OJCIEC PIO.docx

(942 KB) Pobierz

OJCIEC PIO
 

Ojcec Pio jest już dzisiaj znany całemu światui myślę nie ma potrzeby jeszcze raz i raz powielać tutaj jego biografii.

Wspomnę tylko, że urodził się 25 maja 1887 roku w Petrelcinie w Italii. Przez 52 lat swojego życia nosił stygmaty Jezusa Chrystusa. Uleczał chorych tak fizycznie jak i duchowo. Ojciec Pio nigdy nie cieszył się dobrym zdrowiem a jeszcze z biegiem lat ono bardziej się pogarszało. Nigdy żaden lekarz nie był w stanie wystawić mu diagnozy. Nikt nie znał przyczyny wszystkich symptomów chorobowych występujących w jego ciele, jak również stygmatów. Zdziwiło również wszystkich kiedy zaraz po jego śmierci one zupełnie znikły jakby ich nigdy tam nie było. Zjawisko zagadkowej choroby Ojca Pio było i dla niego tajemnicą chociaż nigdy nie miał wątpliwości, że było ono pochodzenia Boskiego.

różaróżaróża

Słowa Ojca Pio

"...Myśl o uzdrowieniu po tych wszystkich burzach, który Najwyższy zsyła na mnie wydaje mi się snem, co więcej - słowem bez sensu (14-3-1910).

"... nie znam przyczyny tego i w milczeniu wielbię i całuję rękę tego, który mnie uderza... (25-5-1910)

...Jestem przekonany, że moja choroba będąca specjalnym dopustem Bożym i dlatego nie potrzeba tutaj lekarzy (6-10-1911).

różaróżaróża

Był przekonany o niezwykłej celowości choroby, która okropnie torturowała jego organizm. Ojciec Pio litował się nad lekarzami, którzy nalegali na stosowanie lekarstw zalecanych przez wiedzę, mając nadzieję lekkiej poprawy.

"....w styczniu (1917) miałem jeden z moich zwykłych nawrotów choroby. Wysoka gorączka i ostre zapalenie płuc zmusiło mnie do wizyty lekarskiej. Lekarz rozważywszy mój przypadek, był biedak zrozpaczony....

... co mam ci powiedzieć o moim fizycznym stanie? Wolę nie mówić, gdyż jest to dla mnie mało znaczące i nie pragnę niczego innego jak tylko tego aby Pan Bóg przyszedł i po raz ostatni mnie uderzył...

różaróżaróża

To tylko nieliczne jego wypowiedzi, a przez nie ukazuje nam swój charakter, otwarty, szczery i bardzo ludzki. W swoich cierpieniach szukał również ludzkiego wzmocnienia i ulgi, chociaż zawsze przyjmował Wolę Boga. Jeszcze większym cierpieniem były dla niego cierpienia duchowe. Walka z szatanem.

różaróżaróża

... W porównaniu z tym co cierpię fizycznie, duchowe walki są o wiele większe, chociaż moje fizyczne cierpienia stają się też większe. Drogi Ojcze, pragnąłbym, nie mówię wiele godzin wytchnienia ale przynajmniej jedną w ciągu dnia. Ale niech się dzieje zawsze we mnie, wokół mnie, we wszystkim i dla wszystkiego najświętsza i najmilsza Wola Boga, ponieważ ona umożliwia mi wytrwanie....

serduchoserduchoserducho

Bez wątpienia Ojciec Pio miał swoją wielką misję, ściśle określony charyzmat i dlatego poddawał się Woli Boga, nie uciekał od odpowiedzialności ale wypełniał dzień po dniu swoją ciężką pracą. Oprócz wielkiej pracy z ludźmi przez długie godziny zostawił po sobie dużo swoich zapisków i listów do wiernych. Odpisywał na wszystkie listy całymi nocami.

serduchoserduchoserducho

Zastanówmy się nad jego życiem, jego cudami i jego słowami.

Mówiło się, że cuda były tylko za życia Jezusa, biblijne. A przecież Ojciec Pio żył w naszych czasach. Zmarł 25 wrześniu 1968 roku. Nie tak odległe to czasy i człowiek WIELKI...

serduchoserduchoserducho

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy1.jpg

 

CUDA OJCA PIO
 

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy2.jpg

Życie Ojca Pio było pełne cudów, ale tylko cudów niebiańskich. Dlatego Ojciec Pio zachęcał ludzi aby dziękowali Bogu który jest jedynym źródłem cudów.

W ogrodzie klasztornym rosły cyprysowe, owocowe i iglaste drzewa. W letnie popołudnia Ojciec Pio zasiadywał w ich cieniu ze swymi gośćmi i przyjaciółmi aby schronić się przed skwarem słońca. Pewnego razu, kiedy Ojciec Pio rozmawiał z dużą grupą ludzi, całe mnóstwo ptaków zaczęło ćwierkać i hałasować w cieniu drzew. Ptaki te skomponowały symfonię. Ojciec Pio zniecierpliwiony symfonią zadarł głowę i powiedział: „Cisza!” W tym momencie zamarł hałas ptaków, świerszczy i cykad. Ludzie obecni przy nim byli wielce oszołomieni. Ojciec Pio przemówił do ptaków jak Święty Franciszek.

Mąż jednej kobiety był bardzo chory. Kobieta udała się do klasztoru, ale nie wiedziała jak dotrzeć do Ojca Pio. Żeby się wyspowiadać przed nim musiała czekać aż trzy dni. Chcąc zwrócić na siebie uwagę wstała w czasie mszy i przeszła z jednej strony kościoła na drugą. W końcu zdecydowała się w modlitwie opowiedzieć o swoim problemie Maryi i prosić o pomoc Ojca Pio. Po mszy zaczęła ponownie iść przez kościół, żeby spotkać Ojca Pio. W końcu doszła do słynnego korytarza przez który zawsze przechodził Ojciec Pio. Jak tylko Ojciec Pio ją zauważył powiedział: “Kobieto małej wiary, kiedy w końcu poprosisz mnie o pomoc? Czy uważasz, że jestem głuchy? Pięć razy już opowiedziałaś mi o swoim kłopocie, kiedy stałaś przy mnie. Ja rozumiem! Ja rozumiem! …Idź do domu. Wszystko jest dobrze.” Poszła do domu i zobaczyła, że jej mąż wyzdrowiał.

Takich cudów dokonał tysiące
 

Zapach świętości ojca Pio

http://images3.fotosik.pl/297/492758a51b1ddf5em.jpg

Niektórzy święci posiedli dar, który jest znany jako “zapach świętości”. Fenomen ten nazywany jest osmogenezą. Pozwala on na odczuwanie obecności świętego poprzez charakterystyczny dla niego aromat. Ów zapach świętości ojca Pio był wyraźnie wyczuwalny przez ludzi, którzy znajdowali się w pobliżu. Wydobywał się z jego ciała, ubrań lub przedmiotów które dotknął. Czasem był wyczuwalny w miejscach przez które jedynie przeszedł.

Pewnego dnia, znany lekarz usunął bandaż z rany na piersi ojca Pio. Gaza była przesączona krwią, doktor zamknął ją w pojemniku aby później zbadać ją w swoim laboratorium w Rzymie. W drodze do domu, ludzie podróżujący wraz z lekarzem stwierdzili że „czują zapach, który kojarzy im się z ojcem Pio”. Nikt z nich nie wiedział opatrunku znajdującym się w bagażu. Po przebadaniu lekarz zachował gazę w swoim laboratorium, a dziwny zapach utrzymywał się w nim przez długi czas, wzbudzając zainteresowanie pacjentów.

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy3.jpg

 

FRAGMENT LISTU DO OJCA AUGUSTYNA
(Z DNIA 20.04.1914)
 

http://www.vismaya-maitreya.pl/dsfereww.jpg

...Jak długo będziemy żyć my biedni śmiertelnicy, tak długo nie będziemy mogli przeniknąć tajemnicy Bożej Wszechmocy. Tym co w środku takiego chaosu właśnie jest spokojne to szczyt ducha, któremu zawsze towarzyszy największy spokój zaledwie odczuwany w niższej części duszy i jeśli się nie mylę to nim właśnie Bóg posługuje się aby utrzymać ją przy życiu.

Zresztą powtarzam jest to tajemnica, której nie dano mi przeniknąć. Pośród wielu prób, którym poddał mnie Ojciec Niebieski ta jest najbardziej surowa. To jest próba ognia ale ognia całkowicie innego od naszego materialnego ognia. Te dwa rodzaje ognia jednakże mają cechę wspólną, którą jest zdolność aby niszczyć i trawić wszystko co się sprzeciwia swobodnemu osiągnięciu ich celu.

Rzeczywiście zanim dusza wyjdzie z tego trawiącego ognia jest coraz bardziej obnażana z szat człowieka. Kończę już bo mi zakazano abym dalej o tym pisał...

Ojciec Pio

http://www.vismaya-maitreya.pl/rose2.gif

Trzymaj zawsze siebie w wierze i bądź zawsze czujna, ponieważ w takim stanie. Takie właśnie jest zalecenie Księcia Apostołów Św. Piotra, "Bądźcie trzeźwi, Czuwajcie!Przeciwnik wasz diabeł jak lew ryczy krążący szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu"

Niech dusze nasze będą zawsze czujne i nie pozwolą aby groźny wróg wtargnął w ich umysły i serca, ponieważ ten, raz wszedłszy niszczy każdą cnotę, całą świętość i psuje wszystko co jest piękne i dobre.

...Synowie tego świata bardzo cenią zaszczyty ziemskie, a my przeciwnie chlubimy się krzyżem, który został uznany za zgorszenie dla Żydów i za głupstwo dla pogan. Oni pragną długiego życia aby dać ujście swym złym zachciankom. A my kochajmy życie patrząc na nie jako na dar otrzymany z góry, kochajmy je by być wszystkim dla wszystkich, bardziej się uświęcić i uwielbić Pana. Bądźmy również zawsze gotowi szybko opuścić ten świat.


...Jeśli będziesz ufać i mieć nadzieję w Panu, to nic z tego co na ciebie przyjdzie i co się będzie działo wokół ciebie nie będzie mogło ci zaszkodzić, ale wszystko przyczyni się do chwały Boga i do uświęcenia twej duszy.

Ojciec Pio

http://www.vismaya-maitreya.pl/freewrt.JPG

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy5.jpg

 

OJCIEC PIO - PRAWDZIWY CZŁOWIEK
 

http://www.vismaya-maitreya.pl/piostr.jpg

...On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi. Mąż boleści, oswojony z cierpieniem. Wzgardzony tak iż mieliśmy go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści... (Iz.53, 2-4)

Urodził się w Petrelcinie - Włochy 25 maja 1887 roku, w rodzinie Grazio Forgione i Marii Giusseppa Di Nuzio. Wyrastał tak samo jak inne dzieci, miał swoje humory ale rodzice nigdy go nie bili. Matka czasami wolała do niego "chodź tu urwisie". Kłócił się z siostrami ale czymś też się wyróżniał i w miarę dorastania wyraźnie było to widać.

Franciszek - tak miał na imię unikał szaleństw, swoich kolegów, był cichy i spokojny i w miarę dorastania coraz bardziej odizolowany od wszystkich. Często się modlił siadając na kamieniu pod kościołem. W swoich późniejszych latach Ojciec Pio tak mówił o swoim dzieciństwie. ... lubiłem się bawić ale lubiłem patrzeć, ponieważ wtedy bawiłem się tak samo ...

Już w 5-tym roku życia było u niego widać wielkie poświecenie do Boga. Franciszek jako 5-ciolatek przeżywał swoje pierwsze doświadczenie mistyczne. Myślał, że jego świat był również dostępny dla innych. Zdziwiony często pytał .... nie widzisz Madonny...?

W wieku 5-ciu lat po raz pierwszy ujrzał serce Chrystusowe. Jezus uczynił znak aby do niego się zbliżył, położył swoją dłoń na jego głowie potwierdzając, że chętnie przyjmie jego dar z siebie i wolę poświęcenia się Jego Miłości. W tym czasie zaczął też miewać wizje demonów. Męczyły go szczególnie po nocach. Płakał wówczas, matka zapalała mu światło.

Te ataki otwarte trwały do końca jego życia.. Pierwsze 10 lat było dla niego najgorsze. Oprócz tych ataków przeżywał masę innych upokorzeń od swoich rówieśników. Znamiennym wydarzeniem w jego dzieciństwie było spotkanie w Sanktuaruim Św. Pellegrina - męczennika, który odwiedzało masę chorych ludzi spotkanie biednej matki z ludu trzymającej w ramionach zniekształcone dziecko, wyglądało jak kawał mięsa. Franciszek wlepił w nią oczy, cierpiał i modlił się. Kobieta zmęczona modlitwą i rozdrażniona w cierpieniu w geście zniechęcenia rzuciła dziecko na ołtarz. W tym momencie chory malec stanął na nóżkach. Został całkowicie uzdrowiony. W kościele zapanowała radość.

W wieku 15 lat rozpoczyna życie zakonne i od tej chwili zaczyna się jego wędrówka od klasztoru do klasztoru aż w końcu osiada w San Giovani Rotondo. Franciszek nigdy nie był dobrego zdrowia. Zapadał na różne choroby. Jego stan zdrowia to się pogarszał to znowu był lepszy. Chorował jeszcze jako dziecko na jelita, długimi dniami przebywał w łóżku, nic nie jadł. Kiedy rozpoczął naukę nastąpił nowy kryzys, miął silne gorączki, męczył go kaszel i bóle klatki piersiowej, oblewały go zimne poty, miał nawet omdlenia. Miał coraz większe kłopoty ze wzrokiem. Wspominano go, że ciągle skarżył się na ostre bóle. odpoczął. Doszukano się nawet u niego gruźlicy płuc ale reakcja na zastrzyki tuberkuliny na skórze była negatywna.

W końcu wykluczyli tą chorobę. Sam Ojciec Pio po latach tak komentował ... najgorsze w mojej chorobie było to, że na zewnątrz nie objawiła się żadna dolegliwość i dlatego niektórzy mogli wątpić, że naprawdę cierpię...

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy6.jpg

Dużo można pisać o cierpieniach Ojca Pio. Ta tajemnicza choroba będzie go już nękać do końca życia. Cierpieniom ciała towarzyszył silny ból serca - jak sam mówił - tortura serca. Równocześnie przeżywa udręki kuszenia, targają nim wątpliwości, płacze i modli się u stóp Jezusa. Nie może go dostrzec - narzeka, że Jezus ukrywa się przed nim. Nie dają mu spokoju demony i robią wszystko aby utrącił spokój duszy, aby przestał ufać Bogu. Nie kończą się jego walki duchowe, wręcz przeciwnie stają się bardziej ostre. Ojcie Pio mówi ...nieprzyjaciel jest tak zjadliwy, że ani na chwilę nie daje spokoju, atakuje mnie na różne sposoby. Jestem w ręku demona, który usiluje mnie wyrwać z ramion Jezusa. Chwilami nie wiele brakuje bym stracił głowę ... ileż łez ... ileż westchnień.

Przeżywał różne zmienne stany od wielkich rokoszy po śmiertelne lęki. ten stan określał jako zlewanie się 2-ch serc Jezusa i jego. Po wielkich stanach radości następowały okrutne utrapienia. Ojciec Pio doświadcza silnych ataków jak mówił od kozaków, którzy go nękali.

13 lutego 1913 roku tak się żali ... minęło już 22 dni od kiedy Jezus im pozwolił by wyładowali gniew na mnie. Moje ciało jest pobite od ich ciosów. Zrywają mi koszulę i biją po gołym ciele. W tym samym czasie wracała choroba. Lekarze w ogóle nie mogli jej pojąć. Wszystko pozostawało tajemnicą....

Mijały lata a zdrowie się nie poprawiało. Nadszedł dzień 20 września 1918 roku, Ojciec Pio pozostawał na modlitwach. Klęczał na chórze w kościele przed Krucifiksem Chrystusa na krzyżu. Był sam, nie było żadnych świadków. Opowiada później to zdarzenie Ojcu Benedettowi

...ogarnął mnie letarg jak słodki sen, wszystkie zmysły zewnętrzne i wewnętrzne jaki sama dusza odczuwały nieopisany spokój we mnie i wokół mnie trwała całkowita cisza.Potem nastąpił wielki spokój. Odczułem całkowite oderwanie od wszystkiego i wytchnienie w samym sobie. Wszystko to zdarzyło się w oka mgnieniu. I nagle ujrzałem przed sobą tajemniczą postać podobną do tej, którą zobaczyłem wieczorem 5 sierpnia. Różniła się tym, że z jej dłoni, nóg i boku ciekła krew. Przeraziłem się na widok tej osoby. Myślałem, że umieram i umarłbym gdyby Pan nie przyszedł mi z pomocą i nie powstrzymał mojego serca, które wyskakiwało mi z piersi. postać znikła a ja spostrzegłem, że moje ręce, stopy i bok mam przebite i cieknie z nich krew. Odczuwałem straszliwy ból. Wielka jasność uderzyła mnie w oczy i w ogromnym świetle ukazał się promienny Chrystus. Nic nie mówił, zniknął....Gdy doszedłem do siebie leżałem na ziemi. Na czworakach dowlokłem się do celi..

O stygmatach Ojca Pio wieść się rozchodzi szybko. Nacierają na niego wścibskie tłumy,przełożeni próbują go ukryć, jest dla nich niewygodny. To zainteresowanie sylwetką Ojca Pio nie przeminie już do końca jego życia. Niosło za sobą nowy dylemat dla niego. Fala niedowierzania - prawda czy oszustwo?. Jest to dla niego dotkliwa udręka. Od chwili otrzymania stygmatów słyszy też głos wewnętrzny, który ciągle mówi do niego .... uświęcaj siebie i innych .... czuje, że to jest jego misja.

Jego ciało zaczęło wydawać zapachy kwiatów, zaczęły zdarzać się fakty bilokacji, nie tylko na terenie klasztoru ale nawet widywano go za granicą w tym samym czasie w 2-ch miejscach. Dostał dar przenikania sumień i rozróżniania duchów. Czytał we wnętrzu w głębi człowieka. Miał wielką zdolność wchodzenia do przybytku duszy, czytał grzechy innych zanim mu je grzesznicy wyznali. Uzdrawiał chorych i dokonywał wielu innych cudów. Niesamowite wrażenie przeżywali ludzie podczas jego mszy. Po konsekcji i podniesieniu na jego twarzy było widać coś niezwykłego. Świadkowie mówili ... wygląda jak Jezus... Przyciągał tłumy do ołtarza i w jego obecności nawracało się wielu.

Na temat Ojca Pio napisano wiele książek. Jego sylwetka jest bardzo znana na całym świecie. Tak w wielkim skrócie opisałam cierpienia i stygmatyzację Ojca Pio. Jeszcze napiszę parę zdań z jego staniej nocy życia.

Noc - 22 września 1968 rok. Jak przestraszone dziecko prosi Ojca Pellegrino o pozostanie przy nim. Co chwile pyta o godzinę. Prosi o odprawienie mszy za niego, prosi aby się za niego modlić, prosi o wybaczenie za sprawione przykrości, o odnowienie ślubów zakonnych. Widać, że wnika w niego niepokój czy uporządkował swoje życie, chce odejść zgodny i spokojny. Wychodzi jeszcze na tares aby chwilę tam pobyć. Jest ok 2-giej w nocy. Wokół niego zbierają się inni bracia zakonni. Słyszą jak jego oddech jest coraz trudniejszy. Bracia modlą się. Ojciec Pio opada na fotel, ściska w ręku różaniec. Coraz bardziej jego głowa opada na pierś. Przestaje oddychać Jest godzina 2,30 w poniedziałek 23 września. Słychać płacz. Wynoszą ciało na werandę i co widzą, na dłoniach, stopach i piersi nie na już ran. Znikły stygmaty, które nosił przez 52 lata swojego życia.

http://www.vismaya-maitreya.pl/opiod.jpg

http://www.vismaya-maitreya.pl/wielcy7.jpg

WSPOMNIENIA O OJCU PIO
 

Na chórze zakonnym klasztoru w San Giovanni Rotondo, nad balustradą, znajduje się krucyfiks z drzewa cyprysowego, wyrzeźbiony w XVII wieku przez nieznanego artystę, który w sugestywny sposób wyraził tajemnicę cierpienia Jezusa. Przed tym krzyżem 20 września 1918 roku Ojciec Pio otrzymał stygmaty, będące – jak się sam wyraził – jego ukrzyżowaniem. Sam Ojciec Pio powiedział

"Tak, kocham krzyż, tylko krzyż, kocham go, ponieważ widzę go zawsze na ramionach Pana Jezusa... Kiedy Jezus chce, abym zrozumiał, że mnie kocha, daje mi odczuć smak swojej męki, ran, cierni, udręk".

Słowa które prowadziły Ojca Pio to
Per crucem ad lucem!
Przez krzyż do światła

Brat pośród braci, obarczony cierpieniem jak wszyscy żyjący, gotowy wysłuchiwać nie tylko grzechów, ale także cierpień i rozterek. Odziany w habit św. Franciszka z Asyżu, w sandałach na nogach, bez wywyższania celebrujący przy ołtarzu misterium Eucharystii z wewnętrznym uniesieniem, które uderzało wszystkich.

Nie rozdawał pieniędzy. Dawał jedynie błogosławieństwa i upomnienia. Nie przyciągał ludzi uśmiechem i pochlebstwami, był wręcz odpychający, gdy dostrzegał fanatyzm czy roznamiętnienie. A jednak jak dawniej, tak i dzisiaj ludzie odczuwają jego prawdziwą świętość.

Dzisiejszy człowiek nie potrzebuje – jak powiedział Paweł VI – nauczycieli, ale świadków. Ojciec Pio był – a jeszcze bardziej dzisiaj jest – świadkiem Zmartwychwstałego, dając tym samym podporę i nadzieję.

Ojciec Pio jest nie tylko najpopularniejszym świętym, ale także według wyników ankiety, najczęściej wzywanym w modlitwie.

http://www.vismaya-maitreya.pl/image002.jpg

Spotkania z duszami czyśćcowymi.

Ojciec Pio często opowiadał o tym, jak zjawiały mu się duchy zmarłych, prosząc go o pomoc i wstawiennictwo. Oto jedno z takich zdarzeń, o którym w 1922 r. opowiedział chłopcom z kolegium kapucyńskiego w San Giovanni Rotondo:

" Kilka dni temu wieczorem zszedłem do kominka, by rozgrzać się i ze zdziwieniem dostrzegłem czterech nieznanych mi braci, którzy siedzieli wokół ognia bez słowa, z naciągniętymi na twarze kapturami. Pozdrowiłem ich słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, ale żaden mi nie odpowiedział. Popatrzyłem na nich uważnie, by poznać co za jedni, ale żadnego nie rozpoznałem. Pozostałem jeszcze trochę i, patrząc na nich, odniosłem wrażenie, że cierpieli. Znowu pozdrowiłem czy nie przybyli do nas czasem jacyś bracia z zagranicy. ;A któż by wypuszczał się w drogę w taki czas; odparł przełożony. Ja jednak upierałem się, że na dole przy ogniu siedzą czterej kapucyni, grzejąc się i nic nie mówiąc. Żadnego z nich nie poznałem, nie wiem kim są. Wraz z ojcem gwardianem zeszliśmy zaraz na dół, lecz tam nie było nikogo. Zrozumiałem wtedy, że byli to dawno zmarli bracia, którzy odbywali karę czyśćcową w tym miejscu, w którym obrazili Boga. Całą tę noc spędziłem modląc się przed Najświętszym Sakramentem o uwolnienie ich od mąk czyśćcowych".
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin