rozdział 12..doc

(28 KB) Pobierz

8.   12. Otworzyłam oczy i ujrzałam coś niezwykłego. Zrobiło się bardzo cicho, każdy wstrzymał oddech. Ja zaś byłam słaba i czułam na sobie jakby ogromny ciężar, mimo że nic mnie nie przygniatało. Leżałam tylko, mała bezbronna ja, na ukochanym i myślałam o rodzinie, którą tak bardzo pragnęłam teraz bronić.

    Otóż przede mną widniała mocna, czerwona powłoka oddzielająca dokładnie Cullenów od nowonarodzonych. Choćby nie wiem jak bardzo obcy wampir się starał, nie przejdzie przez nią, żadna moc jej nie przebije. Emmett zrobił krok w przód, powłoka poruszyła za nim tak, aby go osłaniać.

- Super! – wykrzyknął. Rosalie westchnęła.

Zauważyłam, że dziwna tarcza otoczyła również mnie i Edwarda, lecz w naszym miejscu świeciła ona na niebiesko.

- Bello – usłyszałam Carlisla. Popatrzyłam na niego wykonczona, załzawionymi oczami.

- Jak to zrobiłaś? –zapytał zszokowany. Chciałam się zaśmiać, ale zdałam sobie sprawę, że to naprawdę ja. To ja ją utworzyłam. Istniała dzięki moim myślom i reakcjom. Tak, teraz już wiem czemu tak koszmarnie się czuje.

- Ja, ja nie wiem, Carlisle – przyznałam. – po prostu chciałam was ochronić – doktor przyjrzał mi się uważnie.

- Niebywałe – szepną. Victoria i inne wampiry patrzyły na mnie w osłupieniu. No tak, byłam tylko człowiekiem, prawda?

Cullenowie przystąpili do nagłego ataku. Nadal trzymałam swoją ‘tarczę’, ale myślami odpłynęłam zupełnie gdzie indziej.

Edward mnie zostawił i tym razem, nawet gdyby chciał, nie mógł wrócić. Złapałam go mocno i rozpłakałam.

- Nie, dlaczego? Edward, Edward – wyłam.

- Tak bardzo cię kocham – zapłakałam.

Nagle poczułam czyjąś zimną dłoń, przesuwającą po moich mokrych włosach.

- Bello – szepną mój ukochany baryton. Podniosłam się gwałtownie wydając z siebie jęk bólu. Oczywiście zapomniałam o swoich złamaniach. Ale nie to się teraz liczyło. Nie, najwspanialsze było to, że zobaczyłam Edwarda z otwartymi oczami, patrzącego na mnie z czułością. I wyszeptał moje imię!

On żył! Żył..

 

- Edwardzie! – rzuciłam mu się na szyję. Pozostali też zwrócili na nas uwagę, ale nie obchodziło mnie to. Przytuliłam go mocno, tak aby mi nie uciekł. Och, wiedziałam że ma wystarczająco dużo siły, aby to zrobić – odepchnąć mnie. Ale tego nie zrobił. Mało tego, odwzajemnił mój gest! Następnie pocałował mnie w usta i powiedział:

- Już dobrze, kochanie. – a ja mu uwierzyłam.

 

Oczami Edwarda

 

Straciłem przytomność. Przecież to się nie zdarza u wampirów! Co jest ze mną nie tak jak powinno? Po prostu padłem na kolana i poczułem ból, który przeszywał moje ciało. Oczy miałem zamknięte, a w głowie pustkę. Nie słyszałem niczyich myśli, nawet nad swoimi nie potrafiłem zapanować. Widziałem tylko wspomnienia, a głównie – Jej twarz. Bella.

Wtedy, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem, kiedy popatrzyła na mnie, tam na łące. Jak powiedziała, że mnie kocha. Jej czekoladowe oczy i bladą cerę. Lubiłem patrzeć jak śpi, nucić jej kołysanki, przytulać. Dla niej zrobiłbym wszystko, chciałbym żeby była bezpieczna.

Ale teraz, nie byłem tego taki pewien. Nie potrafiłem się obudzić, niezdolny byłem do jakiegokolwiek najmniejszego choćby ruchu.

Myślałem, ba – wiedziałem, że to koniec. Ale nagle usłyszałem najpiękniejsze słowa na świecie.

- Edwardzie, tak bardzo cię kocham – ten głos należał do mojej ukochanej. Słysząc to, poczułem siłę. Uzmysłowiłem sobie, że to dzięki niej żyję, tylko ona trzyma mnie przy życiu. I teraz oderwała mnie od śmierci, byłem w stanie otworzyć oczy. Z chwilą, gdy to zrobiłem myśli uderzyły we mnie ze wzmocnioną siłą. Ale to się nie liczyło. Ważna była dla mnie tylko dziewczyna leżąca na moim torsie i płacząca. Była taka smutna.

- Bello – szepnąłem, wyciągając rękę, by pogłaskać jej włosy. Uniosła się szybko i z jękiem. Och, była poraniona i połamana. To wszystko przeze mnie. Też miałem ochotę się rozpłakać, gdyby to oczywiście było tylko możliwe. Patrzyła na mnie, a ja tak bardzo ją kochałem. Nagle rzuciła się na mnie i przytuliła. Tak bardzo brakowało mi tej bliskości! Samej Belli!

Miałem ochotę już nigdy jej nie puszczać, zostań w jej uścisku już za zawszę.

Zapewniłem ją, że wszystko jest już dobrze.

Uśmiechnęła się i w moich ramionach, usnęła. 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin