Zapalić Słońce.pdf

(141 KB) Pobierz
Zapalić Słońce
Zapalić Słońce
Energia przyszłości pochodzić ma z syntezy jądrowej
Co zrobimy, kiedy dotkną nas jednocześnie skutki globalnego kryzysu
energetycznego i katastrofa klimatyczna? Uratować nas może energia z syntezy
jądrowej.
WALDEMAR SADOWSKI
10442643.005.png 10442643.006.png 10442643.007.png
Najważniejszym celem żywych organizmów jest – obok rozmnażania – zdobywanie energii.
Bez niej nie ma życia, nie ma też cywilizacji. Rosyjski astronom Mikołaj Kardaszew
zaproponował w 1964 r. podział cywilizacji, które mogą istnieć we Wszechświecie według
kryterium ilości energii, jaką udaje im się zaprząc do pracy. Cywilizacja typu I wykorzystuje
energię dostępną na jej planecie (w przybliżeniu 1016 W). Cywilizacja typu II jest już w
stanie wykorzystać energię, jaką emituje jej najbliższa gwiazda (1026 W). Z kolei cywilizacja
typu III pobiera energię całej galaktyki (1036 W). Według amerykańskiego astronoma Carla
Sagana ludzkość nie dotarła jeszcze do pierwszego poziomu – osiągnęliśmy dopiero stopień
0,7.
Komora próżniowa
Tymczasem stworzenie na Ziemi cywilizacji typu I dałoby nam wspaniałe korzyści –
moglibyśmy regulować nasz klimat, zapobiec wielu katastrofom naturalnym, zlikwidować
głód i poprawić jakość życia w najbiedniejszych regionach świata. Wreszcie rozproszone
źródła taniej energii ułatwiłyby zaprowadzenie pokoju na Ziemi. Dotarcie do tego
przedsionka raju, choć jeszcze bardzo odległe, jest realne: prawdopodobnie w najbliższych
miesiącach ruszy budowa reaktora ITER (od łac. droga), czyli International Thermonuclear
Experimental Reactor , urządzenia, które ma oswoić jedną z najpotężniejszych reakcji
zachodzących w kosmosie – syntezę jądrową. Ten drugi pod względem kosztów, po stacji
kosmicznej ISS, międzynarodowy projekt badawczy pochłonie 10 mld dol. i jeśli się
powiedzie, być może uwolni nas od problemów z energią.
Na razie nasza sytuacja energetyczna wygląda ponuro. Cena ropy przekroczyła już dawno 50
dol. za baryłkę, a nie brak głosów, że do końca roku sięgnie 60 dol. Naukowcy alarmują, że
jeśli się nie ockniemy jako cywilizacja, to czeka nas katastrofa energetyczna i klimatyczna.
Eksperci zwykle zajmują się każdą z nich osobno, ale rzeczywiste skutki będą znacznie
dotkliwsze, gdy obie te katastrofy na siebie się nałożą.
Zdaniem Petera Daviesa, szefa ekonomicznego koncernu BP, nie ma powodu do obaw –
udokumentowane pokłady ropy wystarczą na 41 lat. W polityce i gospodarce to długi okres,
10442643.008.png 10442643.001.png
ale dramatycznie krótki, żeby przestawić ziemską cywilizację na nowe źródła energii. Tym
bardziej że prawdziwe problemy zaczną się, zanim wydobędziemy ostatnią baryłkę. Mówi o
tym prawo nazywane Szczytem Hubberta. Prof. Kjell Aleklett z Uppsala Universitet w
Szwecji, ekspert od zasobów ropy, tak to ujmuje: „O wiele ważniejsze niż wyczerpanie
zasobów, które nastąpi za kilka dziesięcioleci, będzie osiągnięcie punktu maksymalnego
wydobycia, po którym nastąpi jego spadek. To uderzy dosłownie we wszystkie dziedziny
życia na Ziemi”.
Zbliżanie się Szczytu Hubberta jest oczywiste – na każde dziesięć baryłek wydobytej ropy
geologowie odkrywają już tylko cztery. Większość ekspertów przewiduje, że skok cen i
kryzys zaczną się jeszcze przed 2020 r., prof. Aleklett spodziewa się go już za cztery lata.
Scenariusz łatwo sobie wyobrazić: droga energia oznacza spadek produkcji, falę bankructw,
masowe bezrobocie i gwałtowne wybuchy społecznego niezadowolenia. Świat może się
pogrążyć w kryzysie, który prawdopodobnie doprowadziłby do upadku Zachodu – cywilizacji
najbardziej uzależnionej od taniej energii.
Skutki tego załamania zostałyby zwielokrotnione przez pierwsze uderzenie katastrofy
klimatycznej. Jak wynika z opublikowanej przez amerykańskie ministerstwo energii w
kwietniu 2004 r. prognozy The International Energy Outlook , w najbliższych
dziesięcioleciach będziemy nadal produkować energię starymi metodami: spalając ropę, gaz
i węgiel. Światowe zużycie energii wzrośnie w latach 2001–2025 o 54 proc., gazu o 67
proc., a węgiel nadal pozostanie głównym źródłem energii elektrycznej. Wydobycie ropy
podskoczy do 121 mln baryłek dziennie. Niestety, to co mogłoby nas uchronić przed efektem
cieplarnianym, czyli produkcja energii ekologicznej, wzrastać będzie tylko o 1,9 proc.
rocznie. Emisja CO2, głównego gazu cieplarnianego, skoczy z 23,9 w 2001 r. do 37,1 mld
ton w 2025, co oznacza, że świat będzie się zamieniał w saunę. Równie alarmujące są
prognozy Intergovernmental Panel on Climate Change , agendy ONZ, ostrzegające przed
katastrofalnymi powodziami, morderczymi upałami, niszczącymi huraganami i długimi
okresami suszy. Co prawda nie wszyscy klimatolodzy podzielają te opinie – niektórzy
twierdzą, że w historii Ziemi stężenie CO2 bywało znacznie większe i natura doskonale
dawała sobie z tym radę. Ale lepiej być przygotowanym na najgorsze. Czarne scenariusze
formułuje się przecież po to, aby ich uniknąć i zmieniać niekorzystny bieg rzeczy.
Fragment komory do badania kontrolowanej syntezy
termojądrowej.
Gdy w 1985 r. naukowcy postawili sobie za cel opanowanie syntezy jądrowej, wyglądało to
na podwójną utopię. Było to nieprawdopodobne wyzwanie techniczne: synteza taka zachodzi
we wnętrzu gwiazd, a więc i w Słońcu, i jest źródłem energii, która – przetwarzana potem na
Ziemi w procesach fotosyntezy – tworzy fundamenty życia na naszej planecie. Do tej pory
udało się ją człowiekowi odtworzyć tylko w bombie wodorowej. Po drugie, była to też utopia
10442643.002.png 10442643.003.png
polityczna: podstawy energetyczne dla przyszłych pokoleń postanowili stworzyć wspólnie
zaciekli wrogowie – Związek Radziecki oraz Europa, USA i Japonia. Później do projektu
dołączyły Chiny i Korea, a miejsce ZSRR zajęła Rosja. Projekt ITER daje teraz nadzieję, że
ludzkość jednak potrafi połączyć swoje siły w zmaganiach o przyszłość świata. Bo
kontrolowana synteza jądrowa mogłaby nas uratować przed kryzysem energetycznym.
Synteza polega na łączeniu jąder izotopów wodoru – deuteru i trytu, w wyniku czego
powstają jądra helu i kolosalna ilość energii. Deuter występuje w wodzie morskiej i jego
zasoby są praktycznie niewyczerpalne. Źródłem trytu jest lit. Reakcja syntezy zachodzi we
wnętrzu gwiazd, w ekstremalnym ciśnieniu i temperaturze. Nie ma na Ziemi materiału, który
sprostałby wymaganym do tego parametrom. Wymyślono więc Tokamak – reaktor
wytwarzający pole elektromagnetyczne, w którym można utrzymać plazmę podgrzaną do
około 100 mln st. C bez kontaktu ze ścianami materialnego „naczynia”. W 2001 r. powstał
projekt reaktora, mogący w sposób ciągły i kontrolowany wytwarzać około 500 MW energii
pochodzącej z reakcji syntezy wodorowej. Jego realizację opóźniła wojna w Iraku i epidemia
SARS, sprawiające, że kilka ważnych spotkań, m.in. w Chinach, nie doszło do skutku.
Pojawiły się także spory o miejsce budowy nowego reaktora. W grę wchodzi Cadarache we
Francji, za czym opowiada się Europa, Rosja i Chiny, oraz Rokkasho w Japonii, proponowane
przez Japonię, USA i Koreę. Decyzja powinna zapaść wkrótce po wyborach prezydenckich w
Stanach Zjednoczonych.
Pozostaje problem czasu. Jeśli spełnią się nadzieje pokładane w ITER, za 30 lat można
spodziewać się pierwszych efektów, a budowane na jego podstawie elektrownie przemysłowe
ruszą za kolejne 20–30 lat. Od Szczytu Hubberta do opanowania syntezy jądrowej upłynie
więc prawie pół wieku. Może to być kluczowy okres w naszej historii. Tymczasem w chwili
obecnej nie mamy jeszcze gotowego rozwiązania, pozwalającego nam nie martwić się o
przyszłość naszej planety. Ale mimo wszystko sytuacja nie jest beznadziejna. Istnieje
bowiem wiele technologii, które wykorzystywane są dopiero przez pionierów gospodarki albo
znajdują się w końcowej fazie rozwoju w laboratoriach. W czasopiśmie „Science” w sierpniu
2004 r. Stephen Pacala i Roberta Socolow z Princeton University potwierdzają, że „ludzkość
dysponuje już fundamentalnym know-how w nauce, technice i przemyśle potrzebnym do
rozwiązania problemów klimatu i emisji dwutlenku węgla do atmosfery w najbliższym
półwieczu. Istnieje już zestaw technologii, które mogą zapewnić zapotrzebowanie na energię
w ciągu następnych 50 lat i ograniczą stężenie CO2 w atmosferze”.
Filiżanka paliwa
Synteza termojądrowa jest podstawowym źródłem
energii we Wszechświecie i stanowi mechanizm
tworzenia pierwiastków chemicznych. Polega ona na
łączeniu lekkich jąder atomowych w jądra cięższe.
Reakcji tej towarzyszy wydzielanie ogromnej ilości
energii. Pokazana schematycznie synteza izotopów
wodoru – deuteru i trytu – zachodzi we wnętrzu gwiazd,
także w naszym Słońcu, gdzie panują ogromne
temperatury i ciśnienia. Mała filiżanka takiego paliwa
zawiera tyle energii co pociąg węgla. Od lat próbujemy
więc przeprowadzić taką kontrolowaną syntezę w
warunkach ziemskich. Teraz nową nadzieję daje
międzynarodowy projekt badawczy ITER. W gwiazdach o
masie kilkanaście razy większej od Słońca przebiegają
reakcje syntezy, w wyniku których powstają jądra
węgla, tlenu czy azotu.
W ostatnich latach pojawiło się wiele nowych rozwiązań w dziedzinie urządzeń
przetwarzających światło słoneczne na prąd, w energetyce wiatrowej, w elektrowniach
10442643.004.png
wodnych i pływowych. Duże nadzieje budzą paliwa z olejów roślinnych, geotermy i ogniwa
paliwowe. Oczekiwane są przełomowe odkrycia w technologiach sztucznej fotosyntezy.
Rozsądny byłby też powrót do elektrowni jądrowych, pomysł wspierany przez Jamesa
Lovelocka, znanego eksperta ruchów ekologicznych. Pojawiły się także technologie
umożliwiające odciąganie gazów cieplarnianych z atmosfery. W nadchodzących latach
powinniśmy więc stworzyć z tego nową mozaikę energetyczną, w zależności od miejsca i
potrzeb wykorzystywać różne źródła i technologie, co pozwoli nam uniknąć katastrofy lub
złagodzić jej skutki. Nauka wie, jak stawić czoło obu zagrożeniom. Teraz decyzje należą do
polityków i potentatów gospodarczych. Bez pieniędzy bowiem nie da się przenieść
technologii z laboratoriów do naszych domów i masowo je wykorzystywać. Jeśli staną się
one ogólnie dostępne i tańsze, nasza cywilizacja może dotrwać chwili, gdy naukowcy zapalą
na Ziemi pierwsze sztuczne słońca.
Pozostaje dylemat: czekać, aż nowe technologie przechwyci maszyna rynku, zablokowanego
przez koncerny czerpiące zyski z paliw kopalnych, czy też przyspieszyć historię organizując
jakieś energetyczne pospolite ruszenie podatników? „Nie dziedziczymy Ziemi, pożyczamy ją
od naszych dzieci”– mówi indiańskie przysłowie. Możemy oddać Ziemię przyszłym
pokoleniom w dobrym stanie, a nawet stworzyć cywilizację typu I. Technologie już są. Czy
starczy nam jednak mądrości, żeby je wykorzystać?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin