Horoskop Polski.DOC

(1020 KB) Pobierz
ikt nie wie na pewno, o ile zmieni się życie nas wszystkich, nim wkroczymy w nadchodzący wiek. Jeszcze

LESZEK  WERES

 

 

 

HOROSKOP POLSKI

 

 

 

 

 

 

 

 

 

FELIETONY  Z  „NIEZNANEGO  ŚWIATA”

1997-2000


 

 

O Polsce i Polakach 6/1998

Od lat wielu sposobiłem się do podjęcia tematu związanego z kosmogramem, a więc karmą i losami Polski, lecz uważałem (i nadal tak sądzę), że jest to temat niesłychanie drażliwy i delikatny, a nade wszystko skomplikowany i kompleksowy zarazem, wymagający bardzo wszechstronnej i pogłębionej wiedzy z licznych jej dziedzin oraz ogromnego przygotowania merytorycznego i niezachwianej niczym postawy moralnej. O los Rzeczypospolitej bowiem idzie; los, który był, jest i będzie zawsze drogi niektórym Jej Synom i czymś absurdalnym dla tych, którzy mają Ją za nic, choćby i wysokie funkcje w niej piastowali.

Toteż, jak żadne inne państwo, w historii swej bywaliśmy potęgą i niczym, zawsze jednak wskutek postawy nas samych, a nie tylko ślepych wyroków historii. Na podstawie dowodów osobistych lub paszportów, niekiedy już nieważnych, zwani byliśmy Synami swej Ziemi lub obywatelami państwa polskiego, gdy ono istniało, powstańcami zaś nieustraszonymi, szaleńcami zgoła i straceńcami, gdy o daremną obronę lub wskrzeszenie Ojczyzny szło, zawsze krew swą obficie przelewających, gdzie tylko się dało, z naiwną, aczkolwiek głęboką wiarą w to, że trud nasz nie całkiem na darmo pójdzie, a odzyskana Ojczyzna będzie Ziemią Wyśnioną i Wymarzoną podczas długich lat niewoli lub zmagań o niepodległość. Bardziej tęczową więc niż realną, bo gdy tylko trudności znać o sobie dawały oraz uciążliwości jakoweś i różnice zdań się jawiły, skłócaliśmy się i wadziliśmy bardzo między sobą, nierzadko ku pośmiewisku świata całego, że ponownie o wolność najpierw krwawo zdobywaną, lecz potem bezsensownie zaprzepaszczaną i traconą, walczyć przychodziło na ziemi własnej, a częściej jeszcze na ziemi obcej, nieczułej zupełnie na nasze stresy, bolączki, kompleksy i uniesienia.

Nadal milczałbym, uważając żem do tematu tego jeszcze nie dojrzał, gdyby nie nagminne zajmowanie się tą problematyką oraz kreowanie obrazu i wizji Polski na miarę swych o niej wyobrażeń, (nie)wiedzy i zdumiewającej odwagi głoszenia urbi et orbi mało chyba przemyślanych poglądów. Nie trzeba być koniecznie Polakiem, by z jakimś sensem mówić i pisać o naszym kraju, lecz w każdym przypadku trzeba czegoś więcej, niż znanej nam sprzed wieków astrologii klasycznej, by kompleksowo przedstawić kosmiczną energetykę państwa w całej jej historycznej złożoności (kła­nia­ją się bowiem progresje, chociażby solarne, dwadasamsy i relokacja), gdyż nawiązując do tej ostatniej w telegraficznym tylko skrócie (ja­ko że będzie jeszcze o niej mowa dalej, po raz pierwszy zresztą w odniesieniu do naszego kraju w literaturze przedmiotu), poszczególne regiony Polski mają także swoją, bardzo odmienną, dopełniającą całości obrazu charakterystykę. Było tak zawsze i dlatego całkowite obarczanie winą np. zaborców, przecenianie ich odmiennych zwyczajów i praw kształtujących przez bez mała 150 lat nasze bytowanie nie jest słuszne, choć i oni mają swą kosmobiologiczną specyfikę, a staje się zupełnym nieporozumieniem, jeśli przy tej okazji całkowicie wybielamy siebie, jako że nasze podstawowe, także kosmicznymi energiami kształtowane narodowe zalety i wady wyraźnie dają o sobie znać na wszystkich historycznie znanych etapach dziejów polskiej państwowości.

Porywając się na analizę kosmogramu Polski wtykam przy okazji kij w mrowisko, proszę więc o wsparcie Dobre Energie Kosmosu oraz, a może przede wszystkim, przyjaznych mi Czytelników, do których zwracam się o uzupełnianie poniższych wywodów dodatkowymi, nie ujętymi przeze mnie lub słabiej akcentowanymi kwestiami, jako że opracowując teraz temat pod presją czasu, a więc rygoru związanego z harmonogramem wydawania „Nie­zna­ne­go Świata” z pewnością niektóre ważne skojarzenia i przemyślenia, zarówno niedawne jak i te sprzed lat, jeśli nie uświadamiane sobie aktualnie lub nie do końca dopracowane, jakby chwilowo uśpione, nadal pozostają więźniami zakamarków mego umysłu. Jest to również jeden z powodów, dla których po raz pierwszy decyduję się na wypunktowanie tematu i to tylko najważniejszych jego kwestii, gdyż w przeciwnym razie, stosując mą ulubioną formę refleksyjnego eseju, z tak obszernie rozgałęzioną problematyką nie rozprawiłbym się chyba do końca wieku. Poszczególne punkty powinny rodzić iskrę i dostarczać Państwu pożywki do dalszych, samodzielnych już przemyśleń, podobnie jak skłaniały do tego poszczególne akapity mego, drukowanego niedawno na tych łamach, obszernego zbioru przemyśleń, zatytułowanego „Man­da­la władzy”.

Prezentując pierwszą próbę kompleksowego ujęcia narodowej tożsamości Polaków z kosmobiologicznego, a więc obiektywnego punktu widzenia, przypominam, iż kosmos nie zna ani nagród ani kar, tylko konsekwencje określonych struktur energetycznych napięć.

Nie ma więc w nim sprawiedliwości w ziemskim rozumieniu tego słowa, dlatego kosmogramy państw, jak i poszczególnych ludzi, zasadniczo się różnią od siebie. Różni się też ich historia, kultura, sposób życia, tradycja, a najciekawsze jest to, że w niektórych z nich chciałoby się nam żyć, czujemy się tam dobrze, oddychamy pełną piersią, w innych zaś państwach egzystencja nasza byłaby zmorą, autentycznym piekłem i bezsensowną udręką. Państwa mają też swą kosmiczną tożsamość, niezależnie od tego, na ile ich przywódcy oraz ich mieszkańcy zdają sobie z tego sprawę. Osobiście wiele podróżowałem, mam swoje ulubione miejsca w świecie, od dzieciństwa niemalże, gdy o astrologii nic jeszcze, rzecz jasna, nie słyszałem, a późniejsze doświadczenia z blisko pięćdziesięciu odwiedzonych przeze mnie krajów w pełni potwierdzają me wcześniejsze preferencje i niechęci oraz charakter moich relacji z Polską, z której kosmogramem, podobnie jak m.in. Jan Paweł II, dzielę podstawowe energie. Może właśnie dlatego muszę zmierzyć się karmicznie z tym tematem, toteż zapraszam już do intelektualnej, nie najłatwiejszej być może, ale jedynej w swoim rodzaju intelektualnej przygody, która być może pozwoli wreszcie zrozumieć Państwu, dlaczego tak, a nie inaczej czujecie się w Polsce i tak różnie Ją odbieracie. Cieszę się zarazem z tego, że prapremiera ma miejsce na łamach „Nie­zna­ne­go Świata”.

Nie tylko każdy człowiek, ale i każdy kraj podlega rytmom kosmosu, ma bowiem swój początek, charakterystyczne dla siebie tylko cechy, pozwalające, chociażby i w krzywym zwierciadle, odróżniać bez większych trudności przedstawicieli poszczególnych nacji. To zaś najdobitniej świadczy, że każdy z nich ma swój kosmogram, swoją historię i los, o którym możemy więcej powiedzieć, niż się to wydaje politykom, historykom i elitom władzy.

Poważna literatura przedmiotu, zarówno polska jak i światowa, jest w tym zakresie nader uboga, a prezentowane kosmogramy państw rażą uproszczeniami i bezsensownymi komentarzami, co nie może dziwić, jako że daty powstania tych państw są niekiedy bardzo umowne, a przecież, jak wiemy, nawet małe różnice czasowe (kwes­tia minut) rodzą poważne konsekwencje. Nic więc dziwnego, że jesteśmy w Polsce „kar­mie­ni” fałszywymi horoskopami najczęściej przez astrologów spoza naszego kraju (nie wnikam w ich intencje i kompetencje), ale przypominam zarazem, że w czasie II wojny światowej (i to jest dobrze udokumentowane, dlatego nie sięgam po inne przykłady), obie walczące ze sobą strony, zarówno więc Anglicy, jak i Niemcy, rozpowszechniali fałszywe horoskopy przywódców politycznych i militarnych strony przeciwnej, a jeśli tak postępowali, to widać, widzieli w tym jakiś głębszy sens. Te właśnie „fał­szyw­ki” ochoczo są podchwytywane u nas i bezkrytycznie rozpowszechniane przez niektórych naszych astrologów, wydawców, itp., zgodnie zresztą z zasadą „cu­dze chwalicie...”. Dlatego natykacie się Państwo ciągle (ca­łe szczęście, że nie na łamach „NŚ”) na ewidentnie fałszywe kosmogramy, dla przykładu Polski, Jana Pawła II, prezydentów – L. Wałęsy, A. Kwaśniewskiego i wielu innych ważnych osobistości.

Dzień narodzin człowieka, podobnie jak dzień powstania państwa, nie jest wystarczający do sporządzenia profesjonalnego kosmogramu, a więc energetycznej „ma­py” oddziaływań kosmosu na interesujące nas obiekty, bowiem nie jesteśmy w stanie uwzględnić wszystkich istotnych elementów tworzących wyjściową strukturę energetycznych napięć.

W poszukiwaniu kosmicznej tożsamości 7/1998

Polskę zaliczono w tradycyjnej astrologii do fazy Byka uznając, iż wynika to z podziału ekliptyki na dwanaście stref i ta, w której się znajdujemy, podporządkowana jest właśnie tej fazie. Poglądu tego przez wieki całe nie uzasadniano merytorycznie, a daje się to zrobić zarówno na poziomie cech charakterystycznych dla kultury danego narodu i zodiakalnej charakterystyki osób ją tworzących, jak i na podstawie znanych nam historycznych faktów. Te ostatnie (bo od nich rozpoczniemy) wskazują rok 966 i przyjęcie chrztu za początek zorganizowanej państwowości i data ta rzadko jest kwestionowana. Pytanie tylko jaka data, bo z nią i z komplementarną do niej, dokładną datą odzyskania niepodległości w 1918 roku też są problemy, odzwierciedla to notabene pewien bardziej generalny, problem. Mianowicie, zarówno na Zachodzie jak i u nas, wciąż stosuje się m.in. niewystarczające metody rektyfikacji horoskopu, a więc jego uściślania w oparciu o jednostkowe wydarzenie na przykład i zapomina się o logice oraz zdrowym rozsądku i o tym jeszcze, że ten sam rezultat (wy­da­rze­nie) może być wynikiem bardzo wielu kombinacji karmicznych czynników, takich np. jak progresywne aspekty władcy dwadasamsy solarnej i tranzytów na progresywnie retrogradujące planety (by wymienić najbardziej proste techniki badawcze), o których wielu profesjonalnych astrologów, tak w kraju i za granicą, ma nader mgliste pojęcie. Dlatego w niedługim czasie – wyłącznie w „NŚ” zaprezentuję Państwu, pierwszy w literaturze przedmiotu, opracowany obecnie przeze mnie poradnik dla korzystających z porad astrologa, mówiący o tym, jak się obronić przed tandetą, oszustwem i szarlatanerią, wskazujący na to, co powinniśmy uzyskać podczas nagrania kosmogramu (tak, nagrania na taśmę magnetofonową, a nie przesyłanego pocztą jakiegoś uniwersalnego komputerowego opisu), co z pewnością wymusi korzystne dla Państwa podwyższenie standardu wszelkich astrologicznych usług (!!!), jako że taki komputerowy opis stanowi, co najwyżej i tylko w najlepszym przypadku, wstępny zaledwie i bardzo jeszcze niedoskonały materiał, wymagający dalszej, długotrwałej intelektualnej obróbki i z pewnością niewart jest żądanego od Was honorarium.

Opis człowieka wyłącznie ekliptyczną (zo­dia­kal­ną) pozycją urodzeniowego Słońca jest esencją astrologii jarmarcznej i gazetowej, ale i tak naprawdę, nawet w najlepszym wydaniu, stanowi on zaledwie ułamek podstawowej tylko charakterystyki każdego człowieka. Jednakże zdecydowana większość ludzi zna swój dzień urodzenia i dlatego w przypadku, gdy i dokładny czas narodzin pozostaje nieznany, można stosować – choć w przybliżeniu – progresje (sym­bo­li­cz­ne, choć niewiarygodnie trafne w praktyce prognostycznej przemieszczanie się planet według określonej reguły, w tym przypadku odnośnie Słońca, w taki sposób, że symbolicznie, 1 rok odpowiada jego realnemu, ekliptycznemu przemieszczeniu w ciągu 1 doby), co pozwala bardzo precyzyjnie wyodrębnić wszystkie istotne progi życiowe powstałe w rezultacie koniunkcji (złą­cze­nia) progresywnego Słońca z innymi planetami, bądź też skutkiem istotnych, najczęściej nieharmonijnych aspektów takiej pozycji Słońca z nimi albo w rezultacie progresywnej zmiany fazy zodiaku, jego dekanatu lub dwadasamsy, odpowiednio co 30, 10 lub 25 lat.

Stosowanie tej samej reguły w przypadku państwa, a więc znajomość wyłącznie dnia jego powstania (czę­sto i tego nie znamy) daje, jak w przypadku jednostki, wielce uproszczony, jakby w krzywym zwierciadle widziany jednowymiarowy, zodiakalny obraz, w wyniku którego przez wieki kształtowały się i nadal kształtują stereotypy narodowościowe (tak jak w jednostronnych horoskopach dla danego znaku: coś w nich wprawdzie jest, ale nie jest to do końca prawdziwe). Podobnie więc, jak każdy człowiek jest, mówiąc w największym uproszczeniu, energetyczną syntezą kilku zodiakalnych faz, tak każde państwo daje się opisać także kilkoma nieprzypadkowymi fazami (zna­ka­mi) zodiaku, co pozwala na określenie podstawowych jego cech, składających się na narodowościowy archetyp, niezależnie od tego, czy znamy dokładny czas „na­ro­dzin” tego państwa. Procesy tworzenia takich archetypów (jak i archetypów literackich prezentowanych w Homo-Zo­dia­cus) stanowi esencję mych kilkunastoletnich już badań, które doprowadziły do tego, że zdecydowałem się wyodrębnić holistyczną w swej naturze i zdecydowanie godną XXI wieku dyscyplinę wiedzy, dla której (dzię­ki sugestii Zbyszka Przybylaka) utrzymuję roboczą nazwę KOSMOEKOLOGIA KULTURY, łączącej w sobie przynajmniej astrologię, socjologię, historię, kulturoznawstwo, antropologię, psychologię i etnografię.

W przypadku państw znamy więc niekiedy datę jego uformowania, odzyskania niepodległości, odpowiedniej proklamacji legalnych władz itp. Często jednak znamy tylko rok albo jest i tak, że nawet on tonie w mrokach historii. Wtedy oczywiście nie ma mowy ani o progresjach, ani też o tranzytach, ale państwo istnieje przecież i ma swoje charakterystyczne rysy, rozpoznawalne przez wszystkich, wywodzące się na ogół z uświęconej w tym kraju tradycji, szanowanej i przestrzeganej przez ogół jego obywateli.

Czy wówczas niczego nie da się orzec o losach tych państw? Bynajmniej. Należy tylko odnieść się do metod stosowanych przeze mnie w kosmoekologii kultury, co umożliwia konstrukcję ARCHETYPOWEGO  KOSMOGRAMU  PAŃSTWA  LUB  NARODU w oparciu o charakterystyczne cechy kulturowe, najistotniejsze daty i znane postacie historyczne. Pozwala to wyjść ponad prymitywne zazwyczaj stereotypy narodowościowe, odpowiadające bardzo jednostronnej i uproszczonej charakterystyce solarnej, jakby więc „ga­ze­to­we­mu” ujęciu cech jednego tylko znaku zodiaku i uogólnieniu ich na całe państwo. Aby dojść do archetypu narodowościowego lub państwowego, należy uzyskać kilkuwymiarowy kosmogram kultowy, zawierający, podobnie jak w przypadku człowieka, ascendent i pierwotną domifikację Słońca.

A przecież na tę zindywidualizowaną strukturę nadal i wciąż oddziaływują bieżące energie, odzwierciedlające aktualne przebiegi planet, współtworzące też (ra­zem z kosmogramami jego przywódców) aktualną historię każdego państwa, co w przypadku Polski – jak wykażę to w trakcie bardzo już konkretnych przykładów – jest wręcz spektakularne, gdy odnieść się chociażby do bardzo uniwersalnych cykli Jowisza i Saturna. Nawiasem mówiąc oba te cykle odegrały także znamienną rolę w życiu Jezusa z Nazaretu, bowiem rozwojowy cykl Jowisza trwa dwanaście lat i w tym właśnie wieku odnotowujemy jego pierwszy, jak wiemy, niekwestionowany, intelektualny sukces, zaś w wieku 30 lat, gdy rozpoczyna się drugi cykl Saturna, związany z działalnością publiczną, Jezus, również w niekwestionowany sposób, takową właśnie rozpoczyna.

Dla konstrukcji prawidłowego kosmogramu jednostki (oraz państwa) metodami astrologii tradycyjnej, niezbędna jest jednak znajomość dokładnego czasu narodzin – a to ze względu na wirowy obrót Ziemi dookoła własnej osi, co pozwala obliczyć i wyznaczyć zodiakalną fazę (znak) ascendentu oraz wynikającą z niej domifikację (sek­to­riat) Słońca, czyli jego pozycję w sektorze (do­mu) kosmogramu, która często ma kluczowe znaczenie, nie mniejsze niż urodzeniowa faza zodiaku. To samo oczywiście dotyczy państwa, ale jak Państwo zobaczycie, domifikację Słońca w kosmogramie Polski 966 oraz domifikację (i ascendent) niektórych innych państw nie jest tak trudno wyznaczyć i dają sobie z tym radę moi studenci już po podstawowym kursie astrologii humanistycznej i kosmobiologii.

Wyjaśnieniem powyższego niech będzie chociażby konstrukcja kosmogramu Japonii, gdzie wobec braku danych (lub dla ich potwierdzenia, jeśli takowe istnieją) poprosiłem moich studentów o wypisanie kilkunastu co najmniej elementów charakterystycznych dla tej nacji i dla kraju, który zamieszkują. Ku własnemu zdumieniu, studenci odkryli, że kilkadziesiąt najbardziej charakterystycznych cech tego państwa i społeczeństwa, daje się przyporządkować zaledwie dwóm fazom zodiaku! (Ja­kim – nie powiem, jako że chciałbym w przyszłości całą procedurę opisać w „NŚ”). Powstałe stąd kombinacje (je­den ze znaków pozycją Słońca, drugi ascendentem lub na odwrót) wyznaczały więc automatycznie dwie możliwe domifikacje pozycji Słońca w kosmogramie Japonii. Rozterkę studentów usunąłem, gdy zaproponowałem wprowadzenie pewnych „łą­cz­ni­ków” i elementów kosmogramu Polski – m.in. zawsze liczna obsada konkursu Chopinowskiego i jeszcze kilku innych wspólnych „szcze­­łów”, np. odnośnie naszych narodowych flag (!) – a archetypowy kosmogram Japonii przestał być zagadką. Podobną procedurę zaproponuję Państwu odnośnie kosmogramu Polski. Wyniki jej potwierdzą to, co wiemy z historii naszej państwowości i trudno o lepszy powód do radości, lecz z powodów astrologicznych raczej, uwiarygodniających sensowność tej dyscypliny, a nie wydarzeń historycznych, z rzadka przecież dla nas łaskawych, co zresztą również kosmogram ten potwierdzi.

Zodiakalne korzenie, czyli od Zagłoby Do Wałęsy 8/1998

Daty powstania wielu państw toną w mrokach, a jeśli i rok okazuje się dyskusyjny, jedyne, co pozostaje, to konstrukcja archetypowego kosmogramu narodu (pań­stwa), przez swą wielowymiarowość bardzo odbiegającego od jednowymiarowego stereotypu państwowego.

Archetypowa postać literacka może być jednowymiarowa i jedyny chyba istniejący (choć niepełny) indeks takich postaci zawiera mój Homo-Zo­dia­cus. Są one na tyle jednowymiarowe, a zarazem archetypowe, że żadna z nich nie może reprezentować innej fazy zodiaku. Postacie realne są bardziej złożone od literackich, ale również i te drugie mogą być wielowymiarowe, a zarazem nadal archetypowe, maksymalnie więc zbliżające literaturę do życia, albo do zodiakalnego archetypu narodu, jak np. Faust w kulturze i literaturze niemieckiej, posiadający – podobnie jak jego twórca, W. Goethe oraz niemiecka państwowość, dominację faz Panny i Skorpiona (!!!). Taką postać w literaturze polskiej – Jana Onufrego Zagłobę, który (po­dob­nie jak Kosmogram H. Sienkiewicza), odzwierciedla nasz kosmiczny (zo­dia­kal­ny) archetyp narodu, nakreśliłem dla Czytelników „NŚ” w jednym z wcześniejszych esejów. Astrologizacja Zagłoby polegała na stosunkowo łatwej do przeprowadzenia (przy­najm­niej w jego przypadku) eliminacji ewidentnie bezsensownych faz zodiaku i pozostawienie przynajmniej dwóch lub trzech najbardziej go charakteryzujących. Późniejsze znalezienie domifikacji Słońca skutkiem porównywania i kolejnego odrzucania mniej do nas przemawiających modeli nie stanowiło już dla moich studentów większego problemu. Otrzymany wynik przemawiał swą elegancją i logiką, a przede wszystkim nie miał konkurencji w ewentualnych modelach alternatywnych.

W przypadku państw taka procedura może być jednak niesłychanie zwodnicza, subiektywna i niepełna, bowiem rzadko kto posiada tak dobrą znajomość realiów jakiegoś innego państwa (zwy­kle także i swego), żeby zdobyć się na pełen obiektywizm. Trzeba więc szukać innej metody i najlepiej odwołać się do dostępnego nam wszystkim skarbca jungowskiej nieświadomości zbiorowej, a więc skojarzeń i obrazów, które nieodparcie przychodzą nam na myśl w odniesieniu do określonego narodu lub państwa. Wystarczy potem skojarzenia te przyporządkować określonym fazom zodiaku, by ku swemu zdumieniu uzyskać wielowymiarowy, ostry obraz danego społeczeństwa (choć przyznaję, że z klasyfikacją wielu państw, czy narodów nadal mam spory kłopot, bo może jest ich zbyt wiele, a o niektórych, nieco nawet sztucznych tworach nie wiem – prawie nic.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin