Child Maureen - Jak uwieść eksmeża.pdf

(351 KB) Pobierz
Child Maureen - Jak uwiesc eksmeza [P]
MAUREEN CHILD
Jak uwieść eksmęŜa
The Tempting Mrs. Reilly
Tłumaczyła: Hanna Walicka
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Dziesięć tysięcy dolarów to kupa forsy – powiedział Brian Reilly,
sięgając po piwo.
– Nie rób Ŝadnych planów – rzucił szybko jego brat, Aidan, biorąc
kawałek tortilli z naczynia stojącego na środku stołu. – Pamiętaj, Ŝe nie
dostaniesz wszystkiego.
– Tak – potwierdził Connor. – Musisz się z nami podzielić.
– I ze mną, Ŝe posłuŜę ci radą – uśmiechnął się Liam.
– Wiem – potwierdził Brian.
Liam, trzy lata starszy od braci, wyglądał na zadomowionego w
mrocznym pomieszczeniu baru. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt,
iŜ był księdzem. Jednak w pierwszym rzędzie naleŜał do klanu Reillych. Zawsze
trzymali się razem.
Brian popatrzył na braci. Czuł się tak, jakby dwa razy spojrzał w lustro.
Trojaczki Reilly – Aidan, Brian i Connor. Nazwani według alfabetu w porządku
pojawiania się na świecie. Nie rozstawali się od urodzenia.
Razem wstąpili do piechoty morskiej i przetrwali trudny okres
adaptacyjny. Zawsze wspierali się wzajemnie lub dawali kopniaka, gdy zaszła
potrzeba.
Teraz świętowali nieoczekiwany przypływ gotówki. Zmarł ich cioteczny
dziadek, Patryk, w swoim czasie teŜ jeden z trojaczków, a Ŝe nie miał Ŝadnych
innych krewnych, zostawił trojaczkom Reilly dziesięć tysięcy dolarów. Właśnie
zastanawiali się, jak je rozdysponować.
– Podzielmy na cztery – zaproponował Connor, spoglądając na Liama. –
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
– Chciałbym podziękować i odmówić – uśmiechnął się Liam. – Ale
poniewaŜ kościół potrzebuje nowego, dachu, powiem tylko, Ŝe podoba mi się
pomysł Connora.
– Za dwa i pół tysiąca nie kupisz nowego dachu – zauwaŜył Aidan. –
śaden z nas zbyt wiele nie kupi.
– Pomyślałem o tym – przyznał Liam. – A moŜe by się załoŜyć?
Wygrywający bierze wszystko.
Brian czuł pociąg do współzawodnictwa, podobnie jak jego bracia.
Niczego nie lubili bardziej niŜ rzucać sobie wyzwania. Jednak uśmiech na
twarzy Liama zdawał się ostrzegać, Ŝe dalsza część wywodu mniej przypadnie
mu do gustu. Co prawda, najstarszy brat był księdzem, lecz jako jeden z
Reillych odznaczał się właściwym im sprytem.
– O jakim zakładzie myślisz? – zapytał.
– Boicie się?
– Oczywiście, Ŝe nie! – rzucił Aidan. – Dzień, w którym Reilly nie
podejmie wyzwania, będzie...
– ... oznaczał, Ŝe leŜy kilka stóp pod ziemią – dokończył Connor. – Co
wymyśliłeś? – zwrócił się do Liama.
– Zawsze mówicie o pełnym zaangaŜowaniu i poświęceniach, tak?
– Oczywiście. NaleŜymy do sił lotniczych piechoty morskiej, a ona juŜ
taka jest – Brian spojrzał na braci, nim przytaknął.
– Pewnie – poparli go Aidan i Connor.
– Tak? – Liam ogarnął wzrokiem całą trójkę. – Ale o jednym nie macie
pojęcia.
– Co takiego?
– Och, muszę przyznać, Ŝe jesteście bardzo oddani słuŜbie. Bóg wie, ile
czasu spędziłem na modlitwach za was. Jednak istnieje coś jeszcze
trudniejszego.
– Trudniejszego niŜ wytrwanie w walce? – Connor wypił łyk piwa. – Co
to takiego?
– Damy radę wszystkiemu – zapewnił Aidan.
– Bez wątpienia – dodał Brian.
– Miło mi to słyszeć – Liam zrobił pauzę dla zwiększenia efektu. –
Chodzi o rezygnację z seksu przez dziewięćdziesiąt dni.
Przy stole zapadła kamienna cisza.
– Daj spokój – spanikowany Connor popatrzył na braci.
– Nie da rady! Dziewięćdziesiąt dni? – przeraził się Aidan.
Brian czekał, co jeszcze powie starszy brat.
– Mówię tylko o trzech miesiącach – rzekł Liam z podstępnym
uśmiechem. – Za trudne dla was? Ja wytrzymuję całe Ŝycie.
– Wariactwo – Connor pokręcił głową.
– Boicie się spróbować? – prowokował Liam.
– Kto chce próbować? – rzucił Aidan.
– Trzy miesiące bez seksu? To niemoŜliwe – uznał Brian.
– Pewnie masz rację – Liam napił się piwa. – Nigdy tego nie zaznaliście.
Od młodzieńczych lat stanowiliście obiekt zainteresowania kobiet. W Ŝaden
sposób nie wytrzymalibyście trzech miesięcy.
– Nie powiedziałem, Ŝe nie dalibyśmy rady – mruknął Connor.
– Ale nie powiedziałeś teŜ, Ŝe byśmy wytrwali – przypomniał dla
porządku Aidan.
– Z tego wynika, Ŝe ksiądz jest twardszy niŜ Ŝołnierz piechoty morskiej.
Na to w Ŝadnym razie nie mogli przystać. W ciągu kilku sekund Liam
osiągnął cel, a trojaczki stanęły przed największym wyzwaniem w Ŝyciu.
Jeszcze dobrych parę dni później Brian nie potrafił sobie uzmysłowić, jak
dali się w to wciągnąć. Wiedział tylko, Ŝe Liam na pewno minął się z
powołaniem. Powinien był zostać sprzedawcą samochodów, a nie księdzem.
– Dziewięćdziesiąt dni bez seksu – powtórzył, patrząc na braci.
Pozostali dwaj z trojaczków nie wyglądali na szczęśliwszych niŜ on.
– Przegrany traci swój udział.
– Jeśli wszyscy przegracie – zauwaŜył wesoło Liam – mój kościół
dostanie nowy dach.
– Nie przegramy – zapewnił Brian, który przystępował do kaŜdych
zawodów tylko po to, by wygrać.
Reilly nie zwykli przegrywać.
– Miło mi to słyszeć. W takim razie ominie cię teŜ kara.
– Jaka kara? – spytał Brian.
– Zaplanowałeś to, prawda? – rzucił Connor.
– Powiedzmy, Ŝe trochę nad tym pomyślałem. Kościół naprawdę
potrzebuje nowego dachu.
– Uhm – mruknął Brian. – Chodzi nie tylko o dach, prawda? Chcesz nas
torturować.
– Jestem najstarszy.
– Zawsze byłeś – mruknął Connor.
– Właśnie. A jeśli idzie o karę, to jestem z niej szczególnie dumny.
Pamiętacie, jak kapitan Gallagher przegrał z Aidanem w golfa?
Aidan uśmiechnął się na to wspomnienie, lecz Brian aŜ podskoczył.
– W Ŝadnym razie – zaoponował.
– Właśnie, Ŝe tak. Gallagher świetnie wyglądał w swoim kostiumie, więc
myślę, Ŝe wy teŜ będziecie. Przegrani przejadą przez bazę w kabriolecie, mając
na sobie tylko spódniczki z liści palmowych. I to w dniu święta armii –
dokończył Liam.
Tego dnia zjeŜdŜali do bazy wojskowi dygnitarze z rodzinami, więc
upokorzenie byłoby wyjątkowo dotkliwe.
Aidan i Connor zaczęli protestować, Brian tylko patrzył na Liama.
– A jaka jest twoja stawka? – spytał w końcu. – Nie widzę, byś cokolwiek
ryzykował.
– Ryzykuję nowy dach kościoła – odrzekł ksiądz, popijając piwo. – Oraz
swoje dwa i pół tysiąca. Jeśli któryś z waszej trójki wytrwa przez trzy miesiące,
zgarnia całą pulę. JeŜeli wszyscy przegracie, a podejrzewam, Ŝe tak się stanie,
wszystko przypadnie kościołowi.
– A kto będzie wiedział, czy wytrwaliśmy?
– Dacie mi słowo. Jako członkowie rodziny Reilly przecieŜ nigdy nie
kłamiecie, przynajmniej między sobą.
Bracia potakująco skinęli głowami.
– Umowa stoi. Kiedy zaczynamy? – spytał Brian.
– Od dzisiejszego wieczora.
– Mam dziś randkę z Deb Hannigan – poŜalił się Connor.
– Na pewno doceni twoje dŜentelmeńskie zachowanie – zapewnił ksiądz.
– CięŜko będzie – mruknął Aidan.
Brian w milczeniu przyznał mu rację. Pomyślał, Ŝe on, Brian, powinien
być tym, który wytrwa do końca.
Tina Coretti Reilly zaparkowała wynajęte auto przed domem babci,
otworzyła drzwi i gdy wysiadła, ogarnęło ją parne powietrze wczesnego lata w
Południowej Karolinie.
Czuła się jakby ktoś ją okrył wilgotnym kocem elektrycznym. Nawet w
czerwcu powietrze było tu cięŜkie, a w sierpniu kaŜdy z mieszkańców miasta
tylko się modlił o trochę chłodu.
Małe Baywater leŜało przy trasie prowadzącej do Beaufort. WzdłuŜ
uliczek zabudowanych starymi willami rosły tu dęby, sosny, magnolie, a przy
głównej alei w sklepikach i małych lokalikach koncentrowało się Ŝycie
towarzyskie. W Baywater czas płynął wolniej niŜ gdzie indziej na Południu.
Tina bardzo tęskniła za tym miejscem. Z rozrzewnieniem patrzyła na
ganek domu, w którym po śmierci rodziców w wypadku samochodowym była
wychowywana przez babcię. Odkąd skończyła dziesięć lat, tu był jej dom. Przed
pięciu laty wyjechała na drugi koniec kraju.
Przypomniała sobie rozmowę sprzed kilku dni toczoną w Kalifornii z
koleŜanką.
– Zwariowałaś?
Tina roześmiała się widząc zdumienie Janet, swojej bliskiej przyjaciółki.
Trudno było się jej dziwić. Właśnie przed nią wielokrotnie narzekała na byłego
męŜa.
– Chcesz z własnej woli jechać w środku lata do Południowej Karoliny?
NiezaleŜnie od faktu, Ŝe jest tam twój były?
– Właśnie dlatego jadę.
– No tak – Janet z trudem usadowiła się przy biurku koleŜanki, była
bowiem w szóstym miesiącu ciąŜy.
– Nie sądzę, Ŝebyś to wszystko dobrze przemyślała.
– Przemyślałam – zapewniła Tina, choć w rzeczywistości wolała się
głębiej nie zastanawiać nad własną decyzją, by nie zmienić zdania.
W wieku dwudziestu dziewięciu lat wyraźnie słyszała tykanie
biologicznego zegara, więc nie mogła się dłuŜej ociągać.
– Naprawdę, wiem, co robię – rzekła.
– Martwię się o ciebie. – Janet pokręciła głową, gładząc swój wystający
brzuch, co tylko uświadomiło Tinie, jak bardzo ona sama pragnie dziecka.
Zawsze chciała. Teraz nadszedł najwyŜszy czas, by powaŜnie się tym
zająć.
– Wiem, lecz nie powinnaś się martwić.
– Poznałyśmy się sześć miesięcy po twoim rozwodzie, a ty ciągle to
przeŜywałaś – przypomniała Janet. – Minęło pięć lat, jednak nosisz w portfelu
zdjęcie byłego męŜa.
– Bo to ładne zdjęcie.
– Tak, ale dlaczego sądzisz, Ŝe wprowadzisz go znowu w swoje Ŝycie i
nie będziesz z tego powodu cierpieć?
Tina zawahała się lekko, lecz szybko odepchnęła wątpliwości.
– Nie pozwolę, by ponownie w nie wkroczył. To ja pojawię się w jego
Ŝyciu, a potem odejdę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin