Musimy wymagać od siebie.doc

(34 KB) Pobierz

 

 

 

Musimy wymagać od siebie

 

 

 

 

Człowiek może żyć w niewiarygodnych iluzjach, mieć oczy, ale nie widzieć, mieć uszy, ale nie słyszeć. Ukazuje to dobrze przeprowadzony w ubiegłym roku w Rosji internetowy ranking. Chodziło o wybranie najwybitniejszego Rosjanina wszech czasów. Kto wygrał...? Aleksander Newski, na którego głosowało 524 000 internautów. Natomiast 519 000 głosów zdobył nie kto inny, jak Józef Stalin. Z poczuciem wyższości kiwaliśmy głowami, jak to możliwe: Cóż to za niewiedza! Jak można nie dostrzegać tak oczywistych faktów? „ Jak można dać się tak zmanipulować?”... Jakoś dziwnie przypomniało mi się to wszystko, kiedy przeczytałem wyniki pewnego sondażu przeprowadzonego wśród wierzących w naszym kraju. Okazuje się, że widzimy źdźbło w cudzym oku, a nie widzimy belki w swoim. Ale po kolei...

 

 

Wierzący, ale nie praktykujący

 

Spotykamy czasem ludzi deklarujących się, jako „wierzący, ale nie praktykujący” (albo słyszymy o takich osobach). Czasami dodają, że nikogo nie zabili ani nie okradli, co ma świadczyć o tym, że są dobrymi katolikami i – rozumie się – do nieba pójdą – jak się to mówi – z butami. Czy rzeczywiście?... A więc deklarują, że Pan Bóg nic nie powiedział (poza tym, że nie należy kraść i zabijać), nie postanowił, nie ustalił i nie działał. Wiedzą natomiast w szczegółach, co powiedział i postanowił ten lub ów polityk, gwiazda estrady, bohater telewizyjnego serialu itp. Jak mógłby ten kto wierzy, nie interesować się, co mówi Najwyższa Mądrość, Dawca Życia, Władca wszechświata, Pan historii, najlepszy Ojciec...

Wierzą przecież w Boga Ewangelii – jak rozumiem – a nie w jakieś bóstwo kananejskie, a więc w „... Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych...”.

Demony też wierzą, że Bóg istnieje, nawet więcej – wiedzą, że Bóg istnieje, ale cóż z tego! Ich problem polega właśnie na tym, że przestały praktykować. Przez pychę zbuntowały się. Nie chciały uznać, że Pan Bóg jest najwyższą Inteligencją (a więc wie najlepiej) ani że jest najwyższym Dobrem (a więc to, co mówi, jest wyrazem troski o swoje stworzenia). Nie podporządkowały się Bożej woli, ale się zbuntowały.

Pycha i bunt zrobiły z aniołów demony. Z pychy i buntu przeciw Bogu nadal rodzi się każde mniejsze czy większe piekiełko, w skali krajów – jak za czasów J, Stalina – albo rodziny, małżeństwa czy poszczególnych osób.

 

Pytanie o życie wieczne

 

„Wierzący, ale nie praktykujący” – mówią przeważnie o swoim światopoglądzie, jak gdyby chodziło o markę pasty do zębów. W gruncie rzeczy wszystko jedno, czy używa się takiej czy innej. Światopogląd podobnie. Kwestia upodobania. Właściwie nie odgrywa roli – zdają się myśleć – czy jest się ateistą, praktykującym katolikiem lub nie.

              Warto byłoby sobie zadać następujące pytanie: Czy można się zbawić, będąc niepraktykującym? Bo przecież Pan Bóg, w którego wierzą, mówi o sądzie, niebie i piekle, o życiu wiecznym i o tym, jak je osiągnąć. Chodzi więc o najważniejsze sprawy, dosłownie życia i śmierci. Do lekarzy biegają, skrupulatnie wypełniając wszystkie, wcale niełatwe ich wskazania, nie żałują pieniędzy na najlepsze lekarstwa, poddają się operacjom itp. Tyle ofiar, poświęcenia i fatygi po to, żeby przedłużyć sobie o kilka lat życie tutaj na ziemi. A ile fatygi, żeby zapewnić sobie bez końca? Pyta młody człowiek Jezusa: „Nauczycielu, co mam zrobić, aby otrzymać życie wieczne?” (Mt 19, 16). Właśnie! Tak powinniśmy pytać! Pierwsze najważniejsze pytanie. Jezus odpowiada: „...zachowaj przykazania” ( Mt 19, 17). Trzeba więc być praktykującym, żeby otrzymać życie wieczne. Wypełniać wszystkie przykazania, a nie tylko dowolnie przez siebie wybrane.

              Na takie postawienie sprawy niektórzy, deklarujący się jako wierzący w Boga, odpowiadają, że nie wierzą w piekło, ani nawet w życie po śmierci. (To także pewien sondaż). Rozumiem taką postawę. Tylko cóż z tego, że ktoś nie wierzy w niewygodne prawdy. Jego strata! Może nawet wieczna! Czy struś robi właściwie, chowając głowę w piasek, kiedy usłyszy ryczenie lwa? Albo kiedy meteorolodzy zapowiadają nadejście tajfunu Katrina, czy rozsądne jest mówienie: „Trzeba być dobrej myśli. Zostaję”? Lub: „A ja sądzę...”, „Tak, ale..”? Człowiek jest omylny, Pan Bóg nie. Jego słowo jest absolutnie pewne. Mówi, że będzie sąd i że oprócz nieba jest także piekło. Można go uniknąć w prosty sposób – nawracając się.

 

Praktykujący, ale niewierzący

 

              Okazuje się, że istnieje jeszcze inna kategoria wierzących inaczej. Są ochrzczeni, bierzmowani, praktykują regularnie (w sensie chodzenia co niedziela do kościoła i z pewnością także do spowiedzi), ale nie wierzą w to, co mówi Jezus w ważnych kwestiach moralnych. Wierzą natomiast w jakąś nową, poprawioną wersję Dekalogu czy jakąś – używając słów Pisma Świętego – „inną Ewangelię”.

              Pokazał to niedawno przeprowadzony sondaż. Cóż się okazało? Wśród tychże praktykujących co niedziela są tacy, którzy dopuszczają zdradę małżeńską, popierają aborcję i rozwody, akceptują współżycie przed ślubem oraz nie widzą nic złego w stosowaniu środków antykoncepcyjnych... Czyli – jak mawiali prorocy – „Ten lud czci mnie tylko wargami”.

              Równie dobrze opisuje powyższą sytuację znane ludowe przysłowie: „Panu Bogu świeczka, a diabłu ogarek”. Rzeczywiście! To przecież diabeł mówi, że zdrada jest OK., że aborcja jest OK., przedmałżeński seks jest OK, antykoncepcja jest OK. itd. – jak wyżej. Ciekawe, nieprawdaż? Czy można dwóm panom służyć: Jezusowi i diabłu? Czy uczeń Chrystusa w ważnych kwestiach może deklarować coś dokładnie odwrotnego niż jego Mistrz? To jest przecież zdrada! Komunia św. przyjęta w takim stanie ducha kojarzy mi się nieodparcie z pocałunkiem Judasza. Zapewne wszyscy wyżej wspomniani uważają się za dobrych katolików i wybierają się do nieba. Z butami...

              Oczywiście takie poglądy, jakie deklaruje się w ankiecie, promuje się w swoim środowisku: „Te niechciane dzieci potem całe życie się męczą”, „No wiesz, jeśli się nie dobrali, to lepiej niech się rozejdą”, „Śmieszne! Dlaczego nie mamy współżyć, skoro się kochamy?”, „Zamieszkaliśmy razem, bo tak jest taniej. Nie widzę w tym nic złego”, „Tak, ale...”, „A ja uważam, że...”. Nie tyle „nowa ewangelizacja”, ale antyewangelizacja prowadzona przez ochrzczonych i bierzmowanych. Prawda, że Pan Bóg jest niezwykle cierpliwy? „I miłosierny” – dodaje wielu. Słusznie – nieskończenie miłosierny dla tych, którzy się nawracają. Ci zaś, którzy grzeszą zuchwale, licząc na miłosierdzie Boże, popełniają kolejny grzech – przeciwko Duchowi Świętemu.

              Biadolimy, że kryzys, bezrobocie, świńska grypa... Wspomniane badania sugerują, że to dopiero początek różnych problemów, jeszcze bardziej – że tak powiem – świńskich niż ta grypa. Chcemy żyć według jakiś diabelskich zasad, to będziemy mieli piekiełko. Proste! Z własnego wyboru i na własne żądanie. I proszę nie obwiniać wtedy o to Pana Boga, że mógł zapobiec, powstrzymać, nie dopuścić. On chce, aby było Jego królestwo na ziemi, a nie piekło, i powiedział, jak budować to królestwo. No ale wielu twierdzi, że wiedzą lepiej. Poza tym wszystkim pozostaje zawsze to najważniejsze pytanie i najważniejsza odpowiedź: „ Co mam zrobić, aby otrzymać życie wieczne?”. „Zachowaj przykazania”.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin