniem, jakby wiedział, że zszokuje Harry’ego i już się z tego cieszył.
— Lejce? — Harry nie potrafił powstrzymać pytania.
— No tak. — Uśmiech Draco się poszerzył. — Myślę, że najprościej byłoby gdybym ci zademonstrował.
Kiedy zaczął ściągać szaty, Harry wpadł w panikę. Oczywiście chciał zobaczyć Draco w uprzęży, ale to było za dużo i za szybko. I zbyt dziwnie. Podobały mu się klapsy, ale to nie znaczyło, że był gotowy na tego rodzaju zabawy, do których Draco był najwyraźniej przyzwyczajony.
— Nie. Nie! Żadnych demonstracji! Eee... Tylko mi wytłumacz.
Draco wydął wargi, ale jak zawsze posłuchał.
— Dzięki temu możesz mieć nade mną kontrolę w trakcie seksu. — Oczy błyszczały mu z podniecenia. — Wyobraź sobie mnie, podpartego na rękach i kolanach i siebie, posuwającego mnie od tyłu. I co ty na to?
— To za dużo — wymamrotał Harry odwracając się. — Ja... Wiesz, że nigdy tego nie robiłem.
— Tak, wiem. — Draco powiedział to pełnym uczucia, uspakajającym tonem. Wrzucił uprząż do kufra, podszedł i pogłaskał Harry’ego pod brodą. Robił to tak długo, aż mężczyzna na niego spojrzał. — Jesteś tak uroczo nieśmiały. Mój Pan, prawiczek i...
— Zamknij się.
— Mówisz poważnie? — Draco oparł się o niego całym ciałem.
— Nie, oczywiście, że nie — sapnął rozdrażniony Harry. — Posłuchaj, jeżeli kiedykolwiek każę ci się zamknąć, to nie masz tego rozumieć dosłownie. Po prostu... Jestem tym wszystkim zażenowany. Sam nie wiem co robię i niepokoję się, że zranię cię, kiedy… Kiedy zaczniemy się kochać i...
— Dobrze. — Draco delikatnie popchnął go na łóżko i usiadł obok. — Dwie rzeczy. Cóż, po pierwsze przypuszczam, że już się kochaliśmy, ty durny idioto...
— Wiesz, co mam na myśli.
— Tak. Masz na myśli seks analny, ale z jakiegoś powodu boisz się powiedzieć to głośno.
— To brzmi tak... medycznie. — Skrzywił się Harry.
— A sądziłem, że jesteś nowoczesny — wycedził Draco. — Nie medycznie tylko wspaniale. Oczywiście, jeżeli jesteś w stanie mi uwierzyć, bo chociaż tego nie pamiętam, to wiem, że mam rację. Teraz druga sprawa i czuję się trochę zażenowany, że muszę powiedzieć to akurat teraz, ale wydaje mi się, że powinieneś to usłyszeć. Jeśli mnie zaboli spodoba mi się jeszcze bardziej, rozumiesz?
— Draco, nie pomagasz. Nie rozumiesz? — Harry zacisnął zęby. — Nie chcę cię skrzywdzić, a wszystko zmierza w tym kierunku!
— Cóż, przynajmniej zaczyna zmierzać.
— Możesz być poważny?
— Tak. — Z głosu Draco zniknął żartobliwy ton. — Pożądam cię, Harry. Pragnę cię w każdy możliwy sposób. Jeśli tego potrzebujesz, uderz mnie kilka razy, a potem pieprz. Będę się cieszył każdą sekundą. I wiesz co? Myślę, że prawdziwym problemem jest to, iż się wstydzisz, że mam więcej doświadczenia z... uhm... relacjami męsko męskimi niż ty. Mam rację?
— Na litość boską. Jeśli musisz, to mów seks analny!
— Albo uprawianie miłości. To wspaniałe określenie — kontynuował płynnie Draco. — A wracając do tematu. Gdzieś w głębi to ci się nie podoba, prawda? Mogę się założyć, że ty i twoja dziewczyna byliście nowicjuszami i uczyliście się nawzajem. Co chcesz z tym zrobić, Harry? Pójść i wypieprzyć kilku przypadkowych nieznajomych, żeby potem czuć się przy mnie pewniej?
To brzmiało tak prymitywnie, że Harry miał ochotę go uderzyć. Powstrzymał się jednak dochodząc do wniosku, że Draco prawdopodobnie to by się spodobało, a przecież nie o to w tym chodziło. Nie chciał go skrzywdzić tylko dlatego, żeby dać upust swojej frustracji. Nigdy więcej, nawet przypadkiem.
— Nie bądź wulgarny. Powiedziałem ci, że nie chcę nikogo innego!
— To dobrze, ponieważ taka perspektywa sprawia, że czuję się chory. Niezależnie jak długo potrwa twoja seksualna abstynencja i tak będziesz się musiał pogodzić z faktem, że jesteś nowicjuszem, a ja jestem cholernie szczęśliwy z tego powodu!
Harry przełknął ślinę, kiedy to wszystko zaczęło do niego docierać. Zrozumiał, że tamtej, piątkowej nocy zrobił coś okropnego. Mógł sobie darować mówienie o tym. Był w tym nowy i wszystkiego się uczył, ale chciał być szczery wobec Draco.
— Wpadłem w gniew, kiedy karałem cię za to, co zrobiłeś z fortepianem. To znaczy nie byłem zły na ciebie, ale wściekłem się, że zaklęcie nie chce ci darować i biłem cię jeszcze mocniej i... O Boże, podobało mi się to jak cię karzę, ale nie chcę, żeby to się powtórzyło.
Draco zmarszczył brwi.
— Nie chcesz mnie karać, czy się ze mną kochać? Bo jeżeli to drugie, to będę za tym strasznie tęsknił, ale to ty jesteś panem i decydujesz, prawda?
— Chcę cię karać i chcę się z tobą kochać — odpowiedział szybko Harry. — Ale nie chcę cię bić nie panując nad gniewem. To... To może posunąć się za daleko.
Draco przechylił głowę uważnie mu się przyglądając.
— A jeżeli Res mea es zacznie mnie karać, jak masz zamiar powstrzymać się od wściekłości na zaklęcie? Nie będziesz miał wyboru, jeżeli ból nie ustąpi, w końcu zaczniesz bić mnie ze złością.
Harry westchnął.
— Cóż, jeśli chodzi o ból wywołany zaklęciem, to muszę go powstrzymać, ale chodzi mi o to, że jeśli będziemy się bawić, to chcę nad tym panować. Minutę temu omal cię nie uderzyłem tylko dlatego, że mnie zdenerwowałeś ośmielając się powiedzieć, że podoba ci się coś, co mnie nie odpowiada.
Draco przez chwilę milczał, a potem patrząc na swoje dłonie wyszeptał.
— Więc nie chcesz być moim panem? Nie tak naprawdę?
— Ja… — Harry chwycił Draco za rękę. — Chcę być dla ciebie dobry.
— Och. — Draco milczał przez dłuższą chwilę. — Chyba wiem, o co ci chodzi. Chcesz zrobić dla mnie to, co uważasz za najlepsze. To twoje prawo i twoja rola, bo ja zawsze mam spełniać twoje życzenia.
— Ale się z tym nie zgadzasz?
— Nie mogę się nie zgodzić. — Draco pochylił głowę.
— Nie bądź śmieszny. Może czar zniknie, a zresztą ostatnio przez cały czas się ze mną nie zgadzasz i to mi się bardzo podoba.
— Myślę, że jesteś dziwny.
W tym momencie Harry uświadomił sobie, że zdecydowanie kocha Draco, bo spodobały mu się te słowa. Tylko ktoś zakochany mógł znaleźć bycie obrażanym tak… ujmującym.
— A jakie jest twoje zdanie? — zapytał — Wiesz, że możesz mi powiedzieć. Chcę, wiedzieć, co myślisz.
— Myślę, że nie mogę ci się przeciwstawić pod żadnym względem — odpowiedział powoli Draco. — Ale jeśli będziesz zły, chciałbym, żebyś ukarał mnie fizycznie.
— Ale ty to lubisz, więc to nie będzie kara a nagroda i szybko nauczysz się, jak mnie prowokować, żeby to osiągnąć. — Nie, pomyślał Harry, to nie był najlepszy sposób, żeby Draco zrozumiał.
— Hmm, też tak sądzę. Nie chciałbym uczyć się nieposłuszeństwa. — Wzdrygnął się Draco. — Taka perspektywa jest odrażająca, Harry, mój panie. Chcę ci dobrze służyć i wiedzieć, że w każdej chwili jesteś ze mnie zadowolony. Mimo wszystko... — rzucił mu spłoszone spojrzenie — ja też chcę być sprawiedliwie karany.
— Więc możemy się w tak bawić, ale muszę mieć pewność, że tego potrzebujesz.
— Naprawdę potrzebuję.
— Jak i ja — przyznał się Harry. — Podoba mi się to, co jest w kufrze. Myślałem, że twoje skłonności wynikały z zaklęcia, ale teraz już wiem, że to nieprawda.
Draco rozchmurzył się i z uśmiechem rzucił na materac.
— Więc czego użyjemy? Jest z czego wybierać. Bat?
Harry poczuł, że jego spodnie stają się niewiarygodnie ciasne, ale musiał coś jeszcze powiedzieć.
— Chcę cię bić po tyłku. I uwierz mi, chciałbym zobaczyć cię w uprzęży, ale... Myślę, że nie za pierwszym razem. I, no wiesz, chciałbym spróbować jeszcze wielu innych rzeczy.
— Tak, Harry, mój panie — zgodził się Draco. — Oczywiście możemy to robić w dowolnej kolejności.
— Och, możemy? — Harry pchnął go na łóżko i usiadł na nim okrakiem. Był podniecony i rozluźniony bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Wiedział, że może zrobić z Draco wszystko i mężczyzna przyjmie to z ogromnym zadowoleniem. Harry nigdy wcześniej, kiedy miał uprawiać seks, tak się nie czuł. Nie przypuszczał, że taka czysta dekadencja może być tak uroczo prowokująca.
— To wspaniale wiedzieć, że mam do ciebie prawo, Draco, mój niewolniku.
— Mmm, tak. — Draco jęknął i wypchnął do przodu biodra. — Wszystko, co zechcesz, tylko nazwij mnie znowu swoim niewolnikiem...
— Nie! — To słowo zabrzmiało jak rozkaz, ale Harry czuł się z tym aż za dobrze.
— Przysięgam, że gdybyś mi tylko pozwolił, mógłbym dojść na dźwięk tego jednego, jedynego słowa...
Harry chwycił go za nadgarstki i przycisnął mu ręce do materaca.
— Malfoy, nigdy więcej nie próbuj ze mną flirtować. Dzisiaj jestem aurorem, rozumiesz?
Draco ponownie uniósł biodra i szarpnął ręce, ale nie udało mu się uwolnić. Oczy błyszczały mu, kiedy spojrzał na Harry’ego.
— No, tak. Zrobiłem coś złego? Aresztowałeś mnie, aurorze Potter?
Harry wolną ręką pomachał mu różdżką przed oczami.
— Och, obawiam się, że to coś znacznie gorszego od aresztowania — powiedział jedwabistym głosem. — Posiadasz pewne informacje, które zamierzam z ciebie wydusić. Wiem, kim jesteś, Malfoy. Seks to wszystko co do ciebie przemawia, prawda? Nie możesz się oprzeć silnemu, przystojnemu aurorowi. Cóż, przykro mi, ale nie pozwolę ci dojść, dopóki nie powiesz mi prawdy. — Pochylił się i następne słowa wypowiedział tuż przy ustach Draco. — Gdzie są zakładnicy?
— Na Pokątnej — wyszeptał Draco gwałtownie wypychając w jego stronę biodra. — Zostawiłem ich ograniczonych magicznymi runami, och... Pozwól mi dojść!
— Nie sadzę — wycedził Harry podnosząc się i nadal trzymając ręce Draco przyciśnięte do materaca.
Malfoy zmieszał się, jakby nie zrozumiał na czym polega zabawa.
— Ale... Ale ja powiedziałem!
— Tak? — Harry roześmiał się ironicznie. — To za proste, za łatwe. Uważasz mnie za amatora? Jestem szefem całego wydziału i wydobędę z ciebie prawdę. Pozwolę ci krzyczeć z rozkoszy, ale najpierw powiesz mi wszystko. Już raz mnie oszukałeś, a tego nie lubię.
Odłożył różdżkę i uderzył Draco w twarz.
O Boże, jakie to było cudowne.
Penis zesztywniał mu natychmiast, tak jak za każdym razem, kiedy go bił. Przedtem uzasadniały to okoliczności, teraz robił dla czystej przyjemności oglądania czerwonych śladów na jasnej skórze policzka. Zwłaszcza teraz, kiedy bez cienia wątpliwości wiedział, że Draco chciał się w to bawić i to nie z powodu zaklęcia. Draco lubił być uległym, a Harry odkrył, że kocha dominować.
Kurwa, idealnie się dopasowali.
— Ale... Ale oni są w księgarni, aurorze Potter. — Draco westchnął głęboko.
— Nie sądzę — powtórzył Harry i uderzył go w to samo miejsce.
Oczy Draco zaszły łzami, patrzył tak, że serce Harry’ego zamarło. To wyglądało jak miłość. Uczucie połączone z dużą dawką ostrożności i szacunkiem na zupełnie nowym poziomie. Harry pomyślał, że prawdopodobnie były to tylko ostrożność i szacunek. Przecież nie mógł się spodziewać, że Draco kocha go bezgranicznie tylko dlatego, że ta zabawa naprawdę mu się podoba.
— No i co? — zapytał szyderczo. — Powiesz mi gdzie są naprawdę?
— I... I tak mi nie uwierzysz.
— Nie mylisz się, Malfoy — stwierdził sarkastycznie Harry. — Powiedziałem ci, że wiem, jakim jesteś typkiem. Może złamie cię coś więcej niż kilka klapsów. — Puścił ręce Draco, wstał i ponownie złapał różdżkę. — Ściągaj ciuchy, ale już. Słyszysz?
Draco zsunął się z łóżka i błyskawicznie rozebrał do naga.
Harry’emu zaschło w ustach. Miał wrażenie, że nie zdoła wykrztusić ani jednego słowa, a wtedy nie będzie mógł zabawiać się ze swoim więźniem. Uśmiechnął się więc i postanowił grać na czas.
— Ładniutki jesteś. — Obejrzał Draco od stóp do głowy, a potem zatrzymał wzrok na naprężonym penisie. — Oczywiście niektóre twoje członki są ciekawsze od innych, prawda? Dokładnie takie jak lubię, Malfoy. Coś tu jest. Długie, grube, różowiutkie i twarde. Ale co robi ta kropelka ściekająca z czubka? — syknął. — Próbujesz znowu zrobić ze mnie idiotę? Myślisz, że możesz mieć przy mnie orgazm? Nie prowokuj mnie, bo cię uderzę. Mam lepsze sposoby na przesłuchanie.
Usta Draco drgnęły, ale udało mu się spojrzeć wyzywająco.
— Nigdy mnie nie złamiesz, Potter. Przenigdy.
Tak, to brzmiało lepiej. Harry miał nadzieję, że będzie musiał mocniej naciskać, a Draco będzie stawiał opór i zabawa potrwa dłużej, bo to, co teraz robili, bardzo mu się podobało.
— Powiedziałeś na Pokątnej? — wymruczał cicho. — Znowu kłamiesz. Przyznaj się.
— Cholera — zaklął Draco. — Poskarżę się twoim przełożonym, wyrzucą cię...
— Jestem szefem biura aurorów. Myślisz, że ktoś ci uwierzy? A poza tym nic ci nie zrobiłem. Powiedziałbym, że sam tego chciałeś.
— Wymachiwałeś nade mną różdżką!
— Tak, i zrobię to ponownie. Sięgnij do kufra i wyciągnij magiczne liny. Te, które może rozwiązać tylko wiążący. Masz tam takie, prawda? Wybierz jedne.
Draco ukląkł i zaczął grzebać w kufrze.
— Co... Co zamierzasz zrobić?
— Zwiążę cię oczywiście. Zmuszę do mówienia. Sprawię, że następnym razem będziesz błagał abym ci uwierzył.
— C… Co?
Harry zakręcił różdżką niczym aktor grający złego drania, jednak ten gest sprawił, że Draco się zarumienił, a jego oczy pociemniały z pożądania.
— Och, myślę, że już rozumiesz — stwierdził Harry z uśmiechem. — I powiem ci coś jeszcze, Draco Malfoyu.
— Co? — wydusił Draco z trudem.
— Jeśli złamiesz się za szybko, to pomyślę, że kłamiesz i zacznę się na ciebie gniewać. Naprawdę, nie chcesz żebym był na ciebie zły.
— Dlaczego? Co mi wtedy zrobisz? — Draco wstał. Jego penis, co wydawało się wręcz nieprawdopodobne, był jeszcze twardszy niż poprzednio. W dłoniach trzymał magiczne liny, których zażądał Harry.
Harry uśmiechnął się, a jego zęby błysnęły ja...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin