Cejrowski Wojciech - Rio Anaconda._5fantastic.pl_.txt

(619 KB) Pobierz
WOJCIECH CEJROWSKI

                                                                              RIO ANACONDA


























GRINGO I OSTATNI SZAMAN PLEMIENIA CARAPANA
KOLUMBIA PELPLIN! POZNA� 2006
ostatniemu szamanowi plemienia Carapana ...i wszystkim Jego Nast�pcom
NOTA OD AUTORA
Szanowni Pa�stwo,
S� w tej ksi��ce rzeczy, kt�rych w og�le nie powinno si� czyta�. W ka�dym razie nie przy pierwszej lekturze. Mo�e kiedy�, w przysz�o�ci, gdyby kto� z Was zdecydowa� si� si�gn�� po t� ksi��k� ponownie. W�wczas by� mo�e tak, cho� wcale nie jestem tego pewien.
Chodzi o przypisy.
Normalnie przypis zawiera przydatne informacje uzupe�niaj�ce tekst b�d� obja�nia s�owa, z kt�rymi t�umacz mia� jakie� k�opoty.
Tutaj przypisy s� rezultatem choroby umys�u. Zawieraj� przer�ne dygresje - najcz�ciej g�upkowate - od kt�rych nie potrafi�em si� powstrzyma�. M�j m�zg najwyra�niej zbyt mocno wzi�� sobie do serca podzia� na dwie p�kule i podczas gdy jedna z nich pracuje nad dzie�em literackim, druga troch� si� nudzi i wtedy zaczyna tej pierwszej �pomaga�". Dogaduje z boku, wtr�ca si�, przerywa, a najgorsze, �e uwielbia dowcipkowa�. To bardzo rozbija tok narracji. Dlatego unikajcie przypis�w!
Jest jeszcze co�:
Te przypisy pochodz� od dw�ch r�nych os�b: od Autora i od t�umacza. (T�umacz by� niezb�dny, gdy� ksi��ka powsta�a pierwotnie w j�zyku hiszpa�skim).
Autorem jestem oczywi�cie ja.
T�umaczem te� jestem ja, tylko �e jako t�umacz nazywam si� Helena Troja�ska i jestem... osob� rodzaju �e�skiego. Prosz� mi wierzy� - MAM SWOJE POWODY.
(Zainteresowanych zg��bieniem tego tematu odsy�am do poprzedniej mojej ksi��ki pt. �Gringo w�r�d dzikich plemion" - wyd. Poznaj �wiat, 2003).'
Ostrzegam wi�c po raz ostatni: nie czytajcie przypis�w, bo to Wam na pewno nie u�atwi �ycia.
 Wojciech Cejrowski
 I oto pierwszy przypis (kt�rego mieli�cie nie czyta�). Przypis ten dotyczy kropki ko�cz�cej zdanie zamkni�te w nawias. Regu�y poprawno�ciowe nakazuj� wystawia� tak� kropk� poza nawias. Nielogiczne, prawda? Dlaczego niby kropka stoi poza, skoro dotyczy zdania wewn�trz?
M�j umys� burzy si� przeciw tej niekonsekwencji. A poniewa� literatura pi�kna ma prawo kreowania j�zyka, skorzystam z tego prawa i w mojej ksi��ce zastosuj� w�asn� regu�� (maj�c nadziej�, �e zostanie kiedy� uznana i dopuszczona powszechnie). Od tej chwili kropki b�d� siedzia�y tam, gdzie ca�a reszta zdania, kt�rego dotycz�. I prosz� nie mie� za z�e naszym korektorkom, �e pu�ci�y byka. To nie one, to ja.




POCZ�TEK
 By�o to... Niedawno. By�o to... W tropikalnej puszczy.
 By�o... No, po prostu by�o, czyli zdarzy�o si� naprawd�. Tyle musi Wam wystarczy�. Wi�cej nie powiem, bo nie chc�, by kto� odnalaz� to miejsce - niech pozostanie dzikie. Nietkni�te, jak najd�u�ej.
Pewnego dnia cywilizacja dotrze i tam, ale na razie niech nie dociera. Je�eli po�yj� przeci�tnie d�ugo, to jeszcze za moich dni ostatnie dzikie plemi� zostanie odnalezione i ucywilizowane. Albo to ono odnajdzie nas - wyjdzie z puszczy na dymi�ce karczowisko, gdzie biali ludzie w�a�nie stawiaj� kolejny tartak, szyb naftowy, kolejne miasteczko, i ucywili�zuje si� samo. Na w�asn� pro�b�. Ma�a spo�eczno�� utonie w wielkim spo�ecze�stwie i �lad po niej zaginie. Na zawsze. Nikt si� nie zorientuje, �e to byli ostatni wolni Indianie. Nikt ich nie b�dzie pami�ta�.
B�dzie to najprawdopodobniej pro�ba o jakie� majtki. A je�eli nie, to wkr�tce pojawi si� protestancki misjonarz i pierwsze, co zacznie rozdawa� Dzikim, to b�d� w�a�nie majtki. I biustonosze.
Ci ludzie rozdaj� tak�e Biblie, lekarstwa i o�wiat�, ale dopiero w dalszej kolejno�ci - majtki id� na tzw. pierwszy ogie�, bo podobno chroni� od ognia piekielnego. Taak, majtki to �wietny spos�b na prze�amanie pierwszych lod�w. Nie �artuj� -sam widzia�em prac� doktorsk� pt. �Rola majtek w ewangelizacji lud�w Amazonii".
Ludzie puszczy znikaj� z naszej planety ka�dego dnia. Nast�pne pokolenie b�dzie ich zna�o wy��cznie z ksi��ek, film�w i fotografii.
Jestem wi�c troch� jak oni - Indianie, o kt�rych pisz� - nale�� do ostatniego pokolenia, kt�re do�wiadcza kultury pierwotnej na w�asnej sk�rze; ostatniego, kt�re widzia�o i dotyka�o. Nast�pne b�d� zna�y �wiat Dzikich jedynie z Opowie�ci; takich jak ta.
A mo�e to ju�? Mo�e to w�a�nie ta ksi��ka jest ostatni� napisan� przez naocznego �wiadka? Oby nie. Cho� jedno, niestety, wiem na pewno - niekt�re zdj�cia w niej zawarte s� ostatnimi zdj�ciami plemion, kt�rych ju� nie ma. A przecie� tak niedawno sta�em z nimi twarz� w twarz. Patrzy�em w oczy. Rozmawia�em.
Pos�uchajcie...
Indianin spostrzeg� dziwny �lad biegn�cy w poprzek �cie�ki. Przystan�� zaskoczony. Nachyli� si� do ziemi. Potem ukl�k� i patrzy� uwa�nie. Na co�, czego tu nie powinno by�. Na co�, co nie wyst�puje w przyrodzie, kt�r� zna�. A przecie� nie by� byle kim - naj�lepszy tropiciel swego plemienia - zna� �lady wszystkich stworze� w tej puszczy. Umia� te� rozpozna� odciski st�p wszystkich cz�on�k�w swego ludu. Ten �lad na pewno nie pochodzi� st�d. By� obcy!
Indianin przysun�� twarz do ziemi. Ogl�da� �lad ze wszystkich stron. W�cha�. Analizowa�. Ale nie dotyka�. Takich rzeczy... rzeczy... nie-normalnych lepiej nie dotyka�. Lepiej te� ich nie widzie� - to robota dla szaman�w - ale sta�o si�: zobaczy�. I teraz ju� nie mia� odwrotu. To by�o Wezwanie.
Zanim Indianin wyruszy� na �owy, prosi� Puszcz�, by go zawiod�a do dzikich zwierz�t; by podda�a tropy; by poprowadzi�a do le�nych kryj�wek, matecznik�w, nor, gawr, legowisk i wodopoj�w. Prosi� s�owami Prowad� i Daj. Zaklina� s�owami Jeste�my g�odni.
�piewa� te Wezwania ca�� noc; w transie:
Prowad�! Daj! Jeste�my g�odni. Prowad�! Daj!
Prowad�! Daj! Daj! Daj! Prowad�! Daj!
I puszcza odpowiedzia�a. Wezwaniem na Wezwanie. Pokaza�a mu trop - jeden jedyny, innych nie znalaz� - wi�c nie mia� odwrotu. Musi si� podda�. Taka jest kolej rzeczy.
Nie mo�esz prosi�: Prowad�, a potem chodzi� w�asnymi �cie�kami. Puszcza jest szczodra i �askawa, ale przy okazji pot�na; i umie by� gro�na. Jest jak wielka spi�arnia - obdziela i rozdaje - ale nie tobie decydowa� o tym, z kt�rej p�ki si�gniesz.
Puszcza to Pot�ga i Moc, Dostarczycielka Wszystkiego, Rodzicielka, Matka, Natura - Pachamama.
To by�o Wezwanie. Sk�dkolwiek pochodzi�o, musia� p�j�� za nim.
Ogl�da� �lad i my�la�. Analizowa�. By� bardzo czujny. I bardzo przestraszony. Ale strach go nie parali�owa� - przeciwnie - wyostrza� zmys�y i pozwala� dostrzega� rzeczy niewidoczne dla innych.
�lad by� odci�ni�ty w kawa�ku zaschni�tego b�ota, kt�re powoli rozpada�o si� i rozp�ywa�o w ka�u�y. A wi�c powsta� o poranku dnia poprzedniego - wtedy jeszcze b�oto by�o mi�kkie. Potem stwardnia�o pod wp�ywem upa�u, pop�ka�o i zmieni�o si� w skamienia�e bry�y. Ostatniej nocy spad� lekki deszcz, sucha glina ponownie nasi�k�a wod� i teraz, bry�a po bryle, rozpada�a si� i rozp�ywa�a w ka�u�y. Ale sam �lad by� wci�� wyra�ny. Dziwny. Niezwyk�y... nienormalny.
Odci�ni�ta w b�ocie stopa na pewno nie by�a stop� cz�owieka. Ani ma�py. Wi�c czyja? - my�la� Indianin. Taka w�ska i d�uga... I tak g��boko wryta. Jakby kto� d�wiga� co� wielkiego i przez to by� du�o ci�szy ni� normalna osoba. Dziwne.
Ma�py s� lekkie, prawie nie zostawiaj� trop�w, w og�le rzadko chodz� po ziemi, a ich stopy s� ma�e i du�o w�sze. W dodatku w charakterystyczny spos�b podwijaj� palce. Wi�c to na pewno nie ma�pa.
Indianie z kolei maj� stopy szerokie i kr�tkie; ich palce s� rozczapierzone i najwi�kszy wyra�nie odstaje w bok. A tu? Dziwne... To zdecydowanie nie by�a ludzka stopa. A jednocze�nie... zdecydowanie by�a. W takim razie musia�a to by� stopa Potwora.
Potwory �y�y w india�skich legendach - w Opowie�ciach. Czasami m�wiono o nich D�ugonosi, innym razem Wodoocy, Bladolicy... A najcz�ciej po prostu: Potwory. W�a�ciwie nie -najcz�ciej nie m�wiono o nich wcale. Tak na wszelki wypadek - �eby kt�rego� nie przywo�a�.
Odcisk dziwnej stopy nie by� legend� ani snem - Indianin kil�kakrotnie upewnia� si�, �e naprawd� widzi to, co widzi. Skoro wi�c �lad istnia� realnie, znaczy�o to, �e Potw�r przyby� tu w ciele... Zmaterializowa� si�. A skoro tak...
Indianin si�gn�� po swoj� dmuchawk�. O polowaniu na duchy nie wiedzia� nic, ale w kwestii polowa� na istoty z cia�a by� ekspertem najwy�szej klasy. Potem wyj�� jedn� z zatrutych strza�ek.
Twarz mia� wymalowan� na czarno - jak ka�dy my�liwy na �owach. Ale poza byciem zwyk�ym my�liwym przyby� tu tak�e jako wojownik. Wyszed� poza granice terytori�w plemiennych i od wczoraj depta� po obcej ziemi. Mo�e wrogiej?
W takiej sytuacji lepiej by� przygotowanym. Dlatego zabra� dwa zestawy strza�ek - zwyk�e: na zwierz�ta, i te bardziej zatrute: na ludzi.
Raz jeszcze pochyli� si� nad dziwnym �ladem i pow�cha�. Przypomina� teraz dzikie zwierz�. Wok� ust mia� wytatuowane k�y - znak swego plemienia - a wok� nosa powbijane specjalne kolce, kt�re mia�y imitowa� w�sy jaguara. Na fotografii wygl�da�by egzotycznie. Tu, w sercu d�ungli, wygl�da� przera�aj�co.
Czarna twarz o �widruj�cych oczach, w�osy wysmarowane rud� glin�, kt�ra t�umi zapach cz�owieka, a ca�a reszta cia�a pokryta achiote - czerwonym mazid�em, kt�re p�oszy moskity. By� prawie
Mazid�o powstaje po roztarciu nasionek arnoty w�a�ciwej (drzewo osi�gaj�ce 10 m wys.) i wymieszaniu ich z t�uszczem zwierz�cym (np. �ojem tapira). Czerwony barwnik nosi r�ne nazwy miejscowe - achiote, onoto, uruku... To z jego powodu pierwsi biali, kt�rzy odkrywali Ameryk�, m�wili o tubylcach �czerwonosk�rzy". [przyp. t�umacza]
nagi. Jedyny str�j stanowi� cienki sznureczek, kt�rym podwi�zywa� sobie pinga, tak, by stercza�o do g�ry. Dzi�ki temu m�g� biega�, nawet bardzo szybko, bez obawy, �e pinga mu b�dzie zawadza�.
Decyzja zosta�a podj�ta. Zdecydowanym uderzeniem pi�ci roz�bi� bry�� b�ota z odci�ni�tym �ladem. Wybra� niewielki u�omek, wsadzi� go sobie do ust, prze�u� i po�kn��.
- Teraz mi nie uciekniesz. Jeste�my zwi�zani - szepn��.
I ruszy� tropem Potwora.
POTW�R
Sta� o kilka krok�w przed Indianinem odwr�cony d...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin