Chalker Jack L - W swiecie studni 05 - Zmierzch przy Studni Dusz.pdf
(
1006 KB
)
Pobierz
Chalker Jack L - W swiecie stud
Uuk Quality Books
Jack L. Chalker
Zmierzch przy Studni Dusz:
Testament Nathana Brazila
Przekład: Marek Rudowski
Dom Wydawniczy REBIS Poznań 1996
Tytuł oryginału: Twilight at the Well of Souls: The Legacy of Nathan Brazil
Wydanie I
Spis treści
Strefa Południowa, Świat Studnia
Hakazit
Awbri
Dillia
Ambasada Uliku, Strefa Południowa
Dahbi
Gedemondas
Ambasada Gedemondasu, Strefa
Ambasada Uliku, Strefa Południowa
Dillia
Na granicy Bahabi-Ambreza
Strefa
Mowrey na Oceanie Cieni
Makiem
Strefa
Yongrem, na granicy Betared-Clopta
Lamotien
Bache
Bache, tej samej nocy
Dahir
Bache
Lamotien, tuż przed północą
Bache, przy granicy Dahiru
Bache, przed świtem tego samego dnia
Na przełęczy Borgo
Trasa przy Barierze Równikowej
Studnia Dusz
Nahghkaland, Ziemia
Strefa Południowa, Świat Studnia
— Drużyna Morvathu donosi, że z całą pewnością zabiła właśnie Nathana
Brazila — powiedział ze znużeniem Czillianin. Jego opuszczone członki i głowa w
kształcie dyni wyrażały wyczerpanie.
Serge Ortega westchnął.
— Ile takich doniesień mieliśmy dzisiaj?
— Dwadzieścia siedem — odparła roślinna istota — i to jeszcze nie koniec.
Ortega rozluźnił się, rozsiadł się na swym potężnym, skręconym ogonie i
potrząsnął głową.
— Należy jednak podziwiać genialność pomysłu. Wiedział, że Rada Świata
Studni nigdy nie odważy się go wpuścić z powrotem. Sprowadza zatem kilku
chirurgów do Kom, żeby przerobili szereg osób tak, aby były podobne do niego i
wysyła je tu. To należy podziwiać. Trzeba też podziwiać odwagę ludzi, którzy
pozwalają sobie zrobić coś takiego, chyba że są cholernie naiwni albo po prostu
cholernie głupi.
Czułki Czillianina, podobne do pędów winorośli, wykonały bardzo ludzki
gest.
— To nic nie znaczy. Co mu to daje? Zabijamy każdego, kto się przekradnie, i
wiemy, że gdy tu przybędzie, będzie wyglądał tak jak na naszych zdjęciach. Nawet
jeżeli przedostanie się w przebraniu, wiemy, że musi pojawić się w Ambrezie, a ten
sześciokąt jest zbrojnym obozem, bardzo dobrze strzeżonym. Jak ktoś o znanym
wyglądzie, nagi, pozbawiony przebrania może mieć nadzieję, że uniknie strażników?
— Nie znasz Brazila — odparł Ortega. — Ja znam. Przestań myśleć na chwilę
jak komputer, a zacznij myśleć jak pirat. Nathan jest złym, sprytnym piratem o
sposobie myślenia prawie takim jak mój. Przebiegłym, Grummo. Naprawdę
przebiegłym. Rozumie nas. Zna nasz sposób myślenia, nasz sposób reagowania...
Popatrz, jak łatwo domyślił się, że będzie mu potrzebna ta cała zasłona dymna, żeby
się prześliznąć. Na pewno zdaje sobie też sprawę, że będziemy się spodziewali, iż
zastawi pułapkę. Gdybyś planował tak daleko w przyszłość i wprowadzał ten plan w
życie oraz znał swoje ograniczenia, kiedy przybyłbyś do Świata Studni? — Czillianin
zastanawiał się przez chwilę.
— Trudno powiedzieć... poczekaj... pewnie wtedy, kiedy zabijanie
sobowtórów tak nam się znudzi i obrzydnie, że przestaniemy to robić.
Ortega pokręcił przecząco głową.
— Nigdy. Zbyt ryzykowne. Łączność pomiędzy Światem Studni a resztą
wszechświata odbywa się tylko w jedną stronę. Nie ma sposobu, żeby dowiedział się,
kiedy taki moment nastąpi lub czy w ogóle nastąpi. Nie... nie... to do niego
niepodobne... Nie podejmie takiego ryzyka, kiedy operacja jest tak ważna.
— Kiedy zatem? — Czillianin zapytał z ciekawością.
Wywodząc się z sześciokąta, którego system społeczny przypominał wielki
uniwersytet, istota ta dobrze opanowała całą wiedzę ezoteryczną, ale żyła jak pod
kloszem i nie miała żadnego doświadczenia w tego rodzaju pokrętnym myśleniu.
— Zastanawiam się nad tymi, którzy przedostali się pierwsi — mówił Ortega
do Grummy. — Dobrze, wysyłasz swoich kluczowych ludzi na początku i oni się
przedostają. To ma sens. Gdybyśmy z góry wiedzieli, że coś takiego się szykuje, od
razu położylibyśmy kres temu planowi. I jeszcze ta dziewczyna, Chang. Dlaczego
zatrzymała się tu, żeby się ze mną spotkać? Żeby wspomnieć dawne czasy? Ma
więcej powodów, by mnie zabić, niźli zrobić cokolwiek innego, a poza tym ona jest z
mego plemienia. Nie uczyniła też tego z ciekawości. Ryzyko, że będę coś
podejrzewał, było zbyt wielkie. Tak... tak... Po co przyszła? Aby się przedstawić i
powiadomić mnie, że szykuje się ten wielki spisek i że Brazil wraca?
Cierpliwość Czillianina też miała pewne granice.
— No, dobrze. Dlaczego?
Ortega uśmiecha się z dumą.
— Przyszło mi to na myśl dopiero dziś rano i chciałem rozwalić sobie głowę o
mur, że nie wpadłem na to wcześniej. Zrobiła to z kilku powodów. Po pierwsze,
wysondowała, co o tym wszystkim myślę i zorientowała się, jaką władzą jeszcze tu
dysponuję. Po drugie, dała gwarancję, że tego rodzaju operacja, czyli polowanie na
Brazila, zostanie przeprowadzona.
— Ale to oznaczałoby koniec Brazila — zauważył Czillianin.
Ortega uśmiechał się nadal.
— Nie, jeżeli Nathan Brazil już tu jest. Przybył wcześniej niż wszyscy inni.
Straciliśmy tyle czasu, polując na niego, że nim byśmy zaczęli go szukać w
Ambrezie, byłoby za późno.
— Masz jakieś dowody? — zapytał Czillianin sceptycznie.
— To jak stara gra w muszelki — kontynuował człowiek-wąż, po części
ignorując pytanie. — Bierze się trzy muszelki, a pod jedną z nich ukrywa kamyczek.
Następnie przesuwa się muszelki tak, żeby oszukać frajera. Myśli on, że widzi, iż
muszelka z kamyczkiem przesuwana jest na prawo, ale to tylko złudzenie. Kamyczek
pozostaje pod środkową. To się właśnie zdarzyło tym razem. Najpierw pojawił się
kamyczek — Brazil, a my gapiliśmy się na przesuwanie pustych muszelek.
— Ale czy masz jakiś dowód? — nalegał Czillianin.
Krzaczaste brwi uniosły się.
— Dowód? Oczywiście. Kiedy już raz zrozumiałem, że zostałem nabrany,
wszystko było proste.
Ortega sięgnął ponad swym biurkiem w kształcie litery „V” i jego dolna
prawa ręka nacisnęła szereg guzików na niewielkiej tablicy kontrolnej. W głębi
pokoju rozbłysnął ekran. Ukazał się na nim nieruchomy obraz wielkiej sali Bramy
Studni, przez którą wchodzili wszyscy, którzy wpadli do bram teleportacyjnych
dawno wymarłych Markowian. Kamery były tam ustawione od niepamiętnych
czasów i nikt nie mógł wejść niezauważony i bez podania miejsca w Świecie Studni,
do którego się udawał.
Na ekranie migotały kształty. Pojawiały się na nim postacie z ponad
dwudziestu światów, których jedyną wspólną cechą była budowa ciała z cząsteczek
związków węgla. Formy życia nie oparte na węglu były automatycznie kierowane do
Strefy Północnej.
— Cofnijmy się — wyjaśnił Ortega towarzyszowi. — Cofamy się od
momentu, w którym Chang i jej towarzysze przekroczyli Bramę.
— Jak daleko cofnęliśmy się w czasie? — zapytała istota roślinna, oglądając
obraz wrzecionowatego organizmu, który wyglądał, jak gdyby pozbawiony był
głowy, ogona i członków.
— Trzy tygodnie. Cofnąłem się już nawet dalej. O, tu! Tego właśnie
szukałem!
Jedno z sześciu ramion Ortegi wystrzeliło i nacisnęło guzik, unieruchamiając
obraz.
— To, mój przyjacielu, jest Nathan Brazil — powiedział bez wyrazu.
Czillianin wpatrywał się w ekran. Ukazała się na nim niewielka i zwinna
postać, ale nie była to w żadnym przypadku istota, którą według wiedzy Grammy
powinien być Brazil. Humanoidalny, ciemnoniebieski tułów zakończony był
kosmatymi nogami podobnymi do kozich. Twarz satyra prześwitywała spod
granatowego zarostu i obfitej brody. Na szczycie głowy sterczały dwa niewielkie
Plik z chomika:
ssaaggaa
Inne pliki z tego folderu:
Chalker_Jack_L_-_Swiaty_Rombu_04_-_Meduza_Tygrys_w_opalach.pdf
(1142 KB)
Chalker_Jack_L_-_Swiaty_Rombu_03_-_Charon_Smok_u_wrot.pdf
(1034 KB)
Chalker Jack L - W swiecie studni 05 - Zmierzch przy Studni Dusz.pdf
(1006 KB)
Chalker_Jack_L_-_Swiaty_Rombu_02_-_Cerber_Wilk_w_owczarni.pdf
(973 KB)
Chalker_Jack_L_-_Swiaty_Rombu_01_-_Lilith_Waz_w_trawie.pdf
(925 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cabot Meg
Cadigan Pat
Caidin Martin(McCoy Max)
Caldwell Erskine
Callison Brian
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin