Rozdział drugi.rtf

(15 KB) Pobierz

Rozdział drugi.

Linkin Park- From the inside

http://betinx.wrzuta.pl/audio/8GcE52Ff3Zs/linkin_park_-_from_the_inside

 

Leżałam na łóżku Miriam, a obok mnie leżała Nora. Co prawda spała już, ale dalej głaskałam ją po główce. Spała tak wtulona w moje włosy. Kiedyś mi powiedziała, że czując mnie koło siebie o nic się nie boi. Wiec od tamtej pory śpi ze mną wtulona we mnie, a ja usypiam ją głaszcząc jej buzię. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Wejdź.- szepnęłam jak najciszej, żeby nie obudzić śpiącej obok mnie dziewczynki.

-Śpi już ?- spytała cichutko.

-Tak, a coś się stało?

-Nie. Chciałam tylko z tobą pogadać.

Wstałam ostrożnie, wzięłam rączkę Nory z mojej szyi i położyłam delikatnie na poduszce. Pocałowałam w policzek i wyszłam  z pokoju.

-O czym chciałaś pogadać?- spytałam gdy znalazłyśmy się na dole w salonie.

-Co masz zamiar zrobić z tym?- spytała całkiem poważnie.

-Cóż...za dwa miesiące skończę osiemnaście lat. Poszukam stałej i dobrze płatnej pracy. Wystąpię do sądy i zabranie praw rodzicielskich do Nory a sama ją adoptuje.

-Jesteś pewna, że tego chcesz?

-Jestem pewna tylko jednej rzeczy na sto procent. Chcę, żeby mała była szczęśliwa i bezpieczna, a jeżeli oznacza to włóczenie się po sądach, rzucenie szkoły, znalezienie pracy i mieszkania to ja już się o to postaram.

-A jak ona przestanie pić?- ona miała jeszcze jakąś nadzieje, a ja nie.

-Chyba sama w to nie wierzysz. Miriam ona chleje non stop od śmierci ojca czyli jakieś pięć lat. Już kilkakrotnie oddawałam ją na leczenie. Po nim nie piła...ja wiem....jakieś dwa tygodnie a potem wszystko zaczynało się od nowa. Picie i awantury, awantury i picie stawały się znowu codziennością. Nie chce kolejnych rozczarowań. Ja już mam dość tego wszystkiego.! Jestem tym zmęczona.

-Rozumiem cię. I cokolwiek postanowisz będę cię wspierała. Zawsze. Pomogę znaleźć ci pracę i dom. A do tej pory jeżeli nie będziesz miała z kim zostawić małej zawsze chętnie się nią zajmę.-podeszła i przytuliła mnie.

Taak..na Miriam mogłam zawsze liczyć. O każdej porze dnia i nocy.

 

***

Byłam już praktycznie gotowa. Tak jak obiecałam, wystroiłam się jak jakaś pieprzona gwiazdka. Ubrałam się w złotą, błyszcząca bluzkę z grubymi ramiączkami, czarne spodnie-rurki i złote szpilki. To wszystko świetnie kontrastowało z moim ciemny kolorem włosów, które zaczesałam w kucyk, grzywkę natapirowałam i spięłam do góry. Jak na mój gust wyglądałam idiotycznie...no ale skoro obiecałam to obiecałam. Pozostała jedna sprawa. Zeszłam na duł. Moja matka jak zwykle leżała na tapczanie. O dziwo nie była piana.

-Idę do Miriam i zostaje u niej na noc. Proszę cię abyś nie robiła żadnych głupstw.

-Gdzie moja córka?!-podniosła na mnie głos.

-Bezpieczna.-tylko tyle jej odpowiedziałam i wyszłam z domu, bo czekała już na mnie taksówka. Wsiadłam do niej, podałam adres kierowcy. Nie jechałam swoim autem, bo to była w końcu impreza. Nie to , że mam zamiar się upić się do nieprzytomności, ale kilka drinków na pewno się napiję. Nora była już od kilku godzin u cioci. Zawiozłam ją tam jeszcze przed zakupami. Nawet nie wiedziałabym kiedy dojechałam na miejsce, tak się zamyśliłam, gdyby kierowca nie powiedział, że dojechaliśmy. Ocknęłam się z transu, zapłaciłam i wyszłam. Impreza była już rozkręcona na całego. Lał się alkohol, muzyka grała głośno, i byli już prawie wszyscy goście. Gdy weszłam do domu pierwsze co zarejestrował mój umysł było to, że ktoś woła moje imię.

-Inez! Inez!

Odwróciłam się. To co zobaczyła przeraziła mnie na maksa.

-Odejdź ty pieprzony napaleńcu! Trzymaj się ode mnie z daleka!!!!

Tak, tak....przede mną stał mój chory na umyśle adorator. Co z tego, że był mega przystojny jak to określiła moja przyjaciółka, ale wygląd to nie wszystko. Mam rację?

-Spokojnie. Obiecałem, że dzisiaj będę grzeczny, i słowa dotrzymam.- ten jak zwykle nie robił sobie nic z tego, że go nienawidzę.

-Wiesz kim jesteś? Pieprzonym, chorym na umyśle, namolnym idiotą!!

-Możliwe, ale mam nadzieję, że moja starania nie pójdą na marnę.- uśmiechnął się jak jakiś idiota

Jak ja go nienawidziłam!!

-Twoje marzenie nigdy się nie spełnią psycholu!

-Obyś nie miała racji.-znowu ten uśmieszek samozadowolenia.

-Wiesz co? Ta twoja pewność siebie kiedyś cię zgubi.- wysyczałam my głośno w twarz

Odeszłam, czując, że resztki mojego opanowania na dzisiaj się kończą.

Podeszłam do barku i zrobiłam sobie drinka na uspokojenie. Usiadłam na wysokim krześle. Ludzie bawili się teraz w rytmie piosenki Pitbula "I know you wonna me". Delektowałam się moim ulubionym drinkiem, kiedy podeszła do mnie Miriam.

-I jak się bawisz?- miała już rumieńce na twarzy, co oznaczało, że dużo tańczyła.

-Pamiętasz, jak mi mówiłaś wczoraj, że Taylor da mi spokój?- spytałam jej, a ona zrobiła zdziwioną minę.

-Co zrobił?

-Cóż....nic szczególnego...tylko jak weszłam do domu on przybiegł do mnie krzycząc moje imię.

-To chyba nie jest zbrodnia? No dobra, a ty co zrobiłaś?- popatrzyła na mnie z uwagą. Uuu....widziała nie jedną moją reakcję na widok Taylora.

-Hmmm konkretnie to powiedziałam mu co o nim naprawdę myślę.-odpowiedziałam na jej pytanie.

-Mogło być gorzej.-wyraźnie jej ulżyło.

-Masz rację. Na przykład mogłam wyrazić w sposób fizyczny jak go nie nawiedzę, ale wtedy musiałby zbierać swoje zęby z podłogi i lecieć szybko do jakiegoś protetyka.

-Taki scenariusz w pełni by cię satysfakcjonował.-zażartowała- Dobrze idę do Michaela, bo widzę, że zaczyna się denerwować.- posłała mi przepraszający uśmiech i odeszła.

Michael to był chłopak Miriam. Poznała go dwa lata temu na podobnej imprezie i od tamtej pory są para. Jak w jakimś pieprzonym tasiemcu: miłość od pierwszego wejrzenia. Ale ja cieszyłam się jej szczęściem.

Dokończyłam kolejnego drinka i wyszłam na parkiet tańczyć. Muzyka zmieniła sie na Pussycat Dolls " Hush ". DJ świetnie się spisywał za konsolą. Puszczał bardzo taneczne kawałki. Po godzinie tańczenia zmęczyłam się i poszłam do barku po kolejnego drinka. Siedziałam chwilę delektując się alkoholem, ale czułam że ktoś na mnie patrzy. Byłam gotowa na ostrą rozmowę jeśli byłby to Taylor. Odwróciłam się. Na szczęście nie był to ten dupek. Był to wysoki brunet, o jasnej cerze, pięknej twarzy, imponującej muskulaturze, i nie nagannie  ubrany. Jednym słowem: przystojniak.

-Hej piękna.

Zaczerwieniałem się oczywiście, dlatego odwróciłam szybko głowę, żeby tego nie zauważył.

-Z tą pięknością to przesadziłeś.

-No nie wydaje mi się.-popatrzył mi prosto w oczy i uśmiechnął się, przez co stałam się jeszcze bardziej czerwona. Jego uśmiech był….. Boże cudowny!

-Mógłbyś przestań? Widzisz co narobiłeś?- byłam już trochę zła, że przez tego chłopaka jestem czerwona jak burak.

-Ok, zostawmy na później mnie poglądy. Może zaczniemy od początku? Nazywam się Ethan Coen. A ty jak się nazywasz?

Hmmm....wydawał się całkiem miły, wiec nie miałam pretekstu się go pozbyć. Na dodatek jego obecności towarzyszyło nowe uczycie. Dziwne, nie znane. A poza tym zauważyłam, że Taylor się nam przygląda nienawistnym spojrzeniem. No raczej nie nam tylko temu Ethanowi. Może, jak zobaczy, że gadam z innym kolesiem da mi spokój?

-Inez Silver. Chodzisz do naszej szkoły? Jakoś wcześniej cię nie widziałam.

Rzeczywiście kolesia nie widziałam na korytarzach szkolnych. A wydawała mi sie, że kojarzę wszystkich ze szkoły po tak wielu imprezach.

-No nie chodzę, ale od września będę. Przepisałem się z poprzedniej szkoły dwa miesiące przed maturą.- odważyłam się popatrzeć mu w oczy, żeby upewnić się czy mówił prawdę. Zresztą nawet gdyby nie kłamał nie chcę uwierzyć, że ktokolwiek przy zdrowych zmysłach przepisałby się dwa miesiąc przed maturą. No ludzie kochani!

-A skąd się wziąłeś na tej imprezie skoro nikogo tutaj nie znasz?- dążyłam dalej temat, tylko że od innej strony.

-A tak się składa, że Heather Aspen to moja kuzynka. Przeprowadziłem się do niej kilka dniu temu. Postanowiła zabrać mnie dzisiaj na tą imprezę, żebym zapoznał ludzi, bo z niektórymi na pewno będę chodził do klasy.

Heather jest w naszej szkole główną cheerleaderką. Nawet nie wiedziałam, że jest na tej imprezie. Nienawidziłam jej za te wszystkie plotki, które puszczała po szkole o różnych osobach. Na szczęście nie puściła żadnej o mnie. Jak każda cheerleaderką była gwiazdką szkolną. Mimo, że byłam na każdej imprezie szkolnej nie uważałam się za jakiego VIPA.

-A czemu się przeniosłeś? Przecież do matury zostało ci jedynie dwa miesiące, wytrzymał byś. A tak masz rok zawalony.-dalej nic nie rozumiałam. Miałam nadzieję, że mi coś wyjaśni.

-Powiedzmy, że to nie było miejsce dla mnie.- no i to byłby na tyle z moimi nadziejami!

-Aha...czyli dzisiaj nic więcej z ciebie nie wycisnę?- jakże ja łatwo się niecierpliwię!!

-Dzisiaj nie...ale może kiedyś...jeśli będziemy mieli okazję się bliżej poznać.-uśmieszek zawitał na jego twarzy. Wyglądał to jakby uśmiechał się do swoich myśli.

-Może kiedyś.....a jak podoba ci się w LA?- sama nie wiem czemu mnie to ciekawiło. Może po prostu chciałam zmienić temat?

-Jak na razie w porządku. Z kuzynką jako tako się dogaduje. Muszę tylko pamiętać, że jeżeli nie będę chciał się spóźnić do szkoły, będę musiał wstawać o piątej rano, żeby wyrobić się przed Heather.- powiedział, no co wybuchliśmy gromkim śmiechem.

-No tak...patrząc na nią, widać, że przesiedziała w łazience pół życia.-zaśmiałam się a Ethan mi wtórował.

-Dobra pani komendant, koniec tego przesłuchania. Zatańczymy?- zapytał gdy padły pierwsze nuty Iron&Wine- Flightless Bird, American Mouth. Popatrzył uważnie w moje oczy i wyciągnął rękę. Sama nie wiem czemu to zrobiłam, ale podałam my rękę i poszliśmy w tany. Położył rękę na mojej tali, na co moje serce dziwnie zareagowało. Momentalnie zrobiło mi się gorąco i zaczerwieniłam się.

-Mogłabyś mi powiedzieć dlaczego tak słodko się rumienisz? Czy robię coś nie tak?

A kto to wiedział?- pomyœla³am. Ale powiedzia³am po czêœci prawdê, a po czêœci k³amstwo. Jak zwykle pó³ na pó³.

-Chodzi o to, że nie często zdarza mi się tańczyć z chłopakiem. Zazwyczaj ich spławiam, albo boją się do mnie podejść. Często wyżywam się nie nich.

-Hmmm....ze mną jakoś łagodnie się obchodzisz.- zaśmiał się uroczo.-Czyli mam rozumieć, że jestem szczęściarzem?- Haaa ale spryciarz z niego!

-Tłumacz to sobie jak chcesz.-szepnęłam mu do ucha.

Poczułam, że coś mi wibruje w kieszeni spodni. No tak, moja komórka. Delikatnie wywiązałam moją rękę i wyciągam telefon z kieszeni. Jakiś prywatny numer. Dziwne.

-Coś ważnego?- zainteresował się mój partner.

-Myślę, że tak. Przepraszam ale muszę odebrać. Zaraz wracam.

Puściłam jego szyję, a on moją talię. Poszłam szybko do ubikacji, i odebrałam w końcu ten telefon.

-Czy rozmawiam z panną Inez Silver?- spytał mój rozmówca. Dowiedziałam się jedynie, że była to kobieta.

-Tak a bo co?- byłam już trochę zdenerwowana, że ktoś przerwał mi taniec.

-Z tej strony komisarz Elizabeth Kilian ....-odpowiedziała kobieta.

-Cholera jasna!! Co ona znowu zrobiła?- czułam, że coś złego się stało, oj czułam to.

-Proszę natychmiast przyjechać do pańskiego domu. Wtedy dowie się pani wszystkiego.-odpowiedziała dziwnie spokojnym głosem. Może byłam już przewrażliwiona? Może tym razem nie jest tragicznie?

-Dobra za piętnaście minut będę.

Kliknęłam i rozłączyłam telefon. Łzy złości znowu spływały po mojej twarzy. Podeszłam do umywalki zobaczyć w jakim jestem stanie. Nie było źle. Wytarłam papierem łzy i wyszłam z ubikacji. Podeszłam do bruneta.

-Ethan, przepraszam cię bardzo ale muszę wracać.

-Co się stało?- co wyczytał z mojej twarzy?

-Nie mam pojęcie.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą

I odeszłam. Zamówiłam taksówkę. Czekałam na nią jakieś pięć minut. gdy przyjechała nie wiedziałam co się ze mną dzieje, co robię. Przez drogę zastanawiałam się co też strzeliło mojej matce do tej głowy. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin