zamach na WTC.doc

(59 KB) Pobierz
2006-09-11 12:12:28 | 85

2006-09-11 12:12:28 | 85.221.229.* | Lech Maziakowski

Walka z faktami i logiką trwa. Refleksje w piątą rocznicę wydarzeń 11 września [3]
Walka z faktami i logiką trwa. Refleksje w piątą rocznicę
wydarzeń 11 września


Tzw. atak terrorystyczny 11 września 2001 roku był operacją
zorganizowaną przez wewnętrzne służby - oświadczyli przed
zbliżającą się piątą rocznicą wydarzeń eksperci studiujący
zagadnienie. Około 75 profesorów i specjalistów różnych dziedzin
współpracujących w panelu naukowym 9/11 Scholars for Truth
sądzi, że siła argumentów ukazujących całe wydarzenia jako
"operację wewnętrzną" (Inside Job) jest tak wielka, iż można
nazwać je jedną z największych praktyk konspiracji (czyli
urzeczywistnionych teorii konspiracji) w historii (1).

Jeden z członków panelu naukowego, prof. Steven Jones,
wykładowca fizyki na uniwersytecie Brigham Young w stanie Utah
powiedział, że oficjalna wersja wydarzeń jest "jedną z
największych diabelskich prób zacierania śladów kiedykolwiek
przedsięwziętych". Prof. Jones powiedział, że: "Nie wierzymy w
to, iż 19 porywaczy wraz z kilkoma innymi osobami z jakichś
jaskiń w Afganistanie działało bez pomocy zewnętrznej i
szerszego porozumienia." Naukowcy twierdzą, że grupa
neokonserwatystów skupiona wokół projektu Project for a New
American Century, dążąc do objęcia przez Stany Zjednoczone
dominacji nad światem, zorganizowała i kierowała wydarzeniami 11
września, a później wykorzystała je do przygotowywanych ataków
na Irak, Afganistan, a teraz na Iran.

Przechodząc do szczegółów, prof. Jones powiedział, że jest
zupełnie niemożliwe aby dwa wieżowce WTC mogły runąć w sposób
nam znany, za przyczyną uderzenia weń dwóch samolotów.
Podkreślił znane z niezależnych raportów obliczenia dokonane
przez najlepszych specjalistów mówiące o tym, że paliwo lotnicze
nie pali się w temperaturze, która mogłaby spowodować stopienie
się stalowej pionowej struktury budynków. Wskazał też na fakt,
iż na zdjęciach i filmach robionych w momencie zawalenia się
budynków widoczne są regularne, poziome obłoczki dymu, jakby
"dmuchnięcia" sprężonego gazu ("Puffs"), co dokładnie odpowiada
efektom eksplozji dokonywanych podczas kontrolowanego burzenia
budynku.

Szczególne zainteresowanie naukowców skupia się na przebiegu
zawalenia się budynku WTC Numer 7, czyli 47-piętrowego biurowca
sąsiadującego z wieżowcami WTC. Sposób zawalenia się tego
budynku tak ewidentnie wskazuje na kontrolowane wyburzenie, że
otwiera oczy największym sceptykom. Profesor James Fetzer,
emerytowany wykładowca filozofii nauki na uniwersytecie
Minnesota mówi, że "Dowody są bardzo ogromne, lecz większość
Amerykanów nie ma niestety czasu aby się nim przyjrzeć".

Wskazuje się również na to, że tzw. Komisja 9/11 mająca za
zadanie wyjaśnić okoliczności wydarzeń 11 września, odrzuciła
większość dowodów, umotywowana polityczną koncepcją "ataków
terrorystycznych". Ciekawe jest i to, że Komisja 9/11 w ogóle
nie zajęła się spektakularnym zawaleniem się budynku WTC-7.

Nie wszyscy zgadzają się jednak z wnioskami grupy 9/11 Scholars
for Truth. Prof. Christopher Pyle, wykładowca prawa
konstytucyjnego w Mt Holyoake College w stanie Massachusetts
twierdzi, że zburzenie trzech budynków przy pomocy materiałów
wybuchowych byłoby "zbyt wielkim przedsięwzięciem i wymagałby
uczestnictwa tak wielkiej liczby osób, że trudno możnaby
utrzymać to wszystko w tajemnicy". Prof. Pyle dodaje, że po
wielkich wydarzeniach, jak zabójstwo prezydenta Kennedy'ego czy
Martina Luthera Kinga, pojawiło się mnóstwo teorii
konspiracyjnych, które - jak twierdzi - są tylko "stratą
czasu".

Na takie emocjonalne argumenty odpowiada jednak prof. Kevin
Barrett z Uniwersytetu Wisconsin, który przypomina, że z reguły
ludzie nie są skłonni do uwierzenia w teorie nie pasujące do ich
systemu wartości. "Ludzie odrzucają dowody gdyż mogłyby one
naruszyć ich system wartości. Tak, wpierw wszyscy byliśmy
zaszokowani wydarzeniami 9/11 [i nie wiedzieliśmy co o tym
myśleć], lecz później głos autorytetu władzy powiedział nam co
się wydarzyło i wszyscy w to uwierzyliśmy."

Rzeczywiście, większość ludzi sterowanych przez media uwierzyła
oficjalnym wersjom wydarzeń. Warto jednak ponownie wskazać na
występujące w tej wersji głębokie niespójności.
W tym momencie przypomnijmy historię nowojorskiego miliardera,
właściciela i spekulanta na rynku nieruchomościami, Larry
Silverstein. Jak wiadomo, pan Silverstein stał się właścicielem
kompleksu budynków World Trade Center na sześć miesięcy przed
wydarzeniami 11 września. Jest to interesujące z kilku powodów.
Po pierwsze, była to jedyna transakcja zmiany właściciela
budynków od 33 lat, gdyż do tej pory były one własnością
korporacji należącej do stanów Nowy Jork i New Jersey. Po
drugie, pan Silverstein, który nabył budynki WTC za 3,2 miliarda
dolarów, zdołał wpłacić tytułem pierwszej raty zaledwie 124
miliony dolarów. No i po trzecie, nie omieszkał ubezpieczyć
budynków na sumę 7 miliardów dolarów, w tym szczególnie zadbał o
umieszczenie klauzuli ubezpieczającej budynki "od ataków
terrorystycznych", co nie było powszechnym i łatwo dostępnym
dodatkiem polis ubezpieczeniowych. Po zawaleniu się budynków,
zażądał on od firm ubezpieczeniowych pełnego odszkodowania,
jednak po negocjacjach szwajcarska firma Swiss Re wypłaciła mu
"tylko" 4,6 miliarda dolarów. Wystarczy teraz spojrzeć na te
liczby, by uzmysłowić sobie, iż mieliśmy do czynienia z
nieprawdopodobnie intratnym interesem: za 124 miliony w ciągu 6
miesięcy uzyskano 4,6 miliarda, co stanowi stopę procentową w
wysokości zdaje się niemalże 8000% rocznie. Ale to nie wszystkie
zagadki.
Zaraz po przejęciu własności, pan Silverstein jako nowy
właściciel WTC zatrudnił do ochrony kompleksu budynków nową
firmę ochroniarską Securacom, która miała dość ciekawy zarząd
dyrektorów. Otóż jednym z dyrektorów był brat obecnego
prezydenta Busha, Marvin Bush, a funkcję szefa (CEO) sprawował
jego kuzyn, Wirt Walker III. Co równie ciekawe, firma Securacom
ochraniała nie tylko gmachy WTC, ale i - ach, cóż za kolejny
dziwny zbieg okoliczności - lotnisko Dulles International
Airport oraz firmę lotniczą United Airlines, czyli te podmioty,
które były bezpośrednio związane z wydarzeniami 11 września.

Ubezpieczenie budynków WTC na tak wysoką kwotę i zadbanie o
umieszczenie klauzuli ubezpieczającej "od aktów
terrorystycznych", od razu powinno wzbudzić podejrzenia, gdyż
budynki te były już stare i w sumie nadawały się do rozbiórki, a
przynajmniej gruntownej renowacji. Budynki WTC budowane były
przy użyciu materiałów, których szkodliwość dla środowiska i
zdrowia człowieka jest dzisiaj powszechnie uznana i wszystkie
przeprowadzane w ciągu ostatnich lat inspekcje miejskie, stanowe
i federalne nakazywały gruntowną modernizację budynków. Koszt
np. pozbycia się azbestu i innych szkodliwych materiałów
oceniany był na 200 milionów dolarów i wydaje się, że właśnie
ten czynnik przeważył przy podjęciu decyzji przez korporacje
stanowe o ich pozbyciu się. Rozpatrywano również rozbiórkę
całych budynków, ale koszt takiego przedsięwzięcia był
astronomiczny i sięgałby 15 miliardów dolarów. Innymi słowy:
"coś" należało z tymi budynkami zrobić.

Wydarzenia 11 września z kompletnym zniszczeniem budynków WTC
były więc, można tak ująć, usmażeniem kilku pieczeni naraz: obok
uzyskania przez administrację prezydenta Busha politycznej Carte
Blanche chwytającej za gardło całe społeczeństwo (wprowadzenie
Patriot Act), obok idealnego pretekstu rozpoczynającego serię
wojen, grupka wtajemniczonych osób uczestniczących w akcji
uzyskała astronomiczne profity, a miasto Nowy Jork pozbyło się
swojego wielkiego kłopotu. Czyżby nie dlatego też b. burmistrz
Nowego Jorku Rudolph Giuliani był tak noszony na rękach, a
dzisiaj lobby żydowskie uważa go za "najlepszego kandydata na
prezydenta USA - z punku widzenia interesów izraelskich"? (2)

Sposób zawalenia się wież WTC był tak spektakuralny, że
zaszokował świadków i tych bezpośrednich i tych wpatrzonych w
telewizory na całym świecie. Jeszcze większą jednak tajemnicą
okryte jest zawalenie się budynku WTC-7. Jak wiadomo ten
47-piętrowy wieżowiec, a więc olbrzymi i w wielu innych miastach
mogący uchodzić za prawdziwy Skyscraper, nie został w żaden
sposób uderzony przez samoloty i choć trawiły go lokalne pożary,
trwał niewzruszony przez osiem godzin, by w końcu zawalić się w
niemal wzorcowy sposób. Dla osób szukających nieco wrażeń,
polecam obejrzenie krótkiego filmu rejestrującego ten moment
(zob. np. na stronie Killtown).

Na próżno szukać w raporcie Komisji 9/11 choćby śladów
odpowiedzi na pytanie jak ten 47-piętrowy, o stalowej
konstrukcji, stabilny budynek, nie uderzony żadnym samolotem ani
jego odłamkiem, mógł zawalić się i runąć w kilka sekund. Komisja
w ogóle nie zainteresowała się tym przypadkiem, tak jakby to
tajemnicze runięcie wieżowca nie miało miejsca. Niedopatrzenie
Komisji czy świadome, motywowane politycznymi przesłankami
działanie - możnaby zapytać retorycznie.

A teraz w ramach porównania polecam film (na tej samej stronie
Killtown) pokazujący kontrolowane wyburzenie budynku w Oslo,
przeprowadzone przez brytyjską specjalistyczną firmę Controlled
Demolition Group, UK. Czy nie widać podobieństwa z "katastrofą"
runięcia budynku WTC-7? Porównanie tego typu z reguły przekonuje
największych sceptyków, a specjalistów tylko utwierdza w
przekonaniu, że oglądając ten material mówimy dokładnie o jednym
i tym samym: o kontrolowanym wyburzeniu budynków. Za
kontrolowanym wyburzeniem przemawia kilka unikalnych dla tego
typu operacji, cech, a więc: widoczne są podmuchy (Puffs),
główna struktura budynku ulega nagłemu załamaniu, środek budynku
upada jako pierwszy, budynek upada idealnie w ramach swojego
zarysu, runięcie jest idealne i nie pozostawia wyższych niż
kilka pięter pozostałości, całość upada z prędkością zbliżoną do
swobodnego upadku, itp. To wszystko miało miejsce właśnie przy
upadku budynku WTC-7.

Budynek WTC-7 stojący obok zawalonych wież WTC byłby zbyt
wielkim Corpus Delicti dla wykonawców zbrodni 11 września, zatem
należało go zniszczyć w ten sam sposób co wieżowce Centrum
Handlowego. Tak się jednak "dziwnie" składa - a w dniu 11
wrześnie mamy do czynienia z setkami takich nieprawdopodobnych
"dziwnych" zbiegów okoliczności - że kilkusekundowe kontrolowane
wyburzenie spowodowało, iż wraz z budynkiem zniknęło wiele
niechcianych materiałów. Trzeba bowiem pamiętać, że wszystko to
działo się w czasie trwania wielkich skandali finansowych takich
firm jak Enron czy WorldCom, których upadek został zaliczony do
największych bankructw w historii Ameryki. Setki tysięcy ludzi
utraciło nie tylko swoją pracę w wyniku bankructw tych firm, ale
i całe swoje oszczędności i emerytury. W tym samym czasie grupka
spekulantów i politycznych hochsztaplerów zdołała zgromadzić
astronomiczne majątki, jednak te finansowe przekręty należało
głęboko ukryć. Nie powinno zatem w tym momencie nikogo dziwić,
że właśnie w budynku WTC-7 mieściły się siedziby Enron,
WorldCom, lecz wielu znanych banków. W tym też budynku miał
znajdować się główny zastaw dokumentów z okresu tzw. boomu
Dot-Com lat dziewięćdziesiątych, czyli wirtualnych firm
bogacących się, tak prawdę mówiąc nie wiadomo na czym (między
innymi właśnie na tym sztucznym rynku Dot-Com'ów wytworzyły się
fortuny wirtualnych pieniędzy, które spowodowały późniejszy boom
na spekulacyjnym rynku nieruchomościami, przez co ceny domów
wzrosły w ciągu 5-7 lat o 100-500 procent). W wyniku runięcia
budynku WTC-7 zniknęły więc wszystkie dokumenty gromadzone przez
komisję gieldową The Securities and Exchange Commission.

Budynek WTC-7 był również tym bardziej ważny, że kwaterowała w
nim główna siedziba Sztabu Antykryzysowego gubernatora Nowego
Jorku, a także - proszę się nie dziwić - biura takich
federalnych agencji jak US Secret Service, National Security
Agency, CIA, Departament Obrony, IRS czy BATF. Tak, właśnie w
budynku WTC-7 znajdowało się największe w Stanach Zjednocznonych
biuro służb specjalnych USA US Secret Service. Wszystko
niewygodne dokumenty wraz z budynkiem zginęły.

Po wnikliwej analizie tysięcy materiałów, w tym licznych zdjęć i
materiałów filmowych, dostępnych zapisów rozmów kontrolerów
lotnicznych, służb miejskich i policji, upublicznionych przez
służby specjalne dokumentów, itp, naukowcy i specjaliści różnych
dziedzin stawiają pod wielkim znakiem zapytania oficjalną wersję
wydarzeń 11 września. Wielu naukowców, sytuujących się w całym
spektrum swoich osobistych politycznych preferencji, dąży do
wyjaśnienia okoliczności i przebiegu tych wydarzeń w sposób
przekonujący każdego kto potrafi logicznie myśleć. Piloci
samolotów z wieloletnim stażem nie wierzą oficjalnym wersjom
mówiącym, że kilku facetów nie potrafiących podołać najprostszym
manewrom na awionetkach, precyzyjnie sterowało skomplikowanymi
odrzutowcami. Eksperci od bezpieczeństwa lotów nie wierzą w to,
że kilku szaleńców z nożykami do cięcia kartonów zdołało
dokładnie w tym samym czasie uprowadzić cztery samoloty.
Specjaliści wiedzący co mówią nie wierzą, że samoloty odrzutowe
mogły spokojnie przez kilkadziesiąt minut naruszać podstawowe
zasady korzystania z przestrzeni powietrznej nad najbardziej
strzeżonym terytorium na kuli ziemskiej, by potem swobodnie wbić
się czy to w wieże czy w Pentagon, a w przypadku Pentagonu na
dodatek nie wyzwalając automatycznych przeciwlotniczych systemów
zabezpieczających. A już nikt nie powinien uwierzyć oficjalnym
wersjom wmawiającym nam, że z samolotów - czy to tych
wbijających się w wieże nowojorskie czy Pentagon - nie pozostało
ani tzw. czarnych skrzynek ani szczątków, które można
zidentyfikować za pomocą numerów seryjnych (w historii katastrof
lotniczych dzień 11 września jest tym bardziej szczególny, że
spośród wszystkich katastrof tego dnia, nie zdołano dokonać
porównania numerów identyfikacyjnych szczątków samolotów z
samolotami, które miały rozbić się w Nowym Jorku i
Waszyngtonie). Tak samo nikt nie może dać wiary infantylnym
twierdzeniom, że wokół głównej kwatery dowództwa Stanów
Zjednoczonych nie było żadnych kamer, które mogłyby wyraźnie
zarejestrować nadlatujący samolot. Owszem, pokazuje się
publiczności pięć klatek filmu niskiej rozdzielczości, filmu z
którego trudno wywnioskować CO nadlatuje nad Pentagon, lecz
zarazem ucina się dyskusję mogącą wyjaśnić co stało się z
natychmiast skonfiskowanymi przez FBI filmami z kamer z
pobliskich stacji benzynowych, a tym bardziej wmawia się
naiwnym, że wokół Pentagonu nie było kamer nagrywających
mogących zapisać coś więcej niż najniższej jakości kilka klatek
filmu. Poziom takiej dyskusji sprowadzony jest do absurdu, gdyż
każda stacja benzynowa, każdy szanujący się sklepik posiada
lepszy system kamer CCTV niż odtajnione przez Pentagon w maju
2006 roku urywki filmu. A swoją drogą dlaczego musieliśmy czekać
prawie pięć lat na ujawnienie tego skrawka informacji?





Oczywiście zaprezentowanych powyżej kilka myśli w najmniejszym
stopniu nie wyczerpuje nurtujących pytań dotyczących wydarzeń 11
września, a tak na dobre to nawet nie otwiera ich potężnej
listy. Osobnym i chyba obecnie najbardziej skrywanym tematem
jest związek przedziwnych okoliczności działania wywiadu
izraelskiego w okresie poprzedzającym 9/11, jak np. słynna już
tzw. afera studentów. Tak jak tymi zagadnieniami nikt się nie
zainteresował, tak samo nie są prowadzone żadne dochodzenia
mogące wyjaśnić prawdziwe działania firm przeprowadzkowych
należących do obywateli Izraela, firm porzuconych ze swoim
dobytkiem przez tajemnicznych właścicieli. Nikt też nie
zainteresowal się grupą Żydów wiwatujących na widok pożaru i
wbijającego się w nowojorskie wieże drugiego samolotu.
Aresztowanych szybko wypuszczono, tak samo jak zaaranżowano
transport grupy aresztowanych obywateli Izraela, którym
zezwolono na opuszczenie Stanów Zjednocznonych bez wszczynania
śledztwa.

Tak samo nikt nie wszczyna śledztwa w sprawie tajemniczych
transakcji giełdowych przeprowadzanych w tym dniu, nikt nie chce
rozmawiać o dziwnym zachowaniu się prezydenta USA, który
dwukrotnie publicznie powiedział, że widział na ekranie
telewizora wbijający się w wieże WTC pierwszy samolot, w czasie
gdy przebywał jeszcze z propagandowym teatrem w szkole na
Florydzie (podczas gdy sieci telewizyjne uzyskały taśmę z
nagraniem dopiero na drugi dzień). Po dziś dzień oficjalnie
twierdzi się, że Prezydent USA, czyli również zwierzchnik
wszystkich sił obronnych państwa, dowiedział się o wbijaniu się
drugiego samolotu na kilka minut po tym, jak Ty Czytelniku,
oglądałeś to w telewizji. Okazuje się według oficjalnych
oświadczeń, że Prezydent USA był chyba ostatnią osobą na ziemi,
która dowiedziała się o tragedii 11 września. Czy nie powinny
śmieszyć tego typu oświadczenia?

Tak, mogą i powinny nie tylko śmieszyć, ale i przede wszystkim
głęboko zastanawiać nad kondycją moralną dzisiejszych przywódców
mocarstw światowych pretendujących do roli naprawiaczy świata.
Powinny też uzmysłowić, że tak jak w przeszłości posuwali się
oni do podejmowania niemoralnych decyzji, tak i dzisiaj będą
wszelkimi sposobami - wykorzystując siłę, przemoc, medialne
kłamstwa - dążyć do osiągnięcia najczęściej niecnych celów.

Na koniec warto odpowiedzieć niektórym sceptykom, w tym z
tytułami naukowymi, jak wspomniany wyżej prof. Christopher Pyle.
Tak, przeprowadzenie takich operacji jak 11 września jest
możliwe przy zachowaniu pełnej tajemnicy, nawet jeśli wzięło w
niej udział setki czy tysiące osób. Przypomnijmy tylko z
przeszłości jak wiele osób było zaangażowanych w budowę bomby
atomowej w ramach Manhattan Project, przypomnijmy tylko, że w
ośrodku Bletchley Park rozpracowującym niemiecką Enigmę,
zatrudnionych było aż dwadzieścia tysięcy osób. Pierwsze
wzmianki o istnieniu ośrodka dekryptażu pojawiły się dopiero w
23 lata po zakończeniu II wojny światowej i nikt, ani jedna
osoba nie zdradziła nie tylko prowadzonych w nim prac, ale nawet
jego istnienia.

Jeśli tego typu ośrodki mogły być z powodzeniem prowadzone w
warunkach absolutnej tajemnicy, tak samo można było przygotować
i przeprowadzić operację 11 września - operację przeobrażającą
świat dla mocarstwowych potrzeb Ameryki, interesów Izraela i
globalnych dążeń światowej finansjery.



Lech Maziakowski
Washington, DC
8 września 2006

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin