MEDZIUGORJE TO DAR.doc

(53 KB) Pobierz
MEDZIUGORJE TO DAR, OFIAROWANY NAM PO TO, ABYŚMY GO PRZYJĘLI I DOCENILI

MEDZIUGORJE TO DAR, OFIAROWANY NAM PO TO, ABYŚMY GO PRZYJĘLI I DOCENILI

– Wydarzenia w Medziugorju przyjął Ojciec jak wielkie zadanie, do wykonania którego zaprosiła Ojca Matka Boża. Jak Ojciec je do tej pory wypełniał?

– Medziugorje wytyczyło drogę, w której od samego początku zobaczyłem rozbudzony na nowo Kościół prowadzący do Boga. Przemierzając ją, mimo pojawiających się przeszkód i kierowanych w moją stronę ataków, nie odczuwam żadnej trwogi. Znosiłem zniewagi i oszczerstwa, ponosiłem ofiary, jednak nie odczuwam tego jako kary lub odrzucenia. Sądzę, że Medziugorje przekracza ludzkie możliwości pełnego zrozumienia planów Boga.
Gdyby przed laty ktoś powiedział: „Kiedy przybędą tu pielgrzymi z Moskwy przyjmijcie ich należycie...” czy wówczas można było przewidzieć – mając przed oczyma żelazną kurtynę niewiary – że naprawdę pojawią się tu pielgrzymi z Moskwy, Japonii, Chin? A jednak tak się stało, gdyż tak postanowił Bóg i Matka Boża. Medziugorje także po ludzku trudno zrozumieć. To, co się tu dzieje, pochodzi od Boga, zostało przez nas przyjęte, uznane, jest rozpowszechniane. Jest swego rodzaju drogą. Jednak trudno ją zmierzyć w milach czy bliżej określić liczbą pielgrzymów, którzy tę drogę przemierzają. Konkretnymi liczbami nie można właściwie ocenić tego misterium ani bezcennej wartości tego miejsca. Ta droga jednak nie jest jakimś złudzeniem czy przywidzeniem, jest silnie odczuwalna, z każdym krokiem można na niej dostrzec znaki i ślady pozostawione przez pielgrzymów.


– Ojciec każdego dnia przeżywa tę drogę, pozostawiając na niej także ślady?

– Dla mnie na tej drodze nie ma już odwrotu. Podążam nią dalej, wciąż naprzód i to jest mój cel. Nie nachodzą mnie myśli, że coś mogę utracić, że ktoś zechce pozbawić mnie wolności lub zdoła przekonać, że tracę czas. Przeciwnie. Daję z siebie wszystko, co tylko mogę, czuję się jak owa biedna wdowa, wrzucająca ostatnie posiadane grosze do ofiarnej skarbonki. Jest mi nawet dobrze, kiedy jestem bardzo zmęczony. Po wyczerpujących żniwach czuję się jak zarodek.
W naszym życiu wszystko bardzo się różni od tego, co znajduje się po drugiej stronie, na przeciwległym brzegu, tam gdzie Królestwo Niebieskie, Bóg.


– W ostatnim okresie padł Ojciec ofiarą wielu oszczerstw, oskarżeń. W jakim stopniu ugodziło to Ojca?

– Medziugorje jest drogą, na której spotyka się też wielu wrogów; również takich, którzy usiłują nas od niej odwieść, wskazując zgoła inny kierunek. Od samego początku wrogowie posługiwali się w stosunku do mnie wieloma argumentami i wciąż wzmagali ataki dlatego, że nie wyrzekałem się Medziugorja. Teraz też potrafię wszystkim, którzy mnie atakują udowodnić, że nie mają racji. Jednak to nieskuteczne, bo oni po prostu nie chcą i nie potrafią przyjąć słów prawdy.
Nie mają racji powtarzający za biskupem Pericem, że nie jestem księdzem, bo nadal nim jestem. Niewiele warte są ich słowa o tym, że byłem ukarany, gdyż wciąż bardzo wielu ludzi do mnie przychodzi.
Mniej więcej przed 12 laty, nieżyjący już biskup Żanic pozbawił mnie jurysdykcji. Przytaczanie przez wrogów Medziugorja tego faktu jest swego rodzaju nadużyciem, skoro nie interesuje ich, dlaczego tak się stało, dlaczego zostałem jurysdykcji pozbawiony. Rzecz w tym, że nie pozwolono mi być nadal w Medziugorju proboszczem, gdyż będąc żywym świadkiem wydarzeń nie mogłem zaprzeczyć oczywistym faktom. Kogo jednak dziś interesuje prawda? Kłamstwa stają się od prawdy ważniejsze. W dziejach ludzkości bywało, że za dobre dzieła wynagradzano. Biskup natomiast wymierzył mi karę. Odebrano mi jedynie prawo udzielania sakramentów na obszarze diecezji, co nie oznacza, że już nie jestem kapłanem. Dla wymierzenia takiej kary niezbędne byłoby wcześniej przeprowadzenie procesu, udowodnienie, iż jakoby popełniłem poważne przestępstwa. Nie dla wszystkich jest to jasne i dlatego rozpowszechnia się w świecie różne niezrozumiałe pogłoski o mnie, a ja nie czuję się winnym.


– Dlaczego tak się dzieje?

– Od dawna głównym celem działań biskupa Mostaru jest zatrzymanie wszystkiego, co się w Medziugorju dzieje. Wszyscy doskonale o tym wiedzą, nie mówię więc nic nowego. Jego ostatnim posunięciem w tych zamiarach jest opublikowanie książki „Zwierciadło sprawiedliwości”. W niej autor oczernia wszystko, mnie również: spełnianą przeze mnie misję, moją służbę kapłańską.
Jaki jest tok myślenia biskupa? Otóż uważa on, że ponieważ nie ma już wśród nas ojca Slavko ani ojca Leonarda, widzący pozawierali już związki małżeńskie, pozakładali rodziny i stali się po prostu jak inni ludzie, trzeba jeszcze tylko mnie pozbawić jakiegokolwiek związku z wydarzeniami w Medziugorju: wyeliminować.
Franciszkański zakon, do którego należę, wobec takiej nagonki nie mógł milczeć. Zarówno Generał Zakonu jak również Prowincjał, stanęli po mojej stronie, wystosowując do biskupa odpowiednie pisma. Jest mi niezmiernie przykro, że taki jest przebieg tej sprawy, tym bardziej, że biskup wysłał do wrogów Kościoła katolickiego w Ameryce pismo informujące, że obowiązuje mnie zakaz głoszenia Słowa Bożego. To zaślepienie wprost nie do pojęcia!
Nie będę biskupa obwiniał lub nazywał go tak, jak na to zasłużył. Pozostawiam tę sprawę czytelnikom, aby sami według zasad wiary mnie osądzili. Jeżeli nie miałbym po swojej stronie Boga, Ducha Świętego i Matki Bożej, nie posiadałyby większego znaczenia wypowiedziane przeze mnie słowa: „Dlaczego mnie bijesz, skoro nie ma we mnie winy?”
To trwa już 21 lat. Gdziekolwiek wyjadę, tam docierają listy zawierające oszczerstwa i kłamstwa. Nadawcą jest biskup Perić. W ten sposób postępował już wtedy, gdy nie był jeszcze biskupem Mostaru. To on powiedział o mnie, że jestem nieposłusznym zakonnikiem. A ja nigdy bez wiedzy przełożonego nie opuściłem klasztoru. Jestem członkiem zgromadzenia, w którym obowiązują wszystkich ściśle określone reguły. Przełożeni w zakonie to gwardian, prowincjał, generał. Za biskupa zaś codziennie modlę się, wymieniam jego imię sprawując Mszę świętą.
Czy rzekę pokoju ktoś potrafi zamienić w rwący nurt niezgody? Jeżeli odrzucimy pokój, którym obdarował nas Bóg w Betlejem, w osobie Jezusa, jeżeli zamkniemy przed nim wejścia do szkół, kultury, polityki i rodzin, wtedy pozwolimy szatanowi prowadzić nas do zguby, zniszczenia i zagłady. Bez Boga nasze myśli i działania nie są już zdolne do szerzenia prawdziwego pokoju.
Pomyślmy o tym, co obecnie przeżywamy, o nieuchronnej kolejnej wojnie; zwrócimy uwagę na Ojca Świętego, który pod szczególnym natchnieniem Ducha Świętego, z różańcem w ręce występuje przed światem; pomyślmy o Matce Bożej, która przed 21 laty rozpoczęła nawoływania do pokoju... Wtedy ujrzymy prawdziwy obraz tego, co się wokół nas dzieje. Zapewne potrafimy zrozumieć, kto, dlaczego i dokąd nas prowadzi. Wszystko w tym świecie w jakiś sposób jest z sobą związane, nie jesteśmy zdolni do zgodnego współżycia z powietrzem, ani z wodą, ani z ziemią. Spadają na nas plagi, takie jak „wściekłych krów”, spożywamy zatrute jedzenie, korzystamy z zanieczyszczonej wody, oddychamy skażonym powietrzem. Te zjawiska występują na różnych płaszczyznach. Dlaczego? Dlatego, że człowiek postanowił sam być bogiem, a głównym celem życia stało się posiadanie.
Ludzkie zamierzenia i działania przypominają biblijną wieżę Babel i tak jak ona legną w gruzach. Budowniczego ostatniego fragmentu tej obecnej wieży Babel dostrzegam w prezydencie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Podobny jest do Dawida, owego króla Dawida, który wziął za swą kochankę żonę Uriasza Chetyty, jego samego wysyłając na wojnę i polecając Joabowi, aby Uriasz zginął w bitwie (2 Sm,11).
Bolesnym jest stwierdzenie faktu, że Ameryka będąc chrześcijańską, pragnie równocześnie wojny. Nie może tak być. To nie jest kraj chrześcijański: to kraj Bogu przeciwny. Dlatego ta wojna musi wszystkim otworzyć oczy. Wołanie Ojca Świętego, słowa Jezusa, nawoływania Gospy do pokoju, mówią o tym samym: byśmy stali się rozjemcami i twórcami prawdziwego pokoju. Jakże aktualne i dziś są słowa Chrystusa: „Schowaj miecz swój do pochwy!” (Mt 26,52)

– Gdzie w tym wszystkim miejsce i rola Matki Bożej, Jej objawień?

– Spójrzmy na Gospę przez pryzmat wszystkich zawiłości dzisiejszego świata. Jej pragnieniem jest poprowadzić nas do Boga, do Boga Wszechmocnego. Gospa przekonuje byśmy uwierzyli, iż można zmienić ten świat z pomocą Bożej potęgi. Człowiek, który nie wierzy w moc modlitwy: neguje Boga. Kto się nie modli, nie może powiedzieć, że wierzy w Boga. Bez modlitwy człowiek nie może być chrześcijaninem. Dziś człowiek pragnie przede wszystkim posiadać. Gospa wskazuje inną drogę. Gromadzi, ukazuje się maluczkim, mniej świadomym i wraz z nimi chce budować nowy, inny świat, świat prawdziwego pokoju. To nieprawda, że to jest niemożliwe, że to jest marzenie nie do spełnienia. Wszyscy przemierzający inną drogę – waśni i niezgody – są twórcami kryzysów. W nich właśnie rodzą się myśli, by zabić naszego brata Abla, polecić zgładzić w wojnie Uriasza Chetytę, aby temu sprawiedliwemu odebrać żonę. To rodzaj zaślepienia, którego nawet sobie nie uświadamiamy, a można je rozpoznać jedynie w świetle Ducha Świętego, przez pryzmat Słowa Bożego i orędzi Matki Bożej.

– Jak przekonać o tym tych, którzy nie wierzą, nie chcą uznać i przyjąć prawdy łask tak oczywistych i widocznych w Medziugorju?

– Przyczyna rozdwojenia i kłótni tkwi w nienawiści, wyniosłości, w przejawach ludzkiej pychy. Dla każdego jednakowo ważne są słowa Chrystusa: „Czuwajcie i módlcie się!” (Mt 26,41) Biskup Mostaru nie może powiedzieć dziś, że Medziugorje to coś nieprawdziwego. Znaczyłoby to bowiem tyle, co zaprzeczenie prawdziwości modlitwy, Chrystusowego zawołania o potrzebie czuwania i modlitw, uznanie, że nie ma prawdy w przebaczeniu i pojednaniu. Skoro więc te orędzia pokoju i miłości Gospy są nieprawdziwe, to i Boga nie ma. Jeżeli Biskup neguje Medziugorje, tym samym zaprzecza istnieniu Boga, bo orędzia z Medziugorja są orędziami Boga, nie zawierają słów przez kogoś wymyślonych. Od 21 lat orędzia te są wciąż żywe i przynoszą owoce. Żadna ręka ludzka nie jest zdolna tego zniszczyć. Ani jeden z takich zamiarów do tej pory nie powiódł się. Czas mija, a Medziugorje trwa jak sam Jezus Chrystus.
Wrogowie Jezusa mówią, że był tylko synem Józefa, ale czy będąc jedynie zwykłym synem Józefa mógł powiedzieć: „Łazarzu wyjdź na zewnątrz!” i wskrzesić człowieka? Mogli powiedzieć, że jest synem Józefa w synagodze w Nazarecie, ale nie wówczas w Betanii! Kajfasz również o tym wiedział i dlatego podjął decyzję: Należy uśmiercić Łazarza, żywego świadka, oraz Jezusa!
Podobnie jest z Medziugorjem. Łatwo powiedzieć, że to nieprawda, kłamstwo i nadal żyć w tym przekonaniu. Ale kto tak twierdzi winien mieć na względzie miliony ludzi, którzy tu doznali łask. Bywa jednak i tak, że opinia pojedynczego człowieka jest głośniejsza od świadectw milionów pielgrzymów, tysięcy biskupów i kapłanów. To także przejaw działania szatana, w tym również jest niebezpieczeństwo dla świata.
Ktoś powiada, iż nie jest zobowiązany dawać wiary prywatnym objawieniom. Takie nastawienie jest swego rodzaju manipulacją. Tam gdzie wyraźne działa łaska, nie można już mówić o „prywatnej sprawie”. Gdzie zdarzają się cuda, tam jest moje miejsce, muszę to zobaczyć i usłyszeć, nie wolno mi powiedzieć: „a cóż mnie to obchodzi?” To przejaw niezrozumienia. Problem zrozumienia ujawnił się nad rzeką Jordan, kiedy usłyszano głos Boga: „Ten jest mój syn umiłowany, w którym mam upodobanie” (Mt 3,17). Gospa nie musi mówić nic więcej ponad słowa wypowiedziane na weselu w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Z Medziugorjem podobnie. Biskupi – z małymi wyjątkami – nie chcą się otworzyć i uznać, że w Medziugorju Bóg poprzez Gospę jest prawdziwie obecny.


– Dlaczego zajmują właśnie takie stanowisko wobec Medziugorja?

– Powróćmy do początku. Zmarły Biskup Żanić już w pierwszych dniach zażądał, abym zaprzeczył Medziugorju i wyrzekł się działania Matki Bożej. Później tego samego zażądała władza komunistyczna, przedstawiając mi do wyboru: wyrzec się tego lub ponieść karę. Po moim powrocie z więzienia ponownie naciskano, abym milczał i nie angażował się w wydarzenia. Obecnie nie mam się zbliżać do Medziugorja. Argumentuje się to w ten sposób, że swoją obecnością mógłbym przeszkadzać. Biskup, nie mając odwagi być świadkiem czasów łaski poprzez uznanie autentyczności Medziugorja upodabnia się do Kajfasza. On był w pełni świadomy, iż tego, co Jezus czyni, nie może czynić zwykły człowiek. Biskup również winien uznać, że wydarzenia w Medziugorju nie mogą być inspirowane przez człowieka. On jednak pragnie Medziugorje uśmiercić. Zaszczytem i honorem winno być dla biskupów przychylne ocenianie tych wydarzeń, a nie – zmyślanie, znieważanie i oczernianie. W takiej ich postawie jest źródło moich kłopotów. Ludzie bowiem miewają dwa różne oblicza i są wobec Boga nieszczerzy. Obecny świat pogrążony jest w ciemnościach. Wielu wie, jak zapalić światło, ale nie chcą tego uczynić.
Medziugorje jest nam dane, przekazywane z miłością, abyśmy je przyjęli i uznali. Cierpienia, jakie mnie dotykają przyjmuję podobnie jak pobyt w więzieniu, jako ofiarę za moją wiarę, za Kościół. To zaszczyt móc cierpieć dla sprawy Matki Bożej. Wszystko przemija, burza słabnie. Na początku widzący byli zniesławiani i uznawani za kłamców, mówiono o nich, że są dziećmi „takiej czy innej rodziny”. A od tylu lat aż po dzień dzisiejszy nadal pozostają „wojownikami”, których nikt, nawet dziennikarze nie zdołał powstrzymać.
Szatan posiada wielką moc. Jeżeli my jako Kościół, wraz z biskupami oraz kapłanami, nie będziemy potrafili rozeznać, do czego on zmierza, a skąd spływają łaski, nastąpi coś strasznego. To, co się dzieje wokół Medziugorja to przejaw zaślepienia duchowieństwa przez podporządkowywanie wszystkiego paragrafom i zasadom takim, w których brak miejsca dla Bożych łask, dla darów Ducha Świętego, dla Bożych wymagań i nakazów. To tak jakbyśmy powiedzieli: w nas jest doskonałość, niczego nam więcej nie potrzeba, mamy Wysoką Radę: mamy Kościół! A nawrócenie? A wiara? Bóg musi powrócić do rodzin i powinien być obecny wszędzie.

– – Ojcze Jozo, w okresie kiedy ataki się nasilały, kierowane z różnych stron, pojawiło się szczególne uznanie, wyrażone przez Ojca Świętego. Co ono dla Ojca oznacza?

– Błogosławieństwo i uznanie za moje działania nadeszły dość nieoczekiwanie. Grupa polskich pielgrzymów, uczestniczących w audiencji u Jana Pawła II opowiedziała Ojcu Świętemu o wydarzeniach w Medziugorju, odpowiadając na wyrażone zainteresowanie wszystkim, co tu się dzieje. Właśnie za ich pośrednictwem Ojciec Święty przekazał mi pisemne błogosławieństwo. Dla mnie jest ono wszystkim i niczego więcej nie oczekuję. Jest dla mnie prawdziwym wsparciem. Dodaje mi sił na dalszą drogę. Jest jakby uściskiem Kościoła na tej drodze, z której wielu zamierzało mnie odwieść, a tym samym i wyrwać z objęcia Kościoła. Wyrażone przez Papieża uznanie poniosę aż do końca mojej drogi. Podziękowałem listownie Ojcu Świętemu, zapewniając, iż nic bardziej cennego otrzymać nie mogłem. Dokument błogosławiący jest zadośćuczynieniem za moje łzy, trudy i wysiłki, za czuwanie i poniesione ofiary, wszelkie prześladowania. Stanowi jakby obramowanie mojego życia.

(Wywiad przeprowadzony z Ojcem Jozo Zovko w Sirokim Brijegu, w dniu 18 stycznia 2003)

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin