Harrison Harry - Stalowy szczur 01- Narodziny Stalowego Szczura.pdf

(811 KB) Pobierz
Harrison Harry - Stalowy szczur
Harry Harrison
Narodziny Stalowego Szczura
(Przekład: Małgorzata Pawlik-Leniarska)
 
1
Gdy zbliżyłem się do frontu Pierwszego Banku
Rajskiego Zakątka, sensory wyczuwszy moją
obecność, otworzyły na oścież drzwi. Szybko
przestąpiłem próg i zatrzymałem się. Wyjąłem z
torby pióro łukowe i odwróciłem w chwili, gdy
zamykające się drzwi dotknęły framugi. Zmierzyłem
czas reakcji czujników przy poprzednich wizytach w
tym banku i wiedziałem, że mam 1,67 sekundy na
zrobienie tego, co niezbędne. Wystarczająco dużo.
Drzwi nie zdążyły się ponownie otworzyć.
Łuk rozbłysł, zabuczał i solidnie zespolił je z
framugą. Teraz mechanizm mógł już tylko bezsilnie
brzęczeć, za moment nastąpiło spięcie; posypało się
kilka iskier i wszystko zamarło.
- Niszczenie własności banku jest przestępstwem.
Jesteś aresztowany.
Mówiąc to robot strażnik wyciągnął swą wielką,
miękką łapę, aby mnie zatrzymać do czasu przybycia
policji.
- Nie tym razem, ty rozklekotana kupo złomu -
warknąłem i dźgnąłem go w pierś szpikulcem na
świniozwierze. Dwie metalowe końcówki
 
zaaplikowały mu trzysta volt i mnóstwo amperów. W
sumie wystarczająco dużo, by w obwodach robota
nastąpiło kilkanaście spięć. Ze wszystkich szczelin
buchnął dym i maszyna gruchnęła na podłogę z
radującym serce łoskotem.
Przeszedłem kilka kroków i odepchnąłem starszą
panią, która stała przy kasie. Wyciągnąłem z torby
duży pistolet, wycelowałem go w kasjerkę i
warknąłem rozkazująco:
- Pieniądze albo życie, siostrzyczko. Napełnij tę
torbę dolcami.
Dobrze wyszło, chociaż mój głos trochę się
załamał i ostatnie słowa zabrzmiały jak pisk.
Kasjerka uśmiechnęła się i spróbowała nadrabiać
bezczelnością.
- Idź do domu, synku. To nie…
Nacisnąłem spust i bezodrzutowy 0,75 zagrzmiał
jej nad uchem. Chmura dymu oślepiła ją. Nie
zraniłem kasjerki, ale efekt był ten sam. Jej oczy
uciekły w tył głowy i powoli osunęła się za kasę.
Nie tak łatwo odstraszyć Jimmiego diGriz!
Jednym susem przeskoczyłem kontuar i machnąłem
pistoletem w stronę przerażonych pracowników.
 
- Cofnąć się, wszyscy! Szybko! Nie chcę, żeby
jakiś głupek nacisnął przycisk cichego alarmu. W
pożytku. Hej, góro sadła! - wskazałem lufą tłustego
kasjera, który dotychczas zawsze mnie ignorował.
Teraz był szalenie usłużny. - Napełnij tę torbę
dolcami, tylko duże nominały, i to już.
Zrobił to pocąc się i pracując najszybciej, jak
mógł. Klienci i pracownicy stali dookoła w dziwnych
pozach, najwidoczniej sparaliżowani strachem. Drzwi
do biura kierownika pozostały zamknięte, co
oznaczało, że prawdopodobnie go tam nie było.
Tłuścioch skończył napełniać torbę banknotami i
wyciągnął ją w moją stronę. Policja nie zjawiała się.
Miałem wszelkie szanse, żeby się stąd wydostać.
Mruknąłem coś mając nadzieję, że zabrzmi to
jak plugawe przekleństwo, i wskazałem na worek
wypełniony rulonami monet.
- Wyrzuć te drobniaki i napełnij także i to -
rozkazałem burkliwie.
Skwapliwie spełnił moje polecenie i wkrótce
również ta torba była wypchana. I wciąż ani śladu
policji. Czy to możliwe, żeby żaden z tych
głupkowatych urzędników nie włączył cichego
 
alarmu? Możliwe. Trzeba będzie zastosować
ostrzejsze środki.
Chwyciłem kolejną torbę monet.
- Napełnij także tę - rozkazałem, popychając ją w
jego stronę.
Robiąc to wcisnąłem łokciem guzik alarmu. Są
takie dni, kiedy wszystko musisz robić sam!
To wywarło zamierzony skutek. Policja pojawiła
się, zanim została napełniona trzecia torba.
Nadjechali z fasonem. Jeden z ich pojazdów
naziemnych zdołał zderzyć się z drugim. Rozwalili
jakiś stragan, nadłamali latarnię i napędzili strachu
kilku przechodniom. W końcu jednak jakoś się
pozbierali i rozstawili z bronią gotową do strzału.
- Nie strzelać – zakwiczałem z przerażeniem. Z
prawdziwym przerażeniem, bo większość policjantów
nie wyglądała na inteligentniejszych od swoich
gnatów. Nie słyszeli mnie przez szybę, ale za to
widzieli. - To tylko atrapa! - zawołałem - Zobaczcie!
Przyłożyłem sobie lufę do głowy i nacisnąłem
spust. Z generatora dymu wydobył się całkiem
przyzwoity obłoczek, a od efektu dźwiękowego aż
zadzwoniło mi w uszach. Zsunąłem się za kontuar,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin