Wiśniowy sad.doc

(56 KB) Pobierz
Zapach, słodki, obezwładniający i kuszący

Zapach, słodki, obezwładniający i kuszący. Kwiat bladoróżowy o delikatnych płatkach, lekko unoszony na wietrze i opadający na zielony dywan traw, ścieląc się jak płatki śniegu nieskażone i delikatne. I on, taki inny, taki kuszący, taki męski. Wysoki blondyn o zielonych oczach. Nie, nie blondyn, jego włosy maj miodowy odcień taki inny niż mój . Jest wysoki dobrze zbudowany jego ubranie jest trochę w nieładzie jak jego włosy. Ma taki zawadiacki uśmiech, lecz jego oczy są zamyślone i trochę tajemnicze. Cały jest dla mnie zagadką i przez to tak bardzo chcę go poznać bliżej. Sad wiśniowy, drzewa całe w kwiecie. On między nimi i ja krok po kroku bezszelestnie zbliżający się do niego. Nathaniel tak ma na imię - dar od boga z hebrajskiego tłumaczenia dar dla mnie , uśmiech na moich ustach i to oczekiwanie. Odwraca się zauważa mnie wyciąga ręce po mnie i przytula. Moje serce bije tak szybko i mocno, moje usta są spragnione jego ust, mój język tańczący z jego językiem wieczny taniec miłości. Delikatne dłonie rozpinają i zdejmują ze mnie ubranie, pieszczą każdy skrawek mojego ciała. Układa mnie na puchu z płatków kwitnących bladoróżowych wiśni. Patrzy i widzę w jego oczach podziw, moje włosy czarne jak smoła ciut przydługie, oczy diabelskie ciemne i nie odgadnione, ciało dobrze zbudowane i smagłe, i moja męskość w całej okazałości, wyprężona i czekająca na jego usta i język. Pierwszy dotyk, z rozkoszy przymknąłem oczy, oczekiwanie na drugi jest takie denerwujące. - Rozkosz trzeba dawkować żeby spełnienie było oszałamiające, powiedział - taaaaaaaaaaaaakkkkkkkkkkkk to wszystko co mogłem wymówić Jego palce muskające moją spragnioną miłości szablę, w ślad za nimi podąża język taki miękki i ciepły, usta obejmują ją ooooooohhhhhhhh te ruchy góra dół i te usta tak ciasno obejmujące moją szablę, nie mogę się poruszyć, jego dłonie ściskające me biodra . Długie blade palce na moich śniadych pośladkach, to dziwne ale chcę żeby się poruszały, żeby były bardziej śmiałe. Jego usta i język zawładnęły moimi myślami zapomniałem o dłoniach. To co on wyprawiał z moim penisem było oszałamiające, mimo wszystko pragnąłem więcej, pragnąłem żeby wdarł się we mnie i dał mi rozkosz jakiej jeszcze nie zaznałem. Czy będę w stanie to wytrzymać czy taka rozkosz mnie nie zabije. Ruchy szybsze i wolniejsze język liżący i usta pozwalające żeby moja szabla wdarła się w nie raz za razem ooohhhhh co za rozkosz szybciej i szybciej oooohhhhhh jego długie i smukłe palce wchodzące w moje spragnione ciało szybciej szybciej szybciej - Chcę dać ci taką przyjemność jak ty mi , wydyszałem - To dla mnie przyjemność patrzeć na twoje spełnienie , odparł z uśmiechem Moja męskość nie wytrzymała wystrzeliła prosto w jego usta wypełniając je całe, moje jęki spełnienia niosły się po bladoróżowych płatkach ścielących zieloną trawę jak puch. Nathaniel uśmiechając się nie uroniwszy nawet kropelki mojego spełnienia oblizał wargi mówiąc - Jesteś bardzo smaczny. Błogi spokój , zaspokojenie i senność. Co do kurwy ja jestem w łóżku i śpię , we własnym łóżku z rękami na męskości które się lepią odspermy. Co do kurwy tu się dzieje. To ja Keizo Iwasaki lat 18 uczeń szkoły średniej obecnie mający dziewczynę i ja śnię o nowym koledze ze szkoły. Co jest co się dziej cholera co się dzieje ze mną. Jeszcze mi drżą ręce po przeżytym spełnieniu, ja się onanizowałem przez sen, śniłem o ustach  Nathaniela. Blady świt wdziera się do pokoju, ptaki zaczynają swoje trele, kwiaty otwierają swoje pąki i krople rosy osuszają się w porannych jeszcze bladych promieniach słońca

. A ja leżę i boje się ruszyć, jak mam iść do szkoły, jak ma na niego patrzeć, i co zrobić z pościelą już widzę minę matki i jej komentarz - Keizo co to jest, co ty robisz nocami w łóżku, jej oburzenie i okrągłe oczy ze zdziwienia. Raz kozie śmierć wstaję, o cholera zaplątałem się w prześcieradło, szlag by to trafił, cholerny Nathaniel. Śniadanie to był rekord świata, mama szok przeżyła, pierwszy raz tak się rano spieszę. A prześcieradło w torbie sobie leży i słyszę jak krzyczy - co ty tam w nocy robiłeś, konia sobie walił. . . . Potykając się wybiegłem i co sił w nogach dopadłem kontener ze śmieciami hihihihi nerwowy chichot, i już po kłopocie i więcej o tym nie myślę. Acha nerwowy chichot ciąg dalszy hihihi czerwień na twarzy i oto stoję twarzą w twarz z moim koszmarem sennym, z ucieleśnieniem męskości i te jego oczy . . . . co jest dlaczego tak stoję i się gapię, język dynda mi jak u szczeniaczka, i ta myśl on wie . . . on wie i te jego oczy. - Siadamy do ławek, czar prysł i jestem wolny

- klasówka jaka klasówka, o kurwa jestem ugotowany, i ten przeklęty Nathaniel siedzący za mną, dotknij mnie, zanurz ręce w moich włosach - co jest dlaczego o tym pomyślałem, ja zaraz zwariuję - Keizo co ty człowieku wyprawiasz, wiercisz się jak kwoka na jajach - hihihi jajach powiadasz, co ja mam zrobić cały czas czuję jego wzrok na plecach, o choleraaaaaaaaaaaaa staje mi, staje, ratunku. Co ten nauczyciel chce, dlaczego tak krzyczy, co nie napisałem nawet słowa, dzwonek na przerwę, jak ja mam wstać, jak mam to zrobić jak mi stoi taki sprężysty i w gotowości. Dobra wiem biorę teczkę osłaniam się jak tarczą i do łazienki, biegiem. Siedzę na klopie i co dalej, chwilowo jestem bezpieczny, ale mój pan chce tego co dostał w nocy, o kurwa co robić. Zamykam oczy i dotykam go, Nathaniel uśmiechnięty tajemniczo, taki zmysłowy, a moja męskość pragnie spełnienia, pomału zaczynam ruszać nim, w górę w dół, Nathaniel co jest w nim takiego że od samego patrzenia na niego staje mi. Ruszam coraz szybciej, jęk rozkoszy cichutki, w końcu siedzę na klopie w szkole i uprawiam sex sam ze sobą, nawet ta myśl nie jest w stanie zmniejszyć mojego podniecenia. Nathaniel powiedziałem to na głos i spełnienie nadeszło jak burza jak tajfun, obezwładniając mnie i zabierając resztki sił. Dlaczego, co jest ze mną, co jest z nim, tak co jest z nim nie tak, muszę się dowiedzieć. O cholera moje spodnie, kurkurkurwa, Nathaniel ty draniu ja cię zabiję jak tylko się na ciebie uodpornie. Doprowadzając się do porządku doszedłem do wniosku, że na dzisiaj starczy wrażeń, ja się boję być w pobliżu Nathaniela, może powiem matce że się szkoła spaliła hihihi i więcej tu nie przyjdę. Ta już to widzę. Robię taktowny odwrót i spadam do domu. W cieniu drzewa wiśni stoi postać, wysoka z rozwianymi włosami i tajemnicą w oczach, wodzi wzrokiem za mężczyzną o czarnych jak smoła włosach i pięknym ciele. Na ustach igra mu uśmiech, do wieczora mój Keizo do zobaczenia w twoim śnie. Wracając do domu

wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje, moje zachowanie i dziwne miny, nerwowe tiki twarzy i ten debilny chichot spowodowały, że jakaś staruszka uciekła na drugą stronę ulicy. W odwecie za moje przejścia i samopoczucie pokazałem jej język. Czy ja jestem normalny. - Yuriko, krzyknąłem i podskoczyłem tak byłem zaskoczony - No co ty, jesteś płochliwy jak dziewica, dal Nathaniela byłem jeszcze dziewicą - Cholera spieprzaj z mojej głowy, powiedziałem to na głos ? Yuriko dziwnie mi się przygląda - Jesteś chory ? - Tak tak tak jestem i to bardzo jakieś zakaźne paskudztwo mnie dopadło. Po minie Yuriko i po jej paru krokach w tył, no cóż miałem dziewczynę, - Zakaźne powiadasz to pa, i tyle ją widziałem. Stoję na środku chodnika jak jakieś nieszczęsne dziecko i ze złości chcę tupać nogami. To tylko moja wyobraźnia, nie wyspałem się i dlatego myślę o chłopaku i o jego oczach, włosach, pięknym ciele, smukłych palcach zakradających się do mojego ciała w nocy. - Cholera jasna, krzycząc zacząłem się ciągnąć za włosy. Staruszka po drugiej stronie ulicy już ze zgrozy po płocie idzie - Ta dzisiejsza młodzież za grosz samokontroli, parę batów na tyłek, ryż do jedzenia . . . . .mruczy pod nosem. Droga ciągnie się niemiłosiernie długo. - Zawsze miałem do domu tak daleko, zastanawiam się. Jest, teraz do pokoju i w ciszy przemyśleć całe zajście dnia dzisiejszego. - Keizo co ty robisz w domu - Szkoła się spaliła, wypaliłem jedyne co mi przyszło do głowy - Coooooooooooo . . . - Źle się czuję - Twoje spodnie, jak ty wyglądasz - Wymiotowałem, soki - Idź do pokoju, zaraz ci coś zaparzę, odwracając się miałem uśmiech od ucha do ucha. - Już idę. Po drugiej stronie ulicy wysoka postać mężczyzny cofnęła się w głąb lasu jakby chciała stopić się z drzewami, jakby las go chronił. Jego tajemnicze oczy pałały niezaspokojoną rządzą, jego uśmiech zmienił się na drapieżny, a dłonie smukłe i zadbane zacisnęły się w pięści. - On musi być mój, mój i tylko mój, szepnął. Jak ja dzisiaj będę spał, czy się odważę zasnąć, no cóż wypiję tyle kawy ile się da . . . . . . - Keizi obudź się, spałeś całe popołudnie, chyba naprawdę się zatrułeś. - Cooooooooooo spałem, która godzina, 20.00 i nic, jestem zdrowy, zdrowy. - Dzwonił twój kolega ze szkoły Nathaniel, naprawdę uroczy, zaprosiłam go zaraz przyjdzie. Dingdong - To na pewno on. - Mamo . . . . . . już wyszła, co mam zrobić, jak go przywitać. Podnoszę głowę i jest, piękniejszy niż rano, taki taki taki . . . . . - Cześć, rano wybiegłeś, twoja mama mówiła że się zatrułeś - . . . . . . . . . yhy. . . . . - Masz takie potargane włosy, jak we śnie widzę jak kuca jak wyciąga dłoń, dotyka moich włosów, delikatnie je gładzi. Jego kciuk muska mój policzek, przymykam oczy . . . . - Czy zrobić wam coś do picia, gdzie jest Nathaniel, jak on się znalazł przy oknie tak szybko, dopiero mnie dotykał. - Nie dziękujemy, odpowiedział za mnie. Mama jak zauroczona z głupkowatym uśmiechem kiwa głową, wychodzi. Obserwuję go. taki duży, ciekawe czy wszystko ma duże. OOOOOOOOOOOjjjjjjjjj o czym ja myślę. Nagle jego postać prostuje się, jak by szykował się d0 skoku. Przez uchylone okno wpada wieczorny wietrzyk, niosąc ze sobą słodki zapach kwiatu wiśni. Jeden zabłąkany kwiat delikatnie kładzie się u stóp Nathaniela. Patrzę na to jak urzeczony, dłonie oparł o framugę okna, mruży oczy, ma zaciśniętą szczękę. Patrzy w dal jakby kogoś wypatrywał. Jego włosy opadają i kosmyk przykleja się do warg ojjjjjjjjj aż mnie korci żeby podejść i delikatnie je zdjąć, aż oblizałem usta. Oczu od niego nie mogę oderwać, Nathaniel szepnąłem, jego oczy przymykają się, wciąga powietrze nosem, jakby węszył, odwraca głowę, i jak on to robi już jest przy mnie. Jego dłoń podnosi moją i przytula do policzka. Pierwszy odruch zabrać dłoń, ale ściska ją mocno, ma taki gładki policzek. Poruszyłem palcami, tak na próbę i dłoń Nathaniela opada. Zaraz jednak dotyka mojej brody, delikatnie, patrząc mi w oczy nachylił się i zbliżył usta do moich ust. Mogę , kiwnąłem głową na zgodę. Oblizał wargi czubkiem języka, nooooo jużżżżż krzyczała moja dusza, i stało się pocałował mnie delikatnie, prawie z miłością, uchyliłem usta robiąc miejsce dla jego języka. Wdarł się w nie, tak zachłannie, otworzyłem oczy i tuż przed sobą zobaczyłem jego zielone ze złotymi plamkami źrenice. Jego dłonie obejmowały moją twarz, było mi tak cudownie. To nie sen, to się dzieję naprawdę. Pomału moja ręka ześlizguje się na jego ramie. To że Nathaniel jest mężczyzną nie przeszkadza mi. Dotykam jego szyi, ma taką gładką skórę, moje palce delikatnie rozpinają koszulę, ma nie obrośniętą klatkę piersiową, jego sutki są twarde tak jak moje. Mój pan wielka szabla jest gotowy i tak bardzo spragniony. - Dotknij mnie, zobacz jak bardzo cię pragnę, chcę być twój, powiedział trzymając moją twarz. Owiał mnie delikatny zapach wiśni. - Czy to nie dziwne, szepnąłem ale moja dłoń już tam wędrowała. Był taki duży, sprężysty. Dotykałem penisa innego chłopaka po raz pierwszy, i to było cudowne dziwne ale cudowne. Rozpiąłem mu rozporek, i delikatnie pogładziłem czubek, jego ciche westchnienie tak bardzo mnie podnieciło, tak bardzo chciałem go pocałować i to nie w usta . . . . . . Jego palce zaczęły bawić się moimi sutkami, pochylił głowę i wziął jedną z nich w usta, zaczął ssać i delikatnie kąsać zębami, drugiej nie zostawił samej jego język też się nią zajął. - Oocchhhhhh jak dobrze. Nagle do moich uszu doszły kroki matki na schodach i jej słowa - Chłopcy mam nadzieję że rano wstaniecie do szkoły jest już grubo po północy. Nathaniel już stał przy drzwiach otwierając je - Tak ma pani rację trochę się zasiedzieliśmy, przyjdę innym razem jak Keizo będzie zdrowszy. Mówiąc to uśmiechał się tajemniczo, popatrzył na mnie i powiedział - Nie rób nic czego ja bym nie zrobił, poczekaj na mnie, poczekaj . . . . . dobranoc pani Iwasaki. Wyszedł zamykając drzwi za sobą, słyszałem jak prosi żeby mi nie przeszkadzać że już pewnie śpię. Dotknąłem swoją twarz drżącą dłoniom, spojrzałem na siebie i moje oczy zrobiły się okrągłe jak piłeczki do golfa. Miałem rozchełstana koszulę, mój penis sterczał ze spodni jak jakiś potwór z loch ness, w lustrze odbijała się postać chłopaka o rozmarzonych oczach, zaczerwienionych ustach od pocałunków. Już słyszę krzyk mamy jak by mnie zobaczyła - Do kościoła ty bezbożniku, już tam ksiądz sobie poradzi z twoim szatanem w spodniach ! ! ! - Co ja mam zrobić, co mam zrobić ? Zostało jeszcze dwa tygodnie do przerwy wakacyjnej, jak ja to wytrzymam. Zasnąłem w ubraniu nie rozwiązawszy problemu. Te dwa tygodnie zleciały mi jak sen, Nathaniela nie był w szkole chociaż czekałem co dzień, i głupio przyznać tęskniłem. W dzień rozdania świadectw zobaczyłem go i moje serce prawie przestało bić. Miałem ochotę podbiec i się przytulić, pocałować go, siłą woli i to ogromną zostałem na miejscu. Wyglądał jakoś mizernie, szczuplej, miał podkrążone oczy. Powiedział poczekaj na mnie . . . i czekałem, to była mordęga, nie ulżyłem sobie tak jak w szkole, czekałem. - Keizo Iwasaki, ktoś mnie szturcha o co chodzi, a świadectwo no dobrze już idę chociaż najlepiej bym podbiegł do Nathaniela. - Gdzie idziemy, może na karaoke, piwko i na podryw dziewczyn ? chłopaki planują wieczór, a ja myślę jak się uwolnić i być już z Nathanielem. - Sorki ja dzisiaj nie mogę może innym razem. - Ale co ty Keizo K _ A _ R _ A _ O _ K _ E ! ! ! ! - Innym razem, i już się oddalam idę w stronę Nathaniel jak mucha wabiona światłem, od którego może zginąć, jak pszczoła dla której Nathaniel jest słodyczą kuszącą najbardziej na świecie. - Czekałem i tęskniłem nawet nie wiesz jak bardzo ! ! krzyknąłem, chociaż te słowa wyrwały mi się i zrobiłem się czerwony jak burak, to Nathaniel przytulił mnie jak bym był dla niego najważniejszy na świecieę do skoku, coś za oknem go zaniepokoiło. - Nawet nie wiesz jak bardzo cieszą mnie twoje słowa, bałem się że mnie nienawidzisz, ja też tęskniłem, i wynagrodzę ci to najlepiej jak będę umiał. Nachylił głowę i pocałował mnie tak zachłannie, drapieżnie, jego język był w każdym zakamarku moich ust. - Zrobimy sobie początek wakacji we dwóch, mój Keizo tylko my. Przygotuj się na jutro, spakuj plecak, czas na biwak. - Co powiem mamie. - Zostaw to mnie, tylko bądź gotowy. W domu

mama już wiedziała o wszystkim, na stole w kuchni leżały przysmaki i jej rozpromieniona twarz - Keizo dzwonił Nathaniel tak się cieszę że jedziecie na biwak. Mamo żebyś wiedziała co my tam będziemy robić. I zdałem sobie sprawę że stracę dziewictwo, nie takie zwykłe tylko o kurczę takie inne . . . . - Keizo co tak zbladłeś - Nie nic to tylko ten upał. W pokoju obleciał mnie strach, jak to się robi, jak to robią faceci. Używają jakiegoś żelu, kurczę to musi boleć. Ciekawe czy użyje gumki ? Do rana nie zmrużyłem oka. Pod dom podjechał motor, duży czarny. - Nathaniel ? - Myślałeś że czym pojedziemy na biwak, wskakuj. Tyle pytań, tyle strachu, i wstyd ale się zakochałem. Zdałem sobie z tego sprawę w nocy, i sam fakt że się nie wycofałem o tym świadczy. Droga była kręta i długa. Zatrzymaliśmy się na pięknej polanie z jednej strony osłoniętej górami, z drugiej było jezioro duże aż po sam horyzont. - Bierzemy się za rozkładanie namiotu i musimy znaleźć drewno na ognisko. Widział moje zażenowanie, lecz praca uspokoiła mnie. Spoceni lecz zadowoleni z tego co zrobiliśmy usiedliśmy nad jeziorem. - To co kąpiel - O tak, powiedziałem. Wskoczyliśmy i bawiliśmy się jak dzieci. W blasku zachodzącego słońca krople na jego skórze lśniły jak diamenty. Wyciągnąłem dłoń, schwycił ją i przyciągnął do siebie. - Keizo pragnę cię tak bardzo, jesteś taki piękny, nie wiem ile jeszcze się powstrzymam. - Nie powstrzymuj się, chcę być twój, pragnę cię. Nasze języki zatańczyły razem, byliśmy bardzo spragnieni siebie. Pocałunki były drapieżne, zacząłem całować jego szyję, ramię, językiem znaczyłem szlak mojej miłości. Wyszliśmy z jeziora, położyliśmy się na miękkiej trawie, a promienie zachodzącego słońca tańczyły na naszych nagich ciałach. Szlak mojej miłości kończył się na jego męskości, delikatnie polizałem ją, ostrożnie robiąc to pierwszy raz wziąłem do ust. Jego ciało wyprężyło się, jego usta wydały jęk rozkoszy. Moje ruchy były niezgrabne, chaotyczne, jego delikatne i pewne. - Keizo pierwszy raz nie jest łatwy ale postaram się i nie będzie bolało. Obrócił mnie i zaczął od pieszczot na palca, jednego, drugiego. Tak bardzo mnie podniecił, nie wiem kiedy już był we mnie. Ruchy miał powolne, jego dłonie i usta pieściły moje ciało. Szeptał mi miłosne słowa, jego spełnienie rozlało się we mnie, ciepłym strumieniem, moje spłynęło na zieleń traw. Wyczerpani i szczęśliwi leżeliśmy blisko, przytuleni - Keizo nie wiem ile tu zostanę, ale obiecuję że przerwę wakacyjna spędzę z tobą. Bardzo cię lubię ale mam sprawy do załatwienia, sprawy które nie mogą czekać. - Lubisz, ja cię KOCHAM tak bardzo, powiedziałam ze łzami w oczach. Wstaliśmy, umyliśmy się w jeziorze. Przytuleni w śpiworze usnęliśmy. Postanowiłem że problem z odejściem Nathaniela rozwiąże po wakacjach które zapowiadały się bajecznie. Nad namiotem unosiła się mgła, otulała go jak pajęczyna, wiatr poruszał koronami drzew i niósł ciche żałosne zawodzenie. Tak ciche że go nie słyszałem. Nathaniel przytulił mnie do siebie mocniej jego oczy w ciemności jarzyły się zielenią na ustach błąkał się uśmiech, władczy, dominujący, tylko ja o ty nic nie wiedziałem. Spałem i było mi dobrze po mojej pierwszej miłości z mężczyzną. - Jesteś mój i zostaniesz nie będąc tego nawet świadom kochany Keizo. Na razie ciesz się wakacjami do zobaczenia rano, dobranoc. K O N I E C

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin