Górecki Zbysław - Delta powraca na Ziemię.rtf

(385 KB) Pobierz
ZBYSŁAW GÓRECKI

 

 

 

 

ZBYSŁAW GÓRECKI

 

 

 

DELTA

POWRACA NA ZIEMIĘ

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

INSTYTUT WYDAWNICZY „PAX” WARSZAWA 1971

 

1

 

Gwałtownie chwycił dźwignie przełączników alarmowych numer 2 i z napięciem patrzył na lampę, która migotała drażniącym, rubinowym światłem. Od wielu lat pracował w Centralach Informacyjnych statków kosmicznych, ale dotychczas tylko raz jeden zdarzyło mu się widzieć rubinową lampę w akcji. Tak, zdarzyło się to jeden jedyny raz w jego życiu, ale chyba nigdy tamtych chwil nie zapomni. Pomyślał, że i teraz musiało się wydarzyć coś nad-zwyczajnego, niemal machinalnie zażył podwójną porcję biotenitu. Środek działał znakomi-cie. Uspokoił się natychmiast, napięcie wywołane nagłym przerażeniem ustąpiło, jednakże jakiś rodzaj podniecenia pozostał. Co też mogło się wydarzyć — pomyślał Dik — byliśmy przecież w ostatniej fazie lądowania. Delta wytraciła już szybkość i bezwolnie krążyła wokół tego kosmicznego truposza.

Tablice rozdzielcze ożywały, jedna po drugiej, dziesiątkami różnokolorowych świateł, świadcząc o tym, że pracują liczne nadajniki informacji i że aparatura działa bez zarzutu. A może — myślał dalej — zaszła jakaś pomyłka? Ale nie, rubinowa lampa mrugała bezustan-nie, a po niej zapalała się duża niebieska oznaczająca: „Cała wstecz od celu lotu oraz duża zielona: „Wszyscy będący w służbie na stanowiska”. To już rozwiało ostatnie wątpliwości Dika. Lekki wstrząs i ledwie dosłyszalny szmer świadczyły o włączeniu się silników i auto-matów antygrawitacyjnych. Chyba nie jest z nami najgorzej, skoro możemy jeszcze uciekać.

Spojrzał na zegarek. Wskazówka sekundnika posuwała się szybko. Potem włączył ekran wizjera i ujrzał zamazującą się powierzchnię Septimy II.

Do kabiny wpadł Misza. Był to drugi kontroler Centrali Informacyjnej statku. Przede wszystkim przez naciśnięcie odpowiedniej dźwigni zawiadomił dowództwo o gotowości pełnienia służby, a następnie zaczął dopinać zamki awaryjnego skafandra.

Co się stało? — krzyknął.

Jeszcze nie wiem — odpowiedział Dik — w każdym razie nasze automaty działają bez zarzutu i nie wygląda na to, abyśmy w najbliższym czasie mieli cokolwiek do roboty.

Misza zajął miejsce w swoim fotelu i zażył pastylkę biotenitu.

Co u diabła rogatego mogło się wydarzyć? — zapytał znowu. — Przecież wszystko wskazywało na to, że te Septimy to zapomniany, już dawno wystygły układ planetarny. Jeszcze niedawno informowano nas, że ta stara ruina rozsypie się lada chwila w kawałki, a tu masz, ogłaszają ci wśród tych ciemnych trupów alarm numer 2.

Dika zawsze lekko irytowała nadmierna gadatliwość kolegi świadcząca o nieopanowa-niu.

No, mówże! Co o tym wszystkim myślisz? — nalegał tamten. — Co się mogło wydarzyć na tej zatęchłej bryle żużlu? A może tam...

Zamilkli. Dik nie odpowiadał, a Misza nie kończył zdania. Obaj wiedzieli, o co chodzi. Wszyscy Ziemianie, gdyby słyszeli ich rozmowę, wiedzieliby, o czym myślał Misza. Nieste-ty, od setek lat przeszukiwano kosmos na darmo. Wszędzie ziała pustka i martwota. Człowiek zaczął pojmować, że jest samotny we wszechświecie. Każda nowa ekspedycja potwierdzała tę straszną prawdę. Pojazdy mknące z szybkością większą od światła wracały po dziesiątkach lat podróży z niczym. Nigdzie nie znajdowano nawet najdrobniejszego śladu życia i z każdym rokiem rosło przerażające poczucie samotności. Raz tylko, podobno przed kilkuset laty, jakiś statek, który nigdy na ziemię nie powrócił, nadał zagadkowy radiogram. Zawierał on słowa: „znaleźliśmy „cudowne „bóstwo. Wieść o tym radiogramie, pobudzona tęsknotą i samo-tnością, krążyła z pokolenia na pokolenie i z ust do ust, jakkolwiek nigdy oficjalna nauka jej nie potwierdziła. Różnie też o tej klechdzie sądzono. Jedni wierzyli w istnienie radiogramu, przypuszczając jednocześnie, że był on następstwem pomieszania zmysłów załogi dawnego statku. Inni wręcz twierdzili, że jest to wymysł jakiegoś fantasty.

Dik ruszył lekko ramionami.

To niemożliwe — powiedział. — Przecież sześć lat temu byli tu nasi z Penetracji.

Pamiętaj o tym, że ci z ekip Penetracji przeprowadzają bardzo powierzchowne bada-nia. Czarna robota należy do nas. Pamiętaj także, że oni nie lądowali ani na Septimie II, ani na żadnej innej planecie tego układu.

Człowieku, przecież na Septimie II temperatura dochodzi do absolutnego zera, nie ma tam ani krzty wilgoci i tlenu.

Śmieszny ten Misza — pomyślał Dik — czyżby właśnie nam udało się znaleźć to, czego inni bez skutku od setek lat szukali?

 

 

 

2

 

Światła kontrolne w Centrali Informacyjnej gasły jedne po drugich, ale alarmu nie odwołano i załoga z napięciem oczekiwała na komunikat Głównego Koordynatora. Wszyscy wykonywali przydzielone im zadania sprawnie i spokojnie, ale nie odzywali się do siebie, aby nie uronić ani jednego słowa z tych, które miały lada chwila popłynąć z wideofonów.

Wreszcie na wszystkich stanowiskach roboczych i w pomieszczeniach rekreacyjnych rozległ się dobrze znany kosmonautom monotonny głos:

Uwaga uwaga stop tu główny koordynator ekspedycji numer 2659 stop nadajemy komunikat specjalny stop jak wiadomo celem naszej podróży jest układ Septimy i jej planet stop poprzednie badania wykazały że na Septimie i jej satelitach swojego czasu istniały warunki dla rozwoju życia organicznego stop obecnie cały układ jest absolutnie martwy stop żadna istota żywa nie może w tym regionie kosmosu egzystować stop powtarzam stop w tym regionie kosmosu żadna istota żywa egzystować nie może stop.

Misza ledwie mógł oddychać z wrażenia.

Po co ten wstęp? — zapytał.

Przecież wiesz — szepnął Dik. — Wszyscy są podekscytowani nadzieją, że wreszcie odkryliśmy współtowarzyszy w kosmicznej pustyni. Chyba rozumiesz — to ludzi wytrąca z równowagi.

Niemniej — mówiły dalej wideofony — jeden z naszych statków został zniszczony przy próbie lądowania przez świadomego swoich celów przeciwnika stop jak to stwierdzili-śmy nagle zaatakowana beta została rozpylona aparatem typu mikser zapewne stosującym promienie rzędu es a myślnik dwanaście stop czy są pytania stop.

Ja zapytam — odpowiedział Misza.

Ależ człowieku, z Głównym Koordynatorem mogą rozmawiać tylko nadprzeciętni! — zawołał Dik.

Ale Misza był już przy wideofonie i nacisnął jeden z guzików. Natychmiast oba aparaty Centrali, jak również wszystkie wideofony na statku ukazały jego twarz. Był trochę stremo-wany, ale mówił z właściwą sobie werwą:

Coś tu nie w porządku. Albo na Septimie II nie ma warunków dla rozwoju życia organicznego, albo Beta nie została zniszczona przez świadomego swoich celów przeciwnika.

Z ekranów zniknęła twarz Miszy, a na jej miejscu ukazały się czarne wzory geometry-czne, jakie zawsze towarzyszyły komunikatom nadawanym przez kierownictwo wyprawy.

Główny koordynator nie odpowiada na pytanie stop pytanie świadczące o zupełnym braku znajomości prawideł rozumowania logicznego stop czekamy na dalsze pytania stop.

Tym razem na ekranach pojawiła się twarz jakiegoś starca.

Czy przypadkiem przyczyną katastrofy nie była awaria automatów oraz czy kiero-wnictwo w międzyczasie zdobyło materiał informacyjny o przeciwniku?

Wideofony znowu zaczerniły się geometrycznymi wzorami.

Główny koordynator ekspedycji 2659 odpowiada stop nie było awarii automatów stop katastrofy przy poziomie naszych urządzeń nie można było przewidzieć stop posiadamy bogaty materiał informacyjny stop niestety potrzebny jest pewien okres do opracowania go i uproszczenia aby był zrozumiały dla ludzi stop.

Widzisz go, dla ludzi — powiedział Misza.

Dik niespokojnie spojrzał na czujniki SKP i aby nie wyglądało na to, że podziela poglą-dy Miszy, zaraz zareplikował wygłaszając zresztą znaną wszystkim prawdę.

Wiesz przecież, że automaty w przeciągu sekundy zdolne są wykonać miliony dzia-łań, ale spróbuj teraz z tych działań zrobić sprawozdanie...

Wiem, wiem — powiedział Misza. — Gnębi mnie co innego. Niepotrzebnie wysko-czyłem z tym pytaniem.

Tak, to prawda. — Tu Dik pokiwał głową. — Następstwa tego mogą być dla ciebie groźne. Mówiłem ci przecież, że Główny Koordynator rozmawia tylko z nadprzeciętnymi. Wyrwałeś się jak Filip z konopi. Wyglądało to tak. jak gdybyś nie dowierzał swojemu atesto-wi. A tu nic, bracie, nie poradzisz. Doskonałe urządzenia zbadały cię na wylot i stwierdziły, że możliwości twojego mózgu dociągają do czterdziestego siódmego stopnia.

Do licha... — Misza sięgnął po biotenit.

Co do licha?

Widzisz, już dwadzieścia osiem lat noszę swój atest w kieszeni, ale dopiero dziś przekonałem się, że to nie żaden bluff. Moje pytanie rzeczywiście musiało być głupie.

Nie przejmuj się. Pożyjesz dłużej, a przekonasz się jeszcze wyraźniej, że swoich możliwości nie przekroczysz. Ale, ale, popatrz, co to? Linia niszczycieli!

Rzeczywiście! Coś się tam dzieje!

Misza chwycił słuchawki. Jako kontrolerzy Centrali Informacyjnej mieli prawo czuwać nad jakością odbioru. Dik zrozumiał, że musiało się stać coś bardzo ważnego. Wreszcie Misza nie odrywając rąk od słuchawek powiedział:

Ścigają nas! Diku! Nareszcie ktoś tam jest!

 

 

 

3

 

Linia niszczycieli błyszczała ciągle migającymi światełkami.

Nie mógłbyś przełączyć na mikrofon? — zapytał Dik.

Oczywiście, ale wiesz, że nie wolno nam tego robić. Musisz przecież obserwować inne linie.

Zresztą Dik nie gorączkował się tak jak jego współpracownik. Skoro nie ogłoszono na-wet alarmu siódmej kategorii, to znaczy, że sytuacja nie mogła być groźna. Co innego Misza. Ten byle czym się przejmuje i gdyby nie biotenit, już dawno skreślono by go z listy załogi.

Septima II wysłała za nami pociski, prawdopodobnie w tym celu, aby nas zniszczyć.

Znowu słuchał jakiś czas.

Nasi już zbadali ich możliwości i teraz celowo im się podstawiamy.

Dlaczego?

Bo podobno zgubiły kierunek.

Co nam z tego przyjdzie?

Niszczyciele chcą je złapać i poddać badaniu.

No tak, przez zbadanie pocisków dowiemy się sporo o możliwościach tych z Septimy II. A swoją drogą niszczyciele mają zajmujące zadanie.

Niekiedy tak, ale zapominasz, że przez lata czekają na okazję i podobno przez cały ten czas oddają się jakimś idiotycznym treningom.

Dik spojrzał na czujniki SKP.

Nie zapominaj — mówił wolno i dobitnie — że nasza Cywilizacja nie toleruje nic, co by można nazwać idiotycznym.

Misza zrozumiał.

Dobra, dobra — powiedział. — Złapali je?

Jeszcze nie, podobno zbyt szybko lecimy.

Na ekranie wideofonu ukazała się uśmiechnięta twarz mężczyzny o negroidalnych rysach i śniadej cerze.

Cześć, chłopcy, jak się macie! Czy wszystko u was w porządku?

W porządku — odpowiedział Dik — przychodź szybko, bo za parę minut twoja zmiana.

Oczywiście, już idę. A czy znacie ostatnie wiadomości?

Mówisz o pociskach z Septimy II?

Tak.

To już dla nas wiadomość z brodą.

Dik powoli zdejmował z siebie awaryjny skafander. Po nim, powiesiwszy słuchawki, zaczął to samo robić Misza.

No i co z pociskami?

Jeszcze ich nie złapali. Podobno skomplikowana sytuacja.

Kiedy zjawił się Afrykańczyk, Dik i Misza udali się do swojej kajuty. Po drodze spotka-li Toma. Już z daleka machał do nich ręką.

Serwus chłopcy! Pozwolicie, że u was zrobię sobie notatki ze szkolenia?

Czyżby już opracowano zebrany materiał?

Podobno wszystko gotowe i za parę minut ma się rozpocząć szkolenie.

Wiadomość o szkoleniu wp...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin