Geryl Patrick - Proroctwo Oriona na rok 2012.doc

(1072 KB) Pobierz

PATRICK GERYL

GINO RATINCKX

 

 

PROROCTWO ORIONA NA ROK 2012

 

Przekład Ewa Morycińska-Dzius

 

Tytuł oryginału

 

THE ORION PROPHECY

Will the World be Destroyed in 2012?

Prophecies from the Maya and the Old Egyptians

Spis treści

Wprowadzenie 

Część pierwsza  Zadziwiające odkrycia

Rozdział 1  Zodiak z Dendery

Rozdział 2  Wskazówki dotyczące katastrofy

Rozdział 3  Wielki kataklizm

Rozdział 4  Łodzie z Atlantydy

Część druga  Dowody astronomiczne

Rozdział 5  Przesunięcie zodiaku

Rozdział 6  Czas trwania cyklu zodiakalnego

Rozdział 7  Okresy trwania poszczególnych er

Rozdział 8  Labirynt: wielka budowla starożytnych Egipcjan

Rozdział 9  Gwiezdne znaki

Część trzecia  Jak obliczono datę katastrofy

Rozdział 10  Odkrycie tajemnicy Oriona

Rozdział 11  Komputerowy program końca świata

Rozdział 12  Odkrycie szyfru Oriona

Rozdział 13  Kod nieuchronnej globalnej katastrofy

Rozdział 14  Historia Atlantydy według przekładu Alberta Slosmana

Rozdział 15  Teoria cyklu plam słonecznych

Rozdział 16  Katastrofy, burze na Słońcu i precesja zodiaku

Część czwarta  Katastrofa

Rozdział 17  Wielka klęska technologiczna

Rozdział 18  Burze na Słońcu

Rozdział 19  Przesunięcie się biegunów Ziemi

Rozdział 20  Wielka fala

Część piąta  Dowód matematyczny

Rozdział 21  Dowód matematyczny

Dodatek  202 Bibliografia

Wprowadzenie

Piszę tę książkę w gniewie, rozpaczy i bólu. Marzenie mojego życia zostało zniweczone za sprawą szeregu odkryć. Wszystkie one dotyczą nadciągającej katastrofy, największej, jaka kiedykolwiek spotkała ludzkość. Nigdy dotychczas Ziemia nie była tak gęsto zaludniona jak dziś, zatem rozmiary zagłady będą nieporównywalne z niczym. Kiedy to pojąłem, byłem w szoku, kompletnie załamany. Nie mogłem spać przez wiele nocy. Problem ten zdominował moje życie i skierował je na nowe tory. Dotychczas całe swoje życie miałem dokładnie zaplanowane. Od lat żyłem na głodowej diecie, opartej na owocach i jarzynach. Miało to mi pozwolić osiągnąć wspaniały wiek lat 120. Zainwestowałem w kilka funduszy emerytalnych, by po przejściu na emeryturę być bogatym człowiekiem. Mógłbym wtedy przez jakieś 60 lat cieszyć się życiem! I to w dodatku w dobrym zdrowiu. Testy na zwierzętach jasno wykazały, że to jest rzeczywiście możliwe: przy głodowej diecie długość ich życia zwiększała się o 30 do 100%. Opierając się na tych danych postanowiłem zrobić to samo. Perspektywa stania się zamożnym emerytem odbywającym podróże była bardzo kusząca.

I oto nagle moje marzenie legło w gruzach. Zgodnie z książką Prorocza wiedza Majów Ziemia ma ulec zagładzie w dniach 21-22 grudnia 2012 roku. Tezy stawiane w tej książce wydały mi się prawidłowe, chociaż autor udostępnił nam tylko niewielką część wiedzy. Zgodnie z przepowiednią Majów tego dnia pole magnetyczne Słońca zmieni kierunek, co spowoduje, że Ziemia zacznie „wywracać się” a to będzie miało fatalne skutki dla rodzaju ludzkiego. Byłem głęboko zaszokowany. Czeka nas potworna katastrofa, większa niż wszystkie dotychczasowe. Czułem się jak sparaliżowany. Wściekałem się i przeklinałem z całego serca. Przecież miałem zacząć korzystać ze swoich funduszy emerytalnych dopiero od roku 2015! Dwadzieścia lat temu podpisałem klauzulę, że przed tym terminem nie podejmę żadnych pieniędzy. Zwiększało to wydatnie ogólną sumę i mógłbym żyć sobie luksusowo przez dziesiątki lat. Byłem święcie przekonany, że zrobiłem złoty interes. Tak było, zanim przeczytałem tę szczególną książkę. Od tej chwili wszystko co uważałem za pewne w życiu i wszystkie moje marzenia runęły. Postanowiłem zbadać dokładnie tę sprawę. Jeżeli taki kataklizm rzeczywiście ma się wydarzyć, musiałem mieć niezbite dowody. Chodzi przecież o przetrwanie rodzaju ludzkiego na Ziemi!

Naturalnie natychmiast zabrałem się do badań i w rezultacie udało mi się ujawnić innym groźbę nadciągającej globalnej katastrofy. Przygotujcie się na to, że w mojej książce przeczytacie o najbardziej wstrząsających odkryciach naszej nowoczesnej cywilizacji. Katastrofa naturalna, która nastąpi, przekracza radość pojmowania każdego z nas. Emerytury stracą wszelką wartość -zatem zrezygnowałem z mojej. Żaden rząd nie będzie w stanie przetrwać. Nikt w to nie uwierzy - a potem będzie już za późno. Dlatego musicie przygotować się i opracować swojąwłasną taktykę przetrwania. Będę dla was bazą danych. Przeżycie tak ogromnej katastrofy będzie niesłychanie trudne, jeżeli nie dokona się żadnych przygotowań. Zapasy żywności ulegną zniszczeniu, opieka lekarska przestanie istnieć, zawodowi ratownicy zginą. Musimy zatem niezwłocznie stworzyć grupy, które zaczną pracować nad tym zadaniem. Trzeba będzie zbudować „arki Noego”, by móc przetrzymać uderzenie ogromnych fal morskich. Trzeba będzie gromadzić żywność i energię. Trzeba będzie podjąć nieskończenie wiele działań, a do tej fatalnej daty pozostaje już tylko kilka lat. Mam nadzieję, że zgłosi się wielu ochotników, by wprowadzić w życie opisaną w tej książce strategię przetrwania.

Część pierwsza

Zadziwiające odkrycia

Rozdział 1

Zodiak z Dendeiy

Po przeczytaniu Proroczej wiedzy Majów natknąłem się na kilka innych prac z tej dziedziny. Według autorów książki When the Sky Fell (Kiedy niebo spadło na ziemię) Atlantyda dryfowała z powodu ogromnego przesunięcia skorupy ziemskiej, aż dotarła w okolice bieguna południowego jakieś 12 000 lat temu. Potwierdza to inna książka, The Path of the Pole (Droga bieguna), autorstwa profesora Charlesa Hapgooda. W przedmowie do pierwszego wydania Albert Einstein pisał:

Często otrzymuję listy od ludzi, którzy chcą mojej rady w związku z ich nieopublikowanymi jeszcze teoriami. Nie trzeba dodawać, że te teorie rzadko mąjąjakąś wartość naukową. Jednak już pierwsza wiadomość otrzymana od pana Hapgooda zelektryzowała mnie. Jego teoria jest oryginalna, bardzo prosta i -jeśli się potwierdzi - niezwykle ważna dla wszystkiego, co związane jest z historią Ziemi.

Dokładne badanie jakiegokolwiek punktu na powierzchni kuli ziemskiej dostarcza danych wskazujących na zachodzenie w tym punkcie wielu zmian klimatycznych o gwałtownym przebiegu. Zgodnie z teorią Hapgooda wyjaśnić to można tym, że pozornie sztywna skorupa ziemska podlega od czasu do czasu wyraźnym przesunięciom w stosunku do plastycznych, lepkich, a może nawet płynnych warstw wewnętrznych. Te przesunięcia mogą być efektem stosunkowo niewielkich sił działających na powierzchnię Ziemi na skutek momentu obrotowego ruchu Ziem i dookoła własnej osi, co w konsekwencji powoduje zmianę osi obrotu skorupy.

Autor nie ograniczył się jedynie do zaprezentowania tej teorii. Przedstawił też niezwykle bogaty materiał dowodowy. Myślę, że ta zaskakująca, a nawet fascynująca teoria zasługuje na baczną uwagę każdego, kto zajmuje się teorią rozwoju kuli ziemskiej.

Rys 01 i 02 : Prostokątny Zodiak z Denery, jedno z najbardziej zagadkowych dzieł starożytnych Egipcjan.

W kolejnych wydaniach Charles Hapgood pisze:

Postępująca wiedza na temat warunków na powierzchni Ziemi wskazuje obecnie na to, że siły odpowiedzialne za przesunięcia skorupy ziemskiej tkwią w głębi kuli ziemskiej, a nie na jej powierzchni.

Pomimo tej zmiany proponowanego wyjaśnienia charakteru ruchów skorupy ziemskiej, dowód istnienia tych przesunięć był w ostatniej dekadzie wielokrotnie powtarzany. Główne tematy książki - zjawisko przemieszczeń skorupy Ziemi, nawet bardzo niedawnych z perspektywy geologicznej, i ich wpływ na kształtowanie się powierzchni Ziemi - pozostają niezmienione.

Kiedy następuje przesunięcie skorupy ziemskiej, niektóre kontynenty przemieszczają się w kierunku biegunów, inne natomiast się od nich odsuwają. Gigantyczna fala przypływu zalewa ziemię. W dniu, w którym Atlantyda skryła się pod biegunem południowym, ocalali mogli jedynie uciekać z terenów skazanych na zagładę. Ta książka jasno dowiedzie, że takie wydarzenia istotnie miały miejsce.

Natychmiast po nich w innych częściach świata gwałtownie rozwinęło się rolnictwo. To wyraźnie łączy zagładę jednej cywilizacji z powstaniem nowych kultur na odległych kontynentach. W ten sposób Atlantyda stała się zaczątkiem nie tylko kultury Majów, ale także kultur Indii, Chin i Egiptu.

Niemal wszyscy znają legendę o Atlantydzie, kontynencie, który zniknął z powierzchni ziemi podczas strasznych wstrząsów sejsmicznych o nieznanej dotychczas sile. Wspomina o niej grecki filozof Platon. Jeśli wszystko to jest prawdą, muszą istnieć powiązania pomiędzy proroctwami Majów i Egipcjan.

Przebrnąłem przez kilka dzieł poświęconych kulturze starożytnego Egiptu i byłem pod coraz większym wrażeniem jej ogromnych osiągnięć.

Przed moimi oczami jak w kalejdoskopie migały świątynie, piramidy, dzieła sztuki, sfinksy. Nie znalazłem jednak powiązania. Rozmawiałem z kilkoma przyjaciółmi o swoich bezskutecznych poszukiwaniach, aż pewnego dnia jeden z nich spytał:

- Czytałeś Serpent in the Sky (Węża na niebie)?

- Nie. A kto to napisał?

- John Anthony West. Któregoś dnia był w telewizji film dokumentalny na temat Sfinksa. West przedstawiał tam dowody, że Sfinks ma być jakoby o tysiące lat starszy, niż sądzono dotychczas, i że tajemnice wiedzy o Atlantydzie mąjąbyć ukryte właśnie pod posągiem Sfinksa.

To jest to! - pomyślałem. Jeśli Atlantydzi mieli jakieś ważne dane, musiały one przeniknąć do starożytnego Egiptu. Zabrałem się do czytania tej książki.

Uderzyło mnie, jak dalece dotychczas nie doceniałem inteligencji Egipcjan. Ich wiedza matematyczna stała na nadzwyczaj wysokim poziomie, przykłady znajdziecie w tej książce. Byłem naprawdę zaskoczony. Dowiedziałem się też, że nikomu dotychczas nie udało się przetłumaczyć znacznej partii hieroglifów. Do diabła, myślałem, jeśli muszę od tego zacząć, nie dam chyba rady. Przeczytałem już prawie całą książkę. Dowiedziałem się z niej bardzo dużo, ale nie przybliżyło mnie to do rozwiązania problemu. Wreszcie zabrałem się do rozdziału spadkobierca Atlantydy. W tym rozdziale West zaczął rozpatrywać wiek Sfmksn, opierając się na sugestii francuskiego filozofa R.A. Schwallera de Lubicza, który twierdził, że erozja posągu Sfinksa wskazuje na o wiele dawniejsze pochodzenie niż to się zwykło przyjmować. Udowodnienie tego autor uznał za cel swojego tyciu. Faktycznie oznaczałoby to, że cywilizacja egipska jest o tysiące lat starsza niż sądzono i że powstała z cywilizacji Atlantydy! Byłem już blisko końca książki i ciągle jeszcze nie znalazłem niczego, co byłoby dla mnie użyteczne. Już miałem zamiar ją odłożyć, gdy na przedostatniej stronie coś zwróciło moją uwagę.

Były tam rysunki przedstawiające Zodiak z Dendery. Wydawał się promieniować tajemnicą. Nigdy nie wierzyłem w horoskopy zodiakalne. Nawet mnie śmieszyły. Ale wtedy, w tej jednej szczególnej sekundzie mój sposób rozumowania i równocześnie całe moje życie uległy radykalnej zmianie. Wpatrywałem się w te starożytne rysunki z coraz większym zakłopotaniem. Były to subtelne dzieła sztuki, wyjątkowe w archeologii. Więcej - były magiczne, inspirujące, zachwycające.

Wiedziałem, że Cotterell znalazł o wiele więcej znaczeń inskrypcji z Palenque niż można sobie na pierwszy rzut oka wyobrazić. Czułem, że tu także kryje się to samo. Ale jak złamać ten szyfr? Hieroglify były dla mnie zupełnie niedostępne, a rysunki - to jedno było jasne - zawierały szyfr wyjątkowo trudny.

Tajemnica przeszłości

Tego dzieła sztuki nie stworzono po to, by kogoś zabawiło, a następnie zostało zapomniane. Wielu ludzi wierzy w horoskopy. Załóżmy, że istotnie są one oparte na rzeczywistych podstawach. Przyjmijmy, że twórcy horoskopów chcieli się z nami podzielić pewną wiedzą- na przykład datą końca Atlantydy i datą następnego kataklizmu. To musi być to! To nie może być nic innego!

Zodiak przepowiada dokładną datę końca świata! Do tej konkluzji doszedłem intuicyjnie. Potem stało się jasne, że intuicja mnie nie zawiodła! Czułem, że chętnie oddałbym część życia, by rozwiązać te zagadki.

Oczywiście, nie poradziłbym sobie z tym sam. Potrzebowałem pilnie pomocy jakiegoś egiptologa. To była jedyna droga do odkrycia tajemnic starożytności.

Próbowałem znaleźć kogoś, kto mógłby mi pomóc w tej trudnej pracy. W końcu udało mi się. Dziennikarka z belgijskiej gazety „Het Belang Van Limburg” przeczytała artykuł o mnie w jednym z największych dzienników holenderskich, „Telegraph”. Wyjaśniałem w tym artykule, że głodowa dieta, oparta na owocach i jarzynach zapewnia dużo dłuższe życie. Byłem dotychczas jedynym człowiekiem w Belgii i Holandii, który spróbował tej diety; w Stanach Zjednoczonych łatwo znalazłoby się wielu chętnych, ale tutaj zainteresowanie było słabe. Dziennikarka zdecydowała, że chce się ze mną spotkać i napisać o tym artykuł. Napisała go nawet tego samego dnia, bo nazajutrz wyjeżdżała w podróż. Artykuł miał się ukazać za kilka dni.

Oczywiście codziennie kupowałem teraz gazetę, w której pracowała. W tym czasie ujawniono jednak największy skandal pedofilski w Belgii, było o tym pełno we wszystkich gazetach i druk artykułu o mnie został na pewien czas odłożony. Niemniej kupiłem pismo w sobotę, 17 sierpnia 1996 roku. Przypadkowo natrafiłem na artykuł poświęcony astronomii, w którym mowa była o astronomie Ginie Ratincksie, szczególnie zainteresowanym archeoastronomią. Dokładniej mówiąc, poszukiwał on związków pomiędzy pewnymi konstelacjami gwiezdnymi a usytuowaniem starożytnych świątyń: na przykład piramidy w Gizie rozmieszczone są zgodnie z konstelacją Oriona. Był tym żywo zainteresowany. W artykule podano adres i numer telefonu astronoma: mieszkał tuż za Antwerpią, niedaleko ode mnie. Wyciąłem artykuł z gazety i odłożyłem, bo chciałem przed skontaktowaniem się z nim przeczytać książkę Strażnik tajemnic, w której Bauval i Hancock znakomicie udowadniają, gdzie Atlantydzi ukryli swoją tajemną wiedzę.

Po przeczytaniu książki zatelefonowałem do Gina Ratincksa: ta rozmowa mogła zmienić na zawsze całe moje życie.

- Panie Ratinckx, mówi Patrick Geryl. Przeczytałem artykuł o panu i chciałbym się z panem spotkać.

- O czym pan chce ze mną rozmawiać?

- W Proroczej wiedzy Majów opisane jest, jak autor złamał szyfr Majów. Mam książkę zawierającą Zodiak z Dendery. Jestem przekonany, że stanowi on podobny szyfr. Czy pomógłby mi pan go rozwiązać?

- O, z tym nie powinno być problemu. Prowadziłem studia nad świątynią w Denderze do egzaminu z archeologii.

Ucieszyłem się. Spytałem:

- Czy mógłbym spotkać się z panem i przedyskutować to?

- W środę wieczorem miałbym dla pana czas.

Było to w poniedziałek wieczór, zatem za dwa dni miał nastąpić prawdziwy przełom w moich poszukiwaniach. Spytałem:

- Czy ósma wieczorem panu odpowiada?

- Proszę przyjść do mnie. I proszę mi mówić Gino.

Pierwsze spotkanie

Środa, 19.50. Nerwowo zadzwoniłem do drzwi. Gino otworzył i od razu wydał mi się niezwykle sympatyczny. Zaprowadził mnie na piętro. Jego komputer stał na zabałaganionym biurku. Dostrzegłem kilka pięknych starych mebli. Na ścianach wisiały obrazy namalowane przez jego żonę.

Siedliśmy przy stole. Zaprezentowałem mu szereg książek, które przestudiowałem.

- Spójrz - zacząłem - zgodnie z proroctwem Majów rok 2012 przyniesie straszną katastrofę, gdyż nastąpi zmiana pola magnetycznego Słońca. A teraz zobaczyłem te rysunki zodiaku i - tak czy inaczej - jestem przeświadczony, że zawierają ukryte znaczenie.

- To doskonale trafiłeś. Brałem udział w badaniach nad znaczeniem niektórych danych zaszyfrowanych przez Majów.

Cóż, pomyślałem, nie może być lepiej! Ciągnąłem więc dalej:

- Czy masz jakiś pomysł, jak moglibyśmy się tym zająć?

- Pomysły to nie problem, ale mam zawsze kłopoty z ich spisaniem. Nie jestem w stanie przekazać na piśmie dokładnie tego, co myślę.

Uśmiechnąłem się - to właśnie było coś dla mnie. Zdążyłem już napisać sześć książek; w jednej z nich udowadniałem, że teoria względności jest nieprawdziwa. Do tej chwili nie wspominałem o tym. Gino jako astronom mógłby łatwo się spłoszyć, słysząc, że kwestionuję teorię Einsteina. Wydał mi się jednak tak przyjacielski, że spróbowałem:

- Pisanie możesz zostawić mnie. Napisałem już kilka książek, w tym jedną, w której udowadniam, że kwazary są sprzeczne z teorią względności!

Zainteresowało to Gina, który nieco zaskoczony spytał:

- Naprawdę? Możesz mi to wytłumaczyć?

- Wiesz, że kiedy prędkość obiektu wzrasta, jego masa rośnie także, zgodnie z obliczeniami Einsteina. Im bardziej zbliżasz się do prędkości światła, tym masa bardziej wzrasta. Teraz wyobraź sobie niewiarygodnie wielkich rozmiarów masę, znajdującą się na krańcu wszechświata. Swą siłą grawitacyjną przyciąga ona system gwiezdny znajdujący się w centrum wszechświata. Powoli zaczyna się on przesuwać w jej kierunku. W ciągu miliardów lat masa słońc należących do tego systemu wzrasta. Oczywiście tracą one część masy na skutek promieniowania, ale równocześnie odzyskują ją dzięki prędkości. Każdy wie, że kiedy masa planety rośnie, jej siła grawitacji także wzrasta. Na Księżycu, na przykład, z łatwością mógłbyś skoczyć w górę na 10 metrów, ale na Jowiszu z trudnością będziesz się w ogóle poruszał. Wraz ze wzrostem masy systemu gwiezdnego sam system będzie podlegał stałemu procesowi kurczenia się. W końcu system zapadnie się i stanie się kwazarem.

Zaskoczony, Gino popatrzył na mnie i odparł:

- Pierwszy raz w życiu słyszę taką teorię. Wydaje mi się logiczna. Czy możesz podać mi więcej dowodów?

- Jeśli prędkość słońca wzrośnie do prędkości światła, jego masa się zwiększy. Wszyscy astronomowie wiedzą, że żywotność słońca zależy od jego masy. Im słońce cięższe, tym szybszy proces jego starzenia się. Weźmy nasze Słońce. Jego istnienie obliczane jest na około 10 miliardów lat. Słońce o masie dwukrotnie większej ma żywotność jedynie 800 000 000 lat. Bierze się to stąd, że wewnętrzne siły grawitacyjne wzrastają tak bardzo, że reakcje nuklearne ulegają przyspieszeniu. Słońce, zyskując coraz większą prędkość i, co za tym idzie, masę, prędzej spłonie i będzie krócej żyło! Nazywam to paradoksem kwantum grawitacji.

Gino zareagował entuzjastycznie. Spytał:

- Czy ma to jakieś inne konsekwencje?

- Spisałem wszystkie poważniejsze konsekwencje w mojej książce pod tytułem A New Space-Time Dimension (Nowy wymiar czasoprzestrzeni). Dość ważną konsekwencją jest to, że galaktyka rozrasta się ze wzrastającą prędkością[1]  [2].

Inną jest to, że 90% wszechświata zawiera eksplodujące systemy gwiezdne, które giną z powodu wzrastania siły grawitacji. Z czysto naukowego punktu widzenia życie w takich warunkach nie jest możliwe. Musi być zatem ograniczone do centrum wszechświata. Oczywiście to centrum zawiera w sobie wiele konstelacji gwiezdnych, ale o wiele mniej, niż wszyscy sądzą. Seriale telewizyjne, takie jak Star Trek i Deep Space 9 są całkowicie błędne. To historie o światach, które nie mogłyby istnieć!

- To, co teraz mówisz, może być słuszne. Gdyby to opublikować, spowodowałoby niemałą konsternację. Ale dobrze, przede wszystkim powinniśmy zrobić jedno: złamać szyfr z Dendery.

Gino zdjął książkę z półki.

- Myślę, że dokładnie wiem, czego potrzebujesz. Mamy tu odczytanie egipskiej Księgi Umarłych. Do czasu opublikowania tej książki nikt nie mógł sobie poradzić z rozszyfrowaniem świętych napisów. Zrobił to dopiero jej autor Albert Slosman. Treść cię zaskoczy!

Wziąłem książkę do ręki. Natychmiast zdałem sobie sprawę z intensywności doznań jakie budziła. To było to! Tutaj mógłbym znaleźć kody o największym znaczeniu! Tego samego wieczoru zacząłem czytać i znalazłem wskazówki dotyczące katastrofy.

Rozdział 2

Wskazówki dotyczące katastrofy

Przeczytanie książki Le livre de l ‘audela de la vie wcale nie było łatwe. Nie znam francuskiego w wystarczającym stopniu i nawet prosty tekst sprawia mi trudności. A ten był w dodatku o wiele trudniejszy. Nagromadzenie niecodziennych słów, tajemnicze szyfry, święte napisy i archaiczne sformułowania przyhamowały nieco mój entuzjazm. Musiałem przeczytać tą książkę siedem razy, zanim ją zrozumiałem. Na szczęście moja intuicja nie opuściła mnie i w niedługim czasie pojąłem, jak ważne są niektóre z tych szyfrów. Wszystko inne w moich badaniach miało mniejsze znaczenie. To, co przeczytałem, wystarczyło, by cały świat egiptologii wywrócić do góry nogami.

Dotychczasowe tłumaczenia egipskiej Księgi Umarłych były pełne tak skandalicznych błędów i mylnych interpretacji, że z oryginalnego znaczenia tekstu nic nie pozostało. Tylko Albertowi Slosmanowi udało się prawidłowo przełożyć święte pismo. Mogłem z łatwością zauważyć szokujące różnice.

Przede wszystkim sam tytuł księgi był bardzo nietrafny. Powinno być Księga Światła zamiast Księga Umarłych. Skąd taki tytuł? Bo opisuje szczegółowo niebiańskie wydarzenia, które miały miejsce podczas zagłady Atlantydy! Poza tym opisuje, jak ci, którzy przeżyli, prowadzeni byli za Słońcem do Egiptu. Ale najważniejsze ze wszystkiego było to, co działo się na samym Słońcu.

Jest to centralny temat tekstu. Zwłaszcza fakt, że Słońce wysyłało „światło świateł”, innymi słowy niezwykle intensywne światło. Stąd tytuł Księga Światła. Aby zilustrować słuszność odkryć Alberta Slosmana, pokazujemy poniżej oryginalne hieroglify razem z tłumaczeniem:

Jestem Najwyższym ze wszystkich, Pierwszym, Stwórcą Niebios i Ziemi, jestem twórcą ciał ludzkich



i dawcą tego, co duchowe. Umieściłem Słońce na nowym horyzoncie jako znak dobrej woli i jako dowód Pojednania.



Wyjaśnienie: podniósł wschodzące słońce i umieścił je na nowym horyzoncie, tak że nowa ziemia stała się rzeczywistością.



Po to Przykazania Stwórcy, zatwierdzone przez Najwyższego ze wszystkich, zostały, poprzez Duchy Przodków, przekazane Najmłodszym,

a ich ciała z powrotem przywrócone życiu poprzez działanie Ośmiu Miejsc.

W tym prawidłowym tłumaczeniu szyfry astronomiczne rzucają zupełnie nowe światło na pochodzenie i religię starożytnego Egiptu. Jeśli porównamy to tłumaczenie z innymi, różnice będą wręcz dramatyczne. Egiptolodzy zrobili z tego zupełną abrakadabrę.

W interpretacji Slosmana natomiast można znaleźć logikę skłaniającą do dalszego studiowania. Poza tym wskazuje to na fakt, iż Atlantydzi znali zodiak i posługiwali się nim dla opisu danych astronomicznych.

Dzień zagłady: „Umieściłem Słońce na nowym horyzoncie”. Tak, czytelniku, to tłumaczenie jest prawi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin