Bernard Elizabeth - Spełnione marzenia (całość).doc

(573 KB) Pobierz
SPEŁNIONE MARZENIA

 

Elizabeth Bernard

 

SPEŁNIONE MARZENIA

 

                                         

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział pierwszy

 

 

 

Nazywam się Naomi Peters. Patrząc na mnie, nikt nawet by się nie domyślił, że mogę ukrywać sekret. A nawet dwa sekrety.

Oczywiście moje sekrety nie są mroczne ani przerażające. Mój tata nie jest tajnym agentem, a mama, młodsza siostra Karen ani kot Pebbels nie ukrywają się przed gangiem narkotykowym. Nic podobnego. Jestem zwyczajną piętnastolatką. Mieszkam na przedmieściu Bostonu. Nikt jednak nie domyśla się, jaka jestem naprawdę.

Mimo faktu, że jestem już w drugiej klasie liceum imienia Paula Reverea, nadal zaczytuję się romansami. Pochłaniam je jak żelki w kształcie misiów.

Większość moich przyjaciółek lubi romanse. Jednak za każdym razem, kiedy naprawdę spotykają prawdziwą miłość, przestają czytać historie o zakochanych. Ale nie ja. Od miesięcy spotykam się z Joshem, a mimo to nadal uwielbiam romanse. Chyba wszyscy znają te romantyczne opowieści, w których jeden pocałunek sprawia, że cały świat zaczyna wirować przed oczami. W każdej z nich główny bohater wie, że kobieta, którą spotyka, jest jego przeznaczeniem i że skoczyłby za nią w ogień, byle tylko zdobyć jej miłość. To właśnie uważam za romantyczne. Tymczasem jednak umawiam się z Joshem i nadal czekam na romans swojego życia.

Może Josh Davidson po prostu nie pasuje do romansów.

Może ja także nie jestem i nigdy nie byłam ich bohaterką. A może nie mam racji. Pewnego zimnego, listopadowego dnia, kiedy zobaczyłam ogłoszenie naszego szkolnego kółka teatralnego dotyczące nowego przedstawienia zatytułowanego „Piętna i Bestia”, zaczęłam się nad tym zastanawiać.

A dzisiaj byłam taka podekscytowana. Ubrałam się do szkoły w całkiem nowe ciuchy. Założyłam kowbojki, na które oszczędzałam przez całe lato, oraz długą dżinsową sukienkę, która sprawiała, że moje nieokreślonego koloru oczy stały się niebieskie.

W ten ponury, deszczowy dzień większość nastolatków snuła się po szkole z nosem spuszczonym na kwintę. Byli przygnębieni z powodu zbliżającego się końca semestru, a także dlatego, że nasza drużyna futbolowa poniosła trzecią w tym roku porażkę. Ale nie ja. Kiedy zmierzałam w stronę auli, czułam się świetnie. Byłam taka szczęśliwa... jak gdyby miało mnie spotkać coś niesamowitego.

Już wkrótce cale moje życie miało się zmienić. Byłam o tym przekonana. Ja, nieśmiała, słodka Naomi, którą wszyscy lubili i w której widzieli typowego kujona na prostej drodze do Harvardu, miała zrobić coś naprawdę niesłychanego! Nie skonsultowałam swoich planów z rodzicami ani nie odbyłam setek rozmów z moją najlepszą przyjaciółką Amandą. Nie opowiedziałam o swoich zamiarach nawet Joshowi. Zamiast tego odłożyłam naukę w szkolnej bibliotece na później i przez długie godziny ćwiczyłam tekst do szkolnego przedstawienia. Chciałam dostać główną rolę.

Nikt nigdy nie spodziewałby się po mnie, że mogłabym zrobić coś takiego. Zarówno moi rodzice, jak i najlepsi przyjaciele już dawno zdecydowali , że zostanę prawnikiem, ale ja zawsze w skrytości serca marzyłam o tym,  żeby być aktorką. Przedstawienie „Piękna i Bestia” mogło stać się początkiem mojej kariery.  

- Uspokójcie się!- Dave Martin, przewodniczący szkolnego kółka teatralnego, MASKI, starał się przekrzyczeć tłum.

Stał naprzeciwko tablicy z ogłoszeniami, która znajdowała się przed aulą. Na korytarzu rozbrzmiewał metaliczny trzask zamykanych szafek. Akurat dzisiaj cała szkoła musiała przygotowywać się do zajęć w ostatniej chwili. Ci, którzy nie śpieszyli się na lekcje, starali przecisnąć się przez tłum, żeby zobaczyć listę z obsadą. Z minuty na minutę hałas nasilał się i stawał nie do wytrzymania.

- Słuchajcie, cofnijcie się tak, żebym mógł powiesić listę.

Tłum posłusznie zrobił kilkucentymetrowe przejście dla dużego, tęgiego Dave’a.

- Skąd oni się tu wzięli?- jęknęła moja najlepsza przyjaciółka, Amanda Zukowski. Kiedy opowiedziałam jej wczoraj wieczorem o przesłuchaniu, oświadczyła, że jestem stuknięta. Chociaż chyba zaimponowało jej to, że zdobyłam się na odwagę, żeby wystąpić przed publicznością. Na koniec dodała, że nie mam najmniejszych szans na dostanie głównej roli. Przypomniała mi, że drugoklasiści nie grają pierwszych skrzypiec. Zwłaszcza niedoświadczone drugoklasistki, które prawdopodobnie są wyższe od wszystkich chłopaków z kółka teatralnego. Jednak mimo to przyszła tutaj razem ze mną i wspólnie z Maxem Munozem oraz Joshem dodawała mi otuchy.

Potrzebowałam ich wsparcia jak nigdy przedtem. Tak naprawdę nie wiem, co mnie opętało, żeby wziąć udział w tych przesłuchaniach, oczywiście poza chęcią przeżycia romansu wszechczasów. Ale jednego byłam pewna, najbardziej na świecie pragnęłam zostać gwiazdą. I właśnie to jest mój największy sekret. Od kiedy skończyłam pięć lat i zagrałam w jasełkach największego anioła z największą aureolą, zawsze marzyłam o Hollywood, Brodwayu, a nawet o telewizji. Po prostu aż do dzisiaj byłam zbyt nieśmiała, żeby zrealizować swoje plany.

Moje pierwsze, jedyne do tej pory, sceniczne doświadczenie nawet w najmniejszym stopniu nie dodało mi otuchy. W czasie występu skrzydła zaplątały się w kurtynę, a kiedy spadłam, pociągnęłam za sobą połowę dekoracji. Cała widownia zaśmiewała się do łez. Właśnie wtedy poznałam strach przed występami na scenie. Moje marzenia legły w gruzach. Oczywiście nadal mogłam starać się o role komediowe, ale dla mnie liczyły się tylko filmy o miłości.

Rozległ się pierwszy dzwonek. Tłum napierał na tablicę ogłoszeń. Powoli zaczynałam żałować, że nie poprzestałam na marzeniach.

- Idiotka. Jaka ja jestem głupia, że w ogóle próbowałam- wymamrotałam pod nosem.- Nie wiem, po co w ogóle chcę spojrzeć na tę listę z obsadą.

Mimo to wyciągnęłam szyję i starałam się dojrzeć tablicę ponad głowami kilku chłopaków.

- Chyba brakowało mi w życiu porażek – powiedziałam smętnie.- Na pewno spartaczyłam występ w czasie przesłuchania.

- Słowo porażka nie występuje w słowniku Naomi Peters- odezwała się Amanda, która stała tuż obok mnie. Chociaż na chwilę przestała wieszać się na ramieniu Maxa. Od kiedy zaczęli się ze sobą spotykać, stali się tacy nierozłączni. Bez przerwy trzymali się za ręce i z każdym dniem coraz bardziej przypominali precle.

Zaróżowione policzki Amandy kontrastowały z jej jasną cerą. Szczęście, które od niej biło, stawało się prawie namacalne. Kiedy przepychała się w stronę tablicy ogłoszeń, wyglądała dokładnie tak, jak moim zdaniem powinien wyglądać ktoś zakochany.

Niestety ja tak nie wyglądam. Ani Josh. Zakochani sprawiają wrażenie nieobecnych, trochę zakręconych i przez cały czas myślą tylko o sobie. A ja nie potrafiłam myśleć o niczym innym poza sztuką.

Z kolei Josh nie mógł zapomnieć o drugim dzwonku, który rozległ się na korytarzu. Spojrzał nerwowo na zegarek, a potem rzucił okiem w stronę szafek. W końcu popatrzył na mnie i westchnął. Ale to nie było miłosne westchnienie, tylko takie, które zdawało się mówić: ”Nie spóźnimy się na zajęcia”. Z Joshem spotykam się dopiero od kilku miesięcy, ale jesteśmy dobrymi znajomymi od piątej klasy podstawówki. Możecie mi wierzyć, znam go bardzo dobrze i jestem przekonana, że to nie było miłosne westchnienie.

Amanda puściła ramię Maxa i wepchnęła się przede mnie i Josha. Co prawda moja przyjaciółka jest niska i ma zaledwie piętnaście lat, ale już dawno posiadła umiejętność torowania sobie przejścia w tłumie. I za to bardzo ją podziwiam.

- Nadchodzę- zaszczebiotała, a tłum zaczął się przednią rozstępować niczym wody Morza Czerwonego. Wahałam się przez chwilę w obawie, że ktoś mógłby mnie zauważyć, ale Amanda złapała mnie za rękaw nowej, zamszowej kurtki i pociągnęła za sobą.- Nie chcę słyszeć ani słowa więcej o partaczeniu, Naomi- zagroziła. – Nigdy w życiu niczego nie skopałaś. Jesteś najlepsza we wszystkim, co robisz. Jesteś przyszłą przewodniczącą uniwersyteckiego stowarzyszenia Phi Beta Kappa.

- Wolałabym zostać przyszłą Piękną. Ale i tak wielkie dzięki. – Te słowa zabrzmiały tak śmiesznie, że obie z Amandą wymieniłyśmy spojrzenia, które znałyśmy od dziecka, i wybuchnęłyśmy śmiechem.

Max zawtórował nam.

- Uważam, że Naomi doskonale pasuje do roli Pięknej... – Posłał mi zniewalający uśmiech i poprawił okulary na nosie. Poczułam, że się czerwienię, ale zrobiło mi się przyjemnie. Wszyscy zwykli nazywać mnie Zapałką, bo byłam przeraźliwie chuda. Na szczęście przez ostatni rok nabrałam trochę ciała.- Jest taka ładna, że nadaje się do tej roli- dodał.

- To powinna być twoja kwestia- poinformowała Josha Amanda.

- Kwestia?- Josh przeczesał palcami krótkie jasne włosy. Sprawiał wrażenie zakłopotanego. Zawsze kiedy tak wyglądał, miałam ochotę go przytulić, ale nie z czułością, ale tak po przyjacielsku. Josh jest naprawdę słodki i doskonale pasuje do roli przyjaciela. Mierzy ponad metr osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Jest piegowaty, ma szerokie ramiona i pogodny uśmiech, który sprawia, że połowa dziewczyn w naszej szkole prawie mdleje na jego widok. Na szczęście Josh nie ma zielonego pojęcia, jak bardzo jest przystojny. Znam go zbyt długo, żeby ugięły się pode mną kolana, kiedy jest blisko mnie.

Po cotygodniowym poniedziałkowym meczu w drużynie tenisowej był lekko otępiały. Ale jego wygląd nie powinien nikogo zmylić. W rzeczywistości Josh jest najlepszym uczniem w naszej szkole. Przewodzi klubowi dyskusyjnemu i jeszcze nigdy nie spadł z pierwszego miejsca rankingu. Poza tym ostatnio poprosił komitet organizacyjny, żeby pozwolono mu założyć klub dla przyszłych prawników, Orły Temidy. Zupełnie jednak nie potrafi poruszać się na gruncie życia osobistego. Kiedy sprawy zaczynają dotyczyć bliskich mu osób, czuje się zakłopotany i zbity z tropu.

- Chyba coś przegapiłem- mruknął w końcu.

- Jesteś jej chłopakiem – powiedziała dobitnie Amanda.- Powinieneś oświadczyć, że jest najpiękniejsza na świecie i nikt nie ma większych od niej szans, żeby dostać rolę Pięknej.

- Przecież to oczywiste, że jesteś piękna- zwrócił się do mnie Josh, tak jak gdyby chciał mnie zapewnić, że niebo jest niebieskie albo że na lunch mogłabym zjeść pizzę z kiełbasą. -Oczywiście byłoby świetnie gdybyś dostała tę rolę, ale przecież tak czy inaczej nie chcesz zostać aktorką. Lepiej już chodźmy, inaczej spóźnimy się na lekcje. Nie mogę podpaść panu Dunsmore’owi.

Byłam na niego zła, ale nie miałam czasu, żeby się nim przejmować. Amanda stała z nosem przyklejonym do listy, a ja tuż za nią. W tej samej chwili dostrzegłam swoje nazwisko. Przez chwilę litery tańczyły mi przed oczami i miałam wrażenie, że zaraz zemdleje.

- Udało się!- Wrzasnęła moja przyjaciółka.

- Udało się- wyszeptałam. Głos uwiązł mi w gardle. Krew odpływała mi z twarzy.- Dostałam główną rolę. Nie mogę w to uwierzyć- wykrztusiłam z trudem tych kilka słów. Odniosłam wrażenie, że kolana mam z waty. Musiałam się wesprzeć na ramieniu przyjaciółki. – To zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

- Ale to prawda.- Amanda była ze mnie dumna. Wyprostowałam się i uśmiechnęłam szeroko, a ona odwzajemniła uśmiech. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobra, ale myślałam, że nikt nie da szansy drugoklasistce. Bardzo się cieszę, Naomi. – Uścisnęła mnie i zaczęła kręcić się razem ze  mną  w kółko. Max poklepał mnie po plecach.

Josh wyrwał mnie z objęć Amandy i przytulił mocno. Poczułam miękki dotyk jego flanelowej koszuli na twarzy. Byłam absolutnie szczęśliwa.

 

Już dawno się nauczyłam, że szczęście jest ulotne. W jednej sekundzie czujesz, że możesz przenosić góry, a już po chwili zanurzasz się w oceanie rozpaczy. Kiedyś martwiłam się, że takie huśtawki nastrojów przytrafiają mi się wyjątkowo często, ale mama zapewniła mnie, że to normalne, kiedy ma się piętnaście lat.

- O nie!- Amanda zmarszczyła czoło. – Spójrz tylko, komu przypadła w zaszczycie główna rola męska!

Główna rola męska. Rola Bestii. Jak mogłam zapomnieć o Bestii? Piękna nie może istnieć bez Bestii. A mimo to wczoraj na przesłuchaniu nawet przez chwilę nie zastanowiłam się, kto zagra ze mną w duecie. Całą uwagę skupiłam na Pięknej. Zastanawiałam się, jak powinnam się poruszać, co myśleć jak, modulować głos. Tego dnia chciałam skupić się tylko na niej i nie zaprzątać sobie myśli nikim innym. Moi rodzice, przyjaciele i nauczyciele twierdzą, że umiejętność absolutnej koncentracji jest jedną z moich największych zalet.

- Złe wiadomości- westchnęła, a potem wzdrygnęła się.- Fuj!

- Fuj?- powtórzyłam niepewnie. Nie spodobał mi się jej ton. Najwyraźniej miała na myśli coś oślizgłego, wręcz wstrętnego. Spojrzałam na grupę chłopców, którzy z uwagą czytali listę z obsadą. Czy jeden z nich dostał główną rolę? Żaden nie wyglądał źle. Żaden nie sprawiał wrażenia osoby, na widok której można by wykrzyknąć ”Fuj” albo ”O nie”.

- Kto dostał główną rolę męską?- zapytał Max.

Josh oderwał wzrok od zegarka.

- Męską?- powtórzył.

- Ta sztuka opowiada nie tylko o Pięknej- przypomniałam mu.

Zmarszczył czoło.

- Moim partnerem będzie Bestia- wyjaśniłam cierpliwie.

- Nie nazwałabym Dylana Russa bestią- wtrąciła Amanda.- Ale nie lubię tego typa. Przynajmniej nie jest od ciebie niższy, Naomi- dodała na pocieszenie.

- Znasz go?- zapytał Max z zazdrością w głosie.

Amanda skinęła głową i dała mu buziaka.

- Tak naprawdę znam tylko ciebie. Ale jest kilku chłopaków, o których trochę wiem...

Dylan Russo. Moja wyobraźnia zaczęła pracować pełną parą. Amanda trochę o nim wiedziała. To zły znak. Najwyraźniej musiała już wyrobić sobie zdanie na jego temat. Czy to znaczy, że był naprawdę aż straszny? Po raz pierwszy zdałam sobie z tego sprawę, że będę musiała go pocałować. Nie miałam wyboru.

- Co takiego wiesz o Dylanie?- zapytał Josh. Położył opiekuńczo dłoń na moim ramieniu.

- Jego tata, Ray Russo, prowadzi warsztat Double-R i sklep Fix-It w Keaton Corners- poinformowała nas Amanda.

Powoli odetchnęłam z ulgą. Na razie nie dowiedziałam się niczego przerażającego. Wszystko, co mówiła Amanda, brzmiało tak normalnie: sklep, warsztat... nawet Keaton Corners był całkiem zwyczajnym miejscem.

- To musi być ten chłopak, który jeździ na harleyu.- Josh znów zmarszczył brwi.- Nie znam go, ale widziałem, kiedy w zeszłym tygodniu zawoziłem do naprawy odśnieżarkę taty.

- Motocyklista? Gra w sztuce teatralnej? Główną rolę męską?- Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.

- Dziwne, no nie- zauważyła Amanda.

- Dlaczego go nie znamy- zdziwił się Max, wsuwając rękę w dłoń Amandy. Wszyscy czworo szliśmy szybkim krokiem w stronę naszych sal.

- Słyszałam, że przeprowadził się do naszego miasta we wrześniu. Przedtem mieszkał w Berkshires razem z matką. Przyjechał, żeby zamieszkać z ojcem. Poza tym jest w klasie maturalnej i po szkole pracuje w sklepie, więc nie mieliśmy okazji spotykać go zbyt często.

- Jesteś zdumiewająca. Jak to możliwe, żeby mieć tyle informacji o kimś, kogo się właściwie nie zna?- zapytał Josh.

Postawiłam odpowiedź za nią.

- To nie takie trudne, kiedy się jest chodzącą kroniką w gazetce szkolnej.

- Rzecz w tym- kontynuowała Amanda, przyśpieszając kroku, kiedy rozległ się trzeci dzwonek- że to nie jest chłopak, którego chciałabym pocałować...

- Dobrze wiedzieć!- przerwał jej Max, zanurzając twarz w jej rudych włosach.

Amamndzie udało się wyrwać z jego uścisku.

- Zwłaszcza w tym całym makijażu i w ogóle. Fuj!- skrzywiła się.

- Nie podoba mi się, że będziesz całowała innego chłopaka bez względu na to, czy będzie miał na sobie makijaż czy też nie!- zdenerwował się Josh i chwycił mnie za rękę. Nigdy wcześniej tego nie robił. Nigdy nie trzymał mnie za rękę, kiedy znajdowaliśmy się w szkole.

- Odnoszę wrażenie, że jesteś zazdrosny- zażartowałam. Nie byłam pewna, czy cieszyłam się z tego powodu. Josh ścisnął mi dłoń mocniej.

- Nie martw się, Josh. Na pewno się jej nie spodoba. Nie z Dylanem Russo... z makijażem czy bez. Gwarantuję ci to!- zawołała Amanda, kiedy oboje z Maxem skręcili za róg zachodniego skrzydła budynku.

- Nie byłabym tego taka pewna- wypaliłam.

Czułam się rozdrażniona. Moi przyjaciele zaczęli grać mi na nerwach. Czy byłam aż taka nudna?  Taka przewidywalna? Amanda nic o mnie nie wiedziała. Nie miała pojęcia, że mojej romantycznej naturze bardzo spodobała się wiadomość o harleyu. Nie wiedziała nawet, że wszystkie moje marzenia są nierozłącznie związane z karierą aktorską.

- Może mi się spodoba- odcięłam się, przerzucając warkocz przez ramię.

Amanda zatrzymała się i uniosła brwi ze zdumienia. Max zakaszlał, a Josh zrobił minę uderzonego szczeniaka.

- Mówisz poważnie?

- Josh...- jęknęłam - Miałam na myśli pocałunek na scenie. Poza tym prawdopodobnie pocałuję go tylko jeden raz, pod koniec przedstawienia. Inaczej nigdy nie będę mogła zamienić go w księcia z moich marzeń.

- Twoich marzeń?- Amanda wybuchnęła śmiechem i mrugnęła przy tym do Josha.- Nie martw się.- A potem zwróciła się do mnie.- Posłuchaj, Naomi, spotkasz go za...- Spojrzała na zegarek.- Za siedem godzin. Potem będziesz mogła nam opowiedzieć wszystko o tym motocykliście aktorze. Powinniśmy uczcić twój sukces. Może spotkamy się w barze Jonesy’ego, gdy, tylko skończysz próbę?- Po tych słowach pomachała ręką i oboje z Maxem pobiegli do swoich sal.

Josh zatrzymał się, pocałował mnie w policzek, co również nie zdarzało się nigdy wcześniej, po czym zniknął za drzwiami klasy pana Dunsmore’a.

Poszłam w przeciwnym kierunku. Byłam trochę zła na Amandę. Skąd ona mogła wiedzieć, co poczuję, kiedy pocałuję tego chłopaka? Może chociaż ten jeden raz nie będzie miała racji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział drugi

 

 

Siedem godzin później Dylan Russo całkiem mnie zaskoczył. Wpadł przez podwójne drzwi szkolnego teatru dwadzieścia minut po rozpoczęciu spotkania.

Wszyscy aktorzy i cała ekipa Masek spojrzeli w jego kierunku. Nad nami paliły się reflektory. Siedzieliśmy na scenie, na krzesłach ustawionych w ogromne półkole. Judi Bender, reżyserka kółka teatralnego, właśnie zaczęła opowiadać o niezbędnych ćwiczeniach kiedy, pojawił się Dylan.

Podobnie jak wszyscy zgromadzeni na scenie wychyliłam się do przody, by lepiej mu się przyjrzeć.

Doszłam do wniosku, że był bardzo przystojny. Miał kocią, kanciastą twarz, wyraźnie zarysowane kości policzkowe i podłużne oczy. Doskonale nadawałby się do roli wampira. Pomimo ciemnych włosów i ciemnobrązowych oczu miał jasną cerę. Podobnie jak ja.

Pod pachą trzymał kask z czerwonym napisem. W uchu połyskiwał mu kolczyk. Wielu chłopaków nosiło skórzane kurtki i kolczyki w uszach. Wielu chłopaków, których widywałam w szkole, było od niego dużo przystojniejszych. Jednak coś w Dylanie sprawiało, że musiałam zwrócić na niego uwagę. Jak gdyby całe jego ciało mówiło: ”Popatrz na mnie. Jestem tutaj”.

Ten facet niewątpliwie wywierał wrażenie na ludziach. A już na pewno wywarł duże wrażenie na mnie. Nie sprawiał co prawda, że moje serce zaczęło się wyrywać z piersi, ale rozbudził moją ciekawość.

Przypominał książkę z okładką, która przyciąga wzrok, albo tytułem, któremu nie można się oprzeć. Chciałam dowiedzieć się o nim absolutnie wszystkiego.

Nie pytajcie mnie dlaczego, ale kiedy tylko dostrzegłam Dylana, zmówiłam krótką modlitwę, żeby Amanda nie miała racji. Ten Dylan po prostu nie mógł zwiastować kłopotów. Chociaż na takiego wyglądał. Poza tym zaczynałam rozumieć, dlaczego obawiała się o nasz pocałunek.

- Dziękuję, że zechciałeś się pojawić.- Judi spojrzała na niego znad notesu.

- Jeden z chłopaków w sklepie miał kłopoty z samochodem. Musiałem podwieźć go do pracy.- Jego głos brzmiał łagodnie, ale każde słowo dźwięczało głośno i przyciągało uwagę wszystkich obecnych na sali.

- Próba została przewidziana na godzinę trzecią- odparła Judi. Od samego początku siedziała okrakiem na krześle, które stało na samym końcu półkola. Kiedy mówiła, podkreślała swoje argumenty uderzeniem notesu o oparcie krzesła. Znałam ją dopiero od dwudziestu minut, nie licząc wczorajszego przesłuchania, a już zdążyłam się przekonać, że nie należy z nią zadzierać.- Nie będę tolerowała spóźnień. Uważam, że nie są ani trochę czarujące.

Pomyślałam, że Judi jest trochę za ostra, ale Dylan najwyrażniej wcale się nie przejął jej słowami.  

- To się nie powtórzy. Ale nie mogłem pozwolić, żeby chłopak stracił pracę. Mam rację?

Dylan Russo zaczynał mi imponować. Ja zapadłabym się pod ziemię, gdyby Judi albo któryś z nauczycieli zwracał się do mnie w taki sposób.

- Oczywiście.- Głos Judi trochę złagodniał.- Muszę przyznać, że jeszcze żadnemu aktorowi nie zaszkodziło jedno kiepskie wystąpienie- dodała, puszczając do niego oko.

Wszyscy się roześmiali, a Dylan uśmiechnął się do nie. Jego uśmiech bardzo różnił się od szerokiego, ciepłego uśmiechu Josha, ale bardzo do niego pasował.

Idąc w kierunku jedynego wolnego krzesła, nadal się uśmiechał. Usiadł tuż obok mnie.

- Cześć- powiedział, wsuwając kask pod krzesło.- Nazywam się Dylan. Dylan Russo. A ty musisz być Naomi.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Tak...- odparłam powoli.- Skąd wiesz?

Kiedy zdjął kurtkę, pochylił głowę i przyjrzał się uważnie mojej twarzy. Nosił szarą kurtkę z wyblakłym czerwonym napisem WARSZTAT DOUBLE-R I SKLEP FIX-IT. Był szczupły, ale sprawiał wrażenie silnego.

- W tej sztuce jesteś moją damą.- Usiadł, po czym pociągnął za postrzępioną dziurę w dżinsach na kolanie.- Skoro nigdy wcześniej nie należałaś do kółka teatralnego, popytałem trochę tu i tam. Chciałem wiedzieć, z kim będę pracował.

- Och.- To było bardzo miłe. Z kim będzie pracował. Zrobiło mi się strasznie głupio. On nie stracił całego dnia na rozmyślaniach, kim może być Naomi Peters. Ani czy ją polubi. Prawdopodobnie nie obawiał się spotkania z nią i nie podejrzewał, że może się okazać jakąś straszną osobą. Pomyślałam sobie, że sama mogłam zebrać o nim trochę informacji. Chociaż to mogłoby być dość trudne. W końcu nie znam zbyt wielu czwartoklasistów.

Dave rozdawał kopie scenariuszy. Podał jeden z nich Dylanowi i przybił z nim piątkę.

- Jo, Dylan- powiedział Dave.

- Jo- odparł Dylan.

Przekartkował scenariusz, po czym położył go na ziemi przed sobą. Spojrzał na mnie.

- Poza tym- odezwał się- chyba musiałaś coś zauważyć. Odkąd nasze nazwiska pojawiły się dziś rano w obsadzie, wszyscy w szkole dowiedzieli się o naszym istnieniu.

- To dlatego wszyscy mi się dzisiaj przyglądają?- Roześmiałam się.- Już zaczynałam się zastanawiać, czy coś ze mną nie tak.

- Dla mnie wyglądasz świetnie-stwierdził. Dobrze wiedziałam, że wcale ze mną nie flirtuje. Po prostu był szczery, ale i tak zaczerwieniłam się. Nawet jeżeli to zauważył, niczego nie dal po sobie poznać.- W mojej starej szkole każdy, kto występował w szkolnym przedstawieniu, od razu stawał się gwiazdą. Oczywiście szkoła Hermana Melville’a, która znajduje się w centrum Berkshires, nie jest w połowie tak duża jak wasze liceum.

- No tak, prawie zapomniałam, że jesteś nowy...

- Widzisz, ty też coś o mnie wiesz.- Pochylił się w moją stronę i lekko trącił mnie łokciem. Całe jego ciało pr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin