Rozdział 9.1.doc

(573 KB) Pobierz
Rozdział 9

Chciałabym Was przeprosić, że musieliście czekać aż tak długo na nowy rozdział, ale musiałam wziąć się za naukę a do tego jakoś nie miałam weny i chęci na pisanie. Chciałabym Was też ostrzec. Komentujcie moje ff, bo inaczej będę musiała założyć hasło, tak jak to robi teraz wiele innych osób, a podam je tylko kilku osobą, które zawsze je komentują. Nie chcę być zła, ale jakby nie było to te komentarze wpływają na to, czy chcę to pisać, czy też nie. Jeśli chcecie poznać dalsze losy moich bohaterów to po prostu komentujcie.

Pozdrawiam. Nnatalia94

 

ZESPÓŁ

(Do wszystkich strojów i sytuacji dodane są zdjęcia, które znajdują się na końcu)

Rozdział 9.

Zemsty czas najwyższy.

 

Kolejne dni minęły tak jak poprzednie, czyli na codziennym nagrywaniu. Ale jest już dobra wiadomość. Album jest już skończony i w poniedziałek rusza do produkcji, aby za jakieś trzy tygodnie mógł pojawić się na sklepowych półkach. Mnie też cały czas dziwi tak szybkie tempo, ale wiem, że Cullenowie to osoby posiadające wiele wpływów i jeśliby chcieli to album mógłby pojawić się o wiele szybciej, ale nie chcieli pośpiechu, więc zdecydowali się opóźnić wydanie naszej płyty.

 

W sumie to cieszę się z tego powodu, bo to ostatnie chwile normalności. Ze zdziwieniem muszę stwierdzić, że i tak jesteśmy już rozpoznawalni, nawet z dziewczynami miałyśmy pewien miły incydent.

 

Kiedy byłyśmy we trzy na sobotnim lunchu, który swoją drogą stał się takim naszym rytuałem, to podeszła do nas grupka nastolatek, które poprosiły o nasze autografy. Zaskoczyło nas to i to bardzo, ale nie oponowałyśmy i jeszcze zrobiłyśmy sobie z nimi kilka fotek. Z pewnością chciały nasze autografy po to żeby później móc chwalić się przed koleżankami, że nas znają.

 

Znam takie sytuacje, bo w końcu też kiedyś miałam czternaście lat i to było całkiem normalne. Pamiętam, jak gdy byłam mała poznałam na jednym z konkursów samego sir Paula McCartneya* (jeden ze słynnych Beatlesów), który był tam gościnnie jednym z jurorów. Prawie zemdlałam, kiedy miał mi uścisnąć dłoń, więc całkowicie je rozumiem.

 

Muszę stwierdzić, że podczas tych lunchów zaprzyjaźniłyśmy się z Alice i Rosalie. Dowiedziałam się na ich temat kilku ciekawostek, mianowicie Rose interesuje się mechaniką, co jest w ogóle sprzeczne z jej wyglądem, bo według mnie uchodziła za stereotypową blondynkę, więc myślałam, że nawet nie dotyka czegoś w środku samochodu, a okazuje się, że potrafi doskonale podrasować silnik, a nawet rozebrać samochód na części, żeby później z powrotem go złożyć. Zaskoczyła mnie tym i to bardzo pozytywnie.

 

Natomiast Ally... Okazała się jeszcze bardziej szalona niż myślałam. Jej pasją jest moda i wszystko, co z nią związane. Ale to jeszcze nic, opowiedziała mi, że wręcz wymusiła na swoim byłym chłopaku, aby zmienił swój styl, bo inaczej ze sobą zerwą. To jest całkowicie pokręcone, a biedak oczywiście zgodził się, ale tylko do momentu, kiedy zobaczył zestaw do depilacji. Alice tłumaczyła nam, że miał zrośnięte brwi i rosły mu włosy na palcach, co według niej było całkowicie ohydne. Ja tam uważam inaczej, dla mnie facet nie może wręcz dbać o wygląd. Trzydniowy zarost to jest coś, co kocham, musi mieć coś z samca, a nie z metroseksualisty( chłopak, który przesadnie dba o swój wygląd). Aż mnie skręca jak pomyślę sobie o takim Christiano Ronaldo (znany piłkarz i z pewnością jest metroseksualny), czy on nie widzi, jakie to żenujące, że wygląda jak chodząca reklama kosmetyczek i solariów? Z pewnością nie, a jeśli widzi to myślę, że jego agenci nic mu o tym nie mówią i tylko potakują.

 

Mój typ to zdecydowanie facet w stylu... Cholera nie mogę o nim tak myśleć! Od naszej dziwnej rozmowy i jeszcze bardziej dziwnego zachowania Edwarda minęło już ponad tydzień. Przez ten tydzień zauważyłam, że oddaliliśmy się od siebie... Jeśli nawet byliśmy ze sobą blisko, dlatego aż mnie kusi żeby mu przytrzeć w jakiś sposób nosa.

 

Dzisiejszy wieczór wydaje się idealny na wykonanie mojego cudownego planu. Wymyśliłam, że uderzę w jego najczulszy punkt, czyli jego volvo. Zauważyłam przez te kilka tygodni, od kiedy się znamy, że ten samochód jest jego oczkiem w głowie. Nawet mogłabym powiedzieć, że jest przedłużeniem jego męskości, ale jak na razie nie mam zamiaru nic spekulować. Zdecydowałam się na małe zmiany w jego aucie, mianowicie przemaluję je na jakiś cudowny kolor, przez długi czas nie wiedziałam, na jaki, ale pomysł podsunął mi sam zainteresowany, kiedy kłócił się z Alice, że nie założy koszuli, którą mu poleciła, ponieważ jest w odcieniu różu, a na samo wspomnienie o tym kolorze ma odruch wymiotny. Dwa razy nie musiał mi powtarzać i zdecydowałam się, że wybiorę ten właśnie kolor, a żeby być jeszcze bardziej złą niż dotychczas się wydawało to stwierdziłam, że wybiorę fluoroscencyjny, czyli powszechnie mówiąc oczo-jebny róż.

 

Zemsta jest słodka, ale chyba już coś na ten temat wspominałam. Ale oprócz koloru pojawił się też jeden problem, co i jak. Nie miałam pojęcia jak zaaranżować całą tą scenę i kiedy. Nagrania odpadały, ponieważ wtedy byłoby jasne, że to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna, a przecież nie mogłam dopuścić do tego, żeby chociaż mu przez myśl przeszło, że mogę mieć coś z tym wspólnego. Ale los się do mnie uśmiechnął i okazało się, że mamy mieć wielką, wspólną imprezę promocyjną, na której pojawią się inni znani producenci i wokaliści. Innymi słowy cała śmietanka towarzystwa muzycznego będzie na nim obecna.

 

Podświadomie liczę na spotkanie kogoś sławnego. Słyszałam plotki, że nawet ma się pojawić MUSE, chyba umrę jak ich zobaczę. To mój ukochany zespół, to właśnie dla nich pojechałam kilka lat temu do Londynu na Wembley i muszę przyznać, że to było najlepsze wydarzenie w moim życiu. Czegoś takiego po prostu nie da się opisać. Ci wszyscy fani śpiewający ich piosenki, to brzmienie gitary elektrycznej Matt’a,(Matthew Bellamy, frontmen i autor tekstów) ten bas Chrisa (Wolstenholme) i ta perkusja, której nadaje rytm Dom (Howard). To po prostu coś nieziemskiego, dlatego pewne jest, że kiedy oni się tam pojawią to zrobię z siebie kompletną idiotkę.

 

Ponoć ma się pojawić sam Timbaland(znany na całym świecie producent i raper), który przecież niczym ten mityczny król Midas – wszystkiego, czego się dotknie zamienia w hit, każda piosenka, przy której maczał palce staje się wielkim przebojem na całym świecie, dlatego poznanie go to będzie dla mnie zaszczyt.

 

Natomiast pewne jest to, że pojawią się tam chłopcy z The Filthy Youth, którzy grają muzykę na pograniczu Indie/Punk/Rock. Szczerze to w tym przypadku podświadomie marzę o tym, aby spotkać Ed’a Westwick’a (aktor). Nie dość, że jest bardzo dobrym aktorem to do tego świetnie śpiewa. Uwielbiam go za rolę Chucka Bassa w serialu Gossip Girl, po prostu można się w nim zakochać za samą tą postać. 

 

Innymi słowy szykuje się impreza pełna sławnych celebrytów, a co przy tym idzie to niestety paparazzi, mam dość już po ostatnim razie, kiedy to, gdy chcieliśmy wyjść ze studia to wręcz było niemożliwe, bo otoczyli nas ze wszystkich stron i uniemożliwili przejście do naszych samochodów. To była naprawdę przerażająca sytuacja około 30 ludzi rządnych jedynie paru naszych zdjęć i napierających na nas tak, że nie mogliśmy normalnie iść. Nie wydaliśmy jeszcze płyty, nie zagraliśmy jeszcze żadnego koncertu, a już byliśmy oblegani przez paparazzi i fanów. Z jednej strony to było fajne, bo to znaczyło, że tak jak wcześniej Cullenowie mówili, że od razu staniemy się kimś sławnym i rozpoznawalnym, a z drugiej baliśmy się tego, co dopiero później nadejdzie.

 

Pamiętam ostatnią akcję z paparazzi w ‘Desire’ kiedy następnego dnia praktycznie w każdej gazecie pisali o nas. Bardziej o pocałunku moim i Edwarda, ale to już inna historia.

 

Dzisiaj muszę iść z Alice i Rosalie po sukienkę, bo jak to powiedziała Ally u mnie w szafie nie ma nic nadającego się na tak ważną okazję jak ta impreza. Ja sądzę, co innego, ale w tym przypadku nie mam nic do gadania. I tak wielkim cudem jest to, że nasze sukienki idziemy kupić w dniu imprezy, bo dziewczyny i tak narzekają, że mamy zbyt mało czasu, co oczywiście według mnie jest nieprawdą, bo mamy wystarczająco czasu na wszystko.

 

W sumie to zdążyłam polubić te wszystkie kosmetyczki, fryzjerki i stylistki, ale czego innego można by po mnie oczekiwać, przecież jestem dziewczyną, a one powinny lubić takie rzeczy, a do tego przecież dochodzi udział w sesjach zdjęciowych i innych tego typu rzeczach, do których jest potrzebna tona makijaży i super modna fryzura.

 

Spojrzałam na zegarek. Cudownie godzina za piętnaście dziesiąta, dziewczyny mnie zamordują, mam być tam o dziesiątej. Nie wiem, po co nam pięć godzin na same chodzenie po sklepach, ale ja zrobię tak jak zawsze, czyli kiedy zobaczę tą sukienkę, którą uznam, że się nadaje to jestem pewna, że od razu ją kupię i wyjdę. Szkoda, że tak samo jak ja nie zrobi Alice z Rosalie, jestem pewna, że właśnie dzięki temu oszczędziłybyśmy bardzo dużo czasu i nie musiałybyśmy robić makijażu i fryzur w pośpiechu, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.

 

Szybko zebrałam swoje rzeczy ze stolika i zbiegłam po schodach do swojej furgonetki. Stwierdziłam, że zjem coś na mieście, podczas, gdy dziewczyny będą nadal polować na swoje kreacje. Włączyłam radio, żeby się nie nudzić zbytnio. Uwielbiam śpiewać, kiedy jadę autem, to mnie w jakiś sposób rozluźnia, bo do tej pory zawsze odczuwam lęk, kiedy prowadzę. Chociaż w sumie sama wiem, że to jest bezpodstawne, bo mam prawo jazdy od jakiś czterech, pięciu lat i ani razu nie uczestniczyłam w jakimkolwiek wypadku, albo kolizji.

 

Dojechałam na miejsce przy akompaniamencie piosenki 30 Seconds To Mars – From yesterday (dostępna jak zawsze na moim chomiku). Zaparkowałam na parkingu i od razu skierowałam się do środka. Umówiłyśmy się przy wielkiej fontannie znajdującej się w samym sercu centrum handlowego. Oczywiście już tam na mnie czekały, po minie Alice widziałam, że powinnam się bać, ale postanowiłam to przyjąć na gołą klatę i dumnym krokiem podeszłam do nich. Przywitałyśmy się zwyczajowo całusami w policzek i od razu zostałam zaciągnięta do sklepu. Pierw chciałam się zdecydować na spodnie, ale później stwierdziłam, że co mi szkodzi, że przecież mogę zaszaleć i założyć sukienkę.

 

Chodziłyśmy ze sklepu do sklepu, a ja z minuty na minutę byłam coraz bardziej wykończona i coraz bardziej odechciewało mi się całej tej imprezy. Weszłyśmy do sklepu, gdzie Rose zakochała się w sukience koloru malinowego, była przewiewna i sięgała jej za kolano. Pasowała do niej idealnie. O dziwo w następnym sklepie Ally również znalazła dla siebie sukienkę, to była klasyczna mała czarna z przewiązaną wstążką w talii, wyglądała w niej cudownie. Ta sukienka bardzo dobrze podkreślała jej nogi. Teraz wyszło na to, że tylko ja nie mam wybranej kreacji, dlatego postanowiłam się rozejrzeć i poszukać czegoś dla siebie i natrafiłam na nieziemską sukienkę w kratkę. Była idealna, z takimi sukienkami podobnie jest jak z tą ślubną, kiedy natrafisz ta tą to wiesz, że to ta jedyna. Wiedziałam, że wystarczy dobrać jakieś dodatki i będzie wręcz doskonała.

 

Wszystkie trzy ucieszyłyśmy się i to bardzo z powodu wybranych sukienek. Nawet okazało się, że nie spędziłyśmy aż tak dużo czasu jak pierwotnie myślałyśmy. Miałyśmy jeszcze pięć godzin do wyjścia, więc byłam pewna, że spokojnie zdążymy się wyszykować, aby olśnić swoim wyglądem wszystkich przybyłych na tą imprezę.

 

Rosalie zadecydowała, że pojedziemy od razu do niej, bo nie ma sensu się włóczyć z mieszkania do mieszkania. Dobrze, że wzięłam to pod uwagę, bo przynajmniej mogę zrealizować swój plan, bo gdybym nie wzięła potrzebnych materiałów to mogę stwierdzić, że byłoby cienko. Moja misja bez farby z pewnością by się nie powiodła.

 

Dojechałyśmy do domu Rose, szczerze to nie mogłam się doczekać momentu, kiedy włożę tę sukienkę. Miała coś w sobie, za co z pewnością polubię sukienki. Z początku ich w ogóle nie lubiłam, bo jestem typem chłopczycy, która najlepiej czuje się w przetartych jeansach i luźnej bluzce, ale jak widać ludzie się zmieniają i tak jak ja, wieku dwudziestu dwóch lat mogą polubić sukienki.

 

Nie mogę nadal w to uwierzyć, że moje marzenia się spełniają, nigdy bym w to wcześniej nie uwierzyła, że takie szczęście może spotkać właśnie mnie, że ja, dziewczyna z małego miasteczka stanę się z dnia na dzień rozpoznawalna przez ludzi, że będę miała swoich fanów, którzy będą mnie spierali w dążeniu dalej, jeśli chodzi o moją karierę muzyczną.

 

Jestem świadoma tego, że to dopiero początek, bo nie sądzę, że ten zespół jest czymś na sezon, tylko czymś na kilka, albo i nawet na kilkanaście lat. Oby tak było, a jeśli nie to jestem pewna tego, że nadal będę podążała za muzyką i wiem, że to jest coś, co z pewnością chciałabym robić do końca życia, bo nie wyobrażam sobie mojego życia bez śpiewania. 

 

-A, więc najpierw się ubieramy, później fryzury, a na koniec makijaż –powiedziała Alice, która jak zwykle dyrygowała, ale przynajmniej dzięki niej byłam pewna tego, że będziemy wyglądały perfekcyjne i gotowe na czas.

 

-Okej –powiedziałyśmy zgodnie. Wiedziałam, że nie chcę mieć w nich wroga, bo nie chcę, żeby stosowały na mnie swoje tortury godzinami, bo wiedziały, czego nie lubię i jak mogą mi dopieść.

 

Po niecałych trzech godzinach wszystkie byłyśmy już gotowe. Strasznie długo to trwało, ale efekt był zniewalający.

 

Rose postanowiła dzisiaj być naturalna, więc włosy zostawiła naturalne i nic z nimi nie robiła, a do tego zrobiła sobie naprawdę delikatny makijaż, że ktoś mógłby nawet pomyśleć, że w ogóle go nie ma. Razem z tą sukienką wszystko idealnie współgrało.


Alice dzisiaj wyglądała zdecydowanie seksownie. Wyprostowała włosy, dzięki czemu wydawały się o wiele dłuższe niż są w rzeczywistości do tego również niezbyt mocny makijaż i była gotowa do wyjścia na imprezę.

 

Natomiast ja, w sumie to praktycznie prawie siebie nie poznałam w lustrze, oniemiałam z zachwytu. Przy nich dwóch wyglądałam drapieżnie i wyzywająco, ale bez przesady. Makijaż miałam zdecydowanie mocniejszy od dziewczyn, ale też nie był totalną tapetą. Wszystko było użyte z umiarem, co razem dawało niesamowity efekt. Gdy jestem tak ubrana i umalowana to aż chce mi się na tą imprezę iść jeszcze bardziej niż dotychczas.

 

-Okej Bello, skoro jesteśmy już gotowe to możesz mi w końcu powiedzieć, do czego Ci ta wielka torba?

 

Po to, żeby wysmarować farbą samochód Bufona i żeby w końcu dostał nauczę i zaczął się zachowywać jak człowiek.

 

Ale tego raczej jej nie odpowiem.

 

-Po prostu mam przy sobie zbyt dużo rzeczy, jak zawsze z resztą… -powiedziałam na w pół kłamiąc, a na w pół mówiąc prawdę. Dziewczyny już poznały się na tym, że noszę przy sobie wszystko, co możliwe, a w mojej torbie można by się nawet zgubić.

W odpowiedzi tylko przewróciła oczami i całe szczęście, bo nie uśmiechało mi się w tym momencie zmieniać torby z powodu widzimisię Alice. Ta nawet pasowała do sukienki, to jakiś instynkt, że akurat wzięłam z domu tą, która pasuje, albo i może znak, że wszystko pójdzie dobrze.

 

Miałyśmy jeszcze jakieś piętnaście minut do wyjścia, więc skończyło się na tym, że jak zwykle zaczęłyśmy plotkować, tak się pogrążyłam w moich myślach, że kiedy o coś mnie spytały to nie wiedziałam, co im odpowiedzieć i tylko pokiwałam głową, że się z nimi zgadzam. Zaśmiały się, a to mi się nie spodobało, na szczęście nie musiałam pytać, bo Rose od razu powiedziała, o co chodzi.

 

-Wiedziałam, że jednak Ty i Edward to coś więcej! Czemu mi nie powiedziałaś, że to dla niego się tak stroisz? –Spytała się mnie Rosalie.

 

-Co?! –Odpowiedziałam szybko. Że niby, co one sobie myślą? Mogłam głupia słuchać, a nie pogrążać się w myślach o Edzie Westwicku. Nie moja wina, że już nie mogę się doczekać spotkania z nim i bardziej wolę myśleć o tym, co mnie czeka niż słuchać tego ich paplania o strojach, które wybrały dla Jaspera i Emmetta na dzisiejszą imprezę i o tym jak cudownie ta dwójka będzie w nich wyglądała.

 

Kilka dni temu Alice wręcz wymogła na chłopakach wspólne zakupy mówiąc, że muszą wyglądać jak bogowie, a nie jakby dopiero, co wstali z łóżka, a że Rose jej w tym pomogła to w taki sposób wyrwały na zakupy Ema i Jazza. Ja tam oczywiście się nie wtrącałam, ani nie miałam zamiaru proponować czegoś takiego Edwardowi. Niedoczekanie, nigdy w życiu bym się na coś takiego zgodziła, aż tak chora na umyśle to ja nie jestem.

 

-No nie udawaj. Zauważyłyśmy, że między wami jest jakieś napięcie –powiedziała Rose. Jakoś wcześniej zbywałam ich z tym tematem. Wolałam słuchać o nich, o ich problemach z tym, że chłopaki nie zwracają na nich uwagi, a nie o moich dziwnych sprawach związanych z Edwardem.

 

-Nic nie udaje… Niczego po prostu nie ma między nami i tyle… Unikamy siebie, żeby nie psuć sobie nawzajem humoru… -to była moja stała gadka, w sumie to nie okłamywałam ich, mówiłam dokładnie wszystko tak jak jest.

 

-Okej, okej… Lepiej już się zbierajmy –powiedziała Alice. I całe szczęcie, bo nie miałam zamiaru psuć sobie wieczoru takim gadaniem.

 

Wzięłyśmy swoje rzeczy i pojechałyśmy czerwonym mercedesem, który należał do Rosalie. Stwierdziłyśmy, że będzie lepiej, jeśli wybierzemy się jednym samochodem, bo to oszczędzi nam późniejszych problemów, nawet zaoferowałam się, że je później podwiozę, bo jakoś nie chciałam pić, nie dzisiaj. Poza tym miałam słabą głowę i kieliszek czerwonego wina powodował już, że nie zachowywałam się tak jak zwykle i najprościej w świecie po prostu się upijałam, a poza tym nie lubiłam smaku alkoholu i jeżeli miałam coś wypić to musiał to być jakiś słodki drink.

 

Dojechałyśmy w względnym spokoju na miejsce. Już z daleka było widać, że to będzie coś wielkiego. Reflektory oświecające pobliskie ulice wskazywały nam na to, że to będzie naprawdę niezła impreza. Z resztą jak myślę to Carlisle i Esme wszystkiego dopilnowali po to żeby wszystko było ku ich myśli. Ledwo przecisnęłyśmy się naszym samochodem przez tłum paparazzi, który szturmował wejście, do którego prowadził czerwony dywan. Ta impreza naprawdę musiała być wydarzeniem sezonu.

 

Wysiadłyśmy z samochodu, który został odprowadzony przez parkingowego i od razu oślepiły nas błyski fleszy. Musiałam sobie zanotować, żeby następnym razem wziąć ze sobą okulary przeciwsłoneczne, które przynajmniej pomogłyby mi widzieć drogę, którą szłam. Złapałyśmy się za ręce, żeby było nam łatwiej i dołączyłyśmy do reszty zespołu, która już stała na czerwonym dywanie. Muszę przyznać, że chłopacy wyglądali naprawdę nieźle w strojach wybranych przez dziewczyny i niestety muszę też dodać, że Edward wyglądał fantastycznie w skórzanej kurtce i w tych swoich włosach, które jak były w nieładzie.

 

Teraz musieliśmy pozować i oczywiście ustawiliśmy się parami, więc chcąc nie chcąc stałam obok Edwarda, którego ręka od razu powędrowała na moją talię i tym samym w miejscu, gdzie mnie dotknął mogłam poczuć przyjemne ciepło.

 

-Hej –powiedział przy moim uchu. Mruknęłam tylko coś w odpowiedzi na podobieństwo cześć.

 

Cholera! Nie mogę tak myśleć! Muszę się przecież na nim zemścić!

 

Nie wiem, ale on jakby czytał mi w myślach i wiedział, co właśnie czuję, spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem, nie wiedziałam, o co może mu chodzić. Niestety od razu otrzymałam odpowiedź w postaci całusa w policzek, a następnie w usta. Miał szczęście, że ten pocałunek był delikatny, bo nie chciałabym, żeby wkładał mi do ust swój język.

 

A może i chciałam? Muszę koniecznie przestać myśleć!

 

Uśmiechnęłam się i przeszłam kawałek za Alice w stronę wejścia do klubu. Miałam dość paparazzi, całe szczęście, że w środku nie będzie ich aż tak dużo jak tutaj i w każdej chwili będę mogła uciec do damskiej toalety.

 

Po jakiś piętnastu minut pozowania weszliśmy do klubu, a on nadal mnie obejmował.

 

-Możesz już mnie puścić? –Spytałam, ale nie czekając na odpowiedź z jego strony, po prostu sama się od niego odsunęłam. Przewrócił obscenicznie oczami. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego i od razu powędrowałam razem z pozostałymi do wielkiego stolika, który czekał na nas, a przy nim siedzieli już Esme i Carlisle.

 

Przywitaliśmy się wszyscy z nimi, a następnie usiedliśmy. Chwilę później kelner przyniósł nasze drinki, ja oczywiście zamówiłam zwykłą colę, bo z przyczyn wiadomych nie mogłam pić.

 

-Dlaczego nie pozowaliście przy wejściu? – Spytał Emmett.

 

-Bo chcieliśmy sprawdzić czy wystrój klubu jest dobry i czy wszystko jest przygotowane i niczego nie brakuje. Pozowaliśmy trochę wcześniej od was –powiedział Carlisle.

 

Później rozmawialiśmy na w miarę neutralne tematy. Okazało się, że mimo swojego Turnee w naszym stanie, niestety Muse się nie pojawi, to samo tyczyło się, Timbalanda, który był w tym momencie na nagraniu swojego nowego teledysku, ale The Filthy Youth ponoć już byli na miejscu.

 

Co jakiś czas przez klub przewijali się paparazzi, którzy nie byli aż tak natrętni jak wcześniej myślałam, że będą. Po kilkunastu minutach Rosalie i Emmett poszli na parkiet, a za nimi Alice i Jasper. W ich przypadku nie wiedziałam, czy dalej udają, czy rzeczywiście coś się między nimi działo, a dziewczyny uparcie milczały i nie mówiły mi o ich wzajemnych relacjach, ale o moje z Edwardem to wypytywały. Chwilę później Carlisle i Esme również zdecydowali się zatańczyć, więc zostaliśmy przy stoliku tylko ja i Edward. To było zdecydowanie niezręczne.

 

-Więc jak się bawisz? –Spytał się mnie tym samym przełamując chwilę ciszy, która nastała między nami.

 

-Dobrze… -odpowiedziałam krótko.

 

-Aha… -powiedział pod nosem. I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o naszą rozmowę, tak z resztą było już od kilku dni. Nie rozmawialiśmy w ogóle.

 

Kolejna dłuższa chwila ciszy. W między czasie napiłam się wody i zaczęłam się bawić słomką.

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin