20 ~ Rozdział.pdf

(222 KB) Pobierz
Następnego ranka Jack rozłożył się w poprzek łóżka i obserwował, jak jego mama biega
po całym pokoju i pakuje mu torbę na nocowanie w domu jego pradziadków. Przyglądał
jej się z rozbawieniem i roześmiał się. Bella usłyszała jego śmiech i spojrzała na niego.
- Co jest takie zabawne? – spytała zdezorientowana. Potrząsnął głową i uśmiechnął się.
- Dlaczego się tak spinasz, mamo? Dlatego, że będę nocował poza domem czy że idziesz
na randkę z tatą?
Bella wytrzeszczyła oczy i przerwała składanie dżinsów. Zamrugała kilka razy zanim
przechyliła głowę na bok.
- Jak się o tym dowiedziałeś?
Niewinnie wzruszył ramionami. – Jak myślisz, kto kazał mu być mężczyzną i zaprosić cię,
jeśli cię lubi?
Uniosła brew i usiadła naprzeciwko Jacka.
- Naprawdę? To znaczy powiedział, że mnie lubi? – wyjąkała nerwowo.
Jack spojrzał na nią z niedowierzaniem i powiedział: – No raczej. Jak myślisz, dlaczego
powiedziałem mu, żeby się z tobą umówił?
- Ok, Okruszku. Gadaj. Powiedz mi, co powiedział – powiedziała podekscytowana.
Jack przewrócił oczami. – Czy to nie jest dziewczyńskie zachowanie, mamo? Wiesz,
muszę zachować swoją reputację.
Bella pacnęła to lekko w ramię przez co Jack uśmiechnął się szeroko.
- Szepcz, chłopcze, i popraw humor swojej matce.
- Jasne, jasne – powiedział, śmiejąc się leciutko. – Siedzieliśmy i oglądaliśmy film
wczoraj wieczorem czekając, aż wrócisz do domu. Tato zachowywał się dziwnie i jego
noga podskakiwała w górę i w dół, jakby był zdenerwowany. Więc zapytałem go co się
dzieje, a on powiedział, że nic. Parę minut później zapytał czy nie będę miał nic
przeciwko, jeśli zaprosi cię na randkę.
Bella zagryzła usta by ukryć wielki uśmiech, który chciał wykwitnął na jej twarzy.
- Co odpowiedziałeś?
- Powiedziałem, że myślę, że to wspaniałe. Jeśli cię lubi to powinien cię zaprosić.
Przynajmniej wiem, że mój tato ma uczciwe zamiary.
Brwi Belli podskoczyły do góry. – Uczciwe zamiary? Dziecko, masz osiem lat, nie
osiemdziesiąt.
- Mniejsza z tym. Ciągle jesteś moją mamą i chcę wiedzieć, że jesteś bezpieczna -
odpowiedział rzeczowo.
1
Bella wyciągnęła ręce i mocno przytuliła syna.
- Dziękuję, Jack – wyszeptała. – Kocham cię, dzieciaku.
- Wiem, mamo. Ja ciebie też.
Odsunęła się wycierając oczy i wróciła do pakowania jego torby. Gdy skończyła położyła
ją na podłodze przy łóżku.
- Więc – Jack odezwał się po chwili, – co odpowiedziałaś, kiedy cię zapytał?
Bella potrząsnęła głową i roześmiała się lekko przypominając sobie poprzedni wieczór.
...
Spojrzał zdecydowanie w jej oczy i skinął głową, zanim uśmiechnął się nieśmiało.
- Tak, możesz. Pójdziesz ze mną na randkę?
Bella ze zdumieniem otworzyła szeroko oczy. To nie była odpowiedź jakiej się spodziewał.
- Och! Um, um... – wyjąkała nerwowo i cofnęła się nieznacznie.
Zauważyła, że jego uśmiech zaczął powoli opadać i spróbowała to naprawić, ale on
podniósł rękę gdy tylko zaczęła mówić.
- Słuchaj, wiesz co? Nieważne. Złe wyczucie czasu. – Uśmiechnął się smutno i nerwowo
przejechał dłonią po włosach.
Jej serce zaczęło walić w rytmie staccato 1 i nie mogła powstrzymać uśmiechu. Odwróciła
się i zaczęła iść w kierunku schodów, zostawiając zdezorientowanego faceta gapiącego
się na jej plecy. Gdy dotarła do pierwszego stopnia odwróciła się i uśmiechnęła do niego.
- Jeśli twoja oferta jest wciąż aktualna, to z chęcią pójdę z tobą na randkę, Edward -
powiedziała cicho, lecz na tyle głośno, by mógł to usłyszeć. Rozpromienił się i posłał jej
nerwowy uśmiech.
- Czy jutro będzie za wcześnie?
Pokręciła przecząco głową i dalej się uśmiechała.
- W takim bądź razie w porządku. Dobranoc, Bello – odpowiedział z uśmiechem.
- Dobranoc, Edwardzie.
...
- Więc powiesz mi czy nie? – zapytał niecierpliwie Jack.
1
http://pl.wikipedia.org/wiki/Staccato
2
- Nie. – Bella roześmiała się i pokręciła głową. Jack mruknął rozbawiony i przewróci
oczami zanim zaczął się wyrywać przed łaskotkami. – Chodź, dzieciaku. Zrobimy jakieś
śniadanie przed wyjazdem.
Zarzuciła rękę na ramiona chłopca i tak wyszli z pokoju.
- Wiesz, miałeś rację – powiedziała cicho gdy schodzili po schodach na dół.
- Z czym? – zapytał.
- Denerwuję się tym, że będziesz spał poza domem i tą randką. Nie bywałam na zbyt
wielu.
Jack wzruszył ramionami. – Nie sądzę, żeby było czym się martwić. Będę bezpieczny z
babcią i dziadkiem. Nie pozwolą, żeby jeszcze raz stało mi się coś złego.
Gdy zatrzymali się u stóp schodów Jack obrócił się do Belli i posłał jej ciepły uśmiech.
- Do tego mój tato cię lubi. Wiem, że ty też go lubisz, więc jestem pewien, że będziecie
się dobrze bawić. Przestań się martwić.
- Jak ty tak szybko dorosłeś? To niesprawiedliwe, zawsze miałeś być moim małym
synkiem – zażartowała.
Jack spojrzał na nią poważnie i lekko skinął głową.
- Nie ważne co, zawsze będę twoim małym chłopcem, mamo.
Uśmiechnęła się czule do syna i mocno go uściskała.
...
O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O
...
Po robieniu co tylko mogła, żeby ukryć emocjonalne rozdarcie gdy Carlisle i Esme
odjechali z Jackiem, Bella wróciła do swojego pokoju zastanawiając się dlaczego nie
widziała jeszcze dzisiaj Edwarda. Jack pobiegł na górę, żeby się z nim pożegnać i wrócił z
głupkowatym uśmiechem na twarzy. Próbowała wyciągnąć z niego czego się dowiedział,
ale dzieciak nie pękł.
Zatrzymała się przed swoimi drzwiami i pytająco spojrzała na przyklejoną do nich kartkę.
Jej imię zostało napisane eleganckim, pochyłym pismem.
3
...
Bella,
Zaplanowałem na dzisiaj kilka rzeczy i chciałem się upewnić, że będziesz się
czuła wygodnie, dlatego moja mama przygotowała dla Ciebie ubrania. Mam
nadzieję, że nie zachowałem się zbyt bezczelnie, ale chciałbym Cię zaskoczyć.
Jeśli jednak masz coś przeciwko to przepraszam i zignoruj te ubrania.
Spotkajmy się na dole w południe. Z niecierpliwością czekam na dzisiejszy
dzień.
XoX
Edward
...
Bella spojrzała na kartkę w swoich dłoniach i zerknęła w stronę schodów prowadzących
na trzecie piętro. Uśmiechnęła się szeroko i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Podeszła do łóżka, gdzie obok brązowej spódnicy do kolan leżał śliwkowy top. Para
brązowych butów, które wyglądały na wygodne, leżały obok szafki nocnej.
Poczuła nerwy, które próbowały zacisnąć jej brzuch w supeł, i spróbowała ich się pozbyć.
Czekała na ten dzień z niecierpliwością i nie miała zamiaru pozwolić, aby cokolwiek to
zniszczyło. Ochoczo wskoczyła pod prysznic i zaczęła się szykować. Trzydzieści minut
później stanęła przed wielkim lustrem podziwiając strój przygotowany przez Esme. Buty
rzeczywiście były takie wygodne, na jakie wyglądały, a spódnica miała idealną długość.
Związała włosy w luźnego kucyka i pomalowała usta błyszczykiem.
Skinęła głową do swojego odbicia i odwróciła się po torebkę sprawdzając, czy znajdują
się w niej telefon i portfel. Wzięła głęboki wdech i spojrzała na zegar wiszący na ścianie.
11:45. Nie chcąc wydać się zbyt chętną przez szybsze zejście na dół, usiadła przed
laptopem i sprawdziła kilka maili. Otworzyła jeden o Tanyi i zauważyła, że jest długi, więc
spojrzała na zegarek i podskoczyła widząc, że jest 12:03.
Opuściła w dół dłoń i wygładziła spódnicę przed zejściem na dół. Motyle w brzuchu były
mocniejsze z każdym krokiem. Gdy zeszła na dół jej oczy spotkały się z wzrokiem
Edwarda. Szybko wstał z kanapy i uśmiechnął się. Popatrzyła na niego i jej wargi
rozciągnęły się w uśmiechu. Miał na sobie ciemne dżinsy i niebieską koszulę w kratę,
spod której wystawała biała koszulka.
Edward podniósł jedną ręką wiklinowy koszyk i podszedł do niej, oferując jej drugą.
Delikatnie włożyła swoją dłoń w jego i przygryzła lekko wargi.
- Idziemy? – zapytał, ciągnąc ją delikatnie w kierunku drzwi. Skinęła głową i poszła za
nim dobrowolnie. Zawahał się gdy dotarli do jej samochodu i spojrzał na nią zakłopotany.
- Nie masz nic przeciwko jeśli weźmiemy Nevaeh? Jeśli masz możemy wziąć mój. To nie
problem. – Wskazał na swoje czarne Audi A8, który był zaparkowany z boku domu.
Wzruszyła ramionami i rzuciła mu swoje klucze.
4
- Nie mam nic przeciwko. To doskonała pogoda by opuścić dach – odpowiedziała z
uśmiechem. Potrząsnął głową i roześmiał się gdy zajęli miejsca.
- Więc – zaczęła – możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy?
- Jedziemy do Grant Park Music Festival w Parku Millennium. W Pavilionie jest koncert z
okazji Święta Niepodległości. Pomyślałem, że może później moglibyśmy pospacerować po
parku i zrobić sobie piknik.
Wskazał na kosz, który położył na tylnym siedzeniu. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła
wygodniej w fotelu.
- To brzmi zupełnie niesamowicie, Edward.
...
O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O_o_O
...
Uśmiechnął się radośnie i pojechali w kierunku miasta. Niespełna dwie godziny później
siedzieli na swoich miejscach i słuchali ostatnich utworów orkiestry. Bella westchnęła i
uśmiechnęła się, zamknęła oczy i wystawiła twarz w stronę nieba, a dźwięki Uwertury
Czajkowskiego wypełniły powietrze. Poczuła dłoń Edwarda delikatnie bawiącą się jej
włosami i zagryzła wargę by zdusić westchnienie. Był dzisiaj niesamowity i nie chciała,
żeby ta randka w ogóle się kończyła.
Otworzyła oczy i zwróciła twarz lekko w lewo. Palce Edwarda wciąż trzymały kosmyk jej
włosów gdy on uśmiechnął się do niej.
- Podobał się koncert? – zapytał z lekko chrypką. Uśmiechnęła się szeroko i szczęśliwa
pokiwała głową.
- Cieszę się. Było wspaniale po prostu spędzić dzisiaj dzień w tobą, Bella. Dziękuję, że ze
mną wyszłaś.
Sięgnęła by złapać jego wolną dłoń i ponownie westchnęła. – Było naprawdę miło. Ciągle
mamy jeszcze resztę popołudnia, tak?
Przytaknął. – Tak, proszę pani. Jest 14:30, więc proponuję późny lunch a później spacer
po parku. Potem będziemy improwizować, dobrze?
Położyła głowę na jego ramieniu i wymruczała swoją zgodę. Gdy skończył się koncert
znaleźli zaskakująco spokojne miejsce pod jednym drzewem. Edward wyciągnął koc z
koszyka i rozłożył go na ziemi. Bella uśmiechnęła się i usiadła ze skrzyżowanymi nogami
podczas gdy on zaczął rozpakowywać jedzenie. Wyciągnął z koszyka kilka pudełek.
- Co przyniosłeś, uroczy książę?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin