Harris Charline - Lily Bard 05 - Czysta terapia (tł. nieof).pdf

(713 KB) Pobierz
Tłumaczenie nieoficjalne: czarymery
Charlaine Harris
Lily Bard 05
Czysta terapia
1071458525.001.png
Rozdział 1
Wyprowadziłam ciężki cios w nos, przewróciłam go, chwyciłam za szyję i zaczęłam
dusić. Po bólu i niewyobrażalnym upokorzeniu, ta wściekłość była całkowicie czysta i
dobra. Chwycił mnie rękami w nadgarstkach i próbował odciągnąć moje palce. Krzyczał,
charczał i błagał, a ja stopniowo zdawałam sobie sprawę, że wymawiał moje imię.
To nie jest część moich wspomnień.
I nie byłam znów w tej budzie na polu bawełny.
Leżałam na szerokim firmowym łożu, a nie na rozwalającej się, starej kanapie.
–Lily! Przestań! Uścisk na nadgarstkach wzmógł się.
Nie byłam w odpowiednim miejscu – czy raczej, złym miejscu.
–Lily!
To nie był odpowiedni człowiek … zły człowiek.
Wyskoczyłam z łóżka i stanęłam w rogu sypialni. Mój oddech wyglądał jakby
chodził w poszarpanych spodniach a moje serce waliło zbyt blisko uszu. Zapaliło się
światło, oślepiając mnie na chwilę. Kiedy przyzwyczaiłam się się do blasku, dywagując
powoli, zdałam sobie sprawę, że patrzę na Jacka. Jack Leeds. Jackowi leciała krew z nosa,
a na szyi miał czerwone znaki. Ja mu to zrobiłam. Zrobiłam to wszystko, aby zabić
mężczyznę, którego kocham.
***
- Wiem, że nie chcesz tego robić, ale to może pomóc- powiedział Jack.
Jego głos był zmieniony przez obrzęk nosa i gardła. Bardzo się starałam nie wyglądać
ponuro. Nie chciałam iść do żadnej, cholernej grupy terapeutycznej. Nie lubiłam o sobie
opowiadać i w ogóle po co ta cała terapia? Z drugiej i to decydującej strony, nie chciałam
znów uderzyć Jacka. Bicie to straszna zniewaga dla osoby, którą się kocha. Z drugiej strony
Jack mógł mi oddać. Branie pod uwagę, jak silny był, nie było istotnym czynnikiem. Więc,
później tego ranka, po wyjściu Jacka, który musiał jechać do Little Rock, na spotkanie z
klientem, zadzwoniłam na numer, który zobaczyliśmy z Jackiem na ulotce w sklepie
spożywczym. Nadrukowany był na jasnozielonym papierze, który Jack wyłowił kątem oka,
kiedy kupowałam znaczki pocztowe.
Napis głosił:
BYŁAS MOLESTOWANA SEXUALNIE?
CZUJESZ SIĘ SAMOTNIE?
ZADZWOŃ JUŻ DZIŚ 237-7777
WEŹ UDZIAŁ W NASZEJ TERAPII GRUPOWEJ
NIGDY WIĘCEJ SAMOTNOŚCI!
- Centrum Zdrowia Hartsfield County - powiedział kobiecy głos.
Oczyściłam gardło.
- Chciałabym dowiedzieć się czegoś o grupie terapeutycznej dla ofiar gwałtów-
powiedziałam,
menedżerskim tonem głosu.
- Oczywiście - powiedziała kobieta, jej głos skrupulatnie neutralny sprawił, że rozbolały
mnie zęby. - Grupa spotyka się we wtorki o ósmej, tutaj w centrum. Nie musisz podawać
swoich danych. Wystarczy, że przyjdziesz i wejdziesz przez tylne drzwi, prowadzące na
parking. Można tam też zaparkować.
– Dobrze, w porządku - powiedziałem. Zawahałam się, a następnie zadałam kluczowe
pytanie.
– Ile to kosztuje?
– Dostaliśmy dotację, aby to realizować – powiedziała - To nic nie kosztuje.
Taa... dotację, z moich podatków. Ta wiadomość sprawiła jednak, że w jakiś sposób
poczułam się lepiej.
– Czy mogę powiedzieć Tamsin, że będziesz przychodzić? - zapytała kobieta.
– Muszę to przemyśleć – odpowiedziałam, bojąc się uczynić krok, który z pewnością
przysporzy mi bólu.
***
Carol Althaus mieszkała w środku chaosu. Porzuciłam większość moich klientów i
chciałabym, aby Carol była jednym z nich, ale miałam jeden z moich rzadkich momentów
litości i zostałam przy sprzątaniu u niej. Sprzątałam tylko u Carol, Wintropów i
Drinkwatersów, a poniedziałek był jedynym dniem, kiedy sprzątałam we wszystkich trzech
domach. Wróciłam do sprzątania u Wintropów również we czwartki i pozostawałam otwarta
na jednorazowe posyłki czy okazyjne sprzątanie również w inne dni, ale pracowałam też dla
Jacka, więc mój rozkład zajęć był skomplikowany.
Chaos panujący w domu Carol był jej własnym dziełem, widziałam to w jego stylu, ale
to wciąż był chaos, a ja lubię porządek. Życie Carol wymknęło się spod kontroli kiedy
poślubiła Jaya Althausena, rozwiedzionego sprzedawcę z dwoma synami. Jay sprawował
opiekę nad synami. Aby spłacić kredyt, pracował cały czas i choć może kochał Carol, która
był anatomicznie atrakcyjna, religijna i głupia, również bardzo potrzebował opiekunki do
dzieci. Więc ożenił się z Carol i pomimo wielu doświadczeń i jego synami, mieli również
wspólne dzieci, dwie córki. Zaczęłam pracować dla Carol gdy była w ciąży z drugą córką,
kiedy to każdego dnia siedziała bezwładnie w fotelu. Opiekowałam się jej dziećmi półtora
dnia, tylko raz, kiedy Jay miał wypadek samochodowy za miastem. Prawdopodobnie te
dzieci nie były demonami. Być może były one nawet zwyczajne, ale wszystkie razem
tworzyły piekło. I niestety, w domu też.
Carol potrzebowała, abym przychodziła do niej co najmniej dwa razy w tygodniu, na
jakieś sześć godzin bez przerwy, a mogła sobie pozwolić na jakieś cztery godziny w
tygodniu, ledwo. Dałam Carol najlepszą jakość usług, za takie pieniądze, jakiej nigdzie
indziej by nie dostała. W czasie roku szkolnego prawie możliwym było dla Carol uporać się
z tym wszystkim. Dziewczynki – Heather i Dawn - były jeszcze w domu, miały tylko pięć i
trzy lata, ale chłopcy byli w szkole. Lato było inną parą kaloszy. Był to koniec czerwca,
więc wszystkie dzieci były w domu przez około trzy tygodnie. Carol nie zapisała ich do
żadnej z czterech szkół biblijnych. Pierwszy Kościół Baptystów i Centralny Kościół
Metodystyczny miały już skompletowane grupy na to lato, więc dom był jeszcze bardziej
niż zwykle zaśmiecony papierowymi rybkami, chlebem poprzyklejanym do papierowych
talerzyków, owieczkami zrobionymi z wacików i patyczków od lodów, koślawymi
rysunkami rybaków ciągnących sieci wypełnione ludźmi. Kościół Fundamentalistyczny i
Episkopalny były jeszcze przed nimi. Weszłam otwierając własnym kluczem. Zastałam
Carol, stojącą pośrodku kuchni. Próbowała rozczesać długie, splątane loki Dawn.
Dziewczynka płakała. Miała na sobie koszulę nocną z Kubusiem Puchatkiem na przodzie.
Miała na sobie plastikowe, zabawkowe buty na wysokim obcasie, a na twarzy makijaż
zrobiony kosmetykami matki. Rozejrzałam się po kuchni i zaczęłam zbierać naczynia.
Kiedy wróciłam do kuchni minutę później z ładunkiem brudnych szklanek i dwoma płytami,
które leżały na podłodze w gabinecie, Carol nadal stała pośrodku kuchni, a jej twarz
wyrażała ekstremalną ekspresję.
– Dzień dobry, Lily- powiedziała w spiczasty sposób.
– Cześć Carol.
– Czy coś się stało?
– Nie – Dlaczego zapytała? Czy martwiła by się o moje samopoczucie, gdybym jej
powiedziała, że w nocy próbowałam zabić Jacka?
– Mogłabyś się przywitać kiedy wchodzisz.
Kiedy Carol mówiła, ten mały uśmieszek wciąż grał na jej twarzy. Dawn spojrzała na mnie
z taką fascynacją jakbym była kobrą. Jej włosy nadal były w nieładzie. Mogłabym
rozwiązać ten problem za pomocą nożyczek w około pięć minut i uważam ten pomysł za
bardzo kuszący.
– Przepraszam, myślałam o czymś innym – powiedziałam do Carol grzecznie.
– Czy jest dziś coś specjalnego do zrobienia?
Carol pokręciła głową z tym małym uśmieszkiem na twarzy.
– Te same magiczne rzeczy co zawsze – powiedziała ironicznie i znów pochyliła się
nad głową Dawn. Kiedy pracowała szczotką nad gęstymi włosami dziewczynki, najstarszy
chłopiec wpadł do kuchni ubrany w kąpielówki.
– Mamo, mogę iść popływać?
Dziewczynki odziedziczyły po Carol cerę i brązowe włosy, ale chłopcy byli faworytami w
dziedziczeniu. Przypuszczam, że po swojej biologicznej matce, obaj byli rudzi i piegowaci.
– Gdzie? - zapytała Carol, wiążąc włosy Dawn w kucyk żółtą gumką.
– U Tommy'ego Suttona. Zostałem zaproszony. - powiedział Cody.
– Pamiętasz, że mogę tam pójść sam?
Cody miał dziesięć lat i Carol pokazała mu kilka ulic, które mógł przemierzać sam.
– Ok.. Wróć za dwie godziny.
Tyler ryknął wściekle w kuchni.
– To nie fair. Chcę iść popływać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin