Higgins Jack - Zimny Port.pdf

(620 KB) Pobierz
Higgins Jack - Zimny Port
JACK HIGGINS
ZIMNY PORT
Cold Harbour
przełożył: Piotr Maksymowicz
 
Rozdział 1
W świetle księżyca widać było ciała, niektóre w kamizelkach ratunkowych,
inne bez. W oddali morze stało w płomieniach palącej się ropy. Gdy Martin
Hare uniósł się na grzbiecie fali, ujrzał to, co pozostało z niszczyciela, którego
dziób był już pod wodą. Rozległa się głucha eksplozja, rufa uniosła się i okręt
zaczął tonąć. Pozostając na powierzchni dzięki swojej kamizelce, Hare
spłynął po drugiej stronie fali, a gdy nadpłynęła następna, niemal zemdlał
krztusząc się, próbując zaczerpnąć powietrza i czując potworny ból od
szrapnela tkwiącego w piersi.
W cieśninie między wyspami morze płynęło bardzo szybko, co najmniej sześć
lub siedem węzłów. Wydawało się, że całkiem go ogarnęło, unosząc z
niewiarygodną prędkością, zostawiając w tyle krzyki umierających. Ponownie
fala uniosła go wyżej, skąd po chwili runął w dół i, oślepiony solą, z dużą siłą
wyrżnął w tratwę ratunkową.
Chwycił za jeden z linowych uchwytów i spojrzał w górę.
Siedział tam w kucki mężczyzna, japoński oficer w mundurze. Hare zauważył,
że jego stopy .były bose. Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie i Hare
spróbował podciągnąć się. Ale nie miał w sobie dość siły.
Bez słowa Japończyk podczołgał się, złapał go za kamizelkę i wciągnął na
tratwę. W tej samej chwili tratwa pochwycona przez wir zakręciła się
gwałtownie i Japończyk wpadł głową do morza. Po kilku sekundach jego
widoczna w świetle księżyca twarz była już oddalona o dziesięć metrów.
Zaczął płynąć w kierunku tratwy, gdy nagle Hare ujrzał płetwę rekina tnącą
białą pianę fal. Japończyk nie wydał nawet krzyku, po prostu wyrzucił ramiona
w górę i zniknął. Za to Hare wrzasnął przeraźliwie, gdy, tak jak zawsze potem,
usiadł gwałtownie na łóżku. Dyżur pełniła siostra McPherson, twarda,
rzeczowa, pięćdziesięcioletnia wdowa, której dwaj synowie służący w marines
walczyli w rejonie wysp. Weszła do środka i stała z rękami na biodrach
patrząc na niego. - Znowu zły sen?
Hare spuścił nogi na podłogę i sięgnął po szlafrok.
- Tak. Który lekarz jest dzisiaj?
- Komandor Lawrence, ale on panu nie pomoże. Następne
dwie tabletki i pośpi pan jeszcze tak, jak pan już przespał całe popołudnie. -
Która godzina?
- Siódma. Niech pan weźmie prysznic, a ja przygotuję panu ten ładny nowy
mundur. Może pan zejść na kolację. Dobrze to panu zrobi. - Nie wydaje mi
się.
Spojrzał w lustro i przebiegł palcami po niesfornych włosach przyprószonych
siwizną, która u czterdziestosześciolatka nie jest już niczym niezwykłym.
Twarz była dość przystojna, tylko blada po miesiącach hospitalizacji. I jedynie
z pozbawionych wszelkiego wyrazu oczu emanował upadek nadziei. Otworzył
szufladę w szafce przy łóżku, odszukał zapalniczkę oraz paczkę papierosów i
zapalił. Kaszlał już, gdy podchodził do otwartego okna i spojrzał przez balkon
na ogród. - Wspaniale - powiedziała. - Zostało tylko jedno dobre
płuco, więc próbuje pan dokończyć to, co zaczęli Japończycy. - Przy łóżku
stał termos z kawą. Nalała trochę do filiżanki i podała mu. - Czas zacząć
znowu żyć, komandorze. Jak to mówią w filmach z Hollywood, dla pana wojna
skończyła
 
się. Nie powinien pan był w ogóle zaczynać. To zabawa dla młodych. - Więc
co mam robić? - Pociągnął łyk kawy.
- Niech pan wraca do Harvardu, profesorze - uśmiechnęła
się. - Studenci będą pana uwielbiać. Wszystkie te medale. "Niech pan nie
zapomni włożyć munduru pierwszego dnia. Uśmiechnął się wbrew sobie, ale
tylko na moment.
- Z Bożą pomocą, Maddie, ale myślę, że nie mógłbym wrócić. Wiem, że nie
zapomnę tej wojny. - I wojna nie zapomni pana, kochany.
- Wiem, że nie zapomnę tej wojny.
- Wiem. Ta rzeźnia przy Tugulu wykończyła mnie. Wydaje
się, że odebrała mi chęć do wszystkiego.
- Cóż, jest pan dorosłym człowiekiem. Jeśli chce pan przesiadywać w tym
pokoju i powoli umierać, to pańska sprawa. -Podeszła do drzwi, otworzyła je i
odwróciła się. - Radzę tylko, żeby pan się uczesał i doprowadził do porządku.
Ma pan gościa. - Gościa? - Uniósł brwi.
- Tak. Teraz jest z nim komandor Lawrence. Nie wiedziałam, że ma pan jakieś
związki z Brytyjczykami. - O czym pani mówi? - spytał zdumiony.
- O pańskim gościu. Najwyższa klasa. Generał brygady
Munro z Armii Brytyjskiej, chociaż nikt by nie pomyślał. Nie nosi nawet
munduru. Wyszła zamykając drzwi. Hare stał tak przez chwilę, po czym
popędził do łazienki i odkręcił prysznic. Generał brygady Dougal Munro miał
sześćdziesiąt pięć lat
i białe włosy, był ujmująco brzydki w źle leżącym garniturze z donegalskiego
tweedu. Nosił okulary w stalowej oprawce, zupełnie nie licujące z jego rangą
w Armii Brytyjskiej. - Ale muszę wiedzieć, doktorze, czy jest w pełni sił? -
odezwał się Munro. Lawrence miał na mundurze biały, chirurgiczny kitel.
- Ma pan na myśli fizycznie? - Otworzył leżącą przed nim
teczkę. - Ma czterdzieści sześć lat, generale. Złapał trzy odłamki w lewe płuco
i spędził sześć dni na tratwie. To cud, że jest wśród nas. - Tak, rozumiem -
powiedział Munro.
- Oto człowiek, który był profesorem w Haryardzie. Wszyscy wiedzieli, że jest
oficerem rezerwy marynarki wojennej, a ponieważ był znanym żeglarzem
mającym kontakty we właściwych miejscach, dostał się na kutry torpedowe w
wieku czterdziestu sześciu lat, gdy zaczęła się wojna. - Przejrzał kilka stron. -
Każdy akwen wojenny na Pacyfiku. Komandor porucznik, i te medale. -
Wzruszył ramionami. - Jest tu wszystko, z dwoma Krzyżami Marynarki
Wojennej włącznie, a potem ta ostatnia historia w Tugulu. Japoński
niszczyciel niemal zmiótł jego łajbę z powierzchni morza, więc staranował go i
odpalił ładunek wybuchowy. Powinien był umrzeć. - Jak słyszałem, prawie
wszyscy zginęli - zauważył Munro. Lawrence zamknął teczkę. - Wie pan,
dlaczego nie dostał Medalu Honorowego? Bo
polecił go generał MacArthur, a marynarka nie lubi ingerencji armii lądowej. -
Rozumiem, że pan nie jest zawodowym oficerem marynarki? - spytał Munro. -
Prędzej służyłbym diabłu.
- To dobrze. Ja też nie jestem z regularnej armii lądowej, więc bez owijania w
bawełnę. Czy jest zdrowy? - Fizycznie, tak. Chociaż sądzę, że to ujęło mu
dziesięć lat życia. Komisja lekarska zaleciła, by nie wracał do służby na
morzu. Ze względu na wiek i stan zdrowia ma teraz możliwość powrotu do
 
cywila. - Rozumiem. - Munro postukał się w czoło. - A tutaj?
- W głowie? - Lawrence wzruszył ramionami. - Któż to
wie. Z pewnością cierpiał na reaktywną depresję, ale to mija. Sypia źle,
rzadko opuszcza swój pokój i sprawia wrażenie, jakby nie wiedział, co ze
sobą począć. - Czy jest w stanie opuścić szpital?
- Oczywiście. Już od paru tygodni. Naturalnie na podstawie odpowiedniego
upoważnienia. - Mam takie.
Munro wyciągnął z kieszeni list, rozłożył go i podał. Lawrence przeczytał i
cicho gwizdnął. - Jezu, to aż tak ważne?
- Zgadza się. - Munro schował list do kieszeni, podniósł
swój płaszcz i parasol.
- Na Boga, wy chcecie wysłać go z powrotem - powiedział Lawrence. Munro
uśmiechnął się łagodnie i otworzył drzwi. - Jeśli można, chciałbym się z nim
teraz zobaczyć, komandorze. Munro spoglądał z balkonu przez ogród na
światła miasta w zapadającym zmroku. - Waszyngton jest bardzo ładny o tej
porze roku. - Odwrócił się i wyciągnął rękę. - Munro. Dougal Munro. - Generał
brygady? - spytał Hare.
- Tak jest. Hare miał na sobie luźne spodnie i koszulę z wycięciem na szyi,
jego twarz była jeszcze wilgotna po natrysku. - Proszę mi wybaczyć,
generale, ale jest pan najbardziej niewojskowie wyglądającym człowiekiem,
jakiego kiedykolwiek widziałem. - Bogu niech będą dzięki - powiedział Munro.
- Do 1939 roku byłem egiptologiem w Oksfordzie, członkiem College of Ali
Souls. Mój stopień miał dać mi, powiedzmy, pełnomocnictwa w pewnych
departamentach. Hare zmarszczył czoło. - Chwileczkę. Czy to nie pachnie
wywiadem?
- Oczywiście, tak. Czy słyszał pan o DOS, komandorze?
- Dowództwo Operacji Specjalnych - powiedział Hare. Czy wy nie wysyłacie
agentów do okupowanej Francji i tym podobne? - Zgadza się. Byliśmy
poprzednikami waszego DSS i miło mi oznajmić, że teraz ściśle ze sobą
współpracujemy. Ja jestem szefem Wydziału D w DOS, lepiej znanego jako
wydział od brudnej roboty. - A czego, u licha, chcielibyście ode mnie? -
zapytał Hare. - Pan był profesorem literatury niemieckiej w Harvardzie, czy
mam rację? - I co z tego?
- Pańska matka była Niemką. Jako chłopiec spędził pan wiele czasu z jej
rodzicami w tamtym kraju. Zrobił pan nawet dyplom na Uniwersytecie
Drezdeńskim. - Więc?
- Więc mówi pan płynnie tym językiem, przynajmniej tak poinformował mnie
wywiad waszej marynarki, nieźle zna pan także francuski. Hare uniósł brwi. -
Co też próbuje mi pan powiedzieć? Chce mnie pan zwerbować jako szpiega,
czy co? - Bynajmniej - odpowiedział Munro. - Widzi pan, komandorze, jest
pan naprawdę dość wyjątkowy. Nie chodzi tylko o pańską znajomość
niemieckiego. Co czyni pana interesującym, to fakt, że jest pan oficerem
marynarki z dużym doświadczeniem na łodziach torpedowych, który do tego
płynnie mówi po niemiecku. - Niech pan mi lepiej wszystko wyjaśni.
- Dobrze. - Munro usiadł. - Służył pan na kutrach torpedowych w Drugiej
Eskadrze na Wyspach Salomona, prawda? - Tak.
- Cóż, to tajna informacja, ale mogę panu powiedzieć, że na pilne wezwanie
Departamentu Służb Strategicznych wasi ludzie mają być przerzuceni w rejon
kanału La Manche w celu lądowania i zabrania agentów z wybrzeża Francji. -
 
I potrzebujecie mnie do tego? - zdumiał się Hare. Zwariowaliście. Ja osiadłem
już na stałym lądzie. Chryste, oni chcą przecież, żebym wycofał się ze służby
ze względu na stan zdrowia. - Proszę mnie wysłuchać - powiedział Munro. -
W kanale La Manche brytyjskie kutry torpedowe mają ciężkie życie ze swoimi
niemieckimi odpowiednikami. - To, co Niemcy nazywają Schnellboot -
powiedział Hare. - Szybki kuter. To właściwa nazwa. - Tak. My z innej
przyczyny nazywamy je kutrami E. Tak jak pan mówi są szybkie, cholernie
szybkie. Od początku wojny próbowaliśmy zdobyć jeden z nich i z radością
mogę powiedzieć, że w końcu w zeszłym miesiącu odnieśliśmy sukces. - Pan
żartuje - powiedział zdumiony Hare.
- Przekona się pan, że nigdy tego nie robię, komandorze - odpowiedział
Munro. - To jeden z serii S.80. W czasie nocnego patrolu w pobliżu Devon
miał problem z silnikiem. Gdy o świcie pojawił się jeden z naszych
niszczycieli, załoga opuściła pokład. Oczywiście przed zejściem kapitan
nastawił ładunek wybuchowy, aby wyrwać dziurę w dnie. Niestety dla niego
ładunek okazał się niewypałem. Przesłuchanie operatora radiostacji wykazało,
iż w swoim ostatnim meldunku do bazy w Cherbourgu podali, że zatapiają
kuter. To znaczy, że mamy ich kuter, a Kriegsmarine o tym nie wie. -
Uśmiechnął się. - Rozumie pan, co mam na myśli? - Nie jestem pewien.
- Komandorze Hare, jest w Kornwalii mała rybacka wioska o nazwie Cold
Harbour. Dwadzieścia czy trzydzieści chatek i dworek. Znajduje się w strefie
obronnej, więc mieszkańcy wyprowadzili się dawno temu. Mój wydział używa
jej do, powiedzmy, celów specjalnych. Operuję stamtąd dwoma samolotami,
niemieckimi samolotami. Stork i bombowiec nocny Ju-88S. Ciągle mają znaki
rozpoznawcze Luftwaffe, a człowiek, który na nich lata, chociaż jest dzielnym
pilotem RAFu, nosi mundur Luftwafe. - I pan chce zrobić to samo z tym
kutrem E? - spytał Hare. - Właśnie. I w tym miejscu zaczyna się pańska rola.
Przecież łódź Kriegsmarine potrzebuje załogi kriegsmarine. - Co jest
sprzeczne z regułami wojny w wystarczającym stopniu, aby taką schwytaną
załogę postawić przed plutonem egzekucyjnym - zauważył Hare. - Wiem. Tak
jak raz powiedział wasz generał Sherman, wojna jest piekłem. - Munro wstał,
trąc dłonie. - Boże, możliwości są nieograniczone. Powiem panu, i to także
jest tajne, że wszystkie informacje przekazywane przez wojskowy i morski
wywiad niemiecki są kodowane na maszynach Enigma, urządzeniu, które
Niemcy uważają za nie do złamania. Niestety dla nich, mamy program zwany
Ultra, któremu udało się rozpracować ten system. Niech pan pomyśli o
informacjach, jakie można uzyskać od Kriegsmarine. Sygnały rozpoznawcze,
kody na dany dzień dające wstęp do portów. - To szaleństwo - powiedział
Hare. - Potrzebowalibyście załogi. - S.80 ma zwykle szesnastu ludzi na
pokładzie. Moi przyjaciele w Administracji uważają, że można by dać radę w
dziesięciu, łącznie z panem. Ponieważ jest to wspólne przedsięwzięcie, wasi i
nasi poszukują odpowiedniego personelu. Mam już dla was doskonałego
mechanika. Niemiecki Żyd, uciekinier, który pracował w fabryce
DaimleraBenza. Tam produkują silniki do tych kutrów. Nastąpiło krótkie
milczenie. Hare odwrócił się i spojrzał ponad ogrodem na miasto. Było już
zupełnie ciemno i zadrżał, bez żadnej przyczyny przypominając sobie Tugulu.
Trzęsącą się ręką sięgnął po papierosa. Odwrócił się i wyciągnął ją w stronę
Munro. - Niech pan patrzy. Wie pan dlaczego? Bo się boję.
- Tak jak i ja, gdy leciałem tu tym cholernym bombowcem - powiedział Munro.
- To samo będzie w czasie powrotu dziś wieczorem, chociaż tym razem dają
nam Latającą Fortecę. Wydaje mi się, że jest tam trochę więcej miejsca. - Nie
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin