Kto żeruje na naszej naiwności.doc

(83 KB) Pobierz
Kto żeruje na naszej naiwności

1

 

http://biznes.onet.pl/kto-zeruje-na-naszej-naiwnosci,18566,4784107,1,news-detal

 

Kto żeruje na naszej naiwności



Reklamy wmawiają nam, że woda butelkowana jest zdrowsza od tej płynącej z kranu. Tymczasem okazuje się, że blisko 50 proc. butelkowanej wody na świecie to zwykła kranówka, za którą producenci każą sobie słono płacić.

Ten tekst powtarzamy w ramach The best of Onet 2011, czyli zestawienia najlepszych materiałów roku w portalu.

Rynek wód mineralnych na świecie to prawdziwa żyła złota, wyceniana przez Bank Światowy na 800 mld dolarów rocznie. Tymczasem telewizja CNN w "Most Bottled Water is Tap" informuje nas, że większość wód sprzedawanych jako mineralne pochodzi z kranu i jest oczyszczana metodą odwróconej osmozy.

Interes się kręci...

Picie wody w butelce stało się trendy. Jej konsumpcja w ostatnich 25 latach wzrosła aż tysiąckrotnie i wciąż pnie się w górę. Globalny przemysł butelkujący czystą wodę jest już wielkości połowy przemysłu smakowych napojów gazowanych. Nie jest to zasługa pogarszającej się jakości wody pochodzącej z wodociągów miejskich, lecz starannie przemyślanych kampanii marketingowych.

Nawet Amerykanie, których woda spełnia najwyższe standardy sanitarne na świecie, wypijają 33 mld litrów wody butelkowanej rocznie. Według raportu Beverage Marketing Corporation, tylko w 2010 r. amerykański rynek zanotował wzrost rzędu 3,5 proc. Na ironię zakrawa fakt, że sami Amerykanie sprowadzają zwykłą wodę z odległej Fidżi.

Najwięcej wody w ubiegłym roku kupili Włosi (średnio 143 litry na osobę), Francuzi (126 litrów na osobę), Niemcy (prawie 125), Hiszpanie (ok. 118) i Czesi (prawie 113). Polska, pod względem spożycia butelkowanej wody, jest poza pierwszą dziesiątką. Według badań Euromonitora, w 2015 r. Polacy będą kupowali 89 litrów na osobę.

Popularność wody butelkowanej sprawia, że na świecie znanych jest już ponad 700 marek. Niestety, ogromna część z nich to żerowanie na naiwności konsumentów. Jak wskazuje Światowy Fundusz Przyrody, w wielu krajach woda butelkowana nie jest ani bezpieczniejsza, ani zdrowsza od wody z kranu, a kosztuje nawet tysiąc razy więcej. Średnio jednak 1 litr wody z kranu jest ponad 400 razy tańszy niż 1 litr wody w butelce. Często widok gór na etykietach, to zwyczajne oszustwo, bo butelki napełniane są z ujęć miejskich wodociągów albo wprost z kranów.

Ponadto do wyprodukowania jednej butelki wody zużywa się 2 tysiące razy więcej energii niż przy nalewaniu jej z kranu. Z raportu opublikowanego przez naukowy miesięcznik Environmental Research Letters wynika, że wzrost produkcji butelkowanej wody tam, gdzie jest ona dobra w kranach, to zwykłe marnotrawstwo. Poza tym na transport wody butelkowej zużywane są dodatkowe hektolitry paliw płynnych.

Mineralna znad Wisły

Polska nie jest wyjątkiem, tu również można nieźle zarobić na wodzie. Na napoje bezalkoholowe Polacy wydadzą w tym roku 13,8 mld złotych, przy czym kwota ta z roku na rok ma wzrastać, sięgając za cztery lata 15,7 mld zł. Ile wynosi udział wody butelkowanej? Ponad 3 mld złotych. To dużo, dlatego producenci już zacierają ręce. Tylko w zeszłym roku statystyczny Polak kupił 64 litry wody butelkowanej i mimo że do średniej europejskiej nam jeszcze daleko (112 litrów), jest o co powalczyć. Specjaliści z Nestle Waters Polska szacują, że wartość rynku wody butelkowanej ma szansę wzrastać o ok. 15 proc. rocznie. Jeśli ta tendencja utrzymałaby się przez kilka lat, Polska ma szansę stać się poważnym rynkiem.

Pytanie tylko, czy warto, wziąwszy pod uwagę jakość serwowanych Polakom wód. Historia wód mineralnych w Polsce sięga 200 lat. Aż do 1992 r. mieliśmy zarejestrowanych w kraju jedynie 28 źródeł wód mineralnych, których jakość określona była wysokimi wymogami sanitarnymi. Za wodę mineralną uznawano bowiem wodę głębinową, zawierającą minimum 1000 mg pierwiastków życia w 1 litrze wody, a zawarte w niej pierwiastki tworzą ze sobą odpowiednie stosunki ilościowe. Po zmianach w latach 1992 i 1997 obniżono próg ilościowy, kategoryzując trzy rodzaje wód: niskomineralizowane (do 500 mg), średniomineralizowane (500-1500 mg) i wysokomineralizowane (powyżej 1500 mg).

Problem polega na tym, że obecnie na polskim rynku działa blisko 200 marek wody butelkowanej, z czego niecałe 30 spełnia wymogi prawdziwej wody mineralnej. Brak minimalnego progu dla wód niskomineralizowanych sprawia, że niemal każda woda w kranach, studniach czy rozlewiskach może za taką uchodzić. Wystarczy wykazać, że nie zawiera ona żadnych szkodliwych pierwiastków i zarejestrować ją w Państwowym Zakładzie Higieny w Poznaniu. Dochodziło nawet do takich absurdów, że na etykietkach poszczególnych wód istniało więcej zdrojów niż w rzeczywistości.

Przy wyborze wody mineralnej powinniśmy zwrócić uwagę na tę część etykiety, na której są, a przynajmniej powinny być umieszczone informacje dotyczące zawartych w wodzie minerałów oraz ich ilości. Jeśli na etykiecie brak takich danych, a w zamian producent serwuje napis typu: "najlepsza woda mineralna", "z czystego, górskiego źródła", "ułatwia trawienie i pobudza apetyt", "naturalna, zharmonizowana", lepiej poszukać innego produktu.

Na polskim rynku wody butelkowanej 50 proc. udziału w rynku ma pięć firm: Nestle Waters (Nałęczowianka), Polskie Zdroje (Cisowianka), Danone (Żywiec Zdrój), PepsiCo (Górska Natura) i CocaCola (Kropla Beskidu). Pozostałe 50 proc. to miejsce rozgrywek stu kilkudziesięciu firm.

Sztuką jest zatem sprzedawać klientom wodę jakościowo identyczną z tą, którą mają w kranach, i poprzez spoty reklamowe, przekonywać ich, że wyświadcza im się przysługę, bo serwuje samo zdrowie. Dodajmy, że po cenie czasem kilkadziesiąt razy wyższej. Nabijanie klientów w butelkę dotyczy również największych firm, by przypomnieć choćby próbę wprowadzenia na europejski rynek przez koncern Coca-Cola wody Dasani, która okazała się kranówką. Czemu zatem nie pijemy wody z kranu?

Z kranu czy z butelki?

Z sondażu przeprowadzonego przez firmę Brita wynika, że 60 proc. Polaków uważa, iż woda z kranu nie nadaje się do picia. Tymczasem wiele wód butelkowanych zawiera mniej składników mineralnych niż woda, którą pompują nam wodociągi miejskie. Mało tego, z badań przeprowadzonych przez Instytut Chemii Ogólnej i Ekologicznej Politechniki Łódzkiej wynika, że tylko 15 proc. wód w butelce ma lepszą jakość od kranówki.

Problem jest znany na całym świecie. W 1999 r. Krajowa Rada Ochrony Zasobów Naturalnych USA opublikowała raport, z którego wynikało, że 25 proc. wód butelkowanych to zwykłe wody z kranu. Kilka lat później, Elisabeth Royte, autorka książki "Bottlemania" przekonywała nas już do 40 proc., zaś organizacja Food and Water Watch mówi dziś o 50 proc. Wniosek z tego taki, że z roku na rok przybywa na rynku oszustów, którzy chcą zbić majątek na rzeszy naiwnych konsumentów, którzy nigdy nie pofatygowali się, by przeczytać etykietę, na temat tego, co piją.

Z rozróżnieniem smaku mają problem nawet sami producenci. W czasie szczytowej popularności francuskiej wody Perrier w Stanach Zjednoczonych, Bruce Nevins, jeden z członków zarządu, podczas wywiadu radiowego na żywo, został poproszony o wskazanie, do którego z siedmiu postawionych przed nim kubków z wodą wlano Perrier. Trafił za piątym razem. O podobny test pokusiła się stacja telewizyjna ABC. Widzów programu "Good Morning America" poproszono o ocenę smaku kilku rodzajów niegazowanej wody stołowej. Niemal połowa biorących udział w tym badaniu wskazała jako najlepszą kranówkę. Jedna czwarta postawiła na popularną w USA Poland Spring.

Earth Policy Institute (EPI), amerykańska instytucja zajmująca się problemami środowiska naturalnego, twierdzi w swym raporcie, że konsumenci na świecie mogliby co roku zaoszczędzić nawet około 100 mld dolarów, gdyby ktoś ich wreszcie przekonał, że butelkowana woda sprzedawana w sklepach wcale nie różni się wielce od tej, która płynie z kranów w ich mieszkaniach.

Prawda jest taka, że woda płynąca w kranach to woda o gwarantowanych właściwościach sanitarnych. Niekiedy przepisy dotyczące wody z kranu są bardziej rygorystyczne niż wody butelkowanej. Ponadto woda w sieci publicznej jest poddawana kontrolom jakości, o których każdy odbiorca ma prawo otrzymać informację, zarówno o jakości wody, jak i parametrach ustalonych przez obowiązujące przepisy prawne. Takich informacji konsument już nie musi otrzymać od producenta wody w butelce. Tu dowie się tylko tyle, ile umieszczono na etykiecie.

Według badań każda woda kranowa w Polsce nadaje się do picia. W zależności jednak od regionu może ona różnić się smakiem i zapachem. I tak najlepszej jakości wodę ma Zakopane, Łódź i Gdańsk, z kolei najgorszą Kraków i Katowice. Jeśli chodzi o zapach najmniej przyjemny ma on być w Poznaniu, Wrocławiu, Lublinie i Katowicach, zaś najprzyjemniejszy (tzn. zbliżony do zera) w Gdańsku i Zakopanem.

Z plastikowymi butelkami wiąże się jeszcze dwa problemy: zanieczyszczenie środowiska i nasze zdrowie. W pierwszym przypadku poraża statystyka, z której wynika, że tylko w Stanach Zjednoczonych każdego dnia na wysypisku ląduje 80 mln butelek plastiku. Z tego tylko 23 proc. jest recyklingowanych (w Polsce zaledwie 17 proc.). Druga kwestia to wpływ plastiku na nasze zdrowie. Stephanie Soechtig, autorka filmu dokumentalnego "Biznes w butelce" przekonuje, że plastikowe butelki wykorzystywane do dystrybucji wody zawierają szkodliwy dla ludzi związek chemiczny, zwany biosfenolem. Podobno jego negatywnych właściwości dowodzi ponad 700 niezależnych testów, których jednak żaden koncern uznać nie chce.

Woda, towar deficytowy

Pomijając niuanse pomiędzy wodą z kranu i butelki, warto uświadomić sobie fakt, że w wielu miejscach na świecie ludzie nie mają takiego dylematu. Już dziś 2 mld ludzi nie dysponuje odpowiednią infrastrukturą sanitarną ani systemem oczyszczania wód. Z powodu picia brudnej i skażonej wody każdego roku umiera 5 mln osób. 1,1 miliarda z nich, nie ma w ogóle dostępu do wody. Według ocen Goldman Sachs, światowa konsumpcja wody podwaja się średnio co dwadzieścia lat, a Organizacja Narodów Zjednoczonych szacuje, że do 2040 r. popyt na wodę będzie o ponad 30 proc. wyższy od podaży.

Wydawałoby się, że problem ten nie powinien dotyczyć naszej planety, której 70 proc. powierzchni stanowi przecież woda. Problem w tym, że aż 97,5 proc. to woda słona, nienadająca się do picia, dlatego wraz z upływem czasu toczyć się będą spory o kontrolę nad źródłami. Z tego powodu niezwykle ważne jest korzystanie z wodnych zasobów w sposób rozważny i odpowiedzialny. W Polsce średnie zużycie wody w mieście waha się w granicach 145 litrów dziennie na osobę. Amerykanie zużywają jej 600 litrów dziennie, podczas gdy w Unii Europejskiej średnia wynosi 250-300 litrów. Przeciętny mieszkaniec Afryki zużywa jej 30 litrów dziennie (w miastach).

Dziś na wodzie zarabiają zarówno państwa, jak i prywatni przedsiębiorcy, którzy starają się prywatyzować państwowe akweny. W Polsce działa ponad 500 firm wodociągowych. Ponad 97 proc. populacji obsługiwana jest przez podmioty publiczne, zaś niecałe 3 proc. przez podmioty prywatne (głównie z kapitałem francuskim i niemieckim).

Jednym z przykładów na to, jak sprzedawać wodę z zyskiem, jest Jezioro Błękitne na Alasce, z którego ma zostać wypompowane 300 mln litrów wody i za pomocą wielkich kontenerowych cystern przetransportowane do rozlewni w okolice Bombaju, skąd trafią na Bliski Wschód. Projekt jest owocem współpracy dwóch amerykańskich firm, True Alaska Bottling i S2C Global, które na wodzie chcą zbić majątek wart 90 mln dolarów.

Obecnie 26 państw na świecie ma problemy z dostępem do wody. Według prognoz do 2015 r. liczba ta wzrośnie do 66. Jeśli chodzi o Polskę, to wielu zdziwi fakt, że zdaniem Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii jesteśmy jednym z najuboższych w wodę krajów Europy. Poziom wody w Polsce będzie się systematycznie obniżał. Mamy co prawda na naszym obszarze duże wahania w opadach (raz panuje susza, a raz zalewają nas deszcze), jednak tendencja jest ujemna.

W wielu miejscach na świecie toczą się spory, zagrożone konfliktem zbrojnym, których przyczyną jest kontrola nad zasobami wody słodkiej. Rejonem najbardziej dotkniętym konfliktem jest obszar państw, przez które przepływa Nil. Gorąco jest również wokół Mekongu, Jordanu, czy Tygrysu i Eufratu. Wszędzie tam, gdzie brakuje wody, będą pojawiały się konflikty. Każde państwo chce mieć kontrolę nad zasobami, bez których nie przetrwa żadne życie.

Autor: Kamil Nadolski

Źródło: Onet Biznes

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin