Season for love. rozdział 4 ;)).rtf

(29 KB) Pobierz

4

Edward

Wracałem do domu ok. 20 minut. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że wkręciłem woźnego. Dobra kit z woźnym ! Jestem młody i nie mam zamiaru bawić się w żadne malowanie! Ciekawe jak tam sobie Bella poradziła… Nigdy nie zapomnę jej wyrazu twarzy gdy dałem woźnemu zwolnienie. Byłem pewien, że zaraz się na mnie rzuci! No ale przecież i tak musiałem wrócić wcześniej.  Carlisle wspominał coś wczoraj, że dziś wieczorem wybieramy się na kolacje do jakiejś jego stałej klientki. Mam nadzieje, że nie będzie to jakaś sztywna impreza pełna seniorów. Kto wie, może ta jego znajoma ma jakąś córkę w moim wieku, lub dwie? Uśmiechnąłem się sam do siebie na myśl o tym co mogłoby się wtedy dziać!

- Ej Edzio pożyczysz mi swojej wody kolońskiej ? – Wpadł do mojego pokoju Jasper.

- Której ?

- No tej z Japonii. Nie pamiętam nazwy. To pożyczysz?

- Jasne jest gdzieś w łazience, poszukaj.

- Dzięki! – Zawołał rozradowany.

- Ej stary, ale przecież my mamy jeszcze ponad dwie godziny do tej całej kolacji. Po za tym co się tak ekscytujesz, idziemy na kolacje do jakiejś facetki, która ma sztuczne cycki i wszędzie pełno blizn po zabiegach upiększających. No, a Alice? Myślałem, że cię ostro kręci.. – Stwierdziłem

- No właśnie bardzo mi na niej zależy.

- Więc o co chodzi ?

- Zaraz po kolacji jadę po nią i wybieramy się do kina na premierę „Zaćmienia”.

- Uuu to wasza pierwsza randka – dałem mu sujkę w bok. – Ej „Zaćmienia”? To ten film z tym całym Pattinsonem ? Koleś to ma dobrze, laski same do niego lecą.

- Mówisz tak jakbyś miał jakieś problemy z dziewczynami. Przecież do ciebie też ciągle się kleją.

- A niby kto dziś po kolacji jedzie na randkę, a kto wraca do domu samotnie leżeć na kanapie, wcinać chipsy bekonowe i oglądać jakiś denny horror?

- Przecież gdybyś chciał to też mógłbyś jechać z jakąś panną do kina albo jak ty wolisz do hotelu.

- Ta, może. Ej Jazz, a wiesz w ogóle do kogo my jedziemy na tą kolację?

- Ja to nic nie wiem, ale może Rosalie cos nam zdradzi więcej na ten temat. – Wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni i zaczął szybko wystukiwać na klawiaturze jakiś numer – Zaraz się tego dowiemy.- Stwierdził.

- To gdzie jest Ross ? – Zapytałem zdezorientowany.

- W domu, ale nie chce mi się iść do jej pokoju. Zaraz zacznie mnie zadręczać pytaniami w jakim kolorze jej lepiej, które buty ma wybrać itd. Nie wytrzymałbym tego.

- Masz racje stary, ostatnio jak weszłam do jej królestwa to trzymała mnie w nim trzy i pół godziny. Trzy i pół godziny ! Rozumiesz to?! Musiałem pomóc jej w wyborze odpowiedniej sukienki na jakąś imprezę. Człowieku ja nie wiedziałem, ze ona ma taką wielką szafę! Ma więcej ciuchów niż nie jeden sklep odzieżowy. Nie wiem czy to jest w ogóle legalne! – Krzyknąłem.

- Legalne to może i jest ale czy normalne? Na co komu tyle ubrań? O czekaj, odebrała. – Powiedział Jazz

- Dawaj ją na głośnik. - Szepnąłem

- Siema Ross, co tak długo nie odbierałaś?

- Wciąż się zastanawiam co na siebie włożyć. A gdzie ty jesteś? Wydawało mi się, że widziałam cię w domu, pojechałeś gdzieś?

- Nie, w domu jestem. Siedzę razem z Edwardem i zastanawiamy się u kogo będzie ta dzisiejsza kolacja. Nie wiesz może nic na ten temat?

- Niestety nie wiem. Carlisle tylko wspomniał cos wczoraj i szybko wyszedł. Nawet nie zdążyłam o nic wypytać.

- Aha, no spoko. Dzięki.

- Ej chłopaki skoro się nudzicie to może przyjdziecie do mnie i pomożecie mi w wyborze sukienki i dodatków? – Zapytała z nadzieją.

- O nie Jazz ona chce nas zwerbować! – Szeptałem spanikowany.- Wyrzuć telefon przez okno! Szybko! Nie mamy czasu!

- Szszszszsz Ross Szszsz oś Szszsz erywa Szszszszszsz właśnie szszszsz jeżdżam do szszszsz tunelu Szszsz pa. – Patrzyłem na mojego brata nie mogąc już powstrzymać się przed wybuchem histerycznego śmiechu. Wydawał jakieś głupie dźwięki do telefonu z przerażona miną.

- Jasper do jakiego znów kurna tunelu! Przecież ty jesteś w domu! – Zbulwersowała się Rozalie.

- Szybko rozłącz się! – Krzyknąłem.

- Dobra sytuacja opanowana, udało nam się. – Jasper spojrzał na mnie z dumną miną.

- Do tunelu ? Haha Jesteś nienormalny. – Zacząłem się z niego śmiać.

- Ciekawe co ty byś wymyślił mądralo.

- Przecież ci mówiłem, że lepiej wyrzucić telefon przez okno.

- To miałem sobie komórkę rozwalić Einsteinie?! Tak cudowny pomysł

- No dobra może i masz racje. Najważniejsze, że nie musimy iść do zakazanego pokoju.

- Oj tak.

Isabella

Szybko poszłam do łazienki wziąć prysznic i doprowadzić się do jakiegoś normalnego stanu. Cholera dlaczego ta kolacja ma być akurat dziś?! Akurat dziś, gdy mam takiego strasznego pecha i jestem tak bardzo wnerwiona przez tego Cullena?! Po szybkiej kąpieli w pośpiechu przerzucałam ubrania w mojej garderobie, żeby znaleźć coś odpowiedniego. Po upływie jakiś kilku minut w końcu znalazłam to czego potrzebowałam – fioletowa, opinająca sukienka przed kolana, na jedno ramiączko do tego czarne gladiatorki na wysokiej szpilce. Szybko się ubrałam, rozpuściłam moje długie włosy, które po kąpieli zakręciły się w loki i usiadłam przed lustrem aby zrobić odpowiedzi makijaż. Zdecydowałam się na jasny kolor beżu na powiece, do tego podkreśliłam oczy czarną kredką i eyelinerem z brokatem. Na koniec błyszczyk o cudownym cappuccinowym smaku. Wtedy spojrzałam na zegarek, była 18.55. Z tego co pamiętam to Megan mówiła, że goście mają się zjawić o 19. Uf zdążyłam się ogarnąć. Hmm ciekawe kto to będzie…

- Bello świetnie wyglądasz ! – Zawołała zadowolona Alice, która właśnie wpadła do mojego pokoju.

- Dzięki Alice, ty też. – Z uśmiechem spojrzałam na moją siostrę, która miała na sobie srebrna sukienkę, sięgającą przed kolana, na dwa ramiączka oraz wysokie srebrnoszare szpilki. Wyglądała cudownie z błyszczącym makijażem oka, którego efekt dał czarny i szary cień do powiek z iskrzącym się brokatem, a jej kruczoczarne, sterczące włoski świetnie kontrastowały z jasną cerą siedemnastolatki.

- Chodź, musimy zejść na dół. Lada moment goście mogą się zjawić.

- Tak w ogóle to kto ma do nas przyjechać? – Zapytałam ją.

- Tak właściwie to nie mam pojęcia. Megan tylko coś wspomniała, że jakiś jej lekarz.

- Za chwile się dowiemy.

- No masz rację, pora na nas.

Edward

Jechałem już samochodem razem z Carlislem, Esme i Jasperem. Rosalie jak zwykle nie wyrobiła się z czasem i za chwilę ma do nas dojechać. Właściwie to nie wiem czemu nie chciała nam później powiedzieć gdzie odbędzie się ta kolacja. Chyba obraziła się na mnie i Jazza za ta akcję z telefonem, tunelem i wkrętami Jaspera o jakiś szumach. W sumie to jej się nie dziwie, pewnie też bym się na jej miejscu trochę wkurzył, ale nie chciałem zginać w tak młodym wieku z powodu zanudzenia się na śmierć.

- Ej Carlisle długo jeszcze ?- Zapytał ojca znudzony Jasper.

- Cierpliwości synu, zaraz będziemy na miejscu.

- Tak w ogóle to do kogo my jedziemy? Może znam tą twoją stałą klientkę. – Wtrąciłem się.

- Jedziemy do Megan Clarke.

- Że co?! – Wykrzyknąłem.

- Ale o co ci chodzi? Przecież to miła i sympatyczna kobieta. Ostatnio zamieszkały z nią jej dwie wnuczki, powinniście się znać ze szkoły.

- Ta, znamy się. – Odpowiedziałem. W tym samym momencie zerknąłem na mojego brata, który siedział wyszczerzony w ogromnym uśmiechu i bujał w obłokach. Nie trudno było zgadnąć o czym myśli, a właściwie o kim. Cieszył się jak idiota z tego, że będzie mógł wcześniej spotkać się z wybranką swego serca.

- No i co? Lubicie się? Powinniście jakoś je wspierać po tej tragedii, która ostatnio się wydarzyła. – Wspomniała Esme.

- Jakiej znowu tragedii?- Zainteresowałem się.

- No właśnie, o co chodzi?- Zapytał Jazz.

- O tą katastrofę lotniczą w której zginali ich rodzice. Przykra historia, wracali właśnie z Chicago, jeden z silników samolotu stanął w płomieniach. Nie wiadomo z jakiej przyczyny, ale cała aparatura przestała poprawnie działać. Wszyscy pasażerowie i załoga zginęli. Bella i Alice zostały sierotami i dlatego musiały przeprowadzić się tutaj.

- Nie wiedziałem nic o tym wypadku. – Stwierdziłem z wyrzutami sumienia, które teraz we mnie zakiełkowały.

- Tez nic nie wiedziałem. Przecież Alice mogła mi powiedzieć, dlaczego tego nie zrobiła? – Zapytał przygnębiony Jasper.

- Wiesz synku, z pewnością trudno jej o tym wspominać. Nie powinniśmy naciskać na nie. Zachowujmy się normalnie.

W tym momencie poczułem jak samochód staje.

- Jesteśmy już na miejscu?- Zapytałem.

- Tak, wysiadajcie.- Odpowiedział Carlisle.

Podeszliśmy do drzwi wejściowych i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Otworzyła nam jak zawsze zniewalająca Megan. Miała na sobie jedwabną, czarną suknie z odkrytymi plecami.

- Witam serdecznie. Jak zawsze punktualni. Wejdźcie proszę.

Megan zaprosiła nas do środka. Tata jeszcze tylko wręczył jej bukiet kwiatów i byliśmy w środku.

- Przejdźcie proszę do jadalni. Jak miło, ze przyjechaliście, o zaraz, a gdzie piękna Rosalie?

- Troszkę się spóźni, ale za chwilę powinna przyjechać. Kazała cię przeprosić za to spóźnienie. – Odpowiedział ojciec.

- Oj nic się nie stało, najważniejsze, że się pojawi.- Powiedziawszy to odwróciła się do nas plecami i zwróciła się do Alice i Belli, które właśnie pojawiły się na schodach. – O dziewczynki jak dobrze, ze już jesteście, schodźcie zaraz zaczniemy jeść.

Spojrzałem na Isabelle, która wyglądała niebiańsko. W tej fioletowej sukience prezentowała się jak jakaś hollywoodzka gwiazda. Jej włosy były długie i poskręcane w loki. Miała cudowne czekoladowe oczy, które wspaniale kontrastowały z jasno pomalowaną powieką. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, gdyby nie to, że Jasper dał mi sujkę w bok, nadal stałbym jak jakaś mumia i nie ogarniał nic prócz tego wspaniałego widoku Belli. Dobra Cullen, weź się w garść! O czym ty w ogóle myślisz?! Ogarnij się człowieku!!

- Zapraszam do stołu.- Odezwała się Megan. Po tych słowach wszyscy skierowaliśmy się do jadalni.

Isabella

Gdy schodziłam po schodach myślałam, że mam jakieś zwidy, że to jakiś idiotyczny koszmar! Otóż na dole stał nie kto inny tylko Edward Cullen i gapił się na mnie z rozdziawioną twarzą. O nie ! Tego już za dużo! Teraz jest na moim terytorium więc mam przewagę. Dostanie mu się. Już miał dostać ode mnie, ale nagle odezwała się Megan.

- O dziewczynki jak dobrze, że już jesteście. Chodźmy do jadalni, wszystko jest gotowe.

I skierowaliśmy się wszyscy do pomieszczenia obok. Meg przedstawiła mi Carlisla i Esme, którzy byli rodzicami Edka. Esme to miła, drobna i niska brunetka z pięknymi wydatnymi ustami. Carlisle jest wysokim blondynem o bardzo młodej twarzy. Widać było, że nadal darzą się głębokim uczuciem. W końcu zasiedliśmy przy stole. Siedziałam obok All, która gapiła się ciągle na swego królewicza, ponieważ siedział naprzeciwko niej. Obok niego miał swoje miejsce ten zarozumiały Cullen. O kurna znów się na mnie gapi! Cudownie byłoby podejść do niego, wziąć półmisek i rozwalić na jego głowie! Isabello tylko spokojnie, nie możesz zrobić Megan przykrości więc, pokaż, że potrafisz się zachować. Pokazałam więc Edwardowi tylko moje spojrzenie pełne gniewu, a on wyglądał jak gdyby obudził się z jakiegoś głębokiego transu w którym do tej pory był. Wszyscy zaczęliśmy jeść, gdy nagle zadzwonił dzwonek.

- To ja pójdę otworzyć. – Alice wstała i pobiegła do drzwi.

- Strasznie przepraszam za spóźnienie Megan. Mam nadzieję, że jeszcze nic mnie nie ominęło. – Wpadła piękna Rosalie i zaczęła przepraszać.

- Oj siadał Rose, jak dobrze, że już jesteś. Wyglądasz jak zwykle bajecznie. – Odpowiedziała jej Meg.

- Dziękuje, ty też.

Właśnie w tej chwili usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Rozejrzałam się i zobaczyłam Emmetta, który właśnie się dławi!

- O matko, on się krztusi! Carlisle zrób coś, w końcu jesteś lekarzem!- Krzyczała Rosalie

- Ale chirurgiem plastycznym.

- Nieważne, musisz coś zrobić.

Lekarz podbiegł do Emmetta, złapał go od tyłu i zaczął gwałtownie walić w jego brzuch. Z jego gardła wypadł kawałek marchewki i sytuacja była już opanowana. Spojrzałam na mojego brata, który miał zawstydzoną minę. No tak, przecież on leci na Rosalie. Z pewnością teraz strasznie mu wstyd po tym wypadku.

Zerknęłam na Ross, która ukradkiem zerkała na Emma z ogromną troska w oczach.

Emmett

Zajadałem się pyszną sałatka i pieczoną polędwicą, kiedy nagle ktoś przyszedł i zadzwonił dzwonkiem. Alice pobiegła sprawdzić kto to i po chwili usłyszałem ten zniewalający głos anioła. Przepraszała za spóźnienie. Spojrzałem w gorę i zobaczyłem tą piękną dziewczynę, której głos i widok sprawiają, że w moim brzuchu pojawiają się motyle. Tak było i tym razem. Poczułem jak latają we wnętrzu mego brzucha.

Rosalie wyglądała cudownie. Miała na sobie złotą tunikę, czarne leginsy i srebrno-złote szpilki. Jej twarz była jak zawsze idealna co do milimetra. Błękitne oczy księżniczki jak zawsze były wesołe i niebiańskie. Złote włosy ułożyły się w loki i lekko opadały na ramiona i plecy.

Rozmyślania o niej przerwał mi jakiś ucisk w gardle. Wtedy usłyszałem krzyk Ross, że się krztuszę. Emmett ty idioto nawet nie potrafisz się zachować przy jedzeniu! Skarciłem się w myślach za moje zachowanie. Za chwile było już po wszystkim. Carlisle szybko wstał ze swojego miejsca, podbiegł do mnie i zaczął mocno uciskać mój brzuch. Nareszcie mogłem normalnie przełknąć ślinę. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłem, że wszyscy się na mnie gapią. I to wszyscy z tym cholernym współczuciem. Wszyscy prócz Rosalie, ona patrzyła na mnie z ulgą, troska i uczuciem. Zaraz, zaraz wróć! Uczuciem? Tak z pewnością z uczuciem! Poczułem jak moje motyle w brzuchu urządziły sobie jakąś imprezę, bo szaleją jak nienormalne. Pewnie zbyt dużo wypiły. Spojrzałem jeszcze raz na Ross i wtedy mnie olśniło. Ta dziewczyna jest piękna, mądra i bogata, a ty jesteś zwykłem ogrodnikiem. Powiedziałem sobie w myślach. Nie zasługujesz na taką piękność. Musisz się z tym pogodzić.

Ponownie zerknąłem na Rosalie i tym razem nasze spojrzenia się spotkały i połączyły na dłużej. Zobaczyłem jak moja piękna się uśmiecha jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Postanowiłem odpowiedzieć jej tym samym. Wiecie co się stało? Nie zgadlibyście, ta księżniczka się zarumieniła! Na jej policzki wstąpiły czerwone rumieńce z którymi wyglądała cudownie.

Isabella

Obserwowałam jeszcze chwile Emma i Ross i widziałam jak nieśmiało na siebie zerkają i się uśmiechają. Ten widok był strasznie słodki. Z pewnością cos z tego będzie. Nie tylko Alice znalazła swoja drugą polówkę. Ale wydaje mi się, że trzeba będzie trochę pomóc Emmettowi i pogadać z Rosalie. To da się załatwić. Mimowolnie uśmiechnęłam się do swoich myśli.

Po całej tej sytuacji znów zasiedliśmy przy stole i skupialiśmy się na jedzeniu. Jednak nie było nam dane długo się delektować daniami, gdyż dzwonek znów zadzwonił. Ciekawe kto tym razem?

- To ja pójdę sprawdzić kto to.- Odezwałam się i odeszłam od stołu.

Gdy otworzyłam drzwi nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przez chwilę wydawało mi się, iż moje oczy płatają mi jakieś figle. W drzwiach stał prawdziwy Zac Efron! Gwiazda trzech części „High School Musical”, „17 Again”, „Hairspray” i główny bohater filmu „Charlie St. Cloud”, który już wkrótce wejdzie do kin!

- Aaaaaaaaaaaaa!! – Zaczęłam krzyczeć i piszczeć ze szczęścia. Po chwili przy moich bokach pojawili się Emm, Jazz i Edek.

- Proszę Zac, wejdź. – Powiedziałam szybko, żeby chłopacy nic mu nie zrobili.

- Dzięki, W sumie to przyszedłem do Megan, jest może w domu?

- Jest, wchodź. –Odpowiadając uśmiechnęłam się do niego po czym on również wykrzywił swoje piękne usta w cudownym grymasie. Myślałam, że zaraz zemdleje. Ach jak cudownie byłoby zemdleć i paść w ramiona Zaca. Byłabym w siódmym niebie gdyby zaniósł mnie do mojego pokoju. Swan uspokój się!! Szybko odgoniłam od siebie myśli symulowania omdlenia i weszłam do jadalni

- Mamy gościa. – Zakomunikowałam i szybko się odwróciłam, żeby jeszcze raz spojrzeć na tą cudowną twarz.

Gdy Zac wszedł do pomieszczenia Alice i Ross jak na komendę szybko wstały i zaczęły piszczeć. Wszystkie trzy dobiegłyśmy do przystojniaka i uściskałyśmy go.

- Jesteś wspaniały.

- Masz cudowne oczy.

- Jesteś bardzo wysportowany i to widać. – Po wypowiedzeniu tych słów jeszcze mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Mmm… - Zaczęłam wzdychać razem z dziewczynami.

- Dziewczynki możecie zostawić już Zaca? – Zapytała Megan. Widać było, że nie jest tak bardzo podekscytowana jak my. Raczej dało się wyczuć w jej wyrazie twarzy szorstkość. My chodź niechętnie, ale odsunęłyśmy się od naszego ciasteczka.

- On jest cudowny aaach… - Odezwała się Alice gdy stałyśmy już dalej.

- Czyli chcesz odwołać nasza randkę? – Zapytał z przerażeniem w oczach Jasper.

- Oczywiście, że nie. Tak szybko to ty się mnie nie pozbędziesz. – Szybko odpowiedziała Alice i posłała mu swój zniewalający uśmiech.

- Nie mam zamiaru się ciebie pozbywać.

Ta i znów się zaczęły te ich maślane oczka.

Szybko spojrzałam na Meg, która stała teraz obok Zaca i ponownie się odezwała.

- Witaj Zachary. – Powiedziała zimno.

- Witaj Megan, jestem tu ponieważ musze ci powiedzieć coś bardzo ważnego.

- Chodź niechętnie ale słucham, mów.

- Chciałem ci powiedzieć, że jesteś całym moim życiem. Nie potrafię bez ciebie normalnie funkcjonować proszę wybacz mi.

- Wiesz, że to niemożliwe. Już nigdy nie będziemy razem.

- Błagam cię, dla ciebie zostawię Vanessę!

- Miałeś zrobić to już dawno.

- Wiem, ale zrozum mnie, wtedy byłem jeszcze głupi. Teraz to sobie wszystko przemyślałem. Kocham tylko ciebie.

- Pochlebia mi twoje wyznanie ale chce być z tobą.

W tym momencie Zac padł na kolana przed Megan i zaczął błagać.

- Kochanie proszę cie, nie rób mi tego. Zobaczysz będzie cudownie tak jak kiedyś. Proszę daj mi jeszcze szansę. Gdy nie ma ciebie mój świat jest szary, nie ma kolorów. Ty jesteś wszystkim co kocham! Błagam Cię, daj jeszcze jedną szansę naszej miłości.

- Jakiej naszej miłości?! Ja cię nie kocham, natychmiast wyjdź z mojego domu!

- Nie ruszę się stąd dopóki nie dasz mi drugiej szansy. Skarbie…

- Chłopcy- Megan zwróciła się do Emmetta, Jaspera i Edwarda. – Możecie wyprowadzić tego nieproszonego gościa?

- Z wielką przyjemnością. – Odpowiedział uśmiechnięty Emm.

Po chwili patrzyłam tylko jak chłopacy wynoszą boskiego przystojniaka, który wciąż się rzuca i błaga Megan o wybaczenie. Po kilku sekundach Zac wsiadał już do swojego czarnego BMW i zniknął za zakrętem.

- Przepraszam was bardzo za ta niemiłą sytuację, proszę siadajcie i dokończmy deser.- Zakomunikowała Meg z przepraszającą miną.

- Oj Megan, nic się nie stałą. Jest bardzo miło. – Odezwała się Esme.

Po chwili babcia rozmawiała z Esme na temat jakiś sukni, Alice i Jasper patrzyli sobie głęboko w oczy, Ross i Emm nieśmiało na siebie spoglądali, a Carlisle i Edward namiętnie debatowali na temat jakiejś drużyny siatkówki. Zostałam więc sama, jak zwykle…

- Źle się czuje, lepiej pójdę do siebie. Dziękuje za miły wieczór. – wstałam i skierowałam się w stronę schodów.

- Dobrze kochanie, miłej nocy. – Babcia posłała mi buziaka na którego odpowiedziałam uśmiechem.

Gdy weszłam na górę natychmiast wyjęłam z komody moje szorty oraz koszulkę na ramiączka i poszłam wziąć prysznic. Potem szybko umyłam zęby, wyczesałam włosy, ubrałam się i weszłam do pokoju. Ostro się zdziwiłam gdy zobaczyłam, że na moim łóżku siedzą dwie boskie laski. Otóż były to Alice i Rosalie.

- I jak się czujesz? – Odezwała się zatroskana Ross.

- Jestem tylko strasznie zmęczona. Żadna z was nie usiała malować dziś jakiś idiotycznych ścian! – Udałam minę wkurzonej księżniczki i usiadłam koło nich na łóżku.

- No tak, Edward cos wspominał w domu o tym zdarzeniu.

- Nie wspominaj mi o tym idiocie! – Zagroziłam Ross palcem

- Dobrze, dobrze. Już nie będę. – Uśmiechnęłyśmy się obie.

- Alice co ty tak cicho siedzisz? To raczej do ciebie nie podobne. Stało się coś?

- Chodzi o Jaspera.

- A dokładniej?

- No bo on zamierza jeszcze wrócić do domu i dopiero przyjechać po mnie na tą randkę. Ja bym wolała, żebyśmy od razu pojechali moim żółtym cudeńkiem do Port Angeles, poszli do jakiejś knajpki, później na tą premierę, a na koniec może do jakiegoś klubu.

- No to idź i mu to powiedź- Odezwała się Ross. – Jestem pewna, że będzie zachwycony. Jak tylko wróciliśmy do domu to ciągle mówił o tym kinie z tobą. Z pewnością nie może się już doczekać.

- Tak uważacie?

- No pewnie, idź już do niego. – Ponagliłam ją.

- No dobrze. – I wybiegła z pokoju w podskokach, a my zostałyśmy same. Uznałam, że to dobry moment na rozmowę z Rosalie.

- Ross, mogę cie o coś zapytać?

- Oczywiście, pytaj o co chcesz.

- Ale obiecaj, że będziesz odpowiadać szczerze.

- Obiecuje. – Położyła sobie rękę na sercu i przysięgła.

- Ok., no to zaczynamy. Podoba ci się Emmett tak ?- Dziewczyna chyba się zawstydziła, bo spuściła wzrok.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin