panstwo_polskie_a_kosciol_w_latach_19451990.doc

(272 KB) Pobierz
Państwo polskie a kościół w latach 1945-89

Państwo polskie a kościół w latach 1945-89

 

Rok 1945 dał Polsce i Europie zakończenie II wojny światowej. Wywalczona wolność przyniosła radość i nowe problemy. Europa w wyniku układów Jałtańskiego i Poczdamskiego została podzielona na strefy wpływów. Polska, która znalazła się w sowieckiej strefie, stała się państwem socjalistycznym. Łączyło się to nie tylko ze zmianą granic, ale także z przyjęciem nowego systemu społeczno-politycznego, obcego czy też wrogiego chrześcijaństwu. Kościół, tak jak i naród — zniszczony i umęczony, stanął wobec nowych wyzwań. Miał być w nowej rzeczywistości nie tylko czynnikiem odradzającym naród, ale w nowej i trudnej sytuacji sam musiał się na nowo odnaleźć.

Już 22 lipca 1944 r. założyciele Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego ogłosili swoją politykę wyznaniową. Strategia komunistów, polegająca na stopniowym opanowywaniu i przekształcaniu systemu społecznego według ideologicznych założeń, zakładała konieczność utrzymania w pierwszym okresie budowy nowego ustroju poprawnych stosunków z Kościołem. Dlatego też PKWN, jako legalna władza, zaczął prowadzić politykę wyznaniową w oparciu o konstytucję z 17 marca 1921 roku. Taka polityka miała obowiązywać do chwili wybrania przez naród nowego Sejmu. Konstytucja marcowa gwarantowała wszystkim obywatelom „prawo wolnego wyznawania zarówno publicznie, jak i prywatnie, swej wiary" (art. 111). Artykuł 114 Konstytucji był wyłącznie poświęcony Kościołowi Rzymskokatolickiemu. Postanawiał on, że religia rzymskokatolicka, którą wyznawała zdecydowana większość narodu, miała zajmować w państwie „naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań". Stosunki zaś między państwem a Kościołem regulował zawarty w 1925 roku konkordat między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską. Nic więc dziwnego, że już 2 sierpnia 1944 roku Katolicki Uniwersytet Lubelski uzyskał zgodę na swoją działalność. Podobnie rzecz miała się z ziemskim majątkiem kościelnym, który został wyłączony z rozpoczętej 6 września 1944 roku reformy rolnej.

Jeszcze podczas wojny, w czasie nieobecności w Polsce Prymasa Augusta Hlonda, w latach 1944/45 - władze snuły projekty zaangażowania w życie polityczne i publiczne arcybiskupa krakowskiego Adama Stefana Sapiehy, który był symbolem walki Kościoła z najeźdźcą. Minister spraw zagranicznych w emigracyjnym rządzie Stanisława Mikołajczyka — Tadeusz Romer — proponował ustanowienie w Polsce regencji z regentem arcybiskupem Sapiehą. Z kolei podczas obrad Konferencji w Jałcie, w lutym 1945 roku, alianci postulowali utworzenie w Polsce Rady Prezydenckiej w składzie: Bolesław Bierut, Stanisław Grabski oraz arcybiskup Adam Sapieha, zaś 17 marca 1945 roku Sapieha przeprowadził dłuższą rozmowę z ministrem obrony narodowej Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej generałem Michałem Rolą-Żymierskim. Jak pisze Raina, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że między innymi owocem tej rozmowy było zezwolenie na wydawanie w Krakowie „Tygodnika Powszechnego".

W pierwszych miesiącach Polski Ludowej władza obchodziła się z duchowieństwem łagodnie. W jednym z poufnych raportów ambasadora angielskiego w Moskwie do Stolicy Apostolskiej, z dnia 23 kwietnia 1945 roku, czytamy: „Nie ma żadnych zakłóceń w publicznych nabożeństwach i księża nie są nękani".

Od samego początku jednak władze dawały do zrozumienia, że nie będzie powrotu do takich stosunków na linii państwo — Kościół, jakie istniały w okresie międzywojennym. Trzeba zresztą stwierdzić, że obydwa systemy, ten stary chrześcijański i ten nowy marksistowsko-leninowski, nie były przygotowane do spotkania. W praktyce więc po kilku miesiącach istnienia nowego systemu zaczęło dochodzić do zadrażnień, często przeradzających się w otwarte konflikty.

Dnia 12 września 1945 roku Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej podjął uchwałę unieważniającą konkordat zawarty 10 lutego 1925 roku. Władze uzasadniały swój krok tym, że w ich przekonaniu Stolica Apostolska naruszyła go w czasie II wojny światowej. W komunikacie z posiedzenia Rady Ministrów czytamy między innymi:

 

1.          W roku 1940 Stolica Apostolska za pośrednictwem Nuncjusza w Berlinie powierzyła administrację diecezji chełmińskiej biskupowi gdańskiemu, Niemcowi, Karolowi Marii Splett, co było pogwałceniem konkordatu, gdyż ten postanawiał, że żadna część Rzeczpospolitej Polskiej nie będzie należała do biskupa, którego siedziba znajdowała się poza granicami państwa Polskiego.

2.          Stolica Apostolska mianowała administratorem apostolskim dla archidiecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej Niemca, Breitingera, z jurysdykcją dla Niemców zamieszkałych na terytorium diecezji gnieźnieńskiej i poznańskiej, co było sprzeczne z interesami narodu polskiego i stanowiło pogwałcenie artykułu 9 konkordatu, zgodnie z którym hierarchia katolicka nie przewiduje w ogóle żadnych podziałów narodowościowych prócz obrzędów łacińskiego, grecko-rusińskiego i ormiańskiego.

3.          Biorąc pod uwagę, że Stolica Apostolska w przeciwieństwie do większości państw nie uznała dotychczas Rządu Tymczasowego Jedności Narodowej i że wskutek tego między Stolicą Apostolską i Rządem Tymczasowym nie ma normalnych stosunków dyplomatycznych, Rząd Jedności Narodowej nie przyjmuje do oficjalnej wiadomości mianowania administratorów apostolskich, dokonanego 16 sierpnia 1945 roku przez Stolicę Apostolską.

 

Na ostateczną decyzję unieważnienienia konkordatu, jak można łatwo się domyśleć wpłynęło po pierwsze: odebranie w ten sposób Kościołowi możliwości obrony swych praw przez odwołanie się do umowy międzynarodowej, po drugie zerwanie konkordatu dało komunistom wolną rękę w dekretowaniu sytuacji prawnej polskiego Kościoła. W oficjalnych komentarzach rząd podkreślał, że konkordat przestał obowiązywać jedynie jako wewnętrzna ustawa krajowa, przez co chciał zasygnalizować, że nie jest wrogi umowie konkordatowej ale konkretnym rozwiązaniom z 1925 r., które uznawano za nadmiernie uprzywilejowujące Kościół katolicki. Uznanie konkordatu za nieobowiązujący w krótkotrwałej perspektywie miało korzystny wzgląd i na sam Kościół, mianowicie: „umożliwiło dokonanie wielu uzupełnień i zmian personalnych, bez konieczności uzyskiwania zgody władz państwowych na ich przeprowadzenie, do czego – w odniesieniu do stanowisk biskupów, prowincjałów zakonnych i proboszczów – zobowiązywał hierarchię konkordat”.

Reakcja Episkopatu na anulowanie konkordatu była bardzo powściągliwa. Biskupi którzy zebrali się w dniach 3 i 4 października 1945 r. na pierwszej w pełnym składzie powojennej konferencji Episkopatu, wezwali wiernych w wydanym komunikacie o trwanie w ścisłej religijnej łączności z Ojcem Świętym i Stolicą Apostolską. Równocześnie powołali Komisję Główną Episkopatu, która otrzymała szerokie kompetencje m.in. prawo do wypowiadania się w imieniu całego Episkopatu w sprawach związanych z władzami państwowymi. Głównym z zadań Komisji Głównej Episkopatu było możliwie szybkie reagowanie na spodziewane posunięcia represyjne ze strony władz oraz określanie stosunków Kościoła do bieżących problemów życia społecznego. Dlatego też Komisji powierzono obowiązek opracowywania projektów i schematów do listów pasterskich, układania porządku konferencji plenarnej, obrad oraz analizę aktualnej sytuacji Kościoła.

Kardynał Hlond w homilii wygłoszonej w czasie uroczystości ku czci Chrystusa Króla w Poznaniu 28 października 1945 r., tak określił stosunek Kościoła do „zagadnień chwili”, stwierdzając: „...runęło narodowe bezbożnictwo hitlerowskie, ale obok chrześcijaństwa pozostał na arenie świata i chce kształtować nowego człowieka materializm dziejowy. [...] Trudno przewidzieć, jakie będą przyszłe losy materializmu międzynarodowego. Ale jest pewnikiem, że chrześcijaństwo z areny dziejowej nie ustąpi. [...] Nie lękamy się ani nowoczesności, ani przemian społecznych, ani ludowej formy rządów, o ile uszanowane zostaną zasady niezmiennej moralności chrześcijańskiej. [...] Lud katolicki oczekuje, że nowa państwowość będzie owiana myślą chrześcijańską [...] bo po wiekowych zawodach i bólach, lud ten chciałby w nowej Polsce czuć się wreszcie włodarzem własnych losów, bez żalu i rozterki w duszy”

Pierwszym po zerwaniu konkordatu rozdźwiękiem na linii Kościół – państwo, stał się dekret Prezydium KRN z 25 września 1945 r., który opracowała komisja powołana przy Ministerstwie Sprawiedliwości. Ów dekret wprowadzał w życie nowe przepisy prawa małżeńskiego, które ustanawiały przymus ślubów cywilnych oraz ułatwiały przeprowadzenie rozwodu. Szybko jednak okazało się, że – jak piszą Antoni Dudek i Ryszard Gryz - „Przyzwyczajenie większości Polaków do zawierania dwóch ślubów (kościelnego i cywilnego) nie jest sprawą prostą” ponieważ większość obywateli ograniczała się do zawierania małżeństwa w świątyni w związku z tym, „w 1947 roku Sejm Ustawodawczy musiał wprowadzić poprawkę do obowiązującego prawa, pozwalającą duchownemu na udzielenie ślubu kościelnego dopiero po przedstawieniu zaświadczenia potwierdzającego zawarcie ślubu cywilnego”

Reakcja biskupów na zmianę prawa małżeńskiego była ostrzejsza niż w przypadku unieważnienia konkordatu, ponieważ przeprowadzono ją z całkowitym pominięciem uwag i zastrzeżeń strony kościelnej zawartych w liście arcybiskupa krakowskiego Adama Sapiehy z czerwca 1945 r. do przewodniczącego KRN Bolesława Bieruta. W orędziu Episkopatu Polski z grudnia 1945 r. „W sprawie małżeńskiej” biskupi jednoznacznie potępili wprowadzenie ślubów cywilnych, rozwodów i poddania małżeństw katolickich jurysdykcji państwowej, stojąc na gruncie nierozerwalności węzła małżeńskiego. Jednocześnie po sześcioletniej przerwie wznowiono przedwojenne obchody ku czci Najświętszej Rodziny. „Nigdy jeszcze nie były one tak ważne i tak na czasie, bo nigdy jeszcze rodzina polska nie przeżywała podobnego przesilenia co dzisiaj. Ani gospodarcze ani społeczne warunki kraju nie sprzyjają życiu rodzinnemu. A w dodatku doktryny polityczne krzywią się na rodzinę, odmawiają jej coraz wyraźniej racji bytu i skazują ją programowo na zagładę – głosiło zarządzenie „W sprawie uroczystości Najświętszej Rodziny” z dnia 14 grudnia 1945 r.”

Od tej chwili zaczęła wyraźnie rysować się dysproporcja pomiędzy Polską laickiej a Polską katolicką. Władze komunistyczne zaczęły kodyfikować prawo bez udziału narodu i ogłaszać je bez wysłuchania jego woli. W istocie zerwanie konkordatu ze Stolicą Apostolską oraz nowe przepisy prawa małżeńskiego stanowiły jedynie wstęp do osiągnięcia celu zasadniczego, którym było podporządkowanie Kościoła aparatowi państwa.   

Niezależnie od uznania bądź nie uznania przez Watykan rządu ludowego w Warszawie, polscy komuniści byli i tak zdecydowani na zerwanie konkordatu ze Stolicą Apostolską. Już w czerwcu 1945 roku Departament Wyznaniowy Ministerstwa Administracji Publicznej wydał tajną instrukcję dla pracowników państwowych na wszystkich szczeblach, polecając, by w sprawach dotyczących Kościoła postępowali tak, jak gdyby konkordat nie obowiązywał. Władysław Gomułka po zerwaniu konkordatu powiedział Stanisławowi Grabskiemu (współtwórcy konkordatu): „Zerwaliśmy ten pański konkordat, a jeśli Kościół będzie nam podskakiwał, to mu pokażemy, gdzie jego miejsce". Władze też cały czas prowadziły kampanię propagandową przeciwko Stolicy Apostolskiej za rzekomo jej proniemiecką postawę w czasie wojny. Celowo pomijano informacje o zaangażowaniu Piusa XII na rzecz sprawy polskiej.

Mimo że konkordat z 1925 roku dawał władzom państwowym możliwość zatwierdzania biskupów i zobowiązywał księży do lojalności wobec państwa, władze PRL wolały raczej zerwać tę umowę, niż uznać działania władz Polski przedwojennej

Wydaje się, że Kościół w Polsce na przełomie lat 1944/45 nie mógł przeszkodzić komunistom w przejęciu władzy, mógł je co najwyżej utrudnić, niemniej był postrzegany przez rządzących jako przeciwnik, którego należało raczej neutralizować, niż w sposób zdecydowany zwalczać. Mówił o tym na Plenum KC PPR 10 lutego 1946 roku Władysław Gomułka: „Nasza polityka winna być taka: zamierzamy wobec Kościoła stosować politykę taką, jak wobec tego rodzaju organizacji jak PSL. Szło by o to, ażeby elementy nastawione demokratycznie można było wiązać z nami, bo trudno jest mówić o tym, byśmy mogli przeprowadzić rozłupanie w łonie Kościoła katolickiego, jak np. w PSL (...) wielkich nadziei nie możemy z tym odcinkiem wiązać. Byłoby błędem takie stanowisko, że uda nam się zrobić tu poważniejszy wyłom". W związku z tym Gomułka stwierdził: „My nie wykluczamy konkordatu z Watykanem, jednak szło by w tym wypadku o pewne konkretne korzyści, jakie z tego tytułu państwo mogło uzyskać".

Z biegiem czasu sytuacja stawała się dla Kościoła coraz bardziej trudna. Kościół poddawany był niewidocznej, ale stopniowo rosnącej presji ze strony władz. Nasilały się aresztowania księży. Do połowy 1947 roku w więzieniach znalazło się 60 duchownych. W maju 1946 roku cenzura po raz pierwszy zabroniła wydrukowania komunikatu z Konferencji plenarnej Episkopatu, w trakcie której biskupi ustalili zasady postępowania duchownych wobec polityki władz. Wszystko to nie napawało zbyt wielkim optymizmem. Na szczęście wracający 20 lipca 1945 roku do kraju, ze specjalnymi pełnomocnictwami Ojca Św., kard. August Hlond był dobrze przygotowany do podjęcia zadań w nowej, trudnej rzeczywistości. Zarówno jego przedwojenny czas pontyfikatu - kiedy trzeba było wykuwać w niepodległej Polsce nowy kształt Kościoła, wolnego od nacisku różnych partii politycznych i próbującego zbliżenia do inteligencji, w większości laickiej —jak też cały okres okupacji, gdy będąc na emigracji, niestrudzenie walczył o prawa narodu i Kościoła, nauczyły Prymasa wielkiej rozwagi, cierpliwego i roztropnego dialogu i spokojnego, acz nieustępliwego domagania się u władz praw dla narodu i Kościoła.

Episkopat Polski liczył, z chwilą zakończenia wojny, zaledwie 20 biskupów. W parafiach pracowało 7170 księży diecezjalnych. W obozach i więzieniach zginęło 6 biskupów, 2030 księży (na ogólną liczbę 12 tysięcy), 127 kleryków i 243 zakonnice5. Zostały zniszczone kościoły i klasztory, rozbiciu uległa organizacja kościelna. Naród wymagał odrodzenia nie tylko w sensie politycznym, tak samo ważne stało się odrodzenie religijne i moralne.

Już w czerwcu 1945 roku Episkopat pod przewodnictwem kard. Sapiehy zebrał się na Jasnej Górze na pierwszej powojennej konferencji, aby wspólnie podjąć program odnowy życia religijnego. Omawiano też straty, jakie poniósł Kościół i naród, zwłaszcza w szeregach duchowieństwa, oraz potrzeby duszpasterskie Ziem Odzyskanych. Konferencja szczególnie „wskazała na niebezpieczeństwa, jakie zagrażają świętości węzła małżeńskiego oraz wychowaniu przyszłych pokoleń. Omawiano też zgodnie z posłannictwem Kościoła środki, które doprowadzą do przywrócenia w narodzie, a zwłaszcza w rodzinie, odwiecznych zasad moralnych". Za zadanie chwili konferencja uznała „roztoczenie opieki nad wiernymi potrzebującymi pomocy materialnej i zaleciła ożywienie akcji charytatywnej, która stanowi jedną z najpiękniejszych kart Kościoła". W tym celu powołano do życia Krajową Centralę Caritas, której działalnością miał kierować Episkopat w osobach arcybiskupa Sapiehy oraz biskupów Lorka i Kubiny. Siedzibą Centrali został Kraków, a jej dyrektorem mianowano księdza Karola Pękalę. Na koniec roku 1946 w Polsce było 4157 oddziałów parafialnych Caritas, z którymi współpracowało 24 tysiące osób w zarządach i 34 tysiące w akcji opiekuńczej. Pod stałą opieką Caritas pozostawało 8360 dzieci w rodzinach zastępczych i 16 tysięcy w domach dziecka. Ze stałej pomocy korzystało 66 tysięcy starców przy rodzinach i 6 tysięcy w domach starców. Caritas utrzymywał 972 przedszkola, 399 kuchni i 71 zakładów leczniczych. Było to, jak na półtora roku istnienia, niemałe osiągnięcie.

Ważny w tych działaniach Episkopatu był list apostolski papieża Piusa XII, z 29 czerwca 1945 roku, zachęcający do podjęcia odbudowy życia gospodarczego i religijnego. Konferencja Episkopatu, która zebrała się na Jasnej Górze 3 i 4 października, podjęła ten temat. Biskupi, przestrzegając przed materializmem, bezbożnictwem, sektami i propagandą antychrześcijańską, zachęcali katolików, by: „szczerze współpracowali przy odbudowie Rzeczpospolitej w zdrowym duchu demokratycznym, ale zarazem trwali niewzruszenie przy swoich wierzeniach religijnych, opierali się hasłom uniezależnienia życia prywatnego i zbiorowego od wyższych norm moralnych, zapewnili naukę religii dla młodzieży w szkołach i wychowanie w duchu chrześcijańskim, a przeciwstawiali się zakusom, które by chciały rozpętać szkodliwą dla państwa i jedności narodowej walkę z Kościołem". Apelowali też, aby: „Polska, jako naród katolicki, (...) w życiu społecznym i publicznym kierowała się duchem Chrystusa Pana (...), aby odnowa państwa polskiego odbywała się na zasadach chrześcijańskich".

Z chwilą przyjazdu Prymasa do Polski bardzo pilną okazała się sprawa ustanowienia nowej organizacji kościelnej na ziemiach polskich. Poza nowymi granicami kraju pozostawała cała diecezja łucka oraz większość archidiecezji wileńskiej, lwowskiej i diecezji pińskiej. Poza Polską pozostały też stolice biskupie wymienionych diecezji. Dlatego już w lipcu 1945 roku przybył do Białegostoku — który od tej chwili stał się centrum życia archidiecezji wileńskiej — metropolita Romuald Jałbrzykowski. Wcześniej zresztą przeniesiono tu kurię, seminarium i kapitułę. W kwietniu 1946 roku do Lubaczowa przybył metropolita lwowski Eugeniusz Baziak, który do chwili nominacji na metropolię krakowską, pełnił posługę pasterską dla niewielkiej - pozostałej przy Polsce - części archidiecezji lwowskiej. W Bielsku Podlaskim został zorganizowany ośrodek dla pozostałych w kraju północno-zachodnich dekanatów diecezji pińskiej. O wiele gorzej jednak przedstawiała się sprawa organizacji w pomocnej i zachodniej części Polski. Świadom tego Prymas, będąc jeszcze w Rzymie, skierował do Sekretariatu Stanu pismo, w którym mówił o potrzebie ustanowienia administratorów apostolskich - Polaków - dla Gdańska, Warmii, prałatury pilskiej, części diecezji berlińskiej, jak również dla Dolnego Śląska z siedzibą w Opolu. Odbył też przed wyjazdem z Rzymu rozmowę z papieżem, podczas której zwrócił uwagę na trzy ważne zagadnienia:

 

Ø     udzielenia specjalnych uprawnień dla biskupów w Polsce w celu uporządkowania spraw kościelnych;

 

Ø     wyznaczenia dla Polaków przebywających w byłej Rzeszy, a wywiezionych w czasie okupacji, biskupa ordynariusza i stworzenia dla nich osobnej opieki pastoralnej;

 

Ø     mianowania administratorów na ziemiach świeżo przyłączonych do Polski, tzw. Ziemiach Odzyskanych.

 

Już 5 czerwca 1945 roku biskup Józef Gawlina został na wniosek Prymasa mianowany ordynariuszem Polaków w Niemczech. Odpowiedź na inne prośby kardynała Hlonda zawarta została w osobnym liście Stolicy Apostolskiej, informującym o udzieleniu Kardynałowi przez Papieża nadzwyczajnych uprawnień, jakich dotychczas nie miał żaden Prymas. Papież udzielił Prymasowi pełnomocnictw legata papieskiego „ in tutto H territo-rio polacco ". Udzielenie tych pełnomocnictw świadczy o dobrym rozeznaniu przez Watykan sytuacji, w jakiej znalazła się Polska po zakończeniu wojny. Na mocy tych uprawnień i kierując się rzeczywistą potrzebą, kardynał Hlond dnia 15 sierpnia 1945 roku powołał pięciu nowych administratorów. I tak we Wrocławiu został mianowany ks. dr Karol Milik, w Opolu - ks. dr Bolesław Kominek, w Gorzowie - ks. dr Edmund Nowacki, na Warmii — ks. dr Teodor Bensch i w Gdańsku — ks. dr Andrzej Wronka. Wielką troską Prymasa była obsługa duszpasterska mieszkających tam Polaków. Trzeba pamiętać, że sytuacja społeczno-polityczna w kraju w dalszym ciągu nie była ustabilizowana. Nie widać było końca walk bratobójczych, a na tereny zachodnie i pomocne Polski przybywało najwięcej repatriantów. Gdy do tego dodać, iż w wyniku wojny część społeczeństwa uległa demoralizacji i że księży było bardzo mało, to jawi się obraz w bardzo smutnych barwach. Dlatego Prymas prosił biskupów, aby oddelegowali do pracy na tych terenach po paru choćby księży ze swoich diecezji. Do pracy na Ziemiach Odzyskanych skierował również członków Towarzystwa Chrystusowego, którego był współzałożycielem. Niejednokrotnie zwracał się też do różnych zgromadzeń zakonnych, przypominając, że czekają ludzie i nowe powołania, a wszystko po to, „by posłannictwo na tych terenach zostało godnie spełnione". Księży bowiem, którzy przybyli na te tereny wysiedleni wraz z ludnością ze wschodu, było zdecydowanie za mało.

Sam Prymas starał się wizytować nowo powstałe prowincje kościelne i brać udział w uroczystościach religijnych. Był więc w Trzebnicy, aby się modlić u grobu św. Jadwigi, był w Świętej Lipce i Gietrzwałdzie. Do Wrocławia zaś zwołał na dzień 23 września 1948 roku Konferencję plenarną Episkopatu Polski, by - jak sam powiedział: „w cieniu odbudowującego się tumu św. Jana radzić nad potrzebami wiary i chrześcijańskiego wychowania w rodzinie". Troska Prymasa o Ziemie Odzyskane wyraziła się szczególnie w specjalnym orędziu, jakie wydał do ludności katolickiej tych ziem 24 maja 1948 roku. Pisał wtedy: „Nie ma wątpliwości, że ugruntujecie tam ostatecznie polskie i katolickie życie. Trwajcie, nie poddawajcie się ani lękom, ani zniechęceniu. Bądźcie ufni, spokojni. To, co tworzycie, ma się ustalić na wieki. Kościół będzie przy was i przy waszych dzieciach. Stójcie mocno tam, gdzie was poniosła fala nowego życia narodowego i pracujcie tam wytrwale, wierni Polsce i Kościołowi".

Historyczna decyzja Pawła VI z 28 czerwca 1972 roku, ustanawiająca bullą „Episcoporum Poloniae coetus" stałą już organizację kościelną na ziemiach pomocnych i zachodnich, była realizowaniem prymasowskiej wizji „nowej Polski", powstającej do życia „z gruzów, popielisk i rozwalin" smutnej przeszłości. Dlatego też decyzja Prymasa Hlonda z 15 sierpnia 1945 roku jest jedną z najważniejszych, jaką notują najnowsze dzieje Kościoła katolickiego w Polsce. Dnia 4 marca 1946 decyzją Stolicy Apostolskiej zostaje zawarta unia personalna między Warszawą a Gnieznem. Od tej chwili Prymas Polski przestaje być arcybiskupem Poznania, zostaje natomiast arcybiskupem Warszawy. Od tej chwili też pełne dziedzictwa ojców — prymasowskie Gniezno — łączy się z coraz bardziej żyjącą życiem społecznym, politycznym i kulturalnym Warszawą. Było to niejako wprowadzenie starej, chrześcijańskiej tradycji w nowe życie i nowe warunki.

Podejmując zadania odbudowy moralnej narodu, Episkopat Polski pod przewodnictwem swojego Prymasa zebrany na Jasnej Górze w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, 8 września 1946 roku, ofiarowuje cały Naród Polski Najświętszemu Sercu Maryi. Uroczystość, jak podają kroniki, zgromadziła około miliona wiernych. Wcześniej, 7 lipca, ofiarowanie takie miało miejsce we wszystkich parafiach, a 15 sierpnia — w każdej diecezji. Prymas bowiem był przekonany, że „zwycięstwo, jeśli przyjdzie, będzie zwycięstwem Maryi". Ten maryjny testament przekazał swemu następcy, prymasowi Wyszyńskiemu, który z jego rąk otrzymał w maju 1946 roku sakrę biskupią.

Stojąc na straży „sumienia narodu", Kościół z pełnym poczuciem odpowiedzialności upominał się o swoje prawa i jednocześnie będzie realizował program, mający na celu pogłębianie wiary i umiłowanie Ojczyzny przez swoich wiernych. W tym duchu były ogłoszone listy pasterskie, między innymi: W sprawie katolickiego małżeństwa (1945), O panowaniu Ducha Bożego w Polsce (1946), W sprawie wyborów do sejmu (1946), czy wreszcie O wychowaniu młodzieży (1948). Największym jednak echem odbiło się orędzie z racji 950 rocznicy śmierci św. Wojciecha, ogłoszone podczas uroczystości gnieźnieńskich (1947), a następnie przedrukowane przez prasę krajową i zagraniczną. Było to wezwanie, a zarazem program moralnego i duchowego odrodzenia narodu. W szczególny sposób podkreślano potrzebę tworzenia własnego modelu świętości i kultury, zakorzenionego w tysiącletnim dziedzictwie Kościoła. Biskupi chcieli, by kult świętych i błogosławionych rodaków stał się „zapowiedzią pełnego chrześcijaństwa w życiu polskim".

W kontaktach z władzami państwowymi Episkopat stał na stanowisku wzajemnego poszanowania i konieczności współpracy dla dobra społeczeństwa i kraju. Nie będąc zwolennikiem komunizmu, jako doktryny niezgodnej z nauką Kościoła katolickiego, Prymas twierdził jednak, że „Polska, która od dziesięciu wieków przeżywa chrześcijaństwo na swój sposób (...), znajdzie w swym gorącym patriotyzmie pogodzenie zdrowej myśli rewolucyjnej treści czasu z wiarą ludu, pokona sprzeczności, pogodzi doczesne zadania obywatela z jego wiecznym po wołaniem, nowoczesność ze szczytną tradycją, przyszłość ze zdobyczami duchowymi wieków". Mówił o tym w Poznaniu 28 października 1945 roku.

Episkopat w liście wielkopostnym w 1946 roku raz jeszcze powrócił do tego tematu. „Polska nie może być bezbożna, Polska nie może się wyprzeć przynależności do świata chrześcijańskiego, Polska nie może zdradzić ducha swych dziejów, Polska nie może być komunistyczna, Polska musi pozostać katolicką".

Bardzo ważny dla dalszych dziejów Kościoła w Polsce był ten trzyletni okres rządów Prymasa Hlonda. Był to czas, w którym Kościół mógł zaleczyć przynajmniej częściowo swoje rany, czas porządkowania wielu wewnętrznych dziedzin życia kościelnego, jak również czas pierwszych kontaktów z niezbyt jeszcze agresywnym systemem politycznym, który zaczynał panować w Polsce. „Daj mi dusze, resztę zabierz" - niewątpliwie Episkopat pod wodzą swojego Prymasa ratował duszę Polskiego Narodu. Nie tylko ocalił Kościół, ale dał mu mocne fundamenty na całe powojenne budowanie.

Po śmierci Prymasa Hlonda wydawało się, że Kościół w konfrontacji z nową rzeczywistością musi paść na kolana, musi przegrać, że nie ma szans przetrwania. „Czy jest ktoś w stanie zastąpić wielkiego Prymasa?" — pytano. Pytanie było tym bardziej zasadne, że sytuacja polityczna i społeczna kraju wskazywała na odchodzenie władz od deklarowanej wcześniej lojalności i wolności dla Kościoła. Coraz częstsze stają się ataki na Kościół, zwłaszcza na jego hierarchię. Zaczęto wysuwać wprost śmieszne zarzuty, mianowicie, że Kościół w Polsce jest na usługach imperializmu i pozostaje w kontakcie z ośrodkami militarystycznymi zachodniej Europy. Również sytuacja międzynarodowa, zwłaszcza w Związku Radzieckim, gdzie do absurdu doszedł tzw. kult jednostki, nie pozostawała bez wpływu na dzieje Kościoła w Polsce.

W takiej sytuacji Prymasem Polski zostaje dotychczasowy ordynariusz lubelski - ksiądz biskup Stefan Wyszyński6. W liście skierowanym do wiernych z racji swojego ingresu, tak pisze o sobie i misji, jaką ma do wypełnienia: „Nie jestem politykiem ani dyplomatą, nie jestem działaczem ani reformatorem. Jestem natomiast Ojcem waszym duchownym, pasterzem i biskupem dusz Waszych. Jestem apostołem Jezusa Chrystusa. Posłannictwo moje jest kapłańskie, pasterskie, apostolskie". Zaś w czasie ingresu do katedry mówił: „O, wielka jest Polska swoją jednością! O, wielka jest Polska swój ą niezliczoną młodzieżą, swoim zapałem, swoim zaufaniem, swą najlepszą nadzieją (...). Polska jest zespolona niejednym węzłem, nie parcianym powrozem. Polska jest zespolona sercem wiary. Jej siłą jest wiara Chrystusowa! Jej jednością jest moc nadprzyrodzonej łaski Bożej! Jej nadzieją niezłomną jest pragnienie katolickiej Polski, Chrystusowej Polski".

Szybko okazało się jednak, że Prymas będzie musiał być zarówno dyplomatą jak i politykiem. Jego polityka będzie zawsze przejrzysta, jednoznaczna i będzie miała na celu obronę praw człowieka, praw narodu i praw Kościoła.

Bezpośrednio po objęciu stolic biskupich w Gnieźnie i Warszawie sytuacja na linii państwo — Kościół z każdym dniem ulega pogorszeniu. Władze państwowe zaczynają szykanować biskupów. Niektórzy z nich, jak Czesław Kaczmarek z Kielc, zostaną niebawem aresztowani, inni, jak Stanisław Adam-ski z Katowic, zostaną usunięci z diecezji. Dnia 23 stycznia 1950 roku władze państwowe ustanowiły przymusowy zarząd nad kościelną organizacją Caritas. Dnia 30 stycznia tegoż roku odbyła się I Krajowa Narada Zrzeszenia Katolików „Caritas", które zajęło miejsce kościelnej organizacji. Minister Administracji Publicznej, uzasadniając tę decyzję, powiedział: „Caritas był wykorzystywany do obcych celów, stał się domeną wpływów dnia wczorajszego, zaślepionych nienawiścią do Polski Ludowej".

W celu usunięcia powstających napięć, została powołana z inicjatywy Prymasa Polski — Komisja Mieszana. Pierwsze jej posiedzenia miały miejsce w lipcu 1949 roku. Ze strony Kościoła brali w niej udział: bp Zygmunt Choromański, bp Tadeusz Zakrzewski i bp Michał Klepacz; zaś ze strony rządu - minister Władysław Wolski, generał Edward Ochab i poseł Franciszek Mazur.

Dnia 14 kwietnia 1950 roku doszło do podpisania porozumienia między Kościołem a państwem. Z perspektywy lat okazuje się, iż było to porozumienie bez precedensu nie tylko w skali krajowej, lecz także międzynarodowej. Pierwsze porozumienie z państwem bloku komunistycznego. Porozumienie miało stworzyć modus vivendi Kościoła w socjalistycznej rzeczywistości. Rząd gwarantował:

 

 

 

Ø     nauczanie religii w szkołach;

Ø     opiekę duszpasterską w wojsku, w więzieniach i szpitalach;

Ø     istnienie KUL-u i wydziałów teologicznych w Krakowie i Warszawie;

Ø     prawo Kościoła do akcji charytatywnej.

 

Ze swej strony Kościół zobowiązał się:

 

Ø     wezwać duchowieństwo do poszanowania władzy i do współpracy nad odbudową kraju;

Ø     podjąć u Stolicy Apostolskiej starania o ustabilizowanie administracji kościelnej na Ziemiach Odzyskanych;

Ø     popierać wszelkie wysiłki zmierzające do utrwalenia pokoju.

 

Porozumienie wywołało bardzo różne reakcje w społeczeństwie, a jego główny autor - Prymas Polski - poddany został ostrej krytyce. Jedni zarzucali mu, że wchodzi w układy z komunistami, inni, że jest za mało elastyczny w swych stosunkach z rządem. Przyszłość miała pokazać, że i jedni i drudzy nie mieli racji. I jakkolwiek porozumienie pozostanie często martwą literą, to jednak Kościół będzie mógł się odwołać w przyszłości do jego treści.

Dnia 24 września 1953 roku zostaje aresztowany ks. Prymas Stefan Wyszyński. Dwa dni wcześniej Sąd Rejonowy w Warszawie ogłosił wyrok w procesie biskupa Kaczmarka, skazując go na 12 lat więzienia oraz utratę praw publicznych i obywatelskich. W uzasadnieniu wyroku czytamy: „kierujący przestępczą działalnością ośrodka antypaństwowego i antyludowego".

 

Polityka wyznaniowa Władysława Gomułki

 

Z chwilą ponownego objęcia przez Władysława Gomułkę przywództwa w partii w 1956 roku sprawy polityki wyznaniowej znalazły się w centrum jego uwagi. Świadczyć o tym może zwolnienie z miejsca odosobnienia w klasztorze w Komańczy kardynała Stefana Wyszyńskiego, powrót religii do szkół, czy umożliwienie Kościołowi w miarę swobodnego działania w życiu publicznym. Gomułka zdawał sobie sprawę z przywiązania społeczeństwa katolickiego do religii katolickiej, wiedział, że administracyjne metody walki z Kościołem stosowane w latach pięćdziesiątych mogą przynieść więcej zła niż korzyści partii i państwu. Tak przynajmniej wydawało się do roku 1958. Wówczas nastąpił radykalne zwrot w stosunku Gomułki do Kościoła, a w wystąpieniach I sekretarza zaczęły się pojawiać bardzo ostre akcenty pod jego adresem . Partyjni towarzysze Gomułki uważają, że zaognienie stosunków wynikało częściowo z postawy kardynała Stefana Wyszyńskiego, który po wizycie w Watykanie w maju 1957 roku zaczął wygłaszać kazania wymierzone przeciwko władzom państwowym . Odpowiedzią Gomułki było wystąpienie na III Zjeździe PZPR, gdzie powiedział: "Hierarchię kościelną przestrzegamy przed naruszeniem prawa i zarządzeń państwowych, co znowu się powtarza. Radzimy zaniechać prowokowania władzy ludowej, bo nie wyjdzie to kościołowi na pożytek (...). Dawno minęły już czasy średniowiecznej supremacji kościoła nad państwem. Trzeba dostosować się do postępu i wyrzec się beznadziejnej myśli o walce z socjalizmem" . Od tego momentu, poza groźbami, Gomułka przystąpił do czynów w walce z Kościołem. Pod koniec lat pięćdziesiątych rozpoczęto usuwanie nauki religii ze szkół, rozwijano akcję zdejmowania krzyży zawieszonych w klasach szkolnych, nie dopuszczano do wznoszenia nowych kościołów i tworzenia nowych parafii. Ograniczano stan posiadania Kościoła przez odbieranie mu licznych budynków, dochodziło do starć między wiernymi a milicją na Jasnej Górze oraz w miastach, gdzie próbowano szkodzić Kościołowi.

Mimo tego podejmowano próby mediacji, które miały złagodzić narastający konflikt. W styczniu 1958 roku doszło do trwającej 11 godzin rozmowy Gomułki i Cyrankiewicza z kardynałem Wyszyńskim. Spotkanie to jednak nie przyniosło żadnych rezultatów. Podobnie jak kolejne: w styczniu 1960 roku, w kwietniu 1963 roku.

Na najcięższą próbę stosunki państwo-Kościół zostały wystawione w 1965 roku w związku z wydaniem przez polski Episkopat orędzia adresowanego do biskupów niemieckich. W "Orędziu biskupów polskich do ich niemieckich Braci w Chrystusie" hierarchowie kościoła katolickiego w Polsce zapraszali niemieckich chrześcijan do wzięcia udziału w przypadających na rok 1966 obchodach Tysiąclecia Chrztu Polski. Dokument ten zawierał sformułowanie: "udzielamy przebaczenia i prosimy o przebaczenie" z którym oficjalna propaganda w naszym kraju nie mogła się w żadnej mierze pogodzić. Wywołało ono prawdziwą furię Gomułki, gdyż dziedzinę stosunków polsko- niemieckich uważał on za zastrzeżoną dla partyjnego kierownictwa, a przede wszystkim dla niego samego. Przystąpił do ataku na polski Kościół zarzucając mu wysługiwanie się niemieckim interesom i wręcz antypolskie stanowisko. W styczniu 1966 roku odmówiono paszportu wybierającemu się na rzymską inaugurację obchodów milenijnych kardynałowi Wyszyńskiemu, nie zezwolono również na przyjazd do Polski papieża Pawła VI.

Rok 1966 był już otwartą konfrontacją między państwem i Kościołem. Uroczystościom Tysiąclecia Chrztu Polski władze przeciwstawiły obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. Kiedy w maju i czerwcu przewożona była z miasta do miasta kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, milicja "aresztowała" go i przewiozła do Warszawy uniemożliwiając obrzędy peregrynacji. Towarzyszyły temu obraźliwe stwierdzenia Gomułki o kardynale Wyszyńskim, który jako przewodniczący episkopatu miał mieć "umysł ograniczony i wyzbyty narodowego poczucia państwowości" .

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin